Exclusive
20
min

Irena Karpa: Macron wreszcie powiedział całemu światu to, co ja mówię od dwóch lat

Kiedy po raz pierwszy przyszłam do francuskiej telewizji, Francuzi mieszali wszystko ze wszystkim. Modelka, która nawet nie mówi po ukraińsku, dyskutuje o geopolityce. Nauczycielka szlocha na antenie i wyciera nos w ukraińską flagę. Gospodynie domowe, które oglądają rosyjskie kanały. Za każdym razem, gdy się pojawiam, zmniejszam szansę zaproszenia kolejnego takiego „eksperta” - mówi ukraińska pisarka i aktywistka

Maria Syrczyna

Pisarka, piosenkarka i aktywistka Irena Karpa

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<frame>Irena Karpa jest znaną ukraińską pisarką, piosenkarką, działaczką społeczną i ambasadorką kultury. Od 2015 roku przez cztery lata pełniła funkcję pierwszej sekretarz ds. kultury w Ambasadzie Ukrainy we Francji. Wraz ze swoim francuskim mężem i dziećmi mieszka w Paryżu, lecz nieustannie podróżuje po świecie, by zbierać fundusze na potrzeby ukraińskiej armii. <frame>

Zawsze była energetyczna, emocjonalna i pełna pasji. Wojna wydobyła z niej jeszcze jedną silną cechę – empatię. Spotkałyśmy się w hotelu między dwiema prezentacjami książek, by porozmawiać o jej poczuciu bezsilności i bezwartościowości podczas wojny, o specjalnym sposobie, który wymyśliła, by pomagać sobie i innym, oraz o tym, jak dyskutuje z agentami Kremla we francuskiej telewizji.

Irena Karpa na Chreszczatyku w Kijowie

Myślałam, że nic nie mogę zrobić

– Napije się pani kawy? – proponuje Irena Karpa.

– Dziękuję, ale wypiłam już rano na stacji benzynowej. Z jakiegoś powodu uwielbiam kawę ze stacji benzynowych.

– Ja też. To taki przydrożny romans. Lubię też herbatę z rokitnika, kiedy przyjeżdżam do Ukrainy. Nie ma nic podobnego nigdzie indziej na świecie.

Zatrzymała się Pani w Warszawie w drodze z Paryża do Kijowa, by zaprezentować nowy zbiór wierszy napisanych przez ukraińskie kobiety, w tym uchodźczynie, które nie miały wcześniej doświadczeń z pisaniem. Jak to się stało, że one zaczęły pisać?

Mówimy o zbiorze „Nie wiem, jak o tym napisać”. 33 ukraińskie kobiety opisują w nim swoje wczesne doświadczenia wojenne.

Wszystko zaczęło się w lipcu 2022 roku. Emocje ludzi były wtedy bardzo niestabilne. Moje też. Nie wiedziałam, gdzie się podziać. Widziałam wokół siebie świetnych ludzi, którzy angażowali się w wolontariat, i chciałam coś zrobić. Ale nie potrafiłam. Inni oddawali tysiące opasek uciskowych dla żołnierzy, a ja nie potrafiłam wynegocjować z farmaceutą antybiotyków bez recepty. Czułam się bezsilna. Chustoczka [Jurij Chustoczka – muzyk, były członek zespołu Okean Elzy – red.] mówi: „Będziesz moją zmienniczką za kierownicą?” Jestem podekscytowana: „Tak, hura!”. A on: „Ale skrzynia jest manualna”. O, cholera, ja jeżdżę tylko automatem! I tak na każdym kroku. Jak wielu z nas, byłam przytłoczona poczuciem winy: skala katastrofy była ogromna, ludzie umierali, a ja byłam bezpieczny tutaj, za granicą.

„Wyłącz się, zrób sobie przerwę” – nie zadziałało. Jaką przerwę, kiedy wszystkie twoje myśli są w Ukrainie? To rodzaj gry z wyczerpaniem i deprecjonowaniem samej siebie jednocześnie. Pamięta pani ten stan niekończącego się niepokoju i marnowania energii na nic? Zajęło mi trochę czasu, zanim zdałam sobie sprawę, że przeglądając równolegle dziesięć kanałów ze złymi wiadomościami na Telegramie i podając je dalej, tylko pogarszam sytuację swoją i innych. Niby rozumiałam, że muszę skupić się na jednej rzeczy, ale przez cały czas wydawało mi się, że nic nie mogę zrobić, że te moje darowizny są kroplą w morzu, że wszystko to jest bezużyteczne.

W końcu normalni ludzie zbierają milion w pół dnia, a co ja tu robię?

W pewnym momencie usiadłam i spisałam wszystko, co czułam. Cały strumień myśli. A kiedy zobaczyłam słowa, które napisałem, to było tak, jakbym zobaczyła wroga wychodzącego z ciemności. Oto jest – mój strach, mój niepokój, rozdzierający mnie na strzępy, na papierze przede mną. I wszystko stało się jakoś... jaśniejsze, a nawet łatwiejsze!

Lekarstwo na amnezję

Następnie zwróciłam się do mojej psycholog Łarysy Wołoszyny, aby dowiedzieć się, na czym polega ten efekt. Okazało się, że istnieje cała praktyka zwana „pisaniem automatycznym”. Opracowałyśmy więc zajęcia dla szerokiego grona odbiorców, z teorią i praktyką pisania online – „Pisanie terapeutyczne w czasie wojny”. Zapisało się prawie 600 ukraińskich kobiet z całego świata.

Prezentacja zbioru „Nie wiem, jak o tym napisać” w Warszawie

Za pieniądze zarobione na tym kursie kupiliśmy specjalny sprzęt dla żołnierzy, który później bardzo im pomógł. Terapia wyszła symbolicznie: obie ukraińskie dusze zostały uzdrowione i przyczyniły się do wyzwolenia swoich ojczystych terytoriów.

Uczestnicy mogli pozostać anonimowi, najważniejsze było szczere pisanie przez 5-7 minut o swoich obecnych uczuciach: samotności za granicą, niechęci do siebie, poczuciu bezradności, strachu, a nawet o niechęci do męża, który jest na wojnie, a ona wysyła mu buty, plecaki, kamizelkę kuloodporną, lecz on nie pochwali jej choćby jeden raz. Wszystko bez ogródek. I bez osądzania.

I tak ludzie piszą, jakby to była terapia, a ja nagle widzę diamenty w ich tekstach! Zaproponowałam im dodatkowy kurs pisania. Pisać o doświadczeniach i czasach, które już nigdy się nie powtórzą..

Przeżyte przez nas historie powinny zostać zachowane, ponieważ są naszą własną prawdą historyczną. Podręczniki historii mogą zostać przepisane, media mogą kłamać, ale nasze własne doświadczenia pozostaną

To jak opowieści naszych babć o wojnie lub głodzie – coś, co później staje się naszym wewnętrznym rdzeniem, naszym lekarstwem na amnezję. One są ważne dla rodziny, społeczeństwa i ludzkości w ogóle.

Pamiętam swój stan, kiedy zaczęła się wojna... Miałam przemawiać na Forum Kobiet. Był marzec, początek wojny, a ja nie wyobrażałam sobie wyjścia na scenę: trzęsły mi się ręce, płynęły łzy. Zadzwoniłam do psycholożki. Powiedziała, że to naturalne. Istnienie gatunku jest ważniejsze niż istnienie jednostki. Kiedy mój gatunek – Ukraińcy – jest zagrożony, czuję to na własnej skórze.

Samo zrozumienie tych procesów pomaga mi ustabilizować swój stan. Ale kiedy dodamy do tego pisanie, jest jeszcze lepiej.

Bądź silna i wygraj – radzi Irena Karpa

Na początku wszyscy byli naprawdę zdezorientowani, ale aktywni. A teraz widzę dużo zmęczenia, depresji, utraty wiary w przyszłość...

To prawda. Ale ja jestem zwolenniczką małych kroków. Trzeba robić, co się da, i dziękować sobie za to. Jeśli byłaś w stanie utkać siatkę maskującą, podziękuj sobie, ponieważ wiele osób nie zrobiło nic. Jeśli byłaś w stanie przyjść na wydarzenie i przekazać darowiznę – świetnie. Jeśli udało ci się porozmawiać z wojskowymi i ich wesprzeć – dobra robota.

Wojna trwa znacznie dłużej, niż się spodziewaliśmy. Musimy więc robić swoje małe rzeczy dzień po dniu.

Czasami wydaje się, jakby wszystko, co robisz, było podnoszeniem jakiejś sztangi. Dzień w dzień występujesz we francuskiej telewizji, mówisz i mówisz, ale czy to ma wpływ na cokolwiek?

Ministra kultury opowiada dowcip

Pamiętam, jak na początku wojny we Francji przedstawiciel snobistycznego stowarzyszenia biznesowego namówił mnie na zorganizowanie wieczoru ukraińskiego. Zaprosiłam pięknych ukraińskich artystów i biznesmenki, a on tak mi dziękował, że aż mi było wstyd. A pół roku później, gdy szukałam pieniędzy na wsparcie festiwalu kultury ukraińskiej, ten sam wujek mnie zbył: „Nawet się nie fatyguj! Na początku wojny wszyscy daliśmy pieniądze Ukrainie i nikt nie wie, gdzie one poszły, więc...”.

Ostatnio przysłał mi swój artykuł w znanym francuskim piśmie: „Jaka mucha ugryzła Macrona? Może to mucha tsetse? Nie pozwala naszym starym ludziom umierać z własnej woli (czyli eutanazja - red.), ale chce wysyłać młodych ludzi na śmierć w Ukrainie?”. Po tym po prostu go zablokowałem.

Widzę też plakaty rozwieszone tu i ówdzie w Paryżu: „Macron, nie będziemy umierać w Ukrainie!”. Z podpisem: „Patrioci”. Najwyraźniej jakaś populistyczna partia finansowana przez Rosję. To obrzydliwe. Jednocześnie są dowody na to, że połowa młodych Francuzów jest gotowa iść na wojnę w Ukrainie, jeśli zagrożone byłoby bezpieczeństwo Francji. A zawodowi francuscy wojskowi byli naszymi sojusznikami od samego początku, poszukując dla nas broni i mówiąc o swojej gotowości do wyjazdu do Ukrainy..

Jak trafiła Pani do francuskiej telewizji i co dokładnie Pani tam robi?

Zadzwoniła do mnie znajoma ukraińska dziennikarka i powiedziała, że dostała zaproszenie do programu telewizyjnego, ale po kilku wizytach tam już się wypaliła. Mam doświadczenie telewizyjne, więc poszłam. Zbaraniałam: w tych pierwszych programach Francuzi mieszali wszystko ze wszystkim. Modelka, która nawet nie mówi po ukraińsku, bo przeprowadziła się do Francji, gdy była uczennicą, mówi o geopolityce! Nauczycielka, która płacze na antenie i wyciera nos w ukraińską flagę. Gospodynie domowe oglądające rosyjskie kanały i mrużące oczy: „Trzeba bić ludzi, to wszystko polityka!”. I wszystko to zapycha mózg widza.

To jasne, że zaczęłam tam chodzić: za każdym razem, gdy się pojawiam, zmniejszam szansę zaproszenia kolejnego takiego „eksperta”.

Irena Karpa od ponad dwóch lat mówi we francuskiej telewizji o znaczeniu pomocy dla Ukrainy

Już trzeci rok poświęcam swój czas tej sprawie – bez honorarium, to mój wolontariat. Jedna transmisja to co najmniej 5 godzin pracy dziennie: godzina na przygotowanie, dwie godziny na dojazd, dwie godziny na transmisję. Czasami mówią, że będzie jeden temat, ale w rzeczywistości jest inny i trzeba się szybko odnaleźć. Nie można milczeć. Trzeba dyskutować, zaprzeczać bzdurom, które często wypowiadają francuscy eksperci w swoim ojczystym języku. W porządku, stres jest ciebie dobry – śmieję się.

Moim zadaniem jest dotrzeć do serc publiczności. Eksperci przychodzą pokazać swoje ego. Jest wielu wojskowych o proukraińskich poglądach, świetnych reporterów, którzy byli w Ukrainie. Są też, jak ja to nazywam, agenci Kremla, jak była ambasador Rosji, która między kolejnymi wejściami na wizję opowiada nam, jak jadła kawior z Patruszewem [Nikołaj Patruszew, były dyrektor FSB, obecnie doradca Putina – red.] i jakim to on jest intelektualistą.

Jest w tym wiele jawnego cynizmu. Ta sama francuska minister kultury [Roselyne Bachelot, była francuska minister kultury – red.], która ściskała mnie na Forum Kobiet w Angers po moim wystąpieniu na temat ukraińskich kobiet w czasie wojny, niedawno między audycjami opowiedziała wulgarny żart o rosyjskich żołnierzach gwałcących Ukrainkę. Uznała to za stosowne i zabawne. Nawet były oficer KGB poczuł się nieswojo. Nie powstrzymało jej nawet to, że naprzeciwko niej siedziała Ukrainka, której mężczyzna walczył i mógł zginąć na froncie...

Nawiasem mówiąc, po tym forum, które odbyło się 8 marca 2022 r., postanowiono przekazać 1 600 000 euro na pomoc dla ukraińskich artystów i... rosyjskich dysydentów.

Francuzi uparcie szukają „dobrych Rosjan”. Ale ja, podobnie jak inni członkowie ukraińskiego PEN Clubu, nie organizuję z nimi żadnych wspólnych wydarzeń

Zdarzyło się to już raz: zaprosili mnie na wydarzenie, mówiąc, że oprócz mnie będą tylko Ukraińcy – pisarz Andrij Kurkow i jeszcze jakiś kompozytor. Zgodziłam się. A w studiu okazało się, że Kurkow jest na Skype, kompozytor napisał „Odę do pokoju” (to nie jest mój dyskurs, bo dla mnie pokój jest możliwy dopiero po zwróceniu naszych terytoriów i reparacjach), a dwóch innych pozostałych gości to Rosjanie, dysydenci. Ale patrząc na moją wściekłą minę, sami zaczęli obrzucać Rosję błotem tak bardzo, że nie miałam już tam nic do roboty. Sami powiedzieli, że Rosji już nic nie pomoże.

Z Frankiem Wilde, niemieckim projektantem i blogerem, który od początku wielkiej wojny codziennie robi zdjęcia w windzie, wspierając Ukrainę

Wbrew temu wszystkiemu, Macron wygląda ostatnio na odważnego przystojniaka. W końcu wyraził wszystko, o czym mówiłam przez dwa lata, co my, Ukraińcy, czuliśmy i co chcieliśmy przekazać Zachodowi, całemu światu. To było tak, jakby oglądał moje francuskie programy telewizyjne.

Czasami Francuzi nadal ekscytują się wielką kulturą rosyjską, wszystkimi tymi „tołstojowcami”. Mówią: „Jak będziemy bez nich żyć?” „Dlaczego musimy ich kancelować?” Kiedyś się złościłam i wyjaśniałam. Teraz po prostu mówię: „Wiesz, nie mam nic przeciwko martwym Rosjanom”.

Jaka jest misja pisarza podczas wojny?

Dokumentować historię. Zapisywać własne doświadczenia i doświadczenia innych. Wspierać i dodawać otuchy. Dlatego literatura humorystyczna jest bardzo potrzebna. Może po wojnie, kiedy ostry ból ustąpi, ktoś napisze ukraińskiego „Szwejka”.

Kiedy odwiedzam szpitale, słyszę od wojskowych sporo czarnego humoru. Facet, któremu amputowano stopę, powiedział mi: „Wysyłam bratu zdjęcie i piszę, że japonki to już nie moja sprawa”. To właśnie rozumiem siłę ducha ludzi, którzy są zwycięzcami.

Teraz chcę zorganizować zajęcia terapeutyczne z pisania dla weteranów z dziewczynami z Iwano-Frankiwska. Dla tych, którzy są na froncie, nie ma sensu tego robić. Ale dla tych, którzy są na rehabilitacji – jest sens.

Jest jeszcze jedna grupa: żony i narzeczone poległych żołnierzy.

Nie wiemy, przez co przeszły, jak sobie radzą... Potrzebujemy profesjonalizmu i dużo siły, aby pomóc im poradzić sobie z żałobą. Kiedyś podczas przemówienia we Frankiwsku podeszła do mnie kobieta w czerni. Powiedziała, że zmarł jej mąż. Wszystko, co mogłam powiedzieć, to: „Niech pani pisze do niego listy”. Takie terapeutyczne, żeby powiedzieć wszystko, czego nie zdążyła powiedzieć na pożegnanie... Ale ona nie miała czasu na teorię: „Napisałam już tyle tych listów i wszystkie zostały mi zwrócone z jego rzeczami. Dziwne: jego kubek, który zabrał ze sobą z domu, nie stłukł się!”.

Już go nie ma, a jego kubek jest

Nawet teraz, kiedy o tym opowiadam, mam gęsią skórkę. Nie wiedziałam, co mogę powiedzieć osobie w głębokiej żałobie. Więc po prostu ją przytuliłam...

Jest dużo bólu, który wydaje się być niemożliwy do pokonania. Potrzebujesz czasu, żałoby. A na wojnie nie ma żałoby

Jaka jest Pani najbardziej bolesna strata w tej wojnie?

Wika Amelina [Wiktoria Amelina, ukraińska pisarka, która zginęła od rosyjskiego ostrzału w Kramatorsku – red.]. Planowaliśmy jej przyjazd do Paryża, by mogła tu napisać książkę, szukaliśmy dla niej mieszkania i szkoły dla jej dziecka. Wciąż nie mogę uwierzyć w to, co się stało...

Mam przyjaciół, których bliscy zginęli. Jest wiele bólu, w którym nie da się pomóc. Potrzebujemy czasu, żałoby. Ale na wojnie nie ma żałoby.

Za każdym razem gdy widzę rozrastające się cmentarze na Ukrainie, bardzo mnie to boli. Widzę flagi narodowe powiewające nad grobami, co oznacza, że to groby żołnierzy. We Lwowie usunięto nawet płyty z Pola Marsowego, by zrobić miejsce na pochówek ludzi.

Ci, którzy mówią, że nie należy dawać Ukrainie broni, powinni spojrzeć na to wszystko jak na bardzo możliwy scenariusz dla ich przyszłości.

Cudzoziemiec nie zrozumie, jak nam teraz jest

Niedawno byłam w Japonii. Kiedy ludzie dowiadywali się, skąd jestem, mówili: Walcz, Ukraino! Potomkowie samurajów postrzegają potomków Kozaków jako prawdziwych wojowników.

Wiele naszej sztuki wiąże się z żałobą. Kobiety haftowały, aby przetrwać straty. Mężczyźni komponowali pieśni podczas kampanii wojskowych. Cała ta kombinacja tragedii, miłości i elegii tworzy nas. Może tego nie rozumiemy, myślimy: co ja, mały człowiek, mogę zrobić? Ale mamy bardzo ważną misję.

Jak teraz wspierają Panią dzieci i mąż? Dają Pani siłę?

To ja muszę dawać wszystkim siłę (uśmiech). Mój pies mnie wspiera - to jest bezwarunkowa miłość.

Irena Karpa w Paryżu ze swoim psem

Mam nastoletnie dzieci. Oczywiście chciałabym, żeby mnie wspierały. Żeby przynajmniej czasem mnie przytuliły. Starsze może zrobić herbatę. Ukrywają swoje prawdziwe uczucia. Ale wiem, że one też bardzo martwią się wojną. Ojciec chrzestny mojej najstarszej córki jest teraz niedaleko Bachmutu, a ona napisała do niego list po ukraińsku, drukowanymi literami: „Jesteś bardzo fajny! Kiedy wojna się skończy, wróć”. A on mówi, że zabiera ten list ze sobą, ilekroć wychodzi na akcję.

Mój mąż dał mi nawet pieniądze na datki. I już nie narzeka, że ciągle jeżdżę do Ukrainy. Bo kiedyś narzekał, że jest jak żona kapitana statku: cały czas mnie nie ma.

Rozumie mój styl życia i jestem mu za to wdzięczna. Ale dziś nikt nie rozumie Ukraińca lepiej niż inni Ukraińcy. Łączy nas wspólny ból. Cudzoziemiec, bez względu na to, jak bardzo jest współczujący, nigdy nie zrozumie, przez co przechodzimy.

Czyż cierpliwość nie jest jedną z oznak miłości?

Zgoda. Jeśli wierzyć jego słowom, bardzo mnie kocha. Ale są uczucia i jest wojna. A na wojnie emocje są zawsze silniejsze.

Wyjaśniłem mu to: „Stary, nie mogę poświęcać ci tyle uwagi, co kiedyś. Nie mogę iść na targ i kupić ci bażanta, jak kiedyś. Nie mam zasobów, wszystkie idą gdzie indziej”. I zrozumiał. Teraz, kiedy nie mamy ochoty na gotowanie, po prostu zamawiamy jedzenie, na przykład z restauracji prowadzonej przez syryjskich uchodźców.

Niedawno pojechaliśmy z dziećmi na wakacje i najlepiej mi było o 5 rano, kiedy spacerowałam sama. Bardzo ważne jest, aby mieć czas dla siebie. To może być masaż, czytanie na trawie w parku albo samotny spacer o świcie.

— Albo kawa na stacji benzynowej...

— Albo kawa na stacji benzynowej! To także bardzo pożyteczna rzecz.

Zdjęcia z prywatnego archiwum bohaterki

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ukryty potencjał i zielone korytarze

Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?

Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.

Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.

Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.

Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.

Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.

Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek

Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.

Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News

Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?

Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.

Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.

W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.

Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.

Kobiety w „męskich” zawodach

Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?

Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.

Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.

Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.

Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.

Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.

Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.

Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?

W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.

Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.

Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News

W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?

Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.

Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.

A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?

To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.

Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka

Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.

Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?

Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?

Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.

Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.

Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.

W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.

Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.

Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?

Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.

Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.

I co najważniejsze:

Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!

Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.

Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER

- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy.
Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.

20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Diana Balynska

Tutaj można żyć z zasiłku

Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.

 — Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.

Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.

Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.

Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.

Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.

 Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.

 

Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie

 

- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.

Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.

Helsinki 2025

Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.

 — Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.

Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach

 

W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.

 Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.

W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.

Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.

Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie

Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.

Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.

Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.

Zwolnienie lekarskie z powodu depresji

 - Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.

W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.

Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.

W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.

 W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.

Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.

 Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.

 Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.

Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.

Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.

Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.

Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast

 - Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.

 Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.

Zajączek przy domu

Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.

— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.

W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.

 I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.

 „Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.

 Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.

20
хв

Dwóch z trzech ukraińskich uchodźców w Finlandii nie planuje powrotu. Dlaczego?

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Trzy lata bez snu, dwa bez wieści

Ексклюзив
20
хв

Wolontariuszka Iryna Razin: „Niespokojni ludzie są zawsze nadaktywni. Czasami nawet pytają mnie: „Czy jest jakiś sposób, żeby cię wyłączyć?”

Ексклюзив
20
хв

Sprawa 800 plus dla Ukraińców, czyli o europejskich wartościach

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress