Exclusive
20
min

Dwóch z trzech ukraińskich uchodźców w Finlandii nie planuje powrotu. Dlaczego?

Tylko 6% Ukraińców zadeklarowało chęć powrotu do Ukrainy. Według wyników ankiety przeprowadzonej przez fińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, 26% uchodźców nie podjęło jeszcze decyzji, a 66% chciałoby pozostać w Finlandii — pomimo trudnego języka i surowego klimatu.

Kateryna Kopanieva

‍ Modlitwa za Ukrainę w katedrze w Helsinkach, 2022. Zdjęcie: Mikko Ahmaiarvi/Yle

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Tutaj można żyć z zasiłku

Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.

 — Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.

Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.

Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.

Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.

Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.

 Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.

 

Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie

 

- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.

Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.

Helsinki 2025

Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.

 — Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.

Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach

 

W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.

 Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.

W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.

Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.

Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie

Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.

Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.

Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.

Zwolnienie lekarskie z powodu depresji

 - Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.

W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.

Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.

W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.

 W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.

Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.

 Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.

 Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.

Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.

Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.

Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.

Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast

 - Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.

 Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.

Zajączek przy domu

Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.

— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.

W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.

 I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.

 „Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.

 Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka z 15-letnim doświadczeniem. Pracowała jako specjalna korespondent gazety „Fakty”, gdzie omawiała niezwykłe wydarzenia, głośne, pisała o wybitnych osobach, życiu i edukacji Ukraińców za granicą. Współpracowała z wieloma międzynarodowymi mediami.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ukryty potencjał i zielone korytarze

Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?

Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.

Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.

Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.

Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.

Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.

Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek

Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.

Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News

Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?

Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.

Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.

W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.

Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.

Kobiety w „męskich” zawodach

Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?

Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.

Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.

Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.

Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.

Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.

Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.

Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?

W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.

Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.

Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News

W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?

Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.

Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.

A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?

To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.

Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka

Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.

Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?

Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?

Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.

Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.

Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.

W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.

Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.

Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?

Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.

Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.

I co najważniejsze:

Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!

Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.

Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER

- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy.
Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.

20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Diana Balynska

Spoglądam na zegarek – dochodzi piąta rano. Silnik w naszym busie, którym wieziemy pomoc dla wojska, właśnie zgasł po raz trzeci. Po chwili odpoczynku odpala znowu. Ale wiem, że dobra passa nie potrwa długo, a jesteśmy dosłownie pośrodku niczego. Do najbliższego dużego miasta, gdzie możemy liczyć na pomoc mechanika, mamy jakieś półtorej godziny drogi, tyle że jest sobota. 

Wolontariusze z Polski 

Ostatni raz nasz bus „Dobrowolec” traci moc kawałek za wsią Znamenka. Romek puszcza sprzęgło i pozwala samochodowi staczać się z górki, dopóki koła będą miały rozmach. Nagle za zakrętem naszym oczom ukazuje się parking, kawiarnia i mały warsztat dla TIR-ów. Parkujemy i zapadamy w krótki sen. Wisi tam kilka ogłoszeń warsztatów i firm oferujących lawetę. Ale poczekamy, nie będziemy budzić ludzi w sobotę o piątej.

Kiedy wybija ósma, biorę telefon i wykręcam numer do warsztatu, pod którym nasz samochód rozkraczył się na dobre. Odbiera zaspany męski głos. Opowiadam po ukraińsku, co się stało: nasz Vito padł, nie wiemy, co dalej, stoimy na waszym parkingu. Słyszę, że to warsztat dla TIR-ów, ale pomyśli i odezwie się. Mijają długie minuty, w mojej głowie kotłują się myśli: dziś mamy dojechać do Kramatorska, a ja nawet nie wiem, czy w ogóle uda nam się stąd odjechać. W końcu Romek bierze telefon i dzwoni pod ten sam numer, z którym rozmawiałam pół godziny temu. 

– Dzień dobry – choć mówi po ukraińsku, od razu wiadomo, że jest obcokrajowcem – jesteśmy wolontariuszami z Polski. Zepsuł nam się samochód. Tak, mercedes Vito. 

I nagle wszystko się zmienia. Po kilku chwilach obok samochodu pojawiają się jacyś mężczyźni. Dostrzegają polskie tablice rejestracyjne, zagadują, zaglądają pod maskę, dopytują. Jeden proponuje kawę, drugi pyta, czy wieziemy naszym chłopakom pomoc. Domyślam się, że to pracownicy lub klienci warsztatu. Jeden z nich bierze telefon, słyszę, jak mówi: Wania? No, tak, to Polacy. 

– Za 10 minut przyjedzie tu kolega – zwraca się  do nas. – Pociągnie was na holu do swojego warsztatu.

Rzeczywiście, po chwili zjawia się dwóch młodych chłopaków. Jednego z nich poznaję po głosie, to z nim rozmawiałam przez telefon. Podczepiają nas pod swoje auto i ciągną przez pół godziny dziurawą drogą. W międzyczasie zdążyłam się rozpłakać, że możemy nie zdążyć, a na nas czekają na froncie. W odpowiedzi usłyszałam, że zrobią wszystko, by nam pomóc jak najszybciej stąd wyjechać. Jeden z nich od razu rusza po potrzebne części do odległego Kropiwnickiego, a pozostali mechanicy rozbierają „Dobrowolca” na części. 

– Idźcie na spacer, na kawę – radzi właściciel. – Zadzwonię, kiedy będzie gotowe. 

Ruszamy przez tę dziwną i trochę zapomnianą przez świat miejscowość. Oplata ją obwodnica, więc ruch jest na tyle mały,  że mieszkańcy od razu rozpoznają turystów. Przyglądają nam się z zaciekawieniem, kiedy robimy wielkie zakupy w lokalnym sklepie i urządzamy sobie piknik na ławce. Mimo zmęczenia,bułka z serem i cebulą smakuje tak, jak danie w najlepszej knajpie. 

Po czterech czy pięciu godzinach dzwoni właściciel warsztatu: gotowe. Możemy jechać. Kiedy wchodzimy na teren warsztatu, mechanik tłumaczy co się stało i na co trzeba uważać. Ale zapewnia, że dokończymy misję.

– Ile się należy? –  pytam i sięgam po portfel.

–  Żartujesz sobie? To ja wam powinienem dopłacić. Pomagacie naszym obrońcom. Nie mógłbym spojrzeć na siebie w lustrze, gdybym wziął od was pieniądze.

Krakowskim targiem płacimy 450 hrywien za części, które kupili, i odjeżdżamy. 

Od początku wielkiej w.

Jest styczeń 2023 roku. Wowa i Katia czekają na nas na pozostałościach przystanku autobusowego. Dostrzegam ich z daleka, bo miasto po tej stronie rzeki jest jeszcze wymarłe i to jedyne żywe dusze w pobliżu. Starsza pani w niebieskiej kurtce nerwowo przebiera nogami. Ubrany na czarno mężczyzna ze spokojną miną wlepia wzrok w nasz nadjeżdżający samochód. Może mieć trochę ponad czterdzieści lat, ale zmęczenie na twarzy i zmarszczki dodają mu powagi. Oni wiedzą o nas tylko tyle, że jesteśmy wolontariuszami z Polski. Decydują się przyjąć nas na noc, bo podróżowanie po zmroku w tej okolicy jest niebezpieczne. Choć Izium jest już wyzwolonyspod rosyjskiej okupacji, to wciąż zdarzają się tu ataki rakietowe. Dziwi mnie, że ktoś chce przyjąć do siebie do domu sześcioro zupełnie obcych ludzi. I to domu, który nie jest bogaty, nie jest nowy. Tego wieczoru oddali nam wszystko, co mieli.

Podobne wspomnienia ma Karolina Kuzema, dziennikarka i wolontariuszka, która jako pierwsza Polka relacjonowała pełnowymiarową wojnę w Ukrainie. Docierała nieraz jako pierwsza na tereny wyzwolone spod okupacji, dokumentując dopiero co odkryte rosyjskie zbrodnie i doświadczając wielokrotnie ogromnej wdzięczności za samą tylko jej obecność. 

–  To była jesień 2022 roku, w okolicy Żytomierza – wspomina. – Liuda opiekowała się całą gromadką dzieci, wnukami i ciotecznymi wnukami, od przedszkola po nastolatki. Dostałam prośbę o jedzenie i pieluchy. Ugościła mnie domowym obiadem i nie wypuściła, póki nie zgodziłam się zabrać dwóch trzylitrowych słoików kiszonych pomidorów własnej roboty. Do dziś nie wiem, jak przewiozłam je przez granicę. Od tamtej pory pomagam im regularnie, właśnie napisała wiadomość z prośbą o jedzenie. 

Ogrom swojego czasu Karolina spędza w regionie kupiańskim, do którego dociera znacznie mniej wsparcia i pomocy humanitarnej. Wynika to z odległości, fatalnych dróg i dużego niebezpieczeństwa – wiosną 2023 roku trwają potężne ostrzały samego miasta Kupiańsk, a wojska rosyjskie prą w kierunku strategicznej rzeki Oskoł, więc życie w przyfrontowych wioskach jest bardzotrudne. Do wsi Kruhljakiwka dostać się jest bardzo trudno, bo jedyny most łączący to miejsce z Senkowe jest wielokrotnie bombardowany. Trwa jego odbudowa, przejść można jedynie pieszo. Karolina prosi polskich wolontariuszy o wsparcie dla mieszkańców, którzy, mimo niebezpieczeństwa, docierają do wsi z pomocą humanitarną.

–  Kilka dni później pojechałam do mieszkańców w gości – opowiada Karolina. – Nie kończy się na kawie. Witalij, mój sąsiad, który pomaga ojcu Leonidowi z tutejszej cerkwi zapoznaje mnie po kolei z każdym. Dostaję orzechy włoskie w słodkiej zalewie, kiszonego arbuza w beczkach, a Wowa,lokalny artysta, oddaje mi książkę o Senkowem z podpisem. Na drogę dostaję jeszcze kanapkę, chociaż do auta po drugiej stronie rzeki mam 10 minut drogi, a nim kolejne 10 jadę do domu. Jeszcze tego samego dnia Witalij przynosi mi wiadro domowych warzyw i miód. Ludzie oddawali niemal wszystko, co mieli.

Lokalny artysta i kiszony arbuz

Przyjaciele Polski 

Tomek Sikora, muzyk, producent muzyczny i wolontariusz wspierający ukraińskie wojsko, Ukrainę zna jeszcze sprzed wojny. Jeszcze przed 2014 rokiem koncertował w ramach muzycznego projektu Karbido z pisarzem Jurijem Andruchowyczem, obserwując formowanie się nowej tożsamości Ukraińców, ich pragnienia bycia częścią Europy i oddzielenia się od tego, co rosyjskie. W lutym 2022 roku nie zastanawiał się, od razu podjął działania: zbiórki, charytatywne koncerty, w końcu także konwoje z pomocą humanitarną do Ukrainy. Po wyzwoleniu Irpienia spod okupacji ruszył tam pociągiem. Wtedy jeszcze miasto było zupełnie rozwalone. Nie było prądu, a Tomek miał w torbie tyle powerbanków, ile tylko zdołał udźwignąć.

–  Dojechałem do Kijowa, a stamtąd samochodem pojechaliśmy do Irpienia – mówi. –  Spotkałem tych samych ludzi, do których wcześniej wysyłaliśmy z Polski konwoje z pomocą humanitarną, z jedzeniem, ubraniami, karmą dla zwierząt. Pamiętam, że była tam starsza pani, która mieszkała w jakieś szopie obok swojego rozwalonego domu. Było już ciemno, powoli zaczynała się  zima. Przekazaliśmy jej powerbanki, usiedliśmy w izbie, zrobiła nam herbatę. Kiedy już mieliśmy wyjeżdżać, bez słowa zapakowała całą torbę przetworów własnej roboty – kiszonek, grzybów.

Zbierała te grzyby sama w pobliskim lesie, a wtedy lasy wokół Irpienia wciąż były zaminowane, a więc takie grzybobranie było śmiertelnie ryzykowne. I ona te wszystkie zapasy oddała Tomkowi, nie chcąc słyszeć odmowy, choć sama miała niewiele. Muzyk postanowił więc zabrać przetwory do Polski ipoczęstować nimi tych ludzi i przyjaciół, którzy pomagali w zbiórkach dla Irpienia i Buczy. Do Ukrainy jechał obładowany tym, co da Ukraińcom energię, a wracał z obdarowany słoikami i energią do dalszych działań:

– Wtedy poczułem, że to ma sens, że pomaganie ma sens. To też dało mi motywację, by dalej działać. Później było już trochę inaczej, bo zaczęły się wyjazdy na front, ale to był pierwszy impuls, że obcy ludzie, którzy sami niewiele mieli, bo dostawali pomoc od nas, dzielili się ze mną tym, co mieli. 

Tomasz Sikora

Specjalnie robię błędy, żeby zapytali, skąd jestem

O tym, że bez nas, Polaków, na froncie byłoby znacznie ciężej, słyszy każdy wolontariusz, który dociera nieco dalej na wschód. Mówią o tym przede wszystkim wojskowi, którzy otrzymują wsparcie w postaci generatorów, dronów czy samochodów. Ale niezwykle ważne dla nich jest też to, że ich żony, córki i matki znalazły w Polsce bezpieczne schronienie. Żołnierze mogą walczyć i skupić się na swoich wojskowych zadaniach, bo na głowy ich kobiet nie spadają rakiety. To bardzo ważne dla ich higieny psychicznej, która i tak mocno cierpi w okopowych warunkach.

Niezwykłego ciepła doświadczyła niejednokrotnie wolontariuszka Agnieszka Zach, zwana też Wiedźmą. Agnieszka dowozi pomoc dla żołnierzy na pierwszą linię frontu, spędzając z nimi dużowspólnego czasu kiedy wracają z pola walki, często wykończeni i brudni, potrzebujący się wygadać. Bardzo często pytają o to, co się dzieje w Polsce,wiedząc, że wewnętrzna polityka naszego kraju może mieć realny wpływ na ich losy w okopach. Często też pokazują zdjęcia swoich dzieci, rodzin. Zdarza się im płakać. W naszym podcaście „Barszcz Talks” Wiedźma wspominała, jak żołnierze zrobili dla niej prysznic z wody pitnej, którą przynieśli na własnych plecach. 

Marysia, jeszcze jedna wolontariuszka z Polski, mieszka w Ukrainie niemal od początku inwazji. Pracuje zdalnie, a kiedy kończy pracę, zajmuje się wolontariatem. Koordynuje pomoc z Polski, pomaga przy dokumentach, wspiera wolontariuszy z całego świata, którzy docierają na Donbas z pomocą humanitarną czy wsparciem dla ukraińskiej armii. To, że jest Polką, wielokrotnie pomogło jej coś załatwić czy uzyskać pomoc.

– Im bardziej szalone jest coś, co potrzebuję zorganizować, im trudniej mi kogoś zachęcić do zrobienia dla mnie czegoś, czego wcale nie muszą robić, tym częściej staram się wpleść w rozmowę jakiś błąd językowy. Tylko po to, żeby powiedzieć, że jestem obcokrajowcem, że się jeszcze uczę języka. Zawsze pytają, skąd jestem – przyznaje Marysia. – Bo wiem, że kiedy odpowiem, że z Polski, to już ich mam, że odpali się w nich w pełni opcja bycia pomocnym i uczynnym. 

Marysia jest tam na stałe. Obserwuje zmieniającą się rzeczywistość, kolejne upadające miasta, przybliżający się front i znikających dookoła ludzi. Jedyne, co się nie zmieniło od samego początku, to propolskie nastroje. W okopach nie ma wielkiej polityki, a dla ukraińskiego żołnierza Polak to przyjaciel. I nie ma wyjątków. Pewnego dnia Marysia zatrzymała się, by podrzucić autostopowicza na dworzec. Kiedy wysiadał, zobaczyła na jego ramieniu dwie naszywki: jedna to były połączone ze sobą flagi Ukrainy i Polski, a druga… orzełek nawiązujący do Wehrmachtu. Początkowy szok Marysi przerodził się w śmiech:

– Pytam go, czy ma świadomość, że obok polskiej flagi nosi symbol, który Polaków obraża. A on mi mówi, że ten orzełek jest po to, by trollować Rosjan, żeby dać pożywkę ich propagandystom. Nie miał pojęcia, jak negatywnie Polacy na to reagują. Najważniejsza dla niego była polska flaga, bo dostał ją od polskich medyków, którzy ratują żołnierzy na polu boju. Na koniec powiedział, że po wojnie to on chyba na klęczkach pójdzie na pielgrzymkę do Polski dziękować tym wszystkim ludziom, którzy byli tak dobrzy dla jego córki, która uciekła tam na początku pełnowymiarowej inwazji.

Polscy wolontariusze w Ukrainie

Czas trolli

10 października 2025 roku Europol i Eurojust rozbili przestępczą siatkę w Łotwie. Według śledczych przestępcy mieli stworzyć farmę trolli, w której powstało aż 49 milionów fałszywych kont w sieci. Operacja pod kryptonimem „Simcartel” spowodowała aresztowanie pięciu osób, zamknięcie pięciu serwerów i przejęciu 1200 SIM-boków, 40 000 aktywnych kart SIM oraz setki kart, które miały zostać aktywowane. To czas, kiedy powinniśmy być bardzo uważni i delikatni, nie dawać wciągnąć się w manipualcje i tym manipulacjom poddawać. Nie dać się prowokować internetowym trollom, bo to może być jeden z tych 49 milionów fejków. 

Pod opublikowanym przeze mnie filmem z punktu stabilizacji, w których ratowane są życia ukraińskich żołnierzy, spotkałam się z niewyobrażalną falą hejtu. Życzono mi najgorszych rzeczy, ze śmiercią włącznie. Jednak przyglądając się sprawie na spokojnie zrozumiałam, że większość nienawistnychkomentarzy pochodziła z konta nowych lub ze zmienioną jakiś czas temu nazwą. Z pewnością większość z nich jest fałszywa i stworzona tylko po to, by nieść tylko jeden przekaz: Ukraińcy są naszymi wrogami. 

Natomiast lawinowo ruszyła ze strony Ukraińcówogromna ilość podziękowań, dowodów serdeczności oraz wpłat na zrzutki. Uderzył mnie jeden z komentarzy: „Jak dobrze wiedzieć, że są jeszcze wspaniali Polacy, którym nie jest wszystko jedno i przejmują się tą wojną. Bo w Polsce o Ukrainie można usłyszeć tylko same straszne rzeczy”. 

20
хв

Jak dobrze wiedzieć, że są jeszcze wspaniali Polacy

Aldona Hartwińska

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Ексклюзив
20
хв

Prezydent RP podpisał ustawę o pomocy obywatelom Ukrainy 

Ексклюзив
20
хв

Musimy zagwarantować ciągłość zobowiązań Polski wobec osób uciekających przed piekłem wojny

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress