Exclusive
20
min

Jak nauczyć się mówić "nie"?

Umiejętność spokojnego, ale stanowczego odmawiania jest bardzo ważna dla naszego zdrowia psychicznego

Oksana Szczyrba

Ilustracja: Magdalena Danaj

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Każdy pamięta sytuacje, w których musiał czegoś odmówić. W większości przypadków to trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o odmawianie przyjaciołom i rodzinie. W rezultacie robimy rzeczy, które sprawiają, że czujemy się niekomfortowo i wpływa to negatywnie na nasze zdrowie psychiczne. Jak nauczyć się mówić "nie" i dlaczego jest to tak ważne.

Odrzucenie i poczucie winy

Nauka mówienia "nie" oznacza naukę wyrażania odmowy lub braku zgody w odpowiedzi na pytania lub sugestie. Mogą to być różne sytuacje. Prośby od szefa lub współpracowników, gdy zadanie wymaga więcej czasu i wysiłku, niż jesteś skłonny poświęcić; rodzice często napotykają sytuacje, w których trudno im odmówić swoim dzieciom, zwłaszcza jeśli chodzi o ich pragnienia lub potrzeby. Ludzie mogą prosić cię o poświęcenie czasu lub pieniędzy na cele charytatywne, a ty boisz się odmówić, aby nie czuć się winnym.

Moja przyjaciółka przez długi czas nie była w stanie zbudować poważnego związku, ponieważ nie wiedziała, jak odmawiać mężczyznom. Mój sąsiad nadal jeździ starym samochodem i nie może naprawić dachu swojego domu, ponieważ nigdy nie odmawia, gdy prosi się go o pożyczenie pieniędzy. Wszyscy wiedzą, że ten uprzejmy człowiek nie odmówi, ale nikt nie spieszy się, by mu oddać pożyczkę.

Dlaczego tak trudno jest powiedzieć krótkie słowo "nie"? Psychologowie są przekonani, że najczęściej jest to spowodowane niską samooceną, strachem przed sytuacjami konfliktowymi lub obawą przed utratą czyjejś sympatii lub popularności.

Yurij Nazar, psycholog kliniczny i wykładowca na Wydziale Psychologii Teoretycznej i Praktycznej Politechniki Lwowskiej, mówi, że często jest proszony o naukę mówienia "nie": -  Jest to temat obrony osobistych granic, osobistej pozycji. Zawsze staram się wyjaśnić, skąd bierze się ta niezdolność do powiedzenia "nie". Każdy ma swój indywidualny powód. Ale w większości przypadków jest to związane z niepewnością i różnymi obawami. Zaczynamy rozumieć, czego dokładnie dana osoba się boi i co się stanie, jeśli powie "nie"? Kiedy klient udziela odpowiedzi, rozumie, że nic złego się nie stanie. Może być również trudno powiedzieć "nie" z powodu presji społecznej i powszechnie znanego "co ludzie powiedzą?". A przecież nie zawsze ludzie coś powiedzą, może w ogóle nie będą nic mówić. A my wciąż jesteśmy przyzwyczajeni do rozgrywania tego w naszych umysłach.

Kiedy należy powiedzieć "nie"?

Skąd wiedzieć, kiedy powiedzieć "tak", a kiedy "nie"? Rozważając prośbę lub ofertę, zastanów się, czy jest ona zgodna z Twoimi osobistymi wartościami i celami. Jeśli są, to może być powód, żeby powiedzieć "tak".

Zdrowie fizyczne i emocjonalne jest ważnym czynnikiem przy podejmowaniu decyzji. Jeśli żądanie zagraża Twojemu zdrowiu lub dobremu samopoczuciu psychicznemu, nie powinieneś się na nic zgadzać.

Yurij Nazar podkreśla potrzebę mówienia "nie" w związkach: - Zdolność kobiety do powiedzenia mężczyźnie "nie" jest najlepszą prewencją przemocy domowej. Mówisz "nie", jeśli czegoś nie chcesz. Konieczne jest zrozumienie, jaki rodzaj relacji miałaś w swojej rodzinie - z ojcem lub dziadkiem. Czy w dzieciństwie pozwalano ci mówić "nie", wyrażać swoje potrzeby, wyrażać swoją opinię. Ma to ogromny wpływ na relacje z mężem w przyszłości. Warto też mówić "nie" w sytuacjach, które bezpośrednio naruszają Twoje osobiste granice i interesy, nie zaspokajają Twoich własnych potrzeb, zagrażają Twojemu honorowi, reputacji czy życiu.

Psycholog dodaje, że nie ma potrzeby usprawiedliwiania się. Powinieneś wyjaśnić swoją decyzję tylko wtedy, gdy dana osoba jest ci bardzo bliska lub jeśli poprosi cię o uzasadnienie swojego zachowania. Jeśli jest to zupełnie obca osoba, nie musisz niczego wyjaśniać.

Odmowa jako... sztuka zachowania

Nauka mówienia "nie" to ważna umiejętność, którą każdy powinien opanować. Istnieje nawet sztuka asertywnego zachowania - umiejętność obrony swoich praw i granic, wyrażania swoich uczuć i poglądów, szanowania siebie i swojego rozmówcy. Jest to umiejętność mówienia "nie" bez wyrządzania krzywdy sobie lub innym. W ten sposób chronimy nasze osobiste granice. Jest to ważne dla naszego dobrego samopoczucia emocjonalnego i fizycznego, ponieważ mówienie "nie" może chronić nas przed przeciążeniem i stresem. Mówiąc "nie", oszczędzamy czas i zasoby na rzeczy i oferty, które są dla nas naprawdę ważne. Pozwala nam to lepiej zarządzać naszym życiem i osiągać więcej. Umiejętność odmawiania pomaga nam stać się bardziej samoświadomymi i definiować własne cele.

Kilka wskazówek, jak mówić "nie":

Wyrażaj się jasno i pewnie. Mów "nie" w sposób jasny i pewny. Nie używaj sformułowań, które mogą być postrzegane jako niejasne lub wątpliwe, takich jak "może nie" lub "nie jestem pewien, czy mogę".

Mów za siebie i wyrażaj własne uczucia oraz opinie. Na przykład: "Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł".

Skup się na faktach i okolicznościach. Wyraź swoją odmowę, wskazując konkretne fakty i okoliczności, które wpłynęły na Twoją decyzję. Pomoże to innym lepiej zrozumieć twoje stanowisko.

Nie musisz wyjaśniać ani uzasadniać swojej odmowy, jeśli jest ona uzasadniona. Masz prawo odmówić bez podawania zbyt wielu wyjaśnień.

Okaż uznanie i szacunek. Jeśli odmowa może rozczarować lub zdenerwować drugą osobę, wyraź uznanie i szacunek dla jej sugestii lub prośby. Na przykład: "Naprawdę doceniam tę możliwość, ale nie mogę tego teraz zrobić".

Zaproponuj alternatywę. Być może istnieje kompromis, który zadowoli obie strony. Jest to szczególnie ważne w kwestiach związanych z miejscem pracy.

Ćwicz asertywność. Poproś znajomego lub członka rodziny o zagranie w gry, w których musisz odmówić różnym propozycjom. Pomoże ci to nauczyć się odmawiać w praktyce.

Zachowaj spokój i stabilność emocjonalną. Podczas odrzucenia ważne jest, aby zachować spokój i kontrolować swoje emocje. Unikaj agresji w głosie i mowie ciała. Bądź tolerancyjny.

Wreszcie, umiejętność odmawiania jest ważną częścią zdrowego, zrównoważonego życia. Umiejętność ta pomoże ci zachować niezależność osobistą i dobre samopoczucie emocjonalne, zarządzać czasem oraz zasobami oraz osiągnąć większą harmonię, i sukces.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, gospodyni programów telewizyjnych i radiowych. Dyrektorka organizacji pozarządowej „Zdrowie piersi kobiet”. Pracowała jako redaktor w wielu czasopismach, gazetach i wydawnictwach. Od 2020 roku zajmuje się profilaktyką raka piersi w Ukrainie. Pisze książki i promuje literaturę ukraińską. Członkini Narodowego Związku Dziennikarzy Ukrainy i Narodowego Związku Pisarzy Ukrainy. Autorka książek „Ścieżka w dłoniach”, „Iluzje dużego miasta”, „Upadanie”, „Kijów-30”, trzytomowej „Ukraina 30”. Motto życia: Tylko naprzód, ale z przystankami na szczęście.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Adaptacja w nowym kraju staje się prawdziwym wyzwaniem dla dzieci i nastolatków, zwłaszcza jeśli przyjechali tylko z jednym z rodziców. Bariera językowa, utrata przyjaciół i brak wsparcia dorosłych często powodują, że dzieci zamykają się w sobie i tracą motywację do nauki. Jak pomóc im się przystosować, nie stracić wiary we własne siły i znaleźć swoje miejsce w obcym kraju? Rozmawiamy o tym z Valentyną Kusznir, pedagożką z Poznańskiego Centrum Psychologiczno-Pedagogicznego.

Valentyna Kusznir. Fot. archiwum prywatne

Dorosły obok dziecka

– Na konsultację do naszego centrum skierowała Mykytę [imię zmienione – red.] administracja polskiej szkoły. Miał trudności w nauce – mówi Valentyna Kushnir. – Ma 16 lat, ale nadal uczy się w siódmej klasie, trzeci rok z rzędu. Na początku go to denerwowało, teraz jest mu obojętne. Niechętnie chodzi do szkoły, częściej zostaje w domu. Język polski zna słabo, podobnie jak jego mama. I prawdopodobnie właśnie to stało się pierwotną przyczyną wszystkich trudności. Jednocześnie chłopak jest zdolny do tego, by osiągać sukcesy.

Do Polski Mykyta przyjechał z mamą w 2023 roku. Zachorował i wymagał długotrwałego leczenia, więc matka zabrała go na leczenie do Ukrainy. Kiedy wrócił, okazało się, że w szkole nikt nie wiedział, dlaczego tak długo go nie było. Sam wstydził się o tym mówić, a mama nie spieszyła się z nawiązaniem kontaktu ze szkołą. Z powodu długiej nieobecności nauczyciele zdecydowali o pozostawieniu chłopca na drugi rok w tej samej klasie – a potem na kolejny. Za trzecim razem mama przeniosła go do innej szkoły. Ostatecznie dyrekcja tej szkoły skierowała Mykytę do nas na konsultację, by stwierdzić, co się z nim dzieje.

Natalia Żukowska: – Co najbardziej uderzyło Panią w tej historii?

Valentyna Kusznir: – Podobnie jak w wielu tego typu historiach, głównym problemem jest tutaj utrata kontaktu między matką a szkołą. W Polsce Mykyta i jego mama są sami. Kobieta bardzo dużo pracuje, więc chłopiec większość czasu spędza samotnie. Zarazem mama – pomimo wszystkich trudności – powinna wiedzieć, jak jej dziecko czuje się w szkole, być w kontakcie z nauczycielami. Nawet jeśli istnieje bariera językowa, nie należy się jej obawiać – w większości polskich szkół pracują ukraińscy nauczyciele lub asystenci, którzy są gotowi pomóc. Niestety, mama Mykyty nie wiedziała, jak funkcjonuje polski system edukacji. Jeśli dziecko na przykład zachorowało i długo nie chodziło do szkoły, trzeba przedstawić dokument potwierdzający, że za nieobecnością stał ważny powód – zaświadczenie od lekarza lub oficjalne potwierdzenie. Nauczyciele Mykyty nie znali przyczyn jego nieobecności i nie mogli odpowiednio mu pomóc, zapewnić opieki psychologiczno-pedagogicznej, której potrzebował.

Widzę wiele różnych sytuacji. Każda historia jest wyjątkowa, ale jednocześnie typowa, ponieważ wszystkie dotyczą tego samego: adaptacji.

Często mówimy, że adaptacja zależy od indywidualnych cech dziecka, i rzeczywiście tak jest. Ale jest jeszcze jeden bardzo ważny czynnik: dorosły towarzyszący dziecku, jego najbliższe otoczenie. Idealnie jest, gdy to jest rodzina. Jeśli dziecko przeprowadziło się wraz z rodziną, znacznie łatwiej mu się przystosować, ponieważ został zachowany „mikroklimat”: więzi z mamą, tatą, być może babcią lub dziadkiem. Środowisko się zmieniło, ale wewnętrzny krąg wsparcia pozostał.

Najtrudniej jest tym, które przyjechały tylko z mamą. W tym przypadku dziecko traci swoje środowisko, a mama swoje życie. Często jest wyczerpana i nie może poświęcić dziecku uwagi, ciepła, wsparcia.

Pytam matkę: ile czasu spędzacie razem, kiedy ostatnio czytaliście lub omawialiście film? Większość odpowiada: „No, w niedzielę, trochę”

A to często nie wystarcza i dziecko może się izolować.

Ale dlaczego wybierają izolację zamiast komunikacji?

Jest kilka powodów. Po pierwsze, cechy samego dziecka: nadmierna nieśmiałość lub wrażliwość emocjonalna. Po drugie, trudności w nauce. Jeśli dziecku przychodzi ona z trudem, zwłaszcza w szkole podstawowej, często zaczyna czuć się gorsze. Jeśli do tego dochodzą drwiny ze strony innych dzieci, sytuacja staje się zbyt bolesna. Po trzecie, język. Nie wszystkie dzieci szybko opanowują język polski, a język jest kluczowym czynnikiem. Albo pomaga dziecku się zintegrować, albo staje się poważną barierą.

Badałam tę kwestię na przykładzie dzieci, które uczęszczają do polskich szkół już od 3 lat. Widziałam różne przypadki. Pewien chłopiec na przykład opanował język polski tak dobrze, że nawet wygrał konkurs literacki, pisząc własne opowiadanie. Nawet nauczyciele byli zaskoczeni, ponieważ według danych naukowych dziecko potrzebuje około 6-8 lat, by opanować drugi język na poziomie native speakera. Są też jednak i inne historie, kiedy dzieci nawet po 3 latach życia w Polsce ledwo mówią po polsku. W takich przypadkach zazwyczaj ujawniają się pewne dysfunkcje lub specyfika rozwoju. Takie dzieci potrzebują profesjonalnej pomocy.

Co w takim przypadku powinni zrobić rodzice?

Nie czekać, tylko działać. Jeśli widzisz, że dziecko ma trudności, nie radzi sobie z nauką lub socjalizacją – nie milcz. W Polsce w takich sytuacjach szkoły same kierują dzieci na konsultacje psychologiczno-pedagogiczne, gdzie specjaliści określają przyczyny trudności i udzielają nauczycielom zaleceń, jak najlepiej pracować z dzieckiem. Często jednak zdarza się, że rodzice boją się tego kroku.

Rodzice myślą: jeśli dziecko jest kierowane do psychologa, to znaczy, że „coś jest z nim nie tak”. To błąd. Tutaj, w Polsce, panuje zupełnie inna kultura podejścia do pomocy psychologicznej. Jeśli dziecko ma trudności, nie oznacza to, że jest chore. To po prostu sygnał, że potrzebuje wsparcia

W poszukiwaniu bezpiecznej przestrzeni

Co najczęściej powoduje stres u dzieci po przeprowadzce: język, szkoła, utrata przyjaciół, nowe środowisko?

Wszystko to razem. Bo to jest wielka trauma związana z utratą domu, dotychczasowego życia, kręgu przyjaciół, języka. Każde dziecko przeżywa tę stratę na swój sposób, w zależności od wieku, typu układu nerwowego, indywidualnych cech. Duże znaczenie ma również doświadczenie związane z nauką. Jeśli przed wojną dziecko miało trudności w szkole – na przykład z koncentracją, pamięcią, mową – to w nowym środowisku wszystko to ujawnia się jeszcze bardziej.

Jest jeszcze jedna ważna kwestia: nauka online. Podczas pandemii, a następnie wojny, wiele dzieci przez 2-3 lata uczyło się zdalnie. Teraz widzimy, że część z nich po prostu nie ma podstawowych umiejętności społecznych: nie wie, jak zachowywać się w klasie, jak współdziałać z innymi, jak prosić o pomoc lub wyrażać swoją opinię. Takie dzieci mają duże trudności z socjalizacją. I właśnie tutaj najważniejsza jest rola wsparcia dorosłych: nauczycieli, rodziców, psychologów.

Najważniejsze jest nie tylko nauczenie dziecka mówienia, ale także pomoc w poczuciu się akceptowanym. Bo bez poczucia bezpieczeństwa i akceptacji nie będzie ani mówienia, ani nauki, ani rozwoju

Pracuję w polskim systemie edukacji już od 3 lat i mogę powiedzieć, że tu naprawdę wiele się robi, by wspierać takie dzieci. Są asystenci międzykulturowi, którzy pomagają uczniom dostosować się, nawiązać kontakt, zrozumieć zasady obowiązujące w szkole. Jednak nawet przy takim wsparciu dziecku pozostaje własna decyzja: otworzyć się lub zamknąć. Z tymi dziećmi trzeba pracować delikatnie, stopniowo włączać je do grupy, tworzyć bezpieczną przestrzeń.

Valentyna Kusznir podczas zajęć z dziećmi. Zdjęcie: archiwum prywatne

Z jakimi problemami najczęściej zwracają się do Pani dzieci i ich rodzice?

Najczęściej z tym, że dziecku trudno przychodzi nauka. W szkole widzą, że ono się stara, ale materiał przyswaja powoli, nie nadąża. Zaczynamy to analizować.

Nie zawsze oznacza to, że dziecko jest „leniwe”. To słowo całkowicie wyeliminowałabym ze słownika

Bo dziecko zazwyczaj nie pracuje nie dlatego, że nie chce, ale dlatego, że to dla niego trudne. Potrzebuje dodatkowego wysiłku. A a nam może się wydawać, że nic nie robi.

Inne dzieci mają trudności z adaptacją, z umiejętnościami społecznymi. Nie potrafią nawiązywać kontaktów z rówieśnikami, nie rozumieją, jak zachowywać się w grupie. Widzimy więc całą gamę problemów, od edukacyjnych po psychologiczne i społeczne.

W europejskiej edukacji, w szczególności w polskiej, nie dąży się wyłącznie do zgromadzenia określonej ilości wiedzy, ale stara się dostosować nauczanie do dziecka, by czuło się komfortowo i odnosiło sukcesy.

W szkołach pytają: „Jakie są twoje mocne strony? Na czym możesz się oprzeć?”. Nasze dzieci i ich rodzice nie potrafią odpowiedzieć na te pytania

Dorośli przychodzą i mówią: „No cóż, on gra w gry”. Ale nie o to chodzi. Ważne jest, by dziecko znało swoje wewnętrzne zasoby – w czym jest dobre, a w czym słabe. To podstawa zdrowej samooceny i udanej adaptacji. Bardzo ważne jest, by zrozumieć, jakie mocne strony ma dziecko, a jakie słabe.

Co robić, gdy nauczyciele narzekają na opóźnienia klasy z powodu ukraińskich dzieci? Jak reagować jako rodzice?

Nauczyciele muszą zrozumieć, że przyswajanie dwujęzyczności to długotrwały proces. Dziecko potrzebuje czasu, żeby opanować język polski na poziomie szkolnym. Jeśli nauczyciele widzą, że się stara, pracuje, ale z jakichś powodów nauka przychodzi mu z trudem, kierują je do poradni psychologiczno-pedagogicznej, gdzie psychologowie, pedagodzy i logopedzi określają przyczyny niepowodzeń. W razie potrzeby zalecają szkole zapewnienie dziecku opieki psychologiczno-pedagogicznej poprzez zajęcia terapeutyczne z pedagogiem, dodatkowe zajęcia z przedmiotów nastręczających trudności, konsultacje z psychologiem, zajęcia mające na celu pokonanie konkretnych trudności itp. Polskie szkoły są naprawdę gotowe pomagać ukraińskim dzieciom. W placówkach edukacyjnych, w których pracowałam, nie było skarg na dzieci.

Co więcej, polski system przewiduje dodatkowe zajęcia z języka – zazwyczaj 10 godzin tygodniowo. Problem polega czasem na tym, że ukraińskie dzieci nie uczęszczają na te zajęcia, dlatego szkoły stopniowo z nich rezygnują. Zdarzyła mi się sytuacja, że rodzice ukraińskich dzieci nalegali na dodatkowe lekcje polskiego, a szkoła zorganizowała je dwa razy w tygodniu dla konkretnej klasy. Dało to zauważalny efekt: dzieci zaczęły nadrabiać zaległości w programie.

Jeśli pojawiają się skargi na wasze dzieci, należy działać systemowo:

1. Zwrócić się do nauczyciela lub wychowawcy klasy.

Jeżeli pojawiają się problemy w szkole, niezadowolenie z wyników nauki lub zachowania, należy pozostawać w kontakcie z nauczycielem i rozmawiać o tym, jak dziecko funkcjonuje w klasie. Często rodzice nie wiedzą, jak dziecko zachowuje się w szkole, ponieważ w domu jest zupełnie inne, na przykład ciche, bo zajęte telefonem.

2. Zrozumieć przyczyny i wspólnie opracować plan działania.

Nauczyciele cenią aktywnych rodziców. Jeśli rodzice wykazują inicjatywę, interesują się sytuacją i pomagają rozwiązywać trudności, nauczyciele wychodzą im naprzeciw i aktywnie wspierają dziecko. Jeśli ma ono problemy z nauką lub zachowaniem, ważne jest, by wspólnie z nauczycielem zrozumieć przyczyny. Jeśli kontakt z nauczycielem nie jest możliwy, można poruszyć tę kwestię na poziomie dyrektora.

Dzieci wrażliwe często stają się ofiarami

Z powodu opóźnień w nauce i braku przyjaciół dziecko może stać się ofiarą znęcania się. Jak wtedy postępować?

Ofiarą znęcania się może stać się każdy. Najczęściej stają się nimi osoby, które różnią się od większości – na przykład językiem, stylem zachowania, reakcjami na wydarzenia. Nasze dzieci również należą do kategorii takich „innych”, podobnie jak dzieci ze specjalnymi potrzebami, wrażliwe, nadpobudliwe itp. To może spotkać każdego.

Problem znęcania się istnieje wszędzie. Kraje europejskie pracują nad tym, jak mu zapobiegać i przeciwdziałać. Polska również. Nauczyciele przechodzą szkolenia, by rozpoznawać pierwsze oznaki i reagować na nie.

Co mogą zrobić rodzice? Wyjaśnić dziecku, jak się bronić. Niestety, nasze dzieci często nie potrafią tego robić.

Pytam dzieci: „Co zrobisz, jeśli ktoś cię obrazi?”. Większość odpowiada: „Zignoruję to, nic nie zrobię”. Pasywne podejście do siebie to pierwsza oznaka wrażliwości

Trzeba nauczyć dziecko bronić się słownie. Odpowiedź musi być jasna. Jeśli dziecko nie potrafi tego zrobić samo, powinno zwrócić się do nauczyciela. W szkole muszą być osoby, które mogłyby je chronić. Ważne jest, by reagować natychmiast, by nie ignorować problemu.

A jak rozpoznać pierwsze oznaki znęcania się?

Pierwsze oznaki to zmiana nastroju dziecka, unikanie kontaktu, niechęć do opowiadania o tym, co się dzieje. Jeśli grupa rówieśników wciąż dziecko wyśmiewa, ono zaczyna wierzyć, że to w nim tkwi problem.

Był taki przypadek w technikum: wyśmiewano chłopca, oblewano go wodą z zabawkowego pistoletu. Nauczycielka to zobaczyła i wszyscy, którzy się wyśmiewali, zostali ukarani: nastolatki pracowały społecznie, myły toalety, brały udział w remonrach. To nauczyło ich, że poniżanie ludzkiej godności jest niedopuszczalne.

Jeśli dziecku trudno nawiązać kontakt z kolegami z klasy i nauczycielami, w końcu przestanie chcieć chodzić do szkoły

Boję się mówić po polsku przed klasą

Jak często szkoły zwracają się do Pani z prośbą o wsparcie?

Nieustannie. Pracuję głównie z dziećmi obcokrajowców, wśród których jest wiele dzieci ukraińskich. W Polsce system jest bardzo dobrze zorganizowany, w każdej dzielnicy znajduje się poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Jednak obecnie, trzy i pół roku po masowym napływie Ukraińców, coraz częściej mamy do czynienia nie z problemami adaptacyjnymi, ale z problemami rozwojowymi, socjalizacyjnymi – w szczególności z trudnościami w komunikacji, z izolacją i konfliktami z otoczeniem.

Jakie objawy psychosomatyczne zauważa Pani u ukraińskich dzieci?

Ból brzucha, ogólne osłabienie. Ale jeśli problem ma charakter społeczny (wynika z braku kontaktów), dziecko po prostu nie chce chodzić do szkoły. Próbuje się izolować, zamyka się w sobie.

Dla nastolatka bardzo ważne jest uznanie w grupie. Ono często znaczy więcej niż oceny

Poznałam chłopca z trzeciej klasy, który przez cały rok chodził w wełnianych rękawiczkach bez palców, nawet w upale. To był jego sposób na samoobronę. Inny chłopiec, w drugiej klasie, w trudnych dla niego sytuacjach chował się pod stołem i płakał, ponieważ nie potrafił wyjaśnić, czego potrzebuje. Często dzieci noszą do szkoły swoje zabawki, by czuć się bezpieczniej.

Każde dziecko reaguje na swój sposób i we własnym tempie. Adaptacja zależy również od statusu społecznego i finansowego rodziny. Niskie zarobki rodziców, brak własnego miejsca do spania – to wszystko ma ogromny wpływ na samoocenę. Dziecko może wstydzić się swojej rodziny lub warunków mieszkaniowych, co utrudnia socjalizację.

Jak wiek dziecka wpływa na adaptację do życia za granicą?

Najtrudniej adaptują się nastolatki, ponieważ dla nich niezwykle ważne jest uznanie społeczne. Dziecko może usłyszeć drwiny pod swoim adresem i w efekcie zacząć bać się mówić na głos po polsku.

Wiele dzieci mówi mi: „Boję się mówić przed klasą”, bo myślą, że powiedzą coś nie tak i inni będą się z nich śmiać

To wielkie wyzwanie: mówić na głos przed całą klasą w innym języku. Tutaj ważne jest, jak działa wychowawca klasy, czy są opiekunowie, jak zorganizowana jest integracja.

Czy można stworzyć poczucie domu na obcej ziemi. Co jest do tego potrzebne?

Poczucie domu w obcym kraju w dużym stopniu zależy od osoby dorosłej, która jest w pobliżu. Zazwyczaj jest to mama. Jeśli jest otwarta, nastawiona na adaptację, a nie na: „to wszystko kiedyś się skończy i w końcu wrócimy”, pomaga to dziecku czuć się, jak w domu. Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że dom jest tam, gdzie jesteś ty i twoje dzieci. Uczymy się być szczęśliwi w warunkach, w których się znaleźliśmy. Bardzo ważne jest, żeby okazywać wdzięczność ludziom, którzy pomagają. Kiedy dziecko słyszy wdzięczność w rodzinie, także uczy się ją odczuwać. Tworzy to pozytywną narrację i pomaga się dostosować.

20
хв

«Найскладніше тим, хто приїхав лише з мамою»

Natalia Żukowska

Orest Drul: – W kwietniu 2022 roku powiedziałeś, że Niemcy błędnie uważali, że ich głównym uczuciem wobec Rosji jest poczucie winy z powodu wywołania II wojny światowej (choć właściwie wywołali ją w sojuszu z Moskwą). Błędnie, ponieważ w rzeczywistości naród niemiecki kieruje się w większym stopniu nie poczuciem winy, ale niedostatecznie uświadomionym strachem przed Rosją. Przewidywałeś, że gdy Ukraina swoim oporem pokaże, że nie należy bać się Rosji, pozbawi to Niemców strachu. Czy spodziewałeś się, że rezultatem będzie skok popularności AfD?

Roman Keczur: – Nie, pozycja skrajnej prawicy nie wzmocniła się z tego powodu. Wzmocniła się, ponieważ kiedy tylko władza – na przykład w Niemczech czy w Polsce – skłoniła się ku konfrontacji z Rosją, pozostawiła skrajnej prawicy niszę kolaboracyjną. A skrajna prawica ją zajęła.

Czyli ta metamorfoza od strachu do gniewu nastąpiła wśród elit, a wśród wyborców ten strach przekształca się znacznie wolniej?

Dzieje się tak, ponieważ Rosja nadal nie przegrała, nadal stanowi zagrożenie, nadal podnosi temperaturę, nadal eskaluje. Dlatego ta postawa gniewu jako przeciwwagi dla strachu nie zwyciężyła ostatecznie. Gdyby Zachód pomógł Ukrainie wystarczająco, byśmy mogli wygrać wojnę, ta muzyka już by się skończyła i nikt nie mówiłby teraz o skrajnej prawicy i jej ewentualnym rewanżu.

Bo Europa nie umie wykorzystać pozbycia się strachu na swoją korzyść?

Tak, ale nie do końca.

Europejskie elity grają jednocześnie dwie partie w tej samej orkiestrze. Z jednej strony pomagają Ukrainie, z drugiej strony unikają wojny z Rosją. To rzeczy, które są ze sobą sprzeczne, dlatego ta partia jest tak trudna. I dlatego Rosja jeszcze nie przegrała

OK, Niemcy czy Węgrzy przeżyli traumę porażki z Rosjanami. Ale skąd taki strach u Polaków, w których pamięci historycznej zapisane są zwycięstwa nad Rosją?

Ponieważ Polacy w ciągu ostatnich trzydziestu lat stali się typowym narodem zachodnim, stali się demokracją konsumentów. To znaczy, że główny trend wyznaczają konsumenci.

A konsumenci zawsze będą się opowiadać nie za konfrontacją z silniejszym wrogiem z powodu jakichś wartości – oni będą głosować za kontynuacją konsumpcyjnego raju. Do tego potrzeba niewiele: wystarczy zdradzić Ukraińców, może jeszcze kraje bałtyckie. A zdrada w społeczeństwie konsumpcyjnym nie jest uważana za grzech. Tu usprawiedliwienie jest oczywiste: bo „Ukraińcy to źli ludzie”. To prosta sztuczka. „Ukraińcy dokonali rzezi wołyńskiej” – i dlatego nie żal ich zdradzić. Tak samo jak: „Żydzi ukrzyżowali Chrystusa, więc można ich niszczyć”. Zawsze znajdą się tacy, którzy będą krzyczeć: „Ukrzyżuj go!”. Zawsze.

Tu nie chodzi tylko o Polaków: praktycznie wszystkie skrajnie prawicowe i skrajnie lewicowe ruchy w Europie są antyukraińskie i prorosyjskie. Wypełniają niszę kolaboracyjną. Chcą się dogadać, chcą się poddać Rosjanom. Boją się ich i zgadzają się być wasalami: przecież kiedyś ludzie żyli w PRL-u czy NRD – i nic, nawet jakieś jasne wspomnienia można znaleźć w swojej pamięci.

Innymi słowy, Ukraińcy w Polsce stali się źli, bo Polacy się boją?

To główny wektor społeczny, chociaż społeczeństwo nie jest tego świadome. Efekt wyparcia, ponieważ uderza to w narcystyczne wyobrażenie o sobie. Nie mówi się o tym, ale cała ich retoryka, wszystkie ich działania bezpośrednio na to wskazują. Mogą mówić, że nie lubią Putina, ale robią wszystko, by Putin zwyciężył.

Psychologowie społeczni mówią: „Nie słuchaj tego, co ludzie ci mówią – ludzie nie chcą tego, o czym mówią. Ludzie chcą tego, co robią”

A większość polskiego społeczeństwa atakuje dziś Ukraińców, osłabia ich, pomaga Rosjanom. Bo „Ukraińcy dokonali rzezi wołyńskiej”, bo „Ukraińcy produkują zbyt dużo zboża”, bo „Ukraińcy zabrali pracę” – w chociaż w Polsce bezrobocie jest najniższe w Europie.

Jest jeszcze jeden powód: w Polsce jest zbyt wielu Ukraińców. I to jest obiektywny powód. Są miejsca, gdzie się skupiają – nie mieszkają na wsi, mieszkają głównie w dużych miastach i stają się pewnym zagrożeniem kulturowym. Jest ich wielu, mówią innym językiem, mają własną kulturę w obcym, monoetnicznym państwie.

Strach jest główną przyczyną, ale są też inne, na przykład konkurencja. Każdy naród chciałby być pierwszy we wszystkim, najbardziej heroiczny.

Czyli zazdrość.

No tak, na przykład zazdrość.

Zazdrość o uwagę?

Konkurencja dotyczy też tego, kto jest ofiarą – to drugi poziom tej historii. To nie my, Ukraińcy, jesteśmy ofiarami rosyjskiej wojny. Wręcz przeciwnie – to my jesteśmy tymi, którzy uczynili ofiarami Polaków. To rywalizacja o to, kto jest ofiarą.

Czy to przejaw narcyzmu, o którym pisał Michał Olszewski?

Cóż, to jest rola ofiary, tylko opisana innymi słowami. Bo ofiara znajduje się w epicentrum historii, wszystko kręci się wokół niej. Bycie ofiarą zawsze wiąże się z narcystycznym triumfem.

Myślenie jak o grze o sumie zerowej: jeśli inna naród zwraca uwagę na swoją tragedię, to polskie cierpienie traci na wartości. Czy rywalizacja o rolę ofiary wynika z logiki konsumenta, ze strachu?

To są niezależne procesy. Według konsumenta wszyscy są winni, bo jemu się należy. A ofiara jest winna wszystkiemu, bo ona cierpi, podczas gdy inni cieszą się życiem. Jednak geneza tego „należy się” u konsumenta i u ofiary jest różna. Konsument cieszy się swą konsumpcją – narzeka, że zawsze wszystkiego jest za mało, ale się cieszy. A ofiara nie jest tej radości świadoma.

Nie chciałbym jednak, aby ton wypowiedzi sugerował, że są źli Polacy i wspaniali Ukraińcy. Po pierwsze, wiemy, że są różni Polacy. Po drugie, wiemy, że my nie jesteśmy świętymi i że w ogóle nie ma świętych. Nie chciałbym więc dolewać oliwy do ognia bezpodstawnej konfrontacji.

Większość ludzi, gdy pojawia się kwestia wojny i złego pokoju, wybierze zły pokój. Konsumenci to ludzie, którzy łatwo poświęcają przekonania, wartości, ponieważ ich nie mają, ponieważ ich wartości leżą w konsumpcji

Ich tożsamość kształtuje się wokół Pumy lub Adidasa, Mercedesa lub BMW. To „nowe” symulakry tożsamości. Ci ludzie nie myślą w kategoriach wartości takich jak godność, przekonania, światopogląd. Są od tego dalecy. Myślą w kategoriach komfortu, bezpieczeństwa, zapewnienia sobie bytu. Im jest obojętne, z kim się dogadują. I to jest tendencja światowa. Nie dotyczy to tylko Polaków. Dotyczy Gruzji... Połowy Europy...

Można się oburzać i potępiać, ale lepiej zrozumieć ten mechanizm i wykorzystać go. Chociaż i w Ukrainie nie brakuje takich osób – tych, których chaty stoją na skraju, tych, dla których to nie jest „ich wojna” i którym „państwo nic nie dało”. I którzy oburzali się, dlaczego Juszczenko wraz z Kaczyńskim polecieli bronić Tbilisi przed rosyjskimi samolotami. To tendencja we współczesnym świecie. Być może tak było zawsze. Wcześniej wojny były sprawą elit, a „zwykli” ludzie starali się trzymać z dala od „dynastycznych konfliktów”.

W dawnych czasach ta sprzeczność była rozwiązywana poprzez przymus. Poddanych po prostu zmuszano siłą do podporządkowania się. Teraz robią to państwa totalitarne. Problem pojawia się tylko w demokracjach wyborczych.

W czasach kryzysu interes społeczny wymaga, aby dla przetrwania podporządkować się wartościom niematerialnym, które są sprzeczne z „wartościami” konsumenta. W tradycji liberalnej ludzi nie można do tego zmusić, ale jeśli chce się ją ratować, dogadzanie konsumentom jest śmiertelnie szkodliwe

Nie mówię o tym, by ich „moralnie potępiać” – przecież nikt z nas nie jest święty. Mówię to, by zrozumieć proces społeczny. Potrzebujemy siły autorytetów, które potrafią odważnie i mądrze rozmawiać nie tylko z pasjonatami, ale także z konsumentami. W końcu jeśli wyobrazić sobie społeczeństwo, w którym 100% stanowią pasjonaci, to jest to społeczeństwo ciągłego konfliktu obywatelskiego. Dla swojej stabilności każda grupa potrzebuje konformistów.

Apelujemy o postawę obywatelską, zapominając, że rozmawiamy z konsumentami. Jeśli Putin stanowi zagrożenie utraty ich raju, po prostu poświęcą inne narody, traktując je jak pionki. Ponadto istnieje sceptycyzm wobec elit – konsumenci są bardzo sceptyczni wobec elit, ponieważ elity deklarują (nie zawsze uczciwie) wartości, wolność, demokrację, prawa człowieka, ekologię itp. A dla konsumenta oznacza to ograniczenie konsumpcji. Konsumenci nie rozumieją, że rezygnacja z wartości bardzo szybko doprowadzi do upadku konsumpcyjnego raju. Tak więc konsument nie ma wartości.

A długoterminowe planowanie wynika z posiadania przekonań i wartości: jeśli nie masz przekonań, to kogo tu kochałeś? Działasz sytuacyjnie, w każdej sekundzie, jak zwierzę. Kiedy ktoś je atakuje – ucieka, kiedy ono może kogoś zjeść – dogania. Oznacza to, że długoterminowa perspektywa planowania jest między innymi wynikiem wartości. A bez tego nie ma dobrobytu i odpowiednio konsumpcji.

A w naszych płynnych czasach, jak mówił Zygmunt Bauman, jedyną podstawą planowania jest właśnie oparcie się na wspólnych wartościach, ponieważ reszta – technologie, sposoby osiągania wartości itp. – jest zmienna. Czy naprawdę wszystko jest tak beznadziejne? Czy coś może być czynnikiem wyzwalającym, który zmieni kierunek trendów, w szczególności w polskim społeczeństwie?

Cóż, jest już taki czynnik: drony – i to, że Ukraińcy uczą Polaków, jak je odpierać. To właśnie jest ten czynnik.

Jeśli dojdzie do dalszego zaostrzenia konfliktu i Polacy lub inne kraje europejskie będą zmuszeni w pewnym stopniu przystąpić do tej wojny, to Ukraina oczywiście będzie dla nich wybawcą

To znaczy – jeśli jednak zostaną wciągnięci do wojny. Nie ma innego rozwiązania?

Myślę, że brakuje rozmowy na temat istoty sprawy, rozmowy mężów stanu, prawdziwej rozmowy, rozumiesz? Wszyscy kłamią. Elity dzisiaj kłamią, bo nie wierzą swojemu narodowi. Myślą, że jeśli powiedzą narodowi, tym konsumentom, prawdę, to konsumenci je odrzucą. Elity rozmawiają z ludnością, jak z dziećmi, nie przeciążając komunikatów prawdą. W tym celu wymyśliły nawet osobne słowo – one się „komunikują”.

Brakuje Kuronia.

Brakuje autorytetów, które potrafią mówić stanowczo, jasno, czasem ostro, ale zawsze z empatią. Prawie nie słyszę ich głosów.

Jaki mechanizm psychologiczny powoduje przejście nastrojów społecznych od strachu do gniewu?

Wiesz, to jak w medycynie: lekarstwo czy trucizna – zależy od stężenia. Umiarkowany strach przekształca się w gniew, a strach przekraczający pewien próg paraliżuje. Rosjanie dobrze znają ten przepis i cały czas próbują podnosić poprzeczkę eskalacji.

Ale ich słabość polega na tym, że uważają, że to jedyny przepis na ich zwycięstwo. A zawsze znajdzie się ktoś, kto zrozumie tę grę i będzie eskalował w odpowiedzi. Tak upadają wszystkie imperia.

Źródło: zbruc.eu

20
хв

Od strachu do gniewu: dlaczego Europa nie może pokonać swoich fobii i doprowadzić do zwycięstwa Ukrainy

Sestry

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

«Найскладніше тим, хто приїхав лише з мамою»

Ексклюзив
20
хв

Polska myślała, że to wszystko szybko się skończy

Ексклюзив
20
хв

Taniec psychopaty z narcyzem w świecie bez dorosłych

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress