Exclusive
20
min

Jak kultura pomaga uchodźczyniom przetrwać wojenną traumę

W projektach kulturalnych Ukrainki poszukują czegoś, co pomogłoby im zbudować niewidzialne mosty między ludźmi przybyłymi do Polski z różnych regionów Ukrainy z bagażem traumatycznych doświadczeń.

Tetiana Bakocka

Ukraińskie uchodźczynie mówią, że teatr, robótki ręczne, muzyka i inne działania kulturalne jednoczą je i pozwalają znaleźć siłę do życia. Zdjęcie z archiwum autorki

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Poczucie osamotnienia jest jednym z głównych powodów, dla których uchodźczynie odczuwają potrzebę uczestnictwa w projektach kulturalnych w Polsce.

Nawet te kobiety, które mieszkają z krewnymi w schroniskach i akademikach, pracują lub studiują, jako główne wyzwanie psychologiczne najczęściej wymieniają utratę więzi społecznych. Wojna zniszczyła nie tylko materialny świat uchodźców.

Aby pomóc Ukrainkom przystosować się do nowych warunków życia, od ponad dwóch lat w województwie warmińsko-mazurskim realizowane są różne kulturalne i edukacyjne inicjatywy społeczne.

We wrześniu 2022 roku zaczęłam pracować jako tłumaczka, nauczycielka i organizatorka wydarzeń kulturalnych i artystycznych w kilku projektach wspierających uchodźczynie. W ich ramach osoby potrzebujące wsparcia mogą bezpłatnie iść do teatru, kina, filharmonii, planetarium, muzeów i bibliotek.

W ciągu dwóch lat nagrałam już ponad 50 wywiadów z uczestniczkami projektu – uchodźczyniam i uchodźcami, którzy uciekli ze strefy wojennej lub terytoriów okupowanych. Niektóre z tych historii zostały już opublikowane w dwóch tomach książki „Wojna w Ukrainie” (pod redakcją polskiego historyka Stanisława Stempnia).

Gdy pytam: „Co was teraz najbardziej jednoczy i sprawia, że odzyskujecie równowagę?” ludzie najczęściej odpowiadają: „Kultura”

Odnaleźć siebie w obcym kraju

W projektach kulturalnych Ukrainki poszukują czegoś, co pomogłoby im zbudować niewidzialne mosty między ludźmi przybyłymi do Olsztyna z różnych regionów Ukrainy z bagażem traumatycznych doświadczeń. Ludzie chcą znowu żyć w społeczności, w której nie ma linii demarkacyjnej między przyjaciółmi i wrogami, domem i bezdomnością.

Uderzające jest również to, że kobiety przychodziły na niektóre warsztaty nie z powodu nostalgii za utraconymi możliwościami, ale dlatego, że w końcu takie możliwości miały. Na przykład na warsztatach haftu i tańca ludowego uchodźczynie, które uciekły do Polski z małych ukraińskich miasteczek i wsi, mówiły, że w domu ani one, ani ich dzieci nie miały okazji chodzić do klubów i nauczyć się haftować ludowe wzory, malować pisanki, tańczyć tradycyjne ukraińskie tańce czy grać na instrumentach muzycznych.

Wspólne haftowanie w Olsztynie

„Mieszkaliśmy we wsi niedaleko granicy z Rosją – mówi Nadiia Bondarenko, uchodźczyni z obwodu donieckiego. – W ciągu 30 lat państwo nie zorganizowało żadnego proukraińskiego projektu. Moja babcia, która podkreślała, że jest Ukrainką, miała dom ozdobiony haftowanymi ręcznikami. Z drugiej strony moja matka była pod wpływem sowieckiej propagandy już od czasów szkolnych, mówiła po rosyjsku i nie uważała się za Ukrainkę. A ja nie wiedziałam, kim jestem.

Gdyby ktoś mi wtedy powiedział, że swój pierwszy ręcznik wyhaftuję w Polsce i że zostanie on kupiony za 200 dolarów na kiermaszu charytatywnym na potrzeby wojska, nie uwierzyłabym

Zaczęłam uczyć się haftować tutaj, by zrekompensować sobie potrzeby duchowe, które zostały zdewaluowane przez rusyfikację w Ukrainie na długo przed wojną”.

Chabry jako nowy kod kulturowy

Podczas jednego z warsztatów haftu powiedziałam uczestnikom, że w regionie mikołajowskim, skąd musiałam wyjechać z dziećmi z powodu wojny, rośnie unikalna, nigdzie nie spotykana odmiana chabrów. Te kwiaty są zagrożone wyginięciem z powodu regularnego ostrzału obszarów chronionych przez wroga.

Chaber wyhaftowany przez ukraińskie kobiety w Olsztynie

Pojawił się pomysł wyhaftowania białoperłowego chabra na obrusie, który miał trafić na wystawę. Chodziło o zwrócenie uwagi opinii publicznej na fakt, że Rosjanie bezlitośnie niszczą nie tylko Ukrainę, ale i całą planetę. Zdjęcia roślin na wzór zostały przesłane przez Viktora Skorobogatowa, botanika z organizacji pozarządowej Ukraińska Grupa Ochrony Przyrody.

Obrus został zaprezentowany przez tkaczkę Tetianę Wedmediuk na wystawie w Katedralnym Soborze Greckokatolickim Pokrowu Matki Bożej w Olsztynie. Wiele osób, które widziały te rośliny na obrusie, przyznało, że nie miały pojęcia, jak cenne są te kwiaty. I że ich zniknięcie oznaczałoby utratę części ukraińskiej tożsamości.

Modlitwa o pokój od Silwestrowa

Uchodźcy dowiadują się, że Ukraińcy mają wsparcie społeczności międzynarodowej w sferze kultury podczas koncertów z muzykami z innych krajów.

Kiedy 8 grudnia 2023 r. zostali zaproszeni na koncert symfoniczny „Mapa demokracji”, zauważyłam, jak bardzo emocjonalnie zareagowali na widok ukraińskiej flagi, którą wywieszono w Filharmonii Olsztyn. Wszyscy płakaliśmy, gdy prowadzący powiedział, że ten koncert jest manifestacją solidarności światowych muzyków z Ukrainą podczas wojny (nie konfliktu zbrojnego). Manifestacją szacunku i wdzięczności dla wszystkich muzyków, którzy zginęli na tej wojnie – i dla tych, którzy bronią wolności na froncie.

Podczas koncertu orkiestra grała muzykę słynnego Ukraińca Walentyna Silwestrowa, jednego z najwybitniejszych współczesnych kompozytorów na świecie. W wieku 85 lat musiał ewakuować się z Kijowa z powodu wojny. Do Berlina zabrał ze sobą tylko jedną walizkę z rękopisami. W czasie wojny muzyka Silwestrowa stała się modlitwą.

Tetiana Bakocka (z prawej) i muzycy w Filharmonii w Olsztynie

Większość Ukrainek, które przyszły na ten koncert, mówiło, że dopiero tutaj dowiedziały się o twórczości słynnego Ukraińca. I że ta muzyka przyniosła im wielką ulgę od obsesyjnego poczucia samotności i myśli, że nikt się nami nie interesuje i nas nie potrzebuje.

W teatrze czułam, że sztuka jest o mnie

Jednym z najważniejszych wydarzeń w życiu kulturalnym uchodźców były Ogólnopolskie Dni Teatru Ukraińskiego. Z inicjatywy Stepana Migusa, szefa olsztyńskiego oddziału Związku Ukraińców w Polsce, uchodźcy zostali zaproszeni do obejrzenia spektakli w wykonaniu artystów z Rówieńskiego Akademickiego Teatru Muzyki i Dramatu. Spektakle i bajkę muzyczną obejrzało ponad 100 Ukraińców. Na scenie Teatru im. Stefana Jaracza w Olsztynie zaprezentowano poezję Wasyla Symonenki, Liny Kostenko, Borysa Olijnyka, Wasyla Stusa i Ułasa Samczuka.

Okazało się, że większość ukraińskich widzów była w teatrze po raz pierwszy w życiu

I choć spektakle były dla nich bezpłatne, ludzie przyznawali, że są gotowi za nie zapłacić. W końcu obejrzenie sztuki w języku ukraińskim w innym kraju, setki kilometrów od domu, to przecież cud.

Julia Łytwynowa, uchodźczyni z Charkowa i matka żołnierza, powiedziała: „Im więcej zniszczeń mamy podczas wojny, tym więcej pieniędzy musimy wydawać na takie inicjatywy kulturalne. Ta wojna to walka o przyszłość, o proukraińskie przekonania dzieci, które będą ją tworzyć. Możliwość zachowania tożsamości narodowej dzieci za granicą jest czymś bezcennym”.

Dni Teatru Ukraińskiego w Olsztynie, 2023 r.

Spektakl „5 pieśni Polesia”, oparty na prawdziwych historiach ukraińskich rodzin, wywołał silny oddźwięk wśród uchodźców. Gdzie, na przykład, synowa popełnia samobójstwo z powodu chciwości i egoizmu swojej teściowej. Albo o ludzkiej obojętności, która rani i niszczy.

„Rozpoznałam siebie w tej sztuce – mówi uchodźczyni Nadiia Bondarenko. – Kiedy ją oglądałam, przypominałam sobie rzeczy, o których chciałabym zapomnieć. To było dwa lata temu. Wielu uchodźców stało w kolejce po kartę miejską na transport publiczny. Byłam tam jedyną osobą z 8-miesięcznym dzieckiem. Trzymałam ją na rękach, bo nie zdążyliśmy jeszcze kupić wózka. Nagle zaczęło padać, a nie mieliśmy parasola. Dziecko płakało. Minęło pięć godzin. I kiedy w końcu podeszłam do okienka, w którym wydawano karty, jakiś mężczyzna odepchnął mnie, bo chciał dostać swoją kartę bez czekania w kolejce. Nie mogłam się powstrzymać, zaczęłam krzyczeć, że to nie w porządku. Ale nikogo wokół mnie to nie obchodziło. Rozpłakałam się na środku ulicy. Kilka dni później dowiedziałam się, że mój mąż został ranny na froncie i wykrwawił się na śmierć”.

Zajęcia z haftowania pomogły Nadii uświadomić sobie, że nie jest jedyną osobą z tym problemem, i pogodzić się z uprzedzeniami społeczności ukraińskiej wobec wdów i dzieci poległych żołnierzy. „Najczęściej znajomi pytają mnie nie o mój stan, ale o pieniądze, kótre dostałam od państwa”.

Jedynym miejscem, gdzie nigdy nie pytano mnie o pieniądze, są zajęcia z haftu dla uchodźczyń.

Przychodzą tu kobiety, które straciły swoich bliskich, nie mają dokąd wracać, straciły wszystko, a ich życie to ciągły kryzys duchowy i materialny

Tutaj pomagamy sobie nawzajem stać się bardziej odpornymi, zjednoczonymi i rozwijać się nawet w czasach kryzysu.

Mykoła, mój mąż, został zabity przez Rosjan podczas ostrzału artyleryjskiego w pobliżu Bachmutu. Jego ciało towarzysze broni odnaleźli dopiero po miesiącu – leżało pod jedynym drzewem lesie, które cudem nie spłonęło. Od tego czasu często miałam ten sam sen. Mykoła przychodził do mnie z rozpromienioną twarzą i mówił: ‘Patrz, tu zginąłem razem z moimi chłopakami’. Widziałam martwych żołnierzy krwawiących na spalonej ziemi – i z tej krwi szybko wyrosły piękne, kolorowe kwiaty. Kiedy wyhaftowałam te krwawe kwiaty, poczułam się lepiej. To mi pomogło zrozumieć, że muszę żyć, by przypominać innym ludziom o potrzebie uczczenia pamięci poległych żołnierzy”.

Obrus z kwiatami, które rosną na ukraińskiej ziemi

Zdjęcia autorki

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, redaktor Mikołajowskiego Oddziału Narodowej Publicznej Nadawczej Ukrainy. Autor programów telewizyjnych i radiowych, opowiadań, artikułów na tematy wojskowe, ekologiczne, kulturalne, społeczne i europejskie. Opublikowano w gazecie ukraińskiej diaspory w Polsce „Nasze Słowo”, na ogólnoukraińskich stronach dotyczących „Portal Integracji Europejskiej” Biura Wicepremiera ds. Integracji Europejskiej i Euroatlantyckiej oraz Ukraińskiego Centrum Mediów Kryzysowych. Międzynarodowe programy szkoleniowe dla dziennikarzy: Deutsche Welle Akademie, Media Neighbourhood (BBC Media Action), Thomson Foundation i inni. Współorganizatorka wielu dziedzin i szkoleń: projekty edukacyjno-kulturalnych dla uchodźców w Polsce, realizowane przez Caritas, Federację Organizacji Pozarządowych FoSA; „Kultura Pomaga”, realizowanych przez Osvitę (UA) i Zusę (DE). Jest współautorką książki „Serce oddane ludziom” o historii południowej Ukrainy. Opublikowano artykuł na temat wojskowe w książkach „Wojna na Ukrainie. Kijów - Warszawa: Razem do zwycięstwa” (Polska, 2022), „Lektury iczne: Zachowajmy dla otomności” (Ukraina, 2022)

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Tutaj Ukraińcy leczą się z samotności, rozmawiają, uczą się, tworzą, wspierają nawzajem i dbają o to, by ich dzieci nie zapomniały ojczystej kultury.
Tutaj przedsiębiorcy płacą podatki do polskiego budżetu, a odwiedzający zbierają środki na Siły Zbrojne Ukrainy i wyplatają siatki maskujące dla frontu.
UA HUB to miejsce znane i rozpoznawalne wśród Ukraińców w całej Polsce.

Olga Kasian ma ponad dziesięcioletnie doświadczenie we współpracy z wojskiem, organizacjami praw człowieka i inicjatywami wolontariackimi. Łączy wiedzę z zakresu komunikacji społecznej, relacji rządowych i współpracy międzynarodowej.
Dziś jej misją jest tworzenie przestrzeni, w której Ukraińcy w Polsce nie czują się odizolowani, lecz stają się częścią silnej, solidarnej wspólnoty.

Olga Kasian (w środku) z gośćmi na koncercie japońskiego pianisty Hayato Sumino w UA HUB

Diana Balynska: Jak narodził się pomysł stworzenia UA HUB w Polsce?

Olga Kasian: Jeszcze przed wojną, po narodzinach córki, mocno odczułam potrzebę stworzenia miejsca, w którym mamy mogłyby pracować czy uczyć się, podczas gdy ich dzieci spędzałyby czas z pedagogami obok. Tak narodził się pomysł „Mama-hubu” w Kijowie — przestrzeni dla kobiet i dzieci. Nie zdążyłam go wtedy zrealizować, bo przyszła pełnoskalowa inwazja. Ale sama koncepcja została — w głowie i na papierze.

Kiedy znalazłyśmy się z córką w Warszawie, miałam już duże doświadczenie organizacyjne: projekty wolontariackie, współpraca z wojskiem. Widziałam, że tu też są Ukraińcy z ogromnym potencjałem, przedsiębiorcy, ludzie z różnymi kompetencjami, które mogłyby służyć wspólnocie. Ale każdy działał osobno. Pomyślałam wtedy, że trzeba stworzyć przestrzeń, która nas połączy: biznesom da możliwość rozwoju, a społeczności — miejsce spotkań, nauki i wzajemnego wsparcia.

Właśnie wtedy doszło do spotkania z przedstawicielami dużej międzynarodowej firmy Meest Group, założonej przez ukraińską diasporę w Kanadzie (jej twórcą jest Rostysław Kisil). Kupili w Warszawie budynek na własne potrzeby, a ponieważ chętnie wspierają inicjatywy diaspory, stali się naszym strategicznym partnerem. Udostępnili nam przestrzeń i wynajmują ją rezydentom UA HUB na preferencyjnych warunkach. To był kluczowy moment, bo bez tego stworzenie takiego centrum w Warszawie byłoby praktycznie niemożliwe.

Dziś rozważamy powstanie podobnych miejsc także w innych polskich miastach, bo często dostajemy takie sygnały i zaproszenia od lokalnych społeczności.

Kim są rezydenci UA HUB i co mogą tutaj robić?

Nasi rezydenci są bardzo różnorodni: od szkół językowych, zajęć dla dzieci, szkół tańca, pracowni twórczych, sekcji sportowych, po inicjatywy kulturalne i edukacyjne, a także usługi profesjonalne — prawnicy, lekarze, specjaliści od urody. Łącznie działa tu już około 40 rezydentów i wszystkie pomieszczenia są zajęte.

Ich usługi są płatne, ale ceny pozostają przystępne. Mamy też niepisaną zasadę: przynajmniej raz w tygodniu w Hubie odbywają się bezpłatne wydarzenie — warsztat, wykład, zajęcia dla dzieci czy spotkanie społecznościowe. Są też kobiety, które przychodzą do nas, by wyplatać siatki maskujące dla ukraińskiego wojska — dla takich inicjatyw przestrzeń jest całkowicie bezpłatna. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli akurat nie stać go na opłacanie zajęć.

W UA HUB zawsze jest ktoś, kto wyplata siatki maskujące. To symbol – potrzeba, która się nie kończy.

Wszyscy rezydenci huba działają legalnie: mają zarejestrowaną działalność gospodarczą lub stowarzyszenie, płacą podatki. Dzięki temu mogą korzystać z systemu socjalnego, na przykład z programu 800+.

To dla nas bardzo ważne. Większość rezydentów to kobiety, mamy, które łączą pracę z wychowywaniem dzieci. Formalne uregulowanie spraw daje im poczucie bezpieczeństwa i możliwość spokojnego planowania życia na emigracji.

Bycie rezydentem UA HUB to jednak dużo więcej niż wynajem pokoju. To wejście do środowiska: sieci wsparcia, wymiany doświadczeń, potencjalnych klientów i partnerów. A przede wszystkim — do wspólnoty, która buduje siłę i odporność całej ukraińskiej społeczności w Polsce.

Dla odwiedzających Hub to z kolei możliwość „zamknięcia wszystkich spraw” w jednym miejscu: od zajęć dla dzieci i kursów językowych, przez porady prawników i lekarzy, aż po wydarzenia kulturalne czy po prostu odpoczynek i spotkania towarzyskie. Żartujemy czasem, że mamy wszystko oprócz supermarketu.

Czym UA HUB różni się od innych inicjatyw dla Ukraińców?

Po pierwsze, jesteśmy niezależnym projektem — bez grantów i dotacji. Każdy rezydent wnosi swój wkład w rozwój przestrzeni. To nie jest historia o finansowaniu z zewnątrz, ale o modelu biznesowym, który sprawia, że jesteśmy samodzielni i wolni od nacisków.

Po drugie, łączymy biznes z misją społeczną. Tu można jednocześnie zarabiać i pomagać. Tak samo w codziennych sprawach, jak i w sytuacjach kryzysowych. Kiedy zmarł jeden z naszych rodaków, to właśnie tutaj natychmiast zebraliśmy środki i wsparcie dla jego rodziny. To siła horyzontalnych więzi.

Dzieci piszą listy do żołnierzy

Wasze hasło brzmi: „Swój do swego po swoje”. Co ono oznacza?

To dla nas nie jest hasło o odgradzaniu się od innych, ale o wzajemnym wsparciu.  Kiedy ktoś trafia do obcego kraju, szczególnie ważne jest, by mieć wspólnotę, która pomoże poczuć: nie jesteś sam. W naszym przypadku to wspólnota Ukraińców, którzy zachowują swoją tożsamość, język, kulturę i tradycje, a jednocześnie są otwarci na współpracę i kontakt z Polakami oraz innymi społecznościami.

Dlatego dbamy, by Ukraińcy mogli pozostać sobą, nawet na emigracji. Organizujemy kursy języka ukraińskiego dla dzieci, które urodziły się tutaj albo przyjechały bardzo małe. To dla nich szansa, by nie utracić korzeni, nie zerwać więzi z własną kulturą. Nasze dzieci to nasze przyszłe pokolenie. Dorastając w Polsce, zachowują swoją tożsamość.

Drugi wymiar hasła to wzajemne wspieranie się w biznesie. Ukraińcy korzystają z usług i kupują towary od siebie nawzajem, tworząc wewnętrzny krwiobieg gospodarczy. W ten sposób wspierają rozwój małych firm i całej wspólnoty.

Podkreśla Pani, że UA HUB jest otwarty także dla Polaków. Jak to wygląda w praktyce, zwłaszcza w czasie narastających nastrojów antyukraińskich w części polskiego społeczeństwa?

Jesteśmy otwarci od zawsze. Współpracujemy z polskimi fundacjami, lekarzami, nauczycielami, z różnymi grupami zawodowymi. UA HUB to nie „getto”, ale przestrzeń, która daje wartość wszystkim.

Tutaj Polacy mogą znaleźć ukraińskie produkty i usługi, wziąć udział w wydarzeniach kulturalnych i edukacyjnych, poznać ukraińską kulturę. To działa w dwie strony — jest wzajemnym wzbogacaniem się i budowaniem horyzontalnych więzi między Ukraińcami i Polakami.

Malowanie wielkanocnych pisanek

Negatywne nastawienie czasem się pojawia ale wiemy, że to często efekt emocji, politycznej retoryki czy zwykłych nieporozumień. Osobiście podchodzę do tego spokojnie, bo mam duże doświadczenie pracy w stresie — z wojskiem, organizacjami praw człowieka, z wolontariuszami.

Strategia UA HUB jest prosta: pokazywać wartość Ukraińców i tworzyć wspólne projekty z Polakami. Dlatego planujemy np. kursy pierwszej pomocy w języku polskim.

To dziś niezwykle ważne — żyjemy w świecie, gdzie istnieje realne zagrożenie ze strony Rosji i Białorusi. Nawet jeśli nie ma otwartego starcia armii, to groźba ataków dronowych czy rakietowych jest formą terroru. A strach czyni ludzi podatnymi na manipulacje.

Dlatego tak ważne jest, byśmy się łączyli, dzielili doświadczeniem i wspierali. To nie tylko kwestia kultury i integracji społecznej. To także przygotowanie cywilów, szkolenia, a czasem nawet inicjatywy związane z obronnością. Polacy i Ukraińcy mają wspólne doświadczenie odporności i walki o wolność. I tylko razem możemy bronić wartości demokratycznych i humanistycznych, które budowano przez dziesięciolecia.

Obecnie dużo mówi się o integracji Ukraińców z polskim społeczeństwem. Jak to rozumiesz i co UA HUB robi w tym kierunku?

Integracji nie należy traktować jak przymusu. To naturalny proces życia w nowym środowisku.  Nawet w granicach jednego kraju, gdy ktoś przeprowadza się z Doniecka do Użhorodu, musi się zintegrować z inną społecznością, jej tradycjami, językiem, zwyczajami.
Tak samo Ukraińcy w Polsce — i trzeba powiedzieć jasno: idzie im to szybko.

Ukraińcy to naród otwarty, łatwo uczący się języków, przejmujący tradycje, chętny do współpracy. Polska jest tu szczególnym miejscem — ze względu na podobieństwa kulturowe i językowe. — Sama nigdy nie uczyłam się polskiego systematycznie, a dziś swobodnie posługuję się nim w codziennych sytuacjach i w pracy — dodaje.

Najważniejsze jednak są dzieci. One chodzą do polskich przedszkoli i szkół, uczą się po polsku, ale równocześnie pielęgnują ukraińską tożsamość.

Dorastają w dwóch kulturach — i to ogromny kapitał zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski. — Polacy nie mogą stracić tych dzieci. Bo nawet jeśli kiedyś wyjadą, zostanie w nich język i rozumienie lokalnej mentalności. To przyszłe mosty między naszymi narodami.
Zajęcia dla dzieci

Zdjęcia UA HUB

20
хв

Założycielka UA HUB Olga Kasian: „Nasza strategia to pokazywać wartość Ukraińców”

Diana Balynska

Joanna Mosiej: Drony, zalew dezinformacji. Dlaczego Polska tak nieporadnie reaguje w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, ale też wobec wewnętrznej, rosnącej ksenofobii?

Marta Lempart: Bo jesteśmy narodem zrywu. My musimy mieć wojnę i musimy mieć bohaterstwo – nie umiemy działać systematycznie. Teraz odłożyliśmy swoje husarskie skrzydła, schowaliśmy je do szafy. Ale gdy zacznie się dziać coś złego, ruszymy z gołymi rękami na czołgi.

Trudno mi w to uwierzyć. Mam wrażenie, że raczej próbujemy siebie uspokajać, że wojny u nas nie będzie.

Chciałabym się mylić, ale uważam, że będzie. Dlatego musimy się przygotować już teraz. Jeśli znów przyjdzie czas zrywu, to trzeba go skoordynować, utrzymać, wykorzystać jego potencjał. Zdolność do zrywu nie może być przeszkodą – powinna być bazą do stworzenia systemu, który wielu z nas uratuje życie.

Ale jak to zrobić?

Przede wszystkim powinniśmy się uczyć od Ukrainy. Żaden rząd nie przygotuje nas na wojnę – musimy zrobić to sami. Polska to państwo z tektury. Nie wierzę, że nasz rząd, jak estoński czy fiński, sfinansuje masowe szkolenia z pierwszej pomocy, czy obrony cywilnej. Więc to będzie samoorganizacja: przedsiębiorcy, którzy oddadzą swoje towary i transport, ludzie, którzy podzielą się wiedzą i czasem. My nie jesteśmy państwem – jesteśmy największą organizacją pozarządową na świecie. I możemy liczyć tylko na siebie oraz na kraje, które znajdą się w podobnej sytuacji.

A co konkretnie możemy zrobić od zaraz?

Wszystkie organizacje pozarządowe w Polsce – bez wyjątku – powinny przeszkolić się z obrony cywilnej i pierwszej pomocy. Trzeba, żeby ludzie mieli świadomość, co może nadejść, mieli gotowe plecaki ewakuacyjne, wiedzieli, jak się zachować. Bo nasz rząd kompletnie nie jest przygotowany na wojnę. Nie mamy własnych technologii dronowych, nie produkujemy niczego na masową skalę, nie inwestujemy w cyfryzację. Polska jest informatycznie bezbronna – u nas nie będzie tak jak w Ukrainie, że wojna wojną, a świadczenia i tak są wypłacane na czas. W Polsce, jak bomba spadnie na ZUS, to nie będzie niczego.

Brzmi to bardzo pesymistycznie. Sama czasami czuję się jak rozczarowane dziecko, któremu obiecywano, że będzie tylko lepiej, a jest coraz gorzej.

Rozumiem. Ale trzeba adaptować się do rzeczywistości i robić to, co możliwe tu i teraz. To daje ulgę. Najbliższe dwa lata będą ciężkie, potem może być jeszcze gorzej. Ale pamiętajmy – dobrych ludzi jest więcej.  Takich, którzy biorą się do roboty, poświęcają swój czas, energię, pieniądze.

Ale przecież wiele osób się wycofuje, bo boją się, gdy prorosyjska narracja tak silnie dominuje w przestrzeni publicznej.

Oczywiście, może się tak wydarzyć, że wiele osób się wycofa z zaangażowania. I to normalne. Historia opozycji pokazuje, że bywają momenty, kiedy zostaje niewiele osób. Tak było w Solidarności.  To teraz mamy takie wrażenie, że kiedyś wszyscy byli w tej Solidarności. Wszyscy nieustannie bili się z milicją. A Władek Frasyniuk opowiadał, że w którymś momencie było ich tak naprawdę może z  piętnastu. I tym, którzy siedzieli w więzieniach, czasami wydawało się, że już wszyscy o nich zapomnieli. Bo życie się toczyło dalej. Bogdan Klich spędził chyba z pięć lat w więzieniu. I to przecież nie było tak, że w czasie tych pięciu lat wszyscy codziennie pod tym więzieniem stali i krzyczeli „Wypuścić Klicha”.

Więc bądźmy przygotowani na to, że są okresy ciszy i zostanie nas “piętnaścioro”.

I to jest normalne, bo ludzie się boją, muszą się odbudować, a niektórzy znikają.

Ale przyjdą nowi, przyjdzie nowe pokolenie, bo taka jest kolej rzeczy. Ja w ogóle myślę, że Ostatnie Pokolenie będzie tym, które który obali następny rząd.

Ale oni są tak radykalni, że wszyscy ich hejtują.

Tak, hejtują ich jeszcze bardziej niż nas, co wydawało się niemożliwe. Mają trudniej, bo walczą z rządem, który jest akceptowany. Mają trudniej, bo za nami szli ludzie, którzy nie lubili rządu. A działania Ostatniego Pokolenia wkurzają wielu obywateli.
Tak, są radykalni. I gotowi do poświęceń. I jeżeli ta grupa będzie rosła i zbuduje swój potencjał to zmieni Polskę.  

Rozmawiały: Joanna Mosiej i Melania Krych

Całą rozmowę z Martą Lempart obejrzycie w formie wideopodcastu na naszym kanale YouTube oraz wysłuchacie na Spotify.

20
хв

Marta Lempart: „Polska to nie państwo, to wielka organizacja pozarządowa"

Joanna Mosiej

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Wiedza to nasz pierwszy schron

Ексклюзив
20
хв

Od lekarki do studentki: ukraińskie medyczki w Polsce

Ексклюзив
20
хв

„Boję się, ale idę naprzód”. Ukrainka o tym, jak otworzyła własny salon kosmetyczny w Polsce

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress