Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
PreferencjeOdrzućAkceptuj
Centrum preferencji prywatności
Pliki cookie pomagają witrynie internetowej zapamiętać informacje o wizytach użytkownika, dzięki czemu przy każdej wizycie witryna staje się wygodniejsza i bardziej użyteczna. Podczas odwiedzania witryn internetowych pliki cookie mogą przechowywać lub pobierać dane z przeglądarki. Jest to często konieczne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności witryny. Przechowywanie może być wykorzystywane do celów reklamowych, analitycznych i personalizacji witryny, na przykład do przechowywania preferencji użytkownika. Twoja prywatność jest dla nas ważna, dlatego masz możliwość wyłączenia niektórych rodzajów plików cookie, które nie są niezbędne do podstawowego funkcjonowania witryny. Zablokowanie kategorii może mieć wpływ na korzystanie z witryny.
Odrzuć wszystkie pliki cookieZezwalaj na wszystkie pliki cookie
Zarządzanie zgodami według kategorii
Niezbędne
Zawsze aktywne
Te pliki cookie są niezbędne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności strony internetowej. Zawierają one pliki cookie, które między innymi umożliwiają przełączanie się z jednej wersji językowej witryny na inną.
Marketing
Te pliki cookie służą do dostosowywania nośników reklamowych witryny do obszarów zainteresowań użytkownika oraz do pomiaru ich skuteczności. Reklamodawcy zazwyczaj umieszczają je za zgodą administratora witryny.
Analityka
Narzędzia te pomagają administratorowi witryny zrozumieć, jak działa jego witryna, jak odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną i czy mogą występować problemy techniczne. Ten rodzaj plików cookie zazwyczaj nie gromadzi informacji umożliwiających identyfikację użytkownika.
Potwierdź moje preferencje i zamknij
Skip to main content
  • YouTube icon
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
UA
PL
EN
Strona główna
Społeczeństwo
Historie
Wojna w Ukrainie
Przyszłość
Biznes
Opinie
O nas
Porady
Psychology
Zdrowie
Świat
Освіта
Kultura
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
  • YouTube icon
UA
PL
EN
UA
PL
EN
Partner strategiczny

Psychologia

Zdrowie psychiczne podczas wojny jest podstawą odporności człowieka. Napisz do nas, a najlepsi specjaliści w dziedzinie psychologii postarają c się pomóc

Filtruj według
Wyszukiwanie w artykułach
Wyszukiwanie:
Autor:
Exclusive
Wybór redakcji
Tagi:
Wyczyść filtry
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Edukacja

Materiały ogółem
0
Exclusive
Video
Foto
Podcast

«Найскладніше тим, хто приїхав лише з мамою»

Adaptacja w nowym kraju staje się prawdziwym wyzwaniem dla dzieci i nastolatków, zwłaszcza jeśli przyjechali tylko z jednym z rodziców. Bariera językowa, utrata przyjaciół i brak wsparcia dorosłych często powodują, że dzieci zamykają się w sobie i tracą motywację do nauki. Jak pomóc im się przystosować, nie stracić wiary we własne siły i znaleźć swoje miejsce w obcym kraju? Rozmawiamy o tym z Valentyną Kusznir, pedagożką z Poznańskiego Centrum Psychologiczno-Pedagogicznego.

Valentyna Kusznir. Fot. archiwum prywatne

Dorosły obok dziecka

– Na konsultację do naszego centrum skierowała Mykytę [imię zmienione – red.] administracja polskiej szkoły. Miał trudności w nauce – mówi Valentyna Kushnir. – Ma 16 lat, ale nadal uczy się w siódmej klasie, trzeci rok z rzędu. Na początku go to denerwowało, teraz jest mu obojętne. Niechętnie chodzi do szkoły, częściej zostaje w domu. Język polski zna słabo, podobnie jak jego mama. I prawdopodobnie właśnie to stało się pierwotną przyczyną wszystkich trudności. Jednocześnie chłopak jest zdolny do tego, by osiągać sukcesy.

Do Polski Mykyta przyjechał z mamą w 2023 roku. Zachorował i wymagał długotrwałego leczenia, więc matka zabrała go na leczenie do Ukrainy. Kiedy wrócił, okazało się, że w szkole nikt nie wiedział, dlaczego tak długo go nie było. Sam wstydził się o tym mówić, a mama nie spieszyła się z nawiązaniem kontaktu ze szkołą. Z powodu długiej nieobecności nauczyciele zdecydowali o pozostawieniu chłopca na drugi rok w tej samej klasie – a potem na kolejny. Za trzecim razem mama przeniosła go do innej szkoły. Ostatecznie dyrekcja tej szkoły skierowała Mykytę do nas na konsultację, by stwierdzić, co się z nim dzieje.

Natalia Żukowska: – Co najbardziej uderzyło Panią w tej historii?

Valentyna Kusznir: – Podobnie jak w wielu tego typu historiach, głównym problemem jest tutaj utrata kontaktu między matką a szkołą. W Polsce Mykyta i jego mama są sami. Kobieta bardzo dużo pracuje, więc chłopiec większość czasu spędza samotnie. Zarazem mama – pomimo wszystkich trudności – powinna wiedzieć, jak jej dziecko czuje się w szkole, być w kontakcie z nauczycielami. Nawet jeśli istnieje bariera językowa, nie należy się jej obawiać – w większości polskich szkół pracują ukraińscy nauczyciele lub asystenci, którzy są gotowi pomóc. Niestety, mama Mykyty nie wiedziała, jak funkcjonuje polski system edukacji. Jeśli dziecko na przykład zachorowało i długo nie chodziło do szkoły, trzeba przedstawić dokument potwierdzający, że za nieobecnością stał ważny powód – zaświadczenie od lekarza lub oficjalne potwierdzenie. Nauczyciele Mykyty nie znali przyczyn jego nieobecności i nie mogli odpowiednio mu pomóc, zapewnić opieki psychologiczno-pedagogicznej, której potrzebował.

Widzę wiele różnych sytuacji. Każda historia jest wyjątkowa, ale jednocześnie typowa, ponieważ wszystkie dotyczą tego samego: adaptacji.

Często mówimy, że adaptacja zależy od indywidualnych cech dziecka, i rzeczywiście tak jest. Ale jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik: dorosły towarzyszący dziecku, jego najbliższe otoczenie. Idealnie jest, gdy to jest rodzina. Jeśli dziecko przeprowadziło się wraz z rodziną, znacznie łatwiej mu się przystosować, ponieważ został zachowany „mikroklimat”: więzi z mamą, tatą, być może babcią lub dziadkiem. Środowisko się zmieniło, ale wewnętrzny krąg wsparcia pozostał.

Najtrudniej jest tym, które przyjechały tylko z mamą. W tym przypadku dziecko traci swoje środowisko, a mama swoje życie. Często jest wyczerpana i nie może poświęcić dziecku uwagi, ciepła, wsparcia.

Pytam matkę: ile czasu spędzacie razem, kiedy ostatnio czytaliście lub omawialiście film? Większość odpowiada: „No, w niedzielę, trochę”

A to często nie wystarcza i dziecko może się izolować.

Ale dlaczego wybierają izolację zamiast komunikacji?

Jest kilka powodów. Po pierwsze, cechy samego dziecka: nadmierna nieśmiałość lub wrażliwość emocjonalna. Po drugie, trudności w nauce. Jeśli dziecku przychodzi ona z trudem, zwłaszcza w szkole podstawowej, często zaczyna czuć się gorsze. Jeśli do tego dochodzą drwiny ze strony innych dzieci, sytuacja staje się zbyt bolesna. Po trzecie, język. Nie wszystkie dzieci szybko opanowują język polski, a język jest kluczowym czynnikiem. Albo pomaga dziecku się zintegrować, albo staje się poważną barierą.

Badałam tę kwestię na przykładzie dzieci, które uczęszczają do polskich szkół już od 3 lat. Widziałam różne przypadki. Pewien chłopiec na przykład opanował język polski tak dobrze, że nawet wygrał konkurs literacki, pisząc własne opowiadanie. Nawet nauczyciele byli zaskoczeni, ponieważ według danych naukowych dziecko potrzebuje około 6-8 lat, by opanować drugi język na poziomie native speakera. Są też jednak i inne historie, kiedy dzieci nawet po 3 latach życia w Polsce ledwo mówią po polsku. W takich przypadkach zazwyczaj ujawniają się pewne dysfunkcje lub specyfika rozwoju. Takie dzieci potrzebują profesjonalnej pomocy.

Co w takim przypadku powinni zrobić rodzice?

Nie czekać, tylko działać. Jeśli widzisz, że dziecko ma trudności, nie radzi sobie z nauką lub socjalizacją – nie milcz. W Polsce w takich sytuacjach szkoły same kierują dzieci na konsultacje psychologiczno-pedagogiczne, gdzie specjaliści określają przyczyny trudności i udzielają nauczycielom zaleceń, jak najlepiej pracować z dzieckiem. Często jednak zdarza się, że rodzice boją się tego kroku.

Rodzice myślą: jeśli dziecko jest kierowane do psychologa, to znaczy, że „coś jest z nim nie tak”. To błąd. Tutaj, w Polsce, panuje zupełnie inna kultura podejścia do pomocy psychologicznej. Jeśli dziecko ma trudności, nie oznacza to, że jest chore. To po prostu sygnał, że potrzebuje wsparcia

W poszukiwaniu bezpiecznej przestrzeni

Co najczęściej powoduje stres u dzieci po przeprowadzce: język, szkoła, utrata przyjaciół, nowe środowisko?

Wszystko to razem. Bo to jest wielka trauma związana z utratą domu, dotychczasowego życia, kręgu przyjaciół, języka. Każde dziecko przeżywa tę stratę na swój sposób, w zależności od wieku, typu układu nerwowego, indywidualnych cech. Duże znaczenie ma również doświadczenie związane z nauką. Jeśli przed wojną dziecko miało trudności w szkole – na przykład z koncentracją, pamięcią, mową – to w nowym środowisku wszystko to ujawnia się jeszcze bardziej.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia: nauka online. Podczas pandemii, a następnie wojny, wiele dzieci przez 2-3 lata uczyło się zdalnie. Teraz widzimy, że część z nich po prostu nie ma podstawowych umiejętności społecznych: nie wie, jak zachowywać się w klasie, jak współdziałać z innymi, jak prosić o pomoc lub wyrażać swoją opinię. Takie dzieci mają duże trudności z socjalizacją. I właśnie tutaj najważniejsza jest rola wsparcia dorosłych: nauczycieli, rodziców, psychologów.

Najważniejsze jest nie tylko nauczenie dziecka mówienia, ale także pomoc w poczuciu się akceptowanym. Bo bez poczucia bezpieczeństwa i akceptacji nie będzie ani mówienia, ani nauki, ani rozwoju

Pracuję w polskim systemie edukacji już od 3 lat i mogę powiedzieć, że tu naprawdę wiele się robi, by wspierać takie dzieci. Są asystenci międzykulturowi, którzy pomagają uczniom dostosować się, nawiązać kontakt, zrozumieć zasady obowiązujące w szkole. Jednak nawet przy takim wsparciu dziecku pozostaje własna decyzja: otworzyć się lub zamknąć. Z tymi dziećmi trzeba pracować delikatnie, stopniowo włączać je do grupy, tworzyć bezpieczną przestrzeń.

Valentyna Kusznir podczas zajęć z dziećmi. Zdjęcie: archiwum prywatne

Z jakimi problemami najczęściej zwracają się do Pani dzieci i ich rodzice?

Najczęściej z tym, że dziecku trudno przychodzi nauka. W szkole widzą, że ono się stara, ale materiał przyswaja powoli, nie nadąża. Zaczynamy to analizować.

Nie zawsze oznacza to, że dziecko jest „leniwe”. To słowo całkowicie wyeliminowałabym ze słownika

Bo dziecko zazwyczaj nie pracuje nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że to dla niego trudne. Potrzebuje dodatkowego wysiłku. A a nam może się wydawać, że nic nie robi.

Inne dzieci mają trudności z adaptacją, z umiejętnościami społecznymi. Nie potrafią nawiązywać kontaktów z rówieśnikami, nie rozumieją, jak zachowywać się w grupie. Widzimy więc całą gamę problemów, od edukacyjnych po psychologiczne i społeczne.

W europejskiej edukacji, w szczególności w polskiej, nie dąży się wyłącznie do zgromadzenia określonej ilości wiedzy, ale stara się dostosować nauczanie do dziecka, by czuło się komfortowo i odnosiło sukcesy.

W szkołach pytają: „Jakie są twoje mocne strony? Na czym możesz się oprzeć?”. Nasze dzieci i ich rodzice nie potrafią odpowiedzieć na te pytania

Dorośli przychodzą i mówią: „No cóż, on gra w gry”. Ale nie o to chodzi. Ważne jest, by dziecko znało swoje wewnętrzne zasoby – w czym jest dobre, a w czym słabe. To podstawa zdrowej samooceny i udanej adaptacji. Bardzo ważne jest, by zrozumieć, jakie mocne strony ma dziecko, a jakie słabe.

Co robić, gdy nauczyciele narzekają na opóźnienia klasy z powodu ukraińskich dzieci? Jak reagować jako rodzice?

Nauczyciele muszą zrozumieć, że przyswajanie dwujęzyczności to długotrwały proces. Dziecko potrzebuje czasu, żeby opanować język polski na poziomie szkolnym. Jeśli nauczyciele widzą, że się stara, pracuje, ale z jakichś powodów nauka przychodzi mu z trudem, kierują je do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie psychologowie, pedagodzy i logopedzi określają przyczyny niepowodzeń. W razie potrzeby zalecają szkole zapewnienie dziecku opieki psychologiczno-pedagogicznej poprzez zajęcia terapeutyczne z pedagogiem, dodatkowe zajęcia z przedmiotów nastręczających trudności, konsultacje z psychologiem, zajęcia mające na celu pokonanie konkretnych trudności itp. Polskie szkoły są naprawdę gotowe pomagać ukraińskim dzieciom. W placówkach edukacyjnych, w których pracowałam, nie było skarg na dzieci.

Co więcej, polski system przewiduje dodatkowe zajęcia z języka – zazwyczaj 10 godzin tygodniowo. Problem polega czasem na tym, że ukraińskie dzieci nie uczęszczają na te zajęcia, dlatego szkoły stopniowo z nich rezygnują. Zdarzyła mi się sytuacja, że rodzice ukraińskich dzieci nalegali na dodatkowe lekcje polskiego, a szkoła zorganizowała je dwa razy w tygodniu dla konkretnej klasy. Dało to zauważalny efekt: dzieci zaczęły nadrabiać zaległości w programie.

Jeśli pojawiają się skargi na wasze dzieci, należy działać systemowo:

1. Zwrócić się do nauczyciela lub wychowawcy klasy.

Jeżeli pojawiają się problemy w szkole, niezadowolenie z wyników nauki lub zachowania, należy pozostawać w kontakcie z nauczycielem i rozmawiać o tym, jak dziecko funkcjonuje w klasie. Często rodzice nie wiedzą, jak dziecko zachowuje się w szkole, ponieważ w domu jest zupełnie inne, na przykład ciche, bo zajęte telefonem.

2. Zrozumieć przyczyny i wspólnie opracować plan działania.

Nauczyciele cenią aktywnych rodziców. Jeśli rodzice wykazują inicjatywę, interesują się sytuacją i pomagają rozwiązywać trudności, nauczyciele wychodzą im naprzeciw i aktywnie wspierają dziecko. Jeśli ma ono problemy z nauką lub zachowaniem, ważne jest, by wspólnie z nauczycielem zrozumieć przyczyny. Jeśli kontakt z nauczycielem nie jest możliwy, można poruszyć tę kwestię na poziomie dyrektora.

Dzieci wrażliwe często stają się ofiarami

Z powodu opóźnień w nauce i braku przyjaciół dziecko może stać się ofiarą znęcania się. Jak wtedy postępować?

Ofiarą znęcania się może stać się każdy. Najczęściej stają się nimi osoby, które różnią się od większości – na przykład językiem, stylem zachowania, reakcjami na wydarzenia. Nasze dzieci również należą do kategorii takich „innych”, podobnie jak dzieci ze specjalnymi potrzebami, wrażliwe, nadpobudliwe itp. To może spotkać każdego.

Problem znęcania się istnieje wszędzie. Kraje europejskie pracują nad tym, jak mu zapobiegać i przeciwdziałać. Polska również. Nauczyciele przechodzą szkolenia, by rozpoznawać pierwsze oznaki i reagować na nie.

Co mogą zrobić rodzice? Wyjaśnić dziecku, jak się bronić. Niestety, nasze dzieci często nie potrafią tego robić.

Pytam dzieci: „Co zrobisz, jeśli ktoś cię obrazi?”. Większość odpowiada: „Zignoruję to, nic nie zrobię”. Pasywne podejście do siebie to pierwsza oznaka wrażliwości

Trzeba nauczyć dziecko bronić się słownie. Odpowiedź musi być jasna. Jeśli dziecko nie potrafi tego zrobić samo, powinno zwrócić się do nauczyciela. W szkole muszą być osoby, które mogłyby je chronić. Ważne jest, by reagować natychmiast, by nie ignorować problemu.

A jak rozpoznać pierwsze oznaki znęcania się?

Pierwsze oznaki to zmiana nastroju dziecka, unikanie kontaktu, niechęć do opowiadania o tym, co się dzieje. Jeśli grupa rówieśników wciąż dziecko wyśmiewa, ono zaczyna wierzyć, że to w nim tkwi problem.

Był taki przypadek w technikum: wyśmiewano chłopca, oblewano go wodą z zabawkowego pistoletu. Nauczycielka to zobaczyła i wszyscy, którzy się wyśmiewali, zostali ukarani: nastolatki pracowały społecznie, myły toalety, brały udział w remonrach. To nauczyło ich, że poniżanie ludzkiej godności jest niedopuszczalne.

Jeśli dziecku trudno nawiązać kontakt z kolegami z klasy i nauczycielami, w końcu przestanie chcieć chodzić do szkoły

Boję się mówić po polsku przed klasą

Jak często szkoły zwracają się do Pani z prośbą o wsparcie?

Nieustannie. Pracuję głównie z dziećmi obcokrajowców, wśród których jest wiele dzieci ukraińskich. W Polsce system jest bardzo dobrze zorganizowany, w każdej dzielnicy znajduje się poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Jednak obecnie, trzy i pół roku po masowym napływie Ukraińców, coraz częściej mamy do czynienia nie z problemami adaptacyjnymi, ale z problemami rozwojowymi, socjalizacyjnymi – w szczególności z trudnościami w komunikacji, z izolacją i konfliktami z otoczeniem.

Jakie objawy psychosomatyczne zauważa Pani u ukraińskich dzieci?

Ból brzucha, ogólne osłabienie. Ale jeśli problem ma charakter społeczny (wynika z braku kontaktów), dziecko po prostu nie chce chodzić do szkoły. Próbuje się izolować, zamyka się w sobie.

Dla nastolatka bardzo ważne jest uznanie w grupie. Ono często znaczy więcej niż oceny

Poznałam chłopca z trzeciej klasy, który przez cały rok chodził w wełnianych rękawiczkach bez palców, nawet w upale. To był jego sposób na samoobronę. Inny chłopiec, w drugiej klasie, w trudnych dla niego sytuacjach chował się pod stołem i płakał, ponieważ nie potrafił wyjaśnić, czego potrzebuje. Często dzieci noszą do szkoły swoje zabawki, by czuć się bezpieczniej.

Każde dziecko reaguje na swój sposób i we własnym tempie. Adaptacja zależy również od statusu społecznego i finansowego rodziny. Niskie zarobki rodziców, brak własnego miejsca do spania – to wszystko ma ogromny wpływ na samoocenę. Dziecko może wstydzić się swojej rodziny lub warunków mieszkaniowych, co utrudnia socjalizację.

Jak wiek dziecka wpływa na adaptację do życia za granicą?

Najtrudniej adaptują się nastolatki, ponieważ dla nich niezwykle ważne jest uznanie społeczne. Dziecko może usłyszeć drwiny pod swoim adresem i w efekcie zacząć bać się mówić na głos po polsku.

Wiele dzieci mówi mi: „Boję się mówić przed klasą”, bo myślą, że powiedzą coś nie tak i inni będą się z nich śmiać

To wielkie wyzwanie: mówić na głos przed całą klasą w innym języku. Tutaj ważne jest, jak działa wychowawca klasy, czy są opiekunowie, jak zorganizowana jest integracja.

Czy można stworzyć poczucie domu na obcej ziemi. Co jest do tego potrzebne?

Poczucie domu w obcym kraju w dużym stopniu zależy od osoby dorosłej, która jest w pobliżu. Zazwyczaj jest to mama. Jeśli jest otwarta, nastawiona na adaptację, a nie na: „to wszystko kiedyś się skończy i w końcu wrócimy”, pomaga to dziecku czuć się, jak w domu. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że dom jest tam, gdzie jesteś ty i twoje dzieci. Uczymy się być szczęśliwi w warunkach, w których się znaleźliśmy. Bardzo ważne jest, żeby okazywać wdzięczność ludziom, którzy pomagają. Kiedy dziecko słyszy wdzięczność w rodzinie, także uczy się ją odczuwać. Tworzy to pozytywną narrację i pomaga się dostosować.

20
min
Natalia Żukowska
Поради психолога
Psychologia
uchodźcy
Dzieci i wojna
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Od strachu do gniewu: dlaczego Europa nie może pokonać swoich fobii i doprowadzić do zwycięstwa Ukrainy

Orest Drul: – W kwietniu 2022 roku powiedziałeś, że Niemcy błędnie uważali, że ich głównym uczuciem wobec Rosji jest poczucie winy z powodu wywołania II wojny światowej (choć właściwie wywołali ją w sojuszu z Moskwą). Błędnie, ponieważ w rzeczywistości naród niemiecki kieruje się w większym stopniu nie poczuciem winy, ale niedostatecznie uświadomionym strachem przed Rosją. Przewidywałeś, że gdy Ukraina swoim oporem pokaże, że nie należy bać się Rosji, pozbawi to Niemców strachu. Czy spodziewałeś się, że rezultatem będzie skok popularności AfD?

Roman Keczur: – Nie, pozycja skrajnej prawicy nie wzmocniła się z tego powodu. Wzmocniła się, ponieważ kiedy tylko władza – na przykład w Niemczech czy w Polsce – skłoniła się ku konfrontacji z Rosją, pozostawiła skrajnej prawicy niszę kolaboracyjną. A skrajna prawica ją zajęła.

Czyli ta metamorfoza od strachu do gniewu nastąpiła wśród elit, a wśród wyborców ten strach przekształca się znacznie wolniej?

Dzieje się tak, ponieważ Rosja nadal nie przegrała, nadal stanowi zagrożenie, nadal podnosi temperaturę, nadal eskaluje. Dlatego ta postawa gniewu jako przeciwwagi dla strachu nie zwyciężyła ostatecznie. Gdyby Zachód pomógł Ukrainie wystarczająco, byśmy mogli wygrać wojnę, ta muzyka już by się skończyła i nikt nie mówiłby teraz o skrajnej prawicy i jej ewentualnym rewanżu.

Bo Europa nie umie wykorzystać pozbycia się strachu na swoją korzyść?

Tak, ale nie do końca.

Europejskie elity grają jednocześnie dwie partie w tej samej orkiestrze. Z jednej strony pomagają Ukrainie, z drugiej strony unikają wojny z Rosją. To rzeczy, które są ze sobą sprzeczne, dlatego ta partia jest tak trudna. I dlatego Rosja jeszcze nie przegrała

OK, Niemcy czy Węgrzy przeżyli traumę porażki z Rosjanami. Ale skąd taki strach u Polaków, w których pamięci historycznej zapisane są zwycięstwa nad Rosją?

Ponieważ Polacy w ciągu ostatnich trzydziestu lat stali się typowym narodem zachodnim, stali się demokracją konsumentów. To znaczy, że główny trend wyznaczają konsumenci.

A konsumenci zawsze będą się opowiadać nie za konfrontacją z silniejszym wrogiem z powodu jakichś wartości – oni będą głosować za kontynuacją konsumpcyjnego raju. Do tego potrzeba niewiele: wystarczy zdradzić Ukraińców, może jeszcze kraje bałtyckie. A zdrada w społeczeństwie konsumpcyjnym nie jest uważana za grzech. Tu usprawiedliwienie jest oczywiste: bo „Ukraińcy to źli ludzie”. To prosta sztuczka. „Ukraińcy dokonali rzezi wołyńskiej” – i dlatego nie żal ich zdradzić. Tak samo jak: „Żydzi ukrzyżowali Chrystusa, więc można ich niszczyć”. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą krzyczeć: „Ukrzyżuj go!”. Zawsze.

Tu nie chodzi tylko o Polaków: praktycznie wszystkie skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe ruchy w Europie są antyukraińskie i prorosyjskie. Wypełniają niszę kolaboracyjną. Chcą się dogadać, chcą się poddać Rosjanom. Boją się ich i zgadzają się być wasalami: przecież kiedyś ludzie żyli w PRL-u czy NRD – i nic, nawet jakieś jasne wspomnienia można znaleźć w swojej pamięci.

Innymi słowy, Ukraińcy w Polsce stali się źli, bo Polacy się boją?

To główny wektor społeczny, chociaż społeczeństwo nie jest tego świadome. Efekt wyparcia, ponieważ uderza to w narcystyczne wyobrażenie o sobie. Nie mówi się o tym, ale cała ich retoryka, wszystkie ich działania bezpośrednio na to wskazują. Mogą mówić, że nie lubią Putina, ale robią wszystko, by Putin zwyciężył.

Psychologowie społeczni mówią: „Nie słuchaj tego, co ludzie ci mówią – ludzie nie chcą tego, o czym mówią. Ludzie chcą tego, co robią”

A większość polskiego społeczeństwa atakuje dziś Ukraińców, osłabia ich, pomaga Rosjanom. Bo „Ukraińcy dokonali rzezi wołyńskiej”, bo „Ukraińcy produkują zbyt dużo zboża”, bo „Ukraińcy zabrali pracę” – w chociaż w Polsce bezrobocie jest najniższe w Europie.

Jest jeszcze jeden powód: w Polsce jest zbyt wielu Ukraińców. I to jest obiektywny powód. Są miejsca, gdzie się skupiają – nie mieszkają na wsi, mieszkają głównie w dużych miastach i stają się pewnym zagrożeniem kulturowym. Jest ich wielu, mówią innym językiem, mają własną kulturę w obcym, monoetnicznym państwie.

Strach jest główną przyczyną, ale są też inne, na przykład konkurencja. Każdy naród chciałby być pierwszy we wszystkim, najbardziej heroiczny.

Czyli zazdrość.

No tak, na przykład zazdrość.

Zazdrość o uwagę?

Konkurencja dotyczy też tego, kto jest ofiarą – to drugi poziom tej historii. To nie my, Ukraińcy, jesteśmy ofiarami rosyjskiej wojny. Wręcz przeciwnie – to my jesteśmy tymi, którzy uczynili ofiarami Polaków. To rywalizacja o to, kto jest ofiarą.

Czy to przejaw narcyzmu, o którym pisał Michał Olszewski?

Cóż, to jest rola ofiary, tylko opisana innymi słowami. Bo ofiara znajduje się w epicentrum historii, wszystko kręci się wokół niej. Bycie ofiarą zawsze wiąże się z narcystycznym triumfem.

Myślenie jak o grze o sumie zerowej: jeśli inna naród zwraca uwagę na swoją tragedię, to polskie cierpienie traci na wartości. Czy rywalizacja o rolę ofiary wynika z logiki konsumenta, ze strachu?

To są niezależne procesy. Według konsumenta wszyscy są winni, bo jemu się należy. A ofiara jest winna wszystkiemu, bo ona cierpi, podczas gdy inni cieszą się życiem. Jednak geneza tego „należy się” u konsumenta i u ofiary jest różna. Konsument cieszy się swą konsumpcją – narzeka, że zawsze wszystkiego jest za mało, ale się cieszy. A ofiara nie jest tej radości świadoma.

Nie chciałbym jednak, aby ton wypowiedzi sugerował, że są źli Polacy i wspaniali Ukraińcy. Po pierwsze, wiemy, że są różni Polacy. Po drugie, wiemy, że my nie jesteśmy świętymi i że w ogóle nie ma świętych. Nie chciałbym więc dolewać oliwy do ognia bezpodstawnej konfrontacji.

Większość ludzi, gdy pojawia się kwestia wojny i złego pokoju, wybierze zły pokój. Konsumenci to ludzie, którzy łatwo poświęcają przekonania, wartości, ponieważ ich nie mają, ponieważ ich wartości leżą w konsumpcji

Ich tożsamość kształtuje się wokół Pumy lub Adidasa, Mercedesa lub BMW. To „nowe” symulakry tożsamości. Ci ludzie nie myślą w kategoriach wartości takich jak godność, przekonania, światopogląd. Są od tego dalecy. Myślą w kategoriach komfortu, bezpieczeństwa, zapewnienia sobie bytu. Im jest obojętne, z kim się dogadują. I to jest tendencja światowa. Nie dotyczy to tylko Polaków. Dotyczy Gruzji... Połowy Europy...

Można się oburzać i potępiać, ale lepiej zrozumieć ten mechanizm i wykorzystać go. Chociaż i w Ukrainie nie brakuje takich osób – tych, których chaty stoją na skraju, tych, dla których to nie jest „ich wojna” i którym „państwo nic nie dało”. I którzy oburzali się, dlaczego Juszczenko wraz z Kaczyńskim polecieli bronić Tbilisi przed rosyjskimi samolotami. To tendencja we współczesnym świecie. Być może tak było zawsze. Wcześniej wojny były sprawą elit, a „zwykli” ludzie starali się trzymać z dala od „dynastycznych konfliktów”.

W dawnych czasach ta sprzeczność była rozwiązywana poprzez przymus. Poddanych po prostu zmuszano siłą do podporządkowania się. Teraz robią to państwa totalitarne. Problem pojawia się tylko w demokracjach wyborczych.

W czasach kryzysu interes społeczny wymaga, aby dla przetrwania podporządkować się wartościom niematerialnym, które są sprzeczne z „wartościami” konsumenta. W tradycji liberalnej ludzi nie można do tego zmusić, ale jeśli chce się ją ratować, dogadzanie konsumentom jest śmiertelnie szkodliwe

Nie mówię o tym, by ich „moralnie potępiać” – przecież nikt z nas nie jest święty. Mówię to, by zrozumieć proces społeczny. Potrzebujemy siły autorytetów, które potrafią odważnie i mądrze rozmawiać nie tylko z pasjonatami, ale także z konsumentami. W końcu jeśli wyobrazić sobie społeczeństwo, w którym 100% stanowią pasjonaci, to jest to społeczeństwo ciągłego konfliktu obywatelskiego. Dla swojej stabilności każda grupa potrzebuje konformistów.

Apelujemy o postawę obywatelską, zapominając, że rozmawiamy z konsumentami. Jeśli Putin stanowi zagrożenie utraty ich raju, po prostu poświęcą inne narody, traktując je jak pionki. Ponadto istnieje sceptycyzm wobec elit – konsumenci są bardzo sceptyczni wobec elit, ponieważ elity deklarują (nie zawsze uczciwie) wartości, wolność, demokrację, prawa człowieka, ekologię itp. A dla konsumenta oznacza to ograniczenie konsumpcji. Konsumenci nie rozumieją, że rezygnacja z wartości bardzo szybko doprowadzi do upadku konsumpcyjnego raju. Tak więc konsument nie ma wartości.

A długoterminowe planowanie wynika z posiadania przekonań i wartości: jeśli nie masz przekonań, to kogo tu kochałeś? Działasz sytuacyjnie, w każdej sekundzie, jak zwierzę. Kiedy ktoś je atakuje – ucieka, kiedy ono może kogoś zjeść – dogania. Oznacza to, że długoterminowa perspektywa planowania jest między innymi wynikiem wartości. A bez tego nie ma dobrobytu i odpowiednio konsumpcji.

A w naszych płynnych czasach, jak mówił Zygmunt Bauman, jedyną podstawą planowania jest właśnie oparcie się na wspólnych wartościach, ponieważ reszta – technologie, sposoby osiągania wartości itp. – jest zmienna. Czy naprawdę wszystko jest tak beznadziejne? Czy coś może być czynnikiem wyzwalającym, który zmieni kierunek trendów, w szczególności w polskim społeczeństwie?

Cóż, jest już taki czynnik: drony – i to, że Ukraińcy uczą Polaków, jak je odpierać. To właśnie jest ten czynnik.

Jeśli dojdzie do dalszego zaostrzenia konfliktu i Polacy lub inne kraje europejskie będą zmuszeni w pewnym stopniu przystąpić do tej wojny, to Ukraina oczywiście będzie dla nich wybawcą

To znaczy – jeśli jednak zostaną wciągnięci do wojny. Nie ma innego rozwiązania?

Myślę, że brakuje rozmowy na temat istoty sprawy, rozmowy mężów stanu, prawdziwej rozmowy, rozumiesz? Wszyscy kłamią. Elity dzisiaj kłamią, bo nie wierzą swojemu narodowi. Myślą, że jeśli powiedzą narodowi, tym konsumentom, prawdę, to konsumenci je odrzucą. Elity rozmawiają z ludnością, jak z dziećmi, nie przeciążając komunikatów prawdą. W tym celu wymyśliły nawet osobne słowo – one się „komunikują”.

Brakuje Kuronia.

Brakuje autorytetów, które potrafią mówić stanowczo, jasno, czasem ostro, ale zawsze z empatią. Prawie nie słyszę ich głosów.

Jaki mechanizm psychologiczny powoduje przejście nastrojów społecznych od strachu do gniewu?

Wiesz, to jak w medycynie: lekarstwo czy trucizna – zależy od stężenia. Umiarkowany strach przekształca się w gniew, a strach przekraczający pewien próg paraliżuje. Rosjanie dobrze znają ten przepis i cały czas próbują podnosić poprzeczkę eskalacji.

Ale ich słabość polega na tym, że uważają, że to jedyny przepis na ich zwycięstwo. A zawsze znajdzie się ktoś, kto zrozumie tę grę i będzie eskalował w odpowiedzi. Tak upadają wszystkie imperia.

‍Źródło: zbruc.eu‍

20
min
Sestry
Психологія мас
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Taniec psychopaty z narcyzem w świecie bez dorosłych

Żyjemy w czasach, w których utrwalone wyobrażenia o świecie rozpadają się na naszych oczach. Społeczeństwa radykalizują się, ludzie odczuwają coraz większy strach – o siebie, o bliskich, o przyszłość. W takich warunkach szczególnie bolesne jest obserwowanie tego, jak ci, którym powierzono kierowanie państwem – elity polityczne, instytucje państwowe – wykazują amoralność, obojętność i cynizm. Rodzi się potrzeba znalezienia jakiegoś wyjaśnienia tego wszystkiego – i oparcia się na tym wyjaśnieniu.

Switłana Czunichina, psycholożka polityczna, zastępczyni dyrektora Instytutu Psychologii Społecznej i Politycznej Narodowego Instytutu Pedagogicznego Ukrainy, mówi o tym, jak działają lęki, dlaczego pomaganie Ukraińcom wychodzi z mody, jak dostosować się do egzystencjalnej niepełnosprawności, jak wpłynąć na decyzje Trumpa i kogo dziś na świecie można nazwać dorosłym.

Switłana Czunichina. Zdjęcie: archiwum prywatne

Cena strachu

Natalia Żukowska: – Mogłoby się wydawać, że pod wpływem strachu Europejczycy powinni się zjednoczyć i odeprzeć wroga. Ale widzimy, że strach działa na ludzi inaczej: zaczynają nienawidzić tych, którzy mówią im o niebezpieczeństwie, pobudzają do działania. Dlaczego tak się dzieje?

Switłana Czunichina: – Strach może wywołać reakcję „uderz-uciekaj”, ale częściej „uciekaj”, ponieważ ludzie zazwyczaj unikają niebezpieczeństwa, niż stawiają mu opór. Czasami strach może objawiać się ignorowaniem niebezpieczeństwa. Ludzie mogą zachowywać się tak, jakby nic się nie działo.

Może być też odwrotnie: ludzie przytulają się do źródła zagrożenia, jak do obrońcy

Strach może również prowadzić do zastygnięcia, a nawet paraliżu. To złożona emocja, z którą człowiek nie czuje się zbyt komfortowo. Wydaje się, że pobudza do działań, na które zazwyczaj nie ma energii. Z reguły strach zabiera zasoby, które nie należą do niego. Dlatego reakcja Europejczyków jest całkowicie naturalna. Najbardziej zaskakujące jest to, że pojawiają się głosy wzywające do skutecznego oporu i odparcia źródła zagrożenia. Niestety widzimy, że taka reakcja jest dziś w deficycie.

Jak mamy rozmawiać z Europejczykami, skoro wszyscy są zmęczeni naszą wojną i próbują za wszelką cenę odgrodzić się od tego tematu?

Trzeba jasno zrozumieć, czego od nich chcemy, i mówić o tym wprost. Nie powinno być żadnych manipulacji, żadnych ukrytych sformułowań. Należy też podjąć pewne działania w celu dostosowania naszych żądań lub próśb do ich kontekstu życiowego. By zrozumieli, że potrzebujemy pomocy, a nie im zagrażamy.

Bo wśród Europejczyków panuje obecnie powszechna opinia, że Ukraińcy są niebezpieczni, że to my jesteśmy źródłem zła i tworzymy problemy – a nie Rosjanie

Jak wyjaśnić to, że w 2022 pomaganie Ukraińcom było modne, a teraz modne jest ich obrażanie?

Nikt nie chce być po stronie pokonanego. Wszyscy chcą być po stronie zwycięzcy. W każdej wojnie aktywizuje się komponent narcystyczny, kiedy narody zaczynają się afirmować na tle innych. W momencie upadku moralnego Putina, który wszczął nieuzasadnioną wojnę w środku Europy, pozostałym przywódcom i narodom łatwo było stanąć po stronie moralnej słuszności i poczuć w ten sposób pewną euforię. Pomagając Ukrainie, Europejczycy podsycali swój narcyzm. Bo wyglądało to tak, że jesteśmy po stronie dobrych, postępujemy słusznie i bronimy słabszych.

Na dziś Ukraina nie przyniosła Europie tej upragnionej szybkiej satysfakcji. Strategia, którą Europejczycy wybrali na początku, nie przyniosła zwycięstwa, a nie są gotowi zaangażować się w bardziej skuteczny sposób. Nie mogę powiedzieć, by to było wyczerpujące wyjaśnienie, ale takie elementy w nastawieniu sympatyków Ukrainy są wyraźnie widoczne. Na przykład niektórzy rosyjscy blogerzy, którzy początkowo bardzo stanowczo opowiadali się po stronie Ukrainy, obecnie zajęli stanowisko, że w najlepszym razie „nie wszystko jest tak jednoznaczne”, a w najgorszym – przeszli na stronę agresora. Bo obecnie połączenie się ze zwycięską siłą daje im większą obietnicę narcystycznej satysfakcji. Jakby Putin nie przegrał, jakby wygrywał. Jakby po jego stronie mogły być zarówno siła, jak prawda. Tak to mniej więcej działa.

Wyczerpanie Europy jest dość naturalne. W końcu wojna pochłania zasoby. Nikt nie spodziewał się, że będzie długa – a tu jej końca nie widać.

Europa musi podjąć decyzję, jak dalej postępować: stawić opór czy się wycofać

To trudny dylemat, ponieważ podjęcie wyzwania oznacza dla Europejczyków przystąpienie do wojny, a tego nikt nie chce. Poza tym wojnę naprawdę bardzo trudno zaakceptować jako część rzeczywistości.

Propaganda, w szczególności rosyjska, intensywnie gra na ludzkich lękach. Jak to się dzieje?

Jak widać, Ukraińcy kontynuują opór, mimo wrogiej propagandy. Mogę powiedzieć z całą pewnością, że ona nie działa tak, jak chcieliby Rosjanie. Nie składamy broni, nie jesteśmy gotowi do kapitulacji. Prawdą jest jednak, że są też tacy, którzy dają się na tę propagandę nabrać – i nie chodzi tu o umiejętność analizowania informacji.

Problem polega na tym, że Rosjanie dają nam do wyboru dwa sposoby umierania

Pierwszy to śmierć fizyczna: codziennie zabijają Ukraińców. Druga śmierć z ich menu to śmierć obywatelska. Próbują nam przekazać: „Pogódźcie się z tym, że nie istniejecie jako naród, odrębna grupa etniczna. Umrzyjcie jako Ukraińcy, a wtedy zachowacie życie fizyczne”. Oczywiście żadna z tych opcji Ukraińców nie urządza, dlatego nasz opór trwa.

Wolny świat w stanie rozłamu

Ze strachu wynikają też wszystkie podziały społeczne w ostatnim czasie. Podzielono Amerykę, Rumunię, Węgry, Polskę... Teoretycznie można podzielić również Ukraińców. Na przykład kwestią „oddania terytoriów i zakończenia wojny” czy postawą: „nie oddamy ani metra”. Albo sprawą uchylających się od służby wojskowej. Albo kwestiami językowymi. Jak temu przeciwdziałać?

Nie powiedziałabym, że Ukraińcy są podzieleni tak samo, jak na przykład społeczeństwo polskie, węgierskie czy amerykańskie. Byliśmy podzieleni przed rozpoczęciem wojny. To było klasyczne podzielone społeczeństwo – bez przestrzeni, w której można by było dojść do porozumienia co do tego, kim jesteśmy jako naród i dokąd zmierzamy. Dwie części Ukrainy chciały innej przyszłości i nie można było znaleźć kompromisu, ponieważ jedna przyszłość wykluczała drugą. To samo dzieje się obecnie z Węgrami, Stanami Zjednoczonymi, Polską i wieloma innymi krajami.

Dziś wolny świat jest w stanie rozłamu, ale Ukraina nie. W naszym społeczeństwie panuje ogólny konsensus. Nie został on zniszczony przez wojnę, na co miał nadzieję Putin. Wręcz przeciwnie: konsensus został przez wojnę wzmocniony.

Wszyscy marzymy o takiej samej Ukrainie – niezależnej, wolnej, suwerennej, zintegrowanej z zachodnim światem. Nie o „ruskim mirze”, ale o byciu świecie wolnych narodów

Nie jest tajemnicą, że ostrym problemem w Ukrainie jest język. Ten problem jest najbardziej niebezpieczny, ponieważ trzeba zdecydować, z kim jesteśmy – z wolnymi narodami Zachodu, czy jednak z Rosją. Język rosyjski jest dla Ukraińców językiem wroga. Zarazem rosyjskojęzyczni obywatele Ukrainy marzą dziś o wolnym kraju europejskim tak samo jak ukraińskojęzyczni. Trzeba być ostrożnym, ponieważ podział w kwestii językowej może łatwo zniszczyć tę naszą jedność. Jeśli społeczność ukraińskojęzyczna będzie atakować rosyjskojęzyczną jako obcą, nienależącą do tej wymarzonej Ukrainy, konsensus bardzo szybko się zachwieje.

Dziś pozostaje faktem to, że społeczeństwo ukraińskie składa się z dwóch społeczności językowych. Pozostałe sprzeczności, o których pani wspomniała, dotyczą tożsamości lokalnej i odzwierciedlają złożoną strukturę każdego współczesnego społeczeństwa, które składa się z różnych społeczności. To sprzeczności, kwestie sporne, które są w pełni uregulowane. Podział to coś innego i u nas go nie ma. Jednak niebezpieczeństwo istnieje. By nie stać się ponownie podzielonym narodem, jakim byliśmy do 2014 roku, należy prewencyjnie regulować wymienione kwestie, szukać rozwiązań, w szczególności normatywnych.

Dlaczego agresor obwinia ofiarę za własne grzechy? Czy u podstaw tego również leży strach?

I tak, i nie. Agresor nie odczuwa takiego strachu, jaki odczuwa ofiara. To dwa różne rodzaje strachu. Ofiara boi się o swoje życie, bezpieczeństwo, a przede wszystkim o swoją integralność fizyczną. Natomiast agresor bardziej martwi się o swoją integralność psychiczną, której nie ma.

Agresor to zawsze ten, kto poprzez ofiarę leczy własne rany psychiczne, traumy i lęki

Na przykład Rosjanie mówią, że niepodległa Ukraina jest dla nich zagrożeniem, „anty-Rosją”, jak mówi Putin, i dlatego są zmuszeni nas atakować. To obłuda. Oni nie boją się Ukrainy, tylko nią pogardzają. Zaatakowali ją właśnie dlatego, że uważali ją za łatwą zdobycz. Gdyby naprawdę się bali, to przynajmniej starannie przygotowaliby się do ataku. Tak jak Izrael w przypadku Iranu – to był starannie zaplanowany atak. Izrael naprawdę ma powody, by uważać Iran za zagrożenie, ponieważ od dziesięcioleci różni przedstawiciele tego kraju głoszą, że ich celem jest zniszczenie Izraela.

Czy Ukraina oświadczyła coś podobnego w stosunku do Rosji? Oficjalnie – ani razu, ponieważ siły są nierówne. Nie było tego też w świadomości społecznej. Ukraińcy nie widzieli w Rosjanach ani zagrożenia, ani narodu wrogiego. Wręcz przeciwnie, odnosili się do nich życzliwie. I okazało się, że to była ukraińska ślepota.

Ukraina nie stanowiła dla Rosjan żadnego realnego zagrożenia, dlatego nie odczuwali oni strachu. Być może był to strach Putina o stabilność swojego reżimu. Podobny niepokój odczuwają obecnie kontynentalne Chiny wobec Tajwanu. Tam istnieje jeden naród, ale są dwa systemy. Chiny żyją w rzeczywistości totalitarnej, Tajwan w demokratycznej. Jak wyjaśnić Chińczykom z Chin, że muszą żyć w niewoli, skoro ich rodacy z Tajwanu żyją w wolności? Dlaczego władza ma należeć do Xi Jinpinga? I dlaczego musi być tak brutalna? Trudno to wyjaśnić.

Prawdopodobnie Putinowi również trudno było wyjaśnić, dlaczego Rosjanie mają niezmienną władzę, podczas gdy Ukraińcy, którzy w wyobraźni kremlowskiego dyktatora są tacy sami, ciągle zmieniają przywódców swego kraju – i normalnie funkcjonują. Tyle że agresor nie boi się nas.

Agresor atakuje ofiarę, która w jego wyobraźni jest słabsza. Tak postępują wszystkie drapieżniki. Nie atakują tych, którzy mogą im sprostać. To prawo natury i polityki

Ucieczka od równości

Często mówi się, że obecnie na świecie nie ma już dorosłych. Co to oznacza?

Moim zdaniem tak jest. Chodzi o to, że obecnie nie ma nikogo, kto mógłby uporządkować chaos panujący na świecie.

Kogo można obecnie nazwać dorosłym? Ursulę von der Leyen, która jest konsekwentna w swoich działaniach i myśli w kategoriach globalnych?

Ursula von der Leyen również budzi wątpliwości. Jest w podwójnej sytuacji: z jednej strony deklaruje zdecydowanie, skuteczność i bezkompromisowość, ale z drugiej – nie jest w stanie zrealizować żadnej ze swoich deklaracji. Czy to postawa dorosłego? Nie wiem.

Moim zdaniem dorośle zachowuje się dziś Izrael. Zidentyfikował zagrożenie, opracował strategię, jak się go pozbyć lub je zmniejszyć. Strategia była dobrze przemyślana, skalkulowana i zrealizowana. Czy ktoś jeszcze dziś tak postępuje? Być może Ukraina. Wbrew okolicznościom, w których obecnie żyjemy, zachowujemy się adekwatnie, ponieważ chcemy przetrwać jako naród. Nasze działania są co najmniej niesprzeczne z tym celem, odpowiadamy wrogowi. To działania dorosłych ludzi. Natomiast działania sprzeczne z deklarowanym celem, takie jak korupcja, bezsensowne decyzje zarządcze, porażka mobilizacji, nie są dojrzałe.

Dlaczego ludzie są skłonni popierać reżimy autorytarne czy populistów? Dlaczego właśnie teraz populistom sprzyja koniunktura?

Nie każdy reżim populistyczny przekształca się w autorytarny. Jeśli spojrzeć na to z psychologicznego punktu widzenia, to dla mnie jest to wskaźnik tego, czy społeczność, naród lub społeczeństwo potrafi lub nie potrafi zarządzać sprzecznościami. Społeczeństwo składa się bowiem z ludzi i grup o różnych, czasem sprzecznych, interesach. Jednym ze sposobów radzenia sobie z tym jest tłumienie tego, co nie jest uważane za akceptowalne, eliminowanie w dowolny sposób: zakazywanie, niszczenie, izolowanie itp. Tak właśnie działa autorytaryzm. Dlaczego to jest atrakcyjne? Bo dla wielu jest zrozumiałe. Wiele osób z wewnętrznymi sprzecznościami zachowuje się tak samo.

Po prostu określasz coś jako akceptowalne, a czegoś się pozbywasz na różne sposoby i żyjesz w pozornej normalności. Zazwyczaj płacisz za to nerwicami czy innymi zaburzeniami, konfliktami z ludźmi

W społeczeństwie demokratycznym strefa tej marginalizacji jest niewielka. Większość żyje w sytuacji równości. Istnieje stały dialog i dostosowywanie się ludzi o różnych poglądach do współistnienia. To trudne, nie zawsze zrozumiałe i słabo kontrolowalne, czasami ludzie są niezadowoleni. W takich warunkach pojawiają się różne zjawiska polityczne, na przykład popyt na populistycznych przywódców. Człowiek oczekuje, że pojawi się ktoś, kto rozwiąże między innymi jego problemy.

Dlaczego nawet wykształceni ludzie ulegają manipulacjom politycznym?

Bo wykształcenie nie ma tu nic do rzeczy.

W przypadku osoby wykształconej niezaspokojone potrzeby są odczuwalne tak samo, jak w przypadku osoby niewykształconej. Zmęczenie systemem jest takie samo u wszystkich. Życie każdego człowieka jest niedoskonałe. Zarówno osoby niewykształcone, jak wykształcone są w równym stopniu rozczarowane. W równym stopniu potrzebują lepszej realizacji swoich interesów.

Największa postać wśród żyjących

Amerykański prezydent jest klasycznym przykładem skutecznego narcyza w polityce. Na czym polega siła i słabość takich ludzi w przestrzeni politycznej?

Pomimo licznych ostrzeżeń związanych z jego prezydenturą, pomimo tego, że dzieli amerykańskie społeczeństwo i połowa Amerykanów nie akceptuje go i nie uznaje za swojego prezydenta, Trump odnosi sukcesy w wyborach. Czy jest skutecznym prezydentem? Tego jeszcze nie wiemy. Raczej nie.

Siła osobowości narcystycznych polega na umiejętności bycia bardziej przekonującym od innych w obietnicach. Tacy ludzie wierzą w swoje niezwykłe zdolności, wierzą, że przewyższają umiejętnościami wszystkich innych. Narcyzi są przekonani, że są najlepsi we wszystkim. A ludzie chcą wierzyć, że ktoś taki istnieje i że istnieją proste odpowiedzi na ich egzystencjalne pytania.

Kim jest Donald Trump z punktu widzenia psychologii politycznej: charyzmatycznym przywódcą, populistą czy manipulatorem?

Wszystkim tym razem.

Skąd ta jego pewność, że Putin go szanuje? Dlaczego wciąż mówi o tym, że wszyscy go bardzo cenią?

Bo nie jest w stanie pojąć, że ktoś może postrzegać go inaczej niż on sam siebie postrzega. Amerykański prezydent uważa się za największą postać wśród wszystkich żyjących. Nie dopuszcza do siebie innej opinii, bo ona by go zabiła.

Nie ma dla niego znaczenia, co o nim myśli ukraiński przywódca, Zełenski nie jest dla niego ważny jako człowiek. Nie pasuje do jego obrazu świata i struktury jego osobowości. Natomiast Putin jest dla niego niezwykle ważną osobą, na nim się wzoruje.

Dla Trumpa ważne jest, co Putin myśli, dlatego trzyma się idei, że kremlowski dyktator go szanuje

Coś się zmieni dopiero wtedy, gdy Trump zdejmie Putina ze swojego piedestału. Widzimy już oznaki, że tak może się stać, jasny obraz rosyjskiego przywódcy nieco już w głowie Trumpa przygasł. Ale zobaczymy, czy ta tendencja będzie się rozwijać. Dopóki Putin jest na piedestale Trumpa, prezydent USA będzie trzymał się przekonania, że Putin też go kocha.

Skoro Putin jest psychopatą, a Trump narcyzem, to czy to oznacza, że rosyjski prezydent jest silniejszy? Bo narcyzi są wrażliwi, a psychopaci nie.

Osoba o strukturze narcystycznej jest bardziej wrażliwa, ponieważ jest chronicznie uzależniona od wrażenia, jakie wywiera na innych ludziach. Uznanie innych jest dla niej źródłem życiowej energii. Psychopaci nie są uzależnieni od innych. Oni potrzebują innych tylko po to, by realizować swoje zamierzenia. Po prostu wykorzystują innych dla swoich interesów.

Dlaczego Trump tak słucha Putina? Czym kremlowski dyktator podbija jego ego?

Prezydent USA podziwia wszystkich autorytarnych przywódców, a Putina szczególnie. Jednocześnie bardzo ważne jest dla niego, by ten podziw był wzajemny. Szef Rosji doskonale o tym wie i skutecznie to wykorzystuje. Mimo niektórych [krytycznych] wypowiedzi Trumpa pod adresem Putina, ten ostatni podąża za amerykańskim prezydentem we wszystkim, nie wchodzi z nim w konflikt w żadnych okolicznościach. Wręcz przeciwnie – tylko mu się podlizuje. Ze strony Putina to gra, z punktu widzenia Trumpa konieczność życiowa. On tak żyje i tak myśli, a Putin się tym bawi.

Dlaczego prezydent USA często zmienia zdanie, łatwo łamie obietnice, dziś mówi jedno, a jutro coś innego? To sprytna manipulacja polityczna, gra czy zaburzenie psychiczne?

Nie sądzę, żeby to było zaburzenie psychiczne. Jedyne, co interesuje Trumpa, to potwierdzenie jego wielkości w jakiejkolwiek formie. To jest to, dla czego żyje. Chce udowodnić sobie i światu, że jest „naj-naj-naj...”. Jednak rzeczywistość bardzo mu w tym przeszkadza. Nie zakończył wojny w ciągu 24 godzin, cła nie ożywiają amerykańskiej gospodarki, inne kraje nie całują jego butów po zniewagach. Świat ma własną logikę, która nie bardzo zgadza się z fantazjami Trumpa. Dlatego jest zmuszony nieustannie zmieniać interpretacje tego, co się dzieje, na swoją korzyść.

Trump mówi różne rzeczy, bo nie ma innych wartości, celów poza potwierdzeniem własnej (pozornej) wielkości. Wszystko, co mówi, służy temu motywowi, a nie motywowi bycia konsekwentnym

Jeśli chodzi o manipulację polityczną, to często ma ona jakiś ukryty cel, którego nie zawsze znamy. Cel Trumpa, jak cel dziecka, jest oczywisty.

Niedawno w jednym z wywiadów powiedziała Pani, że Trump nie ma poczucia humoru. Po co w polityce poczucie humoru?

Politycy nie muszą mieć poczucia humoru; Zełenski jest pod tym względem raczej wyjątkiem niż regułą. Poczucie humoru nie jest głównym narzędziem pracy polityka. Nie sądzę, by jego brak przeszkadzał Trumpowi. Gdyby jednak rozumiał humor, byłby bardziej wrażliwy na publiczne wypowiedzi, które często są zawoalowane i wykorzystują te same metody co humor. Ludzie mówią jedno, a mają na myśli coś innego. Tak działa humor. Jego brak pozbawia Trumpa pewnej politycznej zręczności. Jego metoda jest prosta, a sposób działania polega na tym, że nie dostosowuje się, nie wychwytuje, kto co powiedział, tylko łamie wszelkie konteksty. Dlatego nie potrzebuje humoru.

W biograficznym filmie „Wybraniec” Trump dzieli ludzi na wyższych i niższych od siebie, próbując zmienić pierwszych w drugich. Nie interesują go normalne relacje międzyludzkie. Jak w takich warunkach komunikować się z nim, by osiągać cele?

To zależy od tego, w jakiej pozycji się znalazłeś, wyższej czy niższej. Jeśli w niższej, to niewiele można zrobić, bo dla niego nie istniejesz. Jedyne, co jest w stanie zaakceptować, to zachwyt, uległość, służalstwo itp. I tutaj jest bardzo mało miejsca na manewr, ponieważ on nie pozostawia go tym, którzy są niżej. To znaczy: albo Trumpowi schlebiasz, albo cię nie ma.

Tak właśnie zachowuje się obecnie otoczenie Trumpa. Po prostu mu schlebia, by przetrwać w jego systemie politycznym. Wszyscy, którzy zaczynają mu się sprzeciwiać, znikają.

Ale jeśli jesteś wyższy, otwiera się przed tobą cała gama możliwości, które ma obecnie na przykład Putin.

Jeśli jesteś wyższy od osoby z narcystyczną osobowością, masz niemal nieograniczone możliwości kierowania nią. Twoja pochwała staje się bronią jądrową

Sprawa z Putinem wygląda dziś tak, a nie inaczej, bo Trump z jakiegoś powodu uznaje go za wyższego od siebie. Ale z czasem to może się zmienić...

20
min
Natalia Żukowska
Psychologia
Trump
Wojna w Ukrainie
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Po wojnie w nas wciąż będzie wojna

O tym, że wojna zmienia wszystkich, psycholog wojskowy Andrij Kozinczuk – weteran ATO, a obecnie zastępca dowódcy roty inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia moralno-psychologicznego w 67 brygadzie zmechanizowanej – wie lepiej niż ktokolwiek inny. O tym, czego naprawdę potrzebują żołnierze, o strachu, traumach, szaleństwie i skutkach przemęczenia opowiedział w rozmowie z serwisem Sestry.

Andrij Kozinczuk. Zdjęcie: archiwum prywatne

Saper może bać się min, dowódca – odpowiedzialności

Natalia Żukowska: – Po co na wojnie psycholog? Jakie są Pana obowiązki?

Andrij Kozinczuk: – Psycholog pracuje tam, gdzie są ludzie. Jednym z naszych zadań jest diagnozowanie stanu moralno-psychicznego żołnierzy. Ważne jest również ustalenie, czy między żołnierzami panuje zgoda – zwłaszcza między tymi, którzy mają wyruszyć na misję bojową. Bo dwie osoby mogą być w doskonałym stanie moralno-psychicznym, ale nienawidzą siebie nawzajem i nie będą w stanie normalnie razem służyć. Może między nimi być konflikt pokoleniowy, konflikt interesów, mogą się kłócić na tematy polityczne.

Naszym zadaniem jest zapobieganie załamaniom. W takich przypadkach idziemy do dowódcy i mówimy: „Prognoza jest taka, że oni tego zadania nawet nie zaczną wykonywać. Nie tylko go nie wykonają – możemy ponieść straty”. Zazwyczaj w takich przypadkach, jeśli to możliwe, dokonujemy zmian w składzie grupy bojowej.

Pracujemy również z ludźmi, którzy niedawno doświadczyli silnego stresu. Na przykład ktoś był pod ostrzałem, doznał wstrząsu, zginął któryś z jego bliskich. No i nasze ulubione: upił się, pokłócił się z żoną, ona go zostawiła, więc on myśli o ucieczce...

Jako psycholog pracuje Pan na wojnie od 2014 roku. Jak zmieniły się w tym czasie problemy, z którymi najczęściej borykają się żołnierze?

Po pierwsze, wtedy nie było takiej intensywności walk. Wojna stała się znacznie bardziej dynamiczna i nagła. Do 2022 roku istniało pojęcie rotacji. Urlop wynosił 30 dni, a nie 15. Jeszcze w 2022 roku bardzo wielu żołnierzy wysłało swoje żony i dzieci za granicę. A po roku niektóre kobiety mówiły swoim mężom: „To wspaniale, że jesteś bohaterem wojennym, ale znalazłam sobie normalnego mężczyznę. Nie mogę tak dalej żyć”.

Po drugie – nas, psychologów, jest już znacznie więcej. Tyle że stosunek wyższego dowództwa do nas przez te wszystkie lata się nie zmienił. Nikt nie traktuje nas poważnie, a to nas irytuje.

Za to zmieniło się nastawienie żołnierzy do wojny. Są tacy, którzy traktują ją już jak pracę, sposób na życie. Człowiek przyzwyczaja się do systemu. Nieważne, jak bardzo jesteś introwertyczny – tutaj nie będziesz sam. Zawsze znajdziesz wsparcie.

Tu jesteś potrzebny, nawet jeśli nie umiesz walczyć. Żaden z nas nie urodził się komandosem, ale każdy może być na wojnie przydatny

Mamy u siebie kucharza, który był szefem kuchni w restauracji. Nie walczy na froncie, ale gotuje bosko. Dla 200 osób. Jest też informatyk, projektant, modelarz, sołtys... Wszyscy tutaj robią coś pożytecznego.

„Są tacy, którzy traktują już wojnę jak pracę, sposób na życie”

Niewielu zwraca się o pomoc samodzielnie. Zazwyczaj problemy pojawiają się podczas zwykłej rozmowy. Można je podzielić na bojowe i niebojowe.

Problemy bojowe to strach, niepewność, niepokój. Jednym z najtrudniejszych traumatycznych wydarzeń jest dla żołnierzy niewola. Bo tam tracisz prawo do wszystkiego, nawet do powietrza, o które musisz walczyć, gdy do pomieszczenia o powierzchni 50 metrów kwadratowych wpędzają 100 i więcej osób.

Problemy niebojowe to problemy życiowe, związane z kobietami i rodziną. Jednak nikt nie przyszedł do mnie z pytaniem o czwarty rok wojny, o to, kiedy w końcu wróci do domu na stałe. Są tacy, którzy mówią: „Dość, już nie wytrzymam”. Wtedy często odpowiadamy: „OK, bracie, to może przeniesiesz się do innego, spokojniejszego miejsca?”.

W jakich momentach nawiązuje Pan kontakt z żołnierzami?

Służę, jestem blisko nich. Możemy rozmawiać podczas wykonywania wspólnych zadań, odwiedzamy ich w miejscach stacjonowania i na pozycjach. Zazwyczaj pytam wprost: „Jak się masz? Jakieś problemy?”. Przeprowadzam swego rodzaju screening. Nie pracuję sam, mam kolegę. Czasami dowódca może nam powiedzieć: „Jeden z żołnierzy jest przygnębiony”.

Jednym z ważnych warunków, które postawiliśmy naszym ludziom, jest to, że jeśli się boisz, musisz o tym powiedzieć

Nie możesz opowiadać o sobie, jaki to jesteś twardziel i bohater, a potem się wycofać. Bo oddział na ciebie liczy. Saper może bać się min. Pilot – że jego załoga zostanie namierzona przez wrogiego drona. A dowódcy mogą bać się odpowiedzialności. Pewnego razu (nie w tej jednostce, w której obecnie służę) dowódca wysłał ludzi na zadanie i wszyscy zginęli. Oczywiście, obwiniał siebie. Mówił: „Zabiłem ludzi”. Bardzo długo rozmawialiśmy z nim o tym, kto zabił, w jaki sposób, gdzie leży jego wina i czy mógł coś zrobić. Bo czy mógł powiedzieć: „Wszyscy precz, nie wyślę nikogo na misję! Poddajemy pozycje, wycofujemy się do Użhorodu, stamtąd już niedaleko do Słowacji”?. Oczywiście, że nie mógł.

PTSD to dziś nie jest najczęstszy problem

Niektórzy żołnierze walczą od lat. Pewnie wielu z nich jest rozczarowanych tymi, którzy zostali na tyłach, a także niemożnością prowadzenia normalnego, spokojnego życia... Jak motywować żołnierzy podczas długiej służby?

Motywacja to bardzo niewdzięczna rzecz. Na początku wojny dobrze ludzie odbierali górnolotne frazy w stylu: „Ukraina płonie” czy: „Wróg jest blisko – rozbijemy go”. Teraz po prostu mówimy żołnierzowi: „Jesteś zuch, zrobiłeś robotę”. Najważniejsze, by każdy żołnierz był świadomy swojego KPI [tzw. osobisty kluczowy wskaźnik efektywności – red.]. Nie ma specjalnych słów, które pasowałyby do motywacji każdej osoby. Najważniejsze to nie kłamać. Ale oczywiście nie należy też malować wszystkiego na czarno i mówić: „Wszystkich nas zabiją. Oni mają więcej dronów i pieniędzy”.

Nie można okłamywać żołnierza, bo kiedy on się rozczaruje, to już posprzątane

Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: „Dziękuję ci za twoją robotę”. I to działa. Wiele zależy od dowódcy. My mamy szczęście, bo nasz dowódca w każdym żołnierzu widzi człowieka. A to również motywuje do służby.

Dlaczego dziś rzadziej niż dawniej mówi się o PTSD?

To dobrze, że tak jest. Przede wszystkim sama nazwa: „zespół stresu pourazowego” mówi, że chodzi o coś, co następuje „po”. By taki zespół się rozwinął, wydarzenie powodujące uraz psychiczny musi się zakończyć. A wojna trwa.

PTSD nie jest obecnie najczęstszym problemem. Kiedy wojna się skończy, zaczną się agresja, samobójstwa, przemoc domowa... Bo wojna wciąż będzie toczyć się w każdym z nas. Osoba cierpiąca na PTSD jest najbardziej niebezpieczna dla siebie samej. Nie dba o siebie, nie jest aktywna, nie myje zębów, nie ścieli łóżka... Może ją zainteresować alkohol albo podejrzane towarzystwo, nie widzi sensu życia.

Miałem taki przypadek, kiedy żołnierz wywiózł żonę z dzieckiem za granicę, a po dwóch latach powiedział: „Nawet się nie kłóciliśmy, ale czuję od niej chłód”. On należy do tego pół procenta mężczyzn, którzy nie zdradzają. Od dwóch lat nie uprawiał seksu. Podczas urlopu pojechał do nich za granicę, a ona powiedziała: „Między nami wszystko skończone”. Stracił sens życia, bo żył dla nich. W takich sytuacjach wyjaśniam, że nie można zapominać o sobie. Czy można winić żonę? Nie. Zawsze musi być złoty środek. By człowiek czuł się szczęśliwy, musi czuć się potrzebny nie tylko komuś, ale przede wszystkim sobie.

„Czasami można po prostu powiedzieć tak po ludzku: Dziękuję ci za twoją robotę”

Czy psychologom łatwo zdobyć zaufanie żołnierzy? Jak ich Pan zachęca do rozmowy?

Nie zawsze łatwo nawiązać dialog. Czasami żołnierze chcą porozmawiać, podzielić się tym, co ich boli. Nigdy nie mówimy: „Chcesz porozmawiać o swoich traumach psychicznych?”, bo to niewłaściwe. Zazwyczaj wszystko zaczyna się od kawy. Najważniejsze, by człowiek czuł się bezpiecznie i miał zaufanie. Musi wiedzieć, że rozmowa jest tajemnicą, o której nikt się nie dowie. Zawsze zastrzegam, że jeśli nie chcesz, bym wchodził tam, gdzie mi nie pozwalasz, nie będę tego robił. Należy szanować prawo człowieka do jego granic osobistych. Nie powinno być żadnego przymusu ani przemocy. To święta zasada jeszcze z psychologii cywilnej.

Pracujecie dodatkowo z żołnierzami przed wysłaniem ich na front?

Oczywiście. Przeprowadzamy instruktaż, zadając pytania typu: „Jesteś gotowy?”; „Czy jest ktoś, kto z jakichkolwiek powodów nie chce wyruszyć na zadanie?”. Niektórzy żartownisie odpowiadają wtedy pytaniem: „A można?”. Można, ale za ciebie pójdzie twój towarzysz broni.

Prowadzimy też pracę z wyższym dowódcą. Mówimy mu, na co należy zwrócić uwagę wśród personelu grupy bojowej. W idealnej sytuacji przed wyruszeniem na zadanie bojowe żołnierze powinni przejść testy, by można było ustalić, czy ich stan psychiczny jest odpowiedni. Ale w praktyce jest tak, że jeśli żołnierz nie przejdzie testu – to niby kto ma iść za niego na zadanie? Nie ma czym zastąpić człowieka. Dlatego każda komisja, która przyjdzie do mnie i zapyta, dlaczego nie wypełniam tych testów, zostanie przeze mnie odesłana, i to daleko. Niech opowiedzą o tych testach chłopakom na froncie... Gdybyśmy mieli pełną obsadę, tobyśmy tak robili. Jestem gotów regularnie przeprowadzać diagnostykę wśród żołnierzy, ale trzeba być realistą.

Jak pokonać strach przed walką? To w ogóle możliwe?

Strach pojawia się z powodu braku lub niedostatku informacji, kiedy twoja psychika dopisuje to, czego nie ma. Prosty przykład: mężczyzna nie wrócił z pracy na czas, kobieta dzwoni do niego, a on nie odbiera. Wyobraźnia podsuwa więc jej myśl, że jest gdzieś z kochanką. Na wojnie jest tak samo. Jeśli o walce wiesz niewiele, w wyobraźni domalowujesz sobie to, czego nie wiesz.

Co więc robimy? Omawiamy każdy krok. Bo kiedy wyjaśniasz żołnierzowi, kim są jego sąsiedzi po lewej i po prawej, gdzie jest ewakuacja, punkt stabilizacyjny, co robić, jeśli coś pójdzie nie tak – jego mózg nie myśli już o tym, że go zabiją, ale zastanawia się, jak zrobić pierwsze kroki i wykonać zadanie. ?

Jeśli masz określony algorytm działania, strach odchodzi

Człowiek powracający z walki nie potrzebuje psychologa

Co powinni zrobić ludzie, którzy boją się służby wojskowej?

Dowiedzieć się, na czym ona polega. Służba wojskowa to pojęcie ogólne. Nie ma stanowiska „żołnierz”. Ja jestem zastępcą dowódcy kompanii inżynieryjno-saperskiej ds. wsparcia psychologicznego personelu. Nie chodzę z karabinem, nie strzelam. By się nie bać, trzeba wiedzieć, o co chodzi. Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie.

Oczywiście, można tu zginąć – i to jest przerażające. Ale czy nie jest przerażające także to, że jeśli będziesz się bał i nic nie robił, to Rosjanie przyjdą do twojej wsi albo miasta?

Czy osoby uchylające się od służby mogą być przydatne w wojsku?

Oczywiście. Powiedziałbym nawet, że każdy uchylający się znajdzie tu nie tylko służbę, ale i sens życia. Jego życie zmieni się diametralnie. Będzie mu ciężko, źle, ale powiem górnolotnie: oazę znajdziesz tylko na pustyni.

Superbohaterowie komiksów otrzymali swoje supermoce dzięki cierpieniu. Wszyscy przeszli przez kryzys. Tutaj jest tak samo, tyle że robisz to nie tylko dla siebie, ale dla wielu ludzi i dla państwa.

„Trzeba sobie uświadomić, jak bardzo możesz być przydatny na froncie”

Jak długo człowiek może przebywać na froncie bez wsparcia psychologicznego?

Na froncie wsparcie psychologiczne nie działa. Człowiek potrzebuje poczucia bezpieczeństwa.

Amerykanie przeprowadzili badania i ustalili, że nie można pozostawiać człowieka na froncie dłużej niż przez 45 dni. Już ponad 10 dni powoduje silne zmęczenie bojowe

Tymczasem nasi żołnierze zazwyczaj przebywają na pozycjach bojowych znacznie dłużej.

Człowiek, który wraca z walki, nie chce psychologa. Chce przeanalizować zadanie bojowe i dowiedzieć się, gdzie były amunicja, dlaczego dron nie wystartował na czas... Ma w sobie bardzo dużo agresji, która nie została w pełni wyładowana na polu bitwy.

Jakie techniki pomagają się uspokoić przed walką lub w jej trakcie?

Jest ich wiele. W większości to tzw. techniki uziemienia. To w zasadzie praca z ciałem. Kładziesz się na ziemi albo obejmujesz drzewo. To techniki oddechowe, czyli oddychanie do kwadratu. Kiedy jesteś w stresie, twoja przepona jest zablokowana i możesz wpaść w stan usztywnienia, z którego potem długo nie potrafisz wyjść. Oddychanie zmusza przeponę do ruchu i wysyła sygnał do mózgu, że dochodzisz do siebie.

Jednak techniki nie mogą zastąpić zwykłego odpoczynku. Jeśli człowiek przez 45 dni nie zmieniał pozycji bojowej, to zasada: „oddychaj – nie oddychaj” nie pomoże

Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi.

Pamiętam, jak w 2015 roku artylerzyści siedzieli w ukrytej pozycji w jednym z domów przez 45 dni. Ich jedynym pożywieniem były racje żywnościowe. I właśnie z powodu tego prowiantu przyszła do nich trauma. Mówili: „Prosimy, zamieńcie nam te racje, bo ciągłe żarcie kaszy gryczanej, konserw i sucharów rozwala nam psychikę”.

Jak długo człowiek może walczyć? Jak długo chce, ale jest pewien niuans: z każdym miesiącem skuteczność żołnierza maleje. Możemy walczyć nawet dziesięć lat, ale po pięciu będzie to znacznie trudniejsze

„Ważny jest tryb życia – sen, odżywianie, woda, odpoczynek. Dziś tego nie ma z jednego prostego powodu: brakuje ludzi”

Kobiet na linię frontu nie wypuszczamy

Miał Pan do czynienia na froncie z przypadkami szaleństwa?

Miałem do czynienia z psychozą. Był żołnierz, który na linii walki podczas wymiany ognia z wrogiem zabił swojego towarzysza broni. To był nieszczęśliwy wypadek, ale tak bardzo się obwiniał, że popadł w psychozę.

Lekarze źle się z nim obeszli, bo od razu podali mu środki uspokajające. A przecież człowiek musi taki moment przeżyć. Może krzyczeć, zachowywać się nie do końca adekwatnie. W takich okolicznościach trzeba dać mu wodę i obserwować go, żeby nie zrobił sobie krzywdy. Oczywiście, może pojawić się agresja. Albo na odwrót: człowiek całkowicie się zamknie w sobie. W takich momentach dobrze działa terapia zorientowana na ciało, praca z ciałem.

Należy szanować wszelkie emocje poszkodowanego. One muszą wyjść na zewnątrz

Jakich momentów ze służby nigdy Pan nie zapomni?

Z dobrych to te, kiedy odpieramy wroga, a miejscowi mówią: „Dziękujemy!”. Ze złych – to samobójstwa. Nigdy nie zapomnę dnia, w którym zrobił to jeden z żołnierzy. Były ku temu powody, ale w takich sytuacjach jako psycholog ciągle wyrzucasz sobie, że gdzieś zawiodłeś. Nawiasem mówiąc, w wielu przypadkach udało się samobójstwom zapobiec.

A jakie sprawy najczęściej niepokoją kobiety na wojnie?

Głównie te same co mężczyzn. Czasami cierpią z powodu nadmiernej pobłażliwości z ich strony. Mówią: „Nie jestem dziewczyną, jestem jednostką bojową”. Starają się to udowadniać w praktyce.

W mojej jednostce panuje seksizm. Na przykład nie wypuszczamy kobiet na linię frontu, bo je chronimy. Ja nie jestem gotów przeżyć śmierci dziewczyny na wojnie

Chociaż nie uważam, że kobieta jest tylko strażniczką ogniska domowego, kucharką czy mamą, która zajmuje się wyłącznie dziećmi. Dziewczyny, z którymi służę, to bardzo fajne żołnierki, które wykonują superzadania.

Jak zmieniło się podejście do kobiet w wojsku w ciągu ostatnich trzech lat?

Nigdy nie miałem żadnych uprzedzeń w tej kwestii. Być może pojawiło się nieco więcej szacunku, ponieważ wcześniej kobiety zajmowały głównie stanowiska łączniczek i księgowych. Teraz zajmują różne stanowiska na równi z mężczyznami.

Nie wyobrażam sobie, bym miał romantyczny związek z żołnierką. Bo to jednostka bojowa i towarzyszka broni. Chociaż u nas służą też pary. Nie wierzę jednak w historie typu: „zakochałem się w niej na linii ognia”. Po wojnie większość takich par się rozchodzi.

Co kobiety robią lepiej od mężczyzn w wojsku?

Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni. I większość z nich to dobrzy kierowcy.

O pomoc częściej zwracają się do mnie mężczyźni. Kobietom łatwiej komunikować się z kobietami.

„Mamy kobiety, które własnoręcznie wytwarzają materiały wybuchowe. Są spokojniejsze i bardziej wytrwałe niż mężczyźni”

Liczy się ziemia, na której walczysz

Czy jest wystarczająco wielu wysoko wykwalifikowanych psychologów do pracy z personelem?

To, czego nam brakuje, to nie ilość, ale podmiotowość. By zdjęto z nas zupełnie niepotrzebne obowiązki: dochodzenia, sporządzania protokołów. Byśmy mogli zajmować się swoją pracą. Każdy dowódca musi zrozumieć, po co w jego jednostce jest psycholog. Musi go szanować i słuchać jego opinii.

Kto powinien po powrocie żołnierza z wojny powinien się dostosować: żołnierz do społeczeństwa czy społeczeństwo do żołnierza?

Żołnierz będzie chciał, by społeczeństwo stało się takie jak on. Społeczeństwo będzie chciało, by żołnierz przyzwyczaił się do cywilnych zasad. Musimy spotkać się gdzieś pośrodku i powiedzieć: „Jesteśmy jednością, jesteśmy tutaj. Musimy się do siebie nawzajem dostosować”.

Żołnierz powracający z wojny ma wiele reakcji, które mogą przerażać cywilów. Nie będzie więc łatwo. Czeka nas ogromna fala przemocy domowej w rodzinach weteranów.

W Serbii są obecnie jedni z najlepszych na świecie specjalistów w zakresie zapobiegania przemocy domowej i radzenia sobie z jej skutkami. Bo Serbowie doświadczyli wojny u siebie. Natomiast w Ameryce nadal jest ogromny problem samobójstw wśród byłych żołnierzy. Jest ich do 22 dziennie

Konsekwencje tego mogą być tragiczne, ale u nas na pewno będzie lepiej, niż jest w USA, bo ważna jest ziemia, na której walczysz. Amerykanie nie walczyli u siebie w domu. Nawiasem mówiąc, właśnie dlatego wielu naszych żołnierzy nie chciało iść na Kursk. To bardzo ważny czynnik.

Co by Pan poradził żółtodziobom? Jak szybciej się przystosować, znaleźć wspólny język z kolegami i pokonać strach przed pierwszą walką?

Bądź ze sobą szczery. Jeśli się boisz – powiedz. Jeśli czegoś nie wiesz – pytaj. Opanuj swój fach. Zawsze znajduj czas dla siebie. Codziennie rób te same rzeczy: myj zęby, myj się... Nie masz wody – używaj chusteczek. To powinien być rytuał, który cię uratuje. Kontaktuj się z co najmniej jedną osobą ze swojego życia w cywilu. W oddziale znajdź kogoś, kto cię nie irytuje. Zwracaj uwagę na swoje zdrowie fizyczne, ale pamiętaj, że nikogo nie interesuje, że obtarłeś sobie nogę. Mów o tym, ale nie narzekaj. Idź za swoim niespełnionym marzeniem, a wszystko się ułoży (odpowiedź: „do domu” się nie liczy). Znacznie gorzej jest tym, którzy nie wiedzą, czego chcą. No i zaspokajaj swoje potrzeby w miarę możliwości. Boli ząb – idź do dentysty, boli dusza – idź do psychologa.

Odpoczywaj przez co najmniej jeden dzień w miesiącu. Jak to u nas wygląda? Mamy taką opcję, że kiedy żołnierz mówi, że jest zmęczony, dajemy mu dzień wolnego, żeby mógł wyjechać do cywilizacji, na przykład do najbliższego miasta, gdzie jest hotel.

Wcześniej żołnierze zapraszali tam żony lub osoby, które ich zastępowały. Ostatnio po prostu często chcą położyć się na białym łóżku, wziąć ciepły prysznic i przełączać pilotem kanały telewizyjne

I najważniejsze: nigdy nie zapominaj, że jesteś świetnym wojownikiem, który – mimo strachu i ryzyka śmierci – niszczy wroga na swojej ziemi.

Zdjęcia: Konstiantyn i Włada Liberowowie

20
min
Natalia Żukowska
Wojna w Ukrainie
Psychologia
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Strach jest wtedy, gdy widzisz twarz swojego wroga. Niepokój – gdy boisz się nieokreślonego

Kiedy w wyniku rosyjskich ataków do jakiejś rodziny dociera wiadomość o śmierci bliskiej osoby, zniszczeniu domu, kiedy drżą ręce, a oczy są puste od bólu – pojawiają się oni, psycholodzy służb ratowniczych.

Anastazja Kuczynska, kierowniczka działu wsparcia psychologicznego Państwowej Służby Ukrainy ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS), od ponad 12 lat pomaga ludziom, których dotykają największe tragedie. Nam opowiada o tych, którzy stracili wszystko, wyjaśnia, dlaczego mówienie, że „wszystko będzie dobrze” jest bezsensowne, i mówi, jak ratować psychikę przed szokiem i traumami wojny.

30 sekund na kontakt

Natalia Żukowska: – Pracuje Pani z ludźmi, którzy w wyniku rosyjskich ostrzałów stracili bliskich albo domy. Jak wyglądają pierwsze chwile z osobą, która właśnie straciła wszystko?

Anastazja Kuczynska: – By nawiązać kontakt, mamy tylko 30 sekund. Niedawno Rosjanie zbombardowali dwupiętrowy budynek w Kijowie. Na miejscu pracują alpinistki i ratownicy, rozbierają gruzy, obok stoi małżeństwo, a pod gruzami dwoje ich dzieci. Stoją tak, że utrudniają ratownikom użycie sprzętu, który przyspieszyłby rozbiórkę. Ratownicy proszą więc mnie, psycholożkę, o ostrożne odciągnięcie tych ludzi od budynku, by można było podjechać sprzętem. Podchodzę, oceniam sytuację. Nie mogę powiedzieć: „Dzień dobry”, bo dzień nie jest dobry. „Jak się nazywacie?” też nie jest na miejscu. Aby taka osoba zwróciła na ciebie uwagę, musisz dobrać odpowiednie słowa. Człowiek w szoku może agresywnie i wrogo zareagować na każdą ingerencję w swoją przestrzeń osobistą. Ale trzeba nawiązać z nim kontakt.

Moim zadaniem jest stać się „jedną z nich”, pozostając zarazem tą samą osobą dla ratowników. W takich momentach psycholog jest pośrednikiem między systemem, który pomaga, a ludźmi, którzy są w stanie szoku

Ten mężczyzna i ta kobieta powiedzieli, że chcą pomóc ratownikom w rozgarnianiu gruzów, więc wzięłam dla nich i dla siebie rękawiczki i razem zaczęliśmy przerzucać kamienie. Wtedy mnie zaakceptowali, zaczęła się rozmowa. Zabrałam ich stamtąd w ciągu godziny i ratownicy mogli już pracować na pełnych obrotach. Małżonkowie wrócili, gdy znaleziono ciała ich dzieci i trzeba było przeprowadzić identyfikację. Jako że w takim stanie człowiek praktycznie nie przyswaja informacji, można powiedzieć, że nimi kierowałam: wyjaśniałam, co robić, dokąd jechać. Spokojnym tonem i krótkimi zdaniami.

Jednym z głównych zadań psychologów z DSNS jest wyprowadzenie człowieka ze stanu szoku. A co robić, jeśli później robi się gorzej?

Głównym zadaniem psychologa DSNS jest stabilizacja stanu emocjonalnego, neutralizacja wpływu negatywnych emocji. A jeśli jest wielu ludzi – zapobieganie masowym reakcjom na wydarzenie. Następnie staramy się przekierować osoby w bardzo ciężkim stanie do psychologów, organizacji zajmujących się specjalistyczną pomocą, ośrodków pomocy społecznej, organizacji społecznych. Mamy z nimi umowy i współpracujemy. Czasami wymieniamy się z poszkodowanymi numerami telefonów. Staramy się nie zostawiać ich samych z nieszczęściem. Pracujemy nie tylko z poszkodowanymi, krewnymi ofiar, ale także z przypadkowymi świadkami tragicznych zdarzeń.

W rejonie kijowsko-swiatoszynskim po rosyjskim ostrzale. Zdjęcie: Suspilne

Zadaniem psychologa ekstremalnego jest między innymi zapobieganie atakom paniki. Pamięta pani, kiedy w wyniku nalotu w rejonie kijowsko-swiatoszynskim zginęła prawie cała rodzina – mama, tata i 17-letni syn? Na miejsce tragedii przyszli znajomi tego chłopca, by się pożegnać. 30 siedemnastolatków, niektórzy byli w stanie silnego stresu, mieli histerię. Pracowaliśmy, by nie dopuścić do rozwoju tych stanów.

Normalne reakcje na nienormalne sytuacje

Jak rozmawiać z tymi, którzy stracili bliskich, dom? Jakich słów i zwrotów należy unikać, próbując im pomóc?

Na pewno nie należy mówić: „Rozumiem cię”, bo czegoś takiego nie można zrozumieć. Nie wolno też mówić, że wszystko minie, wszystko będzie dobrze. Co może być dobre, kiedy człowiek stracił wszystko? Ważne jest, by całym sobą okazać wszystkim, że jest się blisko i gotowym do pomocy, jeśli tylko będzie potrzebna. Miałam przypadki, kiedy godzinami milczałam, będąc przy człowieku. Matka siedziała przy ciele zmarłego dziecka, a ja po prostu byłam obok. Ona płakała, a ja ją obejmowałam i ocierałam jej łzy.

Kiedy taki człowiek jest już gotowy do rozmowy, należy uważnie słuchać i starannie dobierać słowa. Nie można opowiadać o sobie, jeśli ten ktoś nie jest gotowy słuchać tego, co chcesz powiedzieć. Zdarza się, że ktoś z dobrymi intencjami zaczyna: „A u mnie było tak...”. Zrozum: osoba w szoku cię nie słyszy, w takiej chwili nie potrzebuje twoich historii. Cierpi tak bardzo, że nie akceptuje sytuacji. Dlatego musisz być zewnętrznym oparciem, który daje jej punkt odniesienia.

Zdarzyło się, że po 8 godzinach spędzonych pod gruzami znaleziono żywego mężczyznę, a jego żona zginęła; wyciągnięto ją spod tych gruzów jako ostatnią

Matka dziewczyny stała i płakała przez półtorej doby. Jedna z naszych psycholożek zdołała do niej dotrzeć.

Każdy z nas od razu orientuje się, z jakim typem psychiki ma do czynienia.

A co zrobić, jeśli ktoś wpada w panikę?

Przede wszystkim trzeba zabrać go w miejsce, gdzie nie ma gapiów, osób postronnych. Bo zauważywszy, że ktoś na niego patrzy, taki człowiek może wpaść w jeszcze większą histerię. Do tego często zdarza się, że ludzie z tłumu krzyczą: „Ojej, co za nieszczęście!”, co może wywołać tzw. drugą falę histerii.

Stan emocjonalny można ustabilizować wodą lub oddychaniem. Czasami wzywamy lekarzy, by podali środek uspokajający. Zdarza się, że ludzie zachowują się agresywnie, mogą czymś rzucać. W takich sytuacjach odsuwamy się na bezpieczną odległość. W 2015 roku w doniecki rynek uderzyły dwa pociski z „Gradów” [mobilne wyrzutnie rakiet – red.]. Było bardzo wiele ofiar śmiertelnych, zniszczone domy. Pewna kobieta była na tym rynku i przeżyła, ale przez prawie godzinę wszystkich przeklinała. Stanęłam dwa metry od niej. Krzyczała: „Co tu stoisz!? Odejdź stąd!”. Potem podeszła do mnie i płakała z głową na moim ramieniu prawie pół godziny. Drugiego dnia naszej pracy przyniosła nam herbatę i powiedziała: „Dziewczyny, wybaczcie mi, proszę. Wczoraj nie byłam sobą”.

Jak postępować, gdy taki człowiek zupełnie nie reaguje na otoczenie?

Kiedy ktoś nie wykazuje żadnych oznak życia, nie reaguje, to taki stan nazywa się stuporem. Wtedy należy postępować inaczej. Przede wszystkim trzeba się upewnić, że ta osoba cię słyszy. Podejdź spokojnie, usiądź naprzeciwko. Przedstaw się, mów krótkimi zdaniami, bez emocji, spokojnym tonem. Wyjaśnij, co się dzieje, obserwuj reakcje. Jeśli ten człowiek nadal nie reaguje lub nie przyjmuje pomocy, po prostu zostaw go na jakiś czas w spokoju – ale pod obserwacją. Można też zaproponować przeniesienie się w bezpieczniejsze miejsce. Przy tym trzeba z wyczuciem wyjaśniać, co się chce zrobić: „Jeśli pan/pani pozwoli, wezmę pana/panią pod ramię”.

Odrętwienie to stan, w którym u człowieka zanika połączenie między mózgiem a ciałem. To reakcja organizmu. Ta osoba odzyska przytomność, ale stopniowo. Kiedy zacznie okazywać jakiekolwiek emocje – płacz, krzyk – jest już dobrze. Najważniejsze, by nie zamknęła się w sobie. Zdarza się, że człowiek zaczyna drżeć. Wszyscy się tego boją, ale drżenie jest pożyteczną funkcją organizmu. W ten sposób ciało pozbywa się psychoemocjonalnego przeciążenia spowodowanego stresem. W żadnym wypadku nie należy go powstrzymywać. Co więc można zrobić w takiej sytuacji? Wyjaśnić temu człowiekowi, że to normalna reakcja organizmu na nienormalną sytuację. Mówisz: „Żeby trochę złagodzić twój stan, wezmę cię pod ramiona i potrząsnę tobą”. W ten sposób wzmacniasz drżenie i przyspieszasz proces.

Drżenie może trwać do 10 minut. Ale jeśli taką osobą potrząśniesz, proces skraca się do 3 minut

Po wszystkim zaproponuj gorącą słodką herbatę lub kawę. Jeśli masz kawałek gorzkiej czekolady – też nieźle. W mojej torbie psychologa zawsze znajdą się czekoladki i cukierki.

Siła rodziców, którzy stracili dziecko

Jak ludzie reagują na Pani pomoc? Jest nieufność, zamknięcie?

Kiedy na początku 2015 roku Mariupol i przedmieścia były ostrzeliwane, jeździłyśmy tam ubrane w mundury. Ludzie bardzo źle nas przyjmowali. Dla większości w tamtym momencie kobieta w mundurze, a do tego psycholog, była czymś niezrozumiałym. Określano nas obraźliwymi słowami. Ale przez trzy lata wojny wszystko się radykalnie zmieniło. Dziś zaufanie do psychologów z DSNS jest duże. Ludzie sami podchodzą do nas, proszą o pomoc, dziękują.

Czy są jakieś różnice w reakcjach osób, które doświadczyły ostrzału po raz pierwszy, i tych, które przeżyły to już wielokrotnie?

Kiedy zdarza się to po raz pierwszy, zawsze jest to nieoczekiwany szok. Człowiek nie może tego pojąć i zadaje sobie pytanie: „Jak to się mogło stać?”. To jest głęboki ból, który odbiera sens życia. Zawsze wszystkim powtarzam, że każdy z nas musi mieć pewien algorytm postępowania na wypadek zagrożenia. To zmniejsza wewnętrzny niepokój. Czym strach różni się od niepokoju? Strach jest wtedy, kiedy widzę twarz swojego wroga. Niepokój – gdy nie wiesz, czego dokładnie się boisz.

Dlatego należy mieć przygotowaną torbę z dokumentami, która będzie leżała w łatwo dostępnym miejscu. Każdej nocy pod ręką powinny znajdować się rzeczy, które można założyć na siebie szybko, bez zastanawiania się. I koniecznie należy zawczasu przygotować wodę. Jeśli masz zwierzęta domowe – przygotuj transporter i 3-4 torebki karmy. No i najważniejsze: musisz wiedzieć, dokąd się udać.

Jak wygląda Pani praca z dziećmi, które ucierpiały w wyniku ostrzałów albo straciły dom?

Dzieci nie zawsze chcą rozmawiać z nieznajomymi, dlatego pomaga na przykład arteterapia, rysowanie. Najważniejsze dla nas jest złagodzenie ostrego stresu. W dalszej kolejności, o ile rodzice tego chcą, pomagamy skierować je do specjalistów.

W 2014 roku miałam taki przypadek. Do punktu dla osób wewnętrznie przesiedlonych w Mariupolu przybywali ludzie z Donbasu, którzy uciekali przed wojną. Mieliśmy namiot, w którym mogli przebywać do trzech dni – przespać się, zjeść i otrzymać bilet do dowolnego miasta w Ukrainie. Zwróciła się do mnie pewna kobieta, której syn krzyczał w nocy. Zaproponowałam mu, żeby coś namalował. Zaczął rysować bomby, czołgi, wybuchy, krew... Zapytałam: „Co teraz zrobimy z tym rysunkiem?”. Chciał go spalić.

Przeprowadziliśmy z tym dzieckiem coś w rodzaju rytuału – i pomogło. Dzięki rysowaniu i zabawie dziecko uwalnia się od negatywnych emocji

Jak rodzice mogą pomóc dziecku poradzić sobie z tym, co widziało podczas wojny?

Przede wszystkim muszą rozmawiać z nim, jak z dorosłym. Mówić łagodnie, bezpośrednio, dobierając słowa odpowiednio do wieku. Dziecko może nie wszystko rozumieć, ale czuje stan rodziców. Trzeba powiedzieć, że tobie też jest strasznie, ale teraz pójdziemy do schronu, nie martw się, jestem przy tobie. Damy radę, jesteśmy razem. Opowiedz dziecku krok po kroku, co zamierzasz zrobić, by nie martwiło się i zrozumiało. Czasami trzeba to powtarzać kilka razy.

Anastazja Kuczynska z dziećmi w schronie

Kiedyś 21-letni chłopak z mamą znaleźli się pod ostrzałem. Zostali bez domu. Chłopak próbował popełnić samobójstwo. Wezwano mnie do naszego miasteczka namiotowego, długo z nim rozmawiałam i udało mi się go przekonać, by tego nie robił. Nie widział sensu życia, więc razem spróbowaliśmy go znaleźć. Kiedy wyjeżdżał z mamą, powiedział: „Jestem pani bardzo wdzięczny”.

Zapamiętałam też kobietę, która zdołała wyjechać z miasta, ale jej córka nie. Nie było z nią żadnego kontaktu. Pracując z nią, zaproponowałam, żebyśmy przeanalizowały sytuację, rozkładając ją na fakty, i opierały się tylko na tym, co wiadomo. Przecież ludzka psychika, zwłaszcza w krytycznych momentach, fantazjuje. Nie obiecywałam nic, nie dawałam nadziei, bo nie wiedziałam, czy jej córka żyje. Istniało przecież prawdopodobieństwo nie tylko tego, że żyje, lecz także tego, że zginęła.

Nigdy nie przestaje mnie zadziwiać siła rodziców, którzy stracili dziecko. To niesamowita siła. Jedyne, czego życzę ludziom, to aby nigdy nie doświadczyli takiej straty.

PTSD nie pojawi się u wszystkich

W jakich nadzwyczajnych sytuacjach Pani pracowała?

Psychologowie DSNS pracują we wszystkich sytuacjach nadzwyczajnych – naturalnych, technicznych, wojskowych. Może to być wybuch gazu, pożar domowy, wypadek drogowy. Dzisiaj jako psychologowie wyjechaliśmy do pożaru domu. A po przybyciu na miejsce – już w sytuacji, kiedy było po detonacji amunicji. Angażujemy się również w ewakuacje ludności. Od 2014 roku moje wyjazdy są związane z wojną.

Z jakimi rodzajami urazów psychicznych spotyka się Pani najczęściej?

To urazy związane ze śmiercią ludzi, utratą domów, rozbiciem rodzin. Wiele osób bardzo tęskni za minionym życiem, trudno im je za sobą zostawić. Tęsknią za domem – za ścianami, budynkiem, w którym mieszkali. Nie akceptują faktu utraty. Chcą przynajmniej spojrzeć na ruiny, zabrać choćby kamyk z rodzinnej ziemi.

Wszyscy będą mieli zespół stresu pourazowego? Czy można jakoś zapobiec jego wystąpieniu?

Nie każda osoba, która przeżyła traumatyczne wydarzenie, w którym zagrożone było jej życie lub zdrowie, będzie miała PTSD. Według międzynarodowych statystyk takich osób jest około 30 procent.

Jeśli w ciągu pierwszej doby po traumatycznej sytuacji uda się usunąć negatywne emocje i ustabilizować stan człowieka, prawdopodobieństwo wystąpienia u niego PTSD w późniejszym czasie zmniejsza się kilkukrotnie. Właśnie w tym celu pracują psychologowie pierwszej linii.

Jak można dołączyć do waszego zespołu?

U nas zawsze potrzeba psychologów. Istnieją placówki edukacyjne, które kształcą psychologów ekstremalnych, rekrutujemy kadry stamtąd. Jeśli ktoś przychodzi do nas nie z naszej uczelni, to najpierw czeka go rozmowa kwalifikacyjna i testy. Wydajemy opinię i zalecenia. Nawet jeśli ta osoba nie ma doświadczenia, ale ma chęć, może do nas dołączyć. Najważniejsze to być oddanym i wciąż się uczyć.

Nie każdy psycholog jest gotowy regularnie wyjeżdżać do miejsc tragedii, pracować wśród trupów i krwi

Są ludzie, którzy bardzo dobrze pracują na przykład z dokumentami, ktoś z powodzeniem prowadzi szkolenia i konsultacje. A są i tacy jak my – uniwersalni żołnierze, którzy pojadą wszędzie

Jak wygląda u Pani regeneracja po ciężkich przeżyciach? Co pomaga odzyskać zasoby?

Po pierwsze, zaspokojenie podstawowych potrzeb – sen, jedzenie, bezpieczeństwo. Po drugie, spacer na łonie natury, obcowanie z czymś pięknym – wystrój wnętrz, książki, ładna zastawa stołowa, wystawy, kwiaty... To bardzo ważne. Mogę też ugotować coś smacznego. Trzeba przecież odzyskać poczucie, że jest się normalnym człowiekiem prowadzącym normalne życie. Kiedy emocje są zbyt silne, zwracam się o pomoc. Każdy psycholog ma superwizora – psychologa, który pomoże mu w razie potrzeby. Ja też zwracam się o pomoc, ponieważ zasoby psychiczne nie są nieskończone.

Zespół psychologów z DSNS

A po jakich wydarzeniach emocje są najsilniejsze?

Najtrudniejsze dla mnie było opuszczenie Mariupola, ciągłe zagrożenie życia, nie wiedziałam, czy przeżyję z moimi dziećmi. I to kiedy nie chowasz sąsiadów tak, jak należy, kiedy widzisz groby na placach zabaw. Kiedy trwają nieustanne ostrzały, przez które ludzie wyskakują z okien wieżowców. A do tego świadomość, że nie ma możliwości powrotu, bo twojego domu już nie ma. To uczucie, kiedy przechodzi się przez 12 posterunków rosyjskich okupantów. Kiedy nie wiesz, czy kiedykolwiek zobaczysz grób swojej matki. Czy zobaczysz ojca, który tam został... Jak będzie wyglądało twoje życie po tym wszystkim? Kim jesteś? Bo masz 40 lat, a nie masz już nic.

Jak powiedzieć dziecku, że nie zobaczy już swoich przyjaciół, że teraz będzie miało zupełnie inne życie? Jak pomóc mężowi, który stracił wszystko? Jest wiele pytań.

Po tym doświadczeniu przez pewien czas byłam w terapii. Jako psycholog rozumiem, że to naturalna reakcja na nienormalną sytuację i muszę przez to przejść, zachowując równowagę.

Kiedy wyjeżdżałam z Mariupola, wiedziałam, że tam nie wrócę. To miasto jest wielkim cmentarzem, miejscem pamięci i bólu. Moja misja polega teraz na byciu psychologiem niezależnie od tego, czy mi się to podoba, czy nie.

Być może ja też chciałam być księżniczką, jeździć różowym kabrioletem i pić lawendową kawę. Ale życie potoczyło się inaczej

Jednocześnie motywuje mnie wdzięczność ludzi. Każde zmęczenie znika, kiedy zrozumiesz, że jako psycholog wykonałeś dobrą robotę. I pomogłeś.

Zdjęcia: DSNS

20
min
Natalia Żukowska
Wojna w Ukrainie
Поради психолога
Psychologia
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

„Trzecie oddechy”, czyli cztery łyżeczki cukru w herbacie

– Przypomnijcie sobie, od jakiego słowa zaczyna się większość ukraińskich piosenek – mówi Switłana Rojz, psycholożka dziecięca i rodzinna, kuratorka interaktywnej wystawy „Trzecie oddechy” prezentowanej właśnie w Kijowie.

– Oj! – wciągają powietrze odwiedzający. I od razu dowiadują się, że to „oj!” nie jest śpiewane przypadkowo. Podobnie jak same piosenki, to jest terapia oddechowa, dzięki której człowiek odczuwa ulgę. A tej ulgi Ukraińcy bardzo potrzebują, bo od lat żyją w ciągłym stresie i napięciu.

– Z całej gamy emocji jedyną nam niedostępną jest teraz radość – mówi Switłana Rojz. – To takie „wow!”, po którego wypowiedzeniu otrzymujesz zastrzyk dopaminy.

Ale tak nie powinno być. Bez radości człowiek marnieje, kamienieje, staje się twardszy. Dlatego w ciemnych i ciężkich czasach bardzo ważne jest, by umieć rozpoznawać, analizować swoje i cudze emocje, odczytywać je. A także, korzystając z ćwiczeń cielesnych, nauczyć się pracować z tymi emocjami. Ta wystawa może tego nauczyć – i właśnie dlatego przy wejściu są kolejki.

Odstawszy swoje, wchodzimy do środka i pytamy, gdzie można dostać audioprzewodnik.

– Za chwilę rozpocznie się wycieczka ze Svitłaną Rojz – informuje miła dziewczyna.

Mamy szczęście – myślę sobie. I oto ona, w żółto-pomarańczowym stroju, niczym kwiat słonecznika, uśmiechnięta i wesoła. A przecież jej mąż jest na wojnie, ma dwoje dzieci, jest wolontariuszką, pracuje.

Psycholożka Switłana Rojz oprowadza dorosłych po wystawie

Switłana zaprasza do pierwszej sali, gdzie oddaje hołd tym wszystkim, dla których emocje są przedmiotem zainteresowania zawodowego i naukowego. Zajmował się nimi m.in. Karol Darwin, który udowodnił, że podstawowe emocje są odczytywane w ten sam sposób przez ludzi posługujących się różnymi językami na wszystkich kontynentach. I nie tylko przez ludzi, ale także przez zwierzęta.

Swego czasu Dalajlama poprosił Paula Ekmana, amerykańskiego psychologa, pioniera w dziedzinie badań emocji i ich ekspresji ruchowo-mimicznej, o stworzenie ogólnego atlasu emocji, by uczynić życie ludzi bardziej konstruktywnym. Paul wraz z córką, socjolożką Eve Ekman, opisał pięć podstawowych emocji: radość, smutek, strach, gniew i wstręt – możecie je kojarzyć z postaciami z filmu animowanego „W głowie się nie mieści”. Paul Ekman nauczył dorosłych odczytywać emocje na podstawie wyrazu twarzy dzięki serialowi „Magia kłamstwa”. Na wystawie ta mapa emocji jest po raz pierwszy prezentowana w języku ukraińskim.

Jest tu również dobrze znany autor popularnej piramidy potrzeb Abraham Maslow. I szanowany amerykański biolog, neurolog i prymatolog Robert Sapolsky.

Oglądamy film ze znaną joginką, która krok po kroku uczy, jak radzić sobie z niepokojem – po prostu opuszczając ramiona, rozluźniając usta, uśmiechając się. Ten film stał się już viralem. Switłana prosi, byśmy powtórzyli ćwiczenia – i wszyscy posłusznie je powtarzają, chociaż zgromadzeni są zróżnicowani zarówno pod względem wieku, jak temperamentu.

Obserwuję kobietę – już niemłodą, o bardzo zmęczonej, niemal pozbawionej wyrazu twarzy. Dziś w Kijowie jest wiele takich twarzy. Razem z innymi powtarza ćwiczenia joginki, a potem naśladuje Switłanę, która pokazuje, jak należy oddychać, opuszczać ramiona, kłaść dłoń na brzuchu, pocierać czoło w kierunku od nosa do skroni, by się „uziemić”. Po kolejnych ćwiczeniach uczestnicy, a wraz z nimi ta kobieta, wyglądają na coraz spokojniejszych. Zaczynają się uśmiechać, żywo dyskutować o swoim stanie, jakby w końcu zaczęli się otwierać.

Według Switłany taka otwartość i rozluźnienie są szczególnie ważne, gdy pracujemy z dziećmi. Bo w przeciwieństwie do dorosłych dzieci nie zwracają szczególnej uwagi na słowa i odczytują nasze emocje niewerbalne.

Jeśli podejdziesz do dziecka zesztywniała, z zaciśniętymi szczękami – cokolwiek powiesz, ono ci nie zaufa, nie zrelaksuje się w twoim towarzystwie. I nawet sobie pomyśli: „To jakaś ciotka”
Strefa rysowania

W następnej sali wszyscy są już gotowi do skakania przez gumę (pamiętacie tę grę z dzieciństwa?). Tym, którzy zapomnieli lub nie znali jej zasad, przypomina je nasza mistrzyni olimpijska Jarosława Maguczich, która specjalnie w tym celu nagrała filmik. Ludzie stopniowo uczą się budzić w sobie dziecko, bo pragną znowu poczuć czyste emocje. Astrid Lindgren, która na starość chętnie wspinała się na sosny, bo „nie ma takiego prawa, które zabraniałoby starszym paniom wspinać się na drzewa”, przestaje już wydawać się kimś dziwnym.

Potem wielu chce założyć kalosze i skakać po kałużach. Kałuże są tu płytkie, więc Switłana przeprasza:

– Widzicie, pierwszego dnia wystawy mężczyźni tak skakali, że pękł beton.

A potem jest ściana, na której każdy może napisać i przeczytać najpiękniejsze słowa, jakie usłyszał w swoim życiu. Tu niektórzy zaczynają płakać.

„Zawsze będę przy tobie”, „Chłopczyk, 3800”, „Żywy”, „Wróciłem z niewoli”

To słowa miłości, którą wystawa wypełniona jest po brzegi.

Przed wyjściem pytam kobietę, którą obserwowałam, dlaczego tu przyszła i z czym wychodzi.

– Ostatnio czuję się jak martwa. Najpierw uciekaliśmy z rodziną zielonym korytarzem ze wsi pod Kijowem. Strzelano do nas, później znaleźliśmy kule, które utknęły w tylnych siedzeniach samochodu. Potem było życie pod bombami i rakietami, nie pamiętam już, kiedy się wyspałam. Podczas jednego z ostatnich ostrzałów rakieta uderzyła w sąsiednie podwórze, zginęło 13 osób, dom został całkowicie zniszczony. Mnie i syna uratowała szkoła, stojąca między tym domem a naszym.

– Czy ta wystawa na coś się Pani przydała?

– Tak, próbowałam prawidłowo oddychać, opuszczać ramiona, trzymać rękę na brzuchu. I rzeczywiście zrobiło mi się lżej. Ale nie wiem, czy będę o tym pamiętać, jeśli znów znajdę się pod ostrzałem, kiedy strach dławi wszystko

Pani Switłana opowiedziała, jak uspokajała swoje dziecko podczas ostatniego nalotu. Improwizowała. Trzymając rękę na brzuchu dziecka, mówiła:

„Wyobraź sobie, że jesteś filiżanką z herbatą, a do tej filiżanki trzeba wsypać cztery łyżeczki cukru. Pokaż cztery palce i wyobraź sobie, jak łyżeczka po łyżeczce cukier wpada do herbaty, a ty go mieszasz”.

Dziecku udało się skoncentrować i uspokoić. Myślę, że to skuteczna metoda. Też jej spróbuję.

– O co chciałby Pani zapytać Switłanę? Podejdźmy do niej.

Podeszłyśmy. Wokół której tłoczyli się chętni do zrobienia sobie selfie.

– Gdzie leży granica, po przekroczeniu której organizm i psychika człowieka nie wytrzymują obciążenia? Jak zrozumieć, że już się znalazłaś na tej granicy? – zapytała moja pani Liudmyła.

– Każdy ma swoją rezerwę wytrzymałości – odpowiedziała kuratorka wystawy. – Za pomocą tych samych praktyk fizycznych można tę rezerwę zwiększyć, choć i tak może nadejść moment, kiedy wszystko stanie się obojętne. Wtedy bardzo ważne jest, by w pobliżu była bliska osoba.

– Czy warto teraz oszczędzać emocje, skoro ludzie wokół potrzebują naszego współczucia, empatii?

– Teraz wszyscy oszczędzamy emocje, nic nie można na to poradzić. A współczuć tym, którzy tego potrzebują, można pomagając konkretnymi czynami. To pomoc dla człowieka i ulga dla ciebie
Astrid Lindgren na drzewie

‍Zdjęcia pochodzą od autorki i organizatorów wystawy

20
min
Iryna Desiatnikowa
Zdrowie podczas wojny
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Uwięzieni między światami, czyli jak pomagać Ukraińcom w Polsce

W Warszawie powstaje opieka psychologiczna i psychiatryczna przeznaczona specjalnie dla Ukraińców. Z ukraińskimi migrantami będą pracować wysoko wykwalifikowani ukraińscy, a nie polscy specjaliści. O specyfice pracy z obcokrajowcami, nieufności Ukraińców wobec miejscowych specjalistów i traumie psychologicznej migrantów, w tym dzieci, rozmawiamy z dr. Krzysztofem Staniszewskim, psychiatrą i psychoterapeutą z warszawskiego Centrum „Psychokrates”.

Krzysztof Staniszewski

Traumy, nieufność, zagubienie

Oksana Szczyrba: Skąd wziął się pomysł uruchomienia ukraińskiej pomocy psychologicznej dla Ukraińców w Polsce?

Krzysztof Staniszewski: W ramach mojej codziennej praktyki klinicznej od kilku lat zajmuję się poradnictwem dla osób z Ukrainy – zarówno tych, które czasowo przebywają w Polsce, jak tych, które przeprowadziły się tutaj na stałe. To właśnie uchodźcy najczęściej wymagają specjalistycznego podejścia. Wynika to zarówno z ich reakcji na bezpośrednie skutki wojny w Ukrainie, jak z trudności z przystosowaniem się do nowego życia w Polsce. Dodatkowym wyzwaniem są problemy Ukraińców w biegłym opanowaniu języka polskiego.

Jedną z różnic między naszym a innymi tego typu ośrodkami jest nasza gotowość do reagowania na potrzeby w zakresie diagnozy, wsparcia psychologicznego i terapii w języku ukraińskim.

Poza tym wielokrotnie słyszałem skargi Ukraińców na niską jakość pomocy psychologicznej w Polsce, w szczególności tej świadczonej nieodpłatnie. Często zajmują się tym osoby bez odpowiedniego wykształcenia, doświadczenia czy nadzoru. Według nas takie usługi mogą nie tylko nie pomóc wrażliwej osobie, ale wręcz jej zaszkodzić. Dlatego bardzo ważne są dla nas kwalifikacje ukraińskich specjalistów, ich doświadczenie kliniczne i zdolność do zapewnienia profesjonalnego, bezpiecznego i komfortowego wsparcia w języku ukraińskim.

Jakie są główne wyzwania psychoemocjonalne, przed którymi stają Ukraińcy po emigracji do Polski? Czym różni się trauma związana z przymusową emigracją od traumy, której doświadczają emigranci dobrowolni?

Z moich obserwacji wynika, że istnieje kilka najczęściej pojawiających się wyzwań. Jest grupa emigrantów, którzy doświadczyli wojny bezpośrednio – bombardowań czy ataków rakietowych. Dotyczy to zwłaszcza mieszkańcy regionów przygranicznych. U takich osób zaobserwowałem typowe objawy PTSD.

Najczęściej mamy do czynienia z dwiema głównymi grupami stresorów. Po pierwsze – trauma związana z przeprowadzką. Ludzie zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów, pracy i krewnych z powodu wojny i przenieśli się do bezpieczniejszego kraju, takiego jak Polska. Po drugie – chodzi o wyzwania i trudności związane z szybką organizacją życia na emigracji. Oba te zewnętrzne konteksty przyczyniają się do pojawienia się reakcji depresyjnych, lęku, zaburzeń adaptacyjnych i nerwic.

Wielu Ukraińców za granicą, w szczególności w Polsce, nie ufa miejscowym psychologom, psychiatrom i pracownikom socjalnym w instytucjach publicznych. Dowodzą tego nie oficjalne badania, ale prywatne rozmowy. Ta nieufność wynika z przypadków naruszania etyki zawodowej, ujawniania tajemnicy lekarskiej i przekazywania danych osobowych służbom socjalnym lub policji. Istnieje też bariera doświadczenia. Osoba, która nie doświadczyła wojny i straty, nie zawsze jest w stanie zrozumieć kogoś, kto coś takiego przeżył. Jak polscy psychologowie mogą dotrzeć do Ukraińców w tego typu sytuacjach?

Nieufność jest naturalną reakcją wrażliwej osoby, która doświadczyła straty, traumy i jest zmuszona do adaptacji do nowych warunków

Doskonale zdajemy sobie z tego sprawę, dlatego mamy ukraińskich specjalistów pracujących z Ukraińcami – psychoterapeutów, psychiatrów, psychologów, którzy nie tylko znają język ukraiński, ale także dobrze rozumieją kulturowy i emocjonalny kontekst wojny, emigracji i straty.

Do rekrutacji pracowników podchodzimy bardzo odpowiedzialnie. Zatrudniamy tylko profesjonalistów z odpowiednim wykształceniem, praktyką, uczciwością etyczną i wysokim poziomem empatii. To pozwala nam zapewnić bezpieczeństwo, na którym buduje się zaufanie.

Jeśli jakakolwiek instytucja świadcząca opiekę psychologiczną lub psychiatryczną narusza zasady etyki zawodowej lub tajemnicę lekarską, to jest to odrębny problem, patologia, która wymaga zdecydowanej reakcji.

Jednocześnie specyfika opieki w ramach publicznego systemu ochrony zdrowia (np. na oddziałach ratunkowych, izbach przyjęć, szpitalach psychiatrycznych) sprawia, że częściej trafiają tam pacjenci z poważniejszymi zaburzeniami psychicznymi, takimi jak stany psychotyczne, utrata przytomności, ciężka depresja, zachowania autoagresywne czy samobójcze.

Przyczyny takich stanów niekoniecznie są bezpośrednio związane z wojną czy emigracją – one dotyczą wszystkich osób mieszkających w Polsce.

Jeśli Ukrainiec cierpi na psychozę i musi być hospitalizowany, bariera językowa jest poważną przeszkodą

Bo do trudności w komunikacji dochodzą objawy psychotyczne, takie jak halucynacje i utrata kontaktu z rzeczywistością.

W naszej praktyce ambulatoryjnej w centrum psychiatrycznym i psychoterapeutycznym zazwyczaj nie leczymy pacjentów wymagających natychmiastowej hospitalizacji. Jesteśmy placówką komercyjną, a nie fundacją, choć współpracujemy z fundacjami. Nie jesteśmy też związani z Narodowym Funduszem Zdrowia. Nasze drzwi są otwarte dla każdego, kto doświadczył silnego lęku, zagubienia, wypalenia, ataków paniki, PTSD czy po prostu potrzebuje zrozumienia.

Pomoc psychologiczna jest potrzebna tym, którzy wiedzą, czym jest strata. Zdjęcie: STRINGER/AFP/East News

Pomoc psychologiczna: otwartość zamiast wstydu

Jak rozpoznaje się to, że dana osoba powinna udać się do psychoterapeuty lub psychiatry? Jakie są znaki ostrzegawcze inne niż myśli samobójcze?

Myśli samobójcze są już bardzo poważnym sygnałem ostrzegawczym.

Główne objawy, które powinny skłonić Cię do szukania pomocy, to::

  • utrata zdolności do cieszenia się z małych rzeczy,
  • utrata energii do wykonywania codziennych zadań,
  • niepokój,
  • symptomy bezsenności,
  • trudności z koncentracją,
  • zmiana apetytu,
  • obniżona ogólna efektywność życiowa.

Te objawy często wskazują na rozwój zaburzeń psychicznych, choć nie są tak oczywiste, jak wspomniane myśli samobójcze.

W Polsce kultura szukania pomocy psychologicznej jest bardziej rozwinięta niż w Ukrainie. Wielu Ukraińców uważa, że to jak podpisanie oświadczenia, że jesteś chory psychicznie. Nie obawia się Pan, że Ukraińcy rzadko będą szukać pomocy?

Od wielu lat obserwuję zmiany w podejściu do zdrowia psychicznego, szczególnie w polskim społeczeństwie. To proces o charakterze ewolucyjnym – wyraźna zmiana nastąpiła w czasie pandemii COVID-19.

Oprócz relacji lekarz – pacjent, zmiany dostrzegam również w kontekstach społecznie przyjaznych. Jeszcze 15 lat temu, gdy podczas wypadów sportowych czy w nieformalnych rozmowach opowiadałem o swoim zawodzie, często zauważałem nieufność lub ostrożność pomieszaną z zaciekawieniem.

W ostatnich latach coraz częściej widzę otwartość, a nawet coś w rodzaju dumy u ludzi, którzy wprost mówią o korzystaniu z pomocy psychiatrycznej lub psychoterapeutycznej. To się staje powszechnym tematem rozmów, oznaką świadomego dbania o siebie w czasach stresu, a nie powodem do wstydu czy zażenowania. Wśród Ukraińców też wielokrotnie spotykałem się ze zrozumieniem wagi takiej pomocy, chociaż dostęp do terapii stacjonarnej w języku ukraińskim jest w Polsce ograniczony.

Jednym z problemów psychologicznych dotykających wielu uchodźców – zwłaszcza tych, którzy nie planowali wyjazdu z kraju – jest poczucie bycia uwięzionym między dwoma światami, trudności z budowaniem przyszłości w nowym kraju. Rządy wielu krajów tylko potęgują ten niepokój, przy każdej okazji podkreślając, że uchodźcy muszą wrócić, a tymczasowa ochrona i świadczenia zostaną anulowane.

Bycie zawieszonym między dwiema przestrzeniami, ograniczony i nieregularny kontakt z bliskimi, którzy pozostali w Ukrainie, i trudności w organizacji życia na przymusowej emigracji to jedne z głównych czynników stresu psychicznego, a zarazem pole do wyzwań

Niestabilne warunki pomocy ze strony państwa, a także narracje krążące w społecznościach i mediach społecznościowych w oczywisty sposób utrudniają osiągnięcie poczucia bezpieczeństwa, a tym samym podstawowej równowagi psychicznej i wewnętrznego spokoju.

Jednak wsparcie w postaci farmakoterapii, pomocy psychologicznej, poradnictwa i interwencji kryzysowych stwarza możliwości złagodzenia wewnętrznych psychologicznych konsekwencji tego, co dzieje się wokół.

Ból, który nie zawsze krzyczy

Wiele dzieci uchodźców dorasta w lęku i strachu. Czy psychologicznie różnią się od swoich polskich rówieśników? Jeśli tak, to na czym te różnice polegają? Jak to może wpłynąć na ich przyszłość?

Oczywiście, dzieci uchodźców różnią się od swoich polskich rówieśników – przede wszystkim doświadczeniem. Dorastanie w cieniu wojny oznacza dorastanie w świecie, w którym poczucie bezpieczeństwa, przewidywalności i stabilności nagle zniknęło. Nawet jeśli dziecko fizycznie znajduje się w bezpiecznym miejscu, w Polsce, jego psychika często nadal żyje w tym strachu, w tej stracie.

Dziewczynka opiekuje się swoją młodszą siostrą w pobliżu kijowskiego szpitala dziecięcego Ochmatdyt, który 8 lipca 2024 r. został trafiony rosyjskimi pociskami. Zdjęcie:: Evgeniy Maloletka/Associated Press/East News

Wiele ukraińskich dzieci doświadczyło traumy: utraty bliskich, domu, oddzielenia od rodziców lub rodzeństwa, życia w piwnicy lub ucieczki pod ostrzałem. Często są bardziej dojrzałe emocjonalnie niż ich rówieśnicy, ale jednocześnie bardziej spięte, czujne, wycofane – lub przeciwnie: nadmiernie podekscytowane. Nie oznacza to, że te dzieci są „gorsze”. One po prostu niosą ze sobą spory bagaż, który czasem utrudnia im bycie po prostu dziećmi. Jeśli nie otrzymają odpowiedniego wsparcia psychologicznego, może to wpłynąć na ich dorosłe życie: mogą mieć problemy z nawiązywaniem relacji, zaufaniem, poczuciem własnej wartości.

Dlatego w naszym ośrodku uruchomiliśmy specjalną pomoc psychologiczną dla ukraińskich rodzin. Pracujemy nad tym, by trauma nie była przeszkodą, ale punktem, na którym można budować nową siłę.

Jakie metody lub podejścia w pracy psychologicznej są najskuteczniejsze w przypadku dzieci uchodźców, które przeszły przez traumatyczne doświadczenia? Czy w Polsce istnieją jakieś różnice w terapii z dziećmi z Ukrainy w porównaniu z innymi krajami?

W pracy z dziećmi uchodźców, które doświadczyły traumy, najskuteczniejsze są te podejścia, które uwzględniają nie tylko psychikę, ale także ciało, relacje i kulturę. Często jest to terapia integracyjna – połączenie elementów terapii poznawczo-behawioralnej, terapii traumy, terapii zabawą, terapii sztuką, a także metod zorientowanych na ciało, takich jak TRE (Tension & Trauma Releasing Exercises – ćwiczenia uwalniające napięcie i traumę) lub mindfulness dla dzieci.

U dzieci z Ukrainy czasami widzimy nieco inny krajobraz emocjonalny. Często trzymają wszystko „w środku”, jakby były wewnętrznie zmobilizowane. Ich ból czasem nie krzyczy – jest cichy. Może to być wynikiem zarówno osobistych, jak zbiorowych, pokoleniowych doświadczeń. Dlatego bardzo ważne jest stworzenie dziecku nie tylko bezpiecznej przestrzeni, ale także atmosfery głębokiego zaufania i szacunku dla jego historii.

Warto również wspomnieć o wewnętrznej izolacji dzieci w środowisku szkolnym, wśród innych dzieci. Przejawia się to nie tylko w ich emocjonalnym zamykaniu się, ale także w doniesieniach o nadpobudliwości, która „realizuje się” w kontekście uczenia się, w interakcjach grupowych.

Jednocześnie wiele dzieci wykazuje wyjątkową zdolność do przyswajania nowych informacji, dużą otwartość na naukę i chęć odkrywania nowych rzeczy - pomimo traumatycznych doświadczeń

To ważny zasób do wykorzystania w pracy terapeutycznej i edukacyjnej. W terapii ważne jest również uwzględnienie bariery językowej, specyfiki kulturowej wychowania, a nawet stosunku do samej idei psychoterapii w rodzinie. Rodzice mogą nie doceniać wagi udzielenia ich dziecku pomocy psychologicznej, ponieważ sami nie mają doświadczenia z tego typu wsparciem.

Czy zauważa Pan jakieś wewnętrzne zasoby lub cechy dzieci ukraińskich uchodźców, które pomagają im się przystosować, pomimo traumatycznych doświadczeń? Co może wspierać ich odporność?

Często widzę u tych dzieci imponującą siłę wewnętrzną. Są niezwykle zdolne do adaptacji, często odpowiedzialne ponad swój wiek. Od najmłodszych lat doświadczają utraty domu, bliskich i stabilności, a jednocześnie mają głębokie zrozumienie znaczenia wsparcia, więzi i empatii.

Jednym z głównych zasobów jest więź z rodziną. Nawet jeśli jedno z rodziców jest fizycznie nieobecne (bo na przykład przebywa w Ukrainie), dziecko często odczuwa jego moralną obecność i pamięta wartości, które utrzymują rodzinę razem. Język, zwyczaje, rytuały – na przykład ukraińskie bajki, muzyka, domowa kuchnia – też są ważnym wsparciem.

Istnieją czynniki, które mogą wspierać odporność dziecka:

• stabilność w codziennym życiu (harmonogram, rutyna, przewidywalność),
• dorośli, którym można zaufać,
• możliwość wyrażania emocji poprzez kreatywność, zabawę, ruch,
• uznanie ich doświadczenia – nie milczenie, ale delikatna rozmowa.

Jak przejawia się ta dojrzałość dzieci uchodźców, o której Pan wspomniał?

To jedna z najbardziej poruszających i jednocześnie niepokojących spraw. Wiele dzieci uchodźców, zwłaszcza starszych, wydaje się „wychodzić” z dzieciństwa. Uczą się podejmować trudne decyzje, opiekować się młodszymi dziećmi, wspierać swoje matki i zbyt wcześnie zrozumieć świat dorosłych.

Pamiętam dwoje takich dzieci: 13-letnią dziewczynkę i 15-letniego chłopca. Przychodziły na sesje terapeutyczne z matkami, ale zachowywały się tak, jakby to one były za wszystko odpowiedzialne.

Dziewczynka chętnie opowiadała o tym, które dokumenty są już wypełnione, a które trzeba jeszcze złożyć. Odpowiadała zamiast matki i próbowała kontrolować cały proces.

Kiedy zapytałem ją o jej własne uczucia, milczała przez długi czas, a potem powiedziała: „Nie mam czasu na płacz. Mama i tak już to wszystko dźwiga sama”

Chłopiec pomagał matce mówić po polsku, wtrącając się do rozmowy, gdy nie potrafiła jasno sformułować myśli. Powiedział mi, że sam chodzi do sklepu i gotuje dla siebie proste posiłki, ponieważ mama pracuje przez długie godziny.

Zapytał mnie, czy mogę nauczyć go „nie martwić się, gdy jego mama długo nie dzwoni”

To przykłady dzieci biorących odpowiedzialność za dorosłych. Chodzi tu nie tylko dojrzałość – to głębokie dostosowanie emocjonalne. W takim przypadku zadaniem terapii jest pomóc dziecku odzyskać dzieciństwo: by pozwoliło sobie na strach, zabawę, smutek i prośbę o wsparcie.

To „wewnętrzne dorastanie” często prowadzi do emocjonalnego wypalenia, wycofania i problemów własną fizycznością. Ale pokazuje również głębokie zasoby dziecka. Naszym zadaniem jest stworzenie przestrzeni, w której nawet najsilniejsze dziecko może być słabe i czuć, że zostanie otoczone opieką – bez wymagań i oczekiwań.

20
min
Oksana Szczyrba
Dzieci
Pomoc dla wysiedleńców
Polska-Ukraina
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

GIDNA, czyli na ratunek ofiarom gwałtów

Ukraina wdrożyła projekt GIDNA, który wykorzystuje najnowsze praktyki psychoterapeutyczne w celu przywrócenia zdrowia psychicznego i wiary w siebie ofiarom gwałtów, których dopuścili się okupanci.

W 2024 roku ukraińska Prokuratura Generalna odnotowała oficjalnie 322 przypadki przemocy seksualnej związanej z konfliktem zbrojnym. Wiadomo jednak, że ich rzeczywista liczba jest znacznie wyższa. Według Kateryny Lewczenko, komisarz rządu ds. polityki płci, na każdy stwierdzony przypadek przemocy seksualnej przypada co najmniej tuzin takich, które nie zostały zgłoszone. Ofiary milczą z powodu traumy, strachu przed osądem, niewiedzy, gdzie zwrócić się o pomoc, i braku gwarancji, że sprawcy zostaną ukarani.

Pramila Patten, Specjalna Przedstawicielka Sekretarza Generalnego ONZ ds. Przemocy Seksualnej w Konfliktach, analizując sytuację w Ukrainie ustaliła, że wiek ofiar rosyjskiej przemocy seksualnej wynosi od 4 (!) do 82 lat. To głównie kobiety i dziewczęta.

Kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej, często odczuwają głęboki wstyd, poczucie winy, strach, izolację od społeczeństwa i nieufność

Urodzić dziecko okupanta

Rosyjska armia zajęła rodzinną wioskę Olgi (imię kobiety zostało zmienione) w obwodzie donieckim na początku marca 2022 r. Najeźdźcy przyszli do jej domu i kazali sobie gotować – a potem, grożąc wywiezieniem dwojga jej małoletnich dzieci, zaczęli ją gwałcić. Trwało to około miesiąca.

Przez cały ten czas kobieta szukała kogoś, kto pomógłby jej wyjechać. W końcu się udało – dotarcie do obszarów kontrolowanych przez Ukraińców zajęło jej i dzieciom cztery dni. Będąc już w bezpiecznym miejscu Olga dowiedziała się, że jest w ciąży. Krewni chcieli, by poddała się aborcji, lecz zdecydowała się urodzić.

Dziś Olga jest pod opieką GIDNA. Przyznaje, że praca z psychologiem „pomaga jej nie zwariować”, znosić presję otoczenia i zajmować się dziećmi.

Specjaliści z projektu GIDNA, prowadzonego przez fundację Future for Ukraine, zapewniają anonimową i bezpłatną pomoc psychologiczną kobietom, które doświadczyły przemocy seksualnej związanej z konfliktem lub były jej świadkami.

Jak działa terapia

Gdy dana osoba przeżywa jakieś wydarzenie, informacje o tym są przechowywane w jej mózgu, a potem przetwarzane w doświadczenie życiowe. Jednak jeśli wydarzenie jest traumatyczne lub powtarzalne, skuteczne przetworzenie go może nie nastąpić. Negatywne wydarzenia tkwią w mózgu, a potem uwalniają się jako koszmary, retrospekcje czy natrętne myśli, uniemożliwiając normalne życie.

Wydarzenia są przetwarzane przez mózg głównie podczas snu, czego oznaką jest ruch gałek ocznych śpiącego. Naukowcy postanowili wykorzystać to zjawisko, by pomóc mózgowi „przetrawić” informacje, które w nim utknęły. Terapia EMBR (Eye Movement Desensitisation and Reprocessing) opiera się na samoleczeniu psychicznym: podczas sesji terapeuta prosi osobę o przypomnienie sobie traumatycznego wydarzenia i wykonywanie jednocześnie ruchów gałkami ocznymi. W trakcie tego procesu negatywne emocje stopniowo słabną, a wspomnienia stają się mniej bolesne.

W przetwarzaniu traumy pomaga terapia angażująca ruchy gałek ocznych. Zdjęcie: Shutterstock

Anna Hrubaja, kuratorka projektu, mówi, że bardzo trudno samodzielnie przetrwać traumę związaną z przemocą, bo psychika często nie jest w stanie poradzić sobie z konsekwencjami takich wydarzeń. Kluczem do powrotu do zdrowia są terapie takie jak EMDR, bo pomagają stopniowo uwolnić się od bolesnych wspomnień i przywrócić człowiekowi wewnętrzną siłę i chęć do życia.

– EMDR to specjalistyczna terapia, która łączy skuteczne elementy różnych podejść terapeutycznych i pomaga mózgowi przetworzyć traumatyczne wspomnienia oraz zmniejszyć ich emocjonalny wpływ – mówi Natalia Mołoczyńska, psycholożka z GIDNA.

Metoda EMDR została opracowana przez amerykańską psycholożkę Francine Shapiro w 1987 roku. Od tego czasu jest szeroko stosowana w leczeniu skutków zdarzeń traumatycznych.

EMDR stosuje się w leczeniu stresu pourazowego (PTSD), zaburzeń lękowych, ataków paniki, depresji, fobii, traumatycznych przeżyć po pobycie w niewoli, wypadkach, katastrofach – oraz skutków przemocy, w tym przemocy seksualnej. Psychologowie z projektu GIDNA potwierdzają, że protokół EMDR stał się najskuteczniejszą metodą pracy z kobietami, które padły ofiarą gwałtu.

Terapia EMDR jest uznawana za skuteczną metodę leczenia zespołu stresu pourazowego przez Światową Organizację Zdrowia i Amerykańskie Towarzystwo Psychologiczne. Stosuje się ją w pracy z ofiarami przemocy, weteranami wojennymi i osobami w żałobie

– To potężne narzędzie, które pomaga kobietom radzić sobie z traumą i stresem poprzez zmianę ich reakcji emocjonalnej na traumatyczne wspomnienia. Podczas terapii kobiety nie tylko rozmawiają o swoich doświadczeniach, ale też intensywnie pracują z nimi na poziomie układu nerwowego. Metoda pozwala szybciej i głębiej przywrócić równowagę emocjonalną oraz poczucie bezpieczeństwa, a także zmniejszyć niepokój i strach – zaznacza Natalia Prysażniuk, psycholożka z GIDNA.

Maryna Kuzmin, kolejna psycholożka zaangażowana w projekt, tłumaczy skuteczność protokołu EMDR tym, że aktywuje on naturalną zdolność mózgu do przetwarzania traumatycznych informacji.

– Podejście to opiera się na jasnych protokołach i pozwala uzyskać stabilne wyniki nawet w stosunkowo krótkim czasie – zapewnia Maryna Kuzmin.

– Jako kuratorka projektu stosuję podejście skoncentrowane na traumie w pracy z kobietami, które doświadczyły przemocy seksualnej podczas wojny – dodaje Anna Hrubaja. – Biorąc pod uwagę stan kobiety, bardzo ważne jest określenie zestawu środków, które należy zastosować w terapii. Może to być protokół przetwarzania poznawczego, protokół EMDR. W najbardziej kryzysowych przypadkach konieczne jest ustabilizowanie kobiety za pomocą tzw. protokołu ISP [Integral Somatic Psychology, czyli Integralna psychologia somatyczna – skuteczne podejście w ramach psychologii somatycznej, które pomaga pacjentowi osiągnąć optymalne zdrowie psychiczne dzięki pełnemu ucieleśnieniu odczuwanych przez niego emocji – red.]. Dopiero po przepracowaniu tych kryzysów i udzieleniu pilnej pomocy psychologicznej można włączyć do terapii techniki uważności, by nauczyć kobietę żyć tu i teraz.

Bo niepokój rodzi się właśnie wtedy, gdy utkniemy w przeszłości albo uciekamy myślami w przyszłość
Psychoterapeuci z projektu GIDNA zaczęli stosować najskuteczniejszy na świecie protokół EMDR w pracy z kobietami, które doświadczyły przemocy seksualnej. Zdjęcie: Shutterstock

Bym znów poczuła radość

Jednym z ważnych efektów terapii EMDR jest zmniejszenie poczucia winy i wstydu. Kobieta przestaje obwiniać siebie za to, co się stało.

– Czułam się bardzo winna z powodu tego, co się stało, prześladowało mnie to – mówi jedna z uczestniczek projektu GIDNA. – Wydawało mi się, że straciłam część siebie. Stopniowo jednak zaczęłam zdawać sobie sprawę, że to poczucie winy nie było kwestią mojej odpowiedzialności, i nauczyłam się akceptować siebie. Pracowaliśmy nad tym, bym znów mogła odczuwać radość z małych rzeczy i pozwolić sobie myśleć o przyszłości.

Dla kobiety, która doświadczyła przemocy seksualnej, kluczowe jest odzyskanie poczucia kontroli nad własnym życiem i umiejętność dostrzeżenia perspektyw

Terapia pomaga wyeliminować retrospekcje i koszmary albo przynajmniej ograniczyć ich występowanie.

– Praca z psychoterapeutą była dla mnie wybawieniem w najtrudniejszym okresie mojego życia – przyznaje inna uczestniczka projektu, która doświadczyła przemocy seksualnej ze strony okupantów. – Ciągły niepokój nie pozwalał mi spać i normalnie żyć. Spotkania z psychoterapeutą pomogły mi nauczyć się rozumieć swoje emocje, zamiast od nich uciekać. Dużo pracowaliśmy nad technikami uspokajającymi i w końcu poczułam wewnętrzny spokój.

20
min
Jaryna Matwiiw
Napaść na tle seksualnym
Zbrodnie Rosjan
Zdrowie
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Niewola i uwolnienie: życie od nowa

Jurij Merkotan był saksofonistą i orkiestrantem w Gwardii Narodowej Ukrainy. Od 2020 roku wraz z żoną mieszkał w Mariupolu. 26 lutego 2022 r. wyruszył do Azowstali, by bronić ojczyzny – potem na 21 miesięcy trafił do niewoli. Dziś przyznaje, że po tym, co przeszedł, on i żona musieli zbudować swój związek na nowo. Niemal od zera.

Ołeniwka: „szwejki” i masowe groby

– 24 lutego o 2 nad ranem byłem już w jednostce – wspomina. – Dwa dni później dotarłem do Azowstali. Wraz z innymi żołnierzami broniłem miasta. 21 maja zostałem wzięty do niewoli. Najpierw zabrali nas do Ołeniwki. Mieszkaliśmy w dwupiętrowych barakach, które ludzie nazywają „szwejkami”, otoczonych wysokim płotem. Spaliśmy na żelaznych pryczach, na przegnitych materacach. Karmiono nas owsianką, do tego kawałek chleba. Jedzenie zawsze było gorące, dawano nam półtorej minuty na zjedzenie wszystkiego. Nasze podniebienia płonęły, a usta piekły.

Jurij Merkotan przed rosyjską niewolą, 2022 r.

Przez przypadek znalazłem się na liście tych, których Rosjanie codziennie zabierali do Mariupola, by wykopywać ciała. To była grupa 65 jeńców wojennych, moje nazwisko zostało dopisane jako ostatnie. Codziennie rano przyjeżdżały po nas trzy autobusy z Doniecka. Kiedy jechaliśmy po raz pierwszy, nie rozumieliśmy, po co nas zabierają. Każdy, kto wysiadał z autobusu, dostawał łopatę i rozkaz kopania. Pamiętam, że było tam coś w rodzaju masowego grobu.

Od razu natknąłem się na ciało. Z jednego dołu wyciągnęliśmy siedem osób. Pracowaliśmy od 7 rano do 7 wieczorem. Psychicznie to było bardzo trudne do zniesienia.

Kiedy zaczęliśmy kopać i wyciągać te ciała, na workach były numery do 1100. Kiedy skończyliśmy pracę, było 4000

Groby były porozrzucane po całym mieście – między domami, na podwórkach. Wszędzie trupi odór, byliśmy nim przesiąknięci. Często po tym nie mogliśmy się umyć ani wyprać ubrań. Piliśmy wodę z rzeki, strażacy przywozili nam ją w beczkach. Ale Ołeniwce mnie nie męczyli. Tortury zaczęły się cztery i pół miesiąca później, gdy przenieśli mnie do obwodu woroneskiego w Rosji...

Gumowe pałki i rosyjskie piosenki

Tego dnia myśleliśmy, że jedziemy na wymianę. Wepchnęli nas wszystkich do ciężarówek, ze zawiązanymi oczami i w kajdankach. Dowóz na lotnisko w Rostowie trwał kilka godzin, stamtąd polecieliśmy do Woroneża. A potem więźniarkami przewieźli nas do miejscowej kolonii karnej. Gdy wychodziliśmy z aut, strażnicy tłukli nas gumowymi pałkami.

Najpierw pospisywali nasze dane osobowe, potem po dwóch zaprowadzili do łaźni. Na umycie się mieliśmy do 20 sekund, dali nam mokre ręczniki, w które ktoś już się wcześniej wycierał. Trafiłem dwuosobowej celi.

Pierwsze pięć dni to był koszmar. Bili nas trzy razy dziennie, głównie wieczorami. Wyprowadzali na korytarz i kładli „pod sznurek”. Bili po genitaliach, nogach, zrywali ścięgna, mięśnie, razili prądem

Po czymś takim nie mogliśmy ani chodzić, ani nawet leżeć czy siedzieć na kiblu. Nogi spuchnięte, straszne siniaki. W tym, co robili na korytarzach, wcale nie chodziło o wyciąganie z nas informacji. Pytali tylko: „Kim jesteś? Miejsce służby?” Gdy usłyszeli: „Gwardia Narodowa”, mówili: „O, mamy tu nazistów, faszystów”. Bili mnie jednym ciągiem przez co najmniej 10 minut, a ja musiałem recytować wiersze i śpiewać rosyjskie piosenki.

Psy jakby się nami bawiły

U każdego przesłuchania były inne. Moje trwały co najmniej 40 minut, choć zdarzały się półtoragodzinne. Biją cię i pytają: „O jakich zbrodniach ukraińskiego wojska wiesz?”. Odpowiadasz: „O żadnych”. A wtedy słyszysz: „Kłamiesz” – i biją jeszcze mocniej. I dopiero gdy widzą, że już ledwo żyjesz, mówią: „Dobra, idź się zastanów, oddzwonimy”. Tydzień później wszystko się powtarza – i tak na okrągło.

Do tortur używali gumowych pałek, paralizatora i „kijanki” [drewniany młotek - red.]. Nie raz zdarzało się, że wypuszczali na nas psy. Gryzły nas w ręce i stopy. Lubili to robić zwłaszcza wtedy, gdy byłeś pod prysznicem albo gdy się przebierałeś. Większość psów miała skórzane kagańce, ale i tak bardzo bolało. Zdarzały się też takie, które nie miały. Były tak wyszkolone, że gryzły nas, jakby się nami bawiły. Nie zagryzały.

W rosyjskiej niewoli Jurij Merkotan schudł prawie 60 kg

Po siedmiu miesiącach przenieśli mnie do innej kolonii, gdzie spędziłem kolejne dziewięć miesięcy. Najgorszy był strach przed czekaniem. Bili cię rano i wieczorem, między 22:00 a 6:00 rano, więc żyjesz w ciągłym stresie, bo w każdej chwili mogą przyjść i cię pobić. Poza tym strażnik, który pilnuje na korytarzu, kiedy chce, może podejść do twojej celi i obserwować cię przez judasza, a tobie nie wolno wtedy spojrzeć w jego kierunku. Jeśli spojrzysz, a on to zauważy, znowu cię pobiją.

I w ogóle nie wolno nam było na nikogo patrzeć. Cały czas chodziliśmy pochyleni, ze zwieszonymi głowami i rękami z tyłu.

Postój na toaletę

23 stycznia 2024 r. powiedzieli mi, że jadę na wymianę. Ubrali mnie w mundur Sił Zbrojnych Ukrainy. Wtedy już nie wierzyliśmy, że to naprawdę wymiana. W końcu tak wielu ludzi przewozili z miejsca na miejsce.

Spodnie były o 10 rozmiarów za duże, buty numer 43, choć noszę 47. Ledwo mogłem wcisnąć do nich stopy. Była zima, było ślisko, więc ciągle się przewracałem

Załadowali nas do „zeczek” [więźniarek – red.] i wieźli przez osiem godzin na jakieś lotnisko. Kiedy przesiedliśmy się do cywilnego autobusu, pomyślałem, że tym razem już na pewno biorą nas na wymianę. Ale dwie godziny później ktoś krzyknął przez radio: „Stać!” – i zawróciliśmy. Podczas postoju na toaletę połamali mi szczękę.

Jurij podczas wymiany więźniów, 31 stycznia 2024 r.

Nie rozumieliśmy, skąd u nich taka agresja. Później okazało się, że tego dnia w rejonie Biełgorodu rozbił się rosyjski IŁ-76. Spędziłem jeszcze tydzień w tej samej kolonii i celi, w której siedziałem wcześniej. Zwolnili mnie dopiero przy drugiej próbie, wieczorem 30 stycznia. Następnego dnia byłem już na terytorium Ukrainy.

Myślisz sobie: „Serio?”

Trzeciego dnia po powrocie do szpitala przyszła moja żona. Bardzo się martwiłem, bo nie widziałem jej od dwóch lat. Zmieniła się. Miała swoje życie, a ja miałem swoje – niezależnie od tego, jakie ono było. Czułem jakąś obcość. Musieliśmy poznać się na nowo.

Anastazja i Jurij Merkotanowie

Kiedy nie widzisz ukochanej osoby przez prawie 2 lata, to jest to bardzo odczuwalne. Zmienia się zewnętrznie – twarz, sylwetka, charakter, nawyki, zachowanie, nowe zainteresowania. To dezorientujące, bo to tak, jakbyś spotkał inną osobę, kogoś z innym spojrzeniem na życie. Myślisz sobie: „Serio?”. Gdzieś jeździła, coś zobaczyła, opowiada o tym, a ja zdaję sobie sprawę, że nie potrafię sobie wyobrazić, o czym ona mówi.

Ale żona ciągle mi to wszystko powtarzała, rozmawiała ze mną, a ja się w końcu do tego przyzwyczaiłem. Myślę, że przygotowała się na mój powrót. I to pomogło.

On już nie będzie taki, jak kiedyś

– Zanim mąż wrócił z niewoli, konsultowałam się z psychologami – przyznaje Anastazja Merkotan, żona Jurija. – Przygotowywałam się. Zrozumiałam, jakie mogą być problemy, jak powinnam się z nim komunikować, starałam się stosować do zaleceń specjalistów. Słuchaj wszystkiego, co mówi twój mąż, bez względu na to, jak trudno byłoby tego słuchać. I najważniejsze: nie użalaj się.

Oczywiście były też problemy psychologiczne. Dużo czasu zajęło mu przyzwyczajenie się do społeczeństwa. Kiedy odwiedzali nas przyjaciele, nie rozmawiał z nimi za dużo, był bardzo zmęczony ludźmi.

W tym roku będzie nasza 12. rocznica. Zawsze staraliśmy się rozmawiać o wszystkim, rozwiązywać wszystkie trudne sprawy poprzez rozmowę. Oczywiście o niektórych rzeczach milczałam, żeby go nie zranić. Albo szukałam odpowiedniego momentu i okazji, żeby coś powiedzieć. Musisz zrozumieć, że jeśli ten ktoś ma na przykład atak paniki, to mówienie o czymś, co ci nie odpowiada, jest niewłaściwe. Delikatnie mówiąc.

Bardzo ważna jest cierpliwość. Od razu dotarło do mnie, że on nie będzie już taki sam, jak przed niewolą.

Jednak bez względu na wszystko, on był moim mężem, na którego czekałam i się doczekałam

Pojechaliśmy w Karpaty na rodzinną dekompresję [rehabilitację psychologiczną – red.]. Uczyliśmy się słuchać siebie nawzajem, rozumieć, rezygnować z naszych indywidualnych ambicji, uszczęśliwiać się nawzajem. Nie chodzi o prezenty, ale o chwile troski. Nauczyliśmy się spędzać czas razem, a jednocześnie dawać przestrzeń osobistą, jeśli ten drugi ktoś tego potrzebuje. Te dziesięć dni odegrało dużą rolę w naszym życiu po. Zdaję sobie sprawę, że pewnie nie wydarzyłoby się nic strasznego, bo nie myśleliśmy o rozwodzie – ale naprawdę zaczęliśmy się lepiej rozumieć. Poza tym to właśnie podczas tej podróży zdecydowałam się zmienić zawód. Teraz studiuję, chcę zostać psychologiem. A Jurij niedawno napisał dla mnie piosenkę.

Podczas rodzinnej rehabilitacji psychologicznej w Karpatach

Gdy wstyd zżera cię od środka

– Kiedy chłopcy i dziewczyny wracają z niewoli, pierwszą rzeczą, którą widzimy, jest fizyczny wpływ niewoli – obrażenia, skutki tortur, wyczerpanie – mówi Natalia Szewczenko, psycholożka z organizacji pozarządowej „Serce Azowstali”.

Może dojść do dysfunkcji seksualnych trwających nawet trzy miesiące. Kiedy człowiek jest pod wpływem stresu przez długi czas, system hormonalny zawodzi i nastawia się tylko na przetrwanie, na adaptację do warunków, w których ten człowiek funkcjonuje

Niewola odciska piętno na psychice żołnierza. Pracując z tymi, którzy wracają z niewoli, widzę wciąż nowe przypadki. Ich ciała i psychika przystosowały się do niewoli, a ponowna kalibracja wymaga czasu.

Powiem dziwną rzecz. Chłopaki, którzy wrócili, w ciągu pierwszego miesiąca czasem mówią: „Wydaje mi się, że tam było łatwiej niż tutaj. Nie rozumiem, co tu robię, jak żyć, co się dzieje”. Są zdezorientowani

Najważniejszy jest pierwszy miesiąc. Jeśli mówimy o relacjach rodzinnych ze współmałżonkiem, proces wzajemnego postrzegania się jest bardzo ważny. Chłopaki i dziewczyny, którzy wracają, wstydzą się tego, przez co przeszli. To uczucie zżera ich od środka. Wielu nie może tego znieść i wpada w alkohol albo narkotyki. W rezultacie relacje rodzinne są niszczone. Zawsze powtarzam, że państwo i organizacje pozarządowe powinny jak najwięcej pracować z rodzinami, które odzyskują bliskich z niewoli. One muszą być na to przygotowane.

Natalia Szewczenko: „ Niewola odciska piętno na psychice żołnierza”. Zdjęcie: „Serce Azowstali”

Nowy etap waszej walki. Jak utrzymać związek

1. Najważniejsze jest zaufanie. Gdy ktoś trafia do niewoli, nie ufa nikomu, nawet swoim towarzyszom broni. Bo zdarza się, że osoba, z którą przeszedłeś przez piekło, zaczyna pracować dla wroga i cię zdradza.

Upewnij się, że najbliższa ci osoba czuje się przy tobie bezpiecznie.

Czasami daje o sobie znać „męstwo”: jestem bohaterem, walczyłem. Jak bohater może pokazać komuś, że cierpi? Przecież wytrzymał coś takiego i przeżył!

Po niewoli ludzie często unikają tłumów, nawet swoich krewnych. To naturalne. Potrzebują prywatności, własnej, zamkniętej przestrzeni. Czas minie i ten ktoś w końcu dołączy do społeczeństwa.

2. Nie pytaj, co się działo w niewoli. Uwolniona osoba powie ci wszystko, kiedy będzie gotowa.

3. Odzyskawszy ukochaną osobę, krewni starają się nią opiekować, często ograniczając jej swobodę. Uwolnieni chłopcy i dziewczyny czasami wyznają: „Wydaje mi się, że znowu zostałem schwytany, ale tym razem przez moją rodzinę”. Nadopiekuńczość nie jest dobra. Możesz po prostu powiedzieć: „Jestem tu dla ciebie i kiedy tylko będziesz potrzebować pomocy, daj mi znać”.

4. Zamknięte emocje. Mózg osoby w niewoli dostosowuje się do traumatycznych realiów. To normalne, bo jeśli dasz upust wszystkim swoim emocjom, możesz oszaleć albo nie przeżyć.

Po powrocie żona lub matka stara się jak najbardziej skupić swoją uwagę na uwolnionym mężczyźnie. A wtedy on może zareagować tak, jakby to wszystko go nie obchodziło. I zaczynają się wątpliwości i pytania: „Przestałeś mnie kochać?”, „Nie chcesz mnie?”, „Nie chcesz już ze mną żyć?”.

Nie oczekuj emocjonalnego wybuchu ani uwagi. Po niewoli człowiek musi się przystosować.

5. Wycofanie się w głąb siebie. Jeśli uwolniona osoba nagle wycofuje się z rozmowy, pod żadnym pozorem nie pytaj: „Jak się czujesz?”. Bo bardzo trudno mu powiedzieć, że odczuwa ból.

Istnieje wiele technik, które można wykorzystać, by „przywrócić osobę do jej ciała”. Jeśli zdasz sobie sprawę, że ten ktoś nie jest teraz z tobą, ma szkliste spojrzenie, weź go za rękę i powiedz: „Spójrz mi w oczy, jestem z tobą, ściskam twoją dłoń. Powiedz mi, czy to czujesz. Co czujesz w lewej nodze? Co czujesz w prawej nodze?”. W ten sposób ten ktoś mimowolnie przełącza się z ciężkich myśli na swoje ciało. Gdy tak się stanie, podaj mu wodę, niech pije ją małymi łykami.

6. Szanuj granice cielesne uwolnionej osoby. W niewoli chłopcy i dziewczyny przechodzą różne tortury. Czasami mówią, że po powrocie wstydzą się swojego ciała, nie chcą być dotykani. Ale to nie oznacza, że zawsze tak będzie. Czasami po powrocie mężczyźni mogą chcieć spać w innym pokoju. To również wariant normy. Intymne relacje wymagają czasu.

Pewien mężczyzna powiedział mi, że kiedy wrócił z wojny, spał w śpiworze obok łóżka swojej żony. Bo tak czuł się bezpiecznie. Nie dlatego, że jego żona była inna. Działo się w nim coś, czego nie dało się kontrolować.

7. Wspieraj swojego męża – czy żonę, idźcie razem do psychologa, a tam powiedz tak: „Nie jesteś słaby, po prostu potrzebujesz pomocy. Jestem gotowa być twoim wsparciem”. Moment wsparcia jest bardzo ważny. Wiele osób myśli, że kiedy bliski wróci z niewoli, życie znów będzie jasne. A ja mówię: „Przykro mi, ale nie. Zacznie się nowy etap walki i musicie być na niego gotowi”.

Zdjęcia: prywatne archiwum rodziny Merkotanów

20
min
Natalia Żukowska
Wojna w Ukrainie
Jeńcy wojenni
Zbrodnie wojenne
Psychologia
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Jest Ci źle? Zastosuj metodę "Bezpiecznej ręki". To działa!

Uciekając przed wojną w Ukrainie prawie 200 tys. Ukraińców schroniło się we Wrocławiu. Dziś, według danych Głównego Urzędu Statystycznego, co czwarty wrocławianin jest Ukraińcem. Od pierwszych dni wojny miasto pomagało potrzebującym. Pojawiły się ciężarówki z pomocą humanitarną dla Ukrainy. W pomoc włączyła się również Fundacja Kalejdoskop Kultur, która od ponad 10 lat organizuje wydarzenia kulturalne i pielęgnuje ukraińskie tradycje. Teraz fundacja koncentruje się na zapewnieniu wsparcia psychologicznego.

Rozmawiamy z Olhą Ovcharenko, psycholożką i koordynatorką zespołu psychologów Fundacji Kalejdoskop Kultur, o tym, przez co przechodzą Ukraińcy za granicą, jak rozmawiać z dziećmi o wojnie i na co powinno przygotować się społeczeństwo.

Olga Ovcharenko: „Jest wiele pytań dotyczących adaptacji dzieci w szkole”

Dzieci pytają: - Mój sąsiad i kolega zostali. Dlaczego my wyjechaliśmy?

Natalia Żukowska: Dziś Kalejdoskop Kultur jest jedną z tych organizacji pozarządowych, które nadal pomagają Ukraińcom, zapewniając im wsparcie psychologiczne. Z jakimi problemami przychodzą do Was Ukraińcy?

Olga Ovcharenko: Przede wszystkim migrantki przychodzą z problemami rozpadających się związków, ponieważ większość kobiet przyjechała do Polski bez mężów, a nie jest łatwo utrzymać związek na odległość. Jest też inna kategoria kobiet, które przyjechały tu z mężami, którzy pracowali w Polsce przez długi czas. Oczywiście nie są one przyzwyczajone do wspólnego życia i prowadzenia gospodarstwa domowego. Muszą się dostosować, co również stwarza pewne trudności. W szczególności w komunikacji dzieci z rodzicami, najczęściej z ojcem. Jeśli nie był on obecny w życiu dziecka przez długi czas, a teraz próbuje nauczyć je swojego stylu życia, pojawi się opór ze strony dziecka.

Wiele pytań dotyczy adaptacji dzieci w szkole. Problemy z zachowaniem są najczęstszym problemem, na który nauczyciele skarżą się rodzicom. Dlaczego tak się dzieje? Dziecko protestuje. Moja najmłodsza klientka miała 5 lat. Dziewczynka miała napady złości, krzyczała, że chce wracać do babci do Ukrainy.

Rodzicom trudno jest wspierać swoje dzieci, bo sami chcą krzyczeć, płakać, chować się...

Są dzieci, które nie rozumieją, dlaczego muszą chodzić do polskiej szkoły i uczyć się języka, zwłaszcza jeśli ich mama czy tata tego nie robią. A podejście do nauczania i wychowywania dzieci w Polsce jest inne. Jeśli nauczyciel widzi, że dziecko ma zaległości w nauce, zdecydowanie nalega, aby rodzice szukali pomocy psychologicznej i pedagogicznej. Polscy nauczyciele i wychowawcy ponoszą odpowiedzialność karną, jeśli na czas nie zgłoszą problemów w rozwoju dziecka. Dla Ukraińców jest to bardzo stresujące, ponieważ zazwyczaj nie rozumieją, dlaczego ich dzieci są wysyłane do specjalistów. Boją się, że dziecko zostanie uznane za chore psychicznie.

Misją Fundacji jest między innymi wyjaśnianie rodzicom tej różnicy kulturowej. Wyjaśnienie, że nikt nie chce ich urazić ani skrzywdzić.

Podczas lekcji z dziećmi

Wiele problemów ukraińskich migrantów odnosi się do trudnych uczuć, utraty sensu życia, niezdolności do przystosowania się do zmian i tęsknoty za domem.

Jakie historie zrobiły na Tobie największe wrażenie?

Jeśli weźmiemy na przykład wschodnią Ukrainę, bo stamtąd przyjeżdża do Polski wielu Ukraińców, to są to głównie historie o życiu pod okupacją.

Pewnego dnia przyszła do mnie 30-letnia kobieta z trzyletnim dzieckiem. Dziewczynka nie mówiła. Uśmiechała się, patrząc na mnie, ale jednocześnie wykonywała dziwny gest - zakrywała oczy i twarz dłońmi, jakby ciągle się ukrywała.

Okazało się, że ona i jej matka były pod okupacją od około miesiąca i często przebywały w piwnicy. Dziecko miało wówczas półtora roku. Zaczynało już mówić, rozwijało się normalnie. Jednak wtedy przestała mówić całkowicie. Kiedy kobieta była już w Polsce, zdała sobie sprawę, że córka ma poważne problemy, a polscy pedagodzy to potwierdzili.

Oprócz psychologa poradziłam jej wizytę u logopedy. Po półtora miesiąca pracy dziewczynka zaczęła mówić, choć tylko sylabami typowymi dla rocznego dziecka. Przestała się chować i zasłaniać twarz rękami. Terapia ciągle trwa - praca z traumą to długi proces.

Rysunek dziecka

Dużo pracujesz z dziećmi. Co ci mówią?

Że widziały wojsko, ale tylko dzięki rozmowom z rodzicami mogły zrozumieć, czy to wróg, czy nie. Niektóre z nich wiedzą dużo o broni. W rodzinie, w której ojciec służy, dzieci są bardziej spięte, przestraszone i smutne. Mają ciągłe pytania: „Co jeśli coś spadnie na tatę? Co jeśli coś mu się stanie i nigdy go nie zobaczę? Czy kiedykolwiek zobaczę babcię?”. Dzieci powiedziały nam również, że widziały, jak coś „wleciało” do sąsiedniego domu. Zdarza się to często, gdy dzieci i ich matki wracają do domu na tydzień lub dwa i są świadkami bombardowań.

Były dzieci, które szczegółowo rysowały swoje pokoje - z nadzieją, że wkrótce do nich wrócą. Był też chłopiec, który narysował schrony. Powiedział, że kiedy wróci do Ukrainy, zbuduje schron przeciwbombowy, w którym będzie mógł zamieszkać. Ogólnie rzecz biorąc, chłopcy częściej mówią o wstąpieniu do wojska i wiążą swoje przyszłe życie z tworzeniem specjalnej broni.

Czy powinniśmy rozmawiać z dziećmi o wojnie? W jaki sposób?

Warto, bo to nasza historia, której nie powinniśmy ukrywać. Musisz wyjaśnić swojemu dziecku, dlaczego opuściłeś swój kraj. Informacje powinny być przekazywane w zależności od wieku dziecka i sytuacji w rodzinie. Jeśli na przykład mama lub tata są w wojsku, powinieneś wyjaśnić ich nieobecność i ich misję: „Tata lub mama chronią granic naszego kraju, bronią naszego miasta”. Jeśli jest to rodzina, która nie jest zaangażowana w wojsko, należy położyć nacisk na to, że zależy nam na tym, co dzieje się w Ukrainie - przekazujemy darowizny, robimy wszystko, co w naszej mocy. Musimy uczyć dzieci współodpowiedzialności. Ponieważ są one skłonne wierzyć, że w pewnych okolicznościach to one są winne.

Podczas szkolenia

Inna sprawa, że dzieci często opuszczały Ukrainę, nie widząc wojny. I nie rozumieją, dlaczego wyjechały. Rodzicom mówią: „Spójrz, mój sąsiad i przyjaciel tam zostali. Dlaczego my wyjechaliśmy?”. Wielu rodziców pytało mnie, czy powinni obiecywać dzieciom powrót.

Jeśli od razu powiesz dziecku, że nie, nigdy nie wrócimy, jego stan się pogorszy

Nie kłam - mów prawdę lub rzeczy zbliżone do prawdy.

Przymusowe wysiedlenie jest główną przyczyną problemów psychologicznych ukraińskich uchodźców

Dlaczego przymusowi migranci cierpią z powodu poczucia winy za własny komfort i bezpieczeństwo? Jak radzić sobie z tym stanem?

Uciekinier sprzed wojną może mieć tak zwany „syndrom ocalałego”. Jest to poczucie winy, że jesteś bezpieczny. Ponadto potępienie ze strony tych Ukraińców, którzy zostali w domu, przygnębia. To pogłębia depresję. Co robić? Po pierwsze, oddzielić się od czynników, na które nie masz wpływu. Po drugie, otaczaj się ludźmi, do których zawsze możesz zwrócić się po radę, wsparcie lub po prostu dobry nastrój. Po trzecie, pamiętaj o swoich sposobach radzenia sobie ze stresem. Niektórym pomaga hobby, takie jak malowanie, robienie na drutach, czytanie czy spacery.

Istnieje wiele skutecznych technik. Aby choć trochę uspokoić swój mózg, powinieneś najpierw powoli wypić szklankę zimnej wody. Przyjrzyj się i policz pięć obiektów, cztery dźwięki, smaki i dotknij tego, co jest w pobliżu. Poczuj się w przestrzeni, skup się na oddychaniu. Istnieje również ćwiczenie „Bezpieczna ręka”. Bierzemy rękę i wyobrażamy sobie, że niesie ona dobroć, troskę i miłość. Możemy nawet wyobrazić sobie, od kogo otrzymaliśmy to wszystko w naszym życiu. Wyobraź sobie, jak ta dłoń wypełnia się przyjemnymi doznaniami. Poczuj ciepło i przytul ją do swojej klatki piersiowej. Skoncentruj się na tym, jak dłoń przekazuje ciepło przez twoje ciało. Pięć minut, które szybko rozładowują napięcie, człowiek po tym nawet zasypia. Ale jeśli poczucie winy nie ustępuje, radzę Ci pracować ze specjalistą

У штаті працюють 14 психологів, і всі — українки

Dlaczego nie każdemu udaje się zaadaptować za granicą?

Pierwszą przyczyną jest przymus. Zostało to udowodnione przez amerykańskich psychologów, którzy pracowali z uchodźcami z innych krajów. Przymusowy migrant jest stale w stanie oczekiwania, niepewności. Inaczej jeśli jest to migrant zarobkowy, który nauczył się języka, przygotował dokumenty i rozumie, dlaczego zmienił kraj i na jakich warunkach wróci. Ale migrant przymusowy nie zdecydował się świadomie na przeprowadzkę, nie przygotował się do niej. Nieustannie czekają na powrót do domu. I mogą pozostawać w tym stanie przez wiele lat.

Mam klientkę, która przyjechała do Polski z dwójką dzieci. Jej mąż jest w Ukrainie, ale może ich odwiedzać, bo jedno z dzieci w rodzinie ma specjalne potrzeby. Ale ta kobieta jest w ciągłym stanie depresji. Nie chce iść do pracy w Polsce. Mówi, że w Ukrainie czeka na nią praca. Chociaż nie pracowała tam od dwóch lat. Wierzy, że wróci, bo ma tam dom i wiele planów. Chce być tylko w domu. Ale musi być w Polsce ze względu na swoje dzieci. I ten przymus jest jak jarzmo, które zostało na ciebie nałożone i musisz je ciągnąć. Jednocześnie nie zawsze rozumiesz, dlaczego to robisz. Dlaczego nie rozumiesz? Ponieważ jeśli uciekałeś w stanie stresu i paniki i kierowałeś się chęcią przetrwania, to dwa lata później, żyjąc w spokojnym kraju, nie słysząc syren alarmowych, zaczynasz myśleć, że wszystko jest normalne. I pojawia się pytanie: „Dlaczego muszę zostać za granicą?”. I ten wewnętrzny opór jest najbardziej uciążliwy.

Oczywiście, są też udane historie kobiet otwierających tutaj firmy, które odnoszą sukces nawet po przymusowej migracji. Jedna z moich klientek powiedziała niedawno: „Zdałam sobie sprawę z różnicy między przyjaciółmi z Ukrainy i obcokrajowcami - to chemia, którą czuję, gdy komunikuję się z ludźmi z mojego kraju. Słowa nie są w stanie tego wyjaśnić”. Jest to niewidzialne połączenie, które zawsze będzie odczuwalne. Dlatego przewiduję, że po zakończeniu wojny wiele osób wróci do domu.

Fundacja Kalejdoskop Kultur koncentruje się na zapewnieniu wsparcia psychologicznego

Przed nami przezwyciężenie zbiorowej traumy

Czy Ukraińcy nie wstydzą się szukać pomocy psychologicznej?

Czasami tak. Zwłaszcza, gdy odwiedzamy hostele, w których mieszkają Ukraińcy.

Proponujemyim rozmowę z psychologiem. W odpowiedzi zazwyczaj słyszymy, że nie mają problemów psychologicznych. Pomimo tego, że wśród nich są osoby z Bucza, które żyły pod okupacją i widziały straszne rzeczy. Na przykład jedna z kobiet ma męża, który był torturowany.

Ci ludzie mówią, że nie potrzebują psychologa. I nawet rozumiem dlaczego. Bo mieszkają razem, znają się i boją się, że ich problemy wyjdą poza ich przestrzeń. Więc to jest też kwestia bezpieczeństwa. Te kobiety nikomu nie ufają. W szczególności psychologom.

Czy istnieją na przykład zasady, których przestrzeganie pomoże poprawić stan psychiczny bez leków?

Istnieje strategia radzenia sobie, która okazała się skuteczna: zacznij komuś pomagać. Bądź wolontariuszem, dbaj o siebie, szukaj tych, którym możesz pomóc. Możesz na przykład dołączyć do naszej fundacji. To też jest forma przezwyciężania skutków stresu. Musisz rozmawiać z ludźmi, nabrać odpowiedniego nastawienia, samokształcić się, nauczyć się czegoś nowego. Musisz trenować swój mózg. Czasami wystarczy przejść się ulicą, żeby się uspokoić.

Często po konsultacjach mówię: „Przejdź się sam, nie korzystaj z komunikacji miejskiej”.

I to też działa. Każdy ma swój własny mechanizm przetwarzania trudnych doświadczeń. Jedni uciekają, inni zastygają, jeszcze inni zaczynają walczyć o wolność i niezależność.

Olha Ovchrenko: „Wiele probemów ukraińskich migrantów przymusowych dotyczy trudnych uczuć, utraty sensu życia, niezdolności do przystosowania się do zmian, tęsknoty za domem”.

Jakie wyzwania psychologiczne czekają psychologów i psychoterapeutów po wojnie?

Jest ich wiele. Po pierwsze, istnieje nieprzeżyta, długotrwała strata. Po drugie, są już żołnierze cierpiący na szok pourazowy, PTSD (zespół stresu pourazowego) i inne konsekwencje doświadczeń wojennych. Po trzecie, żołnierze wrócą z frontu do swoich rodzin. Przymusowi migranci będą musieli odbudować swoje życie od podstaw po powrocie. Nastąpi zmiana w systemie rodzinnym ze względu na fakt, że dzieci dorosły, ich role się zmieniły, a relacje rodzinne uległy przekształceniu. Wiele dzieci straciło rodziców i już nigdy ich nie zobaczy.  Wyzwaniem będzie również znaczna zbiorowa trauma. I tutaj jedyną nadzieją jest to, że zjednoczymy się, a nie zaostrzymy agresję. Jeśli zaczniemy się porównywać, mówić, że komuś jest łatwiej, komuś trudniej, to nie pomożemy ani sobie, ani innym. Społeczeństwo musi być przygotowane na znaczącą rekonstrukcję wartości, zmianę filarów, na których opierało się przed wojną.

Zdjęcie z Facebooka Fundacji Kalejdoskop Kultur

20
min
Natalia Żukowska
Psychologia
Wojna w Ukrainie
Dzieci
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

John Handen: - Po pierwsze: nie pytaj weterana, co się działo na froncie

Tetiana Wygowska: Oficjalnie na Ukrainie jest około 1,2 miliona weteranów, a liczba ta wzrośnie po zakończeniu wojny. Kwestia adaptacji do życia w cywilu jest niezwykle ważna. Jaki jest najlepszy sposób, aby pomóc ukraińskim żołnierzom po powrocie z frontu?

John Handen: Jako były żołnierz pamiętam ogromne trudności związane z opuszczeniem wojska i powrotem do cywilnego życia.

Najlepszym sposobem, żeby pomóc weteranowi to dać mu dużo czasu na fazę przejściową i bycie tak cierpliwym, jak to tylko możliwe. Pierwszą zasadą jest niezadawanie szczegółowych pytań na temat służby na froncie. Jeśli weterani zechcą o tym porozmawiać, zrobią to. W brytyjskich kręgach wojskowych istnieje niepisany kodeks: „Nigdy nie rozmawiaj z cywilami o aktywnej służbie”.

Kolejną zasadą jest zachęcanie byłego żołnierza do utrzymywania kontaktu z innymi żołnierzami, wojskowymi organizacjami pozarządowymi i związkami zawodowymi. Pomocne mogą być również fundacje charytatywne, organizacje humanitarne o charakterze społecznym, które zapewniają indywidualną pomoc w okresie przejściowym. Zwłaszcza jeśli pracownicy tych organizacji sami są wojskowymi lub weteranami.

Angielski psychoterapeuta, były oficer, autor bestsellerowych książek "Overcoming Combat Stress" i "Suicide Prevention", zdjęcie: archiwum prywatne

Jak Pana przeżycia wpłynęły na Pańskie rozumienie stresu i jego skutków?

Znaczące. Moja służba wojskowa, a także 20 lat szkolenia wojskowych pracowników socjalnych i leczenia weteranów, dały mi dodatkowe doświadczenie. Wierzę więc, że ci profesjonaliści, którzy również służyli i zdobyli doświadczenie wojenne, są najlepiej przygotowani do pomocy weteranom.

W Ukrainie istnieje wsparcie dla weteranów, którzy chcą rozpocząć działalność gospodarczą, ale nie każdy widzi w sobie przedsiębiorcę. Kierowca z sił zbrojnych może stosunkowo łatwo znaleźć pracę, podczas gdy na przykład operatorowi drona jest dużo trudniej. Problemy psychiczne mogą rodzić się z poczucia bycia "niepotrzebnym". Jak pomóc?

W cywilu wszystko toczy się wolniej niż w wojsku. Żołnierz powinien przygotować się do demobilizacji z wyprzedzeniem. Zastanowić się, kim chciałby być w cywilu. Należy pamiętać o zasadzie 6P - "Właściwe przygotowanie zapobiega upokarzająco słabym wynikom".

Mogę również udzielić następujących ogólnych rad wojskowym, aby poprawić ich adaptację po powrocie z wojny:

1. Nie popadaj w pesymizm z powodu odrzuceń

Poszukiwanie pracy to naturalny proces, który wymaga cierpliwości i czasu. Odrzucenie nie zawsze oznacza braku profesjonalizmu, ale często zależy od innych czynników, takich jak konkurencja lub ograniczona liczba wakatów. Ważne jest, aby nie traktować odrzucenia jako osobistej porażki. Może to być trudniejsze dla weteranów, ponieważ przejście z wojska do świata cywilnego wymaga adaptacji, ale wytrwałość jest kluczowa.

‍2. Przyjmij zmianę

Życie w cywilu bardzo różni się od życia w wojsku. To inne tempo, inne wymagania, inne interakcje społeczne. Zamiast opierać się zmianom, spróbuj je zaakceptować jako część nowego rozdziału życia i nowych możliwości.

3. Niższe oczekiwania

‍Możesz nie być w stanie natychmiast znaleźć pracy, która odpowiadałaby Twojemu doświadczeniu lub statusowi w wojsku. To normalne. Zacznij od małych kroków i stopniowo dąż do swoich celów. Zbyt wysokie oczekiwania mogą prowadzić do rozczarowania.

4. Zastąp żargon wojskowy językiem cywilnym

Wiele terminów i nawyków, które są naturalne w środowisku wojskowym, cywile nie znają. Na przykład, zamiast używać wojskowych akronimów lub specjalistycznych terminów, używaj prostszych, bardziej powszechnych słów. Pomoże to nawiązać lepszą komunikację z pracodawcami, współpracownikami i znajomymi.

‍5. Postępuj zgodnie z własnymi standardami

Chociaż przejście do życia cywilnego może wydawać się wyzwaniem, ważne jest, aby nie tracić z oczu wartości i zasad, które ukształtowały cię jako człowieka. Twoje standardy pomagają ci zachować uczciwość, dyscyplinę i budować relacje oparte na wzajemnym szacunku.

‍6. Ciesz się powrotem do cywilnego życia tak bardzo, jak to możliwe

Przejście do życia cywilnego to nie tylko wyzwanie, ale także okazja do otwarcia się na nowe. Potraktuj to jako nowy etap, który pozwoli Ci poznać nowych ludzi i spróbować nowych rzeczy, na które być może wcześniej nie miałeś czasu. Każdy krok naprzód jest zwycięstwem i ważne, aby cieszyć się każdym z nich.

Czy zna Pan przykłady udanej integracji wojska ze społeczeństwem?

Podam dwa przykłady. Jeden dotyczy byłego oficera armii, któremu trudno było się rozstać z kolegami ze służby. Miał PTSD, które rozwinęło się w wyniku dwóch operacji bojowych w Iraku i Afganistanie. Miał dwuletniego syna i żonę, z którą ciągle się kłócił, a jego teściowa wciąż z nimi mieszkała. Weteran zaczął myśleć o samobójstwie.

Rodzina zachęcała go do szukania pracy, ale długo nie mógł jej znaleźć, aż zobaczył interesującą ofertę od firmy budowlanej. Poszukiwali oni zdemobilizowanych żołnierzy, którzy byli podoficerami. Powodem, dla którego ta firma szukała takich pracowników, było, że wojsko jest przyzwyczajone do zarządzania ludźmi i myślenia o wydajności, a te cechy były tutaj potrzebne. Wojskowy przeszedł kurs szkoleniowy i stał się doskonałym kontrolerem jakości dla firmy.

Drugi przypadek dotyczył byłego żołnierza Royal Marine, który był w kontakcie ze związkiem oficerów swojej jednostki i lokalnym oddziałem organizacji. Przejął ich stronę internetową, zaktualizował ją i prowadzi. Wraz z żoną kupił lokalny pub i restaurację. Zatrudnił też innych braci, którzy potrafili gotować. Stworzyli odnoszący sukcesy biznes weteranów, który zatrudniał 5-6 osób.

Wskaźnik rozwodów w Ukrainie wzrósł z powodu wojny. Przymusowa separacja ma negatywny wpływ na małżeństwo. Często po powrocie żołnierza z wojny rodzina musi zbudować swoje życie na nowo. Czy są na to jakieś recepty?

Partnerom weteranek i weteranów, a także ich rodzicom, polecam obejrzenie dramatu wojennego "Full Metal Jacket". Pomoże on zrozumieć, co dzieje się w umyśle weterana. W tej historii żona żołnierza, który wrócił z wojny, nie rozumie, przez co mąż przeszedł. Pamiętam scenę, w której stoją w kuchni, obierają marchewki, a on, który nie radzi sobie z codziennym życiem, nagle podejmuje decyzję: zakłada mundur wojskowy i wraca na front.

To, co może pomóc, to grupy wsparcia. Terapia małżeńska jest bardzo przydatna, ale najlepiej, by prowadzili ją specjaliści z organizacji, które pracują z wojskowymi lub weteranami.

Jest pięć rzeczy, o których powinny wiedzieć rodziny personelu wojskowego:

1. To normalne, że PTSD weterana wpływa na całą rodzinę.

2. Szukaj pomocy, jeśli jej potrzebujesz.

3. Pamiętaj, że to nie Ty cierpisz na PTSD, ale Ty również możesz mieć objawy.

4. Bądź blisko weterana.

5. Nie poddawaj się!

Rozejrzyj się za organizacjami wspierającymi weteranów w Twojej okolicy. W Wielkiej Brytanii istnieje wiele takich organizacji. Mamy cały system takich ośrodków, a rodziny uważają je za skuteczne i przydatne, ponieważ otrzymują wsparcie od podobnie myślących.

‍Jak wspierać rodziny, które straciły bliskich na wojnie?

Większość ludzi doświadcza straty, głębokiego żalu i bólu. To naturalny proces i należy unikać klasyfikowania go jako choroby psychicznej, zespołu lub zaburzenia.

Jeśli to możliwe, należy unikać leków psychotropowych, z wyjątkiem krótkotrwałego stosowania. W mojej praktyce zwykle zalecam nie więcej niż dwa do trzech tygodni, w niskich dawkach, jeśli w ogóle.

Należy również unikać "samoleczenia" alkoholem, nikotyną, narkotykami lub lekami dostępnymi bez recepty.

Dla tych, którzy doświadczają utraty ukochanej osoby, pomocne jest obchodzenie jej urodzin każdego roku. Może to stać się ważnym rytuałem. Można także stworzyć pudełko pamięci zmarłego przyjaciela. Może to być małe pudełko z medalami, osobistymi listami, cennymi rzeczami, które należały do tej osoby

Jeśli objawy żalu i straty utrzymują się przez bardzo długi czas, powinieneś poszukać profesjonalnej pomocy. Wskazane jest, aby doradca lub terapeuta miał doświadczenie wojskowe lub głębokie zrozumienie kultury wojskowej - jest to o wiele bardziej skuteczne.

W Wielkiej Brytanii od wielu lat działa organizacja o nazwie SSAFA (Soldier's, Sailor's and Airmen's Families Association). Może jest coś podobnego w Ukrainie? Jeśli nie, warto byłoby przyjąć ten model, który okazał się skuteczny dla wielu weteranów. SSAFA zapewnia wsparcie osobom, które doświadczają utraty bliskich.

W Ameryce z kolei istnieje organizacja o nazwie TAPS (Tragedy Assistance Programme for Survivors), na której stronie internetowej znajdziesz wiele przydatnych informacji na ten temat. Grupy TAPS uczą ludzi jak przerobić żal po stracie bliskiego człowieka na służbę krajowi.

Innym przykładem jest tak zwany Purple Pack. To przewodnik online wspierający rodziny poległych żołnierzy z wieloma informacjami na temat świadczeń, organizacji charytatywnych, funduszy pomocowych itp. Podobna usługa mogłaby zostać stworzona w Ukrainie, aby dać pogrążonym w żałobie członkom rodziny poczucie kontroli nad sytuacją.

Armia brytyjska również posiada system wsparcia dla dzieci, których ojcowie zginęli w akcji. Przykładem może być strona Scotty's Little Soldiers.

Przejmij kontrolę nad wspomnieniami

Weteranów często nawiedzają "duchy wojny" - wspomnienia z frontu. Jakie techniki możesz zaoferować wojskowym, żeby dać sobie z nimi radę?

Odsyłam do mojej książki "Overcoming Combat Stress: 101 Techniques for Recovery", która została już przetłumaczona na język ukraiński i jest przygotowywana do publikacji. Pierwszy rozdział dotyczy wyzwalaczy wspomnień (sytuacji, osób lub miejsc, które przypominają o traumatycznym wydarzeniu - red.) i przedstawia pięć skutecznych technik. Jedną z nich jest oddychanie przeponowe. Często wyzwalacze mogą prowadzić do gwałtownego wdechu. Technika ta pozwala kontrolować oddech i siebie.

Kiedy pojawia się wyzwalacz, przejmij kontrolę nad wzrokiem, dźwiękami, zapachami, smakiem i odczuciami cielesnymi. Następnie wykonaj powolny wdech, używając przepony, licząc do siedmiu. Następnie zrób powolny wydech, licząc do 11, używając przepony: brzuch jest wciągany podczas wydechu i wypuszczany podczas wdechu. Ten rodzaj oddychania znany jest jako technika 7/11. Ćwicz ją przez kilka minut 6-7 razy w tygodniu przez 6-8 tygodni.

Oddychanie przeponowe ma niezwykły wpływ i skuteczność antystresową, zachęcam do opanowania tej techniki.

Drugi rozdział mojej książki dotyczy retrospekcji i opisuje sześć technik radzenia sobie z nimi. Trzeci rozdział dotyczy natrętnych myśli, które mogą być trudniejszym problemem, ponieważ mogą pojawiać się zarówno w dzień, jak i w nocy. Na przykład bardzo trudne mogą być wspomnienia walki, twarz wroga, sceny krwi i ran. W tym rozdziale opisano 15 skutecznych technik. Jest szansa, że jeśli będziemy unikać wyzwalaczy, wspomnienia przestaną się pojawiać.

Według Ministerstwa Zdrowia Ukrainy do 2023 r. ponad 20 000 osób w tym kraju zostało oficjalnie zdiagnozowanych z zespołem stresu pourazowego (PTSD). Jakie innowacyjne podejścia są stosowane w świecie w leczeniu tego zaburzenia?

Departament Spraw Weteranów w USA i wojskowe organizacje charytatywne w Wielkiej Brytanii są liderami w tej dziedzinie. Niestety, przykład amerykański pokazuje, że jest on zdominowany przez leki, które nie zawsze pomagają. Takie terapie zapewniają ograniczoną ulgę, a wielu weteranów cierpi z powodu poważnych i długotrwałych skutków ubocznych jednego, dwóch lub nawet całej gamy leków.

Termin "PTSD" został stworzony przez psychiatrów wojskowych podczas wojny w Wietnamie w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych XX wieku.

Kanadyjski weteran wojskowy, pułkownik Stéphane Grenier, ukuł inny termin: COSI (Combat Operational Stress Injury). Podoba mi się bardziej. Termin COSI jest czasami używany jako alternatywa dla PTSD, aby podkreślić, że traumatyczne doświadczenia mogą być długotrwałe i skumulowane, a nie jednorazowe. COSI może być również postrzegane jako próba destygmatyzacji terminu PTSD. Ludzie wychodzą z traumy, ale "zaburzenie" może być bardziej złożonym problemem.

Istnieje kilka skutecznych technik radzenia sobie z PTSD. Przede wszystkim jest to terapia przedłużonej ekspozycji. Pacjent jest proszony o szczegółowe opowiedzenie o traumatycznym wydarzeniu, aby zmniejszyć jego wpływ na codzienne życie. Następnie jest stopniowo wystawiany na sytuacje, których unikał z powodu strachu i niepokoju związanego z traumą. Pomaga to stopniowo odzyskać poczucie kontroli.

Inną techniką jest terapia poznawcza, która jest szeroko stosowana, a także CPT (terapia przetwarzania poznawczego) i trening zaszczepiania stresu. Są to główne metody leczenia PTSD.

Moja technika, terapia odzyskiwania traumy skoncentrowana na rozwiązaniach, również okazała się skuteczna. Uczyłem tej techniki w Ukrainie, w szczególności we Lwowie i Kijowie, każdy może ją opanować. Jest naprawdę skuteczna. Najważniejsze jest, aby unikać wyłącznie podejścia farmaceutycznego, z wyjątkiem przypadków krótkoterminowych.

W Wielkiej Brytanii istnieje organizacja o nazwie PTSD Resolution, która jest niedofinansowana, ale najbardziej skuteczna w leczeniu weteranów. Kilka lat temu przeprowadziła ona badanie, które wykazało, że około 81% weteranów z traumą psychologiczną w pełni wyzdrowiało. Mówimy tu o traumie związanej ze stresem bojowym lub operacyjnym. Jest to dwukrotnie więcej niż w przypadku Narodowej Służby Zdrowia, usług zdrowia psychicznego i Combat Stress, które są dobrze finansowane, ale w większości wykorzystują podejście medyczne. PTSD Resolution jest dobrym przykładem dla Ukrainy. Zalecam skorzystanie z ich doświadczeń.

‍Która z technik opisanych w Twojej książce jest Ci najbliższa osobiście i dlaczego?

Wyróżniłbym dwie. Wspomniałem już o pierwszej z nich, czyli oddechu 7/11. Jest niezwykle skuteczna i bardzo pomogła mi w przezwyciężeniu moich własnych wyzwalaczy. Pomaga weteranowi szybko przejść ze stanu niekontrolowanej eksplozji emocjonalnej do kontroli nad objawami.

Drugą techniką jest list "na deszczowy dzień". Polega ona na napisaniu ważnego listu do siebie. List taki powinien być napisany w chwilach względnego spokoju i dobrego samopoczucia, a otwarty w momencie, gdy przechodzimy przez trudny okres w naszym życiu. List powinien zawierać spis sposobów dbania o siebie, nazwiska osób, do których można zadzwonić; przypomnienia o swoich pozytywnych cechach; przypomnienia o duchowych lub filozoficznych przekonaniach, które czynią nas silniejszym. Nie zapomnij również o tym, co już osiągnąłeś na swojej drodze do wyzdrowienia, jakie techniki były dla ciebie szczególnie pomocne, a także o swoich nadziejach i marzeniach na przyszłość.

Kiedyś napisałem "list na deszczowy dzień" podczas mojego procesu zdrowienia i zalecam, aby weterani mieli jedną lub więcej kopii tego listu w miejscach, w których mogą go szybko znaleźć w zły dzień, aby wrócić do punktu wyjścia. Mogą myśleć: "Nigdy nie rozwiążę swoich problemów. Kogo ja próbuję oszukać?" i tak dalej.

W trudne dni należy natychmiast znaleźć list i go przeczytać. Jak pokazuje praktyka, ta technika pomaga zakończyć "deszczowy dzień" "deszczowym porankiem", ponieważ w porze lunchu wracamy już do normalności

‍Czy stres można nazwać zasobem? Jeśli tak, to jak można go wykorzystać?

Tak, stres można uznać za zasób. Wszyscy potrzebujemy zdrowego poziomu stresu, który po grecku nazywany jest "eustresem". Może on nas motywować i pomagać nam osiągnąć nasz pełny potencjał. Ale kiedy osiąga niewygodny poziom, staje się problemem. Po grecku nazywa się to "dystresem" i to właśnie z nim musimy pracować.

‍Jak uniknąć przenoszenia urazów psychicznych z rodziców na dzieci?

Jest to możliwe tylko poprzez zapewnienie weteranom terminowej i skutecznej pomocy psychologicznej natychmiast po ich powrocie.

Najgorszy przypadek, jaki widziałem, dotyczył ojca mojego szkolnego kolegi. Brał udział w walkach podczas II wojny światowej na Dalekim Wschodzie, po czym wrócił do domu, ale kilka lat później brał udział w wojnie koreańskiej. Nigdy nie radził sobie ze swoimi objawami, tłumił je i był bardzo rozdrażniony i zły. Mój szkolny kolega i ja rozmawialiśmy o tym i założyliśmy, że podczas służby wojskowej musiał zabić wielu wrogów. Ale nigdy o tym nie mówił, był bardzo skonfliktowany, jego rodzina cierpiała, a teraz jej trzecie pokolenie doświadcza skutków jego stresu bojowego. To straszna sytuacja, której należy unikać za wszelką cenę. Gdyby ten były żołnierz otrzymał skuteczną pomoc po powrocie z Korei, jestem pewien, że sprawy potoczyłyby się inaczej, a członkowie jego rodziny zostaliby uchronieni przed cierpieniem.

Jaką rolę  w procesie rehabilitacji weteranów odgrywa publiczne uznanie i wdzięczność?

To bardzo ważne. Wiem, że społeczność Ukrainy jest bardzo dumna ze swoich bohaterów, zaobserwowałem to podczas moich wizyt w Ukrainie. To może być niezwykle pomocne w procesie rehabilitacji.

Mieszkańcy miejscowości Biała Cerkiew spotykają się z żołnierzami 72. brygady po ich powrocie ze strefy walk. Zdjęcie: Tetiana Vyhovska

Jeśli chodzi o negatywne przykłady, w latach siedemdziesiątych, kiedy amerykańscy weterani wojskowi wrócili do domu po wojnie w Wietnamie, wielu z nich spotkało się z obojętnością społeczności. To znacznie utrudniło im proces rehabilitacji. Nie tylko musieli ponownie przeżyć swoje doświadczenia bojowe, ale także zaakceptować fakt, że społeczeństwo ich nie wspiera i nie ceni. Taka sytuacja nie powinna mieć miejsca w Ukrainie - wręcz przeciwnie. Coroczny Dzień Obrońców Ukrainy obchodzony 1 października jest doskonałą okazją do upamiętnienia i podziękowania weteranom za ich wkład podczas służby.

20
min
Tetiana Wygowska
ПТСР
true
true
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Życie na nowo, czyli czego nie możesz stracić

Przedłużą ochronę, czy nie? Pozostawią pomoc, czy ją odbiorą? Będzie praca i dach nad głową, czy nie będzie? Moje dziecko będzie musiało zmienić szkołę, czy może będzie miało szczęście?

Życie toczy się dalej jakby obok nas. Większość uchodźców, którzy szukali pomocy psychologicznej w 2024 r., przyznało, że stracili kontrolę nad swoim życiem i nie mogą planować nawet najbliższych miesięcy. Co robić dalej w obliczu niepewności? Gdzie szukać wsparcia, gdy zmiany zachodzą każdego dnia?

O radę zapytaliśmy Antona Pokaliuchina, psychologa z programu Mental Support for Media.

Dlaczego tracimy kontrolę nad życiem

Powodem utraty kontroli nad własnym życiem może być brak wsparcia, problemy ze znalezieniem pracy albo częste zmiany tego miejsca czy warunków, w jakich pracujemy – mówi Anton Pokaliuchin. – A także utrata mieszkania, brak miejsca w przedszkolu czy szkole dla naszego dziecka czy brak jasnych informacji o warunkach dalszego pobytu w obcym kraju.

Życie w czasie wojny to zawsze scenariusz niepewności. Niezależnie od tego, czy po raz pierwszy, czy dziesiąty jesteś zmuszona szukać nowego miejsca zamieszkania lub pracy – to zawsze jest stresujące.

Wiele nieudanych prób może prowadzić do poczucia beznadziejności, zmęczenia i wyczerpania

W takich momentach bardzo ważne jest, by przypomnieć sobie, że ten stan jest tymczasowy. To minie.

Poradziłaś sobie z trudnościami życiowymi więcej niż raz, więc i tym razem, krok po kroku, odzyskasz kontrolę nad swoim życiem i będziesz w stanie znaleźć zasoby, by osiągnąć swoje cele.

Zaakceptuj niepewność, skup się na chwili obecnej, a nie na przerażającej przyszłości. Na obszarach życia, które możesz kontrolować – swoich reakcjach i decyzjach, wyglądzie, czystości domu, edukacji dzieci itp. Możesz założyć dziennik lub korespondować z kimś online i opowiadać mu o wszystkim, co dzieje się każdego dnia. Przypominaj sobie o pokonanych w przeszłości przeszkodach. Poproś o pomoc. Ucz się nowych rzeczy.

A najważniejszą rzeczą jest znalezienie wsparcia w sobie.

Poczucie utraty kontroli nad życiem może również wynikać z tego, że dana osoba stawia sobie zbyt wiele celów

To jak z radiem radio, które odbiera kilka fal jednocześnie. Możesz wyłapać pojedyncze słowa lub dźwięki, ale całość to kakofonia i chaos. Im więcej mamy zadań i obowiązków, tym gorzej sobie z nimi radzimy. Paradoks ludzkiej psychiki polega na tym, że im gorzej sobie radzimy, tym trudniej jest nam podjąć się ważnego zadania i doprowadzić je do końca. Dlatego jeśli jesteśmy przytłoczeni celami, musimy nadać im priorytety. Zadaj sobie pytania: Co jest teraz dla mnie najważniejsze? Jakie są moje wartości?

I skup się na tym.

Czym są wartości i jak mogą pomóc w trudnych czasach

Wartości są często dzielone na dwie grupy. Pierwsza to coś, co możemy mieć lub czego nie mamy – albo co możemy mieć i to stracić (na przykład rodzina, zdrowie, praca). Druga kategoria to pewne cechy, które możemy lub których nie chcemy demonstrować przez całe życie (życzliwość, uczciwość, troska, wiedza, walka o sprawiedliwość, kreatywność).

Społeczeństwo popycha nas do idei, że aby być szczęśliwą, musisz być zdrowa, mieć dobrą rodzinę, świetną pracę, mieszkanie, samochód, smartfon. Ale w czasach wojny i niepewności lepiej wybrać inne podejście w interpretowaniu wartości

Pierwsze (codzienne) podejście zakłada, że wartości mogą zostać utracone w dowolnym momencie. Wiele osób doświadczyło tego podczas wojny. Niektóre straciły krewnych, domy, przyjaciół, firmy, styl życia.

Ale jeśli wartości są naszymi wewnętrznymi wytycznymi, to jak możemy je stracić? Mamy wybór: żyć albo nie żyć zgodnie z naszym wewnętrznym kompasem. Możesz na przykład okazywać życzliwość, nawet jeśli nie masz zdrowia lub pracy. Nasze wartości są zawsze z nami, nawet jeśli nie możemy realizować ich tak, jakbyśmy tego chcieli.

Aby zrozumieć, jakie są twoje wartości, musisz odpowiedzieć sobie na pytania: Jaką osobą chcę być? Jak chcę być zapamiętana przez moje dzieci, wnuki, uczniów, klientów, współpracowników, przyjaciół? Jakie relacje chcę budować z innymi ludźmi?

Wyobraź sobie, że dwóch chłopców jedzie z rodzicami do Disneylandu. Jeden ciągle pyta: „Kiedy tam dojedziemy? Daleko jeszcze?” – i ta podróż zamienia się dla niego w cierpienie. Jest tak skoncentrowany na celu, że proces jego osiągania wywołuje u niego niepokój i zmartwienie.

Tymczasem drugi chłopiec skupia się na procesie. Wygląda przez okno, liczy samochody na drodze, patrzy na krowy pasące się przy drodze. On również chce jak najszybciej dotrzeć na miejsce i przyjemnie spędzić czas w Disneylandzie. Ale kiedy jest w drodze, jest ciekawy i otwarty na poznawanie świata. Dla niego ten proces zamienia się w przyjemną podróż.

Pierwszy chłopiec koncentruje się na celu i dopóki go nie osiągnie, jest nieszczęśliwy. Jeśli coś wydarzy się po drodze, będzie to dla niego katastrofa. Drugi dzięki swojej ciekawości świata doznaje pozytywnych wrażeń przez całą drogę.

Nasze wartości mogą być rodzajem rekompensaty, ponieważ pozwalają nam żyć i odczuwać radość, czułość i spokój. Nawet jeśli nie mamy tego, co chcielibyśmy mieć

Troszczyć się, by poczuć życie

„Rosjanie zabili moją córkę na przedmieściach Chersonia – mówi 52-letnia uchodźczyni Walentyna. – Z lewego brzegu Dniepru nadleciał wrogi dron. Mieszkańcy wioski zobaczyli, że jest ranna, i, ryzykując życiem, próbowali ją stamtąd zabrać, ale dron wciąż unosił się nad nimi. Udało im się dopiero w nocy, lecz było już za późno. Pomyślałam, że jeśli zostanę w tej wiosce, to zwariuję. Wyjechałam więc do Olsztyna. Zaczęłam chodzić na psychoterapię, brać antydepresanty, znalazłam pracę. W końcu zdałam sobie sprawę, że czuję się lepiej, kiedy zajmuję się dziećmi i dbam o innych. W mieszkaniu, do którego się wprowadziłam, są jeszcze dwie inne rodziny uchodźców – samotne matki z dziećmi. Zaczęłam te dzieci zabierać rano do przedszkola, a w weekendy do kina i teatru. Przyrządzałam im też różne smakołyki. Tak, do końca życia będę żyła w smutku. Ale troska o innych sprawia, że mój ból po stracie jest mniej nieznośny. Ona nadaje mi sens”.

Walker Mikacz, Australijczyk, stracił żonę i dzieci w masowej strzelaninie w 1996 roku. Zaangażował się w akcję na rzecz ograniczenia dostępności broni palnej w Australii. To był jego sposób na radzenie sobie z bólem. Nie miał już czasu, by rozpamiętywać śmierć swoich krewnych, za to był w stanie pomóc ratować życie innych ludzi.

Tym, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swoich domów z powodu wojny, trudno przystosować się do nowych warunków. Jeśli jednak ich wartością jest troska o innych, ochrona i pomoc, będą to robić bez względu na to, gdzie mieszkają

Osoby cierpiące na przewlekłe lub nieuleczalne choroby rozumieją, że nigdy nie będą zdrowe. Mimo to nadal dbają o siebie, szukają ulgi w bólu, chcą mieć nowe fryzury itp. Tylko po to, by czuć, że żyją.

Cele i wartości

Banalna metafora: wyobraź sobie, że nasze życie to ścieżka, a wartości są gwiazdą, która wskazuje właściwy kierunek. Dotarcie do gwiazdy jest niemożliwe, tak jak niemożliwe jest osiągnięcie szczytu dobroci, samoświadomości czy troski. Tak jak niemożliwe jest chronienie czy ratowanie wszystkich. Po drodze są zakręty, skrzyżowania i przeszkody, czasem zbaczamy z drogi. W trudnych czasach, zwłaszcza podczas wojny, bardzo trudno podążać we własnym kierunku i żyć zgodnie ze swoimi wartościami. Dzieje się tak, ponieważ wpływają na nas negatywne wydarzenia, okoliczności, myśli i emocje. Mimi to musisz pamiętać o tym własnym kierunku, choć często trudno go dostrzec przez mgłę problemów. Musisz przypominać sobie o swoich wartościach, bo one one działać, jak światełko w ciemności.

„Nie ma mnie teraz w Ukrainie, ale myślę o niej każdego dnia – mówi Olga Morozowa z Mikołajowa. – Zorganizowałam więc wystawę ‘Dwie wojny – jedno cierpienie’, która była już prezentowana w Berlinie, Warszawie i innych miastach. Wystawa opowiada historię dzieci, które zostały dotknięte dramatycznymi doświadczeniami wojennymi: małych więźniów niemieckiego obozu koncentracyjnego w Łodzi i ukraińskich dzieci, które zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów w wyniku rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Chcę, aby ludzie w różnych krajach zrozumieli, co się dzieje, chcę mieć wpływ. To pomaga mi się nie poddawać”.

To wartości, a nie cele, sprawiają, że warto żyć. Możemy mieć wiele celów, ale jeśli nie są zgodne z naszymi wartościami, nie będziemy zadowoleni ani z procesu, ani z wyniku. Życie zgodne z własnymi wartościami – nawet jeśli nie jest łatwe, nawet jeśli ma nieznany koniec – jest przynajmniej ciekawą i znaczącą podróżą
20
min
Tetiana Bakocka
Поради психолога
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Nie mów, że wszystko będzie dobrze

Osoby z traumatycznymi doświadczeniami to te, które bezpośrednio doświadczyły czegoś, co je przeraziło, zagroziło ich życiu czy zdrowiu – lub były świadkami takiego wydarzenia. Według Antona Pokaliuchina, psychologa z programu Mental Support for Media, liczba Ukraińców z traumatycznymi doświadczeniami związanymi z wojną rośnie każdego dnia. Bo potencjalne zagrożenie, które wisi nad nami i nie znika, w taki czy inny sposób odczuwamy wszyscy.

Dlaczego traumatyczne doświadczenia są wyjątkowe

Kiedy coś się dzieje, nasz mózg przetwarza te informacje, które następnie są przechowywane w tak zwanej sieci pamięci. Gdy człowiek przypomina sobie jakieś wydarzenie, wspomnienia dostarczają informacji na temat różnych jego aspektów: czasu, miejsca, kontekstu, ludzi, uczuć itp.

Jednak gdy dana osoba ma traumatyczne doświadczenie, nie ma przetwarzania informacji, ponieważ traumatyczne wydarzenie jest czymś przerażającym, nienormalnym, ekstremalnym. Czymś, co nie może się stać. Dlatego mózg nie jest w stanie natychmiast przetworzyć związanych z tym informacji i przenosi je do „gorącej pamięci”.

– To bańka, w której mózg tymczasowo przechowuje bolesne, „gorące” informacje, by mogły nieco „ostygnąć” i zostać przekształcone w zwykłe wspomnienie – wyjaśnia Anton Pokaliuchin.

„Gorąca pamięć” różni się od zwykłej pamięci tym, że zawarte w niej wspomnienia są jaskrawe, bardziej emocjonalne i mogą zawierać informacje o doznaniach fizycznych, dźwiękach, zapachach itp. Dlaczego prowadzi to do problemów i negatywnych konsekwencji? Ponieważ jeśli zdarzenie nadal znajduje się w „gorącej pamięci”, człowiek nie ma poczucia, że już minęło.

Chociaż wszystko już się skończyło, człowiek żyje z poczuciem, że to nadal trwa i wkrótce się powtórzy. To, co się wydarzyło, wydaje się być zamrożone w czasie. Jak w filmie „Dzień Świstaka”, w którym bohater w kółko przeżywa tę samą sytuację

Kiedy wspomnienia ostygną, mózg rozpoczyna ich przetwarzanie. Większość ludzi może samodzielnie wyzdrowieć i ustabilizować się w ciągu miesiąca, bez leków czy specjalistycznej pomocy.

Jednak co najmniej 25% osób nie jest w stanie samodzielnie poradzić sobie z konsekwencjami traumatycznych doświadczeń. Okres pourazowy może u nich trwać miesiącami, a nawet latami

Jakie są konsekwencje nieprzetworzenia wspomnień

Mogą to być powtarzające się doświadczenia traumatycznych wydarzeń. Wspomnienia pojawiają się mimowolnie lub w wyniku działania czynników wyzwalających: retrospekcji, doznań fizycznych (cielesnych), dźwięku lub zapachu przypominającego o danej sytuacji, snów itp.

Osobnym przejawem zaburzeń traumatycznych są flashbacki. Flashback to stan, w którym człowiek nagle pogrąża się w traumatycznej sytuacji, która minęła, i zachowuje się tak, jakby wciąż w niej był. Słyszy te same dźwięki, czuje te same zapachy, ma te same odczucia cielesne. To tak, jakby został wyrwany z teraźniejszości i fizycznie przeniesiony do traumatycznego wydarzenia i przeżywał je ponownie. Flashback można rozpoznać dzięki zewnętrznym objawom. Człowiek zaczyna zachowywać się dziwnie – na przykład nie jest w niebezpieczeństwie, a mimo to się ukrywa.

Czasami flashbacki mogą być ukryte. Dzieje się tak wtedy, gdy dana osoba nic nie robi, ale widzisz, że jest pochłonięta sobą, nie reaguje na otoczenie, jest nieobecna.

Inną oznaką nieprzetworzenia wspomnień jest nadmierne pobudzenie. To ciągła czujność, napięcie. Człowiek żyje w stanie oczekiwania, że znowu wydarzy się coś strasznego, i nie może się zrelaksować nawet wtedy, gdy wie na pewno, że jest bezpieczny.

Ludzie z nieprzetworzonymi wspomnieniami radzą sobie sobie poprzez unikanie – ludzi, miejsc, rzeczy lub czynności, które wywołują dyskomfort

Ludzie chcą chronić się przed strasznymi wspomnieniami, więc unikają wszystkiego, co może przypominać im o traumatycznych doświadczeniach. A to znacznie pogarsza jakość ich życia. Na przykład unikają zatłoczonych miejsc, nie chodzą do supermarketów, kin czy na koncerty. Albo – by uniknąć negatywnych uczuć, kiedy wspomnienia pojawiają się w umyśle w sposób niekontrolowany – zaczynają pić alkohol czy brać narkotyki. Bo chcż chronić się przed stresem i uniknąć powtórki.

Kolejnymi przejawami nieprzetworzenia wspomnień są negatywne myśli (o sobie, świecie, innych ludziach) i ciężkie emocje (poczucie winy, wstyd, nieufność, depresja).

– I niekontrolowana agresja, kiedy człowiek wybucha w reakcji na najdrobniejszą uwagę – dodaje Anton Pokaliuchin. – Albo obsesyjne myśli: „Dlaczego to przytrafia się mnie, a nie innym?”; „Dlaczego oni się tak nie czują?”; „Czy coś jest ze mną nie tak, czy jestem nienormalny?” Takie myśli to też mechanizm obronny.

Konsekwencje nieprzetworzenia wspomnień są różne. Przejawiają się w sferze poznawczej (myśli), emocjonalnej i behawioralnej (działania). Dlatego wielu osobom trudno samodzielnie poradzić sobie z konsekwencjami traumy.

– Nawet jeśli nie jest to zaburzenie, ale pewne objawy, to i tak są one nieprzyjemne. Wyobraźmy sobie, że dana osoba przechodzi przez te trudne emocje, a następnie ktoś opowiada jakiś żart nie na miejscu, zadaje naiwne pytania lub w inny sposób wyzwala traumatyczne wspomnienia. Z tym naprawdę trudno żyć – zauważa psycholog.

Co robić, by nie wyzwalać w ludziach ich traumatycznych doświadczeń

Jeśli nie wiemy na pewno, czy w naszym otoczeniu są ludzie, którzy mieli traumatyczne doświadczenia, możemy użyć narzędzia, które psychologowie nazywają komunikacją wrażliwą na traumę. Chodzi o uświadomienie sobie, że nasze słowa podczas komunikacji z osobami, które doświadczyły traumy, mogą im zaszkodzić. To, co mówimy, może zranić, spowodować emocjonalny ból u innych.

Bo ludzie różnie reagują na tę samą sytuację. Wiadomość, że sąsiednia ulica została ostrzelana, może kogoś wytrącić z równowagi na tydzień, podczas gdy ktoś inny wróci po tym do pracy w ciągu 15 minut. Niektórzy ludzie stają się rozmowni, podczas gdy inni wycofują się i milczą. Każdy ma swoje zasoby, swoje umiejętności radzenia sobie ze stresem.

Osoby z traumatycznymi doświadczeniami boleśnie reagują na słowa i działania innych ludzi, jeśli nie czują, że ta komunikacja jest dla nich bezpieczna i komfortowa

Na przykład jeśli pytają o coś lub mówią coś, a inni ich nie słuchają, bo są czymś zaabsorbowani. Nie jest przyjemnie próbować się komunikować z tymi, których wzrok wędruje gdzie indziej. To jeden ze sposobów na dewaluację rozmówcy.

Trzeba unikać przyjmowania założeń i nie spieszyć się z wydawaniem osądów. Ważne jest, by wysłuchać rozmówcy do końca, nawet jeśli mówi to, co już wiesz. Nasz mózg ma tendencję do kategoryzowania i oceniania wszystkiego: ktoś jest winny, ktoś postąpił słusznie, a ktoś nie.

– Jeśli na przykład uważasz, że dana osoba postąpiła źle i jest winna tragedii, więc chcesz ją zapytać: „Dlaczego wcześniej nie opuściłeś miasta, które jest tak blisko linii frontu? Gdybyś to zrobił, twoi krewni by nie zginęli!” – nie rób tego. Ludzie są różni i podejmują decyzje z własnej perspektywy, nie z twojej. Nie wiemy też, co zrobiłbyś na miejscu tej osoby, biorąc pod uwagę jej doświadczenie życiowe i psychikę. Najgorszą rzeczą, jaką możesz zrobić w tej sytuacji, jest potępianie. Człowiekowi z traumatycznymi doświadczeniami to tylko zaszkodzi – ostrzega Anton Pokaliuchin.

Jeśli wiesz na pewno, że ktoś ma uraz psychiczny, nie możesz automatycznie zakładać, że jest bezradny i niezdolny do zrobienia czegokolwiek dobrze.

– Nie można na przykład uniemożliwiać takiej osobie pracy nad trudnym projektem, jeśli o to nie prosi, jeśli poradzi sobie z zadaniem. W takiej sytuacji trzeba pomóc przywrócić jej wydajność – radzi Pokaliuchin.

Jeśli wiemy na pewno, że osoba obok nas miała traumatyczne przeżycia, możemy wykorzystać jeden z modeli łagodzenia stresu podczas komunikacji – obserwować, czy jej stan emocjonalny nie został zdestabilizowany. Jeśli tak się stało – na przykład gdy ten ktoś zacznie płakać lub się awanturować – musisz być w stanie pomóc mu się ustabilizować: zaoferować chusteczkę, podać wodę, zadzwonić do krewnych, być może przytulić go (jeśli nie ma nic przeciw). Musisz wiedzieć, gdzie w razie potrzeby skierować tę osobę po pomoc psychologiczną. Istnieją bezpłatne infolinie i różne programy wsparcia psychologicznego. Taka pomoc ma sens, ponieważ człowiek zdezorientowany nie musi szukać tych informacji na własną rękę.

Bycie blisko jest uspokajające samo w sobie. Możesz nawet nic nie mówić, jeśli nie wiesz, co powiedzieć. To najłatwiejsza i najskuteczniejsza rzecz, jaką możesz zrobić, by pomóc.

Spokój może być emocjonalnie zaraźliwy, podobnie jak strach

Możesz pomóc, jeśli emanujesz spokojem i tworzysz wokół poczucie bezpieczeństwa. Możesz też zapytać, co zwykle pomaga tej osobie się uspokoić. Ważne, by jej pokazać, że nie jest sama.

Jak komunikować się z osobami w ostrym stresie (po niedawnym traumatycznym wydarzeniu)

Anton Pokaliuchin podkreśla, że pierwszą rzeczą, którą musisz zrobić, jest zadbanie o własne bezpieczeństwo:

– Jeśli czujesz, że nie masz zasobów, by pomóc innym, lepiej tego nie rób.

Najpierw leczy się ciało, a dopiero potem zapewnia pomoc psychologiczną. Jeśli osoba jest zdrowa fizycznie, lecz niestabilna emocjonalnie, jakby w odrętwieniu, może to oznaczać stan szoku. Człowiek, który w nim jest, nie jest w stanie się komunikować, a czasem nawet działać – albo staje się nadpobudliwy, krzyczy, co chwilę płacze.

W takich sytuacjach musisz nawiązać z nim kontakt i dać mu do zrozumienia, że jesteś przy nim, by pomóc. Jeśli chce ci coś powiedzieć, wysłuchaj go. Potem musisz zachęcić go do działania. Na przykład zapytaj, czy chce napić się wody, czy masz do kogoś zadzwonić albo przynieść dokumenty z innego pokoju.

Jak uniknąć zranienia osoby w stanie ostrego stresu? To proste: musisz być obecny, podkreślać, że jest bezpiecznie (powiedz: „Jesteśmy w bezpiecznym miejscu, wszystko jest w porządku”), normalizować reakcję (powiedz: „To normalne, że tak reagujesz”) i przełożyć ją na praktyczny plan (daj jej jakieś łatwe zadanie – np. niech pozbiera dokumenty do folderu). Wykonujcie razem rutynowe zadania, przygotujcie razem posiłek.

Nie wymagaj, by ten ktoś wziął się w garść, nie deprecjonuj jego doświadczeń, nie rób mu wyrzutów za to, że silnie manifestuje swoje emocje. Nie mów mu, że ma szczęście, że przeżył, a czas leczy. I że „wszystko będzie dobrze”.

Zdjęcia: Shutterstock

20
min
Tetiana Bakocka
ПТСР
false
false
1
Następne
1 / 6
Agnieszka Deja
DEMAGOG
Edwin Bendyk
Adam Wajrak
Diana Balynska
Anastasija Bereza
Julia Boguslavska
Oksana Zabużko
Timothy Snyder
Sofia Czeliak
New Eastern Europe
Darka Gorowa
Ілонна Немцева
Олександр Гресь
Tereza Sajczuk
Iryna Desiatnikowa
Wachtang Kebuładze
Iwona Reichardt
Melania Krych
Tetiana Stakhiwska
Emma Poper
Aldona Hartwińska
Artem Czech
Hanna Hnatenko-Szabaldina
Maria Bruni
Natalia Buszkowska
Tim Mak
Lilia Kuzniecowa
Jędrzej Dudkiewicz
Jaryna Matwiiw
Wiktor Szlinczak
Dwutygodnik
Aleksandra Szyłło
Chrystyna Parubij
Natalia Karapata
Jędrzej Pawlicki
Roland Freudenstein
Project Syndicate
Marcin Terlik
Polska Agencja Prasowa
Zaborona
Sławomir Sierakowski
Oleg Katkow
Lesia Litwinowa
Iwan Kyryczewski
Irena Tymotiewycz
Odile Renaud-Basso
Kristalina Georgiewa
Nadia Calvino
Kaja Puto
Anna J. Dudek
Ołeksandr Hołubow
Jarosław Pidhora-Gwiazdowski
Hanna Malar
Paweł Bobolowicz
Nina Kuriata
Anna Ciomyk
Irena Grudzińska-Gross
Maria Cipciura
Tetiana Pastuszenko
Marina Daniluk-Jarmolajewa
Karolina Baca-Pogorzelska
Oksana Gonczaruk
Larysa Poprocka
Julia Szipunowa
Robert Siewiorek
Anastasija Nowicka
Śniżana Czerniuk
Maryna Stepanenko
Oleksandra Novosel
Tatusia Bo
Anastasija Żuk
Olena Bondarenko
Julia Malejewa
Tetiana Wygowska
Iryna Skosar
Larysa Krupina
Irena De Lusto
Anastazja Bobkowa
Paweł Klimkin
Iryna Kasjanowa
Anastazja Kanarska
Jewhen Magda
Kateryna Tryfonenko
Wira Biczuja
Joanna Mosiej
Natalia Delieva
Daria Górska
Iryna Rybińska
Anna Lisko
Anna Stachowiak
Maria Burmaka
Jerzy Wójcik
Oksana Bieliakowa
Ivanna Klympush-Tsintsadze
Anna Łodygina
Sofia Vorobei
Kateryna Kopanieva
Jewheniia Semeniuk
Maria Syrczyna

Wesprzyj Sestry

Zmiana nie zaczyna się kiedyś. Zaczyna się teraz – od Ciebie. Wspierając Sestry, jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Wpłać dotację
  • YouTube icon
Napisz do redakcji

redakcja@sestry.eu

Dołącz do newslettera

Otrzymuj najważniejsze informacje, czytaj inspirujące historie i bądź zawsze na bieżąco!

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.
Ⓒ Media Liberation Fund 2022
Strona wykonana przez
Polityka prywatności• Polityka plików cookie • Preferencje dotyczące plików cookie