Exclusive
20
min

Start negocjacji akcesyjnych z UE: nowe odliczanie geopolityczne

Przed nami o wiele więcej wyzwań niż te, które już pokonaliśmy. Unia pokazała, że nie będzie zakładnikiem jednego kraju - Węgier czy jakiegokolwiek innego. Ale UE jest zaprojektowana w taki sposób, że wszystkie kluczowe decyzje dotyczące rozszerzenia są podejmowane w drodze konsensusu

Paweł Klimkin

Przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Bruksela, 14 grudnia 2023 r. Zdjęcie: materiały prasowe UE

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Po upadku muru berlińskiego upadły porozumienia jałtańskie i poczdamskie o podziale stref wpływów w Europie. Miliony ludzi miały szansę stać się Europejczykami nie tylko w sensie mentalnym i kulturowym, ale także politycznym - poprzez członkostwo w NATO i UE. W tym czasie Ukraina i Ukraińcy byli postrzegani jako mentalna i gospodarcza część "przestrzeni postsowieckiej" - politycznie niezależna, ale nic więcej.

9 listopada 1989 r. runął mur berliński. Zdjęcie: East News

Łatwiejsze i pewniejsze wydawało się układanie z ZSRR, co Bush próbował wyjaśnić w Kijowie podczas swojego słynnego przemówienia [w Radzie Najwyższej Ukraińskiej SRR w sierpniu 1991 r. amerykański prezydent powiedział, że "prezydent Gorbaczow osiągnął imponujące rzeczy, a jego polityka głasnosti, pierestrojki i demokratyzacji ma na celu przyniesienie wolności, demokracji i niezależności gospodarczej" - red.], lecz po uzyskaniu niepodległości Ukraina była traktowana jak Rosja, tyle że ze znacznie mniejszą uwagą.

Próbowano przekonać Moskwę do celowości rozszerzenia NATO i UE, były ustępstwa i nowe formaty relacji, w tym G8. Ukraina została potraktowana na sposób rosyjski: zawarła podobne umowy, takie jak umowa o partnerstwie i współpracy z UE, ale na innej podstawie. Odpowiadało to wszystkim, w tym ówczesnym ukraińskim przywódcom. W rzeczywistości nastąpił nowy podział stref wpływów, z Ukrainą pozostającą przy Rosji, gdzie nasza niepodległość była uznawana za warunkową, a upadek ZSRR, jak powiedział kiedyś Putin, za największą katastrofę XX wieku. Zachód postrzegał logikę ukraińskiej polityki i biznesu jako chęć eksploatacji własnych i rosyjskich zasobów przy jednoczesnym zachowaniu kontroli politycznej.

W 2003 roku Rosja próbowała ustanowić kontrolę nad ukraińską gospodarką, tworząc tak zwaną wspólną przestrzeń gospodarczą - i nad ukraińskim systemem transportu gazu, tworząc konsorcjum, w którym kontrolę miał przejąć Gazprom. Udało nam się to odeprzeć. A potem była Tuzła [spór polityczny pomiędzy Ukrainą a Rosją o przynależność terytorialną wyspy Tuzła w Cieśninie Kerczeńskiej, rozpoczęty we wrześniu 2003 r. - red.] i próby ustanowienia kontrolowanego reżimu w Ukrainie. Jak dotąd nic się w tej strategii nie zmieniło. Doszła tylko chęć okupowania suwerennych terytoriów ukraińskich pod pretekstem budowania "rosyjskiego świata".

Podstawowym problemem w reakcji Zachodu na zachowanie rosyjskiego reżimu była uporczywa niechęć do uznania, że w Ukrainie nie chodzi o geopolityczną walkę między Zachodem a Rosją, ale o zmianę niepisanego podziału stref wpływów, zgodnie z którym Kijów ma należeć do Zachodu. To jest "czerwona linia" dla reżimu Putina. I nawet umowa stowarzyszeniowa UE-Ukraina była postrzegana w Moskwie jako stopniowe wyprowadzanie nas z "rosyjskiego świata". Stąd ogromna presja na ówczesny ukraiński rząd, by odmówił jej podpisania, co doprowadziło do Majdanu.

Decyzja o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych z Unią Europejską zmienia geopolitykę i rozpoczyna nowe geopolityczne odliczanie, skutecznie definiując nowe granice między Europą a Zachodem. Nie wszystkie negocjacje akcesyjne zakończyły się sukcesem, a niektóre znalazły się w ślepym zaułku lub raczej zostały do niego doprowadzone. Jednak w przypadku Ukrainy jest to chwila prawdy dla Unii Europejskiej, ponieważ Ukraińcy utożsamiają integrację europejską ze swoją przyszłością. Pomarańczowa Rewolucja i Majdan odbyły się pod ukraińskimi i europejskimi flagami.

Dla UE "niepowodzenie" integracji europejskiej Ukrainy oznaczałoby zniszczenie jej wiarygodności jako wspólnoty wartości, ponieważ to właśnie czyni ją wyjątkową, a nie liczne zasady i przepisy, które sprawiają, że działa wspólny rynek. Nie czyni to naszych wyzwań łatwiejszymi ani szybszymi do pokonania. UE może podjąć geopolityczną decyzję o przyznaniu statusu kandydata i rozpocząć negocjacje, ale nie może sobie pozwolić na "geopolityczne rabaty i ustępstwa", ponieważ oznaczałoby to zmniejszenie wymagań i fragmentację UE. Należy jednak zmienić podejście do samej metodologii akcesji. Ukraina i Mołdawia powinny mieć do czynienia z zasadniczo innym poziomem zaangażowania ze strony państw członkowskich i instytucji UE, a także otrzymać wspólną strategię przeciwdziałania rosyjskim próbom zepsucia i spowolnienia ich dążenia do UE.

Po podjęciu decyzji o rozpoczęciu negocjacji UE zacznie przygotowywać swoje stanowisko negocjacyjne i opracowywać mechanizmy angażujące państwa członkowskie. Wiele z nich będzie próbowało forsować maksymalne żądania, my zaś musimy nauczyć się budować koalicje sytuacyjne w UE i "pakietować" porozumienia, uzyskując akceptowalne kompromisy. Niestety pojawią się też trudne, a nawet bardzo bolesne kompromisy. Uniknięcie ich będzie prawie niemożliwe. Od tego będzie zależało tempo negocjacji, ponieważ państwa członkowskie i instytucje UE mogą to faktycznie regulować.

Kluczowe dla Ukrainy jest stworzenie skutecznych i otwartych platform dla agencji rządowych do komunikacji z biznesem i społeczeństwem obywatelskim oraz opracowanie mechanizmów komunikacji z mediami. W przeciwnym razie fale "zdrady" będą okresowo zakłócać proces negocjacji i wywoływać nastroje antyunijne. Emocjonalne i polityczne tło negocjacji również ulegnie zmianie, wymagając ciągłego dostosowywania się do nowych realiów.

Wszystko to sprawi, że negocjacje będą niezwykłym przedsięwzięciem. Wyzwaniem numer jeden jest jednak zdecydowanie model bezpieczeństwa dla Ukrainy i Europy. Musi on być europejski, jeśli mamy być częścią Unii. Oczywiście w drodze do NATO mogą istnieć przejściowe ustalenia dotyczące bezpieczeństwa, takie jak dwustronne lub wielostronne gwarancje bezpieczeństwa. Nie chcemy tego, wiele od nas zależy, ale nie wszystko. Udana integracja europejska jest niemożliwa bez odpowiedniej wizji bezpieczeństwa jasnej dla wszystkich, w tym dla rosyjskiego reżimu. Dziś trudno sobie wyobrazić jakikolwiek system bezpieczeństwa w Europie bez Stanów Zjednoczonych; wojna rosyjsko-ukraińska po raz kolejny to udowodniła. Jednocześnie w pewnym momencie Europa może zdecydować, że musi zadbać o własne bezpieczeństwo. Modelowanie tych wciąż hipotetycznych scenariuszy jest niemożliwe bez udziału Ukrainy na wszystkich etapach.

Лідери ЄС під час грудневого саміту. Брюссель, 14 грудня 2023 року. Фото: European Union

Przed nami o wiele więcej wyzwań niż te, które już pokonaliśmy. UE pokazała, że nie pozwoli sobie na bycie zakładnikiem jednego kraju - Węgier czy jakiegokolwiek innego. Ale UE jest zaprojektowana w taki sposób, że wszystkie kluczowe decyzje dotyczące rozszerzenia są podejmowane w drodze konsensusu. Orban rozgrywa swoją strategię. Dobrze wie, czego chce i jak to osiągnąć. Z niemal wszystkimi krajami UE dyskusja nie będzie łatwa, ponieważ naszą mocną stroną jest rolnictwo, a to kwestia delikatna, przeszkoda dla wszystkich. Nasze postępy będą w dużej mierze zależeć od tego, czy UE utrzyma swoją strategiczną wizję, czy też zacznie bawić się, jak powiedział Freud, "narcystyczną wizją małych różnic". Najprawdopodobniej zrobi jedno i drugie. Nie ma jednak potrzeby się tego obawiać. Jesteśmy teraz w świątecznym nastroju i zasługujemy na to, nawet jeśli ma to wysoką cenę. Dla wielu Ukraińców członkostwo w UE jest synonimem przyszłości i kwintesencją zrozumienia, dokąd zmierzamy i o co walczymy. A teraz razem z UE zrobiliśmy milowy krok w tym kierunku. Będziemy potrzebować ich jeszcze wiele, ale możemy je zrobić.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Minister Spraw Zagranicznych Ukrainy (2014-2019), mąż stanu, dyplomata. Pełnił następujące stanowiska: Doradca-Wysłannik Ambasady Ukrainy w Wielkiej Brytanii (2004-2008), Dyrektor Departamentu Unii Europejskiej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych Ukrainy (2008-2010), Ambasador Nadzwyczajny i Pełnomocny Ukrainy w Republice Federalnej Niemiec (2012-2014).

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy jej rówieśnicy żyją na TikToku, ona założyła międzynarodowy ruch społeczny. Nie z namowy, ale dlatego, że nikt inny nie chciał się za to zabrać.

Jej podróż zaczęła się w 2014 roku, kiedy przyjechała z Krymu. Miała zaledwie osiem lat i w jej rodzinnym miasteczku właśnie kończył się ten bezpieczny świat, jaki znała. Aneksja, strach, ucieczka. Dla małej dziewczynki to nie była geopolityka, lecz nagła utrata wszystkiego, co oczywiste: domu, szkoły, języka. Trafiła do Warszawy – miasta, które zawsze przyciąga, ale rzadko przytula.

Dziś, mając niespełna dwadzieścia lat, stała się twarzą pokolenia dorastającego w chaosie. Między wojną a pokojem, między viralem na TikToku a mądrą przemową na TEDx. Jest założycielką Fundacji Latających Plecaczków, pomysłodawczynią Międzynarodowego Dnia Plecaka, studentką psychologii i potrafi zbudować sprawną organizację działającą po obu stronach granicy.

Wszystko zaczęło się od prostej dziecięcej intuicji: świat można zmieniać, zaczynając od małych, codziennych rzeczy. Plecak stał się dla niej symbolem – podróży, nauki, wymiany, zwykłej, ludzkiej solidarności. Ruch, który stworzyła, łączy uczniów i nauczycieli. To brzmi naiwnie tylko dla tych, którzy nigdy nie widzieli na własne oczy, że taka wspólnota potrafi zdziałać cuda.

Kira w wywiadach mówi opowiada o piętnastu budzikach nastawianych każdego ranka, o odpisywaniu na maile w zatłoczonym metrze, o tym, że produktywność to nie talent, ale upór. Łączy w sobie etos starych działaczy  – wiarę, że po prostu trzeba robić – z nowoczesną umiejętnością budowania narracji, która trafia do jej pokolenia.

Dla niej „być Ukrainką w Polsce” to codzienna praktyka. Gdy mówiła o ucieczce z Krymu, podsumowała to z chłodną dojrzałością: „Po prostu trzeba było zacząć od nowa. Nie wiedziałam wtedy, co to emigracja. Dziś wiem, że to proces, który nigdy się nie kończy”. Tę dojrzałość słychać w jej wystąpieniach.

Kiedy nominowano ją do tytułu „Warszawianki Roku 2025”, w Internecie zawrzało. Nie dlatego, że zrobiła coś kontrowersyjnego – wręcz przeciwnie. Stała się lustrem, w którym część Polaków zobaczyła własny lęk przed odmiennością.

Fala hejtu, która zalała media społecznościowe, ujawniła mroczną stronę społeczeństwa, które jeszcze niedawno szczyciło się solidarnością

Kira nie odpowiedziała gniewem. Po prostu dalej robi swoje. Nie wdaje się w jałowe spory o to, kto jest „prawdziwą warszawianką”, bo wie, że przynależność mierzy się czynami, nie metryką urodzenia.

Jej ruch trwa: szkoły wymieniają się doświadczeniami, dzieci uczą się mówić o swoich emocjach, a wolontariusze dostarczają plecaki z pomocą tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. To nie jest kampania wizerunkowa, to cicha praca codziennego, drobnego dobra.

Kira nie jest „influencerką dobra”, tylko osobą, która działa jak oddycha. Jej aktywizm nie wynika z podręcznikowej ideologii, ale z empatii. Wie, że granice państw są zbyt sztywne na ludzką wrażliwość. Że pojęcie „domu” można rozszerzyć. I że solidarność jest codziennym wyborem ludzi, którzy chcą widzieć drugiego człowieka po drugiej stronie.

Jest sumieniem Warszawy: młodym, upartym, czasem zmęczonym, ale wciąż głęboko wierzącym, że przyszłość to nie nagroda, tylko odpowiedzialność.

Kiro, ja też nie jestem stąd, ale tak jak Ty – jestem u siebie. Głowa do góry, głosuję na Ciebie.

20
хв

Kira: głosuję na Ciebie!

Jerzy Wójcik

 W ciągu pierwszych dwóch miesięcy pobytu w Polsce nauczyłam się tylko kilku słów i trzech zwrotów: „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”. Po prostu nie potrzebowałam więcej; planowałam wrócić do domu. Naukę języka rozpoczęłam dopiero wtedy, gdy moje dziecko zaczęło mieć problemy w szkole. Czułam się bezbronna.

Język to broń. Znając go, nie musisz nikogo poniżać, ale możesz złożyć skargę, wyjaśnić, opowiedzieć, co się stało i dlaczego. Jeśli język znasz słabo, zawsze możesz w odpowiedzi usłyszeć: „Pani coś źle zrozumiała”.

Myślę, że Ukrainki za granicą, które słabo znają obcy język, w rzeczywistości nie bronią się, gdy spotykają się z prześladowaniem w środkach transportu publicznego. Po prostu próbują odejść od osoby, która je popycha lub prowokuje. Milczą, bo rozumieją, że w każdej sytuacji konfliktowej za granicą „swój” najpierw stanie po stronie „swego”. Ukrainka automatycznie jest w niekorzystnej sytuacji.

I właśnie ta bezbronność ma decydujące znaczenie. W ciągu ostatniego tygodnia w Internecie rozeszła się wiadomość o czynie Zenobii. Zenobia Żaczek to Polka, która stanęła w obronie Ukrainki: broniła jej słownie, za napastnik rozbił jej głową nos. 

W sieci natychmiast podchwycono tę historię: oto dzielna Polka stanęła w obronie Ukrainki.

Mnie bardziej dziwi to, że była jedyną osobą, która to zrobiła. Bo dla mnie byłaby to zwykła, intuicyjna reakcja

Sytuacja wyglądała tak: w autobusie półnagi Polak wrzeszczał na Ukrainkę. Zenobia Żaczek w wywiadzie powiedziała, że „wykrzykiwał do starszej kobiety ciągle to samo: o banderowcach, UPA, Wołyniu, o tym, że Ukraińcy powinni się wynieść z Polski i wiele innych haniebnych rzeczy”. To znaczy – otwarcie prowokował.

A Ukrainka... milczała. Siedziała i słuchała. Nie odpowiadała, nie wdawała się w dialog. I moim zdaniem właśnie to stało się kluczowe. Pani Zenobia dostrzegła w niej bezbronność. W jej oczach ta Ukrainka była bezbronna.

Każdy człowiek, który ma sumienie, który odczuwa empatię, w takiej sytuacji musi chronić słabszego – jak małe dziecko. Bo ta kobieta jest w obcym kraju, nie w domu. Myślę, że gdyby Ukrainka odpowiedziała agresywnie, wdała się w kłótnię, krzyknęła, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. 

Być może pani Zenobia również by interweniowała, ale w inny sposób: powiedziałaby obojgu: „uspokójcie się” lub uznała, że „cham natrafił na chama” – i by nie interweniowała.

W żadnym wypadku nie chcę umniejszać czynu Zenobii Żaczek. Jestem jej niezwykle wdzięczna i piszę nie tyle o niej, co o innych. Nie uważam, że wstawianie się za kimś innym jest wyczynem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla mnie jest to raczej normalna reakcja zdrowego człowieka – chronić niewinnego.

To tak, jakbym szła ulicą i zobaczyła, że dziecko dręczy kotka. Czy mam przejść obojętnie, bo „to nie moje dziecko” i „nie mam prawa robić mu uwag”? Nie. Bo kotek jest bezbronny. I właśnie dlatego muszę interweniować. Nawet jeśli potem mama tego dziecka zacznie mnie oskarżać, pouczać o „prawach”, i nawet gdyby znalazł się ktoś, kto by powiedział, że „traumatycznie wpłynęłam na jego psychikę” (za co można dostać grzywnę) – i tak bym interweniowała. Bo milczenie w takich przypadkach jest gorsze. Zarówno dla mnie, bo dręczyłoby mnie sumienie, jak dla dziecka – bo nie odebrałoby ważnej lekcji empatii.

20
хв

Gdy milczenie jest najgorsze

Olena Klepa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Podczas zagrożenia szansa na życie to Twoje działanie. Można się tego nauczyć

Ексклюзив
20
хв

W podziemnej twierdzy armii ukraińskiej

Ексклюзив
20
хв

Profesor Roman Kuźniar: Rosję ta wojna powinna kosztować coraz więcej. Aż się udławi Ukrainą

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress