Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

Dlaczego ukraińskie dzieci nie idą do liceum

Jeżeli nie będziemy uczyć języka, będziemy przygotowywać społeczeństwo o dwóch prędkościach – mówi prof. Małgorzata Pamuła-Behrens, badaczka z Centrum Badań nad Edukacją i Integracją Migrantów Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie.

Anna J. Dudek

Gdańsk, 04.05.2023. Egzamin maturalny w II LO im. Władysława Pniewskiego. Zdjęcie: Piotr Hukało/East News 

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

<frame>Tylko 49 proc. ukraińskich dzieci w wieku szkolnym, które z powodu wojny żyją w Polsce, uczęszcza do polskich szkół. A powinne do nich chodzić, żeby nie mieć wyrwy w edukacyjnym życiorysie i integrować się w polskim społeczeństwie. One jednak wolą uczyć się online w ukraińskich szkołach, bo w polskich czują się zagubione. Często są w kiepskiej formie psychicznej, nie znają wystarczająco dobrze polskiego, program szkolny nie jest przystosowany do ich poziomu wiedzy. Bywa, że padają ofiarami rówieśniczej przemocy. Czego potrzebujemy, żeby zachęcić dzieci do nauki w szkołach stacjonarnych? Jakie zmiany wprowadzić w modelu nauczania, jak pracować z dziećmi polskimi i ukraińskimi, żeby się integrowały? W redakcji sestry.eu wiemy, że to jeden z najważniejszych problemów uchodźczych i dlatego stworzyłyśmy cykl Szkoła bez domu. Opisujemy w nim kondycję naszych dzieci, polskie szkoły, współpracę ukraińskiego rządu z polskim. Sięgamy po dobre wzorce, rozmawiamy z nauczycielami, psychologami i urzędnikami. Jeśli masz problem z dzieckiem w szkole, wiesz, jak rozwiązać problem, jesteś rodzicem, nauczycielem, ekspertem – napisz do nas: redakcja@sestry.eu Jesteśmy dla Was. <frame>

Anna J. Dudek: Integracja czy asymilacja?

Małgorzata Pamuła-Behrens: Są różne drogi i procesy akulturacyjne, czyli te, które prowadzą do adaptacji w nowym środowisku w momencie migracji.  Jedną drogą może być asymilacja, a drugą - integracja.

Ja mam przekonanie, że najlepszą drogą jest integracja, ponieważ pozwala na poszanowanie korzeni nowo przybyłych osób. Korzeni, które są niezwykle ważne. Badania pokazują, że jeżeli osoba, która jest migrantem czy migrantką, dobrze zna język pochodzenia, to lepiej będzie uczyła się języka osiedlenia, ale również będzie bardziej stabilna, jeśli chodzi o poczucie własnej wartości, będzie miała większe poczucie sprawczości. 

Prof. Małgorzata Pamuła-Behrens, badaczka z Centrum Badań nad Edukacją i Integracją Migrantów Uniwersytetu Komisji Edukacji Narodowej w Krakowie. Zdjęcie: materiały prasowe

A asymilacja? 

To jest pojęcie, które bardzo często jest wykorzystywane w polityce. Ona się wydarzy w kolejnych pokoleniach, to widać na przykładzie amerykańskiej Polonii, która w pierwszym pokoleniu ma silne związki z Polską, w drugim pokoleniu one są słabsze nieco słabsze a trzecie pokolenie to już zupełnie inna historia. 

Więc to się wydarza, to naturalny proces. Parcie do tego, żeby Ukraińcy stali się Polakami, wydaje mi się drogą donikąd, ponieważ teraz bardzo ważne dla nich jest, żeby nie utracić ukraińskiej tożsamości.

Ale to nie wyklucza ich z polskiego społeczeństwa, jeśli chcą u nas mieszkać i chcą u nas żyć. Konieczna jest integracja z poszanowaniem tożsamości. 

Jestem zwolenniczką takiego właśnie rozwiazania, patrzenia na przykład na edukację, poprzez, jak to nazywam, okulary wrażliwe kulturowo 

Z perspektywy dwóch lat, od wybuchu wojny w Ukrainie i momentu, kiedy do Polski przyjechały setki tysięcy dzieci, które trafiły do tutejszych szkół, które rozwiązania zadziałały, które się nie sprawdziły, a jakich zabrakło?

Wojna w Ukrainie wszystkich zaskoczyła. Bardzo trudno W tej sytuacji, w której bardzo duża liczba dzieci dołączyła do polskiej szkoły, należało zastosować jakieś wyjątkowe rozwiązania, które do tej pory nie były przewidywane przez system. Chociaz w polskim systemie mieliśmy już rozwiązania, które dotyczyły edukacji dzieci z doświadczeniem migracji. Była ustawa, która  miała swoje słabości, ale niektóre wynikały z interpretacji, a nie z zapisu.

Może pani podać przykład?

Już przed wojną w Ukrainie w wielu miejscach w Polsce powstały oddziały przygotowawcze, czyli klasy dla dzieci, które nie znają języka polskiego. Odwiedziłam dziesięć takich szkół; te klasy były prowadzone znakomicie, z bardzo świadomymi dyrektorami, dyrektorkami. Te osoby rzeczywiście potrafiły odnaleźć się w tej koncepcji oddziału przygotowawczego, którą z jednej strony można postrzegać jako rozwiązanie trochę marginalizujące, ale w rzeczywistości ono takie nie jest. To jest miejsce, do której dziecko przychodzi z innego systemu edukacji, z innego społeczeństwa i ma czas na zaadaptowanie się do nowych okoliczności. 

Jeżeli taki oddział prowadzony jest dobrze, z dużą wrażliwością kulturową, to integracja również tam się odbywa. I tak było w tych szkołach, które ja oglądałam. Ale.

Ale?

Były również szkoły, które tworzyły z takiego oddziału getto, w którym żadnej integracji nie było. Są więc rozwiązania, ale nie zawsze są odpowiednio wdrażane, bo po prostu nie wszyscy wiedzą, jak to robić.

Warszawa, 21.03.2022. Konferencja prasowa prezydenta m.st. Warszawy Rafała Trzaskowskiego na temat edukacji dla ukraińskich dzieci oraz aktualnej sytuacji związanej z pomocą uchodźcom, w I Liceum Ogólnokształcącym im. B. Limanowskiego przy ul. A. Felińskiego. Zdjęcie: Paweł Wodzyński/East News

To dotyczy wyłącznie dzieci z doświadczeniem migracyjnym?

Oczywiście nie. Bywa, że problem jest systemowy, bo to system jest niewydolny. Polska szkoła nie tylko słabo uczy i słabo opiekuje się dziećmi z doświadczeniem migracji. Na przykład zabrakło rozwiązań i uwagi, by wesprzeć dzieci po pandemii koronawirusa, które ciągle mają problemy, również edukacyjne. Widać to choćby w badaniach PISA; wyniki polskich uczniów i uczennic w wielu zakresach są niższe niż przed pandemią.

Z głosów nauczycieli i nauczycielek wynika, że mają oni poczucie, iż zostali zostawieni sami sobie. Musieli sobie poradzić somodzielnie w trudnej sytuacji, podczas gdy większość z nich nigdy nie pracowała z dziećmi z doświadczeniem migracji, nie ma też przygotowania psychologicznego, a przecież bardzo wiele z tych dzieci takiego właśnie wsparcia potrzebowało i potrzebuje. Czują się osamotnieni.

Bardzo wielu nauczycieli czuje wypalenie zawodowe, zmęczenie, które nie trwa od czasu, kiedy przyjechały do nas dzieci z Ukrainy, ale o wiele dłużej.

Przecież nie było tak, że mieliśmy świetnie wyposażoną szkołę, w której pracowali dobrze zarabiający nauczyciele wyłącznie z powołaniem do zawodu, i do takiej polskiej edukacji przyjechało 150 tys. dzieci.

Nie. System nie był wydolny, nauczyciele byli i są przeciążeni, za mało zarabiali i zarabiają, co zresztą od lat jest przedmiotem protestów. Do tego systemu w pewnym momencie dołączyło 150 tys. dzieci, postanowiono więc zwiększyć liczbę osób zarówno w oddziałach przygotowawczych, jak i w klasach ogólnych. Zwiększyła się też liczba oddziałów przygotowawczych,.

To chyba dobre rozwiązanie?

Z jednej strony tak, bo gdzieś dzieci trzeba było pomieścić, ale z drugiej to oznaczało przerzucenie całego ciężaru tej sytuacji na nauczycieli, którzy nie potrafili w nich pracować.

Dodatkowo w pierwszym rozporzadzeniu regulujacym pracę w oddziałach przygotowawczych mogło być maksymalnie 15 dzieci.

W takich warunkach  można dobrze i wydajnie pracować, poświęcając dzieciom uwagę. Ale z przyjętej po wybuchu wojny specustawy wynika, żę liczbę dzieci w tych oddziałach można zwiększyć do grupy 25-osobowej. Warunki do pracy dydaktycznej  były więc gorsze, przy czym pamiętajmy, że większość nauczycieli nie miała doświadczenia w pracy z dziećmi słabo lub nieznającymi języka polskiego. Dodatkowo, to przecież były i są dzieci z doświadczeniem wojny.

Właśnie. To ogromne wyzwanie, żeby nie tylko je uczyć, ale też zapewnić poczucie bezpieczeństwa.

Te grupy dzieci były bardzo zróżnicowane. W zależności od tego, skąd i kiedy przyjechały, miały różne doświadczenia. Były dzieci, które miały traumę związaną z ucieczką, ale nie doświadczyły działań wojennych. Były i takie, które przyjechały z obszarów, na których toczyły się walki. A były i takie, których rodzice postanowili wyjechać ze Lwowa, obawiając się eskalacji działań wojennych.

Doświadczenia były i sa bardzo różne, ale wszystkie przekładają się na to, jak dzieci się czują i jak się uczą. Szkoła jest po to, żeby uczyć i wychowywać. A jeśli mamy dziecko z doświadczeniem wojennym, z doświadczeniem traumatycznym, trzeba się tym dzieckiem po prostu inaczej zająć.

Uczeń przechodzi obok tablicy z gramatyką w języku ukraińskim i polskim na korytarzu Liceum Limanowskiego w Warszawie 15 marca 2022 r., gdzie uczniowie z ogarniętej wojną Ukrainy mogą uczęszczać do nowo utworzonych klas. Zdjęcie: Wojtek Radwański /AFP/ East News

Szczególnie ważny wydaje się w tym kontekście ojczysty język. Z jednej strony trzeba dać dzieciom możliwość swobodnej komunikacji, z drugiej - opanowanie polskiego daje im zupełnie inne możliwości. Pedagożka i streetworkerka prof. Małgorzata Michel z UJ powiedziała mi, że język nie jest aż tak istotny, nie jest barierą w komunikacji. Że pracować z dziećmi można bez języka.

Rzeczywiście, poza systemem szkolnym, w komunikacji codziennej udaje się nam, mimo braku znajomości języka, porozumieć. Ale w szkole wygląda to nieco inaczej.

Wrócę tutaj do tego, co mówiłam o oddziałach przygotowawczych, które miały zadanie z jednej strony właśnie przygotować dziecko do uczenia się w języku polskim, ale z drugiej strony koncepcja była taka, że te klasy miały być bezpiecznym miejscem, które da dziecku czas także na to, by pomilczeć. 

Takie było założenie. Jednocześnie nie zapominajmy o tym, że przyszłość dziecka jest związana ze szkołą. To zarówno miejsce edukacji, ale też miejsce socjalizacji.  Przed przybyciem do nas dzieci z Ukrainy pokazała nam to pandemia i związana z nią izolacja dzieci, dla których było to bardzo trudne doświadczenie.

Jeżeli chcemy, żeby osoby z doświadczeniem migracji czuły się akceptowane i czuły, że mają takie same szanse, jak inni członkowie czy członkinie społeczeństwa, to jednym z narzędzi do osiągnięcia tego celu jest poznanie języka, który oczywiście jest połączony z kulturą

Jeżeli Ukrainiec czy Ukrainka jest świetnym dentystą albo świetnym lekarzem, ale słabo zna język polski, to nie może tutaj praktykować, ponieważ jakoś się musi porozumieć ze swoimi pacjentami, czy innymi profesjonalistami. Do tego jest mu potrzebny język.

Wróćmy do dzieci.

Do tego, żeby dzieci funkcjonowały w szkole, również potrzebny im jest język. I to nie jest język tylko i wyłącznie do komunikacji, ale także do poznawania, nabywania wiedzy, nowych umiejętności.

Jeżeli nie będziemy uczyć języka,  to będziemy przygotowywać społeczeństwo o dwóch prędkościach. To, które będzie znało język i to bez tego zasobu.

To już widać na przykładzie liceów, techników i szkół zawodowych.

Wiele dzieci z Ukrainy zdecydowało się na naukę w technikum czy szkole zawodowej, bo to łatwiejsza ścieżka. To się nie wydarzyło dlatego, że są mniej sprawne intelektualnie czy marzyły o takiej drodze, ale dlatego, że to było dla nich osiągalne.  One to wybrały na zasadzie konieczności, bo nie mogły pójść do liceum.  To, na czym nam zależy - integracja, nie wydarzy się bez znajomosci  języka.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, redaktorka, pisarka. Publikuje w „Wysokich Obcasach”, „Przeglądzie”, OKO.press. W pracy reporterskiej zajmuje się prawami kobiet w kontekście politycznym i społecznym, pisze o systemowym wypychaniu kobiet poza margines. Zrobiła to m.in. w książce „Poddaję się. Reportaże o polskich muzułmankach” oraz ostatnio w „Znikając. Reportaże o polskich matkach”

zdjęcie: Bartek Syta

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Organizacja „Demagog” przygotowała praktyczny przewodnik, który krok po kroku pokazuje, jak samodzielnie rozpoznawać manipulacje i nie dać się złapać w pułapkę dezinformacji.

Co można znaleźć w przewodniku?

● Prawdziwe przykłady dezinformacji wraz z wskazówkami, jak samodzielnie je sprawdzić.

● Zestaw wiarygodnych źródeł, z których warto korzystać.

● Praktyczne narzędzia online do sprawdzania treści.

● Ćwiczenia rozwijające krytyczne myślenie.

● Inspiracje i materiały do dalszej nauki.

Dlaczego warto się tego nauczyć?

Ponieważ jest to krytyczne myślenie. Ponieważ media społecznościowe toną w fałszywych informacjach, które są współczesną bronią, a przed tą bronią trzeba umieć się bronić. Dzięki podręcznikowi nauczysz się odróżniać prawdę od kłamstwa, chronić siebie i swoich bliskich przed manipulacją oraz świadomie poruszać się w świecie informacji.

Podręcznik opiera się na konkretnych przypadkach fałszerstw dotyczących osób i organizacji, a także na nieprawdziwych materiałach, sprawdzonych i obalonych wcześniej przez „Demagoga”. Dla każdej techniki dezinformacji znajdziesz nie tylko przykład, ale także sprawdzone narzędzia, które pomogą rozpoznać podobne manipulacje w przyszłości.

Zapoznaj się z poradnikiem i zyskaj przewagę w walce z dezinformacją!

20
хв

Jak rozpoznać fałszywe informacje? Powstał nowy przewodnik po świecie dezinformacji w sieci

DEMAGOG

O swojej reformie szefowa resortu edukacji Barbara Nowacka mówiła, że to zmiany, które mają uczynić polską szkołę „najlepszą na świecie”. 

Od kiedy objęła tekę ministry edukacji, szczególnie dużo mówiło się nie tylko o liście lektur, odchudzeniu przeładowanych podstaw programowych, ale przede wszystkim o miejscu religii w szkole i nowym przedmiocie: edukacji seksualnej. 

Wymiar lekcji religii zmniejszono do jednej w tygodniu, ocena z tego przedmiotu nie jest wliczana do średniej, a zajęcia odbywać się będą na pierwszej lub ostatniej lekcji

Maria Kowalewska, nauczycielka, wychowawczyni w warszawskiej szkole podstawowej i aktywistka teamu Wolna Szkoła, ocenia te zmiany pozytywnie: – To ułatwia przygotowanie planu zajęć, ale przede wszystkim trzeba też pamiętać, że w szkole mamy dzieci różnych wyznań. Trudno też oczekiwać, żeby wiara czy wiedza religijna były oceniane.

Trybunał Konstytucyjny kwestionuje legalność rozporządzenia MEN dotyczącego lekcji religii, jednak rząd nie publikuje tego orzeczenia.

Edukacja, nie deprawacja

Choć „duża” reforma, dotycząca podstaw programowych, które mają być przejrzyste, spójne i okrojone oraz egzaminów, zajmie jeszcze trochę czasu, to jak mówi Barbara Nowacka, już w tym roku szkolnym pojawią się „jaskółki wiosny”. 

Chodzi o dwa nowe przedmioty, czyli szeroko dyskutowaną edukację zdrowotną (dla klas czwartych i starszych) oraz edukację obywatelską, która zostanie wprowadzona do szkół ponadpodstawowych. 

– W podstawach programowych pojawiają się tak zwane zagadnienia fakultatywne – mówiła wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer. – To oznacza, że stawiamy nie tylko na to, by nauczyciele mieli w swojej pracy wybór metod, ale by mieli też wpływ na to, czego chcą uczyć – dodała, podkreślając autonomię nauczycieli. 

Edukacja zdrowotna, przedmiot, które podstawa programowa obejmuje informacje na temat szeroko pojętego dbania o swój dobrostan fizyczny i psychiczny, ma wyposażyć uczniów i uczennice w wiedzę o tym, jak świadomie podejmować decyzje związane ze zdrowiem. „Przedmiot obejmuje nie tylko obszar medyczny czy biologiczny, lecz także zagadnienia związane z emocjami, relacjami, odpowiedzialnością, wartościami i dobrostanem. Uczy podejmowania świadomych decyzji zdrowotnych. Promuje zdrowy styl życia. Rozwija umiejętności komunikacji, empatii i troski o siebie i otoczenie. Pozwala ustrzec się przed różnorodnymi zagrożeniami – od chorób zakaźnych, przez uzależnienia, po dezinformację” – pisze ministerstwo na swojej stronie. 

Zajmuje się także zdrowiem seksualnym, co wzbudziło kontrowersje i ostatecznie sprawiło, że przedmiot nie będzie obowiązkowy. Ostrzegały przed nim środowiska konserwatywne, a przede wszystkim episkopat, który grzmiał o „deprawacji”

Kilka dni temu biskupi znów podjęli temat, pisząc list. Podkreślają w ni, że w nowym przedmiocie „nie chodzi o zdrowie uczniów”. „W swej istotnej części przedmiot ten zawiera treści dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, których celem jest całkowita zmiana w postrzeganiu rodziny i miłości” – piszą członkowie prezydium Konferencji Episkopatu Polski, dodając, że „według założeń nowego przedmiotu, uczniowie mają być od najmłodszych lat poddawani erotyzacji”. Apelują także do rodziców, by nie wyrażali zgody na udział dzieci w tych „demoralizujących zajęciach”.

Maria Kowalewska: – Gdyby ktoś zadał sobie trud przeczytania podstawy programowej, dowiedziałby się, że kwestie dotyczące zdrowia seksualnego to tylko 9 proc. podstawy programowej. I to bardzo ważne 9 proc., bo w moich klasach w każdym roku wraca temat pornografii, a pytania, z którymi zwracają się do mnie uczniowie, świadczą o tym, że edukacja zdrowotna to bardzo potrzebny przedmiot. Fakt, że pozostanie nieobowiązkowy, sprawi, że wielu rodziców nie zapisze dzieci na zajęcia. Ze szkodą dla dzieci.

Nowacka nie chce powtarzać błędów

O autonomii, o której mówi Katarzyna Lubnauer, trudno mówić w przypadku tych zmian, które wprowadzono już w ubiegłym roku. Chodzi o zmianę w pracach domowych – stały się nieobowiązkowe. Z tej decyzji MEN początkowo cieszyli się uczniowie i rodzice, podczas gdy krytykowały ją środowiska eksperckie, zarzucając jej właśnie ingerencję w zakres autonomii nauczyciela oraz podkreślając znaczenie samodzielnej pracy uczniów. 

– To jest bardzo proste. Jeśli dzieci nie piszą w domu, to po prostu nie nauczą się pisać, a przecież czekają je egzaminy ósmoklasisty. Żeby nauczyć się języka, konieczna jest samodzielna praca, powtórki – mówi Maria Kowalewska

Cała przygotowana reforma zakłada wprowadzenie nowych, praktycznych przedmiotów (wspomniana edukacja obywatelska i edukacja zdrowotna, przyroda w nowej formule, zajęcia praktyczno-techniczne w nowej formule), nowej, spójnej podstawy programowej, więcej zajęć praktycznych i projektowych, zmiany w ocenianiu, z większym naciskiem na oceny opisowe, informacje zwrotne i rozwój kompetencji, zmiany w egzaminach ósmoklasisty i maturalnym (od 2031 roku), mniej godzin w klasach 7-8 szkoły podstawowej oraz wsparcie dla nauczycieli. 

Te zmiany będą wprowadzane stopniowo. Barbara Nowacka nie chce powtórzyć błędów swoich poprzedników, przede wszystkim Anny Zalewskiej i jej pospiesznie przygotowanej i wdrożonej reformy dotyczącej likwidacji gimnazjów. 

Od września 2026 roku nowe podstawy programowe  przedmiotów zaczną obowiązywać w przedszkolach oraz 1. i 4. klasie szkoły podstawowej. W pierwszym roku obejmą tylko dwa roczniki: klasy pierwsze i czwarte szkół podstawowych. We wrześniu 2027 roku reforma rozpocznie się w szkołach ponadpodstawowych – liceach, technikach i szkołach branżowych.

Szkoła ma być jednak przyjazna, państwo – już mniej

W czerwcu tego roku głośno było o wycofaniu się MEN z programu „Szkoła dla wszystkich”, który przewidywał m.in. zapewnienie wsparcia asystentów międzykulturowych dzieciom (i ich rodzicom) z rodzin migranckich i uchodźczych. Przede wszystkim tych z Ukrainy, bo ich jest w Polsce najwięcej. 

Po ogłoszeniu tej decyzji resort znalazł się pod pręgierzem krytyki, a z rządu odeszła wiceministra Joanna Mucha. 

Obecnie rząd informuje, że w ramach programu wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży „Przyjazna szkoła” w latach 2025-2027 będą środki na dodatkowe wsparcie uczniów z Ukrainy w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych, w tym na wsparcie asystentów międzykulturowych oraz podniesienie kompetencji kadr w zakresie pracy w środowisku wielokulturowym.

W kontekście nowego roku szkolnego trudno nie wspomnieć o prezydenckim wecie do ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy z Polsce. Zdaniem prezydenta otrzymywanie przez nich świadczenia 800 plu powinno być powiązane z zatrudnieniem.

Tak więc matki, które nie pracują lub stracą pracę (bo w praktyce sprawa dotyczy głównie samotnych kobiet z dziećmi), nie będą mogły otrzymywać tego wsparcia. To z pewnością wpłynie nie tylko na domowe budżety, ale także na funkcjonowanie dzieci w szkołach

Dla nauczycieli najważniejszą zmianą jest nowelizacja Karty Nauczyciela, dzięki której ma się poprawić sytuacja młodych nauczycieli na początku kariery oraz tych, którzy wybierają się już na emeryturę. Zmienią się także zasady oceniania pracy nauczycieli i znikają tzw. „godziny Czarnkowe”, czyli narzucony nauczycielom obowiązek bycia dostępnymi w szkole przez dodatkową godzinę w tygodniu.

20
хв

Polska szkoła od 1 września. Co nowego?

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Około miliona dzieci w Ukrainie ma sporadyczny kontakt ze szkołą. To może mieć dotkliwe konsekwencje

Ексклюзив
20
хв

Zależy nam, żeby dzieci nie czuły sie ograbione ze swojej tożsamości kulturowej

Ексклюзив
20
хв

Co czeka ukraińskich uczniów w nowym roku szkolnym?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress