Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
PreferencjeOdrzućAkceptuj
Centrum preferencji prywatności
Pliki cookie pomagają witrynie internetowej zapamiętać informacje o wizytach użytkownika, dzięki czemu przy każdej wizycie witryna staje się wygodniejsza i bardziej użyteczna. Podczas odwiedzania witryn internetowych pliki cookie mogą przechowywać lub pobierać dane z przeglądarki. Jest to często konieczne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności witryny. Przechowywanie może być wykorzystywane do celów reklamowych, analitycznych i personalizacji witryny, na przykład do przechowywania preferencji użytkownika. Twoja prywatność jest dla nas ważna, dlatego masz możliwość wyłączenia niektórych rodzajów plików cookie, które nie są niezbędne do podstawowego funkcjonowania witryny. Zablokowanie kategorii może mieć wpływ na korzystanie z witryny.
Odrzuć wszystkie pliki cookieZezwalaj na wszystkie pliki cookie
Zarządzanie zgodami według kategorii
Niezbędne
Zawsze aktywne
Te pliki cookie są niezbędne do zapewnienia podstawowej funkcjonalności strony internetowej. Zawierają one pliki cookie, które między innymi umożliwiają przełączanie się z jednej wersji językowej witryny na inną.
Marketing
Te pliki cookie służą do dostosowywania nośników reklamowych witryny do obszarów zainteresowań użytkownika oraz do pomiaru ich skuteczności. Reklamodawcy zazwyczaj umieszczają je za zgodą administratora witryny.
Analityka
Narzędzia te pomagają administratorowi witryny zrozumieć, jak działa jego witryna, jak odwiedzający wchodzą w interakcję z witryną i czy mogą występować problemy techniczne. Ten rodzaj plików cookie zazwyczaj nie gromadzi informacji umożliwiających identyfikację użytkownika.
Potwierdź moje preferencje i zamknij
Skip to main content
  • YouTube icon
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
UA
PL
EN
Strona główna
Społeczeństwo
Historie
Wojna w Ukrainie
Przyszłość
Biznes
Opinie
O nas
Porady
Psychology
Zdrowie
Świat
Освіта
Kultura
Wesprzyj Sestry
Dołącz do newslettera
  • YouTube icon
UA
PL
EN
UA
PL
EN
Sestry to media, które łączą, a nie dzielą

Społeczeństwo

Репортажі з акцій протестів та мітингів, найважливіші події у фокусі уваги наших журналістів, явища та феномени, які не повинні залишитись непоміченими

Filtruj według
Wyszukiwanie w artykułach
Wyszukiwanie:
Autor:
Exclusive
Wybór redakcji
Tagi:
Wyczyść filtry
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Освіта

Materiały ogółem
0
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Założycielka UA HUB Olga Kasian: „Nasza strategia to pokazywać wartość Ukraińców”

Tutaj Ukraińcy leczą się z samotności, rozmawiają, uczą się, tworzą, wspierają nawzajem i dbają o to, by ich dzieci nie zapomniały ojczystej kultury.
Tutaj przedsiębiorcy płacą podatki do polskiego budżetu, a odwiedzający zbierają środki na Siły Zbrojne Ukrainy i wyplatają siatki maskujące dla frontu.
UA HUB to miejsce znane i rozpoznawalne wśród Ukraińców w całej Polsce.

Olga Kasian ma ponad dziesięcioletnie doświadczenie we współpracy z wojskiem, organizacjami praw człowieka i inicjatywami wolontariackimi. Łączy wiedzę z zakresu komunikacji społecznej, relacji rządowych i współpracy międzynarodowej.
Dziś jej misją jest tworzenie przestrzeni, w której Ukraińcy w Polsce nie czują się odizolowani, lecz stają się częścią silnej, solidarnej wspólnoty.

Olga Kasian (w środku) z gośćmi na koncercie japońskiego pianisty Hayato Sumino w UA HUB

Diana Balynska: Jak narodził się pomysł stworzenia UA HUB w Polsce?

Olga Kasian: Jeszcze przed wojną, po narodzinach córki, mocno odczułam potrzebę stworzenia miejsca, w którym mamy mogłyby pracować czy uczyć się, podczas gdy ich dzieci spędzałyby czas z pedagogami obok. Tak narodził się pomysł „Mama-hubu” w Kijowie — przestrzeni dla kobiet i dzieci. Nie zdążyłam go wtedy zrealizować, bo przyszła pełnoskalowa inwazja. Ale sama koncepcja została — w głowie i na papierze.

Kiedy znalazłyśmy się z córką w Warszawie, miałam już duże doświadczenie organizacyjne: projekty wolontariackie, współpraca z wojskiem. Widziałam, że tu też są Ukraińcy z ogromnym potencjałem, przedsiębiorcy, ludzie z różnymi kompetencjami, które mogłyby służyć wspólnocie. Ale każdy działał osobno. Pomyślałam wtedy, że trzeba stworzyć przestrzeń, która nas połączy: biznesom da możliwość rozwoju, a społeczności — miejsce spotkań, nauki i wzajemnego wsparcia.

Właśnie wtedy doszło do spotkania z przedstawicielami dużej międzynarodowej firmy Meest Group, założonej przez ukraińską diasporę w Kanadzie (jej twórcą jest Rostysław Kisil). Kupili w Warszawie budynek na własne potrzeby, a ponieważ chętnie wspierają inicjatywy diaspory, stali się naszym strategicznym partnerem. Udostępnili nam przestrzeń i wynajmują ją rezydentom UA HUB na preferencyjnych warunkach. To był kluczowy moment, bo bez tego stworzenie takiego centrum w Warszawie byłoby praktycznie niemożliwe.

Dziś rozważamy powstanie podobnych miejsc także w innych polskich miastach, bo często dostajemy takie sygnały i zaproszenia od lokalnych społeczności.

Kim są rezydenci UA HUB i co mogą tutaj robić?

Nasi rezydenci są bardzo różnorodni: od szkół językowych, zajęć dla dzieci, szkół tańca, pracowni twórczych, sekcji sportowych, po inicjatywy kulturalne i edukacyjne, a także usługi profesjonalne — prawnicy, lekarze, specjaliści od urody. Łącznie działa tu już około 40 rezydentów i wszystkie pomieszczenia są zajęte.

Ich usługi są płatne, ale ceny pozostają przystępne. Mamy też niepisaną zasadę: przynajmniej raz w tygodniu w Hubie odbywają się bezpłatne wydarzenie — warsztat, wykład, zajęcia dla dzieci czy spotkanie społecznościowe. Są też kobiety, które przychodzą do nas, by wyplatać siatki maskujące dla ukraińskiego wojska — dla takich inicjatyw przestrzeń jest całkowicie bezpłatna. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli akurat nie stać go na opłacanie zajęć.

W UA HUB zawsze jest ktoś, kto wyplata siatki maskujące. To symbol – potrzeba, która się nie kończy.

Wszyscy rezydenci huba działają legalnie: mają zarejestrowaną działalność gospodarczą lub stowarzyszenie, płacą podatki. Dzięki temu mogą korzystać z systemu socjalnego, na przykład z programu 800+.

To dla nas bardzo ważne. Większość rezydentów to kobiety, mamy, które łączą pracę z wychowywaniem dzieci. Formalne uregulowanie spraw daje im poczucie bezpieczeństwa i możliwość spokojnego planowania życia na emigracji.

Bycie rezydentem UA HUB to jednak dużo więcej niż wynajem pokoju. To wejście do środowiska: sieci wsparcia, wymiany doświadczeń, potencjalnych klientów i partnerów. A przede wszystkim — do wspólnoty, która buduje siłę i odporność całej ukraińskiej społeczności w Polsce.

Dla odwiedzających Hub to z kolei możliwość „zamknięcia wszystkich spraw” w jednym miejscu: od zajęć dla dzieci i kursów językowych, przez porady prawników i lekarzy, aż po wydarzenia kulturalne czy po prostu odpoczynek i spotkania towarzyskie. Żartujemy czasem, że mamy wszystko oprócz supermarketu.

Czym UA HUB różni się od innych inicjatyw dla Ukraińców?

Po pierwsze, jesteśmy niezależnym projektem — bez grantów i dotacji. Każdy rezydent wnosi swój wkład w rozwój przestrzeni. To nie jest historia o finansowaniu z zewnątrz, ale o modelu biznesowym, który sprawia, że jesteśmy samodzielni i wolni od nacisków.

Po drugie, łączymy biznes z misją społeczną. Tu można jednocześnie zarabiać i pomagać. Tak samo w codziennych sprawach, jak i w sytuacjach kryzysowych. Kiedy zmarł jeden z naszych rodaków, to właśnie tutaj natychmiast zebraliśmy środki i wsparcie dla jego rodziny. To siła horyzontalnych więzi.

Dzieci piszą listy do żołnierzy

Wasze hasło brzmi: „Swój do swego po swoje”. Co ono oznacza?

To dla nas nie jest hasło o odgradzaniu się od innych, ale o wzajemnym wsparciu.  Kiedy ktoś trafia do obcego kraju, szczególnie ważne jest, by mieć wspólnotę, która pomoże poczuć: nie jesteś sam. W naszym przypadku to wspólnota Ukraińców, którzy zachowują swoją tożsamość, język, kulturę i tradycje, a jednocześnie są otwarci na współpracę i kontakt z Polakami oraz innymi społecznościami.

Dlatego dbamy, by Ukraińcy mogli pozostać sobą, nawet na emigracji. Organizujemy kursy języka ukraińskiego dla dzieci, które urodziły się tutaj albo przyjechały bardzo małe. To dla nich szansa, by nie utracić korzeni, nie zerwać więzi z własną kulturą. Nasze dzieci to nasze przyszłe pokolenie. Dorastając w Polsce, zachowują swoją tożsamość.

Drugi wymiar hasła to wzajemne wspieranie się w biznesie. Ukraińcy korzystają z usług i kupują towary od siebie nawzajem, tworząc wewnętrzny krwiobieg gospodarczy. W ten sposób wspierają rozwój małych firm i całej wspólnoty.

Podkreśla Pani, że UA HUB jest otwarty także dla Polaków. Jak to wygląda w praktyce, zwłaszcza w czasie narastających nastrojów antyukraińskich w części polskiego społeczeństwa?

Jesteśmy otwarci od zawsze. Współpracujemy z polskimi fundacjami, lekarzami, nauczycielami, z różnymi grupami zawodowymi. UA HUB to nie „getto”, ale przestrzeń, która daje wartość wszystkim.

Tutaj Polacy mogą znaleźć ukraińskie produkty i usługi, wziąć udział w wydarzeniach kulturalnych i edukacyjnych, poznać ukraińską kulturę. To działa w dwie strony — jest wzajemnym wzbogacaniem się i budowaniem horyzontalnych więzi między Ukraińcami i Polakami.

Malowanie wielkanocnych pisanek

Negatywne nastawienie czasem się pojawia ale wiemy, że to często efekt emocji, politycznej retoryki czy zwykłych nieporozumień. Osobiście podchodzę do tego spokojnie, bo mam duże doświadczenie pracy w stresie — z wojskiem, organizacjami praw człowieka, z wolontariuszami.

Strategia UA HUB jest prosta: pokazywać wartość Ukraińców i tworzyć wspólne projekty z Polakami. Dlatego planujemy np. kursy pierwszej pomocy w języku polskim.

To dziś niezwykle ważne — żyjemy w świecie, gdzie istnieje realne zagrożenie ze strony Rosji i Białorusi. Nawet jeśli nie ma otwartego starcia armii, to groźba ataków dronowych czy rakietowych jest formą terroru. A strach czyni ludzi podatnymi na manipulacje.

Dlatego tak ważne jest, byśmy się łączyli, dzielili doświadczeniem i wspierali. To nie tylko kwestia kultury i integracji społecznej. To także przygotowanie cywilów, szkolenia, a czasem nawet inicjatywy związane z obronnością. Polacy i Ukraińcy mają wspólne doświadczenie odporności i walki o wolność. I tylko razem możemy bronić wartości demokratycznych i humanistycznych, które budowano przez dziesięciolecia.

Obecnie dużo mówi się o integracji Ukraińców z polskim społeczeństwem. Jak to rozumiesz i co UA HUB robi w tym kierunku?

Integracji nie należy traktować jak przymusu. To naturalny proces życia w nowym środowisku.  Nawet w granicach jednego kraju, gdy ktoś przeprowadza się z Doniecka do Użhorodu, musi się zintegrować z inną społecznością, jej tradycjami, językiem, zwyczajami.
Tak samo Ukraińcy w Polsce — i trzeba powiedzieć jasno: idzie im to szybko.

Ukraińcy to naród otwarty, łatwo uczący się języków, przejmujący tradycje, chętny do współpracy. Polska jest tu szczególnym miejscem — ze względu na podobieństwa kulturowe i językowe. — Sama nigdy nie uczyłam się polskiego systematycznie, a dziś swobodnie posługuję się nim w codziennych sytuacjach i w pracy — dodaje.

Najważniejsze jednak są dzieci. One chodzą do polskich przedszkoli i szkół, uczą się po polsku, ale równocześnie pielęgnują ukraińską tożsamość.

Dorastają w dwóch kulturach — i to ogromny kapitał zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski. — Polacy nie mogą stracić tych dzieci. Bo nawet jeśli kiedyś wyjadą, zostanie w nich język i rozumienie lokalnej mentalności. To przyszłe mosty między naszymi narodami.
Zajęcia dla dzieci

Zdjęcia UA HUB

20
min
Diana Balynska
Ukraińcy w Polsce
Gdzie iść z dzieckiem
false
false
Exclusive
Podcast
Video
Foto
Podcast

Marta Lempart: „Polska to nie państwo, to wielka organizacja pozarządowa"

Joanna Mosiej: Drony, zalew dezinformacji. Dlaczego Polska tak nieporadnie reaguje w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, ale też wobec wewnętrznej, rosnącej ksenofobii?

Marta Lempart: Bo jesteśmy narodem zrywu. My musimy mieć wojnę i musimy mieć bohaterstwo – nie umiemy działać systematycznie. Teraz odłożyliśmy swoje husarskie skrzydła, schowaliśmy je do szafy. Ale gdy zacznie się dziać coś złego, ruszymy z gołymi rękami na czołgi.

Trudno mi w to uwierzyć. Mam wrażenie, że raczej próbujemy siebie uspokajać, że wojny u nas nie będzie.

Chciałabym się mylić, ale uważam, że będzie. Dlatego musimy się przygotować już teraz. Jeśli znów przyjdzie czas zrywu, to trzeba go skoordynować, utrzymać, wykorzystać jego potencjał. Zdolność do zrywu nie może być przeszkodą – powinna być bazą do stworzenia systemu, który wielu z nas uratuje życie.

Ale jak to zrobić?

Przede wszystkim powinniśmy się uczyć od Ukrainy. Żaden rząd nie przygotuje nas na wojnę – musimy zrobić to sami. Polska to państwo z tektury. Nie wierzę, że nasz rząd, jak estoński czy fiński, sfinansuje masowe szkolenia z pierwszej pomocy, czy obrony cywilnej. Więc to będzie samoorganizacja: przedsiębiorcy, którzy oddadzą swoje towary i transport, ludzie, którzy podzielą się wiedzą i czasem. My nie jesteśmy państwem – jesteśmy największą organizacją pozarządową na świecie. I możemy liczyć tylko na siebie oraz na kraje, które znajdą się w podobnej sytuacji.

A co konkretnie możemy zrobić od zaraz?

Wszystkie organizacje pozarządowe w Polsce – bez wyjątku – powinny przeszkolić się z obrony cywilnej i pierwszej pomocy. Trzeba, żeby ludzie mieli świadomość, co może nadejść, mieli gotowe plecaki ewakuacyjne, wiedzieli, jak się zachować. Bo nasz rząd kompletnie nie jest przygotowany na wojnę. Nie mamy własnych technologii dronowych, nie produkujemy niczego na masową skalę, nie inwestujemy w cyfryzację. Polska jest informatycznie bezbronna – u nas nie będzie tak jak w Ukrainie, że wojna wojną, a świadczenia i tak są wypłacane na czas. W Polsce, jak bomba spadnie na ZUS, to nie będzie niczego.

Brzmi to bardzo pesymistycznie. Sama czasami czuję się jak rozczarowane dziecko, któremu obiecywano, że będzie tylko lepiej, a jest coraz gorzej.

Rozumiem. Ale trzeba adaptować się do rzeczywistości i robić to, co możliwe tu i teraz. To daje ulgę. Najbliższe dwa lata będą ciężkie, potem może być jeszcze gorzej. Ale pamiętajmy – dobrych ludzi jest więcej.  Takich, którzy biorą się do roboty, poświęcają swój czas, energię, pieniądze.

Ale przecież wiele osób się wycofuje, bo boją się, gdy prorosyjska narracja tak silnie dominuje w przestrzeni publicznej.

Oczywiście, może się tak wydarzyć, że wiele osób się wycofa z zaangażowania. I to normalne. Historia opozycji pokazuje, że bywają momenty, kiedy zostaje niewiele osób. Tak było w Solidarności.  To teraz mamy takie wrażenie, że kiedyś wszyscy byli w tej Solidarności. Wszyscy nieustannie bili się z milicją. A Władek Frasyniuk opowiadał, że w którymś momencie było ich tak naprawdę może z  piętnastu. I tym, którzy siedzieli w więzieniach, czasami wydawało się, że już wszyscy o nich zapomnieli. Bo życie się toczyło dalej. Bogdan Klich spędził chyba z pięć lat w więzieniu. I to przecież nie było tak, że w czasie tych pięciu lat wszyscy codziennie pod tym więzieniem stali i krzyczeli „Wypuścić Klicha”.

Więc bądźmy przygotowani na to, że są okresy ciszy i zostanie nas “piętnaścioro”.

I to jest normalne, bo ludzie się boją, muszą się odbudować, a niektórzy znikają.

Ale przyjdą nowi, przyjdzie nowe pokolenie, bo taka jest kolej rzeczy. Ja w ogóle myślę, że Ostatnie Pokolenie będzie tym, które który obali następny rząd.

Ale oni są tak radykalni, że wszyscy ich hejtują.

Tak, hejtują ich jeszcze bardziej niż nas, co wydawało się niemożliwe. Mają trudniej, bo walczą z rządem, który jest akceptowany. Mają trudniej, bo za nami szli ludzie, którzy nie lubili rządu. A działania Ostatniego Pokolenia wkurzają wielu obywateli.
Tak, są radykalni. I gotowi do poświęceń. I jeżeli ta grupa będzie rosła i zbuduje swój potencjał to zmieni Polskę.  

Rozmawiały: Joanna Mosiej i Melania Krych

Całą rozmowę z Martą Lempart obejrzycie w formie wideopodcastu na naszym kanale YouTube oraz wysłuchacie na Spotify.

20
min
Joanna Mosiej
Prawa kobiet
Поляризація суспільства
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Rak to nie wyrok. Wyrokiem jest zostać bez pomocy. Historie Ukrainek w Polsce, które walczą o życie – i o prawo do leczenia

Podjęcie się tego tematu nie było łatwe – to rozmowa o bólu i strachu. Ale ta sprawa jest zbyt ważna, by milczeć.

Rak to zawsze dramatyczne doświadczenie. Dla ukraińskich uchodźczyń to jednak podwójny cios. Do diagnozy, która sama w sobie wywraca życie do góry nogami, dochodzi wojna, emigracja, życie w obcym kraju i brak pieniędzy.

Dziś w Polsce Ukrainki mają szansę na bezpłatne leczenie, które ratuje im życie. Ale po prezydenckim wecie i zmianie zasad przyznawania prawa do opieki medycznej ta szansa może zostać im odebrana – szczególnie tym, które nie pracują oficjalnie. Wtedy setki kobiet zostaną same z chorobą, której nie wybierały, i z rachunkami, których nie będą w stanie zapłacić

Planowane są cięcia w liście świadczeń medycznych dla uchodźczyń, które nie pracują w Polsce. Na liście tego, co może stać się niedostępne, znalazły się m.in. leki refundowane w ramach programów państwowych, rehabilitacja, procedury związane z przeszczepami czy programy szybkiego dostępu do nowoczesnych technologii medycznych. Wszystko to stanowi bezpośrednie zagrożenie dla pacjentek onkologicznych.

„Mogę walczyć tylko tutaj”.

Jeszcze przed pełnoskalową wojną, u 48-letniej Janiny Grysenko lekarze w Ukrainie wykryli czerniaka oka. – „Odmówili podjęcia się leczenia i skierowali mnie do Odesy, do Instytutu Filatowa. Ale i tam powiedziano mi, że to zbyt skomplikowane” – wspomina. Jedynym wyjściem okazała się podróż do Rygi, gdzie zgodzono się ją operować. 23 lutego 2022 roku wróciła z mężem do Kijowa. A już następnego dnia wybuchła wojna.

Lekarze ostrzegali, że nie wolno jej się denerwować. Dlatego 4 marca mąż wsadził ją wraz z dziećmi do wagonu ewakuacyjnego pociągu. Tak Janina, z dwuletnim i szesnastoletnim synem, znalazła się w Polsce, gdzie zaczęła nowy etap swojej walki. – „Pod opiekę wziął mnie Krakowski Instytut Onko-okulistyki. Przez dwa i pół roku żyłam w remisji” – mówi.

Janina z dziećmi

Ale dziewięć miesięcy temu wydarzyła się tragedia: starszy syn Janiny nagle zmarł w wieku 19 lat na nieznanego wirusa. – „Moja duma, moja nadzieja, moje silne ramię… Był najlepszym studentem na uczelni, pracował w piekarni, uczył Ukraińców języka polskiego, grał na klarnecie. Wraz z przyjacielem Andrijem mieli zespół, zdążyli nawet nagrać album” – wspomina kobieta. Stres był tak ogromny, że wkrótce lekarze wykryli u niej przerzuty do wątroby.

Początkowo w rejestracji kliniki transplantologii wyznaczono termin konsultacji dopiero na… 2026 rok. – „Wyszłam ze szpitala i pomyślałam: to koniec, nie mam już żadnych szans”. Ale później udało się jej wyrobić kartę pacjentki onkologicznej i dostać na wizytę.

Janina opowiada, że w drodze do kliniki w komunikacji miejskiej usłyszała głos syna, jakby dodawał jej otuchy: „Mamusiu, jedź, wszystko załatwię”. A w samej klinice spotkała młodego lekarza, łudząco podobnego do syna. Usiadła naprzeciwko niego i rozpłakała się. On ją uspokoił, wsparł, skierował na konsultację do profesora – i wszystko ruszyło do przodu. Operację przeprowadzono już w sierpniu tego roku. – „Wiem, że to syn mnie uratował. On jest moim aniołem stróżem. Muszę żyć, żeby wydać jego album. To moja obietnica dla niego” – mówi Janina.

Dziś wraca do zdrowia, ale bardzo się boi, że straci dostęp do leczenia, ponieważ nie ma w Polsce oficjalnej pracy. – „Boję się nawet wyobrazić, co będzie, jeśli odbiorą onkologicznym pacjentkom możliwość leczenia. Po tym wszystkim, co przeżyłam, myśleć jeszcze o tym, skąd wziąć takie pieniądze… Dla mojego rodzaju raka w Ukrainie po prostu nie ma terapii. Mogę walczyć tylko tutaj. Jeśli odbiorą mi tę szansę – co wtedy? Kolejnej emigracji na pewno już nie przeżyję”.

„To nie jest przywilej. To jest samo życie”.

Na liście zagrożonych świadczeń znajdują się nie tylko procedury transplantacyjne, lecz także rzadkie leki i innowacyjne metody leczenia.

– „Miałam szczęście – w Polsce nie tylko usunięto mi guz tarczycy, ale też zastosowano nowoczesne, eksperymentalne metody, które pozwoliły mi zachować głos” – opowiada Walentyna, badaczka w Ośrodku Badań nad Migracjami Uniwersytetu Warszawskiego. – „Uniwersytet zatrudnia mnie na kontraktach półrocznych. I za każdym razem liczę: ZUS działa jeszcze miesiąc po zakończeniu umowy – czy zdążę zrobić badania? To zawsze ogromny stres. Straszne uczucie: walczyć o życie, a jednocześnie zastanawiać się, skąd wziąć pieniądze”.

Walentyna jest przekonana, że bezpłatny dostęp do leczenia jest kluczowy właśnie dla najbardziej wrażliwych grup – osób starszych, chorych uchodźców, kobiet po porodzie. Widzi to także w swoich badaniach naukowych.

– „Jestem doktorem nauk ekonomicznych i potrafię liczyć. Wiem, że Ukraińcy płacą w Polsce wystarczająco dużo podatków, by zapewnić leczenie tym, którzy znaleźli się w dramatycznej sytuacji” – mówi.

Kolejna bohaterka to młoda mama, Daryna Pajcun. O strasznej diagnozie dowiedziała się, gdy jej córeczka miała zaledwie dziewięć miesięcy. Daria urodziła już w Polsce, karmiła piersią i przypadkiem wyczuła w piersi guz. Lekarze jednak uspokajali, tłumacząc zmiany laktacją

Młoda matka Daryna czeka na operację

Przypadek sprawił, że Daryna trafiła do Instytutu Zdrowia Kobiety. Tam wykonano jej USG i biopsję. Diagnoza brzmiała jak wyrok: inwazyjny rak piersi w trzecim stadium. – „Cała procedura ciągnęła się niemal pół roku. A nie wolno było czekać. Trzeba było od razu iść na badania do prywatnej kliniki” – mówi dziś Daryna.

W czerwcu tego roku rozpoczęła chemioterapię. – „Pierwsze cykle były niezwykle agresywne. Silne mdłości, ból kości, osłabienie – nie mogłam nawet wstać z łóżka. W sumie przepisano mi szesnaście zabiegów. Z ciekawości sprawdziłam w internecie cenę jednego z leków, który dostaję co trzy tygodnie. Trzy tysiące dolarów… za jeden preparat!” – opowiada. Leczenie wciąż trwa. Już 6 listopada Daryna ma zaplanowaną operację. Na razie, dzięki statusowi UKR, leczy się bezpłatnie. Ale czy ten status wystarczy, by mogła przejść wyczekiwaną operację jesienią?

„Wielu osób z diagnozą nikt nie zatrudni”

Przed chorobą Natalia Ostapjuk pracowała w przedszkolu. Gdy dowiedziała się o raku piersi, mogła skorzystać ze zwolnienia lekarskiego i nadal objęta była ubezpieczeniem. Ale kiedy projekt w przedszkolu się zakończył, została bez pracy. Leczenie kontynuowała już wyłącznie dzięki statusowi UKR, wspierana dodatkowo przez organizacje pozarządowe.

W Polsce przeszła operację, chemioterapię i radioterapię. Podczas chemioterapii korzystała z pomocy psychoonkologa, dietetyka oraz rehabilitanta, który uczył ją ćwiczeń łagodzących ból rąk i nóg. Polska służba zdrowia dała Natalii coś, czego brakowało jej wcześniej – poczucie bezpieczeństwa. Kontrolne badania co trzy lub sześć miesięcy, tomografie, mammografie – wszystko zgodnie z harmonogramem, bez kolejek i wielomiesięcznego czekania. – „To obniża poziom stresu. W Polsce czuję zaufanie – a to bezcenne. Nie myślę, że mogą mi coś zrobić źle. Lekarze są uważni, profesjonalni, wszystko tłumaczą. A gdy ufam lekarzom, to już połowa sukcesu w leczeniu” – podkreśla Natalia.

Dziś jest w remisji i wróciła do pracy w przedszkolu – zatrudniono ją, mimo że jej diagnoza była znana. Jest wdzięczna dyrekcji, bo doskonale rozumie: – „Wielu osób z diagnozą onkologiczną nikt nie zatrudni. Bo będą zwolnienia lekarskie, nieobecności”.

Ale praca w Polsce jest niepewna. – „Dziś kontrakt jest, jutro może go nie być. Projekt się skończy, umowy nie przedłużą. I co wtedy ma zrobić człowiek, który w środku terapii dowiaduje się, że stracił i pracę, i dostęp do leczenia?” – pyta Natalia.
Natalia znów pracuje i teraz boi się nie tylko nawrotów, ale także utraty pracy

„Żyję i pracuję, bo dano mi taką szansę”

‍— „Nawet gdybym sprzedała mieszkanie pod Kijowem, tych pieniędzy starczyłoby może na jedną trzecią, góra na jedną czwartą kosztów. Skąd wziąć resztę? Wtedy pewnie poddałabym się i pogodziła z losem. A tutaj dano mi szansę – i zdecydowałam, że będę walczyć” — mówi Switłana Fomina.

Do Polski przeprowadziła się na początku pełnoskalowej wojny. Najpierw pracowała jako krawcowa w atelier u polskiej projektantki, ale szybko zdobyła się na odwagę i otworzyła własną działalność gospodarczą. Na początku 2023 roku zauważyła niepokojące objawy: – „Na bieliźnie znajdowałam drobne krople krwi. Nic nie bolało, mogłam to zignorować, ale zmusiłam się, by pójść do lekarza. I dobrze, że nie odkładałam tego na później”.

Diagnoza, którą usłyszała w warszawskim Instytucie Onkologii, była bezlitosna: rak piersi i przerzuty do węzłów chłonnych. Potem nastąpiły miesiące wyczerpujących procedur: chemioterapia, operacja, radioterapia, immunoterapia. Switłana wspomina ataki paniki przed zabiegiem, ciężkie skutki uboczne, ale też niezwykłą empatię i wsparcie, jakie otrzymała: – „Lekarze i pielęgniarki mnie uspokajali, trzymali za rękę, znosili moje histerie. To było tak ludzkie. Jestem im bezgranicznie wdzięczna”.

Moment, gdy usłyszała słowa chirurga po operacji, zapamięta na zawsze: – „Wyniki są świetne. Sto na sto”. Wyszłam ze szpitala i płakałam ze szczęścia.

Podkreśla, że bez bezpłatnej pomocy nie miałaby żadnych szans. Formalnie miała ubezpieczenie NFZ dzięki zarejestrowanej działalności, ale opłacała tylko minimalne składki. Szczególnie cenną częścią leczenia była rehabilitacja (którą nowa ustawa chce usunąć z listy świadczeń dostępnych dla niepracujących uchodźców – przyp. red.). – „Masaże, praca z ciałem, psycholog, zajęcia grupowe – to nie tylko leczenie, to przywracanie jakości życia” – mówi.

Dziś Switłana wróciła do swojego zawodu: szyje dla klientek – Ukrainek i Polek. Regularnie przechodzi badania kontrolne. – „Pracuję, płacę podatki w polskim budżecie, wychowuję dzieci i cieszę się życiem. Mówię wszystkim: rak to nie wyrok. Wyrokiem jest zostać bez pomocy. Ja dostałam szansę – i żyję. I chcę, żeby każdy z nas miał tę możliwość”.

Fotografie z prywatnych archiwów bohaterek

20
min
Diana Balynska
Zdrowie podczas wojny
Фатальне вето
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Polowanie na czarownice czy sprawiedliwe stosowanie prawa? O deportacjach Ukraińców

Od początku roku Polskę opuściło przymusowo 1100 cudzoziemców, informuje Ministerstwo Spraw Wewnętrznych RP. Taką samą liczbę osób deportowano w ciągu dwóch wcześniejszych lat. W rejestrze „osób niepożądanych” znajduje się obecnie 31 tysięcy cudzoziemców, wśród których prawie 6 tysięcy to Ukraińcy. Najczęstszymi przyczynami deportacji są przestępstwa, wyroki sądowe, organizowanie nielegalnej migracji, naruszenie zasad pobytu itp.

W ostatnim czasie w Polsce nasiliły się przypadki deportacji Ukraińców. Prawnicy wyjaśniają, że jest to nie tylko konsekwencja naruszeń prawa, ale także wynik decyzji politycznych „z góry”. Eksperci podkreślają, że deportacja jest jednym z najsurowszych środków administracyjnych, który powinien być stosowany proporcjonalnie i tylko w poważnych przypadkach.

Dawid Dehnert. Zdjęcie: archiwum prywatne

Grzywna czy deportacja: gdzie jest granica prawa

Natalia Żukowska: – W ostatnim czasie wzrosła liczba deportacji Ukraińców. Dlaczego tak się dzieje?

Dawid Dehnert: – Deportacja to kwestia prawa administracyjnego. Według naszych nieoficjalnych danych coraz częściej napływają wnioski „z góry”, z żądaniem zobowiązania cudzoziemców do powrotu do domu. Przykładem był niedawny koncert białoruskiego wykonawcy Maxa Korża w Warszawie, gdzie zatrzymano wielu obcokrajowców, w tym Ukraińców. Środowiska polityczne natychmiast zareagowały i podjęto odpowiednie decyzje. Jest to więc decyzja administracyjna, która pochodzi z wyższych instancji.

Czy deportacje Ukraińców zatrzymanych na koncercie Korża były zgodne z prawem? W prasie pojawiła się historia 18-letniej Angeliny, której polskie organy ścigania – według jej słów – nie pozwoliły nawet spakować rzeczy i którą w pośpiechu odesłały do Ukrainy.

Nie znam wszystkich szczegółów dotyczących Angeliny. Ale jeśli weźmiemy pod uwagę uczestnika tego koncertu, który dostał się tam na przykład przeskakując ogrodzenie, to rzeczywiście naruszył on prawo dotyczące imprez masowych. Prawo to zostało stworzone w celu ochrony porządku publicznego. Służba graniczna potraktowała to jak zagrożenie dla tego porządku i wykorzystała jako podstawę do deportacji. Jako prawnik uważam to jednak za nadmierną interpretację obowiązującego prawa i brak zasady proporcjonalności. Należy pamiętać, że deportacja jest jednym z najsurowszych i najbardziej bolesnych środków, jakie można zastosować wobec cudzoziemca. Dlatego powinna być stosowana tylko proporcjonalnie i w przypadkach naprawdę poważnych naruszeń, a nie tak drobnych.

Zatrzymanie sprawców wykroczeń podczas koncertu Maxa Korża w Warszawie. Zdjęcie: FB

Oczywiście zachowanie zatrzymanych było niewłaściwe i nie możemy akceptować takich czynów. Jednak jeśli pójść tą drogą, to okazuje się, że powinniśmy również deportować kierowców, którzy łamią przepisy ruchu drogowego.

Bo – nie ma co udawać – osoba, która przeskoczyła przez ogrodzenie w tłumie, z punktu widzenia zagrożenia ładu społecznego wyrządza minimalną szkodę. To nie jest przestępstwo, a wykroczenie

Czy te decyzje były zgodne z prawem? Wydaje mi się, że naruszały one nie tyle samo prawo, co zasady konstytucyjne. Zgodnie z art. 7 konstytucji organy władzy państwowej powinny działać wyłącznie na podstawie i w granicach prawa. Moim zdaniem w tym przypadku zostało to zniekształcone. W przypadku Angeliny jest to sprawa podlegająca Kodeksowi wykroczeń: grzywna – i koniec historii. Angelina ma prawo odwołać się od decyzji – najpierw do organu wyższej instancji, a następnie do sądu administracyjnego. Uważam, że jeśli chodzi tylko o jedno wykroczenie w Polsce, decyzja o deportacji powinna zostać uchylona. Ale to już kwestia do rozstrzygnięcia przez niezależny sąd.

Czyli nawet osoba już deportowana z Polski do Ukrainy może zwrócić się do polskiego sądu o uchylenie wcześniej podjętej decyzji?

Tak. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dalej walczyć. Można składać odwołania, mieć swojego adwokata lub pełnomocnika, który będzie działał w imieniu takiej osoby tutaj, w Polsce. Zazwyczaj sprawy takie jak typowe wykroczenia „stadionowe” są rozpatrywane szybko. To normalne: ludzie złamali prawo, więc muszą ponieść odpowiedzialność; jest decyzja, kara – i to wszystko. Uważam, że to właściwy mechanizm.

Ci ludzie nie stanowili aż takiego zagrożenia, by ich natychmiast deportować. Ponadto wykonanie decyzji nastąpiło „tu i teraz”, bez oczekiwania, bez możliwości wykorzystania wszystkich instrumentów prawnych.

To przypomina raczej polowanie na czarownice niż wyważone stosowanie prawa

Próbuje się nam pokazać: „walczymy”, „stosujemy prawo”. Dla mnie są to raczej działania polityczne, populistyczne. I może nie są one nielegalne, ale na pewno nie są zgodne z zasadami prawa. Jeśli sprawy te trafią do sądów administracyjnych, gdzie sędziowie naprawdę rozważą wszystkie argumenty, takie decyzje powinny zostać uchylone, a ci ludzie powinni mieć możliwość spokojnego powrotu.

Za jakie jeszcze wykroczenia deportuje się ostatnio Ukraińców?

Wśród najczęstszych przyczyn deportacji są: konflikty z prawem, zwłaszcza powtarzające się wykroczenia; niepłacenie grzywien (na przykład w związku z kradzieżą); jazda pod wpływem alkoholu; jazda bez prawa jazdy; używanie fałszywych dokumentów; naruszenie warunków zakazu prowadzenia pojazdów.

Nawet drobne wykroczenia mogą prowadzić do deportacji, jeśli się powtarzają. Ale przyczyną mogą być również sieci społecznościowe.

Niedawno okazało się, że nawet film na TikToku może spowodować deportację, i to w ciągu 24 godzin

Ukrainiec opublikował w sieci społecznościowej film, w którym groził podpaleniem z powodu zniesienia pomocy – w szczególności wypłat 800+ dla uchodźców. Został zatrzymany przez polskich strażników granicznych, a następnie deportowany.

Uchodźcy na granicy polsko-ukraińskiej. Zdjęcie: Jakub Orzechowski, Agencja Wyborcza.pl

Bardzo często do deportacji dochodzi tuż po odbyciu kary. Na przykład cudzoziemiec właśnie odsiedział wyrok w więzieniu i nie zdążył nawet wyjść za drzwi, a tu podchodzą do niego strażnicy graniczni: „Dzień dobry, jedziesz z nami”. Przed podjęciem decyzji o deportacji cudzoziemca należy wysłuchać, ale zazwyczaj nie ma on adwokata ani pełnomocnika. Często nie wie, co powiedzieć, co może mu pomóc. I ostatecznie zapada decyzja o jego natychmiastowym powrocie do macierzystego kraju. Dalej są dwie możliwości: albo osobę od razu przewozi się na granicę, albo najpierw kieruje się ją do ośrodka dla cudzoziemców, a deportacja następuje potem. Jeśli nie ma nikogo z zewnątrz, kto mógłby pomóc, sytuacja takiej osoby staje się bardzo trudna.

Wiele ma Pan teraz spraw związanych z deportacją?

Bardzo wiele. Najczęściej jednak nie z powodu drobnych wykroczeń, ale poważniejszych spraw. Na przykład ktoś popełnił serię kradzieży, ktoś wielokrotnie został przyłapany na prowadzeniu pojazdu bez prawa jazdy lub pod wpływem alkoholu, ktoś właśnie zakończył odbywanie kary w więzieniu. Wtedy procedura deportacji jest uruchamiana praktycznie natychmiast.

Natomiast deportacje tylko za drobne wykroczenia w praktyce są rzadkością. Koncert w Warszawie był wyjątkiem

Ani kroku bez tłumacza: jak uchronić się przed natychmiastową deportacją

Jakie są szanse na uniknięcie deportacji, jeśli masz adwokata, który reprezentuje twoje interesy?

Jest taka szansa. Wiele osób pisze do mnie lub dzwoni, pytając, co robić. Zawsze odpowiadam: przyjdź do nas, sporządzimy pełnomocnictwo i porozmawiamy o tym, dlaczego tu jesteś, co łączy cię z Polską, czy masz rodzinę, dzieci... Jako prawnik muszę zebrać jak najwięcej informacji o podopiecznym.

Wtedy, jeśli coś się wydarzy, wiemy już, gdzie dzwonić i jak reagować.

Na przykład gdy mamy telefon od straży granicznej lub policji, wysyłamy adwokata. I co bardzo ważne: wyjaśniamy zatrzymanej osobie, by nie mówiła nic bez swojego przedstawiciela

Adwokat już wie, jakie podstawy wykorzystać. Możemy szybko zainicjować procedurę dodatkowej ochrony, która wstrzymuje deportację, a sama zainteresowana osoba zyskuje pewność, że ktoś reprezentuje jej interesy. Oczywiście ostateczną decyzję podejmuje organ władzy, ale im wcześniej interweniujemy, tym większe prawdopodobieństwo wstrzymania deportacji. Możemy również złożyć wniosek o wstrzymanie natychmiastowego wykonania decyzji.

Wszystko zależy od okoliczności. Jeśli są dzieci – dodajemy akty urodzenia, jeśli jest małżeństwo z obywatelem Polski – to również jest argument. Każdy przypadek jest indywidualny. Dlatego zawsze powtarzam: najlepiej przyjść wcześniej, omówić sytuację, zostawić wszystkie dokumenty. Wtedy w razie czego będziemy mogli działać szybko.

Rozumiem, że osoby, które zostały deportowane po koncercie w Warszawie, nie miały możliwości złożenia wniosku lub odwołania się od decyzji, ponieważ wszystko działo się zbyt szybko. Gdyby od razu interweniowała osoba znająca te procedury i rozumiejąca, jakie istnieją „negatywne podstawy” do deportacji (na przykład możliwość złożenia wniosku o dodatkową ochronę), wówczas szanse na zatrzymanie procesu byłyby znacznie większe. Przynajmniej pojawiłyby się podstawy do odwołania od decyzji.

Ile decyzji o deportacji udało się Panu unieważnić?

Są zarówno sukcesy, jak porażki. Są ludzie, którzy wielokrotnie popełniali przestępstwa lub zachowywali się wyjątkowo źle i w takich przypadkach bardzo trudno coś zmienić. Ale są też ludzie, którzy po prostu w niewłaściwym czasie znaleźli się w niewłaściwym miejscu.

Wiele zależy również od organu, który rozpatruje sprawę. Formalnie mówimy: „Rozpatruje organ taki a taki”, ale to konkretni ludzie. Dlatego składając dokumenty staramy się dodać coś ludzkiego – na przykład zdjęcie z dziećmi. To naprawdę działa, ponieważ wtedy rozpatrywana jest nie tylko „sprawa numer...”, ale także los konkretnej rodziny.

Jeśli istnieje ryzyko deportacji, lepiej wcześniej opracować plan działania. Bo tak, każdy popełnia błędy – to ludzkie. Ale kiedy masz strategię, masz większe szanse na sukces

W mojej praktyce zdarzały się sytuacje, kiedy udało się zawiesić decyzję o deportacji i dana osoba nie została natychmiast wywieziona. To ogromny sukces, bo dzięki temu pojawia się czas na złożenie odwołania, napisanie wniosków, podjęcie działań prawnych. Nie mogę jednak opowiadać o szczegółach konkretnych spraw. To kwestia tajemnicy adwokackiej.

Jakie prawa ma osoba, wobec której wydano już decyzję o deportacji? I co powinna zrobić w pierwszej kolejności?

Przede wszystkim ma prawo do posiadania swojego przedstawiciela. A dalej wszystko zależy od sytuacji. Na przykład jest przypadek, gdy osoba otrzymała zobowiązanie do powrotu do ojczyzny i ma 20 dni na wyjazd.

Zdjęcie: Policja Rybnik

Algorytm postępowania w takim przypadku jest następujący: jeśli osoba działa samodzielnie i czuje się na siłach – należy złożyć odwołanie wraz z wnioskiem o zawieszenie wykonania decyzji i wyjaśnić, dlaczego decyzja ta powinna zostać zmieniona lub uchylona. To pierwszy krok, który należy podjąć. Dodatkowe działania mogą obejmować na przykład złożenie wniosku o dodatkową ochronę międzynarodową. Wszystko to opiera się na tym, aby w postępowaniu administracyjnym działać w odpowiednim czasie. Sytuacja się komplikuje, gdy nagle pojawiają się funkcjonariusze i zabierają człowieka do placówki granicznej, nawet po zapłaceniu grzywny.

W takim przypadku algorytm działania nieco się zmienia. Jeśli ta osoba przebywa w domu z rodziną, pierwszym krokiem jest wezwanie adwokata. Ważnym momentem jest również obecność tłumacza. Jeśli bowiem osoba nie zna dobrze języka, bez tłumacza może nie zrozumieć, o czym mowa. Nawet Polacy czasami nie rozumieją niektórych terminów prawnych.

Jeśli tłumacz nie był obecny, może to stanowić podstawę do dalszego odwołania, ponieważ złożone wyjaśnienia mogły być niekompletne, źle zrozumiane, a podpisany protokół może zawierać coś, czego nie rozumiesz

Najważniejsze

· Upewnij się, że jest tłumacz.

· Złóż wniosek o zawieszenie decyzji.

· Złóż odwołanie od decyzji, jeśli jest natychmiastowa.

· Jeśli instancja odwoławcza odmówiła, złóż skargę do sądu administracyjnego.

· Ważne jest przestrzeganie wszystkich terminów, bo podchodzi się do nich surowo.

Nawet jeśli dana osoba zostanie deportowana, terminy są nadal ważne. Na przykład w przypadku deportacji z Chin lub innych krajów spoza UE termin zaczyna biec dopiero po dostarczeniu dokumentów do Polski. W postępowaniu administracyjnym pełnomocnikiem może być już nawet nie adwokat, ale dowolna osoba, której się ufa, na przykład krewny. Tę osobę również należy upoważnić i zapewnić jej tłumacza.

Jeśli zatrzymuje cię policja – bez tłumacza nie rób ani kroku. Ogólnie lepiej nic nie mówić, a tym bardziej nie podpisywać protokołu, jeśli czegoś nie rozumiesz. Nawet przecinek lub kropka mogą zmienić sens. To bardzo ważne.

A co się dzieje z tymi, którzy ignorują decyzję o deportacji?

Przebywają w Polsce nielegalnie. Jeśli zostaną deportowani, nie będą mogli skrócić okresu zakazu wjazdu, ponieważ nie wyjechali samodzielnie. Najczęściej cudzoziemcy otrzymują zakaz wjazdu do UE na 5 lat.

20
min
Natalia Żukowska
Deportacja
Wojna w Ukrainie
Ochrona praw człowieka
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

800 plus dla cudzoziemców. Sejm zdecydował

Za ustawą głosowało 227 posłów, 194 było przeciw, a siedmiu wstrzymało się od głosu.

Wcześniej posłowie przegłosowali wniosek o przystąpienie do trzeciego czytania projektu bez ponownego kierowania go do komisji oraz zagłosowali przeciwko wnioskowi koła poselskiego Konfederacji Korony Polskiej o odrzucenie ustawy w całości. Odrzucili także poprawki i wnioski mniejszości zgłoszone przez opozycję.

Poparcia nie uzyskały propozycje klubu PiS dotyczące m.in. zaostrzenia kar dla osób nielegalnie przekraczających granicę, wprowadzenia kary za propagowanie banderyzmu, wydłużenia z 3 do 10 lat minimalnego okresu nieprzerwanego pobytu w Polsce wymaganego do uznania cudzoziemca za obywatela polskiego oraz ograniczenia możliwości zaciągania kredytów i pożyczek przez Bank Gospodarstwa Krajowego na rzecz Funduszu Pomocy.

Posłowie odrzucili również wnioski mniejszości zgłoszone przez Klaudię Jachirę (KO), która chciała m.in. powiązania świadczenia 800 plus z aktywnością zawodową nie tylko cudzoziemców mieszkających w Polsce, ale również polskich obywateli.

Poparcia nie uzyskała również poprawka koła Razem, która przywracała warunki wypłaty świadczeń do stanu z poprzedniego projektu ustawy.

Projekt ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu weryfikacji prawa do świadczeń na rzecz rodziny dla cudzoziemców oraz o warunkach pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa został opracowany po tym, jak pod koniec sierpnia prezydent Karol Nawrocki poinformował, że nie podpisał nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Swoją decyzję motywował m.in. tym, że świadczenie 800 plus powinni dostawać tylko ci Ukraińcy, którzy pracują w Polsce.

800 plus dla obcokrajowców

Regulacja uszczelnia system otrzymywania świadczeń na rzecz rodziny przez cudzoziemców. Prawo do tych świadczeń zostanie powiązane z aktywnością zawodową oraz nauką dzieci w polskiej szkole, z wyjątkami dotyczącymi np. osób z niepełnosprawnościami. Dodatkowo prawo do świadczeń będzie powiązane z uzyskiwaniem przez cudzoziemców co najmniej 50 proc. minimalnego wynagrodzenia za pracę, co oznacza, że w 2025 roku będzie to 2333 zł brutto.

ZUS co miesiąc będzie sprawdzał, czy cudzoziemcy byli aktywni zawodowo. Jeżeli w danym miesiącu obcokrajowiec nie był aktywny, to świadczenie będzie wstrzymywane, a przelew nie zostanie wysłany. ZUS będzie także weryfikował w rejestrze komendanta głównego Straży Granicznej, czy dany cudzoziemiec nie wyjechał z Polski.

Aby umożliwić lepszą identyfikację cudzoziemców ubiegających się o świadczenia oraz ich dzieci, wprowadzony zostanie obowiązek posiadania numeru PESEL. Przy nadawaniu PESEL weryfikowany będzie także pobyt dzieci na terytorium Polski.

Nowe przepisy przewidują także integrację baz danych różnych instytucji, co ma pozwolić na skuteczniejsze monitorowanie uprawnień cudzoziemców oraz wyeliminować próby wyłudzania świadczeń.

Wprowadzone zostaną również ograniczenia dotyczące możliwości korzystania ze świadczeń opieki zdrowotnej przez dorosłych obywateli Ukrainy. Chodzi m.in. o programy zdrowotne, rehabilitację leczniczą, leczenie stomatologiczne czy programy lekowe.

Zgodnie z ustawą dotychczasowe przepisy dotyczące legalności pobytu obywateli Ukrainy, którzy uciekli przed wojną, zostaną przedłużone do 4 marca 2026 r.

Nowe rozwiązania mają wejść w życie zasadniczo z dniem następującym po ogłoszeniu w Dzienniku Ustaw.

Teraz ustawa trafi do Senatu. (PAP)

20
min
Polska Agencja Prasowa
Polska
Політичні ігри
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Sprawdzone na własnej skórze: porady od tych, którzy żyją pod ostrzałem

Co zrobić, zanim jeszcze coś się zacznie

1. Przede wszystkim uporządkuj dokumenty. Zacznij właśnie od tego, nawet jeśli nie planujesz nigdzie się przeprowadzać. Sprawdźcie – ty i cała twoja rodzina – czy wasze paszporty są ważne, sprawdźcie ubezpieczenia, zbierzcie wszystkie dowody osobiste, akty urodzenia, małżeństwa, książeczki wojskowe, prawa jazdy, dokumenty dotyczące mieszkania, waszego wykształcenia itp. Umieśćcie je w jednym plecaku ewakuacyjnym. Dodajcie do niego naładowany powerbank i leki – indywidualne, przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, uspokajające, przeciwhistaminowe, środki na zaburzenia jelitowe, a także środki antyseptyczne, bandaże, plastry i opaskę uciskową do tamowania krwawienia. Plecak umieście w bezpiecznym miejscu, które w przypadku alarmu będzie waszym schronieniem.

2. Napełnij do pełna bak paliwa (warto też mieć zapasowy kanister). Ci, którzy zlekceważyli tę radę, 24 lutego 2022 r. w Ukrainie musieli godzinami stać w kolejkach na stacjach benzynowych.

3. Sprawdź, gdzie znajduje się najbliższe schronienie (schron przeciwbombowy, piwnice, podziemne parkingi). W Polsce jest niewiele dobrych schronów. W Warszawie jest metro, którego stacje mogą służyć jako schronienie, lecz w wielu miastach nie ma żadnych schronów. Przygotuj się. Zapytaj burmistrza o lokalizację schronień, przygotuj piwnicę w swoim domu, zgromadź w niej wodę. Jeśli będziesz musiał udać się do schronu, zabierz ze sobą plecak ewakuacyjny.

4. Przejdź kurs pierwszej pomocy. Umiejętność zakładania opaski uciskowej może ocalić życie twoje lub któregoś z twoich bliskich.

Gdy usłyszysz syrenę alarmu powietrznego

1. Pamiętaj, że okna to miejsca podwyższonego zagrożenia. Jedną z głównych przyczyn obrażeń ludzi podczas wybuchów są kawałki szkła, które fala uderzeniowa poruszająca się z prędkością ponaddźwiękową rozrzuca na odległość 10-15 metrów. Nigdy nie stój przy oknie podczas alarmu powietrznego.

Popularna na początku wojny rada, by otwierać okna, zmniejszając w ten sposób ciśnienie wewnątrz budynku i niszczycielską siłę fali uderzeniowej, nie działa. Nie trać na to czasu.

Najskuteczniejszym sposobem ochrony przed odłamkami jest zaklejenie okien odporną na uderzenia folią ochronną. Niedrogim sposobem jest też zaklejenie szyb taśmą klejącą na krzyż – ale by było skuteczne, należy zakleić całą szybę, nie pozostawiając żadnych wolnych miejsc. „Nie jest to zbyt estetyczne, taśma sprawia, że okna stają się nieprzezroczyste, a potem pozostają ślady po kleju. Ale kiedy niedawno dron uderzył w sąsiedni dom, a fala uderzeniowa wybiła niemal wszystkie szyby w oknach naszego, moje okno było jedynym, które pękło, ale szyba nie rozsypała się na kawałki. Śpię pod tym oknem i gdyby nie to, że je zakleiłam, mogłabym poważnie ucierpieć” – mówi moja przyjaciółka.

Gęste zasłony w pewnym stopniu pomagają powstrzymać odłamki. Czasami ludzi ratują też grube koce, którymi się owijają na czas snu.

2. Ludzie z doświadczeniem z nalotów powtarzają: „Między tobą a ulicą muszą być co najmniej dwie ściany”. Oznacza to, że podczas alarmu nie należy przebywać w pokojach z oknami. Najbezpieczniejsze są łazienki bez okien, korytarze i pomieszczenia gospodarcze.

Doświadczenie Ukraińców pokazuje, że „zasada dwóch ścian” zwiększa bezpieczeństwo w większości przypadków (nalot dronów, spadające odłamki, fale uderzeniowe), ale nie może zagwarantować ochrony w razie bezpośredniego trafienia ciężkim pociskiem

Jeśli chowasz się w korytarzu lub łazience między dwiema ścianami, zadbaj o to, by nie było tam dużych luster, których odłamki mogłby cię zranić.

Rada od wojska: jeśli z jakichś powodów możesz przebywać tylko w pomieszczeniu z oknem, usiądź na podłodze, pochylając głowę do kolan i odsuwając się co najmniej pół metra od zewnętrznej ściany. Zakryj uszy i otwórz usta — pomoże to chronić twoje płuca i słuch przed wpływem fali uderzeniowej.

3. Szafa nie jest schronieniem. Powszechnym błędem jest chowanie się w szafie. To śmiertelna pułapka. Możesz zostać zasypany, nie będziesz w stanie się wydostać, ratownicy cię nie znajdą. Nie szukaj schronienia pod szafą ani w jej wnętrzu, ale przy jej tylnej ścianie, na zewnątrz.

4. Samochód też cię nie ochroni. Jeśli podczas ataku dronów prowadzisz samochód, wyłącz światła i zatrzymaj się. Nie próbuj szybko gdzieś dojechać. Stań na poboczu, wyjdź z samochodu i udaj się do najbliższego schronienia. Jeśli takiego nie ma, połóż się na ziemi – najlepiej za nasypem, betonową ścianą lub w jakimkolwiek zagłębieniu (dole, wykopie). I z dala od samochodu, bo ten może się zapalić. Światło i ruch to informacje wykorzystywane przez drony.

Osoby mieszkające w prywatnych domach radzą, by nie zostawiać samochodu na noc pod oknami. Zamiast tego wybierz najciemniejsze zakątki podwórka, miejsce pod wiatą, a najlepiej pod siatką maskującą.

Gdy usłyszałeś wybuch, a potem wszystko ucichło

1. Przez pierwsze 5-10 minut nie ruszaj się i milcz. Czekaj. Bardzo często po pierwszym wybuchu następuje drugi. Nie wychodź tylko po to, żeby się rozejrzeć: konstrukcje budynku mogą być uszkodzone, dach może się zawalić, zardzewiałe elementy mogą spaść, a przewody elektryczne mogą zwisać pod napięciem. Poczekaj na oficjalny sygnał odwołania alarmu.

2. Jeśli twój dom został trafiony, w miarę możliwości zakręć gaz i wodę. To zapobiegnie pożarowi i zalaniu.

3. W przypadku trafienia najpierw zadzwoń do bliskich, a nie do służb ratowniczych. Linie alarmowe będą przeciążone. Twoi bliscy pierwsi powinni się dowiedzieć, że żyjesz. I to oni mogą najszybciej zorganizować pomoc.

Myślisz, że tobie nigdy nie przydarzy się coś takiego? Oby tak było, ale twoje bezpieczeństwo w większym stopniu niż myślisz zależy od tego, jak dobrze jesteś przygotowany. To nie paranoja. To rutyna przetrwania, która uratowała już tysiące ludzkich istnień.

20
min
Maria Syrczyna
Поради під час кризи й війни
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Tysiąc fejków dziennie, czyli liczy się myślenie

Od trzech lat organizacja Demagog wraz z Instytutem Monitorowania Mediów (IMM) bada rozprzestrzenianie się antyukraińskiej propagandy w polskojęzycznym internecie. W ośmiu raportach analitycznych przedstawiono przykłady treści propagandowych i ich głównych dystrybutorów. To osoby atakujące Ukrainę i obrażające jej obywateli. Marcina Fica, eksperta Demagoga, pytamy o to, kto i w jaki sposób rozpowszechnia antyukraińską propagandę, jakich narracji używa i czy można temu przeciwdziałać.

Skąd ta nienawiść

Natalia Żukowska: – Już po raz ósmy wspólnie z Instytutem Monitorowania Mediów robicie badania dotyczące antyukraińskiej propagandy w polskojęzycznym internecie. Co obecnie jest podstawą tej propagandy w Polsce?

Marcin Fic: – W naszym raporcie uwzględniliśmy okres od kwietnia do lipca 2025 roku. W tym czasie były trzy wydarzenia, które wpłynęły na nasilenie antyukraińskich narracji. Po pierwsze, wybory prezydenckie w Polsce – w maju i czerwcu. Po drugie, rocznica „krwawej niedzieli” 1943 roku na Wołyniu. I po trzecie, podpisanie przez Wołodymyra Zełenskiego ustawy ograniczającej niezależność organów antykorupcyjnych w Ukrainie. Właśnie podczas tych wydarzeń odnotowaliśmy wzrost liczby antyukraińskich publikacji w Polsce. Były one skierowane przeciwko Ukraińcom, miały negatywny wydźwięk, opierały się na nieprawdziwych tezach, odwoływały się do obaw i stereotypów.

Marcin Fic bada rozprzestrzenianie się antyukraińskiej propagandy. Zdjęcie: Demagog

Głównym przesłaniem jest to, że Rosja rzekomo walczy z „nazistowskim” czy „bandersowskim” reżimem w Ukrainie, a ukraińscy uchodźcy stanowią zagrożenie dla Polaków. Te tezy są rozpowszechniane poprzez dezinformację, wykorzystywanie stereotypów i tworzenie fałszywych dylematów. Na przykład: jeśli popierasz Ukrainę, to nie dbasz o Polskę.

Jak zmieniają się narracje w porównaniu z poprzednimi badaniami? Jakie typowe stereotypy bądź fejki najczęściej pojawiają się w antyukraińskich wpisach?

Jednym z przykrych wniosków naszego raportu jest to, że liczba antyukraińskich publikacji wzrosła. Jeśli porównamy zidentyfikowane przez nas materiały z tego roku z tym samym okresem w zeszłym roku, to ich liczba wzrosła o 177%, a zasięg o ponad 154%.

Pojawiają się stałe, powtarzające się komunikaty.

Na przykład porównanie współczesnych Ukraińców, którzy dziś walczą o swój kraj przeciwko Rosji, do nazistów i banderowców. Prezydenta Ukrainy nazywa się „dyktatorem banderyzmu”

Tak było w zeszłym roku i tak jest w tym roku. Kolejną powtarzającą się strategią jest wykorzystywanie złożonej historii ukraińsko-polskiej, przede wszystkim tematu tragedii wołyńskiej. Ośrodki badawcze, takie jak Polski Instytut Spraw Międzynarodowych czy Fundacja im. Janusza Kurtyki, już dawno zwróciły uwagę na to, że Rosja wykorzystuje te historyczne traumy, by osłabić stosunki polsko-ukraińskie. Oczywiste jest, że zbrodnie na Wołyniu miały miejsce. To kwestia, która do dziś nie została ostatecznie rozstrzygnięta przez oba państwa. Nie doszło do prawdziwego porozumienia, które ograniczyłyby wrażliwość tego tematu. I właśnie dlatego jest on intensywnie wykorzystywany przez propagandę Kremla. Jak pokazuje praktyka, znajduje to oddźwięk w polskim społeczeństwie, ponieważ takie materiały są następnie intensywnie rozpowszechniane.

Ponadto często wykorzystywany jest temat przystąpienia Ukrainy do NATO. W szczególności pojawiały się komentarze będące reakcją na wypowiedzi polityków. Kiedy Rafał Trzaskowski powiedział, że poparłby przystąpienie Ukrainy do NATO, natychmiast pojawiła się informacja, że jest to równoznaczne z oficjalnym poparciem wojny z Rosją. Inni powtarzali, że członkostwo Ukrainy w NATO „nie leży w interesie Polski”, bo rzekomo doprowadzi do prowokacji. Albo że Polska broni „banderowskiej, niewdzięcznej Ukrainy”.

W antyukraińskiej propagandzie pojawia się też kwestia językowa: że ukraiński stanie się drugim językiem urzędowym Polski.

Te dezinformacyjne narracje brzmią wiarygodnie, ale nie mają żadnego potwierdzenia w faktach

Jedna z nich głosi, że język ukraiński rzekomo stanie się drugim obowiązkowym językiem obcym w polskich szkołach. Tę fikcję rozpowszechnił między innymi profil partii Ruch Narodowy. Tymczasem polskie Ministerstwo Edukacji wyjaśniło, że decyzję o wyborze języka obcego podejmuje dyrektor każdej szkoły i nie są prowadzone żadne prace nad tym, by ukraiński stał się językiem „domyślnym”.

X (Twitter) – główna platforma propagandy

Jakie platformy są najczęściej wykorzystywane do rozpowszechniania materiałów antyukraińskich?

Przede wszystkim platforma X (dawny Twitter). Zarejestrowaliśmy tam ponad 90% wszystkich antyukraińskich publikacji. Dalej jest Facebook, ale to już około 1,2-10%. Pozostałe prawie 7% przypada na inne sieci społecznościowe. Publikacje na X generują największy zasięg. Zidentyfikowaliśmy również konta, które rozpowszechniają antyukraińską propagandę o największym zasięgu. Co ciekawe, znaczna część tych profili była aktywna już w zeszłym roku – 5 z 10 najbardziej aktywnych kont odnotowaliśmy już w raporcie za poprzedni rok. Jeśli chodzi o X, to 7 z 10 najbardziej aktywnych profili w 2025 roku znalazło się również w rankingu za 2024 rok. Świadczy to o stałości i powtarzalności tych samych „aktorów”, którzy systematycznie rozpowszechniają antyukraińskie komunikaty.

Strony na platformie X, na których od kwietnia do lipca 2025 r. pojawiło się najwięcej antyukraińskich publikacji

Kto jest głównym propagatorem antyukraińskich narracji w polskim internecie? I czym się one od siebie różnią?

Głównych propagatorów takich narracji można określić przede wszystkim na podstawie ich zasięgu, czyli tego, kto wywarł największy potencjalny wpływ. Warto tutaj wyjaśnić metodologię: przez pojęcie „kontakt” rozumiemy to, że statystycznie osoba powyżej 15. roku życia mogła przynajmniej raz natknąć się na te materiały. W badanym przez nas czteromiesięcznym okresie liczba takich kontaktów wyniosła 32,5 miliona. Największy zasięg uzyskał profil niejakiego Martina Demirova. To profil, który pojawiał się już w naszych poprzednich raportach. Użytkownik ten przedstawia się jako Słowak z okolic Bystrzycy, który interesuje się Polską. Jego konto zostało już w przeszłości zablokowane za naruszenie zasad platformy. Niemniej od lat systematycznie rozpowszechnia propagandę, porównując Ukraińców do „nazistów” i „banderowców”. Jednocześnie przekazuje informacje o działaniach rosyjskiej armii, chwali jej „sukcesy na froncie” i „odbudowę miast” zniszczonych, jak twierdzi, przez „banderowskich nazistów”. W swoich postach otwarcie powołuje się na rosyjskie media i oficjalne źródła z Moskwy. Powtarza też klasyczny narrację Kremla: że wojna rozpoczęła się w celu „ochrony rosyjskojęzycznej ludności przed nazistami z Kijowa”. Pisał również o Buczy, kwestionując odpowiedzialność Rosji za zbrodnie wojenne.

W swoich postach twierdził, że masakra w Buczy to manipulacja i fikcja – i to pomimo faktu, że masowe egzekucje w Buczy zostały potwierdzone przez wiele międzynarodowych organizacji

Wybieraliśmy publikacje za pomocą monitoringu mediów, szukając wpisów zawierających 18 słów kluczowych, które zostały określone przez ekspertów na podstawie analizy debat w pierwszych miesiącach inwazji Rosji. Były to właśnie te terminy, których zwykle używali autorzy dezinformacji. Wśród nich znalazły się na przykład: „ukropol”, „ukrainizacja”, „ukry”, „stop ukrainizacji Polski”, „stop banderyzacji Polski”, „Poliniak”, a także kalki z języka rosyjskiego. Jak widać, wszystkie te słowa mają wyraźnie negatywny wydźwięk i są używane wyłącznie w celu uderzenia w wizerunek Ukraińców i Ukrainy.

Czy działalność Martina Demirova i Grzegorza Brauna uważa Pan za szczególnie niebezpieczną?

Tak. Braun również znalazł się w naszej klasyfikacji. To interesujący przykład tego, jak kampania wyborcza wpłynęła na antyukraińską propagandę. Polityk ten w swoich przedwyborczych komunikatach aktywnie wykorzystywał antyukraińskie narracje. Polaków popierających Ukrainę nazywał „ukropolakami” i oskarżał ich o „zdradę stanu”.

To klasyczna manipulacja: tworzenie fałszywej dylematu: albo jesteś „prawdziwym Polakiem”, albo pomagasz Ukrainie. W ten sposób Braun podsyca podziały i narzuca opinię, że nie można być jednocześnie polskim patriotą i sojusznikiem Ukrainy

Ponadto stymuluje nastroje antyeuropejskie i szerzy strach przed potencjalną wojną. Na przykład w swoich wystąpieniach twierdził, że polska armia przygotowuje się do interwencji w Ukrainie. Były też działania symboliczne, takie jak zdjęcie ukraińskiej flagi z budynku w Białej Podlaskiej, bo „tu jest Polska i tak pozostanie” – jakby obecność ukraińskiej symboliki była „okupacją”. Nie jest to pierwszy przypadek, kiedy Braun zachował się w ten sposób w stosunku do ukraińskich symboli. Wszystko to powoduje coraz większe podziały społeczne, buduje wrogość i podsyca rosyjskie narracje. Oczywiście, taka antyukraińska propaganda wpływa na opinię publiczną. Potwierdzają to badania socjologiczne CBOS.

W wyniku tych wszystkich działań tylko 30% ankietowanych deklaruje obecnie sympatię do Ukraińców – o 10 punktów procentowych mniej niż w zeszłym roku. Jednocześnie wzrósł odsetek osób wyrażających do nich niechęć (38%). Oznacza to, że skutkiem rozpowszechniania takich komunikatów jest wzrost napięcia i podziałów w społeczeństwie. Cel jest oczywisty, zwłaszcza w kontekście wyborczym: zmobilizować i zjednoczyć elektorat, który odczuwa zmęczenie wojną i strach przed jej ewentualnym rozprzestrzenieniem się.

Demonstracja pod hasłem: „Przestańcie wciągać Polskę w cudzą wojnę”, zorganizowana przez Grzegorza Brauna. Zdjęcie: Wojciech Olkuśnik/East News

Jak działa dyskredytacja

Jakie metody są stosowane do tworzenia fałszywych narracji o Ukrainie i Ukraińcach? Co działa najskuteczniej?

Nie możemy jednoznacznie ocenić skuteczności każdej z tych metod. Możemy jednak zwrócić uwagę na narracje, wydarzenia i techniki dezinformacyjne wykorzystywane przez propagandystów. W przypadku polityków jest to stosowanie manipulacji w kampaniach opartych na strachu i przeciwstawianiu.

Co ważne, obiektami ataków stają się również ci, którzy wspierają Ukrainę

W raporcie piszemy, że polscy politycy, którzy opowiadali się po stronie Ukrainy, byli regularnie obrażani i oskarżani w polskojęzycznym Internecie. Zaczęto ich nazywać na przykład „sługami Ukrainy”. To kolejna linia podziału – ataki na samo zaufanie do klasy politycznej

W jaki sposób pojedyncze przypadki zachowań Ukraińców w Polsce są wykorzystywane do tworzenia negatywnego wizerunku całej społeczności?

Kiedyś w mediach pojawiła się informacja o Ukraińcu, który pomagał migrantom przebywającym nielegalnie w Polsce dostać się do Niemiec. Na podstawie tego materiału w komentarzach natychmiast zaczęto pisać, że to „kolejny dowód na to, że migranci rozmnażają migrantów”. Podobny mechanizm działa również w innych sytuacjach: jeśli obywatel Ukrainy popełnia przestępstwo, natychmiast wykorzystuje się to do rozpowszechniania przekazu, że Ukraińcy stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa Polaków, państwa lub porządku publicznego. Stwarza to podłoże dla konfliktów międzyetnicznych i, oczywiście, bezpośrednio działa na korzyść Rosji.

Jak temu przeciwdziałać?

Poprzez edukację i wyjaśnianie. Mamy nadzieję, że pokazanie konkretnych narracji wykorzystywanych w antyukraińskiej propagandzie, które pokrywają się z celami Kremla, pomoże zwiększyć świadomość odbiorców. I zmniejszy poziom niebezpiecznego napięcia między Polakami a Ukraińcami w Polsce.

Jaką rolę odgrywają boty, trolle i chatboty w rozpowszechnianiu dezinformacji?

To naprawdę interesujący aspekt. Przyjrzeliśmy się przede wszystkim jednemu chatbotowi – Grokowi, zintegrowanemu z serwisem X. Opublikował on około 260 postów zawierających nasze słowa kluczowe. Odpowiadał na pytania użytkowników platformy, naśladując ich styl i sposób komunikacji.

Co ciekawe, w lipcu Grok zmienił się jego algorytm: po aktualizacji przestał unikać „niepoprawnych politycznie” stwierdzeń – pod warunkiem, że były one rzekomo dobrze uzasadnione. Początkowo nie potwierdzał na przykład tez o „ukrainizacji Polski” ani nie wyjaśniał, że temat UPA i Stepana Bandery jest złożony i delikatny

Jednak po aktualizacji zaczął popierać działania Grzegorza Brauna, jego „opór wobec ukrainizacji”, a nawet krytykę UE. Jednocześnie w innych odpowiedziach ten sam bot zaznaczał, że Braun promuje narracje Kremla. Widzimy więc sprzeczność i niestabilność w jego odpowiedziach. To jaskrawy przykład tego, że sztuczna inteligencja i podobne narzędzia mogą być wykorzystywane na różne sposoby. Dlatego trzeba być bardzo ostrożnym w kontaktach z nimi.

Strony na Facebooku, które publikują antyukraińskie posty (według zasięgu)

Jak zmniejszyć podatność na fake newsy

Jakie konkretne kroki podejmują Demagog i Instytut Monitorowania Mediów, by zwiększyć odporność informacyjną społeczeństwa?

We współpracy z Instytutem Monitorowania Mediów regularnie publikujemy raporty, a także samodzielnie lub wspólnie z innymi organizacjami weryfikujemy nieprawdziwe lub niepotwierdzone informacje, w szczególności dotyczące Ukrainy i stosunków polsko-ukraińskich.

Wkrótce ukaże się praktyczny przewodnik w języku ukraińskim i polskim, w którym wyjaśnimy, jak rozpoznawać nieprawdziwe informacje, jak weryfikować źródła i unikać pułapek dezinformacji, zwłaszcza w mediach społecznościowych

Bo naszym głównym zadaniem jest budowanie odporności informacyjnej, która ma zmniejszać wpływ propagandy i łagodzić napięcia społeczne.

A jak rozpoznać fałszywe informacje i niewiarygodne źródła? Na co zwracać uwagę?

Na to, z jakich źródeł uzyskujesz informacje. Sprawdzaj informacje w kilku różnych źródłach, porównuj je. Należy też zwracać uwagę na kontekst, bo zdarza się, że pewne fakty są celowo przemilczane – a w ten sposób poszczególne osoby lub media próbują promować narrację, która jest dla nich korzystna.

Czy w Polsce lub za granicą istnieją przykłady skutecznych strategii przeciwdziałania antyukraińskiej propagandzie?

Tak. Chodzi o analizę wypowiedzi polityków lub demaskowanie fałszywych informacji publikowanych w Internecie. Ma to wpływ na społeczeństwo, ponieważ zapewnia ludziom sprawdzone i wiarygodne informacje. Tym właśnie zajmują się organizacje specjalizujące się w weryfikacji faktów. Stale śledzimy tego typu materiały i staramy się dotrzeć z nimi do jak najszerszej grupy odbiorców. Chcemy dotrzeć do jeszcze większej liczby osób, dlatego współpracujemy z mediami. Nasza metoda polega na pokazaniu, że fakty mogą być nie mniej interesujące i ważne niż emocjonalne, manipulacyjne oceny.

Istnieje opinia, że weryfikacja faktów i walka z propagandą poprzez przekazywanie prawdy nie działa na tych, którzy głęboko wierzą w propagandę. Jak przekonać tych, którzy kierują się emocjami i apelami w mediach społecznościowych?

To bardzo trudne pytanie, prawdziwy dylemat dla każdego weryfikatora faktów. Rzeczywiście bardzo trudno jest przekonać ludzi, którzy szczerze wierzą w dezinformację, że to nieprawda. Nasze prace analityczne i raporty mają jeszcze jeden charakter – prewencyjny. To strategia wyprzedzająca. Kiedy ktoś zapozna się z takim raportem, dowie się o różnych narracjach, zrozumie, dlaczego są one fałszywe i w jaki sposób manipulują odbiorcami – to, mamy nadzieję, przy następnym spotkaniu z tymi narracjami osoba ta będzie bardziej odporna na manipulacje.

Jakie konsekwencje dla polskiego społeczeństwa i stosunków międzynarodowych może mieć antyukraińska propaganda?

Te narracje często opierają się na propagandzie Kremla. Podważają zaufanie do państwa polskiego i powodują wzrost napięcia między ludźmi, którzy tu mieszkają, Polakami i Ukraińcami

Dlatego, podobnie jak każda inna dezinformacja, antyukraińska propaganda sprawia, że jesteśmy bardziej podatni na podejmowanie decyzji w oparciu o fałszywe dane.

Czy można całkowicie wyeliminować propagandę z przestrzeni informacyjnej?

Odpowiedzialność za wzrost ilości dezinformacji spoczywa na dużych firmach technologicznych, które zarządzają platformami. W internecie jest wiele botów i nie zawsze wiemy, ile z wykrytych treści rozpowszechniają boty, a ile użytkownicy, którzy szczerze w nie wierzą, choć nie znają ich źródeł. Dlatego całkowite wyeliminowanie propagandy jest praktycznie niemożliwe. Można jednak zmniejszyć podatność na fałszywe informacje. Liczy się krytyczne myślenie i działania każdej osoby.

20
min
Natalia Żukowska
Dezinformacja
Propaganda
Polska-Ukraina
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Polska myślała, że to wszystko szybko się skończy

Szokujący obraz „bogatego uchodźcy”

Olga Pakosz: – Jak to się stało, że zajął się pan problemem relacji polsko-ukraińskich?

Mateusz Kamionka: – W wieku 17 lat po raz pierwszy odwiedziłem Ukrainę, to był rok 2005, dokładnie rok po Pomarańczowej Rewolucji. Bardzo zainteresowało mnie to,że będąc we Lwowie, jednak tak niedaleko od Krakowa, wszystko było takie inne. Wtedy postanowiłem wybrać studia politologiczne i zajmować się naukowo Wschodem, od tego czasu były dwa licencjaty, dwie magisterki, doktorat – wszystko w temacie Ukrainy. Minęło już 20 lat, od kiedy badawczo się tym zajmuję.

Dr Mateusz Kamionka. Zdjęcie: archiwum prywatne

Jak bardzo Polacy i Ukraińcy są do siebie podobni?

Bardzo – co, jak mówił Lech Wałęsa, może być i „plusem dodatnim” albo„plusem ujemnym”. Jesteśmy tak podobni, że aż się o to często spieramy, jak w rodzinie.

W jakim sensie? Co nas tak zbliża do siebie?

Przede wszystkim mentalność. I chociaż pewien wpływ mają też tutaj regionalizmy, czasami mam wrażenie, że narzekamy na to samo i mamy to samo poczucie krzywdy.

Co pojawia się w wyobraźni przeciętnego Polaka, kiedy mówi: „migrant”? Kim jest ta osoba?

Chcę zaznaczyć, że warto rozdzielać obrazy migranta i uchodźcy. Jeśli chodzi o obraz uchodźcy w Polsce, to w dużej mierze został on ukształtowany przez kino wojenne. Później doszedł do tego tzw. kryzys migracyjny w Europie. Wtedy uchodźca zaczął być utożsamiany z kimś z innej kultury, obcym, nieznanym.

W roku 2022 za sprawą mediów, które w dużej mierze obarczam za to winą, Polacy zobaczyli na ekranach telewizorów brudne dziecko z reklamówką z АТБ* w ręku. Tak miał wyglądać uchodźca

Proszę mi wierzyć: mówię to jako osoba, która w Olkuszu pod Krakowem była tłumaczem przy tzw. pociągach ewakuacyjnych, przyjeżdżających bezpośrednio z Ukrainy. Słyszałem wtedy komentarze Polaków, gdy ktoś wyglądał inaczej – w markowych ubraniach i z iPhone’em w ręku – inne niż przedstawiał to ten medialnie wykreowany obraz uchodźcy.

Dlatego kiedy nagle zaczęły przyjeżdżać osoby z klasy średniej i wyższej, które uciekały nie przed biedą, tylko przed wojną, dla wielu Polaków to był szok. Oni po prostu nie byli na to przygotowani.

Do 2022 roku migranci przeważnie pracowali w dużych miastach, gdzie poziom tolerancji był znacznie wyższy. Przypomnę, że osoby, które przyjeżdżały do małych miast, zazwyczaj mieszkały w hotelach pracowniczych i były praktycznie niewidoczne. Zaczęły być dostrzegalne dopiero po 2022 roku, gdy zaczęły do nich dołączać rodziny.

Polska przez długi czas, przynajmniej od II wojny światowej, była krajem jednonarodowym. I szczególnie to, co ja uważam za serce Polski, czyli mniejsze miejscowości, nie miało wcześniej żadnego doświadczenia z migracją. Podam przykład mojego miasta, Olkusza: przed 2013 rokiem mógłbym policzyć na palcach jednej, góra dwóch rąk, ilu tutaj było Ukraińców. Po prostu ich tu nie było. I nagle w krótkim czasie mamy ich od 1 do 8% – bo, umówmy się, nikt dokładnie nie wie, ilu ich jest.

To są zmiany ogromne dla ludzi, którzy przez dziesiątki lat z czymś podobnym nie mieli styczności

Gdyby to była Szostka, Głuchów czy jakieś Szewczenko, dowolne miasteczko w Ukrainie, i nagle 8% mieszkańców zaczęliby tam stanowić przedstawiciele innej narodowości, choćby kulturowo bliskiej, jak Mołdawianie (już nawet nie mówię o Syryjczykach czy innych, bardziej odległych kulturowo grupach) – to też byłby wstrząs.

Oczywiście, każdy naród ma swoje napięcia i stereotypy – to nic nienormalnego. To jest do pewnego stopnia naturalne, ale musi być w jakiś sposób kontrolowane. Użyjmy słowa „kontrolowane” właśnie po to, by to nie przekształciło się w nienawiść, tylko w zaciekawienie, otwartość. I w integrację.

Wróćmy jednak do tego zderzenia z obrazem uchodźcy – z klasy średniej lub wyższej, „bogatego” uchodźcy. Wydaje mi się, że polskie społeczeństwo tego po prostu nie zaakceptowało, Polacy tego nie zrozumieli.

Ja sam zawsze staram się tłumaczyć Polakom, że Ukraińcy, którzy dzisiaj lecą samolotami na Cypr, Maltę czy do Grecji – lecą tam, żeby odpocząć. Odpocząć od wojny, tej strasznej wojny

Natomiast z drugiej strony – nie oszukujmy się – uchodźcy często prowadzą w Polsce bardzo różne życie. Nie chcę tu już wracać do słynnego „batalionu Monaco” i podobnych historii, ale osobiście uważam, że szczególnie osoby z Ukrainy, które przebywają za granicą, powinny choćby częściowo zrozumieć, że Polacy niekoniecznie są w stanie pojąć ich sytuację.

Bo z jednej strony na nich, Polakach, ciąży presja moralna: trzeba pomagać, kupować drony, zbierać pomoc humanitarną, wspierać, bo Kijów jest bombardowany, bo trwa wojna. Ale z drugiej strony widzimy zdjęcia osób, które mieszkają w Polsce i po których w ogóle nie widać, że jest jakaś wojna. Takich przypadków też nie brakuje.

Wiec na rzecz migrantów, Warszawa 2025. Zdjęcie: Olena Klepa

Was będą oceniać inaczej niż mnie

Potrzebna jest więc i edukacja z dwóch stron, i przemyślana polityka. Skoro mówimy o edukacji, to od czego byśmy zaczęli? Od szkoły?

Jeśli chodzi o szkołę, to nawet posiadam na ten temat badania. Zarówno moje, jak mojej studentki, która niedawno obroniła pracę magisterską na temat: „Percepcja zmiany postrzegania Ukraińców w Polsce w związku z wojną”.

I teraz uwaga: to są dane z jednego miasta, a badanie było przeprowadzone wśród maturzystów, czyli uczniów w wieku 18-19 lat.

Padło tam pytanie: „Jak uważasz, w jaki sposób wojna rosyjsko-ukraińska wpłynęła na wizerunek Ukraińców w Polsce?”.

Odpowiedzi:

● „Zdecydowanie poprawiła wizerunek” – mniej niż 1%,

● „Raczej poprawiła” – 9%,

● „Nie zmieniła” – 9,3%,

● „Raczej pogorszyła” – 51,8%,

● „Zdecydowanie pogorszyła” – prawie 30%.

Co to pokazuje? Że ta negatywna narracja zmieniła się diametralnie, szczególnie na niekorzyść osób z Ukrainy, które w Polsce już zdążyły się zintegrować.

Co to właściwie znaczy?

Polska młodzież – zresztą tak jak część młodzieży w Ukrainie – często nie ma pełnej świadomości, czym naprawdę jest wojna. To trochę jak z tą sytuacją, kiedy ktoś w Kijowie słucha teraz rosyjskiej muzyki na ulicy, albo – co jest już w ogóle dramatyczne – dochodzi do pobicia żołnierza.

Młodzież w Polsce po prostu tej wojny nie rozumie, nie zna jej okrucieństwa

Często jednak problem leży w propagandzie, szczególnie tej w Internecie. Mam na ten temat różne dane, również z własnych badań przeprowadzonych rok wcześniej, które już wtedy pokazywały niepokojące tendencje. W jednym z miast maturzystom zadałem pytanie: „Czy spotkałeś się z antyukraińskimi komentarzami? Jeśli tak, to gdzie?” Prawie 50% pytanych wskazało Internet.

Dziś problem raczej się pogłębił. Większość hejtu trafia do młodych ludzi właśnie przez sieć. Niestety, Internet jest bardzo skutecznie wykorzystywany przeciwko młodym Polakom.

A z drugiej strony – brakuje pozytywnej narracji.

Na czym miałby polegać i kto miałby ją snuć?

Zawsze tłumaczę to studentom, kiedy prowadzę zajęcia z relacji polsko-ukraińskich. Mówię im: „Kiedy ja pojadę samochodem po alkoholu, to w nagłówkach będzie: „pijany mieszkaniec Olkusza”. Ale gdy to będzie Ukrainiec, nawet jeśli mieszka w Polsce od lat, to będzie: „pijany Ukrainiec”.

Powtarzam więc ukraińskim studentom: „Teraz czujecie się komfortowo, ale pamiętajcie o tym, co mówiłem na początku: że was będą oceniać inaczej niż mnie. Bo ja jestem u siebie, a wy nie. Jakkolwiek to brzmi”

Niestety źle.

Wiem, wiem, ale to brutalna prawda. Tak jak stereotyp o Polaku w Niemczech – mechanizm działa na podobnych zasadach.

Ja już od 11 lat tak się czuję.

Naprawdę chciałbym, żeby osoby takie jak pani, moja żona czy inni cudzoziemcy w Polsce czuły się tutaj, jak u siebie. Ten komfort powinien być normą.

Powiem pani szczerze, co ja bym robił, gdybym był na miejscu obywatela Ukrainy, który musi mieszkać w Polsce. I mówię to ja, człowiek bardzo przychylny Ukrainie. Często widzę, że osoby z Ukrainy w Polsce nie czują się, jak za granicą. Z jednej strony to jest piękne, naturalne, ale z drugiej – może być też źródłem nieporozumień. Proszę zauważyć, że ukraińska młodzież nierzadko wykrzykuje na ulicy wulgarne słowa czy przeklina, nie rozumiejąc, że Polacy wokół wszystko słyszą. To nie są ludzie, którzy nie znają języków. Nie trzeba być biegłym w rosyjskim, żeby wiedzieć, co te słowa znaczą.

Gdy jestem za granicą, automatycznie staram się być bardziej ostrożny, wycofuję się, nie rzucam się w oczy. Tak już mam. Gdy wyjeżdżam, robię wszystko, by nie przyciągać uwagi – dwa razy się zastanowię, zanim coś powiem.

I dlatego nie rozumiem, jak można głośno przeklinać na ulicy obcego kraju

Ale dlaczego? Na plażach greckich czy hiszpańskich słychać głośno śmiejących się, często pod wpływem alkoholu, Anglików, Niemców, czy Polaków.

I to jest powód to dumy? To właśnie tworzy stereotypy. Poza tym proszę pamiętać, że wyjazd na urlop to wyjazd na urlop. Ludzie którzy utrzymują się z turystyki, poniekąd muszą to znosić – jestem z pod Krakowa, znam poczynania obcokrajowców na krakowskim rynku. Co innego jednak, kiedy te osoby mieszkają tutaj na stałe. Proszę też pamiętać, że pani mówi o specyficznych miejscach, np. turystycznych, a my tutaj rozmawiamy przede wszystkim o Polsce powiatowej. Polsce, w której do 2022 roku obcokrajowców nie widziało się na co dzień w aż takiej liczbie.

Niepokoi mnie też to, że Ukraińcy posługują się językiem rosyjskim znacznie częściej niż ukraińskim. Byłem niedawno w Warszawie i powiem pani szczerze: byłem w szoku. W centrum Warszawy niemal nie słyszałem języka ukraińskiego. Na ulicach, w sklepach dominował rosyjski. A przecież słychać akcenty, można odróżnić Białorusinów, Rosjan, Ukraińców – tym bardziej że wschodnioukraińska mowa czy surżyk mają swoje cechy. A tu – wyłącznie rosyjski.

Wie pani, co mnie wtedy przeszyło? Strach. Bo przypomniały mi się słowa Putina: „Granice Rosji przebiegają tam, gdzie jest język rosyjski i rosyjska kultura”. Czy więc jako Polak powinienem zacząć się bać?

Dla mnie język i kultura ukraińska są bliskie historycznie – z oczywistych powodów. Mamy wspólne dziedzictwo Rzeczypospolitej, która była naszym wspólnym domem. Natomiast język rosyjski – szczególnie teraz, w kontekście agresji Rosji na Ukrainę – nie powinien mieć miejsca w Polsce.

Napięcie rośnie po obu stronach

Wracając do pozytywnych opowieści o Ukraińcach: co można zrobić – i jak?

Potrzeba nam mądrych kampanii pokazujących, kim w społeczeństwie są Ukraińcy, co robią.

Trzeba pokazywać twarze konkretnych osób z Ukrainy. Na przykład: to jest Swieta, która pomaga twojemu dziadkowi; to jest Tetiana, która pracuje w szpitalu; to jest Wowa – architekt, to Nastka - menedżerka w banku itp. Trzeba pokazywać, że ludzie są częścią naszej rzeczywistości. I niech mówią po polsku. Polacy muszą zobaczyć, że to jest dobre, że jest pozytywne.

Niestety (od strony ukraińskiej też) obserwuję albo coraz częściej słyszę coś, co mnie niepokoi. Na przykład przekaz: „Jeśli nas, Ukraińców, nie będzie, to wszystko się zawali”. Albo: „Jeżeli nie będzie dzieci z Ukrainy, to nie będzie pieniędzy dla szkół”. Albo kolejny przykład: „Jeśli my nie będziemy walczyć, to wy będziecie następni”. No i co mam sobie wtedy pomyśleć?

Człowiek czuje się tak, jakby ktoś go moralnie szantażował. Zamiast pozytywnego przekazu pojawia się nacisk, straszenie.

Czy w Polsce istnieje polityka państwowa wobec uchodźców i migrantów?

Wydaje się, że Polska przyjęła strategię opartą na założeniu, że to wszystko szybko się skończy. I to było dość wyraźne, zwłaszcza na początku wojny.

Polska na początku naprawdę nie wiedziała, co dalej. Był ten moment przełomowy – kontrofensywa, odbijanie terenów – i wielu sądziło, że wojna się zaraz skończy, że ludzie wrócą. A oni nie zaczęli wracać

Co więcej, do dziś przyjeżdżają kolejne osoby z różnych regionów Ukrainy – i stają się migrantami.

Dopiero niedawno pojawiły się szybkie decyzje prawne, jak choćby ta, że dzieci z Ukrainy chcące studiować w Polsce muszą zdać egzamin z języka polskiego na poziomie B2. Moim zdaniem takie zasady powinny obowiązywać od samego początku.

W nowym budynku Warszawskiej Szkoły Ukraińskiej, 2.09.2025 r. Zdjęcie: Paweł Wodzyński/East News

To miałby być certyfikat po egzaminie państwowym?

Jestem członkiem komisji rekrutacyjnej dla obcokrajowców, więc pamiętam, że wcześniej była tzw. „współbiesiada” – rozmowa, w której ocenialiśmy znajomość języka. Teraz certyfikat jest wymagany formalnie, co jest szokiem dla wielu ukraińskich rodziców.

To wszystko powinno być wdrożone wcześniej, tak jak zrobiono to w Niemczech. Tam wszystko było jasno określone: uczysz się języka – zostajesz, nie uczysz się – wracasz. Wielu ludzi nie chciało wracać do Ukrainy, więc wracali do Polski i opowiadali, że w Niemczech było dobrze, tylko trzeba było się uczyć. A w Polsce jest inaczej, trudniej, nie dostają tyle środków na wsparcie tj. socjalu, ale nie trzeba się uczyć.

W każdym razie uważam, że reakcja była spóźniona. I to prawda, że ta ogromna mniejszość została trochę pozostawiona samej sobie.

Ukraińcy w Polsce to nie jest jednolita grupa.

To prawda. Są ci, którzy przyjechali wcześniej i chcieli się zintegrować. Są ci, którzy przyjechali po 2022 roku i też się integrują. I są tacy, którzy przyjechali, lecz nie mają zamiaru się integrować.

Dlaczego? Liczą na szybki powrót do domu?

Kiedy robiłem badania w 2023, wśród uchodźców jeszcze było czuć ich chęć do powrotu do domu. Dziś jednak spora część uchodźców zamknęła się w swoich gettach i nie chce się integrować. To tak, jak kiedyś było z nauką języka ukraińskiego jeszcze w Ukrainie: „kakaja raznica, Polaki panimajut”, więc po co się wysilać, lepiej żyć w swojej strefie komfortu i narzekać, jak ciężko żyć na obczyźnie, jednocześnie jednak nawet nie myśląc o powrocie.

Do tego dochodzą jeszcze różnice wewnątrz samej Ukrainy – to, o czym pisał Mykoła Riabczuk [ukraiński krytyk literacki, poeta, eseista i publicysta – red.]: Ukraina wschodnia, zachodnia, a teraz także podział na tych, którzy wyjechali, i tych, którzy zostali. To też komplikuje sprawę. W mojej skromnej opinii dziś, po 3 latach pobytu za granicą, sami Ukraińcy będą musieli się minimum rok adoptować do życia w Ukrainie po powrocie. Dla wielu, szczególnie dla mężczyzn, to będzie ciężkie doświadczenie.

Nie można jednak oczekiwać od przeciętnego Polaka, że będzie specjalistą od ukraińskiej migracji, polityki czy różnic między wschodem i zachodem kraju

Tymczasem zdarza się, że ktoś mówi: „Ja tu jestem od 10 lat, więc nie jestem migrantem”. Okej, ale obok jest osoba, która przyjechała rok czy dwa lata temu z Werchowyny, gdzie żadnej rakiety nigdy nie widziano. To nie jest uchodźca, to jest migrant.

Właśnie dlatego potrzebna jest realna polityka migracyjna, tak samo jak sensowne rozwiązania w edukacji. Ale tu też pojawia się problem, bo dziś każdy temat związany z Ukrainą budzi negatywne emocje. Widać to po komentarzach, i to nie tylko po stronie polskiej.

Nie chcę być jednostronny. Widzę też, jak wyglądają komentarze na Telegramie, w ukraińskich kanałach. Gdy temat dotyczy Polski – jest dokładnie tak samo. Niechęć narasta z obu stron. Niestety, nie sprzyja to budowaniu wzajemnych relacji.

Słowa, które nie docierają do Polaków

Jak wygląda niechęć Ukraińców do Polaków?

Przeważnie opiera się na szantażu moralnym, co wynika często z niezrozumienia. Podam przykłady. Polska ocaliła Europę od komunizmu w 1920 roku, ale czy ktoś o tym pamięta? Ktoś w ogóle wie, o co chodzi? Bo Ukraińcy też mają swój 1920 rok, już teraz widać, jak silna jest narracja, że ocalili Europę od Rosji. Tylko tak naprawdę – i napiszmy to otwarcie – większość krajów europejskich ma do tego stosunek co najmniej neutralny, bo nie czują, że mogą być ofiarami Rosji. Zresztą ta wojna pokazała, że „druga armia świata” nie zajęła żadnego miasta obwodowego Ukrainy i trochę dziwnie by wyglądała teraz narracja o jej „marszu na Zachód”. Drugim przykładem jest opinia, że gdyby Ukraińców nie było, to gospodarka Polski przestałaby działać. To kolejny mit. Oczywiście to miłe, że Ukraińcy są naszymi bliskimi kulturowo sąsiadami – ale jeśli nie oni, to byłyby inne narody, co nota bene miałoby swoje plusy, bo wtedy migracja nie byłaby taka monolityczna i niechęć wobec migrantów nie koncentrowałaby się tylko na jednej narodowości. Ostatni przykład to oczywiście kwestie historyczne, które z dwóch stron oparte są na jakichś półprawdach zassanych z Internetu, ale pozwoli Pani, że tego tematu nie będę kontynuował.

Czy ta wzajemna niechęć to wynik rosyjskiej propagandy?

Oczywiście. To powinno być dla nas wszystkich sygnałem ostrzegawczym. Tam są naprawdę wielkie pieniądze inwestowane po to, żeby takie komentarze pojawiały się w każdym kraju i wzbudzały napięcia.

Jeśli chodzi o skrajne sytuacje, to czy ta niechęć wobec Ukraińców naprawdę musi przeradzać się w nienawiść? Mam koleżanki, których dzieci doświadczały hejtu w szkołach. Tymczasem wystarczy właściwa reakcja dyrektora, by od razu ugasić konflikt. Ale jeśli jej brak, to sprawa trafia do kuratorium.

Wiele ukraińskich dzieci zostało wyrywanych ze swojego środowiska – z klasy, z grupy, gdzie miały już relacje z rówieśnikami w Ukrainie. Związane z przeprowadzką do Polski napięcia między uczniami pojawiają się w szkołach. A nauczyciele? Zarabiają mało, są przeciążeni, często wypaleni. Dlatego kiedy słyszą, że jest jakiś konflikt, zwłaszcza związany z migrantami, to nie zawsze mają siłę, by się tym zająć. Ci, którzy chcą i mają zasoby, próbują coś zrobić, ale wielu po prostu nie daje już rady. Proszę pamiętać, że często dzieci z Ukrainy wchodzą do polskiej szkoły z zerową znajomością języka. I jak nauczyciel ma tu pomóc? Na dodatek często dzieci przyjeżdżają bez rodziców, tylko z opiekunami prawnymi, którzy są tylko na papierze. To ogromne wyzwanie systemu edukacji w Polsce.

Jeśli odpowiednio zareagujemy na podstawowym, szkolnym poziomie, to można zapobiec eskalowaniu problemów przez te środowiska i nie dopuszczać do sytuacji, w których rodzi się niechęć czy wrogość, która potem prowadzi np. do antymigranckich marszów.

Skrajna prawica w Polsce istniała zawsze, w mniejszym czy większym stopniu. Migranci są u niej teraz „na topie”, bo nie bardzo ma się koncentrować na czym innym.

Tymczasem, mówiąc szczerze, większości Polaków żyje się dziś całkiem dobrze. Mam 37 lat, lecz pamiętam, że kiedyś Polacy nie podróżowali tak jak teraz. Dziś połowa moich znajomych regularnie jeździ za granicę. I nie mówię tu o ludziach zamożnych, tylko o zwykłych, z klasy średniej. Więc tak, Polakom generalnie żyje się dobrze.

A na czym bazuje skrajna prawica? Na niezadowoleniu. Bo jeśli realnych problemów nie ma, trzeba je stworzyć. Kiedyś na celowniku polskiej skrajnej prawicy byli homoseksualiści, potem zwolennicy aborcji, teraz są migranci. Zawsze znajdzie się jakiś wróg

To znany mechanizm budowania syndromu oblężonej twierdzy. Wróg jednoczy i mobilizuje, co niektóre partie polityczne umiejętnie wykorzystują. Dla nich to wygodne, bo podgrzewanie emocji pomaga mobilizować elektorat.

Przy okazji wcześniejszych wyborów, parlamentarnych pojawiło się pytanie referendalne o migrację. Ten temat był obecny od dawna, ale teraz doszedł wątek ukraiński. Część ludzi zaczęła to łączyć, a rosyjska propaganda jeszcze to podsyca. I nagle mamy cały zestaw gotowy do wykorzystania, z tym hejtem i kwestią Wołynia.

Wyobraźmy sobie panią albo pana z małego polskiego miasteczka. Przez całe życie kupowali warzywa u pani Barbary, wszyscy w okolicy się znali. I nagle, po 2022 roku, stoją w kolejce w tym samym warzywniaku, lecz obsługuje ich już pani Larysa, a klienci wokół rozmawiają po ukraińsku.

Ci ludzie patrzą i nie rozumieją o co chodzi.

Mój znajomy z Ukrainy, który wrócił do Polski po trzech latach jako visiting professor, zauważył coś podobnego w Biedronce. Mówi: „Starsi Polacy wyglądają na zdezorientowanych. Chcą zapytać o mięso, dopytać, jak zawsze, czy świeże, czy można inaczej zapakować – a tu obsługa mówi z akcentem, niewyraźnie, więc nie wszystko rozumieją”. Ci ludzie czują się niekomfortowo, choć to nie znaczy, że są rasistami czy są antyukraińscy. Po prostu chcą czuć się bezpiecznie i znajomo w swojej codzienności.

Są ludzie, których nie zmienimy. Można z nimi pracować, rozmawiać, oswajać z nową rzeczywistością, ale nikt tego nie robi.

Ludzie z Ukrainy w Polsce powinny więc uczyć się polskiego tak, by w szkole, sklepach, na ulicy bez problemu komunikować się po polsku?

Chyba każda osoba chcąca związać się z jakimś krajem na stałe, nie wspominając już o pracy z ludźmi, powinna znać język państwowy danego państwa. Ja uważam, że każda osoba chcąca mieszkać w Polsce na podstawie karty pobytu powinna posiadać udokumentowaną znajomość języka co najmniej na poziomie B2.

Czy nie obawia się Pan, że skoro nikt nie podejmuje realnych działań, a liczba migrantów (nie tylko z Ukrainy) wciąż rośnie, może dojść do tragedii? Przecież wiemy, jak łatwo sterować tłumem. Wystarczy, że podczas marszu ktoś rzuci hasło: „Bić czarnoskórych!” albo: „Bić Ukraińców!” – i ofiary będzie można liczyć w setkach.

Oczywiście, ma Pani rację.

To się może skończyć bardzo źle. Jednak wciąż mam nadzieję, że mimo tej całej politycznej bitwy istnieje coś w rodzaju hamulca bezpieczeństwa, że w pewnym momencie ktoś – nawet jeśli robi to z chęci zysku czy dla władzy – jednak powie: „stop”

Zresztą widać już pewną zmianę narracji – teraz mówi się raczej o nielegalnej imigracji, a nie ogólnie o migrantach. To sygnał, że nawet ci, którzy nakręcają nastroje, czują, że zbyt daleko posunięta retoryka może się źle skończyć.

Ale mimo wszystko ma pani rację, sytuacja może się radykalizować. Dlatego potrzebne są działania na wielu poziomach: edukacja, zaangażowanie państwa, NGO-sów – zarówno polskich, jak ukraińskich. Przede wszystkim jednak samych Ukraińców.

Bo z Polakami jest tak, że kiedy próbuję tłumaczyć pewne rzeczy, często słyszę: „Ale to my jesteśmy u siebie”. I trudno to skontrować, bo to przecież prawda. Ukraińcy, przynajmniej dziś, są gośćmi. I jeśli chcemy zmieniać nastawienie społeczne, to trzeba pracować z obiema stronami, choć głównie po stronie migrantów.

Problem w tym, że z jednej strony mamy polską prawicę, która mówi: „Dość Ukraińców”, a z drugiej wypowiedzi niektórych Ukraińców w mediach w przywoływanym już przeze mnie stylu: „Bez nas polska gospodarka by padła” albo: „Gdyby nie my, to Rosjanie już by tu byli”. To nie trafia do Polaków. Wręcz przeciwnie, jest odbierane jako roszczeniowe i świadczące o wywyższaniu się.

Jak Pan jako politolog i ekspert patrzy na polską skrajną prawicę? O co jej tak naprawdę chodzi? Czy rzeczywiście walczy o „Polskę dla Polaków”, czy raczej chodzi o polityczny kapitał, zbieranie punktów przed wyborami w 2027 roku?

Polska skrajnia prawica nie jest jednorodna. To nie jeden nurt, to zbiór bardzo różnych ludzi. Są tam osoby głęboko wierzące, są też tacy, którzy jeżdżą na wakacje do Egiptu czy Turcji, a jednocześnie protestują przeciw migrantom. Jedni boją się „pani Larisy w warzywniaku”, bo czują się obco. Inni uważają, że przez Ukraińców stracili pracę, bo byli dyrektorami, a teraz nie mogą znaleźć miejsca dla siebie. Każdy ma inną motywację.

Ale ktoś te lęki i frustracje zbiera, układa w narrację i wykorzystuje politycznie.

‍

*ATB-Market, jedna z największych sieci handlowych w Ukrainie.

20
min
Olga Pakosz
Polska-Ukraina
Psychologia
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Weto przeciw życiu: jak decyzja polskich władz może pozbawić ukraińskich chorych ostatniej deski ratunku

„I to jest chrześcijański kraj” – pisze z gorzką ironią moja polska przyjaciółka, dowiedziawszy się o wynikach najnowszego sondażu: prawie 60% Polaków popiera weto prezydenta Nawrockiego, które pozbawi bezrobotnych ukraińskich uchodźców zasłku 800+ na dzieci i bezpłatnego dostępu do lekarzy. Niektórzy polscy i rosyjscy komentatorzy w mediach społecznościowych nazywają nawet prezydenta „facetem z jajami”. Ale przeciwko komu tak naprawdę skierowana jest ta siła?

Niedawno dwa tysiące polskich kobiet podpisało list protestacyjny do premiera, Sejmu, Senatu i prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej w sprawie weta. Do protestu dołączyła Rada Przedsiębiorczości, która podkreśliła, że weto „jest sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem” i grozi „wywołaniem chaosu”. W dziesiątkach publikacji członkowie polskiej elity intelektualnej odwołują się do logiki i jako argumenty przytaczają fakty: tylko w zeszłym roku Ukraińcy przynieśli Polsce ponad 75 mld euro – czyli 8 razy więcej niż wynosi cała polska pomoc dla Ukrainy. Poza tym 69% ukraińskich uchodźców jest zatrudnionych.

Oni nie zabrali pracy Polakom, ale zaspokajają potrzeby rynku i często tworzą nowe miejsca pracy

Oczywiście są też tacy ukraińscy uchodźcy, których rzeczywistość nie wpisuje się w te statystyki. To osoby starsze, opiekunowie chorych i dzieci niepełnosprawnych. Tyle że podatki płacone przez Ukraińców pracujących w Polsce z powodzeniem wystarczyłyby, by ich wesprzeć. A tak w związku ze zniesieniem pomocy ich historie mogą wkrótce przerodzić się w tragedie.

„Czuję się podwójnie zdradzona”

Aby w pełni uświadomić sobie katastrofalne skutki tych zmian, zwróciłam się do społeczności „Osobliwy świat. Polska”, która zrzesza matki wychowujące dzieci z najcięższymi formami niepełnosprawności. Te kobiety i ich dzieci znajdą się na granicy lub poza granicą przetrwania, jeśli świadczenie 800+ i bezpłatny dostęp do usług medycznych zostaną im odebrane.

Natalia Erastowa wychowuje troje nieletnich dzieci, jeden jej z synów ma ciężką niepełnosprawność. Cała rodzina wyjechała do Polski z Chersonia, ale dwa lata temu 40-letni mąż Natalii, ojciec dzieci i żywiciel, nagle zmarł. Pracował jako kierowca ciężarówki dla polskiej firmy, w Czechach na parkingu dostał zawału serca. Od tego czasu rodzina walczy o przetrwanie.

– Cały dochód naszej rodziny to obecnie 800+ na troje dzieci plus 1300 złotych pomocy z tytułu utraty żywiciela, a także pomoc z Ukrainy na opiekę nad niepełnosprawnym dzieckiem. W Polsce przez długi czas nie ubiegałam się o pomoc, ponieważ początkowo dbał o nas mąż, a potem pojawiły się wątpliwości, czy status zostanie nam przedłużony. Cztery miesiące temu, kiedy w końcu zdałam sobie sprawę, że nie jestem w stanie utrzymać rodziny, syn przeszedł procedurę uznania niepełnosprawności. Ale nie było jeszcze żadnej wypłaty, sprawa jest w toku – opowiada Natalia.

Natalia straciła męża i samotnie wychowuje troje dzieci, z których jedno wymaga opieki specjalnej

Łączny dochód jej czteroosobowej rodziny wynosi około 4000 złotych, a sam czynsz kosztuje 3700-3800 złotych. Natalia nie może znaleźć pracy, którą mogłaby pogodzić z opieką nad niepełnosprawnym dzieckiem, przedszkolem i szkołą pozostałych dzieci.

Dla tej rodziny utrata 800+ oznacza jedno: powrót do Ukrainy, pod bomby, lub przeprowadzkę do innego kraju, gdzie trzeba będzie zacząć wszystko od nowa bez żadnych gwarancji

Rodzina Natalii, podobnie jak wielu innych Ukraińców, wybrała Polskę jako tymczasowe schronienie, ponieważ ten kraj wydawał się jej bliski mentalnie, jest chrześcijański, jak Ukraina, i o podobnym stylu życia. Teraz przed Natalią stoi nowe wyzwanie: zabranie dzieci, które przez trzy lata zintegrowały się z polskim systemem edukacji, nauczyły się języka, znalazły przyjaciół – i przeniesienie się z nimi gdzieś dalej.

– Czuję się podwójnie zdradzona, bo Polska obiecała być solidarna z Europą, stać z nami ramię w ramię do czasu trwałego pokoju – mówi Anastazja, mama 15-letniego Danyła, który ma ciężką postać porażenia mózgowego. – Teraz jednak odmawia wsparcia, podczas gdy inne kraje, bardziej zorientowane społecznie, nie przyjmują już osób, które miały tymczasową ochronę gdzie indziej. Czuję, że zawiodłam siebie i syna, ufając Polsce. Tu jest wielu dobrych ludzi, których odróżniam od polityków obu obozów, od ksenofobów, ale to nie ratuje sytuacji.

„Teraz bardzo boję się o przyszłość”

– Odkąd dowiedziałam się o możliwości zniesienia pomocy, jestem w kompletnej rozpaczy – mówi Kateryna Kisenko, mama czworga dzieci, z których jedno ma ciężką postać autyzmu. – Przyjechaliśmy do Polski z okupowanej części obwodu zaporoskiego. Mój były mąż walczy na wojnie, mama jest pod okupacją i nie może wyjechać ze względu na stan zdrowia. Jestem jedyną dorosłą osobą, która może opiekować się dziećmi.

Opowiada, jak wygląda jej życie w Polsce. Łączny dochód jej rodziny wynosi 7200 złotych. W ramach programu 800+ otrzymują 3200 złotych, a zasiłek na opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym to 3415,84 złotych. Ojciec dzieci płaci alimenty w wysokości 6000 hrywien (około 525 złotych), jednak wydatki na wynajem mieszkania i utrzymanie, a także koszty leczenia dziecka niepełnosprawnego są tak wysokie, że czasami brakuje pieniędzy na ubrania czy artykuły gospodarstwa domowego.

– Wizyta u psychiatry to wydatek 400 złotych. Leki kupuję regularnie, bez nich nie da się żyć.

Nie mam pojęcia, co zrobię, jeśli nowe warunki zostaną przyjęte. Nasz dom jest pod okupacją, nie mamy dokąd wrócić, a ja nie mogę podjąć pracy, bo syn wymaga stałej opieki. Bardzo boję się o przyszłość
Syn Kateryny regularnie potrzebuje leków. Rodzina nie może wrócić do domu, ponieważ jest na terenach okupowanych

– Jestem tu z córką i synem z pierwszą grupą niepełnosprawności, on będzie wymagał całodobowej opieki do końca życia – mówi Lilia Torżok-Marusecka. – Od 2022 do 2023 roku mieszkaliśmy w hostelu, razem z innymi mamami z dziećmi specjalnej troski. A potem kazano nam się wyprowadzić, bo ośrodki dla Ukraińców są zamykane. Od tego czasu sami wynajmujemy, a to ponad 2000 złotych za małe mieszkanie bez wanny, co jest bardzo niewygodne, bo kąpiel niemogącego się poruszać dziecka to skomplikowana procedura. Całą pomoc, którą otrzymujemy w Polsce, wydajemy tylko tutaj. Od trzech lat ani razu nie pojechaliśmy do Ukrainy.

Podobne historie opowiadają setki ukraińskich matek, które chciałyby, ale nie mogą znaleźć pracy. To właśnie one najbardziej odczują skutki zniesienia 800+. Znalazły się w grupie osób, które nie będą mogły zalegalizować swojego pobytu w Polsce poprzez zatrudnienie, ponieważ ich dzieci wymagają stałej opieki i nadzoru.

Tylko część takich kobiet wyjechała wraz z mężami, którzy teraz pracują w Polsce. Wielu mężczyzn pozostaje w Ukrainie – walczą, pracują w zakładach zbrojeniowych. Jest też wiele rodzin, w których mężczyźni zginęli. I są takie, w których mężczyźni mają prawo do wyjazdu (ze względu na liczbę dzieci), ale zdecydowali się bronić wschodniej granicy Europy, powierzając Europejczykom opiekę nad swoimi rodzinami.

Bez prawa do przetrwania

Decyzja o zniesieniu w Polsce dostępu do państwowej opieki medycznej dla osób niepracujących dotyka również tych, którzy nie mogą pracować ze względu na stan zdrowia. 26-letnia Tetiana Rożda ma niepełnosprawność pierwszej grupy, cierpi na spinalną atrofię mięśniową (SMA) – chorobę genetyczną, w wyniku której człowiek traci zdolność kontrolowania swoich mięśni. Porusza się na wózku inwalidzkim.

Gdy stan jej zdrowia się poprawił, próbowała podjąć pracę jako logopedka w jednej z polskich fundacji. Ale wkrótce się pogorszyło i musiała zrezygnować z pracy.

– W Polsce jestem leczona preparatem Spinraza – pierwszym w historii lekiem spowalniającym postęp choroby (widzę już niewielką poprawę). Problem polega jednak na tym, że trzeba go przyjmować przez całe życie, bez przerw. Zaprzestanie przyjmowania leku spowoduje nieodwracalne pogorszenie stanu zdrowia – mówi Tetiana.

Od dwóch lat poszukuje pracy zdalnej, ale ze względu na diagnozę nikt nie chce jej zatrudnić. Kiedy dostęp do opieki zdrowotnej zostanie powiązany z obowiązkowym oficjalnym zatrudnieniem, nie będzie mogła już otrzymywać niezbędnego leczenia. Nie wiadomo również, co stanie się z jej mamą, która obecnie opiekuje się córką, potrzebującą pomocy w codziennych czynnościach, których nie jest w stanie wykonać samodzielnie.

Oczywiście Polska ma prawo decydować, czy wspierać takie osoby – mówią Ukrainki. Tyle że dla wielu takich jak Tetiana dostęp do NFZ to kwestia życia i śmierci
Lilia z synem, którego nie można zostawić, aby iść do pracy

Wyrok na niewidzialnych ludzi

Pacjenci paliatywni to grupa osób, które z powodu zmian prawnych mogą znaleźć się w krytycznej sytuacji. Hanna Polak, założycielka fundacji Pallium for Ukraine, podkreśla, że chodzi o dzieci i młodych dorosłych ewakuowanych z Ukrainy, którzy przebywają w polskich hospicjach lub są objęci domową opieką wspomagającą.

Dla tych pacjentów, którzy oddychają przez tracheostomię (chirurgicznie utworzone otwory – stomię – w przedniej ścianie tchawicy, które pozwalają powietrzu dostać się bezpośrednio do płuc, omijając nos, usta i krtań), a odżywiają się za pomocą specjalnych pomp, które podają im pokarm w dawkach, kropla po kropli – utrata dostępu do opieki medycznej oznacza po prostu śmierć.

– Część z tych pacjentów ma rodziców, którzy idą do pracy, by zalegalizować swój pobyt. Ale są też tacy, których rodzice wykonują obecnie ważne misje w Ukrainie – mówi Hanna. – Taką pacjentką jest Weronika, dziewczynka z ciężką postacią SMA. Jej tata pracuje w Ukrainie jako saper, więc ona i mama są tu same, żadna nie może iść do pracy.

Teraz wszystkie te rodziny są zrozpaczone i z zapartym tchem czekają na decyzję polskich urzędników i polityków. Coś podobnego przeżywali już ukraińscy pacjenci hospicyjni, kiedy rząd zniósł rekompensatę za pobyt gdziekolwiek poza specjalnymi ośrodkami. A tacy pacjenci są najbardziej wrażliwi nie tylko ze względu na swoją podatność na bakterie, ale także z uwagi na wymuszony przez chorobę styl życia. Kiedy obok człowieka pracuje pompa, aparat tlenowy i inne urządzenia, potrzebne jest specjalnie dostosowane mieszkanie. Bardzo trudno takie znaleźć.

Roman i jego mama Aleksandra. Chłopiec znajduje się pod opieką służby domowej wentylacji płuc. Ma tracheostomię, gastrostomię i wentylację mechaniczną. Co się z nim stanie?

– Mieliśmy sytuację, w której rodzina była zmuszona przenieść się do nowego mieszkania w odległej wsi, bo tylko na takie mogła sobie pozwolić po zlikwidowaniu programu 40+ [rekompensata kosztów wynajmu – red.]. Tyle że tam lekarze nie mogli już szybko dojechać w razie potrzeby – zaznacza Hanna Polak.

Podkreśla, że mówienie o „oszczędnościach w budżecie” brzmi nieodpowiedzialnie, gdy chodzi o ludzkie życie. Bo to nie tylko kwestia finansowa, ale także moralno-etyczna

W placówkach, w których przebywają dzieci i młodzież objęci opieką paliatywną, nikt nie wie, co będzie po 1 października. Jak powiedzieć rodzinom, że z powodu decyzji politycznej ich dzieci będą musiały zostać odłączone od aparatury podtrzymującej życie? I jak te rodziny, które ledwo wiążą koniec z końcem, mają nagle znaleźć pieniądze na to, by opłacić leczenie swoich dzieci?

Powrót do Ukrainy, gdzie trwają nieustanne bombardowania, nie wchodzi w grę, ponieważ aparaty podtrzymujące życie wymagają nieprzerwanego zasilania. Pozostaje nadzieja, że prawodawcy w końcu dostrzegą tych niewidzialnych ludzi i zapewnią im wsparcie. Bo jego odmowa oznacza wyrok śmierci.

20
min
Halyna Halymonyk
Фатальне вето
Historie uchodźców
Polska-Ukraina
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

„Najgorsze to liczyć, że bullying sam zniknie”. O izolacji ukraińskich dzieci w polskich szkołach

Pochodzimy z obwodu odeskiego, a to daleko od zachodniej granicy Ukrainy. Moje doświadczenia w kontaktach z Polakami do 2022 roku były niewielkie, ale zawsze pozytywne. I właśnie na tych pozytywach skupiałam uwagę moich dzieci przed ich pierwszym dniem w nowej szkole. Dzisiaj widzę inną rzeczywistość: setki ukraińskich rodziców, wysyłając dzieci do polskich liceów lub techników, na lokalnych czatach najpierw pytają: „Czy w tej szkole nie obrażają ukraińskich dzieci?”. Pod wpływem internetowych historii i opowieści znajomych wielu już na starcie nastawia swe dzieci na możliwy ich negatywny odbiór – i na obronę.

Znęcanie się, czyli strach przed obcymi

Rozmowę o znęcaniu się w polskich szkołach warto rozpocząć od ważnego zastrzeżenia: ten problem nie ogranicza się tylko do stosunków polsko-ukraińskich. Jest systemowy i globalny, ponieważ ofiarami znęcania się w polskich szkołach są również polskie dzieci.

Najnowszy raport Uniwersytetu SWPS, Fundacji UNIQA i zespołu RESQL pokazuje, że około 62% uczniów polskich szkół przynajmniej raz spotkało się z bullyingiem

Badanie przeprowadzone wśród 18 950 uczniów z 96 placówek oświatowych wykazało, że najczęstszymi formami znęcania się, jakich doświadczają polskie dzieci, są: obraźliwe żarty (4371 uczniów), rozpowszechnianie plotek lub nieprawdziwych informacji (3627) oraz izolacja społeczna – wykluczenie z grupy (3340).

– Znęcanie się wynika z głęboko ludzkich instynktów, strachu przed tym, co wydaje się niezrozumiałe, odmienne lub groźne – mówi Iryna Owczar, psycholożka.

– Na konsultacje przychodzą do mnie dzieci z Kanady, Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Niemiec – krajów uważanych za tolerancyjne wobec imigrantów. Nawet one spotykają się z bullyingiem. Kiedy masz przed sobą obcego, już samo to stwarza potencjalny konflikt. W Polsce jest szczególnie trudno, ponieważ przez dziesięciolecia była krajem monoetnicznym. A tu nagle milion ludzi z innym językiem, mentalnością i zwyczajami. To trudne nawet dla dorosłych, a co dopiero dla dzieci.

Problem nie ogranicza się tylko do stosunków polsko-ukraińskich, ponieważ ofiarami znęcania się w polskich szkołach są również polskie dzieci

Przemoc „w białych rękawiczkach”

Dla wielu ukraińskich dzieci najbardziej bolesne okazuje się nie otwarte poniżanie, prześladowanie, obrażanie, ale izolacja społeczna.

– Trafiliśmy do klasy, gdzie wszyscy znali się już od siedmiu lat – wspomina 16-letnia Karolina.

– Nauczyciele dzielili nas nawet na „swoich Ukraińców”, którzy mieszkali tu jeszcze przed wojną, i „nowych”, którzy pojawili się w połowie roku

Czułam się zagubiona, bo słabo znałam język: czasami przychodziłam do szkoły z książkami, kiedy klasa akurat wyjeżdżała na wycieczkę. Potem inni długo to wspominali, śmiejąc się ze mnie. W Ukrainie korzystaliśmy z Telegramu lub Instagrama, a tutaj wszyscy używali Snapchata, o którym jeszcze wtedy nie słyszałam.

Podobne sytuacje wydają się drobiazgami, ale to właśnie z nich rodzi się poczucie izolacji. Często rodzice, słuchając skarg dzieci, nie rozpoznają w tym znęcania się, skoro nie było ani obelg, ani fizycznej agresji. Jednak specjaliści podkreślają: wykluczenie społeczne to również przemoc, tyle że zamaskowana, „w białych rękawiczkach”, a ból z tego powodu może być nie mniej dotkliwy.

Dr Piotr Ryczelski, psycholog Uniwersytetu SWPS i współautor systemu RESQL, dodaje:

– W badaniach uczniowie często przyznają, że woleliby raczej zostać fizycznie uderzeni, niż zostać wykluczeni z grupy lub klasy.

Samotność – sygnał alarmowy

Dan Olweus, który w 1978 roku wprowadził do obiegu naukowego pojęcie „bullying”, początkowo uważał, że rola ofiary lub agresora zależy od indywidualnych cech dziecka. Jednak rzeczywistość pokazała, że na dynamikę relacji w klasie wpływają również czynniki zewnętrzne. Na przykład w klasie moich dzieci szybko utworzyły się odrębne grupy: polskie dzieci, Ukraińcy, którzy przyjechali przed wojną, oraz Ukraińcy, którzy przybyli po 24 lutego. Pierwsze dwie grupy znęcały się nad trzecią.

Ten podział świadczy o tym, że znęcanie się to nie tylko problem indywidualny, ale także konsekwencja zjawisk grupowych, które mogą wynikać z różnic kulturowych, doświadczeń, a nawet nieostrożnych wypowiedzi dorosłych. Niektórzy uczniowie skarżyli się nawet, że nauczyciele dzielili ich na „chłopców, dziewczynki i Ukraińców”, co tylko podkreśla problem stygmatyzacji i izolacji, prowadzący do znęcania się.

W tym czasie rodzice skupiali się na rozwiązywaniu codziennych problemów i adaptacji w nowym kraju. Brakowało im siły psychicznej, by wspierać swe dzieci w szkole.

– To jeden z największych błędów, kiedy rodzice oddają dzieci do nowego środowiska i oczekują, że szkoła zajmie się wszystkim – wyjaśnia Iryna Owczar

– Mama, tata lub opiekująca się dziećmi osoba dorosła muszą angażować się w życie szkolne: poznawać innych rodziców, nawiązywać kontakt z nauczycielami, utrzymywać komunikację. To sygnał: jestem przyjazna, sympatyczna, nie stanowię zagrożenia, więc moje dzieci też nie stanowią zagrożenia dla waszych.

Wiele ukraińskich matek przyznaje, że często milczały na temat problemów, by nie wyjść na niewdzięczne „beneficjentki ochrony”. Ale milczenie tylko pogarsza sytuację.

Dla wielu ukraińskich dzieci najbardziej bolesne okazuje się nie otwarte poniżanie, prześladowanie, obrażanie, ale izolacja społeczna

Moja córka nadal uważa naukę w polskiej szkole podstawowej za najgorsze doświadczenie w swoim 16-letnim życiu: „Najgorsze jest oczekiwanie, że znęcanie się samo zniknie – mówi. – Próbowałam wszystkiego: nie reagowałam, odpowiadałam agresją, płakałam, ale problem zaczął się rozwiązywać dopiero wtedy, gdy interweniowała mama, a nauczycielka musiała porozmawiać z prześladowcą i jego rodzicami”.

„Nauczyciel, zwłaszcza wychowawca klasy, powinien wspierać uczniów i znajdować czas nie tylko na nauczanie – przypomina profesor Małgorzata Wójcik w badaniu ‘Przerwijmy krąg przemocy’. – Wtedy jego wpływ na atmosferę w klasie staje się znaczący i pozytywny”.

Od dziecka też coś zależy

– Aby wyjść z izolacji, skończyć z samotnością, potrzebne jest nie tylko wsparcie otoczenia, lecz także proaktywna postawa samego dziecka – podkreśla Iryna Owczar.

Są dzieci, co do których prawdopodobieństwo, że będą cierpieć z powodu znęcania się, jest mniejsze. To głównie dzieci ekstrawertyczne, komunikatywne, otwarte, które mają wewnętrzne oparcie i nie reagują emocjonalnie na komentarze i uwagi innych. Najtrudniej jest dzieciom zamkniętym, introwertycznym, empatycznym, wrażliwym, które mają trudności z komunikacją i budowaniem relacji.

14-letnia Angelina opowiada: „Dzieci podchodziły do mnie. Wydaje mi się, że prosiła je o to nauczycielka, ale ze względu na słabą znajomość języka wstydziłam się odpowiadać. Widziałam też jednak inną Ukrainkę, która znała język jeszcze gorzej niż ja, ale miała wielu przyjaciół”.

Ważne jest, by spróbować znaleźć przynajmniej jedną lub dwie osoby, z którymi naprawdę jest ciekawie, i nawiązać z nimi przyjaźń. To znacznie zmniejsza ryzyko stania się „łatwym celem” dla bullyingu.

Warto podkreślić, że pomimo dominowania w przestrzeni publicznej rozmów o przypadkach znęcania się nad ukraińskimi dziećmi, istnieje wiele innych – mniej widocznych, ale nie mniej ważnych – pozytywnych przykładów.

Zdarzają się przypadki, gdy polscy rówieśnicy opiekują się ukraińskimi uczniami: pomagają im dostosować się do nowego środowiska, wspierają w nauce i nawiązują prawdziwe przyjaźnie

Niebiesko-żółta wstążka nie wystarczy

Często rodzice, których dzieci są ignorowane lub obrażane, decydują się na zmianę szkoły lub nawet przejście wyłącznie na ukraińską naukę online. Czasami to naprawdę działa: to właśnie dorośli są odpowiedzialni za atmosferę w grupie, a w różnych środowiskach to samo dziecko może przeżywać zupełnie inne doświadczenia.

Jednocześnie ukraińska flaga na awatarze lub niebiesko-żółta wstążka na piersi nauczyciela nie zawsze gwarantują, że w szkole nie będzie prześladowań. Znane są przypadki kiedy ukraińskie dzieci były obrażane słownie, przy milczącej zgodzie lub bezczynności nauczycieli. 16-letni Mikołaj opowiada, że w jego klasie polskie dzieci wielokrotnie mówiły ukraińskim: „Putin was wszystkich zniszczy”, „Żyjecie tu za nasze pieniądze”, powtarzając prawdopodobnie stwierdzenia swoich rodziców. Zaostrzenie problemu obserwowano również podczas kampanii wyborczych, kiedy nawet neutralne dzieci zaczynały powtarzać polityczne hasła i wyrażać antyukraińskie nastroje – a nauczyciel milczał.

Czasami jednak to sami nauczyciele stają się przyczyną znęcania się nad dziećmi.

„Przez prawie rok uczyliśmy się o tragedii wołyńskiej i za każdym razem gdy nauczyciel wspominał o okrucieństwach Ukraińców, patrzył na mnie. A wraz z nim cała klasa – wspomina 15-letnia Julia. – Po lekcji nazywano mnie ‘banderówką’, wypisywano obraźliwe słowa na tablicy. Czułam tę nienawiść do siebie biorącą się tylko z tego, że jestem Ukrainką”

Taka postawa nauczyciela lub brak reakcji ze strony pedagogów prowadzi do tego, że z fazy obraźliwych słów dzieci przechodzą do kolejnej, fizycznej – popychania, bicia, poniżania. W takim przypadku tylko natychmiastowa pisemna skarga rodziców może zmusić szkołę do interwencji i rozwiązania problemu.

Z fazy obraźliwych słów dzieci często przechodzą do kolejnej, fizycznej – popychania, bicia, poniżania

Gdy wchodzisz w dialog, najważniejszy jest spokój

W zeszłym roku brałam udział w formacie „żywej biblioteki”, gdzie byłam „książką”, którą mogły „czytać” 13-,15-letnie polskie nastolatki. Dzieci zadawały mi bezpośrednie, czasem niewygodne pytania – a ich otwartość potwierdzała moje obserwacje dotyczące przyczyn znęcania się na tle narodowościowym. „Ukraińcy wydają się nam dziwni”; „Nie nawiązywali kontaktów”; „Trzymali się na uboczu” – mówiły. A potem padały kolejne pytania:

„Dlaczego Ukraińcy są w Polsce, a nie bronią swojej ojczyzny?”. „Czy to prawda, że Ukraińcy nie pracują, a żyją tylko z zasiłków socjalnych?”. „Czy naprawdę ukraińskie kobiety chcą odbierać mężczyzn Polkom?”. „Dlaczego na Ukrainie gloryfikuje się siły, które niszczyły Polaków na Wołyniu?”. „Po co wojna, skoro Ukraińcy i Rosjanie są jednym narodem, bo mówią jednym językiem?”. „Czy zna pani osobiście tych, którzy zginęli na wojnie?”. „A może Putin naprawdę chciał uratować Ukrainę przed Europą, która dyktuje Polsce swoje warunki?”.

Często dzieci po prostu nie posiadają niezbędnych informacji. Iryna Owczar radzi w takich sytuacjach kierować się kontekstem: jeśli jest szansa na dialog, warto spróbować wyjaśniać, ale bez emocji. I ja zrobiłam właśnie to, ponieważ taki format przewidywało nasze spotkanie.

Jeśli jednak rozmówca jest nastawiony agresywnie i używa tego rodzaju sformułowań do systematycznego znęcania się, lepiej unikać konfliktu i zwrócić się o pomoc do nauczycieli i rodziców.

Bardzo ważne jest, by nie dać agresorowi tego, czego chce – łez, strachu czy gniewu

Iryna Owczar podaje przykład angielskiej szkoły, w której obecnie pracuje. Ukraińska dziewczynka była w niej prześladowana właśnie z powodu wojny za pomocą podobnych zwrotów. Mama tego dziecka zaproponowała nakręcenie filmu, w którym ukraińscy uczniowie opowiadali swoje historie – z przedwojennymi zdjęciami i filmami, wspomnieniami z ewakuacji, bombardowań, strat i adaptacji w nowym kraju.

Obejrzenie tego filmu stało się momentem refleksji dla całej szkoły. Po tym nie było już ani jednego przypadku znęcania się na tle narodowościowym.

– Trzeba ocenić swój stan – czy są argumenty, siły, chęć, żeby coś wyjaśniać – mówi Tasia Osadcza, psycholożka. – Jeśli ich nie ma, należy unikać takich rozmów. Jeśli masz siłę i chęć, wcześniej przygotuj argumenty przeciw często powtarzanym obraźliwym stwierdzeniom. Politycznie poprawne, ale z właściwymi odpowiedziami na często zadawane pytania, które rozpowszechnia prorosyjska propaganda.

Trzeba też mieć na uwadze to, że obraźliwe frazy są konstruowane w taki sposób, by wywołać u człowieka emocje.

Wiele osób, słysząc te niesprawiedliwe stwierdzenia, zaczyna się denerwować, złościć i reagować agresywnie. I właśnie tego chce rosyjska propaganda: pokazać Ukraińców jako dzikusów, ludzi emocjonalnie niestabilnych, agresywnych

Dlatego gdy wchodzisz w dialog, najważniejsze jest zachowanie panowania nad sobą. Jeśli dziecko nie widzi takiej możliwości dla siebie, lepiej, by unikało rozmów na ten temat.

Propaganda kształtuje przekonania, które trudno obalić argumentami rozumu. Ale kiedy człowiek sam styka się z rzeczywistością, która jest sprzeczna z narzuconymi mu stereotypami, pojawia się szansa, by obalić te stereotypy i zmienić jego zdanie.

Gdy wchodzisz w dialog, najważniejsze jest zachowanie panowania nad sobą. Jeśli dziecko nie widzi takiej możliwości dla siebie, lepiej, by unikało rozmów na ten temat

Mechanizm wszędzie jest taki sam

Znęcanie się dotyczy nie tyle przyczyny, ile mechanizmu poniżania i podporządkowywania sobie innej osoby. Przyczyny mogą być różne: wygląd, akcent, status społeczny, płeć, narodowość, sukcesy, a nawet po prostu niechęć do „bycia takim jak wszyscy”. Jednak w istocie bullying zawsze opiera się na chęci stworzenia hierarchii (silniejszy – słabszy), uczynienia ofiary „inną”, odrębną od grupy, zaspokojenia potrzeby dominacji agresora lub rozwiązania własnych problemów.

–   I tutaj nie ma znaczenia, za co dziecko jest prześladowane – mówi Tasia Osadcza. – Czy za to, że pochodzi z Ukrainy, czy za krzywe zęby, za tanie lub nieczyste ubranie, nadwagę lub niedowagę, za wzrost.

Reagować na takie przypadki w środowisku szkolnym należy zgodnie z opracowanymi protokołami przeciwdziałania znęcaniu się, bez względu na przyczynę. By szkoła mogła te protokoły uruchomić, rodzice lub dzieci muszą zgłaszać przypadki znęcania się, a nie milczeć.

Zgodnie z tymi protokołami należy pracować ze wszystkimi uczestnikami procesu: sprawcą, ofiarą, świadkami

Bo przecież bullying niszczy człowieczeństwo, wzmaga agresję w społeczności, co ostatecznie może uderzyć w pozostałe dzieci – zarówno ukraińskie, jak polskie.

Dlatego polska szkoła też powinna być zainteresowana rozwiązaniem tego problemu. O znęcaniu się należy mówić nie z perspektywy narodowej czy politycznej, ale jako o fakcie prześladowania jednego dziecka przez inne.

– Jedyne, co należy wziąć pod uwagę, to fakt, że protokoły przeciwdziałania znęcaniu się są uruchamiane przez ludzi – podkreśla Osadcza. – I tutaj często w grę wchodzi czynnik ludzki: czy dyrektor chce się tym zajmować, czy nauczyciele chcą się zaangażować. Są tu zarówno przypadki zakończone sukcesem, jak porażką – między innymi dlatego, że nauczyciel również może ulegać wpływom propagandy i presji społecznej.

W takich przypadkach należy zaangażować kuratorów szkolnych, policję i inne organy, które mogą wpłynąć na sytuację.

Znajdź sobie przyjaciół

– Szkołę podstawową ledwo przetrwałam – wspomina moja córka. – Po rozmowie z nauczycielką sprawca przestał mnie obrażać, jednak nie udało mi się przezwyciężyć izolacji społecznej.

Dopiero w liceum w końcu się udało: od pierwszych dni córka, która już dobrze opanowała język polski, zaprzyjaźniła się z kilkoma polskimi dziewczynami, które nie miały uprzedzeń wobec Ukraińców. Od pierwszego dnia nowego roku starała się być przyjazna wobec wszystkich, brała udział we wspólnych wydarzeniach, projektach wolontariackich, kampaniach społecznych, zawodach sportowych.

Podobne rady dają też inne nastolatki: nie czekaj, aż pierwszy krok zrobią „gospodarze środowiska”. Wspólnych punktów warto szukać w sporcie, muzyce, wolontariacie albo hobby. Znajdź sobie jednego lub dwóch przyjaciół, którzy sprawią, że pobyt w szkole będzie przyjemny i emocjonalnie bezpieczny.

Zdjęcia: Shutterstock

20
min
Halyna Halymonyk
Як реагувати на булінг
true
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

List protestacyjny Polek do Premiera, Sejmu, Senatu i Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

25 sierpnia Prezydent RP ogłosił weto do rządowej ustawy, która miała uporządkować ochronę i wsparcie dla rodzin uciekających przed wojną. Ta decyzja i towarzyszący jej język – zapowiedzi warunkowania pomocy dziecku pracą rodzica, wydłużania drogi do obywatelstwa, rozpalania na nowo sporów pamięci – nie są kwestią nastrojów, lecz zimnej kalkulacji politycznej. Uderzają w ukraińskie kobiety-uchodźczynie, w ich dzieci, w osoby starsze i chore; uderzają też w nasze szkoły, lekarzy i samorządy. Zamiast pewności, przynoszą lęk, zamiast spokoju – groźbę rozdzielania rodzin, wtórnej migracji i erozję zaufania do polskiego państwa.

Wyobraźcie sobie, że to Wy jesteście na wojnie w obronie Ojczyzny, a sąsiedni kraj traktuje Wasze żony, matki i córki jak zakładniczki polityki.

Po decyzji Prezydenta w tysiącach domów w całej Polsce nastał szok, rozgoryczenie i poczucie zawodu. Matki, które z dziećmi i chorymi rodzicami uciekły z miast i wsi obróconych w pył, dziś zadają sobie pytanie, gdzie mają teraz uciekać. Kobiety, które wybrały Polskę z miłości i zaufania, czują, że ta miłość nie została odwzajemniona.

Dziecko nie jest martwym zapisem w ustawie, a pomoc na nie przyznawana nie może być dźwignią nacisku na jego matkę. Solidarność nie jest sezonowa, nie jest modą. Jeśli jest prawdą w marcu, musi być nią także w sierpniu. Pamięć nie jest pałką. Państwo, które zamiast leczyć rany historii sięga po łatwe symbole, nie buduje wspólnoty. Państwo nie może być ulicznym teatrem. Poważne państwo wybiera odpowiedzialność, a nie polityczny spektakl: procedury, jasny komunikat, ochronę najsłabszych.

My, polskie kobiety – matki, żony, córki, siostry i babcie – mówimy wprost: nikt w naszym imieniu nie ma prawa stawiać warunków kobietom uciekającym przed wojną. Nie zgadzamy się, by ból i cierpienie ludzi potrzebujących naszego wsparcia przerabiano na paliwo sporów. Nie pozwolimy na niszczenie zaufania, na którym stoi wspólnota. To jest racja stanu i racja sumienia nas wszystkich. To mosty – a nie mury – czynią z sąsiadów sojuszników, a przewidywalne i sprawiedliwe prawo oraz język szacunku wzmacniają bezpieczeństwo Polski bardziej niż populistyczny wrzask z mównicy.

Europa, a więc także my, opowiedziała się za ciągłością ochrony cywilów uciekających przed agresją. Naszym obowiązkiem jest dotrzymać słowa. To oznacza jedno: potwierdzić publicznie, jasno i bez dwuznaczności, że rodziny, które zaufały Polsce, nie obudzą się jutro w prawnej próżni; że dziecko nie będzie karane za to, że rodzic nie ma zatrudnienia; że język władzy nie będzie dzielił ludzi na „swoich” i „obcych”. Dla dziecka i jego samotnej matki prawo ma być tarczą, a nie narzędziem wymuszania na nich lojalności i posłuszeństwa. Polityka ma być służbą, a nie widowiskiem.

Wzywamy Was, którzy stanowicie prawo i reprezentujecie Rzeczpospolitą, do przywrócenia pewności ochrony i odrzucenie słów, które piętnują zamiast chronić. Niech ustawy służą ludziom, a nie politycznym grom. Niech Polska pozostanie domem, w którym matka nie musi pytać: „Dokąd teraz?”, bo odpowiedź zawsze będzie brzmieć: „Zostań w kraju, który dotrzymuje słowa”.

To nie jest spór o prawne technikalia. To pytanie o oblicze Rzeczypospolitej. Czy będzie państwem słowa, którego się dotrzymuje – czy państwem słów rzucanych na wiatr. Czy staniemy po stronie matek i dzieci, czy po stronie strachu.

Jeśli chcesz również podpisać list — do czego zachęcamy — prosimy o wypełnienie poniższego formularza:

https://docs.google.com/forms/d/e/1FAIpQLScjORH_vWb47f4J75se9Yt_zKWfCI7HbLDUaceuvidxxP4Ipg/viewform

‍

Podpisano, polskie kobiety – matki, żony, córki, siostry, babcie:
‍

Abramowicz Marta, pisarka

Adamowicz Anna, diagnostka laboratoryjna, poetka

Aleksowska Dorota

Amirowicz Anna

Andreis Susanna

Andrulewicz Aldona 

Animucka Małgorzata matka, babcia, sąsiadka uchodźców, współpracowniczka ngs

Apalkow Anna  

Araszkiewicz Agata, Doktora nauk o literaturze, Paryż, Bruksela

Arnold - Kaczanowska Agnieszka, reżyserka, dokumentalistka

Artym Baryła Aneta

Audycka-Szatrawska Tatiana, redaktorka

Augustynek Katarzyna, aktywistka

Badowiec Bogna, lekarka - psychiatra, 

Bajda Agnieszka, kustosz

Balcerowicz Ewa, ekonomistka

Banasiak Dorota  - psycholożka 

Baranowa Anna, historyczka sztuki, krytyczka (również mama i babcia)

Baranowicz Beata

Baranowska Bożena -aktorka, pedagog, reżyser

Barańska Natalia

Barańska-Morzy Dagmara 

Barczyk Anna  adwokat

Barry Izabela Joanna, bibliotekarka, dziennikarka

Bartczak Agata

Bartkowiak Agnieszka

Bartnikowska Ewa, dziennikarka

Bartosik Ewelina, edukatorka i muzealniczka

Bastek-Balcerek Kasia 

Batko-Tołuć Katarzyna, członkini zarządu Fundacji dla Polski, przy której działa Fundusz Obywatelski im. Ludwiki i Henryka Wujców

Bator Ewa, Gdańsk

Bator Ewelina, literaturoznawczyni, Uniwersytet Warszawski 

Batorczak Anna 

Bauman Beata 

Bauman Katarzyna, nauczycielka

Bauman Magdalena 

Baumiller Anna  -scenografka

Baumiller Joanna - matka, babcia

Baumiller Katarzyna, architektka

Baumritter Anna, psychoterapeuta

Bażyńska Joanna Właścicielka wydawnictwa Poradnia K

Bączyńska Anna  matka, nauczycielka, Polka, Europejka, kobieta

Bednarczyk-Krzyżowska Dominika, aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie

Bednarek Michalina, dziennikarka Gazety Wyborczej

Berdowska Joanna 

Biała Alicja, artystka Ok

Białasiewicz Renata  córka, matka, wdowa

Bielas Katarzyna, dziennikarka

Bielska Magdalena, działaczka społeczna

Bierońska - Lach Beata, dyrektorka Ukraina! Festiwal Filmowy

Bieryłło-Białobrzeska Donata 

Bilik Justyna, scenarzystka

Bińczak Halina, dziennikarka

Bińka Anna, Stowarzyszenie „Pracownia Etnograficzna"

Błaszczak-Banasiak Anna  - prawniczka na rzecz praw człowieka.

Błaszczyk-Warchoł Ewa, społeczniczka prawoczłowiecza

Błońska Agnieszka, reżyserka

Bochenska Anna, rencistka - polska emigrantka mieszkająca w Kanadzie

Bochińska Antonina, przedsiębiorczyni

Bogaczyk Martyna, działaczka pozarządowa, ​​Fundacji Edukacja dla Demokracji

Bogdan Ewa

Bogdanowicz Milena  radca prawna

Bogobowicz Anna

Bogucka Julia

Bogucka Lityńska Elżbieta, wdowa po Janie Lityńskim

Bogucka Teresa

Bogucka-Sakowicz Joanna, mgr filologii polskiej, neurologopeda

Boguslavska Julia, prezeska Fundacji Ukrainka w Polsce

Borkiewicz Agnieszka, germanistka, animatorka kulturalna, psycholożka 

Borowiec Magdalena, psycholog, matką 3 dzieci.

Borowska Beata 

Borzyszkowska Weronika 

Bosacka Katarzyna, dziennikarka telewizyjna

Brasławska Anna 

Brunty Agata 

Brzostowska Anna

Brzozowska Lidia, emerytka

Budzyńska Natalia, pisarka

Bujan-Żmuda Elżbieta, nauczycielka

Buncler Anna, Uniwersytet Warszawski

Bunio-Mroczek Paulina, socjolożka, UŁ

Burnat Kalina, mama, neurobiolożka

Büthner-Zawadzka  Małgorzata 

Butrymowicz Justyna, aktywistka

Byłów Katarzyna 

Capińska Ewa 

Chamienia Katarzyna  nauczycielka i aktywistka

Chantry Maria Uniwersytet Wrocławski

Chenczke Natalia 

Chęć Anna- Fundacja Świat w Naszych Rękach 

Chimiak Julia, mama, edukatorka, tłumaczka

Chmielewska Bogna pedagoga, Warszawa

Chmielewska Grażyna  historyk

Chmielewska-Szlajfer Helena

Chruślicka Barbara 

Chrzczonowicz Magdalena, redaktorka naczelna OKO.press

Chutnik Sylwia, pisarka

Chwedorczuk Sylwia, pisarka

Chylak Anna 

Chylińska Maria

Chyrowicz Urszula 

Ciepłucha J. Joanna

Cobel-Tokarska Marta

Colombier  Elżbieta 

Concejo Joanna 

Connor Marta 

Cronin Magdalena

Cwiach Lucyna

Cyran- Juraszek Karolina, matka, działaczka społeczna, trenerka i doradczyni organizacji pozarządowych 

Czarnacka Agata, filozofka polityki

Czarnkowska-Listoś  Renata, Producentka filmowa, działaczka społeczna, liderka Inicjatywy Kobiety Filmu

Czarnota Anna

Czech-Pokorska Monika

Czechmanowska Danuta 

Czeredercka Agnieszka, Ogólnopolski Strajk Kobiet

Czerska - Thomas Joanna, Radna Rady Miasta Bydgoszczy

Częścik Anna 

Czuba Beata  (wykładowczyni, matka, obywatelka)

Czudec Joanna, tłumaczka

Czwarnóg Kalina, członkini zarządu Fundacji Ocalenie

Czyż Magdalena, prezeska Fundacja Demokracja

Dagmara Siadlak Kinga, Wiceprezeska Fundacji Aktywna Demokracja

Danielewicz Justyna Matka, Polka, której los innych ludzi nie jest obojętny.

Darska Bernadetta, literaturoznawczyni, krytyczka literacka

Daszkiewicz Ewa

Dąbrowska Anna, prezeska Homo Faber

Dąbrowska Justyna, psychoterapeutka, pisarka, wieloletnia redaktor naczelna miesięcznika “Dziecko”

Dąbrowska Krystyna, poetka

Dąbrowska Paula

Dąbrowska-Kuchna Monika 

de Barbaro Natalia

Deja Agnieszka, socjolożka, wolontariuszka, Laureatka I edycji Nagrody Portrety Siostrzeństwa

Dembińska Róża

Dembska-Pierzchała Zofia

Demska-Olbrychska Krystyna 

Dereniowska Kinga, dziennikarka

Dębska Kinga, reżyserka filmowa, scenarzystka

Diaczuk Teresa  nauczycielka

Diduszko-Zyglewska Agata 

Dimitrova Cveta, psychoterapeutka

Dmochowska Katarzyna  Kobieta

Dobrowolska Izabela  - redaktorka, graficzka

Dodziuk Anna  opozycjonistka antykomunistyczna

Dolatkowska  Aleksandra

Domagała Justyna 

Domańska Julia, studentka AMUZ Łódź

Dowjat Danuta, tłumaczka

Dranikowska Anna, SNRSS

Duczmal Iwona, artystka

Duda-Olechowska Edyta, scenarzystka

Dudek Anna, dziennikarka

Dudzińska Agnieszka, Uniwersytet Warszawski

Duniewicz Anna, aktywistka, Inicjatywa “Nasz Rzecznik”, Inicjatywa obywatelska “Chcemy całego życia!”

Duralska Hanna 

Duriasz-Bułhak Justyna – pracowniczka organizacji pozarządowej

Dwilińska Katarzyna, programistka, klientka i sąsiadka Ukrainek w Polsce

Dyduch Agnieszka Lekarz psychiatra

Dymecka-Michalska Agnieszka

Dziechciarz Anna, nauczycielka

Dziekan Monika

Dzienniak-Pulina Daniela, wykładowczyni, socjolożka

Dzierzgowska Anna Natalia, nauczycielka, tłumaczka

Dzik- Makara Katarzyna 

Dziubandowska Aleksandra  

Dźwigoń Agnieszk,- zwykła Połka

Dżabagina Anna, naukowczyni, historyczka literatury

Dżon-Ozimek Beata, dziennikarka

Eichler Maria , dziennikarka w lokalnej gazecie

Ejme Agnieszka

Elbert Renata

Emilia Gołos

Engelking Anna, profesor Instytutu Slawistyki PAN

Ewart Ewa, dziennikarka, reżyserka filmów dokumentalnych

Falkowska Małgorzata, prywatna działalność gospodarcza (konsultant)

Farynowska Małgorzata, Obywatele RP

Fedas Anna , koordynatorka projektów międzynarodowych w organizacjach społecznych

Federowicz Hanna

Fiałkowska Kamila, Uniwersytet Warszawski 

Fiedler Milenia, rektorka  Szkoły Filmowej w Łodzi

Fiedorczuk Julia, pisarka, prof. UW

Fijuth-Dudek Agata, medioznawczyni

Filipkowska Monika , prawniczka, aktywistka

Filippowicz Maria, emerytka, świecka szkoła

Florianczyk Zofia 

Fomina Joanna, socjolożka, prof. IFiS PAN 

Foryś Agnieszka, praktyczka edukacji kulturalnej, autorka ""Blisko tekstu""

Frenkiel Monika

Fryczkowska Anna, pisarka

Fus Lena

Gabała Dorota

Gabryl Ewa

Gach Katarzyna 

Gajowniczek-Pruszyńska Katarzyna, adw. dr

Gałązka Alina  

Gałczyńska Alicja

Ganowicz Joanna

Ganowicz Maria, polonistka, agent ubezpieczeniowy

Gańczarczyk Iga, dramaturżka, wykładowczyni AST

Gańczarczyk Maja, tłumaczka, promotorka literatury

Gardapkhadze Katarzyna

Gawron Natalia 

Gądek Anna, artystka wizualna, rzemieślniczka teatralna 

Genow Magdalena pisarka

Geppert Beata, tłumaczka

Giejsztowt-Rzewuska  Aleksandra 

Gierak-Onoszko Joanna, pisarka

Gierat-Bieron Bożena 

Gintowt Katarzyna malarka, matka i babcia

Glosowitz Monika, UŚ, badaczka, działaczka, mama

Głowacka Anna  sędzia Sądu Okręgowego w Krakowie w stanie spoczynku. 

Głowacka Anna, sędzia SO w Krakowie w stanie spoczynku

Głuska-Durenkamp Monika, dziennikarka

Gmiterek Wiesława, emerytowana bibliotekarka

Gmiterek-Zabłocka Anna, dziennikarka

Gnacikowska Wioletta 

Goerke Natasza, pisarka

Golczyńska Anna

Golczyńska Grondas Agnieszka ,prof. UŁ

Gołąb Gabriela Maria 

Gołębiowka Monika

Gołota Małgorzata, dziennikarka, reportażystka

Gorczyńska Małgorzata, UWr

Gorzecka Małgorzata  

Górecka-Granat Katarzyna 

Górniak-Dzioba Daria, radca prawny  

Grabowska Jolanta  Fundacja Nienieodpowiedzialni

Grabowsks-Urbaniak Barbara Matka i babcia, dziennikarka i tlumaczka

Graczyk Alicja  opozycja uliczna

Grad-Mizgała Anna, aktywistka, działaczka społeczna, Radna Miasta Przemyśla

Gralak Michalina 

Gregorczyk-Abram Sylwia, adwokatka, obrończyni praw człowieka

Gren Aleksandra

Grędzka Beata

Grochowiak Anetta  

Grochowska Agnieszka Polka, córka, matka

Grochowska Ewa, muzyk, edukatorka, doktorka nauk humanistycznych

Grodzka Joanna 

Grunwald Barbara, emerytka

Grygier-Kołodziejczyk Stefania - emerytowana filolożka polonistka

Grzegrzółka-Jóźwiak  Beata

Grzelak-Sarnowicz Halina  

Grzeszkiewicz-Radulska Katarzyna obywatelka

Grzybek-Osowska Joanna

Grzywacz Marta dziennikarka, autorka książek non-fiction

Gutowska-Ibbs Maria 

Gutry-Bulik Dorta - matka, nauczycielka

Guzek Anna, człowiek, jako kobieta, matka (adopcyjna) a także jako prezeska Fundacji Wsparcia i Rozwoju Rodziny "Zielone Wzgórze"

Guzik Dorota 

Guzińska Karolina

Gwiazda-Kulig Danuta

Gworek Paulina

Halfar-Bartz Anna 

Halicka Katarzyna, Fundacja Mili Ludzie,

Harris Iwona

Hartwińska Aldona, dziennikarka, wolontariuszka,

Hasiak Joanna, prawniczka, przedsiębiorczyni, matka

Helander Joanna, pisarka, fotografka, tłumaczka

Hemmerling Katarzyna, socjolożka, przedsiębiorczyni

Henzler Marta, Stowarzyszenie BORIS

Hereta Jadwiga, dziennikarka Tygodnika Zamojskiego, wolontariuszka

Herun Wiktoria, Urząd Miasta Lublin

Hirna-Budka Magdalena, lingwistka, aktywistka pracownicza, wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego

Hirszfeld Aleksandra, Entuzjastki World

Hnatiuk Ola, prof. em., Uniwersytet Warszawski

Hoffman Ela

Holland Agnieszka, reżyserka filmowa

Hołoweńko Elżbieta, plastyczka, edukatorka grup senioralnych w MSN

Homel-Ficenes Kseniya, socjolożka, Uniwersytet Warszawski

Hordy Mirosława

Hryniszyn Bogna, Dyrektorka Biura Doskonałości Naukowej PAN

Hulii Marina, dziennikarka

Huszaluk Sylwia

Hybowska Małgorzata

Ilska Agata 

Iwańska Martyna, reżyserka

Jabłońska Ela

Jabłońska-Biedka Ewa, matka, babcia

Jackiewicz Jolanta, Stowarzyszenia Śląskie Perły

Jagodzińska Ewa 

Jaklewicz Karolina, artystka, wykładowczyni Politechniki Wrocławskiej

Jakóbik Irena,  emerytka

Jakubek-Lalik Jowanka, UW

Jakubowicz-Mount Tanna  psychoterapeutka

Jamroziak Emilia, Poznań

Janas Kinga

Janawa-Fyda Małgorzata  

Janc Renata 

Janczewska Maria Danuta, emerytowana nauczycielka,

Janda Krystyna, aktorka

Janiak Dorota

Janicka Katarzyna 

Janikowska Ingeborga, ekspertka ds. wspierania organizacji społecznych

Janin Zuzanna, artystka sztuk wizualnych

Janiszek  Ewa

Janiszewska Anna 

Jankiewicz Zofia 

Jankowska Hanna tłumaczka

Jankowska Renata

Janowicz-Urbaniak Hanna, psycholog

Janowska Renata  

Jaroć Danuta 

Jarosik Wanda 

Jaroszyńska Barbara  - nauczycielka

Jasikowska Joanna

Jasionowska Ola, graficzka

Jaworska-Róg Ingeborga, redaktorka 

Jesis-Polewska Joanna, prezes Zarządu

Joanna Helander, pisarka, fotografka, tłumaczka

Jończyk Joanna, emerytowana nauczycielka

Jung Leokadia, aktywistka

Jurasz Ewelina, dyrektorka Biura Wystaw Artystycznych w Krośnie, mama

Jurasz Izabela

Justa Aleksandra, aktorka

Kabara-Dziadosz Marta

Kacprzak Karolina, redaktorka

Kacprzyk Anna, psycholożka

Kaczkowska Katarzyna, urzędniczka

Kaczmarek Monika, farmaceutka

Kaczmarek-Śliwińska Monika, prof. UW, naukowczyni

Kaczyńska Diana, przedsiębiorczynia, aktywistka, mentorka

Kalarus Kinga, nauczycielka

Kalina Ochędzan Justyna 

Kalmus Bożena 

Kamińska Aneta, poetka, tłumaczka poezji ukraińskiej

Kamińska Anna

Kamińska Anna, aktywistka

Kamińska-Maurugeon Magdalena, tłumaczka

Kantorowska Aleksandra

Karasinska Aleksandra ,dziennikarka i aktywistka feministyczna

Karniol Joanna, adwokatka

Karoń Aleksandra, malarka

Karwan-Makosch Patrycja, psychoterapeutka

Kasia Katarzyna, dziennikarka

Kasica Katarzyna, reżyserka

Kasica Patrycja, adwokatka, aktywistka na rzecz poprawy równości płci 

Kasperska Joanna, aktorka, społecznik

Kawa Jolanta, prezeska Fundacji Geremka

Kaźmierczak Marta

Kądziela Katarzyna feministka, matka, babcia, emerytka

Kąkol Maria 

Keller-Hamela Maria

Kennedy Agnieszka, promotorka kultury i menedżerka artystów

Kertyczak Natalia, członkini zarządu Fundacji Edukacja dla Demokracji

Kicińska Magdalena, dziennikarka

Kietlinska Kasia 

Kijak Teresa 

Kijak Ula, reżyserka

Kijowska Olena

Kim Renata, dziennikarka

Kindler Marta, socjolożka, Uniwersytet Warszawski

Kirschke Marina, inżynier

Kisłowska Aleksandra Matka, babcia, córka, teściowa, emerytka.

Kisza Sonia pisarka

Kleczewska Maja 

Kleczkowska Ewa

Klemczak Aleksandra była nauczycielka z Poznania

Klemensowicz Magdalena, Polka, kobieta, przyzwoity zwyczajny człowiek

Klich Aleksandra, redaktorka, pisarka, menedżerka kultury

Klich-Kluczewska Barbara, historyczka, UJ

Klimaszewska Ada , aktywistka, Różowa Skrzyneczka

Klimkiewicz Jolanta 

Kloczkowska Milena, prawniczka, członkini zarządu Stowarzyszenia Homo Faber

Kluczewska Agata, działaczka na rzecz praw człowieka

Knyt Agnieszka matka

Kobierowska-Dębiec Dorota  - polonistka na emeryturze

Kocejko Magdalena, socjolożka i polityczka społeczna 

Kochnowicz-Kann Anna, pisarka, publicystka, dokumentalistka

Koczanowicz Dorota , Wydział Nauk Historycznych i Pedagogicznych

Kolankowska Małgorzata, akademiczka

Kolwas Krystyna 

Kołodziej Joanna, nauczycielka

Kołodziejczyk Kaya - artystka choreografka

Kołtunowicz Anna, Fundacja Agory

Komorowska Anna, pierwsza dama Rzeczpospolitej Polskiej w latach 2010-2015,

Komorowska Maja, aktorka

Kondratowicz Marzanna, restauratorka

Kopeć Dorota emerytka, babcia

Kopeć-Kubit Magdalena, redaktorka, matka dwóch córek

Kopka-Piątek Małgorzata, prezeska stowarzyszenia  FemGlobal. Kobiety w polityce międzynarodowej

Kopycińska Helena Komitet Obrony Demokracji

Kordeusz-Zegadłowicz Elżbieta, psycholog, Kraków

Korolczuk Elżbieta, prof UW

Kosecka Karolina, dramaterapeutka, aktywistka w ruchu protestującym „2119”

Kosecka Katarzyna

Kosik Wiesława

Kosińska Bożena

Kosińska Iwona

Kospin Jolanta 

Kossowska Barbara, matka, babcia

Kowalcze-Pawlik Anna, nauczycielka akademicka, literaturoznawczyni, tłumaczka, matka trójki dzieci

Kowalczyk Anna 

Kowalczyk Dorota, lekarka

Kowalczyk Eliza, kobieta, matka czwórki dzieci, psychotraumatolożka i ratowniczka

Kowalska Beata, prof. UJ

Kowalska Sylwia, społeczniczka, Fundacja Autism Team, Iniacjatywa Chcemy Całego Życia

Kozioł Jolanta

Kozłowska Magdalena, wykładowczyni UW

Koźniewska Ewa, profesor, naukowczyni

Kraińska Agnieszka  edukatorka, liderka dialogu

Krajczyńska Mirosława

Krakowska Katarzyna, doktorantka, Szkoła Doktorska Nauk Społecznych Uniwersytet Łódzki

Krassowska Modlinger Elżbieta, graficzka komputerowa, działaczka społeczna

Krawczenko Elena

Krawczyk Joanna, Dyrektorka CORRECTIVE.Europe

Krawczyk Maria, psychoterapeutka, redaktorka

Krawczyk Monika

Król  Anna nauczycielka

Kruczyńska Marta 

Krupa Iwona, mam 70 lat i niezgodę w sobie dla polityki  siły

Krych Maja 

Krych Melania, reżyserka i aktywistka

Krynicka Krystyna

Krynicka Natalia

Krynska Katarzyna 

Krysztofik Olga kobieta

Krzempek Kornelia 

Krzyształowicz-Posyłek Anita 

Krzyżanowska - Mierzewska Magda, radca prawna, Gdańsk

Kubiak Katarzyna, tłumaczka

Kubicius Natalia

Kubicka Agata 

Kucharska-Dziedzic Anita Posłanka na Sejm RP X kadencji, wiceprzewodnicząca Koalicyjnego Klubu Parlamentarnego Lewicy

Kuciel-Frydryszak Joanna 

Kuczyńska Irena, dziennikarka, blogerka, emerytowana nauczycielka

Kufel Monika, prezes Fundacji Dziesięciu Talentów na rzecz Teatru BARAKAH, aktorka, scenograf

Kuik Kama, artystka i edukatorka

Kulakowska-Mróz Magda, opozycjonistka, malarka, mama i babcia

Kulczyk Dominika  

Kuligowska Danuta, Gazeta Wyborcza

Kułakowska Aleksandra, scenarzystka i reżyserka filmowa

Kuntze Paulina, pracowniczka humanitarna

Kuroń Danuta

Kurowska Anna 

Kurowska Kornelia, Fundacja BORUSSIA

Kurz Iwona, kulturoznawczyni, Uniwersytet Warszawski

Kusińska  Barbara 

Kusińska-Źrebiec  Aleksandra 

Kustra Hanna  Fundacja Ogólnopolski Strajk Kobiet, przewodnicząca Rybnickiej Rady Kobiet

Kuśnierz Bogna, aktywistka obywatelska

Kuzka Julia  

Kwaśniewska Jolanta, pierwsza dama Rzeczypospolitej Polskiej w latach 1995-2005

Kwiatkowska Anna, redaktorka "Gazety Wyborczej"

Kwiatkowska Marta, prawniczka

Kwiatkowska- Jabłońska Krystyna, prezes Zarządu Fundacji im. Ireny Kwiatkowskiej

Kwiatkowska-Ratajczak Maria,  polonistka, UAM w Poznaniu

Kwiecińska Elżbieta, adiunkt, Instytut Slawistyki PAN

Kwiecińska Maria, matka trójki dzieci i babka ośmiorga wnucząt

Lach Dyba, dokumentalistka

Lalak-Szawiel Lidia 

Landsberg Ewa 

Larenta Anna - nauczycielka

Laskowska Jolanta, edukatorka

Laskowska Marzena 

Lasota-Sirghi  Aleksandra 

Lech Kasia, Associate Professor, Uniwersytet Amsterdamski

Lech-Krawczyk Małgorzata 

Legczylina Olga 

Lemańska Anna, filozof, emerytowana profesor Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej Akademii Teologii Katolickiej Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Lempart Marta, Ogólnopolski Strajk Kobiet

Lesiak Magda, aktywistka, Komitet Obrony Demokracji

Lesiak Zuzanna, aktywistka

Lesińska Kawa Anna Warszawa Bemowo

Leszczyńska Katarzyna, tłumaczka, prezeska Stowarzyszenia na Rzecz Dialogu Tropinka

Leszczyńska Magdalena 

Leśniak Danuta ,emerytka z Gorzowa Wielkopolskiego

Lewandowicz Anna 

Lewandowska Agata, wykładowczyni UAM

Lewandowska Katarzyna, akademiczka, kuratorka , aktywistka

Lewandowska-Jagiełło Anna

Lewicka Ewa 

Lewko Grażyna psycholog

Linde-Usiekniewicz Jadwiga,  UW.

Lipczak Aleksandra, reporterka, pisarka

Lipmann Małgorzata, aktorka, wykładowczyni.

Lipska Elżbieta - lekarka, ratowniczka, pisarka

Lipska Izabelle 

Lis Renata - pisarka

Lis-Owczarek Anna 

Lisowska Katarzyna dr, literaturoznawczyni (Uniwersytet Wrocławski)

Litwinowicz Małgorzata, profesorka UW

Luberadzka-Gruca Joanna, Fundacja Polki Mogą Wszystko

Lubiniecka-Różyło Katarzyna, radna Sejmiku Województwa Dolnośląskiego

Lubińska Monika, pisarka, doktorka nauk humanistycznych

Lubowska Anna, mentorka Liderek

Lutostańska Agnieszka

Łabno-Hajduk Kamila biografka

Łach Emi, artystka

Łagowska Justyna, scenografka, reżyserka

Ławrynow Daria 

Łazar Anna 

Łazarkiewicz Magdalena, reżyserka

Łazowska Barbara 

Łazowska Dorota

Łętowska Ewa, prof., była rzecznik praw obywatelskich

Łojkowska Ewa, Akademiczka Uniwersytet Gdański

Łozińska Agnieszka 

Łozińska Kinga, Komitet Obrony Demokracji

Łuczyńska Ewa, przewodniczką, Warszawa

Łukaszewska Honorata

Łyczakowska Krystyna, architekt

Łyżwa-Sokół Beata, fotoedytorka Sestry.eu, kierowniczka działu wystaw DSH

Machińska Hanna, doktor nauk prawnych, była zastępczyni rzecznika praw obywatelskich

Maciejaszek Karolina, reżyserka, wykładowczyni Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie, Filii we Wrocławiu

Maciejewska-Mroczek Ewa, antropolożka, badaczka dzieciństwa

Macioszek Ivka, aktywistka

Magnuszewska Wiktoria, LexQ

Maj-Stachyra Elżbieta 

Majchrzak Jadwiga

Majczyk Joanna, akademiczka, PWr

Majewska Betty, iberystka, nauczycielka w LO

Majewska-Cieśla Elżbieta, mama i babcia, nauczycielka i aktywistka

Majorowska Magdalena 

Makarewicz Irena 

Makowiecka-Pastusiak Agnieszka , psychoanalityczka

Malinowska Maria, Krasiczyn

Malinowska Maryla 

Maliszewska-Mazek Joanna

Maloy Paulina, kierowniczka Wspólnego Sekretariatu Interreg Polska-Saksonia

Małaszuk Monika 

Małecka Urszula 

Małgorzata Komorkowska

Mańkowska Ewa 

Marczewska Marzena, wykładowczyni Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach

Marek Małgorzata

Markiewicz  Dorota 

Markowska Sylwia

Materska -Sosnowska Anna, UW, Fundacja Batorego

Maziarska Anna, aktywistka, członkini Rady Stowarzyszenia Kongres Kobiet, współprzewodnicząca Warszawskiej Rady Kobiet

Maziuk Anna, pisarka, reporterka

Mazur Elżbieta 

Mazur Maria, Rektor Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie

Mazur-Wierzańska Elżbieta

Mazuś Marta, reporterka

Mechelewska-Gryz Jolanta 

Medwedowska Maryla

Mendyk Agata, nauczycielka

Męcfal  Sylwia 

Mędza Patrycja, zastępca Dyrektora ds. Finansowych i Administracyjnych

Mękarska Anna

Mękarska Ewa

Michalik  Monika 

Michałowska Joanna

Michałowska Katarzyna 

Miecznikowska Hanna  psychoterapeutka

Miedzińska Anna, aktywistka ruchu Obywatele RP. przedsiębiorczyni

Mierzyńska Anna, analityczka, OKO.press

Mieszczak Natalia

Mieścicka-Lidderdale Anna, tłumaczka

Milczewska Anna

Milczewska Anna

Mirkes-Radziwon Anna, redaktorka, przewodnicząca stowarzyszenia Memoriał Polska

Mironowicz Izabela, urbanistka

Mirowska Weronika  - prezeska Fundacji Grand Press

Miś-Skrzypczak  Joanna

Miśkurka-Schoeneich Danuta 

Modrzejewska Jadwiga (Jagoda) 

Modzelewska-Kossowska Ewa, psychoanalityczka

Molenda Alicja Magdalena aktywistka ogólnopolski Strajk Kobiet

Molęda-Zdziech Małgorzata, prof.SGH

Molęda-Zdziech Małgorzata, socjolożka i politolożka

Mołoniewicz Katarzyna

Morawska Katarzyna, mama, aktywistka, siostra

Moroń Joanna

Mosiej Joanna, redaktorka naczelna Sestry.eu

Mosingiewicz Elżbieta, emerytka

Moskal Anna, aktorka, wykładowczyni

Moszczyńska Urszula 

Mrowińska Agnieszka 

Mróz Ewa 

Mruk Krystyna, emerytka

Mucha Romana, prezeska Fundacja Miejsce na Ziemi

Mularczyk  Anna 

Murek Weronika, pisarka

Musiał Magdalena 

Musielak Maria  - emerytowana nauczycielka

Muskała Gabriela - aktorka, dramatopisarka, scenarzystka i reżyserka

Muskała Monika, pisarka

Nagańska-Pilak Małgorzata 

Nalepka Dorota, biolożka, emerita

Narkiewicz Ewa, konserwatorka dzieł sztuki

Nawrocka-Olejniczak Paulina, dziennikarka

Nawrot Anna 

Niburska Agnieszka, menedżerka kultury i komunikacji

Niedenthal Karolina, tłumaczka

Niedźwiecka Monika  nauczycielka, aktywistka

Niedźwiedź Anna, etnografka/antropolożka kulturowa 

Niemczuk-Kobosko Magdalena, mama, córka, wychowawczyni, nauczycielka, joginka, Polka i Europejka

Niewiadomska Magdalena, bibliotekarz akademicki, tłumaczka

Niewiera Elwira, reżyserka filmowa i wolontariuszka

Niżegorodcew Anna, em. prof. UJ anglistka

Nocuń Agata

Nowacka Agnieszka

Nowak Aleksandra 

Nowak Alicja, prof. UJ

Nowak Dorota, redaktorka

Nowak Jadwiga 

Nowak Marta, dziennikarka

Nowicka-Daniel Teresa 

Noworól Maria, architektka

Nygren Dorota, dziennikarka, redaktorka

Obrocka-Ratajczak Iwona

Ochojska Janina 

Ohia-Nowak Margaret

Olczak Joanna animatorka kultury. kobieta. człowiek

Olech Joanna , pisarka

Olejnik Monika, dziennikarka

Olszewska Danuta, matematyk, redaktor

Olszewska Solange

Omąkowska Iwona  

Oponowicz Karolina, redaktorka naczelna Wydawnictwa Agora dla dzieci

Orłowska Aga, nauczycielka matematyki, złotniczka

Orłowska Anna, psychoterapeuta

Orłowska Gabriela 

Osińska Paulina, tłumaczka audiowizualna

Osipiak Beata, farmaceutka, emerytka

Osmólska Elżbieta 

Osmólska-Mętrak Anna, tłumaczka

Ostrowska Alicja  socjolożka, emerytka, mama

Ostrowska Ewa

Ostrowska Joanna, Instytut Kulturoznawstwa Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu

Ostrożańska Dorra , trenerka biznesu, mentorka, feministka i herstoryczka

Osuch Kinga, położna

Owczarek Aleksandra 

Owczarek Hanna

Owczarek-Staśkiewicz Katarzyna, Równoważnia

Pacewicz Alicja, ekspertka edukacyjna, sieć SOS dla Edukacji

Palińska Beata, nauczycielka

Palińska Michalina, psycholożka

Pańków-Tomczak Sylwia, jako matka-Polka trójki dzieci empatyzuję z ukraińskimi uchodźczyniami i uchodźcami.

Papierska Barbara 

Paprota Małgorzata 

Pasierska Agnieszka, graficzka

Pasikowska Anna  nauczycielka

Paś Zofia, studentka

Pawlikowska Anna, Dziekan Okręgowej Rady Adwokackiej

Pawlukiewicz Tomecka Anna 

Pawłowska Katarzyna, dziennikarka, redaktorka

Pecul-Kudelska Magdalena, chemiczka, Obywatele RP

Petelenz Barbara, chemik, emerytka, wolontariuszka

Petrajtis-O'Neill Elżbieta, Stowarzyszenie Otwarta Rzeczpospolita, tłumaczka

Petrusewicz Marta  

Petrykowska Aleksandra, radczyni prawna, doktorantka i założycielka Fundacji Od Granicy do Mieszkania

Pęcikiewicz Monika, reżyserka

Pękalska Justyna, biolog, cytogenetyk. Kobieta, której nie jest obojętne jak Prezydent i rząd wypełniają swoje obowiązki

Pękalska Marta, bibliotekarz

Pękała Jolanta, społecznik, rodzina zastępcza, radna 

Piasecka Ewa 

Piasecka-Nieć Olga, Fundacja Kocham Dębniki

Piątek Maria, artystka wizualna i wykładowczyni uniwersytecka

Piechocińska Agnieszka, psycholog

Pieciul Monika

Piekarska Agnieszka 

Pierończyk Karolina 

Piersa Wanda 

Pierzak Agnieszka, obywatelka, manager w sektorze finansów

Pietraszun Marta, terapeutka zajęciowa

Pietruszczak Basia, edukatorka i autorka

Pilawska Ewa, dyrektorka Teatru Powszechnego w Łodzi, dyrektorka artystyczna Międzynarodowego Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych

Pilecka-Różycka Beata

Pilska Magdalena

Piotrowska Anita, krytyczka filmowa, "Tygodnik Powszechny"

Piotrowska Joanna, prezeska fundacji Feminoteka

Piotrowska-Marchewa Monika, Instytut Historyczny UWr

Piotrowski Helena, adwokat niewykonujący zawodu

Pirogowska Ewa, wykładowca UAM, matka czworga dzieci

Plaga-Głowacka Viola, artystka, aktywistka

Plawgo Małgorzata, psycholożka, redaktorka

Pluta Karolina  pedagożka teatru, artystka społeczna

Pluta Nina, iberystka

Plutecka Małgorzata

Płachtij Pamela, scenarzystka

Podczerwińska Marta, mama trójki dzieci

Podgórna Katarzyna

Podgórska Beata  

Podkowinska Marzena

Podleśna Elżbieta, psycholożka, aktywistka

Podołowska  Agnieszka 

Polak Ewa 

Polets-Gerus Iryna, zakład Studiów Polsko-Ukraińskich, Uniwersytet Jagielloński

Połtowicz-Bobak Marta, archeolożka IA UR, uczestniczka ruchu Obywatele RP, członkini zarządu Stowarzyszenia Folkowisko

Popko Joanna, aktywistka, matka

Porada-Labuda Małgorzata, była dziennikarka

Porębska Agnieszka Maria nauczycielka języka angielskiego, szkoła językowa Kliny English Courses

Porębska Agnieszka Maria, nauczycielka języka angielskiego

Porębska Teresa Małgorzata dr nauk humanist., emeryt. wykł. UJ, Wydz. Filozof.

Poszelężna Katarzyna 

Poszepczyńska Agnieszka, nauczycielka plastyki w Szkole Podstawowej nr 11 w Warszawie

Potempa Dominika

Potępa Anna 

Potocka Masza

Prajs Aleksandra, emerytka

Praszałowicz Dorota, Instytut Amerykanistyki i Studiów Polonijnych, Wydział Studiów Międzynarodowych i Politycznych

Preizner Joanna, wykładowczyni akademicka

Prekiel Manuela, Balonik Klub Dziecięcy Montessori, działaczka społeczna, prezeska Fundacji Przestrzeń dla Rozwoju, oraz współzałożycielka Stowarzyszenia Niepublicznych Żłobków Klubów Dziecięcych i Opiekunów Dziennych DIALOG

Prochwicz Marta 

Prokesz Katarzyna,  mama

Prot-Klinger Katarzyna, psychiatrka, psychoterapeutka

Pruchniewska Agata, aktorka, pisarka

Prusinowska Magdalena 

Pruszyńska Agnieszka  

Przegalinska-Gorączkowska Małgorzata, emerytowany nauczyciel akademicki

Przepiórkowska Danuta, tłumaczka, socjolożka

Przepiórska Agnieszka, aktorka

Przyborska Katarzyna 

Przybylska Małgorzata E.  

Przychodniak Maria  

Przychodzeń Dominika, aktywistka

Przyłucka Marcelina 

Przywara Danuta, Fundacja Helsińska

Puacz Aleksandra

Pugacewicz-Kowalska Iwona

Pustuła-Lewicka Hanna

Puto Kaja, redaktorka naczelna krytykapolityczna.pl

Pytel Ewelina, aktywistka

Quoos Maria , dyrygent

Raczkiewicz Anna 

Raczyńska Ewa , p.o. redaktor naczelnej Onet Lifestyle

Radecka Aniela 

Radek Patrycja 

Radomińska Justyna  

Radulska Michalina

Radziwiłł Katarzyna, wydawczyni

Rakiel-Czarnecka Walentyna

Rancew-Sikora Dorota, socjolożka, naukowczyni i nauczycielka akademicka

Ratajczak Magdalena 

Ratajczak Marika

Reichardt Iwona, zastępczyni redaktora naczelnego New Eastern Europe

Reiter Paulina, redaktorka Wysokich Obcasów

Rejniak-Majewska Agnieszka, badaczka, tłumaczka

Rembacka Katarzyna, historyczka i edukatorka

Rembiałkowska Agnieszka, nauczycielka, tłumaczka

Rey-Radlińska Marta

Rochowska Katarzyna 

Roczniak Dorota  

Rodak Justyna, nauczycielka

Rodowicz Agnieszka, reporterka

Rodowicz Izabella 

Rogala Ewa

Rogalska Karolina, dziennikarka

Rogucka Jagoda, emerytka

Rokosz Katarzyna 

Roman-Rawska Katarzyna, badaczka, pisarka

Romanowska Małgorzata, aktywistka, specjalistka ds. innowacji społecznych

Romanyshyn Nadija, emeryt

Romer Małgorzata,  obywatelka RP

Rosa Małgorzata nauczycielka

Rosenau Alicja, tłumaczka

Rosnowska Malgorzata

Rosochacka Henryka Pracująca seniorka, wyższe maedyczne

Rospek Beata 

Rostafińska-Hagemejer  Anna 

Rotfeld Alicja

Rottenberg Anda 

Roux-Biejat Ewa 

Rowicka Lena - Dziennik Płocki

Rozwód Karolina  

Rubin Tamara 

Rudniańska Joanna, pisarka.

Rudzisz Bożena, Warszawa

Rudzka Zyta, pisarka

Rusin Joanna  z Rzeszowa

Ruszkowska Marta, ilustratorka

Ruszpel Maja, specjalista psychoterapii uzależnień

Rut-Ratajczak Marta, matka

Ruttmar Sonia 

Rybka Koch Daria, terapeutka par i rodzin, nauczycielka 

Ryll Maria, doula

Ryłow Anna,  urzędnik sądowy

Rzączyńska Joanna, aktorka, mama

Rzeplińska Róża 

Rzeszewska Agata

Rzeźnik Krystyna 

Rzeźnikowska Anna 

Rzonca Agnieszka, redaktorka

Sabała Olga

Sacha Magdalena, wykładowczyni i tłumaczka

Sadowska Agnieszka, fotoreporter

Sadowska Lilla, redaktor naczelny portalu LCA.PL

Sadowska Małgorzata, dyrektorka artystyczna festiwalu Nowe Horyzonty. 

Sadowska Sylwia Kobieta, matka

Sadurska  Barbara 

Sajkiewicz-Kręt Małgorzata, matka trójki dzieci

Salach Agnieszka

Salak Joanna

Salonek Beata, dyrektorka biura w Instytucie Rozwoju Spraw Społecznych

Samsel Anna

Samsel-Czerniawska Elżbieta, dziennikarka.

Samsonowska Katarzyna 

Sankari Nina, wiceprezeska Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego

Sankowska-Borman Maria, adwokatka, aktywistka

Sarapata Marta 

Sarnecka Elżbieta, emerytka

Sarnecka Joanna, Fundacja na Rzecz Kultury "Walizka" i Grupa Granica

Sasnal Anka, reżyserka

Satora Patrycja, Instytut Finansów Publicznych

Sawicka Paula, Stowarzyszenia Otwarta Rzeczpospolita

Sawka Natalia, dziennikarka OKO.press

Schmidt Magdalena

Seredyńska Marta , mama, adwokatka

Seweryn Maria, aktorka, reżyserka

Siegień Paulina, dziennikarka, redaktorka

Siemaszko Beata, prezeska Stowarzyszenia No To Ci Pomogę

Sienkiewicz Hanna 

Sierańska Anna, logopedka, ekonomistka, mama.

Sikora-Masal Jolanta, matka i nauczycielka

Sikorska Grażyna, ambasador tytularna

Sikorska Magda 

Sikorska-Michalak Anna 

Sikorska-Siudek Katarzyna, lekarka, aktywistka Obywatele RP

Sińczuk Barbara, demokratka z Warszawy

Sitarska Maria, psychoterapeutka, siostra

Siwek Kama, działaczka dla klimatu

Siwek Marta

Siwko Anna, spec. d.s. zarządzania nieruchomościami i rozwoju

Ska Aleksandra, dra hab. prof. Akademii Sztuki w Szczecinie, artystka sztuk wizualnych

Skibińska Beata

Skiendziel Anna, Stowarzyszenie Szlakiem Kobiet

Skierkowska Marta, psycholożka

Skolankiewicz Łucja

Skolimowska Katarzyna, aktorka

Skowrońska Anna, wydawczyni

Skrzydło Justyna 

Skrzynska Malgorzata 

Skrzypczak Małgorzata,  psycholog

Skrzyszowska Joanna 

Sliupkas-Dyrda Elektra, biolożka, matka osoby z ASD

Sławek Maria

Sławska Agnieszka 

Słowikowska  Aleksandra

Słubik Katarzyna, prezeska zarządu

Smardzewska Teresa

Smełka-Leszczyńska Zofia, kulturoznawczyni, radna m. st. Warszawy, mama

Smoczyńska Magdalena, psycholożka, em. prof. UJ

Smolak Małgorzata, prawniczka

Smolar Anna, reżyserka teatralna,

Smoleń Maria, nauczycielka

Smolicha Barbara, psycholog 

Smulewska Ewa

Smulewska-Dziadosz Maria

Snochowska-Gonzalez Claudia, Instytut Slawistyki PAN

Sobczak  Anna 

Sobczak Justyna  Łódź koordynatorka pomocy Ukrainie w Łodzi

Sobczyńska Aleksandra, mama trójki dzieci, właścicielka agroturystyki 

Sobolewska Justyna, Polityka

Sochacka Marta, Film Expert

Sokołowska Monika  adwokatka

Sokur-Worowska Nadia, nauczycielka

Solarczyk-Konik Ewa

Soltan Teresa, artysta plastyk

Sołtysiak-Perz Aleksandra, ekspert komunikacji, córka, siostra, przyjaciółka, żona - człowiek przede wszystkim

Sowińska Agnieszka, tłumaczka

Springer Dominika, Fundacja HumanDoc

Srebrna Alicja, psychoterapeutka

Sroka Magdalena, managerka kultury

Stachura Iwona, malarka i nauczycielka

Stadniczeńko Izabela 

Stafisz Małgorzata

Stalinska Dorota

Stanislawska Ewa, nauczyciel

Stanowska Barbara  Lublin

Stańczak-Wiślicz Katarzyna, historyczka, PAN 

Stańczuk Katarzyna 

Stańczuk Kinga, nauczycielka Liceum Artes Liberales/ Fundacja School Without Borders

Stawowska Sylwia

Stec Barbara, emerytka z Warszawy

Stecko Maria

Stein Małgorzata

Stołecka Danuta, opozycjonistka antykomunistyczna

Straszewska Anna, Instytut Sztuki PAN

Strehlau Milena 

Stroińska Dorota, tłumaczka literatury

Strychalska Magdalena, rehabilitantka

Strzałkowska Anna

Strzałkowska Anna, wykładowczyni akademicka

Sufin-Jacquemart Ewa, Fundacja Strefa Zieleni

Sulej Karolina, reporterka, felietonistka Polityki, aktywistka Fundacji Kraina

Sułek Dominika

Sułek Emilia

Surmiak-Domańska Katarzyna, dziennikarka, pisarka

Suszczyńska Natalka, pisarka

Suszkiewicz Katarzyna, edukatorka

Szafraniec Monika, Komitet Obrony Demokracji

Szafranowska Katarzyna, filozofka i kulturoznawczyni

Szałańska Loreta, aktywistka Obywatele RP

Szałkowska Barbara 

Szaniawska Kacha, redaktorka

Szapiel Anna 

Szatkowska Iwa 

Szczepan Aleksandra badaczka

Szczepaniak Kamila

Szczęsna Joanna, pisarka

Szczurek Małgorzata, wydawczyni, wydawnictwo Karakter

Szczygielska-Jakubowska Agata, Gazeta Wyborcza Bydgoszcz

Szczyrek Aleksandra, studentka reżyserii Szkoły Filmowej im. Krzysztofa Kieślowskiego w Katowicach

Szeligowska Joanna 

Szeniec Anna, emerytka

Szeptycka Alicja, aktywistka

Szewczyk Monika, dyrektorka Galerii Arsenał w Białymstoku

Szewczyk Monika, mama, siostra, córka, przedsiębiorczyni

Szklarz Teresa 

Szlachcic  Malwina 

Szlązak Ewa  

Szmel Anna, Obywatele RP

Szmyt Julia 

Sznajderman Monika, wydawczyni, pisarka, Wydawnictwo Czarne

Szoka Iwona 

Szpecht Magda, reżyserka i aktywistka

Szredzińska Renata, socjolożka, Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę

Szturo-Over Maria 

Szumlicz Janina, b. dyrektor Departamentu Polityki Rodzinnej w b. Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej, (emerytowana urzędniczka służby cywilnej)

Szumowska Małgorzata, Prezeska Fundacji Centrum Edukacji Niewidzialna

Szumowska-Jaskowska Roxana 

Szwat-Gyłybowa Grażyna , profesor Instytutu Slawistyki PAN

Szwed Aleksandra 

Szymańska  Jolanta

Szymańska Joanna, emerytka, działaczka pierwszej Solidarności, była doradcą wicepremiera Longina Komołowskiego.

Szymczyk Beata - Hałas, lekarka, pediatra

Szymkowiak Anna Maria, Fundacja Akceptacja

Szyniszewska Katarzyna, specjalistka ds. projektów badawczych

Śnieżyńska-Stolot Ewa

Śpiewak Ruta, mama córek, socjolożka wsi

Świątkowska Bogna 

Świercz Dorota, aktywistka

Święcka Dorota, przewodnicząca stowarzyszenia Polki Solidarnie Przystanek Freiburg

Świtek Beata

Talewicz Joanna, prezeska Fundacji w Stronę Dialogu

Taras Kasia, prof. PWSFTViT 

Tarasewicz Maria, muzyk, edukatorka, wykładowczyni uczelni międzynarodowych

Tarczyńska Elżbieta

Tatarczuk Adrianna,  nauczycielka

Tateshvili Bella, doktor nauk teologicznych, tłumaczka przysięgła języka gruzińskiego  

Tess Gołębiowska Anna, aktywistka, dziennikarka

Thieme Anna Monika, aktywistka, pracowniczka NGO

Tilszer Magdalena, wykładowczyni UW

Timofiejew-Orfinger Magdalena

Tkacz-Janik Małgorzata, śląska aktywistka feministyczna, członkini Zarządu Stowarzyszenia Kongres Kobiet

Tkacz-Sawicka Aleksandra, mama

Tłuczkiewicz Elżbieta

Tokarczuk Olga 

Tokarska Karina

Tomaszewicz Agnieszka, akademiczka, PWr

Tomaszewska Anna, Akcja Demokracja

Tomczyk Aleksandra

Tomkiewicz-Januszewska Marta, adwokatka

Toruńczyk Barbara, opozycjonistka antykomunistyczna, redaktorka naczelna Zeszytów Literackich

Tosiek Antonina, poetka, eseistka, literaturoznawczyni, badaczka kobiecej diarystyki ludowej

Tracz Magdalena, matka dwójki dzieci, rolniczka

Treder Monika 

Treit Dominika

Trojanowska Ewa, Obywatele RP

Trudnowska Ewa 

Trybuch Anna

Trybus Izabela, psychoterapeutka

Tubylewicz Katarzyna, pisarka, tłumaczka

Tutak-Goll Monika, redaktorka naczelna "Wysokich Obcasów"

Tylewska-Nowak Beata

Urbanska Monika, psychoterapeutka, producentka

Urlik Monika

Urszula Nowinska Agnieszka 

Uta Małgorzata  

Voelkel Krokowicz Ewa, Fundacja Voelkel, Concordia Design

Wachowska Judyta, akademiczka, UAM w Poznaniu.

Wachowska-Kucharska Anna, aktywistka miejska, działaczka społeczna, Poznań

Wagner Wanda, emerytowana nauczycielka

Wal Jolanta 

Waleczek Mirella, autorka "Siedmiu kobiet. Śląskie opowieści"

‍

Wałajtys Wiktoria, jestem kobietą wchodzę w dorosłość, pracuję po studiach

Wałęsa Danuta

Wancerz-Gluza Alicja, szefowa programów edukacyjnych i innowacyjnych

Waniek Katarzyna, prof. UŁ

Warchulska Agnieszka, aktorka, matka, żona, siostra, córka

Warecka Aleksandra, dziennikarka

Wasielewska Karolina, właścicielka firmy Girls Gone Tech

Waszczak Joanna

Wawrowska Danuta

Wawruszczak Halina, prezeska UTW Tęcza w Trzebnicy, emerytka, matka i babcia

Wdowczyk Agnieszka,  emerytka

Wecsile Marta

Wejbert-Wąsiewicz Ewelina 

Wejchert Dominika 

Wejcman Joanna , emerytka

Wernio Elżbieta ASP Wrocław

Westermann Barbara, tłumaczka

Widacka-Bisaga Agnieszka, historyk sztuki

Wiekiera Katarzyna 

Wielgus Justyna, reżyserka 

Wiercińska-Kazimierczuk Elżbieta 

Wierzbicka Izabela, redaktorka

Więckowska Maria, historyk, mama

Wilczek Agata, adiunkt na Uniwersytecie Śląskim, wolontariuszka

Wilengowska Joanna, dziennikarka, pisarka

Winiarska Katarzyna 

Wińska Agata

Wiro-Kiro Maria, prezes zarządu Przyjaciele Żoliborza i Bielan

Wiśniewska Aldona, nauczycielka

Witeska Małgorzata

Witeska-Młynarczyk Anna 

Witowska Izabela, opozycjonistka antykomunistyczna, aktywistka Obywatele RP

Włoch-Salamon Dominika, dr hab. profesor UJ biolożka, matka. Uchodźczynie i ich dzieci potrzebują wsparcia!

Włodarczyk Malina Julia 

Włodarska-Fabisiak Barbara, wykladowca akademicki, muzyk, matka

Włodek Ludwika, socjolożka, pisarka

Wodecka Dorota, dziennikarka Gazety Wyborczej,

Wojcieszak Irena

Wojtaczka Anna

Wojtaszewska Anna, pracownik socjalny

Wojtko Joanna

Wojtkowska Beata 

Wojtulewska Beata, emerytka

Wolfram Urszula, prezeska POPH. Podlaskie Ochotnicze Pogotowie Humanitarne

Wolińska Anna, radczyni prawna

Wolniewicz-Wrabec Justyna, aktywistka, matka, przedsiębiorca

Woydyłło-Osiatyńska Ewa 

Woyke-Polec Dorota, graficzka, wieloletnia dyrektorka artystyczna wydawnictwa Granna

Woźniak Iga, Akcja Demokracja

Woźniewska  Marta, chrześcijanka, urzędniczka, córka, siostra, żona, matka.

Wójciak Ewa , Teatr Ósmego Dnia

Wójcik Joanna, kulturoznawczyni

Wójtowicz Olga, bibliotekarka

Wroniszewska Magda, architekta

Wróbel-Górecka  Dorota 

Wróblewska Kornelia 

Wróblewska Małgorzata

Wrzaskowska Agnieszka,  psycholożka

Wrzosek Ewa, prokuratorka

Wydra Amelia

Wydrych Aśka, aktywistka prozwierzęca,

Wylon Lucyna 

Wyszogrodzka Iwona, dziennikarka, aktywistka

Zabłocka Joanna

Zacharjasz Dorota

Zachwatowicz-Wajda Krystyna

Zagajewska Maja 

Zagórska Monika, Fundusz Obywatelski im. Ludwiki i Henryka Wujców

Zając Małgorzata, badaczka i muzealniczka

Zamojska Eva, pedagożka, UAM w Poznaniu

Zano Aga, tłumaczka literatury

Zapała Joanna, psychoterapeutka, wykładowczyni akademicka

Zaręba-Piotrowicz Luiza

Zaryan Aga,  wokalistka jazzowa

Zarzycka Magda 

Zatorska Marzenna

Zazula Magdalena, matka i babka 6 wnuczek

Zdziechowska Krystyna, lekarz anestezjolog

Ziątek Agnieszka, psycholożka

Zielińska Bożenna

Zielska Musiał Katarzyna

Zientek Sylwia, pisarka

Ziętek Agata 

Ziętkiewicz Magdalena, nauczycielka, tłumaczka, aktywistka

Ziminska Jolanta  

Zińczuk Aleksandra, Wydawnictwo Warsztaty Kultury

Ziułkowska Iwona

Zmarz Koczanowicz Maria reżyserka, prof szkoły filmowej w Łodzi/

Znamirowska Magdalena 

Zowczak Agnieszka

Zowczak-Jastrzębska Krystyna, aktywistka, opozycjonistka, matka i babcia

Żmijewska Ewa,  pedagożka międzykulturowa, nauczycielka akademicka

Żmuda Julia, studentka

Żmuda Majam, studentka

Żurawel Anna, nauczycielka

Żygowska Joanna, kuratorka i badaczka sztuki dla młodych

Żytkowicz Ana

‍

‍

‍

‍

‍

‍

‍

Lista wszystkich sygnatariuszek naszego apelu dostępna jest pod tym linkiem:

LIST SPRZECIWU POLSKICH KOBIET

‍‍‍

20
min
Sestry
Przyszłość
Prawo
uchodźcy
true
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Dzień wstydu po Dniu Niepodległości: instrukcja cynizmu

Na początek fakt: dziś prezydent Karol Nawrocki odmówił podpisania nowelizacji ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy. Uzasadnił weto m.in. postulatem, by 800+ przysługiwało tylko tym ukraińskim rodzinom, w których rodzic pracuje w Polsce, oraz zapowiedział własny projekt: wydłużenie drogi do obywatelstwa z 3 do 10 lat, podniesienie kar za nielegalne przekroczenie granicy do 5 lat więzienia i wrzutkę do ustawy w postaci hasła "stop banderyzmowi". Równocześnie zakwestionował rozwiązania dotyczące dostępu do ochrony zdrowia dla uchodźców.

Wczoraj uściski, życzenia dla Prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, deklaracje o "niezachwianej solidarności z walczącą Ukrainą". Dziś weto wobec ustawy, która miała przedłużyć ochronę i doprecyzować wsparcie dla dzieci. Najpierw konfetti, potem młotek. To nie jest polityka państwa z taką historią za wolność waszą i naszą, to nie jest Europa. To jest pokaz: uśmiech do kamery, pałka w przepisach, cynizm w działaniu. I to wszystko dzień po Dniu Niepodległości Ukrainy.

Trzon zabiegu jest prosty: zamienić słowo "solidarność" w słowo "warunkowo". "Pomoc — owszem, ale pod warunkiem pracy rodzica". Jakby 800+ było premią w korpo, a nie świadczeniem na dziecko. Dziecko nie powinno być algorytmem do weryfikacji PIT-u. Dziecko nie jest "beneficjentem na próbę".

Zderzenie symboliczne — wczorajsze "gratulacje" i dzisiejsze "ale" — nie jest wypadkiem przy pracy. To metoda: najpierw gest wobec sąsiada, potem gest wobec elektoratu. Grawitacja jest oczywista: zjechać w stronę strachu, podejrzliwości, resentymentu.

Nie będę tu nic "omawiać". Nie trzeba. Wystarczy usłyszeć, co dzieje się w sercach naszych ukraińskich przyjaciół:

  • Chcę się wypłakać na temat weta, kto jest na statusie, jakie macie plany?*‍
  • Zabierzcie mnie ze sobą, gdziekolwiek się wybieracie. Nie chcę tu zostać sama. (...) psychicznie jest mi cieżko.
  • Mogę tylko wesprzeć moralnie i przytulić w myślach. To bestialstwo. Nie ma inncy słów.

Ten cynizm działa w konkretnym życiu. Nie w memach. Nie w studio. W podróżach, szkołach, w planach na wrzesień. W poczuciu, że wszystko, co udało się jakoś poukładać przez ostatnie dwa lata, można jednym zdaniem z mównicy rozbujać tak, żeby człowiek znowu miał wrażenie, że ziemia ucieka spod nóg.

  • Byliśmy w Pradze, kupiłam dziecku prezent urodzinowy. Było tak dobrze, nikt nas nie wyśmiewał na ulicy za to że mówiliśmy po ukraińsku. Wracamy do domu — otwieram wiadomości, bo wcześniej świadomie nie chciałam nic czytać

To nie jest "uprzejmość Czechów" kontra "brak uprzejmości Polaków". To jest pytanie o to, czy państwo w kryzysie umie być przewidywalne. Czy władza jest w stanie powiedzieć prawdę prostym zdaniem: "Tak, status ochrony będzie kontynuowany zgodnie z europejską decyzją. Tak, nie będziemy karać dzieci za zatrudnienie rodziców. Tak, nie będziemy paliwem do wojny pamięci".

Zamiast tego zapowiedź pakietu "porządku": ostrzejsze kary, dłuższa droga do obywatelstwa, hasła o "banderyzmie" wrzucone do debaty jak zapałka do suchej trawy. To nie jest obrona polskiej pamięci. To jest wywołanie pożaru w magazynie z amunicją rosyjskiej propagandy. Nie trzeba być strategiem, żeby zrozumieć, że im mniej mówimy o rosyjskiej agresji, a więcej o "symbolach", tym lepiej dla Kremla i gorzej dla realnej, codziennej współpracy polsko-ukraińskiej.

W świecie normalnym, jeśli w ogóle jeszcze pamiętamy, jak on wygląda, prawo socjalne działa dwojako: daje przewidywalność i chroni najsłabszych. To jest to, co buduje zaufanie.

Tu, teraz, robimy coś odwrotnego: dezorientujemy i przerzucamy koszt na rodziny. Jeszcze raz: rodziny, nie "system".

  • Mam wyjazd służbowy 22 września, a nie ma statusu, jak mam wrócić, jeśli mogą nie przedłuży go do 30? Powinnam wrócić 3 września.

*czarny humor: Zostaw nam przynajmniej klucze i adres, żebyśmy mogli ci później przesłać rzeczy. Od 22 września do 30 września jeszcze tu będziemy.

  • Jeśli przedłużą, istnieje ryzyko, że utkniemy po różnych stronach granicy z dzieckiem.

To jest język realnej niepewności. Czarny humor, bo jak inaczej trzymać nerwy na wodzy? I równolegle próba racjonalizacji, szukanie gruntu pod nogami:

  • Nie podsycajcie atmosfery. Ze statusem  na pewno będzie dobrze. Nie mogą go oddzielnie od innych krajów unieważnić
  • Polska nie może samodzielnie unieważnić statusu ochrony tymczasowej ponieważ jest on przyznawany w ramach prawa europejskiego, a nie tylko polskiego

Jasne. Ale to nie rozwiązuje problemu zaufania. Bo zaufanie nie kończy się na zdaniu "muszą". Ludzie muszą planować: podróż, szkołę, studia, pracę, mieszkanie, terapię dziecka po traumie. Zaufanie to jest poczucie, że państwo nie włączy nagle trybu "show" i nie zaryzykuje czyjegoś września, żeby dopisać sobie punkt w sondażach.

A pod spodem — coś jeszcze cięższego: poczucie zdrady. Bo wybór Polski często nie był "z kalkulatora". Był z serca.

  • Teraz myślę, że to była idiotyczna decyzja, zatrzymać się na Polsce. Dziecko nauczyło się polskiego, żeby dostać się na studia, bo w Ukrainie jest w ostatniej klasie. A ja nie widzę w tym dobrego pomysłu. Lepiej, żeby nauczyła się angielskiego/niemieckiego. Bo ten antyukraiński temat – jest prawie we wszystkich obozach, wszyscy rywalizowali, kto stworzy gorsze warunki. Tak mi tego wszystkiego żal, bo wybrałam Polskę z miłości, a nie z kalkulacji Irlandia/Niemcy/Wielka Brytania. Ale miłość okazała się nieodwzajemniona.

To zdanie powinno wisieć nad każdym biurkiem, przy którym ktoś kreśli dziś "korektę kursu". Nie dlatego, że mamy zaspokajać wszystkim wszystko. Dlatego, że państwo, które od lat powtarza, że jest liderem solidarności, nie może grać w grę "wczoraj kwiaty, a dziś miękka deportacja ".

Zauważmy jeszcze jedną zbitkę: wątek "ochrony zdrowia" przeciwstawionej "gościom". Tu nie chodzi o rzekomą "preferencję". Chodzi o realną reformę systemu, żeby kolejki były krótsze dla wszystkich Polaków i Ukraińców, bo wszyscy stoją w tej samej kolejce do lekarza rodzinnego, a jedyną różnicę robi liczba lekarzy i finansowanie, a nie pochodzenie pacjenta. W przeciwnym razie zamiast polityki publicznej budujemy podział publiczny.

Dobra polityka szczególnie w kryzysie jest mniej spektakularna, niż się politykom śni. Składa się z nudnych, konkretnych decyzji: wdrożyć europejską ochronę do 4 marca 2026 r. bez medialnych zygzaków; jasno napisać, że świadczenia na dzieci nie zależą od fluktuacji na rynku pracy rodziców; wreszcie przestać podpinać bieżącą politykę pod wojnę pamięci. Historii nie rozstrzygają konferencje prasowe. Historii nie załatwia się dopiskiem "stop" w ustawie. Historii się uczy, komunikuje ją i leczy przez edukację, archiwa, dialog, nie przez podrzucanie kolejnego granatu w debacie.

Czy można tu w ogóle pozwolić sobie na odrobinę ironii? Może tylko na tyle: gdyby cynizm polityczny miał dział PR, napisałby dziś komunikat: "W trosce o sprawiedliwość społeczną upraszczamy życie, odbierzemy lęk, a damy jasność". Tylko że jedyne, co dziś dostali ukraińscy uchodźcy w Polsce, to lęk i niepewność.

Oto miara polskiego państwa i prezydenta. Nie w słowach hymnu. W tym, że dzień po wspólnym świętowaniu Niepodległości Ukrainy, ktoś wciąż nie wie, czy wróci z dzieckiem do domu. I w tym, czy ktoś inny — mając władzę — uzna, że jego zadaniem jest wyłączyć ten lęk, a nie go wytwarzać.

* Wypowiedzi zostały zanonimizowane dla bezpieczeństwa bohaterek. Jak już wiedomo, w Polsce nic nie wiadomo.

Tekst ukazał się również na portalu onet.pl

20
min
Jerzy Wójcik
Тривожна тенденція
Polska-Ukraina
uchodźcy
false
false
Exclusive
Video
Foto
Podcast

Zryw, czyli Polska na nowo

Melania Krych: – O co chodzi z tym zrywem?

Julia Wojciechowska: – Jesteśmy pokoleniem, które w czasie transferu rządów w 2015 miało „naście” lat. Okres naszego dorastania został naznaczony przez nieustającą debatę polityczną: w domu, w szkole, na ulicy. To była debata, która ani nas nie uwzględniała, ani nie dotyczyła. Ale czasy się zmieniły.

Agnieszka Gryz: – Wiesz jaki jest przepis na apatię? Kiedy kluczowe wydarzenia polityczne dzieją się pod twoim nosem, definiują twoje jutro, a ty wciąż nie możesz oddać głosu ani nawet go zabrać. Zryw nie powstał w momencie kiedy zarejestrowaliśmy fundację. Powstawał po trochu, od lat.

JW: – Więc tak, teraz jesteśmy też fundacją. Nie sprzedajemy kota w worku: jesteśmy polityczni, ale apartyjni. Chcemy budować kadry państwowe. Właśnie zakończyliśmy rekrutację na pierwszy zryw, nasz czterodniowy zjazd rozwojowy w Tatrach.

‍

"Właśnie zakończyliśmy rekrutację na pierwszy zryw, nasz czterodniowy zjazd rozwojowy w Tatrach"

Dlaczego kadry państwowe? Nie mamy kadr?

JW: – Ławka kadr jest krótka i mało atrakcyjna. Mamy ekspertów i mamy polityków. Eksperci przez 8 lat zbudowali stabilne kariery w korporacjach czy w Brukseli, mają na utrzymaniu rodziny. I nagle mieliby zdestabilizować swoje życia, by pójść pracować do ministerstwa za cztery razy mniejszą pensję?

Ale mamy też mnóstwo młodych, którzy mogą i chcą, tylko nikt ich nie zaprasza. Co więcej, kiedy pukają z własnej inicjatywy, często im się nie otwiera

AG: – W tym momencie najstabilniejszym „rurociągiem” kadrowym są młodzieżówki. W efekcie do służby publicznej często trafiają ludzie, którzy od wczesnej młodości są zogniskowani na zajęcie konkretnego stołka – ale często nic poza tym. Bo jak już na nim zasiądą, to nie chcą zejść. Bo jaką mają alternatywę? Choć młodzieżówka młodzieżówce nie równa, to młodzi, z którymi miałyśmy do czynienia, nie mieli ani wizji, ani własnych pomysłów, tylko linię partii, która ich sobie wychowuje.

To nie jest służba, którą chcemy firmować jako Zryw. Diagnoza, którą stawiamy, nie dotyczy braku wiedzy czy doświadczenia. Brakuje osób gotowych podejmować decyzje i brać za nie odpowiedzialność, ryzykować i ponosić konsekwencje – ale po swojemu, nie według linii partii. Pamiętam, że kiedyś bardzo zaimponowały mi słowa Bartłomieja Sienkiewicza, wówczas ministra. Zapytany o stabilność zawodu odpowiedział, że jego płaszcz zawsze wisi na krześle: „Jestem urzędnikiem państwowym i politykiem, więc muszę być gotowy w każdej chwili. Jeśli trzeba będzie wyjść, biorę płaszcz i wychodzę”. Nie chcemy bać się ani wejść ani wyjść.

Kto zgłosił się na pierwszy zryw? Kogo wybraliście?

AG: – Wszyscy, od lekarek i inżynierów po politologów i urzędniczki. Mieliśmy zgłoszenia z 149 miejscowości w każdym z 16 województw w Polsce i z 12 miast za granicą. Finalna selekcja jest… eklektyczna, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Od chłopaka, który szkoli się na pilota naddźwiękowych samolotów bojowych, przez byłą ekspertkę w służbie zdrowia poza Polską – po aspirujące samorządowczynie. 

Zryw w trakcie rozmowy kwalifikacyjnej. Zdjęcie: archiwum prywatne

JW: – Ale tylko 35% aplikacji pochodziło od kobiet. Za to wśród osób zaproszonych na rozmowy kobiety to połowa, bo kandydatki, które aplikowały, były tak mocne. To nieznacznie więcej niż wynosi odsetek kobiet w parlamencie, co pokazuje, że ta dysproporcja zaczyna się znacznie wcześniej.

To się samo nie zmieni, ale przekrój naszego zespołu mówi za siebie: w Zrywie ani w Polsce nie brakuje skutecznych i przebojowych kobiet

Opowiem ci anegdotę. Ostatnio dostaliśmy bardzo długi komentarz do wpisu na blogu [“Nasze ulubione wybory. Kim są uczestnicy wrześniowego zrywu?” – przyp. red.]. W tym wpisie wspomnieliśmy m.in. o deficycie kobiet, które zgłosiły się do nas w pierwszej turze. Zarzucono nam doszukiwanie się nierówności „tam, gdzie akurat trudno ją dostrzec” – wszak możliwość rekrutacji była dostępna dla obu płci jednakowo. Autor polemiki twierdził, że łączenie takiej statystyki z nierównością może zniechęcić młodych mężczyzn do pracy na rzecz państwa. A to dlatego, że zbyt wiele narracji przedstawia każdą nierówność czy różnicę w kontekście płci jako wynik dyskryminacji.

I co Wy na to?

AG: – Ja się ucieszyłam! Ktoś poświęcił spory kawał czasu, by przekazać nam swoje myśli. Polemika to wartościowa tradycja polskiej publicystyki, a dla nas to zaszczyt, że już teraz w takiej polemice możemy partycypować. Oczywiście, na poziomie samego przekazu te argumenty ze mną nie grały, bo dyskryminacja i nierówności systemowe to nie są tożsame pojęcia. 

JW: – W skrócie: dyskryminacja to nierówne traktowanie albo zaniechanie. Mielibyśmy z nią do czynienia, gdyby któraś grupa była traktowana preferencyjnie. Wówczas można by mówić o dyskryminacji pozostałych aplikujących. My nie mieliśmy żadnych preferencji. Uwzględnialiśmy jednak realia polskiego systemu edukacji oraz kultury, która dyktuje jednostkom poczucie, co jest dla nich możliwe – a to niestety w Polsce wpływa głównie na młode kobiety.

AG: – Równouprawnienie nie zawsze oznacza równe szanse. Bo faktyczne równe szanse wymagają więcej uwagi wobec potrzeb, które wynikają z wieloletnich norm społecznych, kulturowych oraz wykluczenia, które nie musi być w prawie, by wpływało na życie ludzi. Dlatego w kolejnych edycjach będziemy chciały zadbać o to, aby wiadomość nie tylko docierała do kobiet, ale przede wszystkim skuteczniej zachęcała je do aplikowania. 

JW: – Duża część Fundacji studiowała za granicą i dlatego ten kontrast rzuca nam się tak mocno w oczy. Studiowałam w Anglii, gdzie większym problemem jest klasowość społeczeństwa. Jednak po powrocie do Polski rozmawiam z wieloma młodymi kobietami, które mają niesamowitą blokadę.

Wątpią w swoje możliwości i potencjał, chociaż w wielu przypadkach mają znacznie większą wiedzę i świadomość społeczną niż mężczyźni, z którymi rozmawiam, będący już częścią kadr państwowych

Jako Fundacja nie możemy tego ignorować. Widzimy nierówności, więc je uwzględniamy.

Skąd się wzięła Fundacja Zryw?

AG: – Zaczęło się od spania na materacach. Był rok 2023, wybory parlamentarne, czas na podjęcie rękawicy. Zebraliśmy się w kilkanaście osób, by od zera zbudować kampanię do Sejmu, nie znaliśmy się za dobrze. Przez kilka miesięcy mieszkanie naszej kandydatki było „stacją przeładunkową”: zaczęło się od 5 osób, skończyło na 15, choć po drodze przewinęło się więcej. Ta piętnastka była rdzeniem, na którym zbudowaliśmy Zryw. Bo okazało się, że nie dość, że znosimy siebie nawzajem w tym mieszkaniu, to jeszcze nam coś wychodzi.  

JW: – Wzięła się z poczty pantoflowej. W ‘23 działaliśmy z własnej inicjatywy, a wieść docierała i do przyjaciół, i do znajomych znajomych. Weźmy na przykład mnie z Agą. Znałyśmy się z widzenia, i to takiego wirtualnego. Po prostu swego czasu, jeszcze w Covidzie, w jednym czasie organizowałyśmy konferencje studenckie. Czasem mignęłyśmy sobie na Zoomie albo gdzieś w mediach społecznościowych – i tak aż do kampanii.

AG: – Tak było. Zapytałam, czy mogę dołączyć, napisałam do Julii na Instagramie. To był dobry czas, kampania dopiero ruszała. Po samych wyborach urodził się nasz pomysł na ustrukturyzowanie tej energii.

Od lewej: Agnieszka Gryz, Alicja Dryja, Alicja Kępka, Agnieszka Homańska Zdjęcie: archiwum prywatne

Zrozumieliśmy, że czekanie na okno możliwości nie ma sensu, że musimy sami sobie to okno otworzyć. Nasza fundacja powstała właśnie po to, żeby ten narodowy zryw uchwycić, ustrukturyzować i skierować tam, gdzie jest najbardziej potrzebny.

Czyli gdzie?

JW: – Przez ostatnie dwa lata widzieliśmy, na ile absurdów i inercji natrafia się podczas pracy w ministerstwach. Począwszy od tego, że za niektóre pensje, kolokwialnie mówiąc, w stolicy nie wyżyjesz. 3200 na rękę? Tak, to skrajny przypadek, ale z życia wzięty, zwłaszcza że duża część osób z Fundacji ma doświadczenie w administracji. Wrócili z zagranicy, chcieli pracować dla państwa i musieli zaakceptować te warunki, bo mieli wizję. Część z nich wytrzymała, część odeszła czy to ze względu na warunki finansowe, czy z uwagi na brak możliwości rozwoju w pracy.

AG: – Wierzymy, że jakościowa zmiana pokoleniowa w polskiej służbie publicznej jest możliwa od środka. Żeby zmiana zadziała się systemowo, trzeba siać ją w wielu miejscach naraz, bo koniec końców kadry potrzebne są i w urzędach, i w legislacji. Ale też trzeba pokazać, że są ludzie, dla których tę zmianę trzeba przeprowadzić. 

Nie chcemy otwierać salonu, gdzie możesz co najwyżej dotknąć luksusowego samochodu. Zryw ma być garażem, w którym pogrzebiesz we własnym aucie. Damy ci warsztat, narzędzia i dostęp do świetnych mechaników. A potem – w drogę, z naszym wsparciem i wspólnotą

Z kim współpracujecie?

JW: – W zeszłym roku jako jedyna organizacja z Polski dostaliśmy się do akceleratora Fundacji Apolitical, zajmującej się wspieraniem politycznych innowatorów. Po angielsku jest na to konkretne sformułowanie: political entrepreneurs. Wbrew nazwie nie chodzi o żadnych przedsiębiorców, ale o osoby, które tworzą nowe modele zaangażowania w życie publiczne. 

Wspiera nas także m.in. Fundacja EFC, której patronuje Roman Czernecki, innowator społeczny i pedagog. W Zrywie wierzymy, że demokracja wymaga nie tylko instytucji, ale przede wszystkim ludzi: kompetentnych, empatycznych i gotowych do działania. W tym sensie nasza misja i projekt są głęboko zbieżne z misją EFC, która buduje silną wspólnotę demokratyczną. 

AG: – Wśród naszych sprzymierzeńców jest też Fundacja Mentors4Starters. To między innymi od nich uczymy się łączyć ze sobą ludzi w relacji mentor-mentee, żeby to miało sens dla obydwu stron. Maria i Zofia [Maria Belka i Zofia Kłudka – przyp. red.] mają tonę praktycznej wiedzy i tyle samo chęci, by się nią z nami dzielić.    

Jak wyobrażacie sobie przyszłość fundacji?

JW: – Swoją misję widzimy w tym, by odnaleźć kompetentne, sprawcze osoby, zachęcić je do powrotu – albo pozostania w Polsce i wyposażyć je w narzędzia oraz wiedzę, które pozwolą skutecznie działać w służbie publicznej. 

AG: – O ile zrywy – te pisane małą literą, czyli kilkudniowe zjazdy – są w dużej mierze przeznaczone dla studentów uczących się i widzących swoją przyszłość w Polsce, to widzimy się też w roli „hubu repolonizacyjnego”. Wyjeżdżając na studia za granicę masz multum sieci i systemów wsparcia, które pomagają ci zaaklimatyzować się w nowym miejscu. Takiej sieci potrzeba też w Polsce – właśnie dla tych, którzy rozważają powrót.

JW: –  Tak, Polak za granicą rzadko kiedy jest sam, za to Polak wracający do kraju po studiach to trochę inna historia. Przez długi czas taka decyzja nosiła znamiona zawodu czy jakiejś porażki. Bzdura!

Polska jest piękna, innowacyjna i przede wszystkim jest domem. Tu czujemy sens i widzimy swoją przyszłość

I chcemy, by przywilej, który my mamy – że w 2023 siebie odnaleźliśmy i mogliśmy zacząć razem pracować – dotyczył znacznie większej liczby osób. Bo trzeba mieć do czego i do kogo wracać. Powrót do Polski to jeden samolot, ale decyzja, żeby do niego wsiąść, już tak łatwa nie jest. My chcemy pokazać, i to bardzo konkretnie, że ten powrót ma sens i da niesamowite możliwości.

20
min
Melania Krych
Молодь у Польщі
false
false
1
Następne
1 / 25
DEMAGOG
Edwin Bendyk
Adam Wajrak
Diana Balynska
Anastasija Bereza
Julia Boguslavska
Oksana Zabużko
Timothy Snyder
Sofia Czeliak
New Eastern Europe
Darka Gorowa
Ілонна Немцева
Олександр Гресь
Tereza Sajczuk
Iryna Desiatnikowa
Wachtang Kebuładze
Iwona Reichardt
Melania Krych
Tetiana Stakhiwska
Emma Poper
Aldona Hartwińska
Artem Czech
Hanna Hnatenko-Szabaldina
Maria Bruni
Natalia Buszkowska
Tim Mak
Lilia Kuzniecowa
Jędrzej Dudkiewicz
Jaryna Matwijiw
Wiktor Szlinczak
Dwutygodnik
Aleksandra Szyłło
Chrystyna Parubij
Natalia Karapata
Jędrzej Pawlicki
Roland Freudenstein
Project Syndicate
Marcin Terlik
Polska Agencja Prasowa
Zaborona
Sławomir Sierakowski
Oleg Katkow
Lesia Litwinowa
Iwan Kyryczewski
Irena Tymotiewycz
Odile Renaud-Basso
Kristalina Georgiewa
Nadia Calvino
Kaja Puto
Anna J. Dudek
Ołeksandr Hołubow
Jarosław Pidhora-Gwiazdowski
Hanna Malar
Paweł Bobolowicz
Nina Kuriata
Anna Ciomyk
Irena Grudzińska-Gross
Maria Cipciura
Tetiana Pastuszenko
Marina Daniluk-Jarmolajewa
Karolina Baca-Pogorzelska
Oksana Gonczaruk
Larysa Poprocka
Julia Szipunowa
Robert Siewiorek
Anastasija Nowicka
Śniżana Czerniuk
Maryna Stepanenko
Oleksandra Novosel
Tatusia Bo
Anastasija Żuk
Olena Bondarenko
Julia Malejewa
Tetiana Wygowska
Iryna Skosar
Larysa Krupina
Irena De Lusto
Anastazja Bobkowa
Paweł Klimkin
Iryna Kasjanowa
Anastazja Kanarska
Jewhen Magda
Kateryna Tryfonenko
Wira Biczuja
Joanna Mosiej
Natalia Delieva
Daria Górska
Iryna Rybińska
Anna Lisko
Anna Stachowiak
Maria Burmaka
Jerzy Wójcik
Oksana Bieliakowa
Ivanna Klympush-Tsintsadze
Anna Łodygina
Sofia Vorobei
Kateryna Kopanieva
Jewheniia Semeniuk
Maria Syrczyna
Mykoła Kniażycki

Wesprzyj Sestry

Zmiana nie zaczyna się kiedyś. Zaczyna się teraz – od Ciebie. Wspierając Sestry, jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Wpłać dotację
  • YouTube icon
Napisz do redakcji

redakcja@sestry.eu

Dołącz do newslettera

Otrzymuj najważniejsze informacje, czytaj inspirujące historie i bądź zawsze na bieżąco!

Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.
Ⓒ Media Liberation Fund 2022
Strona wykonana przez
Polityka prywatności• Polityka plików cookie • Preferencje dotyczące plików cookie