Exclusive
20
min

Operacja kurska w świetle prawa międzynarodowego

W tej wojnie jest tylko jeden agresor: Rosja. Agresor, który walczy bez zasad i ma obsesję na punkcie zniszczenia Ukrainy. Agresor, przed którym społeczność międzynarodowa nie może Ukrainy ochronić. Dlatego Ukraina ma prawo bronić swojego narodu i państwa wszelkimi dostępnymi środkami

Hanna Malar

Jak zakwalifikować działania Ukrainy w obwodzie kurskim? Zdjęcie: Loey Felipe

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Minął miesiąc od rozpoczęcia przez Ukrainę ofensywnej operacji wojskowej na terytorium Rosji. Gdyby Ukraina miała wszystkie niezbędne zezwolenia od swoich partnerów na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu, takie operacje nie byłyby konieczne. Rosja przygotowywała się do ofensywy w obwodzie sumskim, bezlitośnie ostrzeliwując ukraińskie obszary przygraniczne. Dlatego nie było innego wyjścia, jak przenieść wojnę na terytorium Rosji i stworzyć tam strefę bezpieczeństwa.

Sztuka wojny

Z wojskowego punktu widzenia operacja została mistrzowsko zaplanowana i przeprowadzona przez generała Ołeksandra Syrskiego, głównodowodzącego Sił Zbrojnych Ukrainy. Wróg się jej nie spodziewał. Po stronie ukraińskiej zachowano bezprecedensowy poziom tajności.

Imponująca jest również szybkość, z jaką działało ukraińskie wojsko. Pierwszego dnia operacji kurskiej posunęło się naprzód aż o 14 kilometrów – i to pomimo faktu, że od początku inwazji na pełną skalę armia rosyjska utrzymywała dziesięciokrotną przewagę w uzbrojeniu i liczbie żołnierzy.

Co to oznacza? To, że ukraińska armia doskonale opanowała wojenne rzemiosło

Jednak jako że sytuacja jest dla tej wojny nietypowa, pojawiło się pytanie, jak działania ukraińskiego wojska mają się do prawa międzynarodowego.

Jak zakwalifikować działania Ukrainy?

Ukraińskie wojska przekroczyły granicę Federacji Rosyjskiej i ruszyły naprzód. Czy to działanie ofensywne, czy może defensywne?

Zbrodnicza agresja Rosji rozpoczęła się już w 2014 roku i trwa nadal. Ukraina jest ofiarą agresji i korzysta z przysługującego jej prawa do samoobrony na mocy art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych. Zbrodnia agresji (wojny) jest jedyną zbrodnią objętą wyłącznym zamiarem agresora. A w ramach obecnej wojny toczącej się między Rosją i Ukrainą jest tylko jeden agresor – ten, który pierwszy dopuścił się agresji. Mówi o tym Artykuł 2 Rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1974 roku, definiujący pojęcie agresji.

Dlatego ostatnie działania Ukrainy nie mogą być rozpatrywane w oderwaniu od tej wojny – jako oddzielny akt lub oddzielna operacja – ponieważ są one bezpośrednią konsekwencją wojny przeciwko Ukrainie i zostały podjęte wyłącznie w celu militarnego osłabienia wroga i zakończenia wojny. Ukraina nie planuje zajmować terytorium Rosji, jej działania są więc elementem obrony.

Prezydent Wołodymyr Zełenski i naczelny dowódca sił zbrojnych Ołeksandre Syrski. Zdjęcie: OPU

Kto powinien powstrzymać wojnę?

Wojna jest międzynarodowym przestępstwem przeciwko pokojowi między państwami i narodami. Dlatego Rosja popełnia zbrodnię nie tylko przeciwko Ukrainie. Rosja narusza porządek międzynarodowy, który ustanawia pokój między państwami. Natomiast Ukraina broni dziś przed rosyjską inwazją nie tylko własnych granic, ale także granic europejskich.

Przeciwdziałanie i zapobieganie tej zbrodni jest obowiązkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, która ponosi główną odpowiedzialność za utrzymanie międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa. Oznacza to, że Ukraina, jako członek ONZ, nie powinna sama powstrzymywać tej wojny. Dopóki Rada Bezpieczeństwa nie podejmie środków niezbędnych do utrzymania międzynarodowego pokoju, zaatakowane państwo może skorzystać z nieodłącznego prawa do samoobrony, zgodnie z art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych.

Jak widzimy, Rada Bezpieczeństwa ONZ nie podjęła jeszcze tych środków, dlatego Ukraina korzysta z prawa do samoobrony

Ponadto Ukraina musi bronić swojej wolności w czasach, gdy sądy międzynarodowe nie są w stanie zapobiegać wojnom i pociągać do odpowiedzialności krajów, które atakują inne kraje. Od czasu procesów norymberskich sądy międzynarodowe nie wydawały wyroków za zbrodnię agresji. Skazywano za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, które są pochodną agresji. Oznacza to, że każdy potencjalny dyktator lub agresor wie, że nie zostanie ukarany za wszczęcie wojny.

Obecnie nie ma międzynarodowego mechanizmu, który mógłby powstrzymać wojnę w Ukrainie. Dlatego Ukraina nie ma innego wyboru, jak tylko bronić siebie i swoich obywateli wszelkimi dostępnymi środkami.

Jak się bronić przed agresorem?

Prawo międzynarodowe nie udziela odpowiedzi na pytanie, jak kraj powinien się bronić, gdy jest atakowany przez mocarstwo nuklearne z wielokrotną przewagą w uzbrojeniu i sile żywej. Albo jak się bronić, gdy agresor walczy bez zasad, nie przestrzegając żadnych norm międzynarodowego prawa humanitarnego. Albo jak Ukraina powinna działać w wojnie na pełną skalę, gdy społeczność międzynarodowa nie może powstrzymać agresji wobec niej.

Tymczasem naród ukraiński ma prawo do przetrwania
Wołodymyr Zełenski na posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa ONZ. 20 września 2023 r. Zdjęcie: OPU

Wzajemne poszanowanie integralności terytorialnej, granic i suwerenności innego państwa to zasady współistnienia w czasie pokoju. Jeśli jednak konieczne jest przekroczenie granicy kraju agresora w celu ochrony życia setek tysięcy ludzi, jest to konieczna ostateczność, do której broniące się państwo ma prawo się uciec, jeśli nie ma innych sposobów na osłabienie wroga.

W wyborze metod obrony Ukraina jest ograniczona jedynie normami międzynarodowego prawa humanitarnego, którego przestrzega od pierwszego dnia inwazji na pełną skalę.

Reżim prawny obszarów obwodu kurskiego okupowanych przez wojska ukraińskie

Obecnie na świecie nie ma jednego podejścia w definiowaniu cech, które można by wykorzystać do jednoznacznego zakwalifikowania konkretnego przypadku jako okupacji. Istnieje jednak absolutna i oczywista różnica między obecnością wojsk rosyjskich na tymczasowo okupowanych terytoriach Ukrainy a wojskami ukraińskimi w rosyjskim obwodzie kurskim. Dla Ukrainy, w przeciwieństwie do Rosji, okupowane terytorium nie jest niezależnym i ostatecznym celem. Ziemia wroga nie jest w ogóle dla niej celem, a jedynie narzędziem do osłabienia jego zdolności wojskowych.

Sam fakt, że wojska tymczasowo kontrolują określone terytorium, nie daje prawa do tego terytorium, tworzy natomiast szereg zobowiązań wobec miejscowej ludności cywilnej. To jedna z podstawowych zasad prowadzenia wojny: wojsko nie krzywdzi ludności cywilnej i zaspokaja podstawowe jej potrzeby na kontrolowanych terytoriach.

Ukraina przestrzega praw miejscowej ludności obwodu kurskiego zgodnie z prawem międzynarodowym i zapewnia pomoc humanitarną mieszkańcom tych terytoriów

Niewątpliwie operacja kurska jest sukcesem ukraińskiej armii, lecz droga do zwycięstwa jest jeszcze długa i bardzo trudna. Musimy więc pamiętać, że w tej wojnie jest tylko jeden agresor: Rosja. Agresor, który walczy bez zasad i ma obsesję na punkcie zniszczenia Ukrainy. Agresor, przed którym społeczność międzynarodowa nie może Ukrainy ochronić. Dlatego Ukraina ma prawo bronić swojego narodu i państwa wszelkimi dostępnymi środkami.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Wiceministerka obrony Ukrainy (2021—2023). Prawniczka. Jest autorką ponad 40 prac naukowych z zakresu zbrodni przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, zbrodni wojennych i przeciwko pokojowi. Wykładała w Narodowej Szkole Sędziów Ukrainy w zakresie kryminalnej i prawnej kwalifikacji wojennych agresywnych, i innych zbrodni popełnianych w strefie walki. Opracowała ocenę prawną wydarzeń na Krymie i we wschodniej Ukrainie, która jest wykorzystywana w praktyce śledczej i sądowej. Była ekspertką jednostek Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w zakresie komunikacji strategicznej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nasza czytelniczka zareagowała instynktownie. Zamiast się przestraszyć, postanowiła sprawdzić, kto jeszcze dostał taki materiał. Wynik jej mini-śledztwa jest przerażający. „Okazało się, że nikt. Rzucili tylko nam. Osiedle jest zamknięte i strzeżone, są cztery bloki. Zebrałam informacje od sąsiadów, także Ukraińców. Nikogo innego to nie dotknęło” – opowiada. To nie był przypadek, a celowa, precyzyjna operacja wymierzona w konkretną osobę.

Ta sama kobieta kilka miesięcy wcześniej została zaatakowana w drogerii. „Polka, twierdząc, że jestem Ukrainką, zaczęła mnie bić i pluć mi w twarz. Ludzie uciekli, ochrona nie reagowała. Tylko przypadkowa kobieta, prokuratorka, zatrzymała sprawę, która trafiła do sądu. Policja często zamiata takie rzeczy pod dywan” – pisze.

Te dwa incydenty nie są oddzielnymi zdarzeniami. To kolejne akty tej samej sztuki, w której historia staje się narzędziem wojny, a codzienność – polem bitwy. Nikt rozsądny w Polsce nie neguje tragedii Wołynia. Dziesiątki tysięcy ofiar, wspomnienia, które do dziś bolą, to fundament polskiej pamięci. Problem zaczyna się, gdy ten ból jest instrumentalizowany, a historia sprzed 80 lat zamienia się w pałkę, którą dziś uderza się w sąsiadów.

Ulotki, wrzucane do skrzynek i pojawiające się na słupach, jak te niedawno zauważone również w Mińsku Mazowieckim, nie służą edukacji historycznej. Służą wyłącznie sianiu strachu i podejrzliwości. Ich język – „ukraińscy bandyci”, „ludobójstwo” – to kalki propagandy z lat 40., odkurzone i używane w środku wojny, by budować nową barierę.

To nie jest przypadek. Takie materiały pojawiają się w chwili, gdy w Polsce toczy się gorąca debata o przyszłości sojuszu z Ukrainą, o roli uchodźców i o polityce społecznej. Im mocniejsze emocje, tym łatwiej nimi manipulować. To sprawnie wyreżyserowany spektakl, którego celem jest podział, a nie prawda.

Fundacja „Wołyń Pamiętamy”, na czele z prezeską Katarzyną Sokołowską, w swoich celach statutowych deklaruje „przywrócenie pamięci o ludobójstwie”, ale w rzeczywistości jej działalność polega na szerzeniu nienawiści. Działania fundacji, takie jak akcje plakatowe i wlepkowe, regularnie podsycają antyukraińskie nastroje. Analitycy z portali zajmujących się dezinformacją wielokrotnie wskazywali, że retoryka fundacji jest zbieżna z kluczowymi elementami rosyjskiej propagandy, której celem jest podsycanie polsko-ukraińskiego konfliktu historycznego i destabilizacja Polski.
To, co wygląda jak spontaniczne akcje, może być elementem zaplanowanej operacji, mającej za zadanie wykorzystać polskie resentymenty.

Dzisiejsza Polska żyje w rozdarciu. Z jednej strony mamy wielkie, oficjalne deklaracje o sojuszu z Kijowem, o wsparciu dla narodu walczącego o niepodległość. Z drugiej – rosnącą niechęć do uchodźców, podsycaną przez cynicznych polityków.

W kampaniach wyborczych hasło „Ukraińcy zabiorą wam pracę i mieszkania” działa szybciej i skuteczniej niż jakikolwiek program. Prezydent Nawrocki wetuje ustawę o świadczeniach dla Ukraińców, argumentując to „sprawiedliwością”.
Konfederacja buduje kapitał polityczny na resentymentach i strachu. Prawicowe media codziennie podsycają obraz Ukraińca jako konkurenta, a nie sojusznika.
W tej atmosferze wystarczy jeden czarno-biały plakat, by uruchomić lawinę gniewu.

Rosyjska propaganda od lat żeruje na ranach historycznych. Wyciąga bolesne momenty i wbija je w dzisiejsze konflikty. To, co Polacy i Ukraińcy powinni przepracować w duchu dialogu, zamienia się w narzędzie wzajemnego oskarżenia.

Ulotka w skrzynce to klasyczny przykład wojny kognitywnej – taniej, trudnej do zidentyfikowania, ale niszczycielskiej. Jej koszt to grosze. Jej skutek – nieufność, podejrzliwość, poczucie zagrożenia, a przede wszystkim przekonanie, że Ukraińcy są w Polsce nie jako goście i sojusznicy, lecz jako potencjalni wrogowie.

Nie ma wątpliwości: problem pamięci Wołynia trzeba omawiać. Ale nie ulotkami, nie w ciemnych kampaniach podszywających się pod troskę o historię. Tylko w otwartej rozmowie, uczciwym języku, poprzez edukację i spotkanie świadectw. Bo jeśli zgodzimy się, by historią handlowali propagandyści, staniemy się zakładnikami cudzych wojen.

A dziś Polska potrzebuje nie kolejnych barykad, lecz mostów – zwłaszcza z Ukrainą, która walczy nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczeństwo. Historia naszej czytelniczki z Poznania – ulotka w skrzynce, atak w drogerii, obojętność ludzi – pokazuje, że obok wielkiej polityki liczy się jeszcze coś innego: codzienna reakcja. Kto stanie w obronie bitej kobiety? Kto zadzwoni na policję? Kto wyrwie z rąk propagandystów ulotkę, zanim zamieni się w kolejną falę hejtu?

Obojętność jest najgroźniejsza.

Bo daje sygnał, że można więcej, mocniej, brutalniej. Dziś, w Polsce, wybór nie jest abstrakcyjny. On dzieje się tu i teraz, w sklepach, na ulicach, w naszych społecznościach. Od naszej reakcji zależy, czy historia stanie się mostem do przyszłości, czy kolejną barykadą.

20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Jerzy Wójcik

Mnóstwo dziwnych pytań

Jestem mamą dziecka z ciężkim autyzmem i potwierdzoną niepełnosprawnością, w moim otoczeniu jest wiele mam wyjątkowych dzieci. Bardzo chciałabym pracować na pełny etat, chodzić na imprezy firmowe i wyjeżdżać w podróże służbowe – ale jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to kilka godzin pracy online dziennie. Przedszkola terapeutyczne zazwyczaj działają do godziny 13:00, do tego dochodzą zwolnienia lekarskie i różne losowe przypadki, które zdarzają się mamom dzieci z autyzmem niemal codziennie. Ilu pracodawców podpisałoby umowę z taką osobą?

W wieku 6,5 roku mój Marko nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z ludźmi, nie rozumie niebezpieczeństwa i może po prostu wejść pod samochód albo spróbować wyjść przez okno.

Ciągle próbuje uciekać, więc na ulicy trzeba go cały czas trzymać za rękę. W domu zamykam drzwi na wszystkie zamki i chowam klucz

Syn potrzebuje stałej opieki i pomocy dosłownie we wszystkim. A kiedy choruje, wpada w stan szoku, nie potrafiąc wyjaśnić, co mu dolega. Wtedy mogę tylko zgadywać, co się z nim dzieje.

Oficjalnie diagnozę „autyzmu” postawiono Markowi, gdy miał 3 lata. Od tego czasu codziennie przechodzimy terapie, które, choć dają pewne rezultaty, nie sprawiły, że moje dziecko stało się choć trochę samodzielne. Autyzmu nie da się wyleczyć, można jedynie złagodzić stan chorego i poprawić jego funkcjonowanie. W Polsce mój syn chodzi do przedszkola terapeutycznego, logopedy i ćwiczy w domu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, które należy potwierdzać co 2-3 lata.

Ostatnia komisja, która odbyła się już we wrześniu, różniła się od poprzednich i bardzo mnie zaskoczyła. Przyszłam na nią z opinią polskiego psychiatry, w której napisano, że syn jest niewerbalny, wymaga stałej opieki i ogólnie jego stan jest poważny. Jednak psychiatrka obecna na komisji zaczęła pytać mnie nie o syna, ale o to, czy pracuję, gdzie jest mój mąż i czy walczy za Ukrainę. Kiedy usłyszała, że nie walczy, wydała opinię, że mój syn nie mówi, ponieważ w przedszkolu mówi się z nim po polsku, a w domu po ukraińsku. Podczas naszej rozmowy syn ani razu nie zareagował na swoje imię, nie spojrzał w stronę psychologa, nie odpowiedział na pytanie o imię i wiek, nie nawiązując kontaktu ani ze mną, ani z komisją. Gołym okiem było widać, że to poważny problem, a nie kwestia tymczasowej reakcji dziecka na przebywanie w różnych środowiskach językowych.

Jak wyjaśnić taką zmianę w podejściu komisji lekarskiej – i mnóstwo dziwnych pytań, które zadawała?

Czy tym, że dziecku z poważną diagnozą trzeba byłoby przyznać zasiłek, a dziecku bez diagnozy wystarczy zalecić uczęszczanie do przedszkola, szkoły i obsługiwanie siebie samodzielnie, by mama mogła iść do pracy na cały dzień?

Tyle że my już przez to przechodziliśmy: żadne przedszkole nie przyjmie mojego syna na cały dzień, a szkoły oferują naukę online lub, jeśli masz szczęście, asystenta na pół dnia. Dlatego byłam gotowa złożyć odwołanie od decyzji komisji lekarskiej.

Na odwołanie się od decyzji komisji lekarskiej masz 14 dni. Składasz je tam, gdzie złożyłaś wniosek o rentę inwalidzką. Prawdopodobnie ponowna wizyta przed komisją odbędzie się już w zespole wojewódzkim. Jeśli i tam decyzja nie będzie dla ciebie korzystna, są jeszcze dwie opcje:

  • dodaj nowe dokumenty medyczne i złóż wniosek do nowej komisji w związku z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka lub zmianami w jego zachowaniu (w przypadku autyzmu może to być opinia dotycząca inteligencji z certyfikowanej poradni i nowa opinia psychiatry). To dość szybka ścieżka, ale świadczenia będziesz mogła otrzymać dopiero po wydaniu pozytywnej decyzji;
  • idź do sądu. Rozstrzyganie sprawy może potrwać 1-2 lata, ale jeśli wygrasz, otrzymasz wszystkie świadczenia od momentu wydania negatywnej decyzji.

Dokąd wyjechać, skoro wszędzie jesteś obca?

Moje koleżanki w Polsce, które są w podobnej sytuacji, przeraża możliwość zniesienia świadczeń socjalnych i dostępu do opieki medycznej.

Kateryna samotnie wychowuje syna z porażeniem mózgowym. Cały dochód jej rodziny składa się z minimalnych alimentów, świadczeń z tytułu niepełnosprawności i 800 plus. Czasami Katia zdoła posprzątać czyjeś biuro i zarobić parę groszy, ale nie zdarza się to często, poza tym na takie prace nie podpisuje się umowy. A jej syn jest regularnym bywalcem szpitali, ponieważ nawet zwykłe zapalenie dróg oddechowych może skończyć się dla niego hospitalizacją.

„Każdy nasz dzień to rehabilitacja i walka o to, by syn zaczął choć trochę chodzić. Myję go, karmię, wożę na masaże, zajęcia – to zajmuje praktycznie cały dzień. Wszystkie moje próby znalezienia pracy, która pozwoliłaby mi opłacić opiekunkę dla niego, a przy tym jeszcze się wyżywić i opłacić czynsz, zakończyły się niepowodzeniem. Potrzebujemy kwoty większej niż średnia pensja w Polsce. Tyle że w oczach polskiego prezydenta jestem pewnie pasożytem, który dostaje pieniądze za nic” – mówi Katia.

Moja przyjaciółka jest bardzo wdzięczna Polsce. Tym, co ją irytuje, są te ciągłe huśtawki emocjonalne, które nie pozwalają planować nawet najbliższej przyszłości.

Takich historii jest bardzo wiele. Prowadzę konto na Instagramie – piszę o autyzmie i życiu w Polsce. Zaraz po wecie prezydenta Nawrockiego dziesiątki mam dzieci ze spektrum autyzmu zaczęły pytać: „Co teraz z nami będzie?”.

Większość tych mam chętnie poszłaby do pracy, gdyby w Polsce istniała możliwość oddania dzieci z podobnymi diagnozami do przedszkola na cały dzień. Poza tym jeśli dziecko nieustannie krzyczy, ma atak histerii, to i tak przedszkole dzwoni do mamy z prośbą o zabranie dziecka do domu. Jeśli chodzi o zasiłki 800 plus, to my, matki w wyjątkowej sytuacji, wydajemy te pieniądze na opłacenie specjalnych przedszkoli, lekarzy specjalistów i rehabilitację.

Obecną sytuację w Polsce obserwuję bez paniki, ale ze smutkiem w sercu. Bo rozumiem, że być może już wkrótce będę musiała powiedzieć:

„Polsko, to były bezcenne trzy lata. Zawsze będę za nie wdzięczna, ale teraz nie da się już tu przeżyć”

Być może właśnie dlatego nas popychają, byśmy wyjechali. Tylko dokąd jechać, skoro wszędzie jesteś obca?

20
хв

W oczach prezydenta jestem pasożytem

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Szczyt NATO w Hadze: Sojusz chce płacić, ale czy jest gotów walczyć?

Ексклюзив
20
хв

Bez Ukrainy NATO nie będzie już bezpieczne

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress