Exclusive
20
min

Krucjata patriarchatu: Trump zakazuje słów

Brzmi jak dystopia, ale to nowa rzeczywistość w USA pod rządami Trumpa. „New York Times” poinformował o rządowych wytycznych, w myśl których teksty zawierające terminy związane z inkluzywnością, różnorodnością kulturową, ekoświadomością i... awansem kobiet są usuwane z oficjalnych rządowych stron internetowych, badań naukowych i programów szkolnych. Zakazane są m.in. „kobiety”, „karmienie piersią” i „równość”

Halyna Halymonyk

Denver. Amerykanki w strojach z „Opowieści podręcznej” protestują przeciwko zakazowi aborcji w stanie Kolorado, 27 czerwca 2022 r. Fot: JASON CONNOLLY/AFP/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Podczas inauguracji Donalda Trumpa jego córka Ivanka pojawiła się w stylizacji przypominającej Serenę Joy, kaznodziejki z dystopijnej powieści „Opowieści podręcznej”. Nie czytałam tej książki ani nie oglądałam serialu, który nakręcono na jej podstawie. Ale przeczytam i obejrzę. Skłoniły mnie do tego ostatnie wydarzenia w Stanach Zjednoczonych.

NASA, czyli cenzorzy z kosmosu

Od pierwszych dni prezydentury Donalda Trumpa rozpoczęły się dyskusje o tym, że jedną z najbardziej radykalnych zmian w polityce wewnętrznej i zagranicznej będzie porzucenie przez jego administrację programu DEIA (Diversity, Equity, Inclusion, and Accessibility).

Program DEIA służył zapewnieniu sprawiedliwego uczestnictwa w różnych sferach życia wszystkim ludziom – zwłaszcza tym, którzy są niedostatecznie reprezentowani lub dyskryminowani ze względu na swoją tożsamość czy niepełnosprawność. Obejmowało to zapewnienie równych praw kobietom, poprawę ich dostępu do edukacji, możliwości kariery, udziału w życiu politycznym i podejmowaniu decyzji publicznych.

W styczniu, zaledwie dwa tygodnie po inauguracji Trumpa, rozległ się pierwszy dzwonek alarmowy. Ze strony internetowej NASA zniknęły odniesienia do mniejszości – i informacje na temat geolożki Wendy Bohon, byłej pracowniczki tej agencji. Zgodnie z notatką uzyskaną przez niezależny serwis technologiczny śledczą 404 Media, zmian miało być znacznie więcej: przede wszystkim ze strony internetowej NASA miała zniknąć cała sekcja poświęcona kobietom – liderom w przemyśle kosmicznym.

Dziennikarze „New York Times” potwierdzają, że inicjatywa mająca na celu ograniczenie widoczności w materiałach pisanych wrażliwych grup społecznych, w tym kobiet, istnieje. Na podstawie oficjalnych i nieoficjalnych instrukcji dla agencji i instytucji federalnych sporządzili listę słów, które administracja Trumpa nakazała usunąć z dokumentów rządowych, stron internetowych, wniosków o dotacje, projektów badawczych, a nawet programów szkolnych.

Teraz nie ma już tam miejsca na pojęcia takie jak: „kobiety”, „karmienie piersią”, „dostępny”, „dyskryminacja”, „opieka skoncentrowana na potrzebach ludzi”, „grupy wrażliwe” itp. Ta lista, chociaż zawiera 220 słów i określeń, nie jest kompletna, zauważa NYT.

Lista słów i określeń, które znikają z oficjalnego obiegu w Stanach Zjednoczonych

Amerykański taliban

„Washington Post” donosi, że jeśli choćby jedno z tych „bardzo niebezpiecznych słów” zostanie znalezione w tekście opublikowanym na rządowych stronach internetowych lub w projekcie badawczym, odpowiedzialna za to instytucja, na przykład National Science Foundation [NSF – agencja z budżetem 9 miliardów dolarów, która finansuje badania na całym świecie – red.] zostanie poddana inspekcji, a karą może być nawet zablokowanie danego projektu i usunięcie go z przestrzeni internetowej.

Reakcje na amerykańskich forach pokazują, że tamtejsze społeczeństwo jest podzielone na dwie grupy. Jedna krzyczy: „Wszystkie problemy w USA zaczęły się, gdy kobiety otrzymały prawo głosu!”. Druga pisze o „amerykańskim talibanie” i „patriarchalnej krucjacie przeciwko kobietom i wrażliwym grupom społecznym”. I nie może uwierzyć, że to naprawdę dzieje się w Ameryce

8 marca, w Międzynarodowym Dniu Kobiet, Donald Trump powiedział, że rząd nie będzie już wspierał „radykalnych ideologii, które zastępują kobiety mężczyznami w przestrzeniach i możliwościach przeznaczonych dla kobiet”. Biorąc pod uwagę próby wymazania odniesień do kobiet ze świata nauki i nie tylko, prawdopodobnie oznacza to, że miejsce Amerykanek znów będzie „w kuchni, kościele i przy dzieciach”.

Tu i ówdzie dochodzi już do skrajnych absurdów.

Na przykład zgodnie z bazą danych uzyskaną przez Associated Press, wśród dziesiątek tysięcy zdjęć i publikacji internetowych, oznaczonych do usunięcia przez Departament Obrony USA, znajdują się nie tylko informacje o pierwszych kobietach szkolonych w Marines, ale nawet nazwa słynnego bombowca „Enola Gay”, który zrzucił bombę atomową na Hiroszimę. Samolot został tak nazwany na cześć matki pilota, Enoli Gay Tibbetts. Tyle że teraz słowo gay (gej) jest na portalach rządowych w USA zakazane.

Na początku zawsze jest słowo

Nowa administracja Trumpa, nakazując zakończenie programów DEI, DEIA i tzw. sprawiedliwości środowiskowej, nazwała je „niemoralnymi, nielegalnymi, marnotrawnymi” i niesłużącymi celowi „ponownego uczynienia Ameryki wielką”.

W swojej kultowej powieści „Opowieści podręcznej” z 1985 r. Margaret Atwood pokazała, że totalitaryzm nie zaczyna się od jawnych represji, ale przenika do społeczeństwa poprzez zmiany w języku, zakazy używania pewnych słów, ich usunięcie z oficjalnego użycia i zastąpienie innymi, warunkowo neutralnymi.

Język w tej dystopijnej powieści jest narzędziem okrutnej kontroli: kobiety tracą swoje imiona, stając się własnością mężczyzn (na przykład bohaterka June Osborne zostaje „Fredą”, czyli „kobietą, która należy do Freda”). Słowa symbolizujące wolność i równość zostają zastąpione dyskryminującymi określeniami, takimi jak „niekobieta” czy „kobieta, która nie rodzi”.

Okazuje się, że Teokratyczna Republika Gilead nie jest jedynie wytworem wyobraźni autorki.

Na każdy z wywiadów Margaret Atwood przynosiła wycinki z gazet, które zainspirowały ją do napisania książki – by pokazać, że opisane w niej wydarzenia miały już miejsce w amerykańskim społeczeństwie

Zanim odebrano kobietom ciała i prawa obywatelskie, odebrano im słowa, które je określały i chroniły ich interesy. Czy nie to właśnie dzieje się teraz w Stanach Zjednoczonych?

Donald Trump podpisuje rozporządzenie wykonawcze zakazujące transpłciowym sportowcom udziału w sportach kobiecych, 5 lutego 2025 r., Waszyngton. Fot: Alex Brandon/Associated Press/East News

Medycyna dla białych mężczyzn?

Eksperci twierdzą, że jednym z najgorszych scenariuszy jest zagrożenie zdrowia Amerykanów – w tym kobiet i dzieci, które nowy rząd obiecał chronić.

Odniesienia do rasy, płci, orientacji seksualnej i niepełnosprawności w dziesiątkach badań naukowych zniknęły już ze stron internetowych Departamentu Zdrowia USA. Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków anulowała swoje zalecenia dotyczące udziału różnych uczestników w badaniach, co utrudnia rozpoznanie wpływu leków – zarówno dobrych, jak złych – na pacjentów niebędących białymi mężczyznami.

„Przez długi czas wszystkie badania medyczne były prowadzone z myślą o typowym pacjencie: 35-letnim białym mężczyźnie ważącym 80 kilogramów” - podkreślała w serii swoich wykładów Alexandra Kautzky-Willer, profesorka i dyrektorka Instytutu Medycyny Płci na Uniwersytecie Medycznym w Wiedniu.

Kobiety mają zwykle mniejszą masę ciała i większą zawartość tkanki tłuszczowej, co może wpływać na efekt terapeutyczny leku, a także na jego skutki uboczne. Istnieje szereg chorób, w których niezwykle ważne jest uwzględnienie płci: cukrzyca, choroby stawów i kości, choroby endokrynologiczne, choroby psychiczne itp.

Rebecca Fielding-Miller, naukowczyni zajmująca się zdrowiem publicznym na Uniwersytecie Kalifornijskim w San Diego, powiedziała w komentarzu dla serwisu KPBS, że lista zakazanych słów, która krąży w społecznościach naukowych, jest „orwellowska” i skomplikuje ważne badania:

Jeśli nie mogę wypowiedzieć słowa „kobiety”, to nie mogę powiedzieć, że zakaz aborcji zaszkodzi kobietom. Nie mogę w ogóle mówić o aborcji. Jeśli nie mogę mówić o rasie i pochodzeniu etnicznym, to nie mogę powiedzieć, że w społecznościach Afroamerykanów jest mniej szczepień

Niedawno Centra Kontroli i Zapobiegania Chorobom (CDC) opublikowały dane dotyczące śmiertelności okołoporodowej matek. Okazało się, że czarnoskóre kobiety są trzy razy bardziej narażone na śmierć podczas porodu niż białe. Dane pokazują, że wskaźnik ten nie zmniejszył się w ostatnich latach, podczas gdy wskaźnik zgonów wśród białych, latynoskich i azjatyckich kobiet nieznacznie spadł. Biorąc pod uwagę nowe ograniczenia nie wiadomo, czy dane, które można by wykorzystać do zmniejszenia śmiertelności matek, będą nadal gromadzone, wykorzystywane do badań i publikowane.

Dr Natasha Martin, ekspertka w dziedzinie chorób zakaźnych i globalnego zdrowia publicznego na Uniwersytecie Kalifornijskim, mówi, że zakaz używania słów pozbawia naukowców możliwości precyzyjnego opisywania świata: „Terminy na tych listach są podstawowymi terminami naukowymi i mają kluczowe znaczenie zarówno dla opieki klinicznej, jak zdrowia publicznego. To nie jest kwestia polityczna”.

Naukowcy przyznają, że uzależnienie finansowania instytucji publicznych od przestrzegania nowych zasad i ignorowanie kwestii kobiet, równości i integracji może doprowadzić do zmniejszenia koncentracji na tych tematach. A to doprowadzi co najmniej do zwiększenia nierówności społecznych.

O czym USA będą teraz milczeć

Drugie rozporządzenie wykonawcze zakazujące polityki prowadzonej przez DEIA, choć zatytułowane: „ Zakończenie bezprawnej dyskryminacji i przywrócenie możliwości opartych na zasługach ”, w rzeczywistości skasowało liczne decyzje antydyskryminacyjne poprzednich administracji. Także te, które obowiązywały od dziesięcioleci.

Jedna z nich, wydana jeszcze przez prezydenta Lyndona B. Johnsona w 1965 roku, wymagała od podmiotów rządowych stosowania niedyskryminacyjnych praktyk podczas rekrutacji i zatrudniania. Nie można było odmówić zatrudnienia osobie, która posiadała odpowiednie kwalifikacje zawodowe, tylko dlatego, że była kobietą, miała inny niż biały kolor skóry lub ze względu na wyznanie. Nie można też było wypłacać różnych wynagrodzeń za tę samą pracę osobom różnych płci.

Czasem te przepisy były interpretowane jako dające pierwszeństwo kobietom lub osobom z innych dyskryminowanych grup. Tymczasem w rzeczywistości, mimo długotrwałego funkcjonowania tych zasad, żaden kraj na świecie nie osiągnął prawdziwej równości, przynajmniej w zakresie wynagrodzeń. Według raportu Pew Research Centre w 2024 r. kobiety otrzymywały do 85% wynagrodzenia mężczyzn na tym samym stanowisku

Istnieją jednak kraje, które zbliżyły się do pełnej równości, w szczególności dzięki polityce DEIA. Co roku „The Economist” publikuje tzw. indeks szklanego sufitu – uwzględniający kraje, w których kobiety mają najlepsze życie zawodowe. Tradycyjnie w pierwszej dziesiątce znajdują się tu Szwecja, Islandia, Finlandia, Norwegia, Francja, Nowa Zelandia, Portugalia, Hiszpania, Dania i Australia.

Aby kobieta czuła się spełniona zawodowo, musi mieszkać w kraju, w którym istnieje m.in. równy dostęp do edukacji uniwersyteckiej, komfortowy urlop rodzicielski, niedroga opieka nad dziećmi i równy podział obowiązków między rodzicami. Naukowcy zauważają, że w tych wskaźnikach Ameryka wypada szczególnie słabo. To jedyny bogaty kraj, który nie zapewnia obowiązkowego urlopu rodzicielskiego, a koszty opieki nad dziećmi przekraczają tam 30% średniego wynagrodzenia. Tyle że teraz prowadzenie badań na ten temat i publikowanie stosownych danych może zostać w USA zakazane. Bo o wiele wygodniej wykluczyć kobiety z aktywnego życia, zamknąć je w domu z dziećmi i uzależnić finansowo i społecznie od mężów.

Patriarchalny odwrót Stanów Zjednoczonych nie pozostał na świecie niezauważony. Agnes Callamard, sekretarz generalna Amnesty International, potępiła działania zespołu Donalda Trumpa, nazywając je „agresywną patriarchalną krucjatą” przeciwko prawom i autonomii cielesnej kobiet i osób wszystkich płci

To będzie to miało niszczycielski wpływ na cały świat.

„Porzucając krajowe wysiłki na rzecz zwalczania dyskryminacji ze względu na płeć, rasę i inne formy dyskryminacji, wymazując uznanie tożsamości transpłciowej i odcinając międzynarodowe finansowanie poradnictwa aborcyjnego lub skierowań na aborcję, administracja USA haniebnie wymazuje lata ciężkiej walki” – stwierdziła liderka Amnesty International.

Według Belen Sans, dyrektorki regionalnej UN Women na Europę i Azję Środkową, nastąpił „niepokojący regres” w ochronie praw kobiet.

Jeśliby uznać, że nowe decyzje amerykańskiej administracji są czymś oczywistym, nasz serwis Sestry, w którym czytasz ten tekst, nie powinien istnieć. Bo piszące w nim (głównie) kobiety, częściowo uchodźczynie i migrantki, poruszają problemy i wyzwania wynikające z ich statusu.

Jeśli nie ma słów, które nas nazywają, to nie ma nas. Ta sytuacja po raz kolejny udowadnia, że żadne z praw, które mamy dziś jako kobiety, nie zostało nam dane, lecz jest wynikiem walki. I że prawdopodobnie czeka nas kolejna ważna bitwa.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Redaktorka i dziennikarka. W 2006 roku stworzyła miejską gazetę „Visti Bilyayivka”. Publikacja z powodzeniem przeszła nacjonalizację w 2017 roku, przekształcając się w agencję informacyjną z dwiema witrynami Bilyayevka.City i Open.Dnister, dużą liczbą projektów offline i kampanii społecznych. Witryna Bilyayevka.City pisze o społeczności liczącej 20 tysięcy mieszkańców, ale ma miliony wyświetleń i około 200 tysięcy czytelników miesięcznie. Pracowała w projektach UNICEF, NSJU, Internews Ukraine, Internews.Network, Wołyńskiego Klubu Prasowego, Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych, Fundacji Rozwoju Mediów, Deutsche Welle Akademie, była trenerem zarządzania mediami przy projektach Lwowskiego Forum Mediów. Od początku wojny na pełną skalę mieszka i pracuje w Katowicach, w wydaniu Gazety Wyborczej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Ukryty potencjał i zielone korytarze

Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?

Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.

Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.

Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.

Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.

Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.

Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek

Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.

Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News

Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?

Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.

Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.

W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.

Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.

Kobiety w „męskich” zawodach

Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?

Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.

Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.

Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.

Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.

Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.

Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.

Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?

W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.

Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.

Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News

W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?

Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.

Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.

A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?

To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.

Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka

Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.

Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?

Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?

Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.

Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.

Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.

W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.

Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.

Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?

Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.

Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.

I co najważniejsze:

Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!

Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.

Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER

- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy.
Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.

20
хв

Antonina Kurec: Doświadczenie zdobyte w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem, ale podstawą powojennego rozkwitu Ukrainy

Diana Balynska

Tutaj można żyć z zasiłku

Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.

 — Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.

Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.

Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.

Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.

Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.

 Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.

 

Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie

 

- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.

Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.

Helsinki 2025

Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.

 — Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.

Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach

 

W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.

 Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.

W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.

Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.

Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie

Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.

Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.

Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.

Zwolnienie lekarskie z powodu depresji

 - Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.

W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.

Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.

W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.

 W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.

Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.

 Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.

 Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.

Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.

Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.

Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.

Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast

 - Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.

 Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.

Zajączek przy domu

Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.

— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.

W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.

 I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.

 „Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.

 Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.

20
хв

Dwóch z trzech ukraińskich uchodźców w Finlandii nie planuje powrotu. Dlaczego?

Kateryna Kopanieva

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Marci Shore: – Obawiam się, że Ameryka zmierza ku wojnie domowej

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Pożegnanie z berehynią

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress