Exclusive
20
min

Jeszcze żyję, czy już nie? – pytają siebie Ukrainki. Codziennie

Jednym z najskuteczniejszych sposobów radzenia sobie z niepokojem i chronicznym stresem jest rozwijanie umiejętności psychologicznych, które pozwolą pomóc samej sobie

Olga Gembik

Sposobem na uniknięcie załamania w trudnych okolicznościach jest rozwijanie odporności. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

– Co ja sobie myślałam? Po wojnie już nigdy się nie spotkamy. Ona tak łatwo z nas nie wyjdzie – mówi znajoma z Kijowa. Na kilka dni jedzie z Warszawy do Wrocławia. Na rezydencję literacką.

Jemy lody truskawkowe, dzieci chlapią się przy fontannie. Podwieczorek na początku lata w beztroskiej stolicy Polski. Wydaje się, że on jest dla wszystkich. Ale nie dla niej i dla mnie.

Polacy poznali prostą prawdę: jeśli widzisz płaczącą osobę, nie wtrącaj się, nie zadawaj pytań. Jesteśmy tylko Ukrainkami w swojej ukraińskiej rzeczywistości. Kelner spojrzeniem pyta, czy wszystko u nas w porządku, ale nie ma odwagi do nas podejść.

Dziękuję mu. Też spojrzeniem.

„Zagrożenie pociskami balistycznymi trwa, dopóki nie zgasną światła” – pisze Waniok z Mikołajowa. Będąc setki kilometrów dalej, czekamy na koniec alarmów w miastach, które są nam drogie. „Rakieta Iskander-M przestała istnieć w regionie Odessy” – wypuszczamy powietrze, by odetchnąć. Ale ulga jest tymczasowa. Nie zależy od tego, czy Rosjanie wystrzelą teraz więcej rakiet. To nie zniknie.

Wszyscy żyjemy w chronicznym stresie, opartym na traumatycznym doświadczeniu straty, porzucenia, pożegnania, zerwania więzi

Ten stres nie zależy od tego, czy wojnę przeżywamy w Ukrainie, czy za granicą.

Na  spotkaniu z ukraińskimi kobietami w Warszawie psycholog Ołena Liubczenko, ekspertka w dziedzinie psychologii rozwojowej, relacji i kompetencji emocjonalnych, podkreśliła, że wszyscy jesteśmy w stanie ciągłego, długotrwałego stresu, z którym tylko nieliczni mogą poradzić sobie samodzielnie.

Jej zdaniem umiarkowany stres czyni życie lepszym – pozwala balansować między niepokojem a nudą, wspiera wewnętrzną motywację, popycha do działania. Innymi słowy, popycha do życia. Pomaga rozwinąć psychologiczną odporność na codzienne wyzwania – jest jak stwardniała skóra na dłoniach, które nie boją się już pracy fizycznej. To samo dotyczy serca.

Ale nasz stres jest inny.

Według Ołeny Liubczenko rozwijanie w sobie odporności jest najlepszym sposobem na to, by nie załamać się i nie stać się gruboskórnym w trudnych okolicznościach, z którymi borykają się dziś wszyscy Ukraińcy.

Odporność to stabilność, elastyczność, a także zdolność do regeneracji. Z reguły jest to cecha wrodzona. Opiera się również na wartościach rodzinnych, pokrewieństwie i przekonaniach.

Jest umiejętnością, którą można rozwijać.

Istnieją jednak pewne niuanse.

Możemy być odporni i spokojnie przyjmować wiadomości o nowych ostrzałach. A potem zobaczyć w czyimś oknie kubek, który wygląda tak jak ten nasz, ze zniszczonego domu – i odporność znowu nas zawodzi

Nie znalazłam w sieci ani jednego badania dotyczącego odporności, które odnosiłoby się do wojny lub Ukraińców w czasie wojny. Najnowsze zachodnie badanie dotyczy zdolności radzenia sobie z codziennymi wyzwaniami i stresem podczas epidemii COVID-19.

Ponad dwa tysiące uczestników, którzy dobrze poradzili sobie z wyzwaniami, podzieliło się swoimi sposobami radzenia sobie ze stresem i życiowymi zawirowaniami. Zostały one pogrupowane w siedem strategii:

Strategia sensu i celu, którą opisują stwierdzenia: „Robiłam to, co uważałam za słuszne w codziennym życiu”, „Jestem przekonana, że rozwinęłam się w pozytywny sposób dzięki życiowym wyzwaniom”, „Podjąłem wysiłki, aby pozytywnie patrzeć w przyszłość”.

Strategia duchowości – jest wybierana przez ludzi, którzy radzą sobie z wyzwaniami poprzez medytację, wiarę i modlitwę.

Strategia elastyczności poznawczej i emocjonalnej obejmuje poświęcenie czasu na zrozumienie swoich emocji, skupienie się na reakcjach ciała i zwolnienie tempa, by poradzić sobie z negatywnymi emocjami.

Strategia: „mózg i sprawność fizyczna” zachęca do poświęcania czasu na hobby i zainteresowania, czytanie i słuchanie nowych rzeczy, uczenie się i zdobywanie wiedzy.

Strategia wzorców do naśladowania polega na tym, by być kierowanym przez mentora, nauczyciela, przyjaciela i uzyskać od porady, jak radzić sobie z trudnościami. A potem – by stać się mentorem dla innych.

Strategia zapewniania wsparcia społecznego pozwala przezwyciężyć trudności i stres dzięki wsparciu innych osób.

Strategia stawiania czoła lękom jest dla najsilniejszych i wymaga bezpośredniej konfrontacji z własnymi lękami i problemami oraz podjęcia próby zmiany czegoś.

Zastosowanie jednej lub więcej spośród tych strategii pozwoli „podkręcić” Twoją wytrzymałość na życiowe wyzwania i szybko przekształca się w sposób na szybkie przeciwdziałanie stresowi. Oczywiście, najskuteczniejszą strategię „wydostania się” z trudnych okoliczności życiowych na własny sposób mogą zasugerować psychologowie.

Jednak i tu istnieją pewne niuanse.

– Nie mamy rozwiniętej kultury chodzenia do psychologa, przepracowywania swoich emocji – ocenia Julia Czerkaszyna, neuropsycholożka i ekspertka Centrum Wsparcia i Rozwoju Psychologicznego Uchodźców Ukraińskich w Polsce.

Ukraińcy za granicą są również obciążeni dodatkowym poczuciem winy i syndromem ocalałego. Im bardziej wypomina im się, że pozostają za granicą, tym mocniej i bardziej negatywnie będą odczuwać własne decyzje

„Ja jeszcze żyję, czy już nie?” – to pytanie, które codziennie zadają sobie Ukrainki w każdym zakątku Ukrainy i Europy. Przyglądają się sobie w lustrze, poprawiają włosy, zakładają sukienki i wychodzą, by uczyć się języków obcych, radzić sobie z niezrozumiałymi przepisami i uspokajać swoje dzieci. No i przekazać darowiznę na rzecz armii, rzecz jasna.

Zdjęcia: Shutterstock

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. Ukończyła polonistykę na Wołyńskim Uniwersytecie Narodowym Lesia Ukrainka oraz Turkologię w Instytucie Yunusa Emre (Turcja). Była redaktorką i felietonistką „Gazety po ukraińsku” i magazynu „Kraina”, pracowała dla diaspory ukraińskiej w Radiu Olsztyn, publikowała w Forbes, Leadership Journey, Huxley, Landlord i innych. Absolwent Thomas PPA International Certified Course (Wielka Brytania) z doświadczeniem w zakresie zasobów ludzkich. Pierwsza książka „Kobiety niskiego” ukazała się w wydawnictwie „Nora-druk” w 2016 roku, druga została opracowana przy pomocy Instytutu Literatury w Krakowie już podczas inwazji na pełną skalę.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nasza czytelniczka zareagowała instynktownie. Zamiast się przestraszyć, postanowiła sprawdzić, kto jeszcze dostał taki materiał. Wynik jej mini-śledztwa jest przerażający. „Okazało się, że nikt. Rzucili tylko nam. Osiedle jest zamknięte i strzeżone, są cztery bloki. Zebrałam informacje od sąsiadów, także Ukraińców. Nikogo innego to nie dotknęło” – opowiada. To nie był przypadek, a celowa, precyzyjna operacja wymierzona w konkretną osobę.

Ta sama kobieta kilka miesięcy wcześniej została zaatakowana w drogerii. „Polka, twierdząc, że jestem Ukrainką, zaczęła mnie bić i pluć mi w twarz. Ludzie uciekli, ochrona nie reagowała. Tylko przypadkowa kobieta, prokuratorka, zatrzymała sprawę, która trafiła do sądu. Policja często zamiata takie rzeczy pod dywan” – pisze.

Te dwa incydenty nie są oddzielnymi zdarzeniami. To kolejne akty tej samej sztuki, w której historia staje się narzędziem wojny, a codzienność – polem bitwy. Nikt rozsądny w Polsce nie neguje tragedii Wołynia. Dziesiątki tysięcy ofiar, wspomnienia, które do dziś bolą, to fundament polskiej pamięci. Problem zaczyna się, gdy ten ból jest instrumentalizowany, a historia sprzed 80 lat zamienia się w pałkę, którą dziś uderza się w sąsiadów.

Ulotki, wrzucane do skrzynek i pojawiające się na słupach, jak te niedawno zauważone również w Mińsku Mazowieckim, nie służą edukacji historycznej. Służą wyłącznie sianiu strachu i podejrzliwości. Ich język – „ukraińscy bandyci”, „ludobójstwo” – to kalki propagandy z lat 40., odkurzone i używane w środku wojny, by budować nową barierę.

To nie jest przypadek. Takie materiały pojawiają się w chwili, gdy w Polsce toczy się gorąca debata o przyszłości sojuszu z Ukrainą, o roli uchodźców i o polityce społecznej. Im mocniejsze emocje, tym łatwiej nimi manipulować. To sprawnie wyreżyserowany spektakl, którego celem jest podział, a nie prawda.

Fundacja „Wołyń Pamiętamy”, na czele z prezeską Katarzyną Sokołowską, w swoich celach statutowych deklaruje „przywrócenie pamięci o ludobójstwie”, ale w rzeczywistości jej działalność polega na szerzeniu nienawiści. Działania fundacji, takie jak akcje plakatowe i wlepkowe, regularnie podsycają antyukraińskie nastroje. Analitycy z portali zajmujących się dezinformacją wielokrotnie wskazywali, że retoryka fundacji jest zbieżna z kluczowymi elementami rosyjskiej propagandy, której celem jest podsycanie polsko-ukraińskiego konfliktu historycznego i destabilizacja Polski.
To, co wygląda jak spontaniczne akcje, może być elementem zaplanowanej operacji, mającej za zadanie wykorzystać polskie resentymenty.

Dzisiejsza Polska żyje w rozdarciu. Z jednej strony mamy wielkie, oficjalne deklaracje o sojuszu z Kijowem, o wsparciu dla narodu walczącego o niepodległość. Z drugiej – rosnącą niechęć do uchodźców, podsycaną przez cynicznych polityków.

W kampaniach wyborczych hasło „Ukraińcy zabiorą wam pracę i mieszkania” działa szybciej i skuteczniej niż jakikolwiek program. Prezydent Nawrocki wetuje ustawę o świadczeniach dla Ukraińców, argumentując to „sprawiedliwością”.
Konfederacja buduje kapitał polityczny na resentymentach i strachu. Prawicowe media codziennie podsycają obraz Ukraińca jako konkurenta, a nie sojusznika.
W tej atmosferze wystarczy jeden czarno-biały plakat, by uruchomić lawinę gniewu.

Rosyjska propaganda od lat żeruje na ranach historycznych. Wyciąga bolesne momenty i wbija je w dzisiejsze konflikty. To, co Polacy i Ukraińcy powinni przepracować w duchu dialogu, zamienia się w narzędzie wzajemnego oskarżenia.

Ulotka w skrzynce to klasyczny przykład wojny kognitywnej – taniej, trudnej do zidentyfikowania, ale niszczycielskiej. Jej koszt to grosze. Jej skutek – nieufność, podejrzliwość, poczucie zagrożenia, a przede wszystkim przekonanie, że Ukraińcy są w Polsce nie jako goście i sojusznicy, lecz jako potencjalni wrogowie.

Nie ma wątpliwości: problem pamięci Wołynia trzeba omawiać. Ale nie ulotkami, nie w ciemnych kampaniach podszywających się pod troskę o historię. Tylko w otwartej rozmowie, uczciwym języku, poprzez edukację i spotkanie świadectw. Bo jeśli zgodzimy się, by historią handlowali propagandyści, staniemy się zakładnikami cudzych wojen.

A dziś Polska potrzebuje nie kolejnych barykad, lecz mostów – zwłaszcza z Ukrainą, która walczy nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczeństwo. Historia naszej czytelniczki z Poznania – ulotka w skrzynce, atak w drogerii, obojętność ludzi – pokazuje, że obok wielkiej polityki liczy się jeszcze coś innego: codzienna reakcja. Kto stanie w obronie bitej kobiety? Kto zadzwoni na policję? Kto wyrwie z rąk propagandystów ulotkę, zanim zamieni się w kolejną falę hejtu?

Obojętność jest najgroźniejsza.

Bo daje sygnał, że można więcej, mocniej, brutalniej. Dziś, w Polsce, wybór nie jest abstrakcyjny. On dzieje się tu i teraz, w sklepach, na ulicach, w naszych społecznościach. Od naszej reakcji zależy, czy historia stanie się mostem do przyszłości, czy kolejną barykadą.

20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Jerzy Wójcik

Mnóstwo dziwnych pytań

Jestem mamą dziecka z ciężkim autyzmem i potwierdzoną niepełnosprawnością, w moim otoczeniu jest wiele mam wyjątkowych dzieci. Bardzo chciałabym pracować na pełny etat, chodzić na imprezy firmowe i wyjeżdżać w podróże służbowe – ale jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to kilka godzin pracy online dziennie. Przedszkola terapeutyczne zazwyczaj działają do godziny 13:00, do tego dochodzą zwolnienia lekarskie i różne losowe przypadki, które zdarzają się mamom dzieci z autyzmem niemal codziennie. Ilu pracodawców podpisałoby umowę z taką osobą?

W wieku 6,5 roku mój Marko nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z ludźmi, nie rozumie niebezpieczeństwa i może po prostu wejść pod samochód albo spróbować wyjść przez okno.

Ciągle próbuje uciekać, więc na ulicy trzeba go cały czas trzymać za rękę. W domu zamykam drzwi na wszystkie zamki i chowam klucz

Syn potrzebuje stałej opieki i pomocy dosłownie we wszystkim. A kiedy choruje, wpada w stan szoku, nie potrafiąc wyjaśnić, co mu dolega. Wtedy mogę tylko zgadywać, co się z nim dzieje.

Oficjalnie diagnozę „autyzmu” postawiono Markowi, gdy miał 3 lata. Od tego czasu codziennie przechodzimy terapie, które, choć dają pewne rezultaty, nie sprawiły, że moje dziecko stało się choć trochę samodzielne. Autyzmu nie da się wyleczyć, można jedynie złagodzić stan chorego i poprawić jego funkcjonowanie. W Polsce mój syn chodzi do przedszkola terapeutycznego, logopedy i ćwiczy w domu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, które należy potwierdzać co 2-3 lata.

Ostatnia komisja, która odbyła się już we wrześniu, różniła się od poprzednich i bardzo mnie zaskoczyła. Przyszłam na nią z opinią polskiego psychiatry, w której napisano, że syn jest niewerbalny, wymaga stałej opieki i ogólnie jego stan jest poważny. Jednak psychiatrka obecna na komisji zaczęła pytać mnie nie o syna, ale o to, czy pracuję, gdzie jest mój mąż i czy walczy za Ukrainę. Kiedy usłyszała, że nie walczy, wydała opinię, że mój syn nie mówi, ponieważ w przedszkolu mówi się z nim po polsku, a w domu po ukraińsku. Podczas naszej rozmowy syn ani razu nie zareagował na swoje imię, nie spojrzał w stronę psychologa, nie odpowiedział na pytanie o imię i wiek, nie nawiązując kontaktu ani ze mną, ani z komisją. Gołym okiem było widać, że to poważny problem, a nie kwestia tymczasowej reakcji dziecka na przebywanie w różnych środowiskach językowych.

Jak wyjaśnić taką zmianę w podejściu komisji lekarskiej – i mnóstwo dziwnych pytań, które zadawała?

Czy tym, że dziecku z poważną diagnozą trzeba byłoby przyznać zasiłek, a dziecku bez diagnozy wystarczy zalecić uczęszczanie do przedszkola, szkoły i obsługiwanie siebie samodzielnie, by mama mogła iść do pracy na cały dzień?

Tyle że my już przez to przechodziliśmy: żadne przedszkole nie przyjmie mojego syna na cały dzień, a szkoły oferują naukę online lub, jeśli masz szczęście, asystenta na pół dnia. Dlatego byłam gotowa złożyć odwołanie od decyzji komisji lekarskiej.

Na odwołanie się od decyzji komisji lekarskiej masz 14 dni. Składasz je tam, gdzie złożyłaś wniosek o rentę inwalidzką. Prawdopodobnie ponowna wizyta przed komisją odbędzie się już w zespole wojewódzkim. Jeśli i tam decyzja nie będzie dla ciebie korzystna, są jeszcze dwie opcje:

  • dodaj nowe dokumenty medyczne i złóż wniosek do nowej komisji w związku z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka lub zmianami w jego zachowaniu (w przypadku autyzmu może to być opinia dotycząca inteligencji z certyfikowanej poradni i nowa opinia psychiatry). To dość szybka ścieżka, ale świadczenia będziesz mogła otrzymać dopiero po wydaniu pozytywnej decyzji;
  • idź do sądu. Rozstrzyganie sprawy może potrwać 1-2 lata, ale jeśli wygrasz, otrzymasz wszystkie świadczenia od momentu wydania negatywnej decyzji.

Dokąd wyjechać, skoro wszędzie jesteś obca?

Moje koleżanki w Polsce, które są w podobnej sytuacji, przeraża możliwość zniesienia świadczeń socjalnych i dostępu do opieki medycznej.

Kateryna samotnie wychowuje syna z porażeniem mózgowym. Cały dochód jej rodziny składa się z minimalnych alimentów, świadczeń z tytułu niepełnosprawności i 800 plus. Czasami Katia zdoła posprzątać czyjeś biuro i zarobić parę groszy, ale nie zdarza się to często, poza tym na takie prace nie podpisuje się umowy. A jej syn jest regularnym bywalcem szpitali, ponieważ nawet zwykłe zapalenie dróg oddechowych może skończyć się dla niego hospitalizacją.

„Każdy nasz dzień to rehabilitacja i walka o to, by syn zaczął choć trochę chodzić. Myję go, karmię, wożę na masaże, zajęcia – to zajmuje praktycznie cały dzień. Wszystkie moje próby znalezienia pracy, która pozwoliłaby mi opłacić opiekunkę dla niego, a przy tym jeszcze się wyżywić i opłacić czynsz, zakończyły się niepowodzeniem. Potrzebujemy kwoty większej niż średnia pensja w Polsce. Tyle że w oczach polskiego prezydenta jestem pewnie pasożytem, który dostaje pieniądze za nic” – mówi Katia.

Moja przyjaciółka jest bardzo wdzięczna Polsce. Tym, co ją irytuje, są te ciągłe huśtawki emocjonalne, które nie pozwalają planować nawet najbliższej przyszłości.

Takich historii jest bardzo wiele. Prowadzę konto na Instagramie – piszę o autyzmie i życiu w Polsce. Zaraz po wecie prezydenta Nawrockiego dziesiątki mam dzieci ze spektrum autyzmu zaczęły pytać: „Co teraz z nami będzie?”.

Większość tych mam chętnie poszłaby do pracy, gdyby w Polsce istniała możliwość oddania dzieci z podobnymi diagnozami do przedszkola na cały dzień. Poza tym jeśli dziecko nieustannie krzyczy, ma atak histerii, to i tak przedszkole dzwoni do mamy z prośbą o zabranie dziecka do domu. Jeśli chodzi o zasiłki 800 plus, to my, matki w wyjątkowej sytuacji, wydajemy te pieniądze na opłacenie specjalnych przedszkoli, lekarzy specjalistów i rehabilitację.

Obecną sytuację w Polsce obserwuję bez paniki, ale ze smutkiem w sercu. Bo rozumiem, że być może już wkrótce będę musiała powiedzieć:

„Polsko, to były bezcenne trzy lata. Zawsze będę za nie wdzięczna, ale teraz nie da się już tu przeżyć”

Być może właśnie dlatego nas popychają, byśmy wyjechali. Tylko dokąd jechać, skoro wszędzie jesteś obca?

20
хв

W oczach prezydenta jestem pasożytem

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polowanie na czarownice czy sprawiedliwe stosowanie prawa? O deportacjach Ukraińców

Ексклюзив
20
хв

Stawianie na Waszyngton, jak Polska, to naiwność

Ексклюзив
20
хв

Przykład z północy. Czego możemy nauczyc się od Szwedów?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress