Exclusive
20
min

Davos w cieniu Trumpa: zagrożenia i rozwiązania

– Tegoroczne spotkanie odbywa się w kontekście największej globalnej niepewności od dziesięcioleci, spowodowanej konfliktami geopolitycznymi, fragmentacją gospodarczą i przyspieszeniem zmian klimatu – opisał tegoroczne forum w Davos jego prezes Borge Brende. Wśród kluczowych tematów znalazły się wojny w Ukrainie i na Bliskim Wschodzie, wzrost populizmu na świecie oraz rozwój AI

Kateryna Tryfonenko

Davos Trimp zdefiniował warunek zakończenia wojny. Zdjęcie: FABRICE COFFRINI/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

54. Światowe Forum Ekonomiczne w Davos zgromadziło ponad 3000 uczestników, w tym przywódców z 60 krajów. Donald Trump dołączył online. Wołodymyr Zełenski przybył osobiście i wezwał Europę do bardziej zdecydowanej obecności na arenie światowej.

Rozmawiamy z ekspertami do spraw międzynarodowych o początku nowej ery politycznej w USA, wyzwaniach dla bezpieczeństwa Europejczyków, oczekiwaniach wobec inicjatyw pokojowych Trumpa i zmianach w globalnym krajobrazie politycznym.

Davos kreśli wyzwania

Zdjęcie: Lian Yi/Xinhua News/East News

Od rozpoczęcia przez Rosję inwazji na Ukrainę minęły trzy lata. Ta wojna była, jest i wciąż pozostaje największym wyzwaniem dla globalnego bezpieczeństwa. W szczególności dla Europy i oczywiście dla państwa ukraińskiego, które walczy z agresją i robi wszystko, co możliwe, by ją powstrzymać, ocenia dr Stanisław Żelichowski, politolog i ekspert międzynarodowy:

– Dlatego temat rosyjskiej agresji jest obecny także w kuluarach Davos. To zrozumiałe, ponieważ bez rozwiązania tej kwestii nie może być mowy o normalnym handlu i stosunkach gospodarczych między krajami. Kwestia ta będzie aktualna, dopóki nie zostanie osiągnięte porozumienie pokojowe.

Amanda Paul, starsza analityczka polityczna w European Policy Centre w Brukseli, zauważa z kolei, że wojna Rosji przeciwko Ukrainie, a także jej wojna hybrydowa przeciw Europie, w tym cyberataki na infrastrukturę krytyczną, dezinformacja i ingerencje w wybory, stanowią poważne wyzwanie geopolityczne dla Europejczyków.

– Potencjalne wyzwania wiążą się też z potencjalną utratą pozycji Stanów Zjednoczonych jako wiarygodnego partnera. To oznacza zwiększenie izolacji w zmieniającym się świecie i zmniejszenie konkurencyjności gospodarczej – mówi Paul

Żelichowski zwraca natomiast uwagę, że nie można zapominać o Chinach, które zresztą pojawiają się w wielu dyskusjach. Kraj ten wzmacnia bowiem swoje możliwości gospodarcze i geopolityczne, czego inne państwa, w tym Stany Zjednoczone, nie mogą ignorować:

– Chiny są do pewnego stopnia sojusznikiem czy partnerem Rosji – nie wiem, jak najlepiej mierzyć ich relacje. W każdym razie pomagają Rosji w tej agresywnej wojnie. Poza tym Chiny same mogą być agresorem – kwestia Tajwanu nie została jeszcze rozwiązana. I oczywiście jednym z wyzwań – przede wszystkim ze względu na niepewność co do tego, co może się stać – jest dojście Donalda Trumpa do władzy.

W rzeczywistości nikt nie wie, jaki będzie Trump

Nowy prezydent USA przemówił do uczestników Forum trzy dni po swojej inauguracji. Światowa elita polityczna i biznesowa próbuje zrozumieć, jak potoczą się obiecane przez Trumpa wojny handlowe i jak wpłyną one na globalną gospodarkę. Jego groźby nałożenia ceł na towary zarówno z przyjaznych, jak nieprzyjaznych USA krajów, a także oświadczenia o chęci ekspansji Stanów Zjednoczonych kosztem Kanady i Grenlandii, dają sporo powodów do niepokoju.

W przemówieniu dla przybyłych do Davos Trump powiedział, że będzie naciskał na Arabię Saudyjską i OPEC, by obniżyły ceny ropy: „One muszą zostać obniżone. Jeśli te ceny spadną, wojna Rosji z Ukrainą zakończy się natychmiast. W tej chwili ceny te są wystarczająco wysokie, by ta wojna trwała. Jeśli spadną, wojna się skończy”.

Głos Zełenskiego

Drugiego dnia forum do uczestników przemówił ukraiński prezydent. Wołodymyr Zełenski stwierdził, że w rozmowach z Trumpem głosy europejskich przywódców powinny być głośne i słyszalne. I że powinni mówić mu prawdę o rzeczywistych zagrożeniach dla Europy w obliczu zalewu dezinformacji. Europa nie może sobie bowiem pozwolić na bycie drugą czy trzecią w kolejności dla swoich sojuszników. Bo jeśli będzie, świat pójdzie naprzód bez Europy. A dla Europejczyków nie będzie to świat, ani komfortowy, ani opłacalny.

Przemówienie Zełenskiego w Davos. Zdjęcie: Administracja Prezydencka Ukrainy

Zełenski przypomniał również, że Trump ogłosił zamiar zakończenia wojny w 2025 roku. Ukraińcy chcą tego najbardziej, ale jak zauważył ukraiński prezydent, ważne jest, aby wojna zakończyła się nie tylko szybko, lecz także sprawiedliwie dla Ukraińców.

Rosja najechała Ukrainę z armią liczącą około 200 000 żołnierzy. W ciągu trzech lat wojny, zaznaczył Zełenski, Rosjanie potroili stan swoich wojsk. Na początku inwazji Stany Zjednoczone zapewniały Ukrainie 90% pomocy wojskowej. Obecnie Ukraina zapewnia już swojej armii 40% broni, USA nieco ponad 30%, a kraje europejskie trochę poniżej 30%.

– Utrzymujemy się dzięki zwiększeniu krajowej produkcji broni. Tyle że my rozwinęliśmy się wielokrotnie, podczas gdy Europa nie – podkreślił Zełenski

W swoim przemówieniu na Trump wezwał wszystkie kraje NATO do zwiększenia wydatków na obronność do 5%. Wcześniej poprzeczka ta wynosiła 2%, ale niektóre kraje nie płaciły nawet tyle, wypomniał zebranym prezydent USA. Bardzo wyraźnie dał do zrozumienia, że oczekuje od Europejczyków, by zwiększyli swoją odpowiedzialność za własne bezpieczeństwo po dziesięcioleciach pozostawiania tej sprawy Stanom Zjednoczonym.

To prawda, że Ameryka od dawna ponosi ciężar finansowania europejskiego bezpieczeństwa, komentuje Amanda Paul:

– Trump zagroził nawet wycofaniem USA z NATO, jeśli sytuacja się nie zmieni. Europejczycy popadli w samozadowolenie, polegając na dobrej woli USA. Muszą się jednak obudzić, zacząć płacić swoją sprawiedliwą część, inwestować we własny sektor bezpieczeństwa i obrony oraz być przygotowani do obrony.

Europa musi przejąć kontrolę nad własnym bezpieczeństwem

Optyka europejska

Europa będzie wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne, oświadczyła z kolei Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej. Przypomniała, że rosyjska inwazja jest próbą powstrzymania europejskiego wyboru Ukrainy i stanowi zagrożenie nie tylko dla suwerenności Ukrainy, ale także dla bezpieczeństwa całej Europy. Według niej zamrożenie konfliktu nie doprowadzi do pokoju, dlatego potrzeba skutecznych, a nie szybkich rozwiązań. W przeciwnym razie za jakiś czas wojna może wybuchnąć ponownie.

Swoje poparcie dla Ukrainy wyraził także kanclerz Niemiec Olaf Scholz, oskarżany o zablokowanie dodatkowych trzech miliardów euro pomocy wojskowej dla Ukrainy. Podkreślił, że Europa i Zachód jako całość muszą zrobić wszystko, by zachować podstawowe zasady porządku międzynarodowego i chronić go. I że Putin nie może odnieść sukcesu w wojnie, którą prowadzi przeciwko Ukrainie.

Głos zabrał także były sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Przyznał, że najlepszym rozwiązaniem byłoby uzbrojenie Ukraińców po zęby: – Bo jeśli zrobiliśmy coś złego w 2014 roku, to tym czymś było nieuzbrojenie Ukrainy między 2014 a 2022”.

Mark Rutte, obecny sekretarz generalny NATO, ostrzegł przed szybkim zakończeniem wojny na warunkach niekorzystnych dla Ukrainy. Zdjęcie: Michael Buholzer/Associated Press/East News

Amanada Paul uważa, że przed inwazją na Ukrainę wiele krajów UE było bardzo naiwnych, prowadząc politykę „Russia first”, w której Rosja była postrzegana jako ważny partner strategiczny. I mimo że już w 2014 roku dokonała inwazji na Ukrainę, zaanektowała i okupowała Krym, nie traktowano jej jak zagrożenie dla bezpieczeństwa europejskiego.

– Inwazja na pełną skalę to zmieniła – zaznacza Paul. – Zburzyła długo podtrzymywane przekonanie, że wojna na kontynencie europejskim należy już do przeszłości. Przywódcy UE zdali sobie sprawę, że Rosja stanowi egzystencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa Unii Europejskiej.

Jedynym sposobem na rozwiązanie tego problemu jest zwiększenie wydatków na bezpieczeństwo i obronę oraz zagwarantowanie, że Rosja nie odniesie sukcesu w Ukrainie

W wywiadzie udzielonym Bloombergowi obecny sekretarz generalny NATO Mark Rutte poparł kampanię nacisku na Rosję w celu zakończenia wojny. Według niego groźba nałożenia przez Trumpa nowych sankcji gospodarczych na Rosję jest właściwą strategią. Zauważył też, że wojna przeciwko Ukrainie nie jest konfliktem regionalnym ani nawet konfliktem między Rosją a Europą – ale kwestią porządku geopolitycznego.

W ocenie Żelichowskiego wszyscy już widzą, że Ukraina nie walczy z samą Rosją, ale z co najmniej dwoma państwami, po tym jak do wojny dołączyła Korea Północna:

– Świat trwa dziś w stanie niepewności, a forum w Davos jest kolejnym przypomnieniem, jak daleko jesteśmy od rozwiązania kwestii, które od dawna są na porządku dziennym. Okres ten potrwa co najmniej kolejne sześć miesięcy, a głównym pytaniem jest to, na ile konstruktywne będą Stany Zjednoczone.

Ścieżka pokoju

Podczas „Ukraińskiego śniadania” w Davos swoją opinię wyraził też Andrzej Duda, prezydent RP, według którego Zachód powinien użyć wszelkich metod, by zmusić rosyjskiego przywódcę do „błagania” o rozmowy pokojowe. – Nie chcę błagać Putina, by podszedł do stołu negocjacyjnego. Chcę, by to on błagał nas, byśmy podeszli do tego stołu – powiedział Duda.

Podkreślił jednak, że nie każde pokojowe rozwiązanie wojny leży w interesie Ukrainy, Polski, Europy Środkowo-Wschodniej i UE. Jego zdaniem należy przyjąć plan, który zagwarantuje Ukrainie bezpieczeństwo i suwerenność, a Rosję zmusi do przestrzegania prawa międzynarodowego.

Stany Zjednoczone mają pewien wpływ, by to zrobić, lecz muszą stworzyć jeszcze większy wpływ. Bo jasne jest, że Rosja ma obecnie silną pozycję, a jej wojska posuwają się naprzód. Tak widzi sprawę Peter Dickinson, analityk w Atlantic Council. Jego zdaniem Putin ma dość stabilną sytuację wewnętrzną: posiada wystarczającą liczbę żołnierzy, a dodatkowych dostarcza mu Korea Północna, która wraz z Irańczykami i Chińczykami zaopatruje go też w sprzęt wojskowy. Poza tym Rosja jakoś dostosowała się już do sankcji w ich obecnym formacie.

Ukraina jest w znacznie gorszej sytuacji: traci terytorium i brakuje jej ludzi.

– Obecna trajektoria jest więc korzystna dla Rosji i nie ma oczywistego powodu, dla którego Putin miałby dążyć do porozumienia pokojowego na tym etapie. Chyba że uważa, że może teraz uzyskać wszystko, czego chce. W takim przypadku negocjacje mogą mieć dla niego sens – mówi Dickinson.

Ale jeśli tak nie jest, to nie widzę powodu, dla którego miałby teraz chcieć negocjacji

Na obecnym etapie Waszyngton mógłby zwiększyć swoje wsparcie wojskowe dla Ukrainy, co pozwoliłoby jej wyzwolić terytoria tymczasowo okupowane. Amanda Paul twierdzi, że Rosja stara się pokazać siłę, choć w rzeczywistości jej gospodarka słabnie, wiele firm ma poważne trudności, rubel nadal się dewaluuje, a Fundusz Dobrobytu Narodowego Dobrobytu Federacji Rosyjskiej [kontrolowany przez rząd Rosji fundusz rezerw, wykorzystywany do pokrycia deficytu budżetowego podczas wojny – red.] może zostać wyczerpany do jesieni:

– To wszystko będzie miało istotny wpływ na sytuację i pokaże rosyjskim władzom, że Trump jest silnym przywódcą, który nie boi się Putina i jego eskalujących narracji.

Trump chce spotkać się z Putinem, by omówić zakończenie wojny w Ukrainie. Fot: Markus Schreiber/Associated Press/East News

Według Petera Dickinsona Amerykanie powinni zapewnić Ukrainie różne typy broni, których wcześniej nie dostarczali, jak pociski dalekiego zasięgu czy uzbrojenie dla samolotów F-16, dostarczanych już przez inne kraje. Istnieje wiele opcji wojskowych, które pozwoliłyby uświadomić Rosjanom, że Stany Zjednoczone uzbroją Ukrainę w możliwie największym stopniu.

– Sensowne jest zwiększenie presji sankcyjnej i zamknięcie luk w istniejących sankcjach, zwłaszcza w sektorze energetycznym. I to zarówno bezpośrednio przeciwko Rosji, jak przeciw krajom, które jej pomagają – mówi Dickinson. – Byłoby to również korzystne dla politycznej bazy Trumpa w Ameryce i mogłoby być jego wielkim zwycięstwem gospodarczym. Jeśli Rosja nie będzie w stanie eksportować do Europy np. skroplonego gazu ziemnego, Stany Zjednoczone chętnie wkroczą do akcji.

Myślę, że byłaby to bardzo atrakcyjna strategia dla Trumpa, bo pozwalałaby uniknąć bezpośredniej konfrontacji militarnej z Rosją, dając mu zarazem możliwość wywarcia znacznej presji na Rosjan i przynosząc korzyści Ameryce. To swego rodzaju sytuacja win-win

Dickinson przewiduje, że jeśli wydarzenia potoczą się zgodnie z tym scenariuszem, prawdopodobnie późną wiosną lub wczesnym latem skłoni to Rosjan do negocjacji z Amerykanami. Choć trzeba też uwzględnić jeszcze jeden aspekt: Rosja jest przekonana, że będzie w stanie zrealizować swoje plany, bo nie wierzy, że Ameryka jest tak potężna jak kiedyś

– Trump będzie więc musiał przyspieszyć i zapewnić [Ukrainie – red.] większe wsparcie, będzie musiał rozszerzyć tę politykę. Jednak najpierw zobaczymy próbę stworzenia sobie przez Amerykę pozycji negocjacyjnej poprzez zwiększenie presji na Rosję.

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka. Pracowała jako redaktorka naczelna ukraińskiego wydania RFI. Pracowała w międzynarodowej redakcji TSN (kanał 1+1). Była międzynarodową felietonistką w Brukseli, współpracowała z różnymi ukraińskimi kanałami telewizyjnymi. Pracowała w serwisie informacyjnym Ukraińskiego Radia. Obecnie zajmuje się projektami informacyjno-analitycznymi dla ukraińskiego YouTube.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

To już drugi list polskich kobiet skierowany do władz państwowych – tym razem tuż przed głosowaniem w Senacie nad ustawą o pomocy dla uchodźców z Ukrainy.

Poprzedni apel, podpisany przez ponad trzy tysiące kobiet – w tym trzy byłe Pierwsze Damy, Olgę Tokarczuk, Agnieszkę Holland i Janinę Ochojską, aż po zwykłe matki, babcie i córki – był odpowiedzią na weto prezydenta Karola Nawrockiego wobec ustawy gwarantującej tymczasową ochronę dla uchodźców.

Dziś wracamy z kolejnym apelem – tym razem skierowanym bezpośrednio do Marszałka Sejmu Szymona Hołowni i Marszałkini Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Pisząc do nich, czujemy się w obowiązku mówić w imieniu tysięcy osób, które zaufały Polsce i podpisały nasz pierwszy list:

"Jako współorganizatorki i sygnatariuszki powyższego listu jesteśmy moralnie zobowiązane zaprezentować stanowisko tych tysięcy obywateli, kobiet, matek, żon, córek, sióstr i babć a także mężczyzn, mężów, ojców, synów, braci i dziadków na ręce Pani Marszałek oraz Pana Marszałka w zaufaniu, że ich głos zostanie wzięty pod uwagę w dyskusji na Projektem Ustawy oraz podczas głosowań.

Stosowanie do listu protestacyjnego uważamy, że Projekt Ustawy powinien być pozbawiony politycznych sporów i celów i zapewniać trwałość i ciągłość zobowiązań Polski względem osób uciekających przed piekłem wojny.

1. W zakresie prawa do świadczenia 800+ i „Dobry Start” wprowadzenie regulacji jak dotychczas i niewarunkowanie go faktyczną aktywnością zawodową rodziców dziecka. Z tego względu prosimy, aby oczekiwania te odzwierciedlić w Projekcie i wprowadzić w nim przede wszystkim następujące zmiany:

2. W zakresie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej - wprowadzenie regulacji jak dotychczas i nieróżnicowanie zakresu świadczeń według pochodzenia narodowościowego i wieku.

Zmiany te nie wymagają dalszego uzasadnienia poza to zawarte w treści listu protestacyjnego i poza te 3096 podpisów złożonych pod jego treścią. Ufamy, że Wysoki Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zadba o reputację Rzeczypospolitej Polskiej i trwałość jej zobowiązań względem jej przyjaciół".

20
хв

Musimy zagwarantować ciągłość zobowiązań Polski wobec osób uciekających przed piekłem wojny

Sestry

Zachód musi uczyć się od Ukrainy

Maryna Stepanenko: – W ciągu ostatniego miesiąca Polska kilkakrotnie odnotowała „przypadkowe” naruszenia swojej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne. W nocy 10 września doświadczyła bezprecedensowego ataku z udziałem 19 dronów. Jaka była Pana pierwsza reakcja na te prowokacje?

Anders Pak Nielsen: – Wszystko to wyglądało bardzo dramatycznie, ale jednocześnie była to jedna z tych sytuacji, w których trzeba zachować spokój i poczekać na fakty, zanim wyciągnie się wnioski. Kiedy śledziłem wydarzenia na bieżąco w mediach społecznościowych, rzeczywiście wydawało się, że Polska została zaatakowana.

Później stało się jasne, że prawdopodobnie to była prowokacja. To jest całkowicie zgodne z tym, co widzieliśmy wcześniej ze strony Rosji: różnymi sposobami testowania lub wywierania presji na Polskę, a także inne kraje NATO, co jest częścią szerszego podejścia do wojny hybrydowej. Ten incydent był bardziej dramatyczny, miał większą skalę, ale zasadniczo postrzegam go jako część tego samego schematu.

Wskazuje to na kolejną tendencję: ogólną eskalację wojny hybrydowej. Niestety, będzie ona trwała. I prawdopodobnie w przyszłości będziemy świadkami potencjalnie bardziej niebezpiecznych incydentów.

Co udowodniła ta prowokacja Rosji? Czy można mówić o niezdolności NATO do zestrzelenia 19 dronów i nieefektywnym wykorzystaniu zasobów, czyli drogich rakiet przeciwko tanim bezzałogowym statkom powietrznym? Jakie wnioski należy z tego wyciągnąć?

Kraje zachodnie muszą zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Wojna nadal się zaostrza, co prawdopodobnie doprowadzi do bezpośredniej konfrontacji z państwami europejskimi. Problem polega na tym, że Zachód nadal zastanawia się, czym jest „podstawowy” poziom zagrożenia.

W przypadku Polski nie sądzę, by siły zbrojne spodziewały się bezpośredniego ataku ze strony Rosji, ponieważ ostatni incydent nie był atakiem. Ale jasne jest, że nadszedł czas, by podnieść poziom gotowości, nawet jeśli do niedawna nie wydawało się to konieczne.

Problem polega na tym, że nie możemy wykluczyć możliwości rzeczywistych, bezpośrednich ataków w przyszłości. Czasami na Zachodzie tak bardzo skupiamy się na determinacji Ukrainy, że zapominamy, że Rosja jest równie zdeterminowana.

A ponieważ gospodarka wojskowa Rosji zaczyna słabnąć, myślę, że Rosja jest gotowa podjąć bardziej dramatyczne kroki, by wywrzeć presję na kraje zachodnie, w szczególności na Polskę, w celu zmniejszenia wsparcia dla Ukrainy

Dla Rosjan to będzie kluczowy czynnik, który ma zmienić sytuację na ich korzyść.

Od początku inwazji obserwowaliśmy naruszenia przestrzeni powietrznej kilku członków Sojuszu – krajów bałtyckich, Rumunii. Jednak to były pojedyncze incydenty. Dlaczego właśnie Polska stała się celem masowego ataku rosyjskich dronów – i dlaczego właśnie teraz?

Polska ma decydujące znaczenie logistyczne dla kierowania zachodniej pomocy do Ukrainy. Położenie geograficzne również odgrywa ważną rolę. Po prostu łatwiej kierować drony do Polski niż, powiedzmy, do Niemiec czy Szwecji.

Ukraina zaoferowała swoją pomoc. Ma duże doświadczenie wojskowe. Czy NATO powinno wziąć to pod uwagę?

Tak. Ukraina szczególnie dobrze nauczyła się znajdować ekonomicznie efektywne środki zwalczania dronów, by nie marnować drogich rakiet na tanie cele. Kraje zachodnie również powinny zacząć opracowywać coś podobnego, własne odpowiedniki.

Niewielkie mobilne jednostki Ukrainy skutecznie przeciwdziałają dronom szahid, a obecnie pracują nawet nad stworzeniem dronów przechwytujących. Właśnie takich rozwiązań potrzebujemy. Ten incydent uświadamia to, że jeśli Polska nie była w pełni przygotowana na atak zaledwie 19 dronami, to co się stanie, jeśli spotka się z tak długotrwałymi atakami jak w Ukrainie?

I nie dotyczy to tylko Polski. Nie sądzę, żeby mój kraj, Dania, również był gotowy. NATO jako całość musi poważnie się nad tym zastanowić, ponieważ za rok możemy regularnie spotykać się z podobnymi atakami.

Rosyjski dron uderzył w dom we wsi Wyryki w województwie lubelskim. Polska, 10.09.2025. Zdjęcie: Dariusz Stefaniuk/REPORTER

To pierwszy przypadek, kiedy członek NATO musiał zestrzelić rosyjskie drony. Jak Pan ocenia reakcję i wynik operacji sojuszników?

Nadal nie wiemy, jaki będzie wynik, ponieważ nie widzieliśmy jeszcze reakcji. Do tej pory kraje NATO nie spieszyły się z nią. Pozytywnym aspektem jest, że skoncentrowały się na wsparciu Ukrainy – to główne zadanie.

Jednak minusem jest to, że NATO nie podjęło zdecydowanych działań przeciwko prowokacjom, co prawdopodobnie skłoniło Rosję do dalszych działań.

Widzieliśmy już naruszenia przestrzeni powietrznej, zakłócanie sygnału GPS, sabotaż kabli w Morzu Bałtyckim. Jak dotąd nie udzielono żadnej realnej odpowiedzi na którąkolwiek z tych sytuacji

Mam nadzieję, że tym razem zobaczymy realne, zdecydowane konsekwencje – coś, co zmusi Rosję do zastanowienia się dwa razy, zanim spróbuje ponownie. Jeśli wszystko skończy się kolejną dyplomatyczną skargą, to nie wystarczy.

Ukraina – kluczowy gwarant bezpieczeństwa Europy

Jeśli Rosja zdecyduje się na kolejny krok, a ataki spowodują ofiary, to gdzie Pana zdaniem przebiega „czerwona linia”, która zmusi NATO do podjęcia bardziej zdecydowanych działań?

Pytanie brzmi, co naprawdę trzeba zrobić, by zaangażować w to Stany Zjednoczone. Jak dotąd reakcja Waszyngtonu była niezwykle słaba. Słyszeliśmy ostre oświadczenia ze strony NATO i niektórych krajów europejskich, ale od Donalda Trumpa – praktycznie nic.

Brak choćby zbliżonej [do NATO – red.] reakcji Stanów Zjednoczonych może skłonić Rosję do dalszych działań. Musimy zadać sobie pytanie: „Gdyby to był prawdziwy atak, z wybuchami w Polsce, to czy to by coś zmieniło?” Nie wiadomo. Ta niepewność jest niebezpieczna. Jeśli Rosja uważa, że Stany Zjednoczone nie zareagują, to co jest prawdziwym czynnikiem powstrzymującym?

W pewnym momencie może to podważyć samo NATO. Bo jaki sens ma sojusz, jeśli prowokacje nie mają żadnych konsekwencji?

Nie wiem, czy kiedykolwiek zobaczymy zdecydowaną reakcję USA. Wygląda na to, że Donald Trump zrobi wszystko, by uniknąć działań przeciwko Rosji. Mam jednak nadzieję, że inne kraje będą w stanie dać Putinowi do zrozumienia, że to nie jest droga, którą należy podążać.

Niedawno prezydenci USA i Polski odbyli ciepłe spotkanie w Waszyngtonie, co w Warszawie zostało odebrane jako pozytywny sygnał dla sojuszu amerykańsko-polskiego. Jak interpretuje Pan brak ostrych komentarzy ze strony Trumpa na temat ostatniej prowokacji, biorąc pod uwagę ten kontekst?

Nie sądzę, by ktokolwiek mógł naprawdę ufać Donaldowi Trumpowi. On sympatyzuje z niektórymi europejskimi przywódcami, w szczególności z Nawrockim – ale także z Putinem. To właśnie takich prawicowych przywódców lubi wspierać. Natomiast innych gości odwiedzających Waszyngton przyjmuje chłodno.

W końcu nie ma żadnych podstaw, by wierzyć, że Trump będzie wspierał Europę przeciwko Rosji. Od momentu objęcia urzędu pokazuje coś zupełnie przeciwnego

Ogólna tendencja polega na tym, że udział Ameryki w zapewnianiu bezpieczeństwa Europy maleje. Dlatego budowanie naszego przyszłego bezpieczeństwa na „dobrych stosunkach” z Trumpem jest naiwnością. Europa potrzebuje alternatyw, które nie będą uzależnione od kaprysów amerykańskiego prezydenta.

Wiem, że stosunki między Polską a Ukrainą są skomplikowane, ale uważam, że najlepszą gwarancją bezpieczeństwa dla Europy będzie silna oś polsko-ukraińska

Potrzebujecie szerszej dyskusji na temat budowy nowej europejskiej struktury bezpieczeństwa. Zamiast po prostu mówić o „gwarancjach” dla Ukrainy, musimy uznać samą Ukrainę za kluczowego gwaranta bezpieczeństwa Europy, ponieważ ma ona największą armię, możliwości, determinację i położenie geograficzne, których potrzebujemy.

W przyszłości Europa musi zaakceptować fakt, że Stany Zjednoczone nie będą niezawodnym sojusznikiem przez dziesięciolecia. Stawianie na Waszyngton, co obecnie czyni Polska, jest po prostu naiwnością.

Donald Trump i Karol Nawrocki obserwują przelot samolotów wojskowych USA w Waszyngtonie, 3.09.2025. Zdjęcie: POOL via CNP/INSTARimages.com

Ponad jedna trzecia komentarzy w polskich mediach społecznościowych winą za prowokację z dronami obarcza Ukrainę. Dlaczego właśnie taka narracja została wybrana przez Kreml jako kluczowa? I na ile niebezpieczne może być takie przesunięcie punktu ciężkości – z mówienia o agresji Rosji na oskarżanie Ukrainy?

Nie można wykluczyć, że jakieś zakłócenia mogą skierować drony w niewłaściwym kierunku. Ale 19 dronów jednocześnie? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że niektóre z nich przyleciały z terytorium Białorusi. Nie sądzę, by ktoś serio wierzył, że Ukraina celowo wysłała drony do Polski.

Jeśli Polska jest zaniepokojona, rozsądną reakcją byłoby rozszerzenie swojego systemu obrony przeciwlotniczej na terytorium Ukrainy lub patrolowanie granicy w celu przechwytywania zagrożeń przed nią

Inicjatywy takie jak europejska Tarcza Nieba [projekt naziemnego zintegrowanego europejskiego systemu obrony przeciwlotniczej, który obejmuje zdolności przeciwbalistyczne – przyp. aut.] byłyby silnym sygnałem dla Rosji, że takie działania nie będą tolerowane. Przyniosłyby też korzyści zarówno Polsce, jak Ukrainie.

Nie ma sensu obwiniać Ukrainy. Ukraina prowadzi wojnę, doświadcza masowych nalotów i oczywiście wykorzystuje środki walki radioelektronicznej. Czasami to powoduje zejście dronów z kursu, ale taka jest rzeczywistość na polu bitwy.

NATO nigdy nie stanowiło zagrożenia militarnego dla Rosji jako państwa – uważają niektórzy ukraińscy obserwatorzy. Z drugiej strony Sojusz stanowi realne zagrożenie dla reżimu politycznego Putina i właśnie dlatego rozpad NATO lub przynajmniej rezygnacja z ochrony krajów Europy Wschodniej, przyjętych do Sojuszu po 1997 roku, były i pozostają priorytetem polityki Kremla. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Co dadzą Moskwie prowokacje na wschodniej flance NATO?

Zgadzam się z tą opinią. NATO nie stanowi zagrożenia dla samej Rosji – nikt nie planuje inwazji na jej terytorium. Zarazem Sojusz stanowi ogromne zagrożenie dla imperialnych ambicji Kremla.

Dla Putina bycie wielkim mocarstwem oznacza posiadanie strefy wpływów nad mniejszymi sąsiadami – a NATO rujnuje tę ideę. Dlatego podważanie wpływów NATO jest jego obsesją

Nie sądzę również, abyśmy powinni wykluczać możliwość, że Rosja bezpośrednio zakwestionuje artykuł 5 w najbliższych latach. To nie będzie pełna wojna, ale drobne prowokacje, by sprawdzić, czy uda się wywołać rozłam, zwłaszcza przekonując Stany Zjednoczone do niewywiązywania się ze swoich zobowiązań. Jeśli tak się stanie, spójność NATO ulegnie rozpadowi.

A kiedy NATO zostanie osłabione, kraje Europy Wschodniej zostaną pozostawione same sobie. Rzucenie wyzwania NATO jako sojuszowi jest dla Rosji złym rozwiązaniem. Znacznie łatwiej jest zrobić to z Estonią, Łotwą, Litwą lub Finlandią – z osobna. Właśnie w ten sposób Rosja będzie mogła zrealizować swoje ambicje imperialne.

Cel Rosji: znormalizować chaos

Czy Ukraina powinna wyciągnąć jakieś wnioski z tego incydentu?

Nie. Głównym problemem jest gotowość Zachodu do działania. Logicznym pierwszym krokiem byłoby rozszerzenie strefy obrony powietrznej na część terytorium Ukrainy – zaledwie kilkaset kilometrów od granicy – i zezwolenie zachodnim samolotom na patrolowanie tej przestrzeni powietrznej. Nie byłoby to zbyt ryzykowne i stanowiłoby jasny sygnał.

Rosja wysyła drony, by znormalizować przekonanie, że takie incydenty są czymś normalnym. Zachód musi znormalizować coś przeciwnego: stałą obecność wojskową Zachodu w Ukrainie, ochronę jej przestrzeni powietrznej i stopniowe podejmowanie dalszych działań, jeśli Rosja będzie nadal wywierać presję.

Jak dotąd Zachód nie wykazuje zainteresowania tą kwestią. Nie wystarczy po prostu chronić naszą stronę granicy. Trzeba przejąć ukraińskie doświadczenie w tworzeniu niewielkich, wyspecjalizowanych jednostek do ekonomicznego zestrzeliwania dronów. Uczenie się na doświadczeniach Ukrainy – co działa, a co nie – byłoby dobrym początkiem.

Czy zachodni politycy zdają sobie sprawę, że ich reakcja jest w rzeczywistości dość słaba? Czy rozumieją, że Rosja to widzi i wyciąga własne wnioski?

Nie sądzę, by większość zachodnich polityków zdawała sobie sprawę z tego, jak niebezpieczna jest sytuacja w Ukrainie. Jeśli taka sytuacja będzie się utrzymywać, nie można wykluczyć, że dotknie to również nas. Kiedy jedna ze stron zbliża się do porażki, można spodziewać się bardziej dramatycznych działań, tyle że wielu tego nie dostrzega.

Większość polityków nie docenia również determinacji Putina. Istnieje powszechne przekonanie, że on szuka wyjścia z sytuacji, tyle że on jest nastawiony na wygranie tej wojny. \Martwi mnie, co się stanie, gdy zda sobie sprawę, że nie wygra. Bo właśnie wtedy wojna może zaostrzyć się w sposób niebezpieczny dla Zachodu.

Martwi mnie, co się stanie, gdy zda sobie sprawę, że nie wygra. Bo właśnie wtedy wojna może zaostrzyć się w sposób niebezpieczny dla Zachodu

Uważa Pan, że Ukraina może wygrać? Dzięki czemu, w jakich okolicznościach?

Pytanie, co oznacza „wygrać”. Jeśli chodzi o przywrócenie terytoriów do granic z 1991 roku, to jest to trudne. Wymagałoby to załamania się Rosji, na przykład długotrwałych ataków na jej logistykę, które doprowadziłyby do spadku morale – podobnie jak w przypadku Rosji po I wojnie światowej. To nie jest niemożliwe, ale jest mało prawdopodobne.

Obecnie Ukraina skutecznie się broni, podczas gdy Rosja jest w ofensywie i napotyka trudności. Jeśli Ukraina przejdzie do ofensywy, napotka podobne wyzwania. Dlatego wyzwolenie wszystkich terytoriów jest obecnie bardzo trudne bez wymuszonego załamania Rosji lub poniesienia przez nią ogromnych strat.

Jeśli definiujemy „zwycięstwo” jako zachowanie niepodległości Ukrainy, to tutaj jestem znacznie bardziej optymistyczny. Ta wojna nie dotyczy przede wszystkim terytorium, ale kontroli politycznej. Celem Putina jest dominacja nad Ukrainą i przekształcenie jej w państwo podobne do Białorusi. W tym sensie Ukraina wygrywa.

Gospodarka wojenna Rosji jest niestabilna i w ciągu najbliższego roku trudno będzie jej utrzymać się na obecnym poziomie. Ukraina, która ma wsparcie zachodnich sojuszników, jest w bardziej stabilnej sytuacji. Dlatego w tej wojnie na wyczerpanie Ukraina ma lepszą pozycję niż Rosja, nawet jeśli całkowite wyzwolenie terytorium pozostaje trudnym zadaniem.

20
хв

Stawianie na Waszyngton, jak Polska, to naiwność

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

No items found.

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress