Exclusive
20
min

Dlaczego pierwsza Ukrainka w Kongresie USA nie popiera już Ukrainy

Victoria Spartz jest urodzoną w Ukrainie amerykańską kongresmenką z Indiany. Jak to się stało, że podczas rosyjskiej inwazji z przyjaciela Ukrainy zmieniła się osobę, w której wielu widzi wroga tego kraju? I wreszcie – czy należy podejrzewać ją o pracę dla Kremla?

Marina Daniluk-Jarmolajewa

Kongresmenka Victoria Spartz. Fot: X / Rep. Victoria Spartz

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Spartz, niegdyś mieszkanka wsi Nosiwka w obwodzie czernihowskim, stała się obiektem po tym jak zrobiłą sobie przyjazne zdjęcia ze słynną trumpistką Marjorie Taylor-Green. I po kilku poprawkach, które proponowały usunięcie części pomocy dla Ukrainy z ustawy o wartości prawie 61 miliardów dolarów przyjętej przez przewodniczącego Izby Reprezentantów Mike'a Johnsona.

W sieci X Spartz napisała, że nie jest gotowa głosować za jakimikolwiek funduszami dla Kijowa z wyjątkiem finansowania dostaw broni. Stwierdziła: „nie poprę wysyłania pieniędzy ukraińskiemu rządowi – tylko śmiercionośną pomoc”.

Ostatecznie pomoc dla Ukrainy została przegłosowana, chociaż 112 Republikanów głosowało przeciw niej. Tyle że wszyscy najlepiej z tego wszystkiego zapamiętali postawę etnicznej Ukrainki.

W 2020 roku Spartz, która przed ślubem nosiła ukraińskie nazwisko Kulgejko, wygrała wybory do Izby Reprezentantów z jednego z okręgów Indiany. W tym czasie ukraińskie media masowo opisywały historię Ukrainki, która osiągnęła bezprecedensowy sukces w obcym kraju i stała się jasną gwiazdą Partii Republikańskiej.

Po rozpoczęciu przez Rosję ataku na Ukrainę na pełną skalę Victoria Spartz była jednym z pierwszych amerykańskich polityków, którzy wezwali amerykańskich urzędników na wszystkich szczeblach do zwiększenia wsparcia dla Ukrainy w obliczu rosyjskiej agresji.

W przemówieniu wygłoszonym w Kongresie 2 marca 2022 r. polityczka po raz pierwszy nazwała wojnę Rosji przeciwko Ukrainie „ludobójstwem”:

- Myślę, że musimy zrozumieć sytuację w Ukrainie. To nie jest wojna. To ludobójstwo narodu ukraińskiego przez szaloną osobę, która nie może zrozumieć, że naród ukraiński nie chce być ze Związkiem Radzieckim.

To jest rzeźnia. To mordowanie narodu ukraińskiego. A wolny świat stoi i patrzy. Ilu ludzi zabije Putin? Cóż, powiem wam: Zabije wszystkich i tylu, ilu będzie mógł, jeśli czegoś z tym nie zrobimy

W czasie wygłaszania tego przemówienia lwia część obwodu czernihowskiego znajdowała się pod okupacją, co dodało słowom amerykańskiej kongresmenki dodatkowej wagi.

Co więcej, Spartz była jedną z pierwszych osób, które wezwały prezydenta Bidena do dostarczenia Ukrainie pocisków ATACMS. Była jednym z symboli walki o pomoc dla Ukraińców wśród Republikanów i towarzyszyła prezydentowi USA podczas podpisywania lend-lease. Odbyła również sześć wizyt na linię frontu ze swoimi kolegami z Kongresu.

Victoria Spartz podczas podpisywania umowy lend-lease przez Joe Bidena. Zdjęcie: H/Rep. Victoria Spartz

Już wtedy Kancelaria Prezydenta Ukrainy nie była zadowolona z faktu, że burmistrzowie Dniepru i Odessy, Borys Filatow i Hennadij Truchanow, osobiście spotykali się z amerykańską polityczką i bezpośrednio z nią negocjowali pomoc. Wtedy po raz pierwszy obaj burmistrzowie otrzymali ostrzeżenie od najwyższego kierownictwa politycznego, że lepiej nie stroić się w laury zwycięzców wojny, ponieważ bohater powinien być tylko jeden.

Burmistrz Dniepru Borys Fiłatow i Wiktoria Spartz. 15 maja 2022. Zdjęcie: telegram / Borys Fiłatow

Jednak w lipcu 2022 r., kiedy Zachód zaczął zdawać sobie sprawę, że wojna rosyjsko-ukraińska jest ciężka i potrwa długo, zaczęto mówić o pierwszych poważnych pakietach zbrojeniowych.

A potem stało się jasne, że Spartz ma osobisty konflikt z Andrijem Jermakiem

Wszystko zaczęło się od listu przedstawicielki Izby Reprezentantów z 9 lipca 2022 r., w którym domagała się od prezydenta USA wyjaśnienia procedur nadzoru związanych z szefem Kancelarii Prezydenta Ukrainy.

List zawiera krótkie odniesienie do rzekomego istnienia „różnych informacji wywiadowczych dotyczących działań pana Jermaka w Ukrainie i jego rzekomych powiązań z Rosją”:

„Pan Jermak jest źródłem wielkiego niepokoju dla wielu osób w Stanach Zjednoczonych i za granicą, i uważa się, że jest wysoko ceniony przez Pańskiego doradcę ds. bezpieczeństwa narodowego Jake'a Sullivana”.

W odpowiedzi na to oświadczenie Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych oskarżyło Victorię Spartz o próbę „grania zgodnie z rosyjskimi narracjami”. Ona nie milczała: wezwała Yermaka do rezygnacji:

„Gdyby był mężem stanu, jako osoba o już wątpliwej reputacji, podałby się do dymisji tej zimy, zapewniając ukraińskie przywództwo, że nie będzie ataku ze strony Rosji, co zmniejszyło gotowość Ukrainy. Jednak nigdy nie jest za późno, aby postąpić właściwie”.

Główny głos Bankowej [na ul. Bankowej w Kijowie znajduje się siedziba administracji prezydenta Ukrainy – red.] w tamtym czasie, Ołeksij Arestowycz, nie zgadzał się z takimi stwierdzeniami. W wywiadzie dla rosyjskiej liberalnej propagandystki Julii Łatyniny powiedział, że Spartz została oszukana przez mera Dniepru Borysa Fiłatowa i Andrija Bileckiego, legendarnego dowódcę 3 Brygady Szturmowej. Miała z nimi ponoć przyjazne i bliskie kontakty robocze.

Ten osobisty konflikt między politykami zaczął wpływać na stanowisko Spartz w sprawie Ukrainy. Później kongresmenka stała się jednym z największych krytyków ukraińskiego rządu i udzielania pomocy Kijowowi bez należytej odpowiedzialności

Skrytykowała jednak z drugiej strony Bidena za powolne dostarczanie pomocy i oskarżyła go o nadmierne upolitycznienie, mówiąc, że powinien był przejść procedurę lend-lease od samego początku, zamiast bawić się w kontrolowaną eskalację.

Przy okazji warto wyjaśnić, dlaczego część retoryki obecnego Spartza pokrywa się ze stanowiskiem Donalda Trumpa.

Dlaczego Spartz nie poparła pomocy dla Ukrainy? Fot: X/Rep. Victoria Spartz

W wywiadzie z maja 2022 r. publicznie oświadczyła, że nie popiera stanowiska swojego lidera w sprawie Ukrainy. Warto jednak w tym miejscu przypomnieć, że ta etniczna Ukrainka nie jest posłanką ukraińską: jest amerykańską polityczką, która odpowiada przed swoimi konserwatywnymi wyborcami z piątego okręgu stanu Indiana. Jej okręg jest zamieszkany przez hodowców kukurydzy i świń i uważa się go za najbogatszy w stanie pod względem średniego dochodu na mieszkańca.

Przez ostatnie 30 lat Republikanie wygrywali tu wybory do Izby Reprezentantów, a Donald Trump triumfalnie wygrał tutaj wybory prezydenckie w 2016 i 2020 roku

I tu zaczyna się zabawa. W lutym 2023 r. Victoria Spartz nagle ogłosiła, że nie będzie kandydować do Kongresu w wyborach w listopadzie 2024 roku. Wyjaśniła, że chce poświęcić więcej uwagi swojej rodzinie, córkom i prywatnemu biznesowi. Później jednak zmieniła zdanie i powiedziała, że kandyduje, ponieważ „praca nie jest jeszcze skończona”.

Dla ośmiu innych republikańskich kandydatów w piątym okręgu w Indianie, którzy zaczęli już inwestować w swoje kampanie, to był szok. Przygotowywali się również do prawyborów partyjnych bez Spartz. Po jej ponownym wejściu do gry musieli jednak zmienić swoje kampanie, ponieważ urzędujący kongresman jest bardzo poważnym przeciwnikiem – z koneksjami i rozpoznawalnością w mediach.

Głównym rywalem Victorii Spartz jest Chuck Goodrich, lokalny biznesmen i prezes kompanii Gaylor Electric. Rozpoczął niszczycielską kampanię przeciwko swojej rywalce pod hasłem: „Dla Spartz Ukraina jest ważniejsza niż Stany Zjednoczone”. Odpowiedziała kampanią informacyjną oskarżającą Goodricha o powiązania z Chinami. Republikańscy stratedzy nie poparli jeszcze ani Goodricha, ani Spartz..

W końcu w okręgu, w którym ludność bardzo popiera Donalda Trumpa, czynnik bliskości z nim i jego hasłami będzie istotny

Zdjęcia z Marjorie Taylor-Green, radykalną trumpistką, oraz poprawki przeciwko części pomocy dla Ukrainy w Kongresie są dokładnie tym elementem gry wyborczej, który Spartz chce wykorzystać do wygrania przez siebie wyborów.

Czy powinniśmy więc nazwać ją wrogiem Ukrainy i zerwać z nią wszelkie więzi? Oczywiste jest, że od całej tej sprawy należy oddzielić osobisty konflikt kongresmenki z ulicą Bankową. Musimy również zrozumieć, że politycy mogą się zmieniać i tu, i tam – lecz więzi horyzontalne muszą pozostać.

Przypadek Spartz może posłużyć jako wskazówka, jak pracować z ukraińską diasporą w przyszłości, która ostatecznie może stać się albo potężnym narzędziem wpływu, albo przeszkodą dla naszych interesów. Za jakieś 5-10 lat w parlamentach i rządach krajów zachodnich mogą pojawić się nowe twarze z ukraińskimi nazwiskami.

Jednak nie będzie to już Ukrainiec, który ma obowiązek bronić ukraińskich interesów. Będzie to polski, czeski lub niemiecki polityk ukraińskiego pochodzenia, który będzie traktował priorytetowo swój własny okręg wyborczy i swoich wyborców
Spartz startuje w wyborach w 5. okręgu wyborczym w Indianie, najbogatszym w stanie pod względem mediany dochodów. Zdjęcie: H/Rep. Victoria Spartz

Dlatego obecną Victorię Spartz należy postrzegać jako drapieżnika na polowaniu. Polityk w okresie wyborczym jest ubogi w konstruktywne pomysły, a bogaty w populizm i emocje, które pomogą zebrać głosy. Szkoda, że temat ukraiński stał się celem kampanii wyborczej w okręgu Spartz – ale takie są realia polityki i nie ma od nich ucieczki.

Były ambasador Ukrainy w Stanach Zjednoczonych Walerij Czałyj uważa, że Spartz ma dobre perspektywy na reelekcję do Kongresu i powinniśmy dążyć do dyplomatycznego dialogu z nią. W końcu w obecnej wojnie zdecydowanie nie potrzebujemy nowych wrogów, zwłaszcza wśród etnicznych Ukraińców.

Warto też pamiętać, że prezydenci i ich sekretarze się zmieniają, a my zawsze będziemy potrzebować dodatkowej amerykańskiej pomocy w postaci pieniędzy i broni

Projekt jest współfinansowany przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności w ramach programu „Wspieraj Ukrainę”, realizowanego przez Fundację Edukacja dla Demokracji

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Ukraińska dziennikarka, konsultant polityczny i medialny. Przez ponad 10 lat pracowała jako felietonistka parlamentarna. Pracuje zarówno z Censor.net, jak i Espresso. Jest autorem popularnych kanałów YouTube Censor.net i Showbiz. Specjalizuje się w polityce, ekonomii i technologiach medialnych.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Kiedy jej rówieśnicy żyją na TikToku, ona założyła międzynarodowy ruch społeczny. Nie z namowy, ale dlatego, że nikt inny nie chciał się za to zabrać.

Jej podróż zaczęła się w 2014 roku, kiedy przyjechała z Krymu. Miała zaledwie osiem lat i w jej rodzinnym miasteczku właśnie kończył się ten bezpieczny świat, jaki znała. Aneksja, strach, ucieczka. Dla małej dziewczynki to nie była geopolityka, lecz nagła utrata wszystkiego, co oczywiste: domu, szkoły, języka. Trafiła do Warszawy – miasta, które zawsze przyciąga, ale rzadko przytula.

Dziś, mając niespełna dwadzieścia lat, stała się twarzą pokolenia dorastającego w chaosie. Między wojną a pokojem, między viralem na TikToku a mądrą przemową na TEDx. Jest założycielką Fundacji Latających Plecaczków, pomysłodawczynią Międzynarodowego Dnia Plecaka, studentką psychologii i potrafi zbudować sprawną organizację działającą po obu stronach granicy.

Wszystko zaczęło się od prostej dziecięcej intuicji: świat można zmieniać, zaczynając od małych, codziennych rzeczy. Plecak stał się dla niej symbolem – podróży, nauki, wymiany, zwykłej, ludzkiej solidarności. Ruch, który stworzyła, łączy uczniów i nauczycieli. To brzmi naiwnie tylko dla tych, którzy nigdy nie widzieli na własne oczy, że taka wspólnota potrafi zdziałać cuda.

Kira w wywiadach mówi opowiada o piętnastu budzikach nastawianych każdego ranka, o odpisywaniu na maile w zatłoczonym metrze, o tym, że produktywność to nie talent, ale upór. Łączy w sobie etos starych działaczy  – wiarę, że po prostu trzeba robić – z nowoczesną umiejętnością budowania narracji, która trafia do jej pokolenia.

Dla niej „być Ukrainką w Polsce” to codzienna praktyka. Gdy mówiła o ucieczce z Krymu, podsumowała to z chłodną dojrzałością: „Po prostu trzeba było zacząć od nowa. Nie wiedziałam wtedy, co to emigracja. Dziś wiem, że to proces, który nigdy się nie kończy”. Tę dojrzałość słychać w jej wystąpieniach.

Kiedy nominowano ją do tytułu „Warszawianki Roku 2025”, w Internecie zawrzało. Nie dlatego, że zrobiła coś kontrowersyjnego – wręcz przeciwnie. Stała się lustrem, w którym część Polaków zobaczyła własny lęk przed odmiennością.

Fala hejtu, która zalała media społecznościowe, ujawniła mroczną stronę społeczeństwa, które jeszcze niedawno szczyciło się solidarnością

Kira nie odpowiedziała gniewem. Po prostu dalej robi swoje. Nie wdaje się w jałowe spory o to, kto jest „prawdziwą warszawianką”, bo wie, że przynależność mierzy się czynami, nie metryką urodzenia.

Jej ruch trwa: szkoły wymieniają się doświadczeniami, dzieci uczą się mówić o swoich emocjach, a wolontariusze dostarczają plecaki z pomocą tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. To nie jest kampania wizerunkowa, to cicha praca codziennego, drobnego dobra.

Kira nie jest „influencerką dobra”, tylko osobą, która działa jak oddycha. Jej aktywizm nie wynika z podręcznikowej ideologii, ale z empatii. Wie, że granice państw są zbyt sztywne na ludzką wrażliwość. Że pojęcie „domu” można rozszerzyć. I że solidarność jest codziennym wyborem ludzi, którzy chcą widzieć drugiego człowieka po drugiej stronie.

Jest sumieniem Warszawy: młodym, upartym, czasem zmęczonym, ale wciąż głęboko wierzącym, że przyszłość to nie nagroda, tylko odpowiedzialność.

Kiro, ja też nie jestem stąd, ale tak jak Ty – jestem u siebie. Głowa do góry, głosuję na Ciebie.

20
хв

Kira: głosuję na Ciebie!

Jerzy Wójcik

 W ciągu pierwszych dwóch miesięcy pobytu w Polsce nauczyłam się tylko kilku słów i trzech zwrotów: „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”. Po prostu nie potrzebowałam więcej; planowałam wrócić do domu. Naukę języka rozpoczęłam dopiero wtedy, gdy moje dziecko zaczęło mieć problemy w szkole. Czułam się bezbronna.

Język to broń. Znając go, nie musisz nikogo poniżać, ale możesz złożyć skargę, wyjaśnić, opowiedzieć, co się stało i dlaczego. Jeśli język znasz słabo, zawsze możesz w odpowiedzi usłyszeć: „Pani coś źle zrozumiała”.

Myślę, że Ukrainki za granicą, które słabo znają obcy język, w rzeczywistości nie bronią się, gdy spotykają się z prześladowaniem w środkach transportu publicznego. Po prostu próbują odejść od osoby, która je popycha lub prowokuje. Milczą, bo rozumieją, że w każdej sytuacji konfliktowej za granicą „swój” najpierw stanie po stronie „swego”. Ukrainka automatycznie jest w niekorzystnej sytuacji.

I właśnie ta bezbronność ma decydujące znaczenie. W ciągu ostatniego tygodnia w Internecie rozeszła się wiadomość o czynie Zenobii. Zenobia Żaczek to Polka, która stanęła w obronie Ukrainki: broniła jej słownie, za napastnik rozbił jej głową nos. 

W sieci natychmiast podchwycono tę historię: oto dzielna Polka stanęła w obronie Ukrainki.

Mnie bardziej dziwi to, że była jedyną osobą, która to zrobiła. Bo dla mnie byłaby to zwykła, intuicyjna reakcja

Sytuacja wyglądała tak: w autobusie półnagi Polak wrzeszczał na Ukrainkę. Zenobia Żaczek w wywiadzie powiedziała, że „wykrzykiwał do starszej kobiety ciągle to samo: o banderowcach, UPA, Wołyniu, o tym, że Ukraińcy powinni się wynieść z Polski i wiele innych haniebnych rzeczy”. To znaczy – otwarcie prowokował.

A Ukrainka... milczała. Siedziała i słuchała. Nie odpowiadała, nie wdawała się w dialog. I moim zdaniem właśnie to stało się kluczowe. Pani Zenobia dostrzegła w niej bezbronność. W jej oczach ta Ukrainka była bezbronna.

Każdy człowiek, który ma sumienie, który odczuwa empatię, w takiej sytuacji musi chronić słabszego – jak małe dziecko. Bo ta kobieta jest w obcym kraju, nie w domu. Myślę, że gdyby Ukrainka odpowiedziała agresywnie, wdała się w kłótnię, krzyknęła, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej. 

Być może pani Zenobia również by interweniowała, ale w inny sposób: powiedziałaby obojgu: „uspokójcie się” lub uznała, że „cham natrafił na chama” – i by nie interweniowała.

W żadnym wypadku nie chcę umniejszać czynu Zenobii Żaczek. Jestem jej niezwykle wdzięczna i piszę nie tyle o niej, co o innych. Nie uważam, że wstawianie się za kimś innym jest wyczynem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla mnie jest to raczej normalna reakcja zdrowego człowieka – chronić niewinnego.

To tak, jakbym szła ulicą i zobaczyła, że dziecko dręczy kotka. Czy mam przejść obojętnie, bo „to nie moje dziecko” i „nie mam prawa robić mu uwag”? Nie. Bo kotek jest bezbronny. I właśnie dlatego muszę interweniować. Nawet jeśli potem mama tego dziecka zacznie mnie oskarżać, pouczać o „prawach”, i nawet gdyby znalazł się ktoś, kto by powiedział, że „traumatycznie wpłynęłam na jego psychikę” (za co można dostać grzywnę) – i tak bym interweniowała. Bo milczenie w takich przypadkach jest gorsze. Zarówno dla mnie, bo dręczyłoby mnie sumienie, jak dla dziecka – bo nie odebrałoby ważnej lekcji empatii.

20
хв

Gdy milczenie jest najgorsze

Olena Klepa

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Stawianie na Waszyngton, jak Polska, to naiwność

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Szczyt NATO w Hadze: Sojusz chce płacić, ale czy jest gotów walczyć?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress