Exclusive
20
min

„Poczuć się, jak w domu”: ukraińskie wyspy ciepła w Krakowie

W kulturalnej stolicy Polski jest kilka wyjątkowych, ciepłych kawiarni i sklepików otwartych przez Ukraińców. To miejsca o wyjątkowej atmosferze – z aromatyczną kawą, smacznym jedzeniem, książkami, kolorowym rękodziełem i szczerymi rozmowami. Ukraińcy przychodzą tu m.in. po to, by poczuć się, jak w domu. A Polacy – by lepiej zrozumieć Ukraińców

Ksenia Minczuk

Sklep z pamiątkami ukraińskich producentów i kawiarnia Dwa Kolory

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Księgarnia z kawą i centrum pomocy NIĆ

Księgarnio-kawiarnia NIĆ to ukraińskie centrum w Krakowie. Zostało założone w 2020 roku, podczas pandemii COVID-19, przez trzech Ukraińców i Polaka.

– Podczas pandemii wszyscy zaszyli się w domach – wspomina Nadia Moroz-Olszańska. – To zadziałało jak katalizator. Nasza znajoma w Krakowie zajmowała się wtedy malowaniem pewnego pomieszczenia. Odwiedziliśmy ją z mężem, a kiedy wracaliśmy, zaczęliśmy fantazjować, co byśmy zrobili, gdybyśmy mieli podobne pomieszczenie. Przypomnieliśmy sobie, że w budynku, w którym mieszkamy, jest puste miejsce. Zadzwoniliśmy do administratora – powiedział, że ktoś już się już nim zainteresował, ale my mamy pierwszeństwo, bo od dawna jesteśmy jego najemcami. Pomieszczenie nam się spodobało. Na temat otwarcia tam kawiarni zaczęliśmy rozmawiać z przyjaciółmi, którzy mieli duże doświadczenie w sprawach kulinarnych. I zarezerwowaliśmy to miejsce.

Mówi się, że sprawy lubią ciszę albo że jeśli chcesz, żeby coś się udało, nie mów o tym. My jednak zaczęliśmy opowiadać o naszym pomyśle wszystkim znajomym – a oni stwierdzili, że on doskonale wpisuje się w format „przedsiębiorczości społecznej”. Kilka tygodni przed końcem przyjmowania wniosków o finansowanie przedsiębiorstw społecznych napisaliśmy biznesplan na prawie 100 stron. Równolegle robiliśmy już remont lokalu, choć nie mieliśmy jeszcze zgody władz miasta. Pracowaliśmy od rana do nocy.

NIĆ została otwarta podczas pandemii jako „przedsiębiorstwo społeczne”

W końcu zatwierdzono nasz wniosek i dostaliśmy dofinansowanie na sprzęt – pod warunkiem zatrudnienia pięciu osób. W ten sposób nasza kawiarnia zyskała pierwszych pracowników. Od pomysłu do otwarcia minęło pięć miesięcy.

Dzień naszego otwarcia zbiegł się z pierwszym dniem lockdownu gastronomii – lokalom gastronomicznym zakazano sprzedaży czegokolwiek wewnątrz. Naszym atutem było jednak to, że jesteśmy też księgarnią, a księgarnie mogły działać. W dniu otwarcia zdarzyło się wiele rzeczy, na przykład przestały działać kasa fiskalna i terminale. Ale na otwarcie przyjechała Irena Karpa [ukraińska dziennikarka, pisarka i piosenkarka – red.], więc wszystko poszło dobrze.

Postawienie na książki opłaciło się. Podczas pandemii nikt nie mógł jeździć po nie do Ukrainy, więc ludzie byli szczęśliwi, że mogli kupić u nas i poczytać coś w ojczystym języku

W 2022 roku, po rozpoczęciu inwazji, do swej działalności dołączyliśmy wolontariat i pomoc ukraińskiej armii. Ten rok był trudny, ale wzmocnił i rozszerzył naszą działalność. Staliśmy się centrum, pośrednikiem między ludźmi, którzy potrzebowali pomocy, a organizacjami, które tę pomoc zapewniały.

Nasza kawiarnia była takim centrum pierwszego kontaktu. Ludzie przychodzili do nas z pytaniami, prośbami. Większość potrzebowała z kimś porozmawiać, znaleźliśmy więc kilku psychologów. Polacy przynosili rzeczy, a my przekazywaliśmy je do Ukrainy.

Z czasem usprawniliśmy wszystkie te procesy. Oczywiście nie wszystko się udawało, ale staraliśmy się, jak mogliśmy. Wspólnie z innymi organizacjami w Krakowie podzieliliśmy się obszarami działalności – w kawiarni odpowiadaliśmy za zbiórkę rzeczy dla wojska i lekarstw. Kiedy zaczęło się blokowanie granicy polsko-ukraińskiej, woziliśmy ukraińskim kierowcom jedzenie i wodę. Robiliśmy i nadal robimy wiele rzeczy.

„Jesteśmy nie tylko księgarnio-kawiarnią, ale także ukraińskim centrum w Krakowie”

Teraz zatrudniamy dwanaście osób, prawie wszystkie są Ukraińcami. Wspieramy ukraińskie firmy i producentów, na przykład piwo mamy z Charkowa, a herbatę z Zaporoża. Lubimy mieć ukraińską przestrzeń, w której ludzie mogą czuć się swobodnie, gdzie jest smacznie i bezpiecznie.

Zarazem staramy się utrzymywać kontakt z polską kulturą, dlatego często organizujemy wydarzenia w języku polskim.

W końcu dziękują nam nie tylko Ukraińcy, ale także Polacy. A my cieszymy się, że mamy przyjaciół z obu naszych krajów

Współpracujemy z ponad 40 ukraińskimi wydawnictwami, rozwijamy współpracę z władzami Krakowa i organizacjami społecznymi. Jesteśmy nie tylko księgarnio-kawiarnią, ale także ukraińskim centrum w Krakowie. Organizujemy tu wydarzenia w różnych formatach: warsztatów, spotkań, koncertów. Od początku planowaliśmy to jako integralną część naszej działalności. Bo to bardzo ważne – zachować, co swoje, dzielić się tym i poznawać inne. Tylko w ten sposób możemy budować świadome społeczeństwo i współpracę z krajem, w którym mieszkamy.

Ciepło: ukraiński smak z polskim akcentem

Restauracja Ciepło (Teplo), z kuchnią ukraińską, powstała na początku stycznia 2023 roku jako inicjatywa wolontariacka. Fundusz pomocy uchodźcom założyło dwóch Ukraińców i Polak, który działał jako wolontariusz po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji: zabierał Ukraińców z dworców, kwaterował ich w Krakowie, pomagał.

Maja, administratorka Ciepła, opowiada, że przez półtora roku w lokalu zajmowali się wolontariatem i pomagali w adaptacji Ukraińców: organizowano obozy dla dzieci, warsztaty integracyjne itp. Fundacja opiekowała się również dwoma hostelami, w których mieszkali Ukraińcy. Właśnie wśród tego wszystkiego powstała restauracja Ciepło.

Tutaj Ukraińcy mogli znaleźć pracę. Cały dochód restauracji był wykorzystywany na pomoc ukraińskim rodzinom, które znalazły się w trudnej sytuacji. Później hostele zostały zamknięte, ale restauracja pozostała.

– W ostatnim roku staramy się przenieść naszą restaurację do strefy biznesowej – mówi Maja. – Staramy się dostosować do wymagań polskiego rynku, dodając polskie dania do ukraińskiego menu. Ale troszkę dostosowujemy te dania do naszych upodobań smakowych.

Polacy, którzy do nas przychodzą, mówią: „Świetnie zachowujecie nasze receptury, choć dodajecie też coś od siebie”

Kuchnia, kultura, wnętrze, obsługa – to pozwala nam utrzymać dobry poziom i wysoką pozycję w Google. W naszym menu ludzie zawsze znajdą przynajmniej jedną potrawę ze swojego regionu. Przychodzą tu świętować ważne uroczystości: wesela, chrzciny, urodziny.

Za największy skarb uważam nasz zespół. Wszyscy są Ukraińcami. Kiedy zaczynaliśmy, postanowiliśmy zatrudniać wyłącznie Ukraińców. By ich wspierać. W naszych czatach służbowych często piszemy do siebie: „Droga rodzino”. Jest nas tylko dwanaścioro i wszyscy jesteśmy przyjaciółmi. Razem świętujemy urodziny i inne święta.

Pracuje u nas na przykład chłopak, który kiedyś przeniósł się z Doniecka do Zaporoża, a potem mama wysłała go do USA, gdzie studiował. Teraz ma 20 lat i jest studentem Uniwersytetu Jagiellońskiego. „Choruje” na historię i kulturę Ukrainy. Dla nas ważne jest, by mieć w zespole właśnie takich ludzi.

Wiktoria z Sum pracuje u nas jako kucharka. Nie jest profesjonalną kucharką. Przez 23 lata pracowała w Ministerstwie Sytuacji Nadzwyczajnych, czyli należy do kategorii ludzi, których trudno czymś zaskoczyć. Jest spokojna, zrównoważona, ma wspaniałe poczucie humoru i często rozładowuje napięcia.

Z kolei nasza Oksana z Winnicy jest skarbnicą ludowej mądrości. Pieśni, śpiewy, tańce... Z wykształcenia jest nauczycielką języka ukraińskiego, dlatego tutaj, u nas, uczy języka naszych chłopców i dziewczęta, którzy wcześniej słabo mówili po ukraińsku.

Każdy gość może zostawić na ścianie swój napis

Natomiast Sołomia uciekła do Polski przed wojną, gdy miała 16 lat. Nie znała ani słowa po polsku, a teraz studiuje na Uniwersytecie Jagiellońskim. No i pracuje z nami.

– Co macie najsmaczniejszego? – pytam Sołomię.

– Oczywiście, barszcz. Wiesz dlaczego? Bo mamy słoninę z Ukrainy.

Wszyscy chcą barszcz gotowany na żeberkach i podawany ze słoniną. To nasza wizytówka

60-70% naszych gości to Ukraińcy, reszta to Polacy i turyści. Każdy z gości może zostawić na naszej ścianie napis lub coś narysować. Ten ciepły gest pozwala poczuć więź.

– Przez pierwszy rok obcokrajowcy patrzyli na nas z żalem w oczach. Teraz jesteśmy już pełnoprawnymi graczami – dodaje Maja

Przez te lata zdarzało się, że wypowiadano się o nas w nie do końca właściwy sposób. Na przykład: „No, jedźcie już do domu”. Celowo pisano też o nas negatywne recenzje. To nieprzyjemne, ale cóż, rozumiem, że Europejczycy są już trochę nami zmęczeni. Czy mają do tego prawo? Oczywiście, że mają. Czy możemy mimo tego po cichu robić swoje? Oczywiście, że możemy.

Uważam, że musimy budować mosty między oboma naszymi krajami. Musimy uczyć się polskiej historii i kultury, lecz także opowiadać o nas. Nie możesz zapominać, kim jesteś i skąd pochodzisz, ale integracja jest procesem obowiązkowym. Zapraszamy na barszcz i ciepło!

Dwa Kolory: ukraińska matcha na mleku bananowym

– Kiedy w 2023 roku rozejrzeliśmy się po Krakowie, zauważyliśmy ze zdziwieniem, że nie ma tu miejsca, w którym sprzedawano by się ręcznie robione produkty Ukraińców – mówi Jana Chmielnicka, współwłaścicielka sklepu z pamiątkami ukraińskich producentów i kawiarni Dwa Kolory. – Zarazem w samym mieście i w całym kraju jest wielu takich rzemieślników i rzemieślniczek. Zastanawialiśmy się, dlaczego nikt do tej pory nie zebrał ich produktów w jednym miejscu, dla wygody klientów. Postanowiliśmy to zrobić.

Jana i Ołeksandr

Chcieliśmy wesprzeć tych, którzy stracili pracę z powodu wojny. I pokazać Europie, że jesteśmy utalentowani, kreatywni, potrafimy robić fajne, nowoczesne i wysokiej jakości rzeczy – a nie tylko szarowary i plastikowe wianki.

Jednak otwarcie własnej firmy w obcym kraju, gdy nie zna się języka, okazało się niełatwe.

Zaczęliśmy od stworzenia formularza Google z ogłoszeniem, że otwieramy przestrzeń (chociaż w tamtym momencie nie mieliśmy jeszcze żadnej przestrzeni). Rozpowszechniliśmy link w czatach i kanałach w Ukrainie, by zorientować się, na ile ten temat interesuje ukraińskich rzemieślników. W ciągu doby otrzymaliśmy ponad 30 odpowiedzi. Były wśród nich nawet całe historie, które poruszały do głębi. Pewna dziewczyna napisała, że kiedy zobaczyła nasze ogłoszenie, poczuła chęć powrotu do swojego hobby – robienia świec, czym zajmowała się przed wojną. Kiedy zaczęła się inwazja, wpadła w depresję i straciła chęć do tworzenia.

Zrozumieliśmy, że nasz pomysł jest dobry. Nie chodzi przecież o zwykły sklep. Dla Ukraińców przebywających za granicą to kawałek domu, a dla obcokrajowców sposób, by dowiedzieć się więcej o Ukrainie.

– Od pomysłu do otwarcia minął miesiąc – włącza się do rozmowy Ołeksandr Hłuszczenko, drugi współwłaściciel. – Sprzedajemy unikalną odzież, akcesoria, ceramikę, pamiątki i inne rzeczy.

„Dom jest tam, gdzie ty” - głosi napis na kubkach

Przychodzą do nas obcokrajowcy i pytają na przykład: „Czy to prawda, że macie wojnę i spadają rosyjskie bomby?” – a my wyjaśniamy. Pytają też, co oznacza nasz herb, czy malarstwo petrykiwskie [tradycyjny ukraiński styl dekoracyjny, wywodzący się z wiejskiej osady Petrykiwka w obwodzie dniepropietrowskim, gdzie tradycyjnie zdobiono nim ściany domów i przedmioty codziennego użytku – red.] nie jest czasem elementem kultury rosyjskiej. Wyjaśniamy wszystko.

Pewien Japończyk wracał do nas cztery razy. Przylatywał do Krakowa, żeby kupować u nas pamiątki

Naszymi stałymi klientami są też Amerykanie. Pewnego razu przyszło do nas pięciu: „Przyjechaliśmy specjalnie do was z Czech”. „Moglibyśmy zorganizować wam dostawę” – odpowiedziałam. A oni: „Ale my chcieliśmy porozmawiać, obejrzeć wszystko osobiście. Mówiono nam, że tu u was jest fajnie”.

– Jednak były też historie nie do końca przyjemne – zaznacza Jana. – Nigdy nie chcieliśmy nikogo urazić. Musimy bardzo ostrożnie i z namysłem wybierać towary, jeśli zawierają określone symbole. Obecnie nie wystawiamy nawet tych czarno-czerwonych.

W naszej pracy jesteśmy pełni pasji. Myśleliśmy, że najpierw sami popracujemy, a potem zatrudnimy pracowników na zmianę. Ale tak się nie stało. To trwa już ponad dwa lata – i wciąż nie mamy dość, wciąż z kimś tu rozmawiamy. To dodaje energii. Klienci bardzo rzadko wychodzą od nas od razu po zrobieniu zakupów. Zwykle zostają, żeby jeszcze pogadać.

Zaczęliśmy szukać pracowników dopiero wtedy, gdy zdecydowaliśmy się otworzyć również kawiarnię. A kawiarnia, jak się okazało, to nie tylko ekspres do kawy. To wentylacja, dwie toalety, trzy umywalki za barem, odpowiednio względem siebie rozmieszczone. A do tego cała masa pozwoleń, remont.

Ołeksandr: – Nie spodziewaliśmy się, że kawiarnia może tyle kosztować. Zanim się nią zajęliśmy, przeszliśmy szkolenie u Wołodymyra Jarosławskiego. Powiedział, że otwarcie kawiarni o powierzchni 50 metrów kwadratowych w Europie kosztuje 100 tysięcy dolarów. Nasze doświadczenie pokazuje, że tak właśnie jest. Teraz jesteśmy w trakcie spłacania długów.

Jana: – Kawa to osobna historia. Zależało nam, żeby była bardzo smaczna.

Mam koleżankę, która ocenia kawiarnie na dwa sposoby: „Mmm, jakie to smaczne” i „Coś tu nie gra”. Chcieliśmy, żeby nasi goście mówili o naszej kawie tylko w ten pierwszy sposób

Cel naszej kawiarni jest taki sam, jak sklepu: wspieranie ukraińskich producentów. Kawa pochodzi od ukraińskiego dostawcy, pracują u nas Ukraińcy, meble do kawiarni zamówiliśmy z Ukrainy, a desery pieką dla nas ukraińscy cukiernicy.

Oleksandr: Podczas otwarcia naszej kawiarni przez cały dzień na ulicy stała kolejka. To było miłe zaskoczenie. Niektórzy stali w kolejce dwie godziny, a ja przez sześć godzin z rzędu zmywałem naczynia.

Kolejka w dniu otwarcia kawiarni

Jana: – Przed otwarciem dołączyłam do Threads [amerykański serwis społecznościowy umożliwiający mikroblogowanie – red.]. Zapytałam, z jakim mlekiem ludzie lubią matchę. Większość komentarzy dotyczyła tego, że z mlekiem bananowym. Pomyśleliśmy, że dobrze byłoby taką robić, ale w krakowskich sklepach nie znaleźliśmy tego mleka. Okazało się, że w Polsce nie jest sprzedawane, bo się nie przyjęło.

A potem, gdy byłam w sprawach służbowych w Ukrainie, weszłam do Silpo [ukraińska sieć sklepów spożywczych – red.] i zobaczyłam tam mleko bananowe. Nagrałam filmik: „prosiliście o mleko bananowe, więc pojechaliśmy po nie do Ukrainy”. To był żart, ale zadziałał fenomenalnie! Ludzie zaczęli komentować mój post. Większość osób stojących w kolejce podczas otwarcia kawiarni chciała właśnie mleko bananowe! Matcha na tym mleku rozeszła się wtedy w ciągu pół godziny. Teraz to nasza wizytówka. Ogłaszamy na przykład: „jutro będzie to mleko, przyjdźcie, bo jest go mało”.

I ludzie przychodzą.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ukryty potencjał i zielone korytarze

Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?

Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.

Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.

Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.

Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.

Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.

Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek

Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.

Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News

Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?

Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.

Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.

W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.

Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.

Kobiety w „męskich” zawodach

Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?

Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.

Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.

Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.

Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.

Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.

Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.

Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?

W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.

Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.

Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News

W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?

Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.

Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.

A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?

To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.

Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka

Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.

Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?

Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?

Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.

Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.

Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.

W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.

Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.

Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?

Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.

Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.

I co najważniejsze:

Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!

Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.

Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER

- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy.
Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.

20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Diana Balynska

Tutaj można żyć z zasiłku

Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.

 — Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.

Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.

Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.

Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.

Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.

 Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.

 

Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie

 

- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.

Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.

Helsinki 2025

Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.

 — Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.

Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach

 

W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.

 Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.

W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.

Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.

Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie

Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.

Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.

Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.

Zwolnienie lekarskie z powodu depresji

 - Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.

W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.

Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.

W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.

 W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.

Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.

 Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.

 Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.

Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.

Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.

Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.

Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast

 - Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.

 Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.

Zajączek przy domu

Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.

— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.

W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.

 I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.

 „Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.

 Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.

20
хв

Dwóch z trzech ukraińskich uchodźców w Finlandii nie planuje powrotu. Dlaczego?

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress