Exclusive
20
min

Anne Applebaum: Ci, którzy promują „pacyfizm” i są gotowi oddać Rosji terytorium, ludzi i ideały, nie nauczyli się niczego z historii XX wieku

Jako że otrzymuję nagrodę pokojową, pragnę zauważyć, że wyrażenie „chcę pokoju” nie zawsze jest argumentem moralnym. Od prawie wieku wiemy, że domaganie się pacyfizmu w obliczu agresywnej, ofensywnej dyktatury w rzeczywistości oznacza ustępstwa i akceptację tej dyktatury – mówi wybitna historyczka, pisarka i dziennikarka w przemówieniu z okazji przyznania jej Nagrody Pokojowej Księgarzy Niemieckich ‘2024

Sestry

Anne Applebaum podczas przemówienia we Frankfurcie, 20.10.2024. Fot: Martin Meissner/Associated Press/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Anne Applebaum jest amerykańską historyczką, pisarka i dziennikarką, autorką wielu książek i artykułów na temat historii komunizmu i rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Europie Środkowej i Wschodniej. W 2004 roku zdobyła Nagrodę Pulitzera za książkę „A History of the Gulag”. 20 października otrzymała Nagrodę Pokojową Księgarzy Niemieckich ‘2024 na Targach Książki we Frankfurcie. Publikujemy tłumaczenie jej okolicznościowego przemówienia z tej okazji.

Wasza Ekscelencjo, drodzy przyjaciele, koledzy, miłośnicy książek i wszyscy, którzy zebraliście się tutaj, we Frankfurcie, na corocznych targach książki, jednym z najważniejszych festiwali literackich na świecie!

Pozwólcie, że zacznę od podziękowania Panu, Panie Burmistrzu, i Pani, Karin Schmidt-Friederichs, za miłe słowa, a także od podziękowania jury za tę nagrodę, która jest dla mnie naprawdę nieoczekiwanym zaszczytem. To zaszczyt znaleźć się w towarzystwie poprzednich laureatów tej nagrody, zwłaszcza powieściopisarzy, filozofów i poetów – wszystkich tych ludzi, którzy mają dar wyobrażania sobie innych światów. Ja, z drugiej strony, jestem historyczką i dziennikarką, osobą, która stara się wyjaśnić i zrozumieć ten świat – zadanie, które często może być mniej inspirujące i mniej satysfakcjonujące. Dlatego jestem szczególnie wdzięczna, że włączyliście mnie do tego znamienitego grona.

Pozwólcie mi również wyrazić moją szczególną wdzięczność Irinie Szczerbakowej, niezwykłej osobie, która rozpoczęła swoją karierę w taki sam sposób jak ja: przeprowadzając wywiady z ocalałymi z sowieckiego Gułagu. Jedyna różnica polega na tym, że zrobiła to dwadzieścia lat przede mną, w czasach, gdy pisanie historii w Rosji było niebezpieczne. Miałam to szczęście, że rozpoczęłam pracę nad historią Związku Radzieckiego w latach 90. XX wieku, w czasach, gdy zarówno ocaleni, jak historycy mogli mówić swobodnie, i kiedy wydawało się – przynajmniej niektórym – że nową Rosję można zbudować w oparciu o fundamentalną prawdę historyczną, którą odkryli Szczerbakowa i jej koledzy.

Ta szansa szybko zniknęła. Mogę nawet wymienić konkretny moment, w którym ostatecznie dobiegła końca. Był to poranek 20 lutego 2014 r., kiedy rosyjskie wojska nielegalnie najechały Półwysep Krymski. Był to moment, w którym pisanie rosyjskiej historii znów stało się niebezpieczne. Ponieważ w tym momencie przeszłość zderzyła się z teraźniejszością, a przeszłość ponownie stała się szablonem dla teraźniejszości.

Żaden historyk tragedii nie chciałby podnieść wzroku, włączyć telewizora i zobaczyć, że rzeczy, które opisywał, powróciły. Kiedy w latach 90. badałam historię Gułagu w sowieckich archiwach, myślałam, że ta historia należy do odległej przeszłości. Kiedy kilka lat później pisałam o sowieckiej ofensywie w Europie Wschodniej, również myślałam, że opisuję epokę, która dobiegła końca.

A kiedy studiowałam historię Hołodomoru w Ukrainie – tragedii, w której centrum było pragnieniu Stalina, by zniszczyć Ukrainę jako naród – nie miałam pojęcia, że taka historia powtórzy się za mojego życia

Ale w 2014 roku stare plany zostały wyciągnięte z tych samych sowieckich archiwów, odkurzone i ponownie wprowadzone w życie.

Dla tych, którzy zapomnieli o inwazji na Krym, pozwólcie, mi przypomnieć, co się stało. Rosyjscy żołnierze, którzy najechali półwysep, poruszali się nieoznakowanymi pojazdami w nieoznakowanych mundurach. Zajęli budynki rządowe, usunęli lokalnych przywódców i odmówili im dostępu do miejsc pracy. Przez kilka następnych dni świat był zaskoczony. Kto zorganizował powstanie? „Separatyści”? „Prorosyjscy” Ukraińcy?

Ale ja nie byłam zdezorientowana.

Wiedziałam, że to rosyjska inwazja na Krym, ponieważ wyglądała dokładnie tak, jak sowiecka inwazja na Polskę

Tamta inwazja miała miejsce siedemdziesiąt lat wcześniej, w 1944 roku. Jej cechą charakterystyczną też byli sowieccy żołnierze w polskich mundurach, wspierani przez prosowiecką partię komunistyczną, która udawała, że mówi w imieniu wszystkich Polaków, a także zmanipulowane referendum i wiele innymi aktów politycznego oszustwa, mających na celu zmylenie nie tylko Polaków, lecz także sojuszników Polski w Londynie i Waszyngtonie.

Rosyjska inwazja na Krym była tylko początkiem. Po 2014 r., a następnie po inwazji na pełną skalę w lutym 2022 r., te brutalne metody zostały powtórzone. Najpierw na Krymie, potem w Doniecku i Ługańsku, a następnie podczas okupacji części obwodów charkowskiego, chersońskiego, sumskiego i kijowskiego, rosyjscy żołnierze traktowali zwykłych Ukraińców jak wrogów i szpiegów. Używali nieuzasadnionej przemocy do terroryzowania ludzi w Buczy i innych miejscach. Więzili cywilów za drobne wykroczenia – takie jak przywiązanie do roweru wstążki w ukraińskich barwach – a czasem bez żadnego powodu. Tworzyli obozy tortur i filtracji, które można nazwać obozami koncentracyjnymi. Przekształcali instytucje kultury, szkoły i uniwersytety zgodnie z nacjonalistyczną, imperialistyczną ideologią nowego reżimu. Porywali dzieci, wywozili je do Rosji i zmieniali ich tożsamość, tak jak robili to naziści w Polsce.

Odebrali Ukraińcom wszystko, co czyni ich ludźmi, co czyni ich zdolnymi do życia, co czyni ich wyjątkowymi

W różnych czasach, w różnych językach ten rodzaj agresji miał różne nazwy. Kiedyś mówiliśmy o sowietyzacji. Teraz mówimy o rusyfikacji. Jest też niemieckie słowo: Gleichschaltung [przejęcie kontroli nad procesami społecznymi i politycznymi, termin z czasów III Rzeszy – red.]. Niezależnie od tego, które słowo zostałoby użyte, proces jest taki sam. Oznacza on narzucenie autokratycznej samowoli: państwo bez rządów prawa, bez praw człowieka, bez odpowiedzialności, bez kontroli i równowagi. To oznacza zniszczenie wszelkich wskazówek, pozostałości, oznak liberalnego porządku demokratycznego – tego, co w języku niemieckim znane jest jako Freiheitliche demokratische Grundordnung [wolny demokratyczny porządek podstawowy – red.]. Oznacza to budowę reżimu określanego jako totalitarny, który, jak to ujął Mussolini, głosi: „Wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu”.

W 2014 roku Rosja była już na dobrej drodze do stania się społeczeństwem totalitarnym, inicjując wcześniej dwie brutalne wojny w Czeczenii, zabijając dziennikarzy i aresztując krytyków. Jednak po 2014 r. proces ten przyspieszył. Doświadczenia Rosji z okupacją w Ukrainie utorowały drogę do zaostrzenia polityki w samej Rosji. W latach po inwazji na Krym opozycja znalazła się pod jeszcze większą presją represji, a niezależne instytucje zostały całkowicie zakazane. „Memoriał”, wyjątkowa grupa zajmująca się historią i prawami człowieka, był jedną z nich.

Ten głęboki związek między autokracją a imperialnymi wojnami podbojów ma swoją własną logikę.

Jeśli szczerze wierzysz, że ty i twój reżim macie prawo kontrolować wszystkie instytucje, wszystkie informacje, wszystkie organizacje; że możesz odebrać nie tylko prawa, ale także tożsamość, język, własność, życie – to z pewnością wierzysz również, że masz prawo do stosowania przemocy wobec kogokolwiek

Nie sprzeciwisz się również ludzkim kosztom takiej wojny: jeśli zwykli ludzie nie mają praw, władzy, głosu, jakie ma znaczenie, czy żyją, czy umierają?

Ta współzależność nie jest nowa. Dwa wieki temu Immanuel Kant, którego pamięci poświęcona jest ta nagroda, również opisał związek między despotyzmem a wojną. Ponad dwa tysiąclecia temu Arystoteles napisał, że tyran ma skłonność do „wszczynania wojen, aby utrzymać swój monopol na władzę”. Ten sam argument i ten sam cytat z Arystotelesa pojawił się w jednej z ulotek rozpowszechnianych w 1942 r. w tym kraju [w Niemczech – red.] przez grupę oporu „Biała Róża”. Również w XX wieku Karl von Ossetian, niemiecki dziennikarz i aktywista, stał się zaciekłym przeciwnikiem wojny nie tylko z powodu tego, co zrobiła ona z kulturą jego własnego kraju. W 1932 roku napisał: „Nigdzie nie ma większej wiary w wojnę niż w Niemczech... nigdzie ludzie nie są bardziej skłonni do przymykania oczu na jej okropności i lekceważenia jej konsekwencji, nigdzie wojsko nie jest bardziej bezmyślnie gloryfikowane”.

Od czasu inwazji na Krym w 2014 roku ten sam proces militaryzacji, ta sama gloryfikacja wojny ogarnęła Rosję. Rosyjskie szkoły szkolą teraz małe dzieci na żołnierzy. Rosyjska telewizja zachęca Rosjan do nienawiści wobec Ukraińców, do uważania ich za podludzi. Rosyjska gospodarka jest zmilitaryzowana: około 40% krajowego budżetu jest obecnie wydawane na broń. Aby zdobyć pociski i amunicję, Rosja zawiera umowy z Iranem i Koreą Północną, które są jednymi z najbardziej brutalnych dyktatur na świecie. Ciągłe mówienie o wojnie w Ukrainie znormalizowało również ideę wojny w Rosji, czyniąc inne wojny bardziej prawdopodobnymi. Rosyjscy przywódcy od niechcenia mówią o użyciu broni nuklearnej przeciwko swoim sąsiadom i regularnie grożą im inwazją.

Podobnie jak w Niemczech pod rządami Von Ossetsky'ego, krytyka wojny w Rosji jest nie tylko dezawuowana. Ona jest nielegalna. W 2022 r. mój przyjaciel Władimir Kara-Murza podjął odważną decyzję o powrocie do Rosji i wypowiadaniu się stamtąd przeciwko inwazji. Dlaczego? Ponieważ chciał, aby w podręcznikach historii zapisano, że ktoś sprzeciwił się wojnie. Zapłacił za to bardzo wysoką cenę. Został aresztowany. Jego zdrowie się pogorszyło. Trzymano go w izolacji. Kiedy on i inni ludzie, którzy zostali niesprawiedliwie uwięzieni, zostali w końcu zwolnieni w zamian za grupę rosyjskich szpiegów i przestępców, w tym mordercę zwolnionego z niemieckiego więzienia, jego porywacze zasugerowali, że powinien być ostrożny, ponieważ w przyszłości może zostać otruty. Miał powody, by im wierzyć, ponieważ był już dwukrotnie truty przez agentów rosyjskich służb specjalnych.

Ale on nie był jedyny. Od 2018 r. ponad 116 000 Rosjan zostało ukaranych karnie lub administracyjnie za wyrażanie swoich opinii. Tysiące z nich zostało ukaranych specjalnie za sprzeciwianie się wojnie w Ukrainie. Ich heroiczna walka jest w dużej mierze prowadzona w ciszy. Ich głosy nie mogą zostać usłyszane, ponieważ reżim ustanowił całkowitą kontrolę nad informacją w Rosji.

A co z nami? Co z nami wszystkimi tutaj, zgromadzonymi w historycznym kościele [kościele św. Pawła, gdzie w latach 1848-1849 obradowali delegaci do pierwszego niemieckiego parlamentu – red.], miejscu tak ściśle związanym z niemiecką demokracją, z niemiecką tradycją liberalną?

A co z nami wszystkimi w innych częściach Europy – co powinniśmy zrobić? Nasze głosy nie są ograniczane ani tłumione. Nie jesteśmy więzieni ani truci za wyrażanie swoich opinii. Jak zareagujemy na odrodzenie się formy rządów, o której myśleliśmy, że na zawsze zniknęła z tego kontynentu?

Okupacja i zniszczenie wschodniej Ukrainy to tylko dzień jazdy samochodem stąd lub dwie godziny lotu, gdyby lotniska były otwarte. To prawie taka sama odległość, jak stąd do Londynu.

W pierwszych, emocjonalnie nasyconych dniach wojny, wielu rzeczywiście dołączyło do chóru wsparcia. W 2022 r., podobnie jak w 2014 r., Europejczycy ponownie włączyli telewizory i zobaczyli sceny, które znali tylko z książek historycznych: kobiety i dzieci skulone na stacjach kolejowych, czołgi toczące się po polach, zbombardowane miasta. W tym momencie wiele rzeczy nagle stało się jasnych. Słowa szybko przekształciły się w czyny. Ponad pięćdziesiąt krajów dołączyło do koalicji, aby pomóc Ukrainie, militarnie i ekonomicznie; ich sojusz został utworzony z bezprecedensową szybkością. Byłam naocznym świadkiem – w Kijowie, Odessie i Chersoniu – jak skuteczna była pomoc żywnościowa, wojskowa i wsparcie europejskie. Wydawało się, że to cud.

Jednak w miarę trwania wojny stopniowo pojawiają się wątpliwości. I nie jest to zaskakujące.

Od 2014 r. wiara w demokratyczne instytucje i sojusze gwałtownie zmalała zarówno w Europie, jak w Ameryce. Być może nasza obojętność wobec inwazji na Krym odegrała większą rolę w tym spadku, niż zwykliśmy sądzić

Decyzja o przyspieszeniu współpracy gospodarczej z Rosją po inwazji z pewnością spowodowała zarówno korupcję moralną i finansową, jak cynizm. Cynizm ten został dodatkowo wzmocniony przez rosyjską kampanię dezinformacyjną, którą zignorowaliśmy.

Teraz, w obliczu największego wyzwania dla naszych wartości i interesów w naszych czasach, demokratyczny świat zaczyna się chwiać.

Wielu chciałoby, aby walki w jakiś magiczny sposób ustały. Inni chcą zmienić temat na Bliski Wschód, inny straszny, tragiczny konflikt – ale taki, na który my, Europejczycy, mamy znacznie mniejszy wpływ i niewielką lub żadną zdolność do decydowania o przebiegu wydarzeń.

Świat Hobbesa wymaga wiele od naszych zasobów solidarności. Głębsze zaangażowanie w jedną tragedię nie oznacza obojętności wobec innych. Musimy robić, co w naszej mocy tam, gdzie nasze działania mogą coś zmienić

Stopniowo na sile zyskuje inna grupa, zwłaszcza w Niemczech. To ludzie, którzy ani nie popierają, ani nie potępiają, ale raczej starają się stać ponad kontrowersjami – wierząc lub udając, że wierzą, że jest to argument moralny. Oni mówią: „Chcę pokoju”. Niektórzy nawet poważnie odnoszą się do „lekcji niemieckiej historii” w swoich wezwaniach do pokoju.

Jako że jestem tu dzisiaj, aby odebrać nagrodę pokoju, wydaje się, że to odpowiedni moment, aby wskazać, że wyrażenie „chcę pokoju” nie zawsze jest argumentem moralnym. Należy również powiedzieć, że lekcją niemieckiej historii nie jest to, że Niemcy powinni być pacyfistami. Wręcz przeciwnie: od prawie wieku wiemy, że domaganie się pacyfizmu w obliczu agresywnej, ofensywnej dyktatury jest w rzeczywistości uspokajaniem i akceptowaniem tej dyktatury.

Nie jestem pierwszą osobą, która zwróciła na to uwagę. W 1938 r. Thomas Mann, przebywający wówczas na wygnaniu, zszokowany sytuacją w Niemczech i samozadowoleniem liberalnych demokracji, potępił „pacyfizm, który przynosi wojnę, zamiast ją eliminować”. W 1942 r., po wybuchu II wojny światowej, George Orwell potępił swoich rodaków, którzy wzywali Wielką Brytanię do zaprzestania walki. Pisał:

„Pacyfizm jest obiektywnie profaszystowski. Jeśli podcinasz wysiłki wojenne jednej strony, automatycznie pomagasz drugiej”

W 1983 roku, w tym samym kościele, Manes Sperber, ówczesny laureat Nagrody Pokojowej Księgarzy Niemieckich, również wypowiedział się przeciwko fałszywej moralności pacyfistów swoich czasów, którzy wówczas chcieli rozbroić Niemcy i Europę w obliczu sowieckiego zagrożenia: „Każdy – powiedział – kto wierzy i chce sprawić, by inni uwierzyli, że Europa bez broni, neutralna i poddająca się, może zapewnić pokój w dającej się przewidzieć przyszłości, został oszukany i wprowadza innych w błąd”.

Myślę, że możemy ponownie użyć tych słów. Wielu w Niemczech i Europie, którzy obecnie wzywają do pacyfizmu w obliczu rosyjskiej inwazji, jest rzeczywiście, używając sformułowania Orwella, „obiektywnie prorosyjskich”. Ich argumenty, jeśli zostaną doprowadzone do logicznego wniosku, oznaczają, że musimy zaakceptować rosyjski podbój wojskowy Ukrainy, kulturowe zniszczenie Ukrainy, budowę obozów koncentracyjnych w Ukrainie, porywanie dzieci w Ukrainie. Oznacza to, że musimy zaakceptować Gleichschaltung.

Ta wojna trwa już prawie trzy lata, więc zastanówmy się, co oznaczałyby apele o pokój na początku 1942 roku. Czy ci, których teraz gloryfikujemy jako członków niemieckiego ruchu oporu, chcieli po prostu pokoju? A może próbowali osiągnąć coś ważniejszego?

Pozwólcie, że wyrażę się jasno: ci, którzy promują „pacyfizm” i ci, którzy są gotowi oddać Rosji nie tylko terytorium, ale także ludzi, zasady i ideały, nie nauczyli się absolutnie niczego z historii XX wieku.

Magia frazy „nigdy więcej” uczyniła nas ślepymi na rzeczywistość

W tygodniach poprzedzających inwazję w lutym 2022 r. Niemcy, podobnie jak wiele innych krajów europejskich, uważały wojnę za tak niemożliwą, że rząd niemiecki odmówił dostarczenia Ukrainie broni. I w tym tkwi ironia: gdyby Niemcy i reszta NATO dostarczyły Ukrainie tę broń z wyprzedzeniem, moglibyśmy zapobiec inwazji. Być może nigdy by do niej nie doszło. Być może to niezdecydowanie było również, jak powiedział Thomas Mann, „formą pacyfizmu, który przynosi wojnę, zamiast ją eliminować”.

Ale pozwólcie, że powtórzę to jeszcze raz: Mann nienawidził wojny, podobnie jak reżimu, który ją promował. Orwell nienawidził militaryzmu. Sperber i jego rodzina sami byli uchodźcami wojennymi. Jednak to właśnie dlatego, że nienawidzili wojny z taką pasją i ponieważ rozumieli związek między wojną a dyktaturą, walczyli w obronie liberalnych społeczeństw, które tak bardzo cenili. W 1937 roku Mann wezwał do „wojującego humanizmu, świadomego swojej witalności i zainspirowanego wiedzą, że fanatykom nie można pozwolić na wykorzystywanie i niszczenie zasad wolności, cierpliwości i sceptycyzmu bez wstydu i wątpliwości”. Orwell napisał: „Aby przetrwać, często musisz walczyć, a żeby walczyć, musisz ubrudzić sobie ręce. Wojna jest złem, ale często jest mniejszym złem”. Jeśli chodzi o Sperbera, w 1983 roku stwierdził, że „my, starzy Europejczycy, którzy mamy awersję do wojny, niestety sami musimy stać się niebezpieczni, aby zachować pokój”.

Drodzy przyjaciele, drodzy koledzy!

Przytaczam te wszystkie stare słowa i przemówienia, aby przekonać Was, że wyzwania, przed którymi stoimy, nie są tak nowe, jak się wydaje. Przechodziliśmy przez to już wcześniej i dlatego słowa naszych liberalno-demokratycznych poprzedników przemawiają do nas. Europejskie liberalne społeczeństwa stawiały już czoło agresywnym dyktaturom. Walczyliśmy z nimi wcześniej. Możemy zrobić to ponownie. I tym razem Niemcy są jednym z liberalnych społeczeństw, które mogą poprowadzić tę walkę.

Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się autokratycznego systemu politycznego przez Rosjan, musimy pomóc Ukraińcom wygrać, i to nie tylko dla dobra Ukrainy.

Jeśli istnieje choćby najmniejsza szansa, że porażka militarna może pomóc zakończyć ten przerażający kult przemocy w Rosji, tak jak kiedyś porażka militarna zakończyła kult przemocy w Niemczech, musimy ją wykorzystać

Konsekwencje tego będą odczuwalne na naszym kontynencie i na całym świecie. Nie tylko w Ukrainie, ale także u jej sąsiadów, w Gruzji, w Mołdawii, na Białorusi. I nie tylko w Rosji, ale także wśród jej sojuszników: Chin, Iranu, Wenezueli, Kuby, Korei Północnej.

To nie tylko wyzwanie militarne, ale także walka z beznadzieją, pesymizmem, a nawet rosnącą atrakcyjnością rządów autokratycznych, które czasami są również ukryte pod fałszywym językiem „pokoju”. Pomysł, że autokracje są bezpieczne i stabilne, podczas gdy demokracje wywołują wojny; że autokracje chronią pewną wersję tradycyjnych wartości, podczas gdy demokracje ulegają degradacji – wszystkie te przesłania pochodzą również z Rosji i szerszego autokratycznego świata, a także od tych w naszych społeczeństwach, którzy są gotowi zaakceptować rozlew krwi i zniszczenia dokonane przez państwo rosyjskie jako nieuniknione.

Ci, którzy akceptują niszczenie demokracji innych narodów, są mniej skłonni do walki z niszczeniem własnej. Fałszywe obawy rozprzestrzeniają się jak wirus, ponad granicami

Pokusa popadnięcia w pesymizm jest realna. W obliczu tego, co wydaje się niekończącą się wojną i atakiem propagandy, łatwiej jest po prostu zaakceptować ideę upadku. Pamiętajmy jednak, o co toczy się gra, o co walczą Ukraińcy – i że to oni, a nie my, toczą prawdziwą walkę. Walczą o społeczeństwo takie jak nasze, gdzie niezależne sądy chronią ludzi przed arbitralną przemocą; gdzie gwarantowana jest wolność myśli, słowa i zgromadzeń; gdzie obywatele mogą swobodnie uczestniczyć w życiu publicznym bez obawy o represje; gdzie bezpieczeństwo jest gwarantowane przez szeroki sojusz demokracji, a Unia Europejska jest filarem dobrobytu.

Autokraci, jak rosyjski prezydent, nienawidzą wszystkich tych zasad, ponieważ zagrażają one ich władzy. Niezależni sędziowie mogą pociągać do odpowiedzialności urzędników państwowych. Wolna prasa może ujawnić korupcję wśród wysokich rangą urzędników. System polityczny, który wzmacnia pozycję obywateli, pozwala im zmieniać przywódców. Organizacje międzynarodowe mogą zapewnić rządy prawa. Dlatego propagandziści reżimów autorytarnych zrobią wszystko, co w ich mocy, by podważyć język liberalizmu i instytucje stojące na straży naszych wolności, by je ośmieszyć i upokorzyć – w ich krajach i w naszych.

Rozumiem, że to nowe doświadczenie dla Niemców – być proszonym o pomoc, być wezwanym do dostarczenia broni przeciwko agresywnej sile militarnej.

Ale to jest prawdziwa lekcja niemieckiej historii: nie to, że Niemcy nigdy nie powinni walczyć, ale to, że Niemcy mają szczególną odpowiedzialność za obronę wolności i podejmowanie ryzyka w jej obronie

Wszyscy w demokratycznym świecie jesteśmy uczeni, by być krytycznymi i sceptycznymi wobec naszych własnych przywódców i naszych własnych społeczeństw, więc może nam być niewygodnie, gdy zostaniemy poproszeni o obronę naszych najbardziej fundamentalnych zasad. Ale proszę, posłuchajcie mnie: nie pozwólcie, by sceptycyzm przerodził się w nihilizm. My, reszta demokratycznego świata, potrzebujemy was.

W obliczu brzydkiej, agresywnej dyktatury na kontynencie, nasze zasady, nasze ideały i sojusze, które wokół nich zbudowaliśmy, są naszą najpotężniejszą bronią. W obliczu zagrożenia odradzającym się autorytaryzmem my, przedstawiciele demokratycznego świata, jesteśmy naturalnymi sojusznikami. Dlatego musimy teraz potwierdzić naszą wspólną wiarę w to, że przyszłość może być lepsza, że wojnę można wygrać, a dyktaturę można ponownie pokonać – naszą wspólną wiarę w to, że wolność jest możliwa i że prawdziwy pokój jest możliwy na tym kontynencie i na całym świecie. I musimy działać zgodnie z tym przekonaniem.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ukryty potencjał i zielone korytarze

Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?

Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.

Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.

Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.

Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.

Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.

Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek

Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.

Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News

Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?

Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.

Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.

W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.

Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.

Kobiety w „męskich” zawodach

Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?

Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.

Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.

Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.

Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.

Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.

Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.

Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?

W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.

Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.

Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News

W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?

Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.

Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.

A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?

To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.

Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka

Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.

Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?

Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?

Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.

Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.

Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.

W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.

Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.

Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?

Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.

Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.

I co najważniejsze:

Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!

Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.

Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER

- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy.
Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.

20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Diana Balynska

Tutaj można żyć z zasiłku

Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.

 — Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.

Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.

Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.

Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.

Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.

 Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.

 

Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie

 

- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.

Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.

Helsinki 2025

Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.

 — Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.

Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach

 

W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.

 Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.

W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.

Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.

Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie

Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.

Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.

Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.

Zwolnienie lekarskie z powodu depresji

 - Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.

W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.

Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.

W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.

 W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.

Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.

 Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.

 Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.

Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.

Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.

Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.

Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast

 - Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.

 Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.

Zajączek przy domu

Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.

— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.

W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.

 I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.

 „Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.

 Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.

20
хв

Dwóch z trzech ukraińskich uchodźców w Finlandii nie planuje powrotu. Dlaczego?

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Podczas zagrożenia szansa na życie to Twoje działanie. Można się tego nauczyć

Ексклюзив
20
хв

W podziemnej twierdzy armii ukraińskiej

Ексклюзив
20
хв

Profesor Roman Kuźniar: Rosję ta wojna powinna kosztować coraz więcej. Aż się udławi Ukrainą

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress