Exclusive
20
min

Wybory w Polsce: czego może się po nich spodziewać Ukraina?

15 października w Polsce odbędą się wybory parlamentarne. Kim są kluczowi gracze? Jak zbliżające się wybory wpłyną na zaostrzenie kwestii ukraińskich? Co zmieni się w polskiej polityce wobec Ukrainy?

Andriana Stachów

Lider PiS Jarosław Kaczyński podczas przemówienia wyborczego w Krakowie. Fot: Przemek Wierzchowski / REPORTER

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w artykule Espresso, opublikowanym w ramach partnerstwa na sestry.eu

Jak przebiegają wybory parlamentarne w Polsce: Sejm i Senat, rozkład procentowy

W niedzielę, 15 października, Polska pójdzie do urn, aby wybrać nowych posłów i senatorów, którzy utworzą rząd. Warto zauważyć, że parlament odgrywa najważniejszą rolę w podziale władzy w kraju. Dlatego też wybory te można nazwać kluczowymi dla przyszłości Polski i jej działań.

Polacy wybierają przedstawicieli do Senatu (izba wyższa) i Sejmu (izba niższa), które liczą odpowiednio 100 i 460 posłów. W rzeczywistości funkcją Senatu w tej strukturze władzy jest stabilizacja sytuacji politycznej, podczas gdy przedstawiciele Sejmu tworzą rząd i zmieniają ustawy, do których mogą wchodzić partie z 5% głosów i bloki partyjne z 8%. Ważne, że liczba punktów procentowych uzyskanych w wyborach nie jest równa liczbie mandatów w samym parlamencie.

Decydującym momentem dla powstania rządu jest utworzenie koalicji z udziałem co najmniej 231 posłów. To właśnie spośród członków tej koalicji wybierany jest premier, który zaprasza do pracy zespół ministrów. Oto kolejna ważna różnica w stosunku do systemu ukraińskiego: w Polsce podmiotem prawa jest premier, a nie gabinet ministrów, jak na Ukrainie. W rzeczywistości jest to system kanclerski, w którym ministrowie są upoważnieni przez premiera do wykonywania jego poleceń, podczas gdy odpowiedzialność prawna spoczywa na premierze.

Kluczowi gracze w wyborach w 2023 r. i ich stosunek do Ukrainy

Według wstępnych sondaży i prognoz do polskiego parlamentu wejdzie 5 partii: PiS, Koalicja Obywatelska, Konfederacja, Trzecia Droga i Nowa Lewica. Każda z nich stara się obecnie aktywizować i konsolidować swoich wyborców wszelkimi możliwymi sposobami.

Partią rządzącą jest narodowo-demokratyczny PiS, czyli Prawo i Sprawiedliwość. Na początku rosyjskiej inwazji jej determinacja odegrała istotną rolę, dając zresztą przykład reszcie Europy, która w ślad za Polakami aktywnie włączyła się w pomoc ukraińskim uchodźcom. Jednak w dużej mierze determinacja ta była podyktowana opiniami i działaniami zwykłych polskich obywateli, którzy nie wahali się otworzyć swoich domów dla Ukraińców. PiS chce pozostać u władzy, więc podejmuje znaczne wysiłki, aby zmobilizować swoich odbiorców, w tym grając na kwestii zboża, aby rekrutować rolników. Innymi słowy, działania i polityka PiS wobec Ukrainy będą całkowicie zależeć od wahań nastrojów jego elektoratu, zarówno rzeczywistego, jak i potencjalnego.

Niemal na równi z PiS jest Platforma Obywatelska, która jest też podstawą Koalicji Obywatelskiej, do której w szczególności należy Agrounia, kierowana przez Michała Kołodziejczaka, jednego z inicjatorów protestów przeciwko importowi ukraińskiego zboża. Koalicja Obywatelska planuje wykorzystać go do zdobycia poparcia rolników, gdyż wywodzi się z tego środowiska. Według sondaży faktycznie nie ustępuje partii rządzącej pod względem procentowym. Opozycja swój ostatni wiec mobilizujący zwolenników zorganizowała dokładnie dwa tygodnie przed wyborami. Był to Marsz Miliona Serc, który odbył się w niedzielę 1 października i zgromadził w Warszawie ponad milion Polaków z całego kraju. Marsz koncentrował się jednak głównie na krajowych sprawach i obawach Polaków: "Chcę wam obiecać koniec wojny polsko-polskiej dzień po wyborach" - powiedział lider koalicji Donald Tusk. Opozycja obiecuje między innymi wznowienie pełnej współpracy z UE, która nieco się ochłodziła pod rządami obecnego rządu. Dla Ukraińców ważne jest to, że zaledwie kilka dni wcześniej Tusk wypowiadał się w bardzo stanowczy sposób, wspierając Ukrainę, zwłaszcza w odniesieniu do bezwarunkowej kontynuacji pomocy w zakresie bezpieczeństwa. To pokazuje spójność ich polityki, w przeciwieństwie do PiS.

Marsz milionów serc. Warszawa, 1 października 2023 r. Fot: Beata Zawrzel/REPORTER

Trzecia Droga wygląda na kolejną silną partię, jednym z jej liderów jest Szymon Hołownia. Partia ta nie wypowiada się ostro w żadnej krytycznej kwestii, pozostając pośrodku i nie opowiadając się po żadnej ze stron. W ten sposób Trzecia Droga stara się przyciągnąć uwagę różnych kategorii wyborców, ale zamiast tego gubi się wśród innych, bardziej znanych konkurentów. Jednak aktywnie walczy również o głosy polskich rolników, ponieważ Trzecia Droga obejmuje Polskie Stronnictwo Ludowe, które w latach 2000. było jedynym przedstawicielem interesów wsi.

Władysław Kosiniak-Kamysz i Szymon Hołownia z Trzeciej Drogi. Fot: Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Nowa Lewica należy do opozycji i aktywnie sprzeciwia się ostrym konserwatywnym decyzjom PiS. Jest to stowarzyszenie różnych partii lewicowych. Zdobywa również głosy wyborcze i może stać się częścią przyszłej koalicji utworzonej przez partie opozycyjne.

Warto zauważyć, że tylko skrajnie prawicowa Konfederacja jest otwarcie antyukraińska wśród kandydatów do parlamentu, a jej lider był jedynym posłem, który nie głosował za rezolucją wzywającą UE i NATO do pomocy Ukrainie w wojnie z Rosją. Świadczy o tym ich obecna polityka, w tym niedawne oświadczenia Sławomira Mentzena o "remoncie" kluczowego lotniska, przez które jest transportowana broń dla Ukrainy, lub linii kolejowych, jeśli Ukraina nie ustąpi w kwestii zboża. Nawiasem mówiąc, partia ta jest najbardziej aktywna w mediach społecznościowych. Mentzen nagrywa krótkie filmy dla Tik Tok, stale publikuje posty na Facebooku i wykorzystuje Youtube do promowania swojej polityki. Jednak polubienia w mediach społecznościowych nie zawsze przekładają się na głosy w wyborach.

Zboże, uchodźcy i bezpieczeństwo: jak zbliżające się wybory zaostrzają kwestie ukraińskie

Kampanie wyborcze podsycają sytuację polityczną w każdym społeczeństwie, a Polska nie jest tu wyjątkiem. A jak wiadomo, łatwiej jest poruszyć opinię publiczną palącymi kwestiami. Kwestie ukraińskich uchodźców i zboża dla Polaków są dziś jednymi z najbardziej palących. Dlatego słyszymy głośne deklaracje wyborcze, a nastroje samych Polaków wobec Ukrainy nieco się zmieniły, na czym skutecznie grają politycy.

"Nastrój już się pogorszył. I nastawienie, to się czuje. To wynika z przyczyn obiektywnych, takich jak zmęczenie Polaków tym, co się dzieje, wojną, kryzysem gospodarczym. I ogólny lekko przygnębiony nastrój wśród Polaków, bo poziom życia się pogorszył" - powiedział Espresso Michał Krasiuk, strateg polityczny i członek zarządu Polskiego Stowarzyszenia Public Relations. "Nie jest krytycznie, ale jest pewna erozja.

Podczas gdy kwestia zboża prawdopodobnie zejdzie na dalszy plan i znajdzie się jego rozwiązanie, kwestia uchodźców pozostanie kluczowa na ukraińskiej scenie politycznej w Polsce. Obecnie jest ona aktywnie promowana przez Konfederację, podsycając opinie jej zwolenników w mediach społecznościowych. Tymczasem konkretne działania w tym obszarze będą zależały wyłącznie od wyników wyborów i zawiązanej koalicji. A te wciąż są trudne do przewidzenia. Niemniej jednak, według wstępnych prognoz, jest więcej niż prawdopodobne, że część pomocy lub świadczeń dla Ukraińców może nie zostać przedłużona. Nie anulowana, ale po prostu nie będzie jej kontynuacji.

Jednocześnie temat bezpieczeństwa, a mianowicie dalsze dostawy broni na Ukrainę i szkolenie ukraińskiego wojska, nie jest kwestionowany, biorąc pod uwagę ciągłe zaangażowanie NATO i UE w ten proces. Nawet Konfederacja nie mówi o wycofaniu swojego poparcia, a inne partie polityczne demonstrują je w wystarczającym stopniu.

"Pomoc w zakresie bezpieczeństwa jest powiązana z obecnością NATO, strategią NATO i wsparciem amerykańskim" - wyjaśnia Mirosław Czech, poseł na Sejm drugiej i trzeciej kadencji, historyk. "Jest to związane z bezpieczeństwem Ukrainy, ale jest bezpośrednio skorelowane z bezpieczeństwem Polski.

Obchody Dnia Niepodległości Ukrainy w Gdańsku. Fot: Wojciech Stróżyk/REPORTER

Czego spodziewać się po wynikach: co może zmienić się w polskiej polityce wobec Ukrainy?

Oczywiście wydaje się, że są lepsze i gorsze wyniki wyborów w Polsce dla Ukrainy. Najbardziej prawdopodobne z nich to trzy sposoby, w jakie zwycięzcy utworzą parlament, w zależności od procentu otrzymanych głosów.

Pierwszym wariantem jest sytuacja, w której PiS uzyska większość bezwzględną i samodzielnie poprowadzi rząd przez parlament. W tym scenariuszu drażliwa kwestia zboża stopniowo zejdzie na dalszy plan, ale pozostanie kwestia przystąpienia Ukrainy do UE. Jeśli chodzi o politykę, będzie się ona zmieniać wraz z nastrojami społecznymi.

Drugi wariant to sytuacja, w której Platforma zdobywa względną większość i ma szansę na koalicję z Nową Lewicą i Trzecią Drogą. W tym przypadku stałe i niezachwiane stanowisko Tuska jest znane, a jego poparcie dla Ukrainy się nie zmieni.

Jest też trzecia opcja - jeśli PiS zdobędzie większość względną, ale nie uzyska większości bezwzględnej w Sejmie, partia, która wygrała wybory, ma prawo do próby utworzenia rządu. Aby skorzystać z tej szansy, PiS będzie negocjować z Konfederacją. Jak podkreśla Michał Krasiuk, ta opcja jest najgorsza dla Ukrainy: "Oni nie różnią się w kwestiach światopoglądowych. Obawiam się więc, że jeśli zaczną negocjować, to kompromisem będzie wsparcie dla Ukrainy. Jeśli tak się stanie, będą to drugie Węgry. Dla nich Ukraina będzie kartą przetargową".

W każdym z tych przypadków ważne jest osiągnięcie porozumienia w kwestii zboża.

Zbliżające się wybory

Niestety, zamieszanie w Polsce nie zakończy się 15 października, gdyż będzie podsycane przez zbliżające się kolejne wybory: tym razem samorządowe, w których temat Ukraińców również będzie kluczowy.

"Musimy zrozumieć, że Polska weszła już w okres bardzo długich turbulencji politycznych" - podkreśla Michał Krasiuk - "i ten pomysł, że wybory odbędą się 15 października i wszystko się uspokoi, jest błędny. Nic się nie uspokoi, przynajmniej dlatego, że wiosną 2024 roku odbędą się wybory samorządowe, w których kwestia ukraińska będzie również bardzo ważna. Bo to samorządy przyczyniły się do wsparcia uchodźców. Jesienią 2024 r. odbędą się wybory do Parlamentu Europejskiego, a w 2025 r. wybory prezydenckie. W rzeczywistości, z sześciomiesięczną przerwą, odbędzie się kilka potężnych kampanii wyborczych, w których Ukraina odegra ważną rolę".

Od lat Ukraina jest obecna w polskich wyborach np. w kwestiach pamięci historycznej, czy migracji zarobkowej. Wojna tylko zwiększyła jej znaczenie.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

To już drugi list polskich kobiet skierowany do władz państwowych – tym razem tuż przed głosowaniem w Senacie nad ustawą o pomocy dla uchodźców z Ukrainy.

Poprzedni apel, podpisany przez ponad trzy tysiące kobiet – w tym trzy byłe Pierwsze Damy, Olgę Tokarczuk, Agnieszkę Holland i Janinę Ochojską, aż po zwykłe matki, babcie i córki – był odpowiedzią na weto prezydenta Karola Nawrockiego wobec ustawy gwarantującej tymczasową ochronę dla uchodźców.

Dziś wracamy z kolejnym apelem – tym razem skierowanym bezpośrednio do Marszałka Sejmu Szymona Hołowni i Marszałkini Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.
Pisząc do nich, czujemy się w obowiązku mówić w imieniu tysięcy osób, które zaufały Polsce i podpisały nasz pierwszy list:

"Jako współorganizatorki i sygnatariuszki powyższego listu jesteśmy moralnie zobowiązane zaprezentować stanowisko tych tysięcy obywateli, kobiet, matek, żon, córek, sióstr i babć a także mężczyzn, mężów, ojców, synów, braci i dziadków na ręce Pani Marszałek oraz Pana Marszałka w zaufaniu, że ich głos zostanie wzięty pod uwagę w dyskusji na Projektem Ustawy oraz podczas głosowań.

Stosowanie do listu protestacyjnego uważamy, że Projekt Ustawy powinien być pozbawiony politycznych sporów i celów i zapewniać trwałość i ciągłość zobowiązań Polski względem osób uciekających przed piekłem wojny.

1. W zakresie prawa do świadczenia 800+ i „Dobry Start” wprowadzenie regulacji jak dotychczas i niewarunkowanie go faktyczną aktywnością zawodową rodziców dziecka. Z tego względu prosimy, aby oczekiwania te odzwierciedlić w Projekcie i wprowadzić w nim przede wszystkim następujące zmiany:

2. W zakresie dostępu do świadczeń opieki zdrowotnej - wprowadzenie regulacji jak dotychczas i nieróżnicowanie zakresu świadczeń według pochodzenia narodowościowego i wieku.

Zmiany te nie wymagają dalszego uzasadnienia poza to zawarte w treści listu protestacyjnego i poza te 3096 podpisów złożonych pod jego treścią. Ufamy, że Wysoki Sejm Rzeczypospolitej Polskiej zadba o reputację Rzeczypospolitej Polskiej i trwałość jej zobowiązań względem jej przyjaciół".

20
хв

Musimy zagwarantować ciągłość zobowiązań Polski wobec osób uciekających przed piekłem wojny

Sestry

Zachód musi uczyć się od Ukrainy

Maryna Stepanenko: – W ciągu ostatniego miesiąca Polska kilkakrotnie odnotowała „przypadkowe” naruszenia swojej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie bezzałogowe statki powietrzne. W nocy 10 września doświadczyła bezprecedensowego ataku z udziałem 19 dronów. Jaka była Pana pierwsza reakcja na te prowokacje?

Anders Pak Nielsen: – Wszystko to wyglądało bardzo dramatycznie, ale jednocześnie była to jedna z tych sytuacji, w których trzeba zachować spokój i poczekać na fakty, zanim wyciągnie się wnioski. Kiedy śledziłem wydarzenia na bieżąco w mediach społecznościowych, rzeczywiście wydawało się, że Polska została zaatakowana.

Później stało się jasne, że prawdopodobnie to była prowokacja. To jest całkowicie zgodne z tym, co widzieliśmy wcześniej ze strony Rosji: różnymi sposobami testowania lub wywierania presji na Polskę, a także inne kraje NATO, co jest częścią szerszego podejścia do wojny hybrydowej. Ten incydent był bardziej dramatyczny, miał większą skalę, ale zasadniczo postrzegam go jako część tego samego schematu.

Wskazuje to na kolejną tendencję: ogólną eskalację wojny hybrydowej. Niestety, będzie ona trwała. I prawdopodobnie w przyszłości będziemy świadkami potencjalnie bardziej niebezpiecznych incydentów.

Co udowodniła ta prowokacja Rosji? Czy można mówić o niezdolności NATO do zestrzelenia 19 dronów i nieefektywnym wykorzystaniu zasobów, czyli drogich rakiet przeciwko tanim bezzałogowym statkom powietrznym? Jakie wnioski należy z tego wyciągnąć?

Kraje zachodnie muszą zdać sobie sprawę z powagi sytuacji. Wojna nadal się zaostrza, co prawdopodobnie doprowadzi do bezpośredniej konfrontacji z państwami europejskimi. Problem polega na tym, że Zachód nadal zastanawia się, czym jest „podstawowy” poziom zagrożenia.

W przypadku Polski nie sądzę, by siły zbrojne spodziewały się bezpośredniego ataku ze strony Rosji, ponieważ ostatni incydent nie był atakiem. Ale jasne jest, że nadszedł czas, by podnieść poziom gotowości, nawet jeśli do niedawna nie wydawało się to konieczne.

Problem polega na tym, że nie możemy wykluczyć możliwości rzeczywistych, bezpośrednich ataków w przyszłości. Czasami na Zachodzie tak bardzo skupiamy się na determinacji Ukrainy, że zapominamy, że Rosja jest równie zdeterminowana.

A ponieważ gospodarka wojskowa Rosji zaczyna słabnąć, myślę, że Rosja jest gotowa podjąć bardziej dramatyczne kroki, by wywrzeć presję na kraje zachodnie, w szczególności na Polskę, w celu zmniejszenia wsparcia dla Ukrainy

Dla Rosjan to będzie kluczowy czynnik, który ma zmienić sytuację na ich korzyść.

Od początku inwazji obserwowaliśmy naruszenia przestrzeni powietrznej kilku członków Sojuszu – krajów bałtyckich, Rumunii. Jednak to były pojedyncze incydenty. Dlaczego właśnie Polska stała się celem masowego ataku rosyjskich dronów – i dlaczego właśnie teraz?

Polska ma decydujące znaczenie logistyczne dla kierowania zachodniej pomocy do Ukrainy. Położenie geograficzne również odgrywa ważną rolę. Po prostu łatwiej kierować drony do Polski niż, powiedzmy, do Niemiec czy Szwecji.

Ukraina zaoferowała swoją pomoc. Ma duże doświadczenie wojskowe. Czy NATO powinno wziąć to pod uwagę?

Tak. Ukraina szczególnie dobrze nauczyła się znajdować ekonomicznie efektywne środki zwalczania dronów, by nie marnować drogich rakiet na tanie cele. Kraje zachodnie również powinny zacząć opracowywać coś podobnego, własne odpowiedniki.

Niewielkie mobilne jednostki Ukrainy skutecznie przeciwdziałają dronom szahid, a obecnie pracują nawet nad stworzeniem dronów przechwytujących. Właśnie takich rozwiązań potrzebujemy. Ten incydent uświadamia to, że jeśli Polska nie była w pełni przygotowana na atak zaledwie 19 dronami, to co się stanie, jeśli spotka się z tak długotrwałymi atakami jak w Ukrainie?

I nie dotyczy to tylko Polski. Nie sądzę, żeby mój kraj, Dania, również był gotowy. NATO jako całość musi poważnie się nad tym zastanowić, ponieważ za rok możemy regularnie spotykać się z podobnymi atakami.

Rosyjski dron uderzył w dom we wsi Wyryki w województwie lubelskim. Polska, 10.09.2025. Zdjęcie: Dariusz Stefaniuk/REPORTER

To pierwszy przypadek, kiedy członek NATO musiał zestrzelić rosyjskie drony. Jak Pan ocenia reakcję i wynik operacji sojuszników?

Nadal nie wiemy, jaki będzie wynik, ponieważ nie widzieliśmy jeszcze reakcji. Do tej pory kraje NATO nie spieszyły się z nią. Pozytywnym aspektem jest, że skoncentrowały się na wsparciu Ukrainy – to główne zadanie.

Jednak minusem jest to, że NATO nie podjęło zdecydowanych działań przeciwko prowokacjom, co prawdopodobnie skłoniło Rosję do dalszych działań.

Widzieliśmy już naruszenia przestrzeni powietrznej, zakłócanie sygnału GPS, sabotaż kabli w Morzu Bałtyckim. Jak dotąd nie udzielono żadnej realnej odpowiedzi na którąkolwiek z tych sytuacji

Mam nadzieję, że tym razem zobaczymy realne, zdecydowane konsekwencje – coś, co zmusi Rosję do zastanowienia się dwa razy, zanim spróbuje ponownie. Jeśli wszystko skończy się kolejną dyplomatyczną skargą, to nie wystarczy.

Ukraina – kluczowy gwarant bezpieczeństwa Europy

Jeśli Rosja zdecyduje się na kolejny krok, a ataki spowodują ofiary, to gdzie Pana zdaniem przebiega „czerwona linia”, która zmusi NATO do podjęcia bardziej zdecydowanych działań?

Pytanie brzmi, co naprawdę trzeba zrobić, by zaangażować w to Stany Zjednoczone. Jak dotąd reakcja Waszyngtonu była niezwykle słaba. Słyszeliśmy ostre oświadczenia ze strony NATO i niektórych krajów europejskich, ale od Donalda Trumpa – praktycznie nic.

Brak choćby zbliżonej [do NATO – red.] reakcji Stanów Zjednoczonych może skłonić Rosję do dalszych działań. Musimy zadać sobie pytanie: „Gdyby to był prawdziwy atak, z wybuchami w Polsce, to czy to by coś zmieniło?” Nie wiadomo. Ta niepewność jest niebezpieczna. Jeśli Rosja uważa, że Stany Zjednoczone nie zareagują, to co jest prawdziwym czynnikiem powstrzymującym?

W pewnym momencie może to podważyć samo NATO. Bo jaki sens ma sojusz, jeśli prowokacje nie mają żadnych konsekwencji?

Nie wiem, czy kiedykolwiek zobaczymy zdecydowaną reakcję USA. Wygląda na to, że Donald Trump zrobi wszystko, by uniknąć działań przeciwko Rosji. Mam jednak nadzieję, że inne kraje będą w stanie dać Putinowi do zrozumienia, że to nie jest droga, którą należy podążać.

Niedawno prezydenci USA i Polski odbyli ciepłe spotkanie w Waszyngtonie, co w Warszawie zostało odebrane jako pozytywny sygnał dla sojuszu amerykańsko-polskiego. Jak interpretuje Pan brak ostrych komentarzy ze strony Trumpa na temat ostatniej prowokacji, biorąc pod uwagę ten kontekst?

Nie sądzę, by ktokolwiek mógł naprawdę ufać Donaldowi Trumpowi. On sympatyzuje z niektórymi europejskimi przywódcami, w szczególności z Nawrockim – ale także z Putinem. To właśnie takich prawicowych przywódców lubi wspierać. Natomiast innych gości odwiedzających Waszyngton przyjmuje chłodno.

W końcu nie ma żadnych podstaw, by wierzyć, że Trump będzie wspierał Europę przeciwko Rosji. Od momentu objęcia urzędu pokazuje coś zupełnie przeciwnego

Ogólna tendencja polega na tym, że udział Ameryki w zapewnianiu bezpieczeństwa Europy maleje. Dlatego budowanie naszego przyszłego bezpieczeństwa na „dobrych stosunkach” z Trumpem jest naiwnością. Europa potrzebuje alternatyw, które nie będą uzależnione od kaprysów amerykańskiego prezydenta.

Wiem, że stosunki między Polską a Ukrainą są skomplikowane, ale uważam, że najlepszą gwarancją bezpieczeństwa dla Europy będzie silna oś polsko-ukraińska

Potrzebujecie szerszej dyskusji na temat budowy nowej europejskiej struktury bezpieczeństwa. Zamiast po prostu mówić o „gwarancjach” dla Ukrainy, musimy uznać samą Ukrainę za kluczowego gwaranta bezpieczeństwa Europy, ponieważ ma ona największą armię, możliwości, determinację i położenie geograficzne, których potrzebujemy.

W przyszłości Europa musi zaakceptować fakt, że Stany Zjednoczone nie będą niezawodnym sojusznikiem przez dziesięciolecia. Stawianie na Waszyngton, co obecnie czyni Polska, jest po prostu naiwnością.

Donald Trump i Karol Nawrocki obserwują przelot samolotów wojskowych USA w Waszyngtonie, 3.09.2025. Zdjęcie: POOL via CNP/INSTARimages.com

Ponad jedna trzecia komentarzy w polskich mediach społecznościowych winą za prowokację z dronami obarcza Ukrainę. Dlaczego właśnie taka narracja została wybrana przez Kreml jako kluczowa? I na ile niebezpieczne może być takie przesunięcie punktu ciężkości – z mówienia o agresji Rosji na oskarżanie Ukrainy?

Nie można wykluczyć, że jakieś zakłócenia mogą skierować drony w niewłaściwym kierunku. Ale 19 dronów jednocześnie? Wydaje się to bardzo mało prawdopodobne, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że niektóre z nich przyleciały z terytorium Białorusi. Nie sądzę, by ktoś serio wierzył, że Ukraina celowo wysłała drony do Polski.

Jeśli Polska jest zaniepokojona, rozsądną reakcją byłoby rozszerzenie swojego systemu obrony przeciwlotniczej na terytorium Ukrainy lub patrolowanie granicy w celu przechwytywania zagrożeń przed nią

Inicjatywy takie jak europejska Tarcza Nieba [projekt naziemnego zintegrowanego europejskiego systemu obrony przeciwlotniczej, który obejmuje zdolności przeciwbalistyczne – przyp. aut.] byłyby silnym sygnałem dla Rosji, że takie działania nie będą tolerowane. Przyniosłyby też korzyści zarówno Polsce, jak Ukrainie.

Nie ma sensu obwiniać Ukrainy. Ukraina prowadzi wojnę, doświadcza masowych nalotów i oczywiście wykorzystuje środki walki radioelektronicznej. Czasami to powoduje zejście dronów z kursu, ale taka jest rzeczywistość na polu bitwy.

NATO nigdy nie stanowiło zagrożenia militarnego dla Rosji jako państwa – uważają niektórzy ukraińscy obserwatorzy. Z drugiej strony Sojusz stanowi realne zagrożenie dla reżimu politycznego Putina i właśnie dlatego rozpad NATO lub przynajmniej rezygnacja z ochrony krajów Europy Wschodniej, przyjętych do Sojuszu po 1997 roku, były i pozostają priorytetem polityki Kremla. Czy zgadza się Pan z tym stwierdzeniem? Co dadzą Moskwie prowokacje na wschodniej flance NATO?

Zgadzam się z tą opinią. NATO nie stanowi zagrożenia dla samej Rosji – nikt nie planuje inwazji na jej terytorium. Zarazem Sojusz stanowi ogromne zagrożenie dla imperialnych ambicji Kremla.

Dla Putina bycie wielkim mocarstwem oznacza posiadanie strefy wpływów nad mniejszymi sąsiadami – a NATO rujnuje tę ideę. Dlatego podważanie wpływów NATO jest jego obsesją

Nie sądzę również, abyśmy powinni wykluczać możliwość, że Rosja bezpośrednio zakwestionuje artykuł 5 w najbliższych latach. To nie będzie pełna wojna, ale drobne prowokacje, by sprawdzić, czy uda się wywołać rozłam, zwłaszcza przekonując Stany Zjednoczone do niewywiązywania się ze swoich zobowiązań. Jeśli tak się stanie, spójność NATO ulegnie rozpadowi.

A kiedy NATO zostanie osłabione, kraje Europy Wschodniej zostaną pozostawione same sobie. Rzucenie wyzwania NATO jako sojuszowi jest dla Rosji złym rozwiązaniem. Znacznie łatwiej jest zrobić to z Estonią, Łotwą, Litwą lub Finlandią – z osobna. Właśnie w ten sposób Rosja będzie mogła zrealizować swoje ambicje imperialne.

Cel Rosji: znormalizować chaos

Czy Ukraina powinna wyciągnąć jakieś wnioski z tego incydentu?

Nie. Głównym problemem jest gotowość Zachodu do działania. Logicznym pierwszym krokiem byłoby rozszerzenie strefy obrony powietrznej na część terytorium Ukrainy – zaledwie kilkaset kilometrów od granicy – i zezwolenie zachodnim samolotom na patrolowanie tej przestrzeni powietrznej. Nie byłoby to zbyt ryzykowne i stanowiłoby jasny sygnał.

Rosja wysyła drony, by znormalizować przekonanie, że takie incydenty są czymś normalnym. Zachód musi znormalizować coś przeciwnego: stałą obecność wojskową Zachodu w Ukrainie, ochronę jej przestrzeni powietrznej i stopniowe podejmowanie dalszych działań, jeśli Rosja będzie nadal wywierać presję.

Jak dotąd Zachód nie wykazuje zainteresowania tą kwestią. Nie wystarczy po prostu chronić naszą stronę granicy. Trzeba przejąć ukraińskie doświadczenie w tworzeniu niewielkich, wyspecjalizowanych jednostek do ekonomicznego zestrzeliwania dronów. Uczenie się na doświadczeniach Ukrainy – co działa, a co nie – byłoby dobrym początkiem.

Czy zachodni politycy zdają sobie sprawę, że ich reakcja jest w rzeczywistości dość słaba? Czy rozumieją, że Rosja to widzi i wyciąga własne wnioski?

Nie sądzę, by większość zachodnich polityków zdawała sobie sprawę z tego, jak niebezpieczna jest sytuacja w Ukrainie. Jeśli taka sytuacja będzie się utrzymywać, nie można wykluczyć, że dotknie to również nas. Kiedy jedna ze stron zbliża się do porażki, można spodziewać się bardziej dramatycznych działań, tyle że wielu tego nie dostrzega.

Większość polityków nie docenia również determinacji Putina. Istnieje powszechne przekonanie, że on szuka wyjścia z sytuacji, tyle że on jest nastawiony na wygranie tej wojny. \Martwi mnie, co się stanie, gdy zda sobie sprawę, że nie wygra. Bo właśnie wtedy wojna może zaostrzyć się w sposób niebezpieczny dla Zachodu.

Martwi mnie, co się stanie, gdy zda sobie sprawę, że nie wygra. Bo właśnie wtedy wojna może zaostrzyć się w sposób niebezpieczny dla Zachodu

Uważa Pan, że Ukraina może wygrać? Dzięki czemu, w jakich okolicznościach?

Pytanie, co oznacza „wygrać”. Jeśli chodzi o przywrócenie terytoriów do granic z 1991 roku, to jest to trudne. Wymagałoby to załamania się Rosji, na przykład długotrwałych ataków na jej logistykę, które doprowadziłyby do spadku morale – podobnie jak w przypadku Rosji po I wojnie światowej. To nie jest niemożliwe, ale jest mało prawdopodobne.

Obecnie Ukraina skutecznie się broni, podczas gdy Rosja jest w ofensywie i napotyka trudności. Jeśli Ukraina przejdzie do ofensywy, napotka podobne wyzwania. Dlatego wyzwolenie wszystkich terytoriów jest obecnie bardzo trudne bez wymuszonego załamania Rosji lub poniesienia przez nią ogromnych strat.

Jeśli definiujemy „zwycięstwo” jako zachowanie niepodległości Ukrainy, to tutaj jestem znacznie bardziej optymistyczny. Ta wojna nie dotyczy przede wszystkim terytorium, ale kontroli politycznej. Celem Putina jest dominacja nad Ukrainą i przekształcenie jej w państwo podobne do Białorusi. W tym sensie Ukraina wygrywa.

Gospodarka wojenna Rosji jest niestabilna i w ciągu najbliższego roku trudno będzie jej utrzymać się na obecnym poziomie. Ukraina, która ma wsparcie zachodnich sojuszników, jest w bardziej stabilnej sytuacji. Dlatego w tej wojnie na wyczerpanie Ukraina ma lepszą pozycję niż Rosja, nawet jeśli całkowite wyzwolenie terytorium pozostaje trudnym zadaniem.

20
хв

Stawianie na Waszyngton, jak Polska, to naiwność

Maryna Stepanenko

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Polowanie na czarownice czy sprawiedliwe stosowanie prawa? O deportacjach Ukraińców

Ексклюзив
20
хв

800 plus dla cudzoziemców. Sejm zdecydował

Ексклюзив
20
хв

Stawianie na Waszyngton, jak Polska, to naiwność

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress