Exclusive
20
min

Wymiana sygnałów

Od kilku tygodni jesteśmy świadkami paradoksalnej sytuacji: wojna rosyjsko-ukraińska, największa konfrontacja militarna współczesnego świata, jest przedmiotem imponującej aktywności dyplomatycznej. To ilustracja nowego porządku świata, który wyłania się na naszych oczach wraz z dojściem do władzy w Stanach Zjednoczonych Donalda Trumpa

Jewhen Magda

Wiec w obronie Ukrainy przed Ambasadą USA w Warszawie, 28.02.2025 r. Zdjęcie: Wojciech Olkusnik/East News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Jak w horrorze. Geopolityka

By być uczciwym, należy przyznać, że wiele działań podjętych w ciągu ostatnich 8 tygodni zostało zapowiedzianych przez Donalda Trumpa już podczas kampanii wyborczej i okresu przejściowego, poprzedzającego jego inaugurację. 47. prezydent Stanów Zjednoczonych zasługuje na różne oceny, ale jego kurs jest jasny: z powodów psychologicznych i politycznych potrzebuje globalnego sukcesu w ciągu pierwszych 100 dni swojej prezydentury.

Trump jest otoczony przez ludzi, którzy w pełni podzielają jego plany i nie mają wątpliwości co do możliwości ich realizacji. Wcześniejsze dokonania tych osób mają minimalne znaczenie, a ich obecne osobiste zaangażowanie nie budzi wątpliwości.

W rezultacie Stany Zjednoczone w krótkim czasie zmieniły się ze strategicznego sojusznika Ukrainy (podczas kadencji Trumpa jako 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych sekretarz stanu USA Mike Pompeo i ukraiński minister spraw zagranicznych Pawło Klimkin odbyli spotkanie w ramach Komisji Partnerstwa Strategicznego w listopadzie 2018 r.) – w mediatora. I pośrednika, który żąda zapłaty za swoje usługi, uciekając się do jawnego szantażu. Ten zwrot ma dla Ukrainy dramatyczne konsekwencje i raczej nie ograniczy się do gorącej dyskusji, która odbyła się w Gabinecie Owalnym 28 lutego.

W Waszyngtonie Ukraina jest postrzegana jako słabe ogniwo globalnej polityki i nie jest to tylko osobisty ogląd Donalda Trumpa. To także systematyczne podejście do budowania relacji. Jednak, przyznajmy uczciwie, wypowiedzi prezydenta USA pokazują nie tylko zachowanie człowieka, który jest przyzwyczajony do opisywania wszystkiego w najwyższych tonach. Trump najwyraźniej nie zapomniał o tym, że przed laty próbował wydobyć od Wołodymyra Zełenskiego brudy na temat Huntera Bidena. Sytuacja ta, jak wiemy, doprowadziła do rozpoczęcia wobec Trumpa procedury impeachmentu.

Ukraina nie jest jedynym celem ataków administracji Trumpa, ale jest jedynym krajem, który opiera się rosyjskiej agresji mimo utraty 20% swojego terytorium. Dlatego sygnały o zakulisowych porozumieniach między Moskwą a Waszyngtonem, które doprowadziły do sukcesu rosyjskich wojsk w Kursku i odmowy USA udziału w międzynarodowych działaniach prawnych przeciwko Kremlowi, wyglądają niestety logicznie. Putin stawia Trumpowi warunki wstępne, a Trump je akceptuje i spełnia z entuzjazmem.

Ani fakt bezprecedensowej agresji w XXI wieku, ani wielkie cierpienia innych nie są argumentami dla Trumpa, który z łatwością żongluje liczbami ofiar wojny rosyjsko-ukraińskiej, czerpiąc je raczej z własnej wyobraźni niż z doniesień wywiadu

Musimy to przyznać: 47. prezydent Stanów Zjednoczonych stał się obiektem kontroli Kremla. Stany Zjednoczone konsekwentnie odmawiały stosowania elementów presji prawnej na Kreml, co jest całkowicie zgodne z poglądami Trumpa na stosunki międzynarodowe. Jest on zainteresowany porozumieniem, głośnym porozumieniem, które miałoby przekonać świat o jego geniuszu i talentach dyplomatycznych. Bo jak wiadomo, to „stabilny geniusz”.

Donald Trump podczas kampanii wyborczej w 2024 r. Zdjęcie: Evan Vucci/Associated Press/Eastern News

Biada tym, którzy stawiają opór

Ukraina ma do czynienia nie tylko ze zmianą globalnego klimatu politycznego (słowo „globalny” w Waszyngtonie może być używane tylko w odniesieniu do wielkości Trumpa). Wczorajszy strategiczny partner nie tylko domaga się „mineralnej” umowy, ale także zawiesza/wznawia dostarczanie pomocy wojskowej przydzielonej przez Joe Bidena,  a także wymianę informacji wywiadowczych. I jest bardzo selektywny w swoim politycznym wsparciu.

Doszło do tego, że raporty ambasady USA na temat ostrzału ukraińskich miast nie wspominają już o Rosji, tak jakby rakiety i drony były wystrzeliwane przez Obcych

Warto przypomnieć, że Lloyd Austin, sekretarz obrony w administracji Bidena, swego czasu wyraził oburzenie z powodu ukraińskiego ostrzału rosyjskich rafinerii. I że to właśnie pod rządami 46. prezydenta USA proces ponownego mianowania Putina na prezydenta Rosji w marcu 2024 r., uzurpującego sobie władztwo nad okupowanymi terytoriami ukraińskimi, spowodował jedynie milczenie G-7. Stany Zjednoczone były liderem koalicji wspierającej Ukrainę, ale nie dostarczyły ani jednego F-16 ofierze agresji. Pokazuje to systematyczne dążenie Waszyngtonu do określenia stopnia zaangażowania USA w działania wojenne bez względu na imperatywy moralne.

Niestety Wołodymyr Zełenski nie zdołał dostosować polityki państwa do nowych wyzwań. „Plan zwycięstwa” i „plan odporności” okazały się jedynie deklaracjami i nie ma podstaw do organizowania nowego szczytu pokojowego. Poleganie na wąskim kręgu pełnomocników nadal dominuje w jego modus operandi, który został uzupełniony wprowadzeniem sankcji na dużą skalę przeciwko Petrowi Poroszence. Pomimo formalnego istnienia monowiększości, Rada Najwyższa Ukrainy nie przekształciła się w decyzyjną taśmę dla większości konstytucyjnej, a Gabinet Ministrów pozostaje „rządem nieuków”. Ukraiński rząd dostarcza zbyt wielu argumentów tym, którzy chcą nazywać nasz kraj państwem upadłym.

Chociaż dążenie USA do zapewnienia jak najszybszego przeprowadzenia wyborów w Ukrainie nie jest w kraju ideą popularną, większość graczy politycznych rozpoczęła przygotowania w tym kierunku. Bo zatrzymanie tego procesu jest prawie niemożliwe – ograniczymy się do przypomnienia, że dla społeczności międzynarodowej wybory to nie tylko określona liczba kart do głosowania w urnie, ale także międzynarodowe uznanie procesu wyrażania woli.

Kreml to rozumie, dlatego umiejętnie zaraził Biały Dom „głębokim zaniepokojeniem” stanem ukraińskiej demokracji. Faworytem Putina w tym nadchodzącym wyścigu wyborczym jest ogólny chaos, który rosyjskie służby wywiadowcze są gotowe zorganizować już teraz

Cel Kremla jest oczywisty: pokazać na przykładzie Ukrainy, że żaden kraj z wyimaginowanej strefy wpływów Rosji nie powinien stawiać oporu. To nie Monachium 1938 czy Jałta 1945 – to kwintesencja kremlowskiego myślenia i chęci dyktowania innym swojej woli. Nie załamując się pod pierwszymi uderzeniami rosyjskiej armii w lutym 2022 roku, Ukraina udowodniła swoją podmiotowość, lecz nie zdołała zmienić nastawienia wielu globalnych aktorów politycznych. Silna Ukraina nie jest potrzebna nikomu poza jej obywatelami i należy to sobie uświadomić. Inni globalni aktorzy muszą nabrać przekonania o potrzebie istnienia niezależnej i silnej Ukrainy.

Europejski dylemat

Przemówienie wiceprezydenta USA J.D. Vance’a na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa było nie tylko mrocznym sygnałem. USA zademonstrowały nim swoją gotowość do radykalnej zmiany polityki wobec Starego Świata. Europejczycy poczuli się jeszcze bardziej osamotnieni po lutowym sporze w formacie Trump i Vance vs Zełenski, który ma wszelkie szanse trafić do podręczników dyplomacji.

Z jednej strony UE i USA pozostają konkurentami gospodarczymi, co podkreślał Donald Trump. Z drugiej – bez europejskiego komponentu NATO w dużej mierze traci na znaczeniu, co dobrze rozumieją ci, którzy doradzali 47. prezydentowi USA, by podkreślał potrzebę zwiększenia wydatków wojskowych przez kraje Starego Świata.

Tyle że między uświadomieniem sobie tej potrzeby (poprzez podpisanie przez przywódców UE komunikatu popierającego plan ReArm Europe) a znaczącym zwiększeniem wydatków na obronność musi upłynąć trochę czasu. Czas ten będzie rozciągany nie tylko przez zwolenników porozumienia z Kremlem, ale także przez przedstawicieli państw europejskich, które liczą się z Waszyngtonem. To będzie naprawdę trudne.

Nie powinniśmy jednak pomijać kilku interesujących faktów. Widzimy ostentacyjną determinację Emmanuela Macrona, gotowość Kiera Starmera do pełnienia roli moderatora „koalicji zdeterminowanych” oraz aktywność krajów skandynawskich w pomaganiu Ukrainie. Można tu przywołać słowa sekretarza generalnego NATO Marka Rutte: „Europa nie jest już w stanie pokoju, Europa nie jest jeszcze w stanie wojny”. Wybór paradygmatu zależy od samych Europejczyków.

Sekretarz generalny NATO Mark Rutte i prezydent USA Donald Trump w Gabinecie Owalnym, 13 marca 2025 r. Zdjęcie: MANDEL NGAN/AFP/Eastern News

Pokusa Kremla

Wiele mówi się o tym, że Kreml wręcz dławi się teraz szampanem, ponieważ przebieg wydarzeń potwierdza długoletnią hipotezę Putina, że „każda zachodnia potęga może zostać pokonana”. Przekonanie to opiera się na jakościowym badaniu zachodnich procedur politycznych przez rosyjskie służby wywiadowcze, które nie zawahały się przeprowadzić już „praktycznych ćwiczeń” w zachodnich kampaniach wyborczych.

Rosja przestudiowała mechanizmy polityczne Zachodu znacznie lepiej niż jej przeciwnicy przestudiowali jej istotę

Władimir Putin nie tylko chce powrócić do klubu przywódców czołowych państw świata (będącego reprezentowanym przez format Rosja-USA-Chiny). Jego celem jest jak największa dezorganizacja Zachodu, osłabienie NATO i zwiększenie napięć między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską. W ten sposób Kreml próbuje zwiększyć swoje globalne wpływy i ograniczyć sankcje.

Putin osiągnął już dość poważny sukces: dzięki stanowisku USA największa wojna we współczesnym świecie zostanie zawieszona bez ukarania agresora i jego neutralizacji. Dlatego wznowienie działań wojennych w Europie jest tylko kwestią czasu

W końcu ani logika postępowania Putina (lub jego ewentualnego następcy), ani argumenty jego transatlantyckich wrogów nie zmienią się radykalnie w najbliższej przyszłości. Polityka Trumpa tworzy niezwykle niepewną tymczasową równowagę w Europie, rodzaj „niechlujnego świata”, utrwalanego przez psychologiczne cechy Trumpa.

Jak odczytywać sygnały?

  • Przede wszystkim musimy zrozumieć, że administracja Trumpa nie dba zbytnio o ograniczenia moralne i jest gotowa działać zgodnie z prawami dżungli;
  • Pamiętajmy, że Władimir Putin i Xi Jinping nie są uzależnieni od wyników wyborów, w przeciwieństwie do polityków europejskich i amerykańskich;
  • Uświadommy sobie, że zespół Trumpa często kieruje się myśleniem życzeniowym, nie zwracając uwagi na jego skutki;
  • Wiedzmy, że proces podejmowania decyzji politycznych w Europie znacznie różni się od podobnych działań w USA, Rosji czy Chinach;
  • Trzeźwo oceniajmy zdolność Rosji do wprowadzania fałszywych i dezinformujących wiadomości do globalnej przestrzeni informacyjnej;
  • Szukajmy oznak polegania na wartościach, a nie na wartości aktywów, niezależnie od stopnia ich globalizacji;
  • Zrozummy, że biorąc pod uwagę charakter tej wojny negocjacje w sprawie zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej nie mogą być błyskawiczne.
No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nasza czytelniczka zareagowała instynktownie. Zamiast się przestraszyć, postanowiła sprawdzić, kto jeszcze dostał taki materiał. Wynik jej mini-śledztwa jest przerażający. „Okazało się, że nikt. Rzucili tylko nam. Osiedle jest zamknięte i strzeżone, są cztery bloki. Zebrałam informacje od sąsiadów, także Ukraińców. Nikogo innego to nie dotknęło” – opowiada. To nie był przypadek, a celowa, precyzyjna operacja wymierzona w konkretną osobę.

Ta sama kobieta kilka miesięcy wcześniej została zaatakowana w drogerii. „Polka, twierdząc, że jestem Ukrainką, zaczęła mnie bić i pluć mi w twarz. Ludzie uciekli, ochrona nie reagowała. Tylko przypadkowa kobieta, prokuratorka, zatrzymała sprawę, która trafiła do sądu. Policja często zamiata takie rzeczy pod dywan” – pisze.

Te dwa incydenty nie są oddzielnymi zdarzeniami. To kolejne akty tej samej sztuki, w której historia staje się narzędziem wojny, a codzienność – polem bitwy. Nikt rozsądny w Polsce nie neguje tragedii Wołynia. Dziesiątki tysięcy ofiar, wspomnienia, które do dziś bolą, to fundament polskiej pamięci. Problem zaczyna się, gdy ten ból jest instrumentalizowany, a historia sprzed 80 lat zamienia się w pałkę, którą dziś uderza się w sąsiadów.

Ulotki, wrzucane do skrzynek i pojawiające się na słupach, jak te niedawno zauważone również w Mińsku Mazowieckim, nie służą edukacji historycznej. Służą wyłącznie sianiu strachu i podejrzliwości. Ich język – „ukraińscy bandyci”, „ludobójstwo” – to kalki propagandy z lat 40., odkurzone i używane w środku wojny, by budować nową barierę.

To nie jest przypadek. Takie materiały pojawiają się w chwili, gdy w Polsce toczy się gorąca debata o przyszłości sojuszu z Ukrainą, o roli uchodźców i o polityce społecznej. Im mocniejsze emocje, tym łatwiej nimi manipulować. To sprawnie wyreżyserowany spektakl, którego celem jest podział, a nie prawda.

Fundacja „Wołyń Pamiętamy”, na czele z prezeską Katarzyną Sokołowską, w swoich celach statutowych deklaruje „przywrócenie pamięci o ludobójstwie”, ale w rzeczywistości jej działalność polega na szerzeniu nienawiści. Działania fundacji, takie jak akcje plakatowe i wlepkowe, regularnie podsycają antyukraińskie nastroje. Analitycy z portali zajmujących się dezinformacją wielokrotnie wskazywali, że retoryka fundacji jest zbieżna z kluczowymi elementami rosyjskiej propagandy, której celem jest podsycanie polsko-ukraińskiego konfliktu historycznego i destabilizacja Polski.
To, co wygląda jak spontaniczne akcje, może być elementem zaplanowanej operacji, mającej za zadanie wykorzystać polskie resentymenty.

Dzisiejsza Polska żyje w rozdarciu. Z jednej strony mamy wielkie, oficjalne deklaracje o sojuszu z Kijowem, o wsparciu dla narodu walczącego o niepodległość. Z drugiej – rosnącą niechęć do uchodźców, podsycaną przez cynicznych polityków.

W kampaniach wyborczych hasło „Ukraińcy zabiorą wam pracę i mieszkania” działa szybciej i skuteczniej niż jakikolwiek program. Prezydent Nawrocki wetuje ustawę o świadczeniach dla Ukraińców, argumentując to „sprawiedliwością”.
Konfederacja buduje kapitał polityczny na resentymentach i strachu. Prawicowe media codziennie podsycają obraz Ukraińca jako konkurenta, a nie sojusznika.
W tej atmosferze wystarczy jeden czarno-biały plakat, by uruchomić lawinę gniewu.

Rosyjska propaganda od lat żeruje na ranach historycznych. Wyciąga bolesne momenty i wbija je w dzisiejsze konflikty. To, co Polacy i Ukraińcy powinni przepracować w duchu dialogu, zamienia się w narzędzie wzajemnego oskarżenia.

Ulotka w skrzynce to klasyczny przykład wojny kognitywnej – taniej, trudnej do zidentyfikowania, ale niszczycielskiej. Jej koszt to grosze. Jej skutek – nieufność, podejrzliwość, poczucie zagrożenia, a przede wszystkim przekonanie, że Ukraińcy są w Polsce nie jako goście i sojusznicy, lecz jako potencjalni wrogowie.

Nie ma wątpliwości: problem pamięci Wołynia trzeba omawiać. Ale nie ulotkami, nie w ciemnych kampaniach podszywających się pod troskę o historię. Tylko w otwartej rozmowie, uczciwym języku, poprzez edukację i spotkanie świadectw. Bo jeśli zgodzimy się, by historią handlowali propagandyści, staniemy się zakładnikami cudzych wojen.

A dziś Polska potrzebuje nie kolejnych barykad, lecz mostów – zwłaszcza z Ukrainą, która walczy nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczeństwo. Historia naszej czytelniczki z Poznania – ulotka w skrzynce, atak w drogerii, obojętność ludzi – pokazuje, że obok wielkiej polityki liczy się jeszcze coś innego: codzienna reakcja. Kto stanie w obronie bitej kobiety? Kto zadzwoni na policję? Kto wyrwie z rąk propagandystów ulotkę, zanim zamieni się w kolejną falę hejtu?

Obojętność jest najgroźniejsza.

Bo daje sygnał, że można więcej, mocniej, brutalniej. Dziś, w Polsce, wybór nie jest abstrakcyjny. On dzieje się tu i teraz, w sklepach, na ulicach, w naszych społecznościach. Od naszej reakcji zależy, czy historia stanie się mostem do przyszłości, czy kolejną barykadą.

20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Jerzy Wójcik

Mnóstwo dziwnych pytań

Jestem mamą dziecka z ciężkim autyzmem i potwierdzoną niepełnosprawnością, w moim otoczeniu jest wiele mam wyjątkowych dzieci. Bardzo chciałabym pracować na pełny etat, chodzić na imprezy firmowe i wyjeżdżać w podróże służbowe – ale jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to kilka godzin pracy online dziennie. Przedszkola terapeutyczne zazwyczaj działają do godziny 13:00, do tego dochodzą zwolnienia lekarskie i różne losowe przypadki, które zdarzają się mamom dzieci z autyzmem niemal codziennie. Ilu pracodawców podpisałoby umowę z taką osobą?

W wieku 6,5 roku mój Marko nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z ludźmi, nie rozumie niebezpieczeństwa i może po prostu wejść pod samochód albo spróbować wyjść przez okno.

Ciągle próbuje uciekać, więc na ulicy trzeba go cały czas trzymać za rękę. W domu zamykam drzwi na wszystkie zamki i chowam klucz

Syn potrzebuje stałej opieki i pomocy dosłownie we wszystkim. A kiedy choruje, wpada w stan szoku, nie potrafiąc wyjaśnić, co mu dolega. Wtedy mogę tylko zgadywać, co się z nim dzieje.

Oficjalnie diagnozę „autyzmu” postawiono Markowi, gdy miał 3 lata. Od tego czasu codziennie przechodzimy terapie, które, choć dają pewne rezultaty, nie sprawiły, że moje dziecko stało się choć trochę samodzielne. Autyzmu nie da się wyleczyć, można jedynie złagodzić stan chorego i poprawić jego funkcjonowanie. W Polsce mój syn chodzi do przedszkola terapeutycznego, logopedy i ćwiczy w domu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, które należy potwierdzać co 2-3 lata.

Ostatnia komisja, która odbyła się już we wrześniu, różniła się od poprzednich i bardzo mnie zaskoczyła. Przyszłam na nią z opinią polskiego psychiatry, w której napisano, że syn jest niewerbalny, wymaga stałej opieki i ogólnie jego stan jest poważny. Jednak psychiatrka obecna na komisji zaczęła pytać mnie nie o syna, ale o to, czy pracuję, gdzie jest mój mąż i czy walczy za Ukrainę. Kiedy usłyszała, że nie walczy, wydała opinię, że mój syn nie mówi, ponieważ w przedszkolu mówi się z nim po polsku, a w domu po ukraińsku. Podczas naszej rozmowy syn ani razu nie zareagował na swoje imię, nie spojrzał w stronę psychologa, nie odpowiedział na pytanie o imię i wiek, nie nawiązując kontaktu ani ze mną, ani z komisją. Gołym okiem było widać, że to poważny problem, a nie kwestia tymczasowej reakcji dziecka na przebywanie w różnych środowiskach językowych.

Jak wyjaśnić taką zmianę w podejściu komisji lekarskiej – i mnóstwo dziwnych pytań, które zadawała?

Czy tym, że dziecku z poważną diagnozą trzeba byłoby przyznać zasiłek, a dziecku bez diagnozy wystarczy zalecić uczęszczanie do przedszkola, szkoły i obsługiwanie siebie samodzielnie, by mama mogła iść do pracy na cały dzień?

Tyle że my już przez to przechodziliśmy: żadne przedszkole nie przyjmie mojego syna na cały dzień, a szkoły oferują naukę online lub, jeśli masz szczęście, asystenta na pół dnia. Dlatego byłam gotowa złożyć odwołanie od decyzji komisji lekarskiej.

Na odwołanie się od decyzji komisji lekarskiej masz 14 dni. Składasz je tam, gdzie złożyłaś wniosek o rentę inwalidzką. Prawdopodobnie ponowna wizyta przed komisją odbędzie się już w zespole wojewódzkim. Jeśli i tam decyzja nie będzie dla ciebie korzystna, są jeszcze dwie opcje:

  • dodaj nowe dokumenty medyczne i złóż wniosek do nowej komisji w związku z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka lub zmianami w jego zachowaniu (w przypadku autyzmu może to być opinia dotycząca inteligencji z certyfikowanej poradni i nowa opinia psychiatry). To dość szybka ścieżka, ale świadczenia będziesz mogła otrzymać dopiero po wydaniu pozytywnej decyzji;
  • idź do sądu. Rozstrzyganie sprawy może potrwać 1-2 lata, ale jeśli wygrasz, otrzymasz wszystkie świadczenia od momentu wydania negatywnej decyzji.

Dokąd wyjechać, skoro wszędzie jesteś obca?

Moje koleżanki w Polsce, które są w podobnej sytuacji, przeraża możliwość zniesienia świadczeń socjalnych i dostępu do opieki medycznej.

Kateryna samotnie wychowuje syna z porażeniem mózgowym. Cały dochód jej rodziny składa się z minimalnych alimentów, świadczeń z tytułu niepełnosprawności i 800 plus. Czasami Katia zdoła posprzątać czyjeś biuro i zarobić parę groszy, ale nie zdarza się to często, poza tym na takie prace nie podpisuje się umowy. A jej syn jest regularnym bywalcem szpitali, ponieważ nawet zwykłe zapalenie dróg oddechowych może skończyć się dla niego hospitalizacją.

„Każdy nasz dzień to rehabilitacja i walka o to, by syn zaczął choć trochę chodzić. Myję go, karmię, wożę na masaże, zajęcia – to zajmuje praktycznie cały dzień. Wszystkie moje próby znalezienia pracy, która pozwoliłaby mi opłacić opiekunkę dla niego, a przy tym jeszcze się wyżywić i opłacić czynsz, zakończyły się niepowodzeniem. Potrzebujemy kwoty większej niż średnia pensja w Polsce. Tyle że w oczach polskiego prezydenta jestem pewnie pasożytem, który dostaje pieniądze za nic” – mówi Katia.

Moja przyjaciółka jest bardzo wdzięczna Polsce. Tym, co ją irytuje, są te ciągłe huśtawki emocjonalne, które nie pozwalają planować nawet najbliższej przyszłości.

Takich historii jest bardzo wiele. Prowadzę konto na Instagramie – piszę o autyzmie i życiu w Polsce. Zaraz po wecie prezydenta Nawrockiego dziesiątki mam dzieci ze spektrum autyzmu zaczęły pytać: „Co teraz z nami będzie?”.

Większość tych mam chętnie poszłaby do pracy, gdyby w Polsce istniała możliwość oddania dzieci z podobnymi diagnozami do przedszkola na cały dzień. Poza tym jeśli dziecko nieustannie krzyczy, ma atak histerii, to i tak przedszkole dzwoni do mamy z prośbą o zabranie dziecka do domu. Jeśli chodzi o zasiłki 800 plus, to my, matki w wyjątkowej sytuacji, wydajemy te pieniądze na opłacenie specjalnych przedszkoli, lekarzy specjalistów i rehabilitację.

Obecną sytuację w Polsce obserwuję bez paniki, ale ze smutkiem w sercu. Bo rozumiem, że być może już wkrótce będę musiała powiedzieć:

„Polsko, to były bezcenne trzy lata. Zawsze będę za nie wdzięczna, ale teraz nie da się już tu przeżyć”

Być może właśnie dlatego nas popychają, byśmy wyjechali. Tylko dokąd jechać, skoro wszędzie jesteś obca?

20
хв

W oczach prezydenta jestem pasożytem

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

800 plus dla cudzoziemców. Sejm zdecydował

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress