Exclusive
20
min

Gdzie byłeś podczas wojny?

To będzie najbardziej zapalne pytanie po wojnie. Jak ci, którzy zostali w domu pod bombami, znajdą wspólny język z tymi, którzy spędzili ten czas w bezpiecznej Europie, w śródziemnomorskich kurortach?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Jak Ukraińcy będą ze sobą rozmawiać po wojnie? Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Nie powinniśmy się od razu obrażać i szukać winnych. Powinniśmy szanować tych, którzy chcą wrócić z zagranicy, ale boją się o swoje dzieci, są przerażeni niepewną przyszłością w Ukrainie i po prostu nie mogą wrócić do domu, ponieważ ich rodzinne miasto jest albo zniszczone, albo znajduje się pod głęboką okupacją.

Dyskusja na ten temat została po raz pierwszy poruszona w Sylwestra przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Życzył tym, którzy się wahają, aby dokonali wyboru: "Ponieważ wiem, że pewnego dnia będę musiał zadać sobie pytanie: kim jestem? Dokonaj wyboru: kim chcę być? Ofiarą czy zwycięzcą? Uchodźcą czy obywatelem?".

Wielu osobom nie podobało się to stwierdzenie, ponieważ czuli, że władze opowiadają się za koniecznością wyboru między statusem uchodźcy a obywatelstwem. Oczywiście ta kwestia jest bardziej złożona, ale wszyscy rozumieją, co głowa państwa miała na myśli.

Według ONZ, 65% uchodźców planuje powrót na Ukrainę z zagranicy. Wcześniej liczba ta wynosiła 77%. W 2024 roku 11% uchodźców nie zamierza wracać do domu

Są to dość oczekiwane statystyki  — pokrywają się z analizą strat zasobów ludzkich od początku Wielkiej Wojny. Jedyne, co je nieco skoryguje, to czas trwania konfliktu i skala zniszczeń.

Wojna podzieliła całe rodziny. Według ONZ za granicą przebywa prawie 6,5 miliona uchodźców z Ukrainy. Fot: Shutterstock

Międzynarodowy Fundusz Walutowy przewiduje, że ponad 2 miliony osób pozostanie za granicą na zawsze.

Mimo, że od tego roku wiele krajów UE ogranicza bezpłatne mieszkania i programy pomocy pieniężnej i coraz częściej wzywa Ukraińców do znalezienia pracy. A w ośrodkach pomocy społecznej obywatelom Ukrainy coraz częściej mówi się, że "szanujemy was, ale życzymy wam udanego powrotu po zakończeniu stanu wojennego".

W kraju ludzie chcą stabilnej pracy, potrzebują mieszkania, potrzebują minimalnych gwarancji bezpieczeństwa dla swoich dzieci  — przynajmniej lokalu bez pleśni i z dobrą wentylacją

Zatrudnienie w fabryce wojskowej lub firmie produkującej mundury może częściowo rozwiązać problem bezrobocia. Jednocześnie Ukraińcy, którzy przeżyli najgorsze dni wojny na różne sposoby, mieliby wspólny cel.

Warto już teraz narysować nową mapę ośrodków gospodarczych. Jest już jasne, że w Charkowie nie da się stworzyć strategicznego kompleksu wojskowo-przemysłowego.

Mitologia górników i hutników może zostać zapomniana na zawsze. Warto więc pomyśleć o tym, czy nie przenieść środek ciężkości gospodarczej na zachodnie granice. Wielu uchodźców nie miałoby nic przeciwko osiedleniu się w Tarnopolu, Lwowie czy na Zakarpaciu, ale te regiony nie są przygotowane na przyjęcie milionów nowych ludzi.

"Gdzie byłeś podczas wojny?"

Jest już jasne, że najbardziej zapalnym pytaniem podczas rozmów Ukraińców będzie: "Gdzie byłeś podczas wojny?".

Kiedy otwierasz statystyki najbardziej pożądanego kraju dla ukraińskiego uchodźcy i widzisz, że jest tam 458 tys. mężczyzn, rodzi to wiele pytań. Zwłaszcza jeśli nie jest to uczeń lub starszy mężczyzna, ale kwitnąca męska, brodata piękność.

Pewnego dnia mężczyźni z różnymi doświadczeniami spotkają się i porozmawiają ze sobą o tym, dlaczego ktoś zamarzł w okopie niedaleko Bachmutu, a ktoś filmował swoją żonę rozpakowującą norweską paczkę żywnościową. I jadł czerwoną rybę przed kamerą

Wielu Ukraińców za granicą w końcu zintegruje się z ich społeczeństwami i powinniśmy pomyśleć o tym, jak wykorzystamy ten nowy zasób naszych rodaków za granicę. Nie jest tajemnicą, że przez długi czas przed inwazją na pełną skalę polityka międzynarodowa wobec tych kategorii była prosta jak drzwi i nie zawsze skuteczna. Ludziom można było powiedzieć prosto w twarz, że "wyjechaliście z Ukrainy, więc się zamknijcie". Obecnie jest to całkowicie nieskuteczne  — a Ukraińcy za granicą powinni pomóc Ukrainie i jej aspiracjom.

Każdy zdolny do refleksji i samoanalizy, zarówno na Ukrainie, jak i za granicą, powinien teraz zadać sobie pytanie: co robię, aby mój kraj nadal istniał? Jeśli coś robisz, zostaniesz zaakceptowany gdziekolwiek jesteś. Wolontariat, darowizny, wspieranie ukraińskich interesów, wiece poparcia dla naszych wojskowych i cywilnych więźniów, akcje poparcia dla Ukrainy w europejskich stolicach  — nikt inny tego nie zrobi, tylko my. A nasi zagraniczni obywatele mogą być tutaj siłą uderzeniową.

W Warszawie ponad 20 000 osób wzięło udział w wiecu z okazji drugiej rocznicy wojny. Fot: Natalia Ryaba/Sestry.eu
Wszyscy Ukraińcy, którzy pozostają w domu i którzy odwiedzają swoich sąsiadów, powinni wreszcie zrozumieć, że zwycięstwo nie jest prezentem ani przywilejem. To wkład każdego z nas

Nie trzymajcie linii frontu tutaj  — jutro Rosjanie przyjdą zniszczyć wasz nowy dom w Warszawie, Berlinie i Pradze. Rosja nie ukrywa, że chce ludobójstwa i chaosu. A celem każdego Ukraińca, gdziekolwiek się znajduje, jest powstrzymanie tego raz na zawsze, aby nigdy się to nie powtórzyło.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, konsultant polityczny i medialny. Przez ponad 10 lat pracowała jako felietonistka parlamentarna. Pracuje zarówno z Censor.net, jak i Espresso. Jest autorem popularnych kanałów YouTube Censor.net i Showbiz. Specjalizuje się w polityce, ekonomii i technologiach medialnych.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy jej rówieśnicy żyją na TikToku, ona założyła międzynarodowy ruch społeczny. Nie z namowy, ale dlatego, że nikt inny nie chciał się za to zabrać.

Jej podróż zaczęła się w 2014 roku, kiedy przyjechała z Krymu. Miała zaledwie osiem lat i w jej rodzinnym miasteczku właśnie kończył się ten bezpieczny świat, jaki znała. Aneksja, strach, ucieczka. Dla małej dziewczynki to nie była geopolityka, lecz nagła utrata wszystkiego, co oczywiste: domu, szkoły, języka. Trafiła do Warszawy – miasta, które zawsze przyciąga, ale rzadko przytula.

Dziś, mając niespełna dwadzieścia lat, stała się twarzą pokolenia dorastającego w chaosie. Między wojną a pokojem, między viralem na TikToku a mądrą przemową na TEDx. Jest założycielką Fundacji Latających Plecaczków, pomysłodawczynią Międzynarodowego Dnia Plecaka, studentką psychologii i potrafi zbudować sprawną organizację działającą po obu stronach granicy.

Wszystko zaczęło się od prostej dziecięcej intuicji: świat można zmieniać, zaczynając od małych, codziennych rzeczy. Plecak stał się dla niej symbolem – podróży, nauki, wymiany, zwykłej, ludzkiej solidarności. Ruch, który stworzyła, łączy uczniów i nauczycieli. To brzmi naiwnie tylko dla tych, którzy nigdy nie widzieli na własne oczy, że taka wspólnota potrafi zdziałać cuda.

Kira w wywiadach mówi opowiada o piętnastu budzikach nastawianych każdego ranka, o odpisywaniu na maile w zatłoczonym metrze, o tym, że produktywność to nie talent, ale upór. Łączy w sobie etos starych działaczy  – wiarę, że po prostu trzeba robić – z nowoczesną umiejętnością budowania narracji, która trafia do jej pokolenia.

Dla niej „być Ukrainką w Polsce” to codzienna praktyka. Gdy mówiła o ucieczce z Krymu, podsumowała to z chłodną dojrzałością: „Po prostu trzeba było zacząć od nowa. Nie wiedziałam wtedy, co to emigracja. Dziś wiem, że to proces, który nigdy się nie kończy”. Tę dojrzałość słychać w jej wystąpieniach.

Kiedy nominowano ją do tytułu „Warszawianki Roku 2025”, w Internecie zawrzało. Nie dlatego, że zrobiła coś kontrowersyjnego – wręcz przeciwnie. Stała się lustrem, w którym część Polaków zobaczyła własny lęk przed odmiennością.

Fala hejtu, która zalała media społecznościowe, ujawniła mroczną stronę społeczeństwa, które jeszcze niedawno szczyciło się solidarnością

Kira nie odpowiedziała gniewem. Po prostu dalej robi swoje. Nie wdaje się w jałowe spory o to, kto jest „prawdziwą warszawianką”, bo wie, że przynależność mierzy się czynami, nie metryką urodzenia.

Jej ruch trwa: szkoły wymieniają się doświadczeniami, dzieci uczą się mówić o swoich emocjach, a wolontariusze dostarczają plecaki z pomocą tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. To nie jest kampania wizerunkowa, to cicha praca codziennego, drobnego dobra.

Kira nie jest „influencerką dobra”, tylko osobą, która działa jak oddycha. Jej aktywizm nie wynika z podręcznikowej ideologii, ale z empatii. Wie, że granice państw są zbyt sztywne na ludzką wrażliwość. Że pojęcie „domu” można rozszerzyć. I że solidarność jest codziennym wyborem ludzi, którzy chcą widzieć drugiego człowieka po drugiej stronie.

Jest sumieniem Warszawy: młodym, upartym, czasem zmęczonym, ale wciąż głęboko wierzącym, że przyszłość to nie nagroda, tylko odpowiedzialność.

Kiro, ja też nie jestem stąd, ale tak jak Ty – jestem u siebie. Głowa do góry, głosuję na Ciebie.

20
хв

Kira: głosuję na Ciebie!

Jerzy Wójcik

 W ciągu pierwszych dwóch miesięcy pobytu w Polsce nauczyłam się tylko kilku słów i trzech zwrotów: „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”. Po prostu nie potrzebowałam więcej; planowałam wrócić do domu. Naukę języka rozpoczęłam dopiero wtedy, gdy moje dziecko zaczęło mieć problemy w szkole. Czułam się bezbronna.

Język to broń. Znając go, nie musisz nikogo poniżać, ale możesz złożyć skargę, wyjaśnić, opowiedzieć, co się stało i dlaczego. Jeśli język znasz słabo, zawsze możesz w odpowiedzi usłyszeć: „Pani coś źle zrozumiała”.

Myślę, że Ukrainki za granicą, które słabo znają obcy język, w rzeczywistości nie bronią się, gdy spotykają się z prześladowaniem w środkach transportu publicznego. Po prostu próbują odejść od osoby, która je popycha lub prowokuje. Milczą, bo rozumieją, że w każdej sytuacji konfliktowej za granicą „swój” najpierw stanie po stronie „swego”. Ukrainka automatycznie jest w niekorzystnej sytuacji.

I właśnie ta bezbronność ma decydujące znaczenie. W ciągu ostatniego tygodnia w Internecie rozeszła się wiadomość o czynie Zenobii. Zenobia Żaczek to Polka, która stanęła w obronie Ukrainki: broniła jej słownie, za napastnik rozbił jej głową nos. 

W sieci natychmiast podchwycono tę historię: oto dzielna Polka stanęła w obronie Ukrainki.

Mnie bardziej dziwi to, że była jedyną osobą, która to zrobiła. Bo dla mnie byłaby to zwykła, intuicyjna reakcja

Sytuacja wyglądała tak: w autobusie półnagi Polak wrzeszczał na Ukrainkę. Zenobia Żaczek w wywiadzie powiedziała, że „wykrzykiwał do starszej kobiety ciągle to samo: o banderowcach, UPA, Wołyniu, o tym, że Ukraińcy powinni się wynieść z Polski i wiele innych haniebnych rzeczy”. To znaczy – otwarcie prowokował.

A Ukrainka... milczała. Siedziała i słuchała. Nie odpowiadała, nie wdawała się w dialog. I moim zdaniem właśnie to stało się kluczowe. Pani Zenobia dostrzegła w niej bezbronność. W jej oczach ta Ukrainka była bezbronna.

Każdy człowiek, który ma sumienie, który odczuwa empatię, w takiej sytuacji musi chronić słabszego – jak małe dziecko. Bo ta kobieta jest w obcym kraju, nie w domu. Myślę, że gdyby Ukrainka odpowiedziała agresywnie, wdała się w kłótnię, krzyknęła, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. 

Być może pani Zenobia również by interweniowała, ale w inny sposób: powiedziałaby obojgu: „uspokójcie się” lub uznała, że „cham natrafił na chama” – i by nie interweniowała.

W żadnym wypadku nie chcę umniejszać czynu Zenobii Żaczek. Jestem jej niezwykle wdzięczna i piszę nie tyle o niej, co o innych. Nie uważam, że wstawianie się za kimś innym jest wyczynem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla mnie jest to raczej normalna reakcja zdrowego człowieka – chronić niewinnego.

To tak, jakbym szła ulicą i zobaczyła, że dziecko dręczy kotka. Czy mam przejść obojętnie, bo „to nie moje dziecko” i „nie mam prawa robić mu uwag”? Nie. Bo kotek jest bezbronny. I właśnie dlatego muszę interweniować. Nawet jeśli potem mama tego dziecka zacznie mnie oskarżać, pouczać o „prawach”, i nawet gdyby znalazł się ktoś, kto by powiedział, że „traumatycznie wpłynęłam na jego psychikę” (za co można dostać grzywnę) – i tak bym interweniowała. Bo milczenie w takich przypadkach jest gorsze. Zarówno dla mnie, bo dręczyłoby mnie sumienie, jak dla dziecka – bo nie odebrałoby ważnej lekcji empatii.

20
хв

Gdy milczenie jest najgorsze

Olena Klepa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Dla innych potrafię przenosić góry

Ексклюзив
20
хв

«Найскладніше тим, хто приїхав лише з мамою»

Ексклюзив
20
хв

Ukraińcy piszą, że daję im nadzieję, że nie wszyscy ludzie są źli. Marta Rothe spędziła wiele lat na emigracji a dziś aktywnie wspiera ukraińskie uchodźczynie

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress