Exclusive
20
min

Integracja europejska bez rusyfikacji

Prezydent podpisał ustawę o mniejszościach narodowych, która była jednym z 7 warunków przystąpienia Ukrainy do UE i reguluje używanie języków mniejszości. Wprowadzono stałe ograniczenia w używaniu języka rosyjskiego

Iryna Skosar

Posłowie zagłosowali za ustawą o mniejszościach narodowych. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Ukraina powstrzymała zakrojoną na szeroką skalę rusyfikację pod przykrywką rządowego projektu ustawy o prawach mniejszości narodowych. 8 grudnia Rada Najwyższa przyjęła alternatywny dokument (nr 10288-1). "Za" głosowało 317 deputowanych.

Zwycięstwo językowe: za czym głosowali posłowie?

Poselski project ustawy rozszerza prawa mniejszości narodowych, ale nie dotyczy to języka rosyjskiego. Z tekstu ustawy przegłosowanej i podpisanej przez prezydenta usunięto główną "kość niezgody" — zapis o języku rosyjskim jako języku mniejszości narodowych w Ukrainie. Dlatego przyjęte innowacje dotyczące praw mniejszości narodowych w żaden sposób nie będą dotyczyły Rosjan — ani za rok, ani za pięć, ani po zakończeniu wojny. Ograniczenia pozostaną w mocy bezterminowo. Podkreślali to posłowie podczas uchwalania ustawy.

- Cieszę się, że po napięciu wokół pierwszej wersji projektu ustawy, które wywołało obawy przed rusyfikacją w Ukrainie wśród ukraińskojęzycznej społeczności, udało nam się wszystko przedyskutować i naprawić. Ostateczna wersja to projekt ustawy, który zwiększa prawa mniejszości narodowych i nie zawiera groźby ataku na język ukraiński. I cieszę się, że władze wysłuchały uwag zarówno moich kolegów parlamentarzystów, jak i przedstawicieli ruchu społecznego. Wspólnie z kolegami usunęliśmy z prawa wszystkie normy, które otwierały furtkę do rusyfikacji - powiedział Wołodymyr Wiatrowycz, jeden z 37 współautorów projektu ustawy.Posłowie różnych frakcji, zarówno prorządowych, jak i opozycyjnych, pracowali nad dokumentem po tym, jak rządowy projekt ustawy został złożony w parlamencie 24 listopada. W ciągu trzech spotkań grupa robocza szczegółowo sfinalizowała ustawę i stworzyła w rzeczywistości alternatywny dokument - mówi Wołodymyr Wiatrowycz.

- I nie jest to czyjaś chęć hajpowania, a raczej rozsądne komentarze, które nakreśliły realne zagrożenia.

Projekt ustawy nr 10288-1 znacznie rozszerza prawa mniejszości narodowych w Ukrainie, przede wszystkim w dziedzinie edukacji. Uczelnie prywatne będą mogły samodzielnie wybrać język wykładowy, który jest językiem urzędowym UE. Jednocześnie język państwowy będzie nauczany jako odrębny przedmiot. Ponadto, oprócz nauczania w języku państwowym, dopuszcza się nauczanie w języku mniejszości narodowych w odpowiednich klasach.

Ponadto, zgodnie z przyjętą ustawą, możliwe będzie rozpowszechnianie materiałów kampanii wyborczej w języku rdzennej ludności i mniejszości narodowych.

Wydawnictwa, które publikują książki w języku krymskotatarskim, a także w językach rdzennych i mniejszościowych oficjalnych języków UE, są zwolnione z obowiązkowego limitu publikacji w języku państwowym wynoszącego co najmniej 50%. Nadawcy telewizyjni nadający w językach mniejszości muszą produkować co najmniej 30% swoich treści w języku ukraińskim.

- Złotą zasadą naszej polityki wewnętrznej i zagranicznej powinno być odrzucenie wszelkich prób przeciwstawienia się ochronie praw mniejszości narodowych i ochronie języka ukraińskiego. Ponieważ język państwowy jest dla wszystkich obywateli Ukrainy, jego rozwój i ochrona nie są skierowane przeciwko mniejszościom narodowym. Podobnie ochrona mniejszości, zachowanie ich tożsamości i rozwój kultury nie są same w sobie skierowane przeciwko językowi ukraińskiemu. Nie są to rzeczy antagonistyczne, chyba że sztucznie się je takimi uczyni — mówi Taras Szamajda, ekspert ds. językowych i współkoordynator ruchu Przestrzeń Wolności.

- Alternatywny projekt ustawy z jednej strony został przyjęty zgodnie z zaleceniami Komisji Weneckiej, z drugiej strony i co bardzo ważne, chroni społeczeństwo przed potencjalnym spadkiem roli języka ukraińskiego w edukacji, mediach, wydawnictwach książkowych i usuwa zagrożenie rusyfikacji kraju, które wywołało poważne obawy — powiedziała Iryna Heraszczenko, jedna ze współautorek ustawy.

Na czym polega istota skandalu językowego i niebezpieczeństwa związane z poprzednią wersją projektu ustawy?

Ustawa o prawach mniejszości narodowych była jednym z siedmiu warunków Brukseli na drodze Ukrainy do integracji europejskiej. W grudniu ubiegłego roku parlamentarzyści zagłosowali za przyjęciem dokumentu. Jednak Komisja Wenecka skrytykowała go i odesłała do rewizji. We wrześniu parlamentarzyści zatwierdzili ustawę regulującą korzystanie z praw i wolności mniejszości. Jednak i tym razem Komisja Wenecka znalazła niedociągnięcia i opublikowała nowe wnioski dotyczące niewdrożenia przez Ukrainę wszystkich zaleceń. W listopadzie parlamentarzyści otrzymali od Gabinetu Ministrów nową wersję ustawy o mniejszościach narodowych (nr 10288), w której proponowano włączenie Rosjan.

Dokument wywołał falę nienawiści, a w społeczeństwie rozgorzała gorąca debata. Aktywiści językowi zainicjowali publiczną kampanię w mediach społecznościowych - #євроінтеграція_без_русифікації , eurointegracja bez rusyfikacji. Twierdzili, że był to przypadek masowej rusyfikacji, tylko odłożony na kilka lat. Co dokładnie by się stało, gdyby rządowy projekt ustawy został przyjęty?

➨ kanały telewizyjne i stacje radiowe nadają w języku ukraińskim tylko przez 30% czasu, a nie 80-90%;

➨ kanały telewizyjne i radiowe nadające w języku dowolnej mniejszości mogłyby od razu wypełnić 25% czasu antenowego w języku rosyjskim, a za kilka lat mogłyby działać legalnie kanały telewizyjne i stacje radiowe, których 70 procent czasu antenowego byłoby w języku rosyjskim, w tym ogólnokrajowych;

de facto wyeliminował wymóg publikowania co najmniej 50% tytułów książek w języku ukraińskim, ponieważ nie miałby on zastosowania do wydawania produktów w językach mniejszości. Księgarnie mogłyby również obejść wymóg posiadania 50% asortymentu w języku ukraińskim. Wystarczyłoby nazwać się specjalistyczną księgarnią zajmującą się realizacją praw mniejszości narodowych - i sprzedawać 100% swoich produktów w języku rosyjskim.➨wymóg publikowania co najmniej 50% tytułów książek w języku ukraińskim zostałby de facto wyeliminowany, ponieważ nie miałby zastosowania do wydawania produktów w językach mniejszości. Księgarnie mogłyby również obejść ten wymóg posiadania 50% publikacji ukraińskojęzycznych. Wystarczyłoby nazwać się księgarnią specjalistyczną, aby korzystać z praw mniejszości narodowych i sprzedawać co najmniej 100% produktów w języku rosyjskim.

Według rzecznika praw językowych Tarasa Kreminia, rządowy projekt ustawy zakwestionował funkcjonowanie języka ukraińskiego w niektórych sferach życia publicznego na terytorium Ukrainy:

- Zrównał on normy dotyczące obowiązkowego udziału książek w języku państwowym dla wydawców i dystrybutorów książek, znacznie ograniczył obecność języka państwowego w telewizji i radiu, rozszerzając preferencje na wszystkie bez wyjątku języki mniejszości narodowych. A proponowane odroczenie niektórych przepisów ustawy o języku rosyjskim o 5 lat po zniesieniu stanu wojennego nie jest wystarczającym zabezpieczeniem przed rusyfikacją.

Projekt ustawy powstawał za kulisami, jego "publiczna dyskusja" trwała zaledwie jeden dzień. W rzeczywistości proponowano nam znaczący powrót do polityki językowej z czasów Kiwałowa i Kolesniczenki. Którzy, nawiasem mówiąc, również uzasadniali ustawy rusyfikacyjne potrzebami integracji europejskiej". - Projekt ustawy zaproponowany przez rząd w rzeczywistości "zalegalizowałby" masową rusyfikację, a jedynie odroczył ją o kilka lat — powiedział Taras Szamajda.Lingwiści zaangażowani w promowanie i wspieranie języka ukraińskiego w przestrzeni publicznej podkreślili, że rządowy projekt ustawy sztucznie przeciwstawia ochronę praw mniejszości i ochronę języka państwowego.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Doświadczona dziennikarka i redaktorka. Pracowała w wiodących ukraińskich kanałach telewizyjnych (New Channel, UBR i Hromadske TV). Pracowała również  jako specjalna korespondentka w Institute for War & Peace Reporting (IWPR) oraz jako dziennikarka w projekcie „Sukhanov Speaks”. Prowadzi autorską kolumnę w ukraińskich mediach internetowych „Mirror of the Week”. Kieruje działem komunikacji ogólnoukraińskiego ruchu „United”.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Tutaj Ukraińcy leczą się z samotności, rozmawiają, uczą się, tworzą, wspierają nawzajem i dbają o to, by ich dzieci nie zapomniały ojczystej kultury.
Tutaj przedsiębiorcy płacą podatki do polskiego budżetu, a odwiedzający zbierają środki na Siły Zbrojne Ukrainy i wyplatają siatki maskujące dla frontu.
UA HUB to miejsce znane i rozpoznawalne wśród Ukraińców w całej Polsce.

Olga Kasian ma ponad dziesięcioletnie doświadczenie we współpracy z wojskiem, organizacjami praw człowieka i inicjatywami wolontariackimi. Łączy wiedzę z zakresu komunikacji społecznej, relacji rządowych i współpracy międzynarodowej.
Dziś jej misją jest tworzenie przestrzeni, w której Ukraińcy w Polsce nie czują się odizolowani, lecz stają się częścią silnej, solidarnej wspólnoty.

Olga Kasian (w środku) z gośćmi na koncercie japońskiego pianisty Hayato Sumino w UA HUB

Diana Balynska: Jak narodził się pomysł stworzenia UA HUB w Polsce?

Olga Kasian: Jeszcze przed wojną, po narodzinach córki, mocno odczułam potrzebę stworzenia miejsca, w którym mamy mogłyby pracować czy uczyć się, podczas gdy ich dzieci spędzałyby czas z pedagogami obok. Tak narodził się pomysł „Mama-hubu” w Kijowie — przestrzeni dla kobiet i dzieci. Nie zdążyłam go wtedy zrealizować, bo przyszła pełnoskalowa inwazja. Ale sama koncepcja została — w głowie i na papierze.

Kiedy znalazłyśmy się z córką w Warszawie, miałam już duże doświadczenie organizacyjne: projekty wolontariackie, współpraca z wojskiem. Widziałam, że tu też są Ukraińcy z ogromnym potencjałem, przedsiębiorcy, ludzie z różnymi kompetencjami, które mogłyby służyć wspólnocie. Ale każdy działał osobno. Pomyślałam wtedy, że trzeba stworzyć przestrzeń, która nas połączy: biznesom da możliwość rozwoju, a społeczności — miejsce spotkań, nauki i wzajemnego wsparcia.

Właśnie wtedy doszło do spotkania z przedstawicielami dużej międzynarodowej firmy Meest Group, założonej przez ukraińską diasporę w Kanadzie (jej twórcą jest Rostysław Kisil). Kupili w Warszawie budynek na własne potrzeby, a ponieważ chętnie wspierają inicjatywy diaspory, stali się naszym strategicznym partnerem. Udostępnili nam przestrzeń i wynajmują ją rezydentom UA HUB na preferencyjnych warunkach. To był kluczowy moment, bo bez tego stworzenie takiego centrum w Warszawie byłoby praktycznie niemożliwe.

Dziś rozważamy powstanie podobnych miejsc także w innych polskich miastach, bo często dostajemy takie sygnały i zaproszenia od lokalnych społeczności.

Kim są rezydenci UA HUB i co mogą tutaj robić?

Nasi rezydenci są bardzo różnorodni: od szkół językowych, zajęć dla dzieci, szkół tańca, pracowni twórczych, sekcji sportowych, po inicjatywy kulturalne i edukacyjne, a także usługi profesjonalne — prawnicy, lekarze, specjaliści od urody. Łącznie działa tu już około 40 rezydentów i wszystkie pomieszczenia są zajęte.

Ich usługi są płatne, ale ceny pozostają przystępne. Mamy też niepisaną zasadę: przynajmniej raz w tygodniu w Hubie odbywają się bezpłatne wydarzenie — warsztat, wykład, zajęcia dla dzieci czy spotkanie społecznościowe. Są też kobiety, które przychodzą do nas, by wyplatać siatki maskujące dla ukraińskiego wojska — dla takich inicjatyw przestrzeń jest całkowicie bezpłatna. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli akurat nie stać go na opłacanie zajęć.

W UA HUB zawsze jest ktoś, kto wyplata siatki maskujące. To symbol – potrzeba, która się nie kończy.

Wszyscy rezydenci huba działają legalnie: mają zarejestrowaną działalność gospodarczą lub stowarzyszenie, płacą podatki. Dzięki temu mogą korzystać z systemu socjalnego, na przykład z programu 800+.

To dla nas bardzo ważne. Większość rezydentów to kobiety, mamy, które łączą pracę z wychowywaniem dzieci. Formalne uregulowanie spraw daje im poczucie bezpieczeństwa i możliwość spokojnego planowania życia na emigracji.

Bycie rezydentem UA HUB to jednak dużo więcej niż wynajem pokoju. To wejście do środowiska: sieci wsparcia, wymiany doświadczeń, potencjalnych klientów i partnerów. A przede wszystkim — do wspólnoty, która buduje siłę i odporność całej ukraińskiej społeczności w Polsce.

Dla odwiedzających Hub to z kolei możliwość „zamknięcia wszystkich spraw” w jednym miejscu: od zajęć dla dzieci i kursów językowych, przez porady prawników i lekarzy, aż po wydarzenia kulturalne czy po prostu odpoczynek i spotkania towarzyskie. Żartujemy czasem, że mamy wszystko oprócz supermarketu.

Czym UA HUB różni się od innych inicjatyw dla Ukraińców?

Po pierwsze, jesteśmy niezależnym projektem — bez grantów i dotacji. Każdy rezydent wnosi swój wkład w rozwój przestrzeni. To nie jest historia o finansowaniu z zewnątrz, ale o modelu biznesowym, który sprawia, że jesteśmy samodzielni i wolni od nacisków.

Po drugie, łączymy biznes z misją społeczną. Tu można jednocześnie zarabiać i pomagać. Tak samo w codziennych sprawach, jak i w sytuacjach kryzysowych. Kiedy zmarł jeden z naszych rodaków, to właśnie tutaj natychmiast zebraliśmy środki i wsparcie dla jego rodziny. To siła horyzontalnych więzi.

Dzieci piszą listy do żołnierzy

Wasze hasło brzmi: „Swój do swego po swoje”. Co ono oznacza?

To dla nas nie jest hasło o odgradzaniu się od innych, ale o wzajemnym wsparciu.  Kiedy ktoś trafia do obcego kraju, szczególnie ważne jest, by mieć wspólnotę, która pomoże poczuć: nie jesteś sam. W naszym przypadku to wspólnota Ukraińców, którzy zachowują swoją tożsamość, język, kulturę i tradycje, a jednocześnie są otwarci na współpracę i kontakt z Polakami oraz innymi społecznościami.

Dlatego dbamy, by Ukraińcy mogli pozostać sobą, nawet na emigracji. Organizujemy kursy języka ukraińskiego dla dzieci, które urodziły się tutaj albo przyjechały bardzo małe. To dla nich szansa, by nie utracić korzeni, nie zerwać więzi z własną kulturą. Nasze dzieci to nasze przyszłe pokolenie. Dorastając w Polsce, zachowują swoją tożsamość.

Drugi wymiar hasła to wzajemne wspieranie się w biznesie. Ukraińcy korzystają z usług i kupują towary od siebie nawzajem, tworząc wewnętrzny krwiobieg gospodarczy. W ten sposób wspierają rozwój małych firm i całej wspólnoty.

Podkreśla Pani, że UA HUB jest otwarty także dla Polaków. Jak to wygląda w praktyce, zwłaszcza w czasie narastających nastrojów antyukraińskich w części polskiego społeczeństwa?

Jesteśmy otwarci od zawsze. Współpracujemy z polskimi fundacjami, lekarzami, nauczycielami, z różnymi grupami zawodowymi. UA HUB to nie „getto”, ale przestrzeń, która daje wartość wszystkim.

Tutaj Polacy mogą znaleźć ukraińskie produkty i usługi, wziąć udział w wydarzeniach kulturalnych i edukacyjnych, poznać ukraińską kulturę. To działa w dwie strony — jest wzajemnym wzbogacaniem się i budowaniem horyzontalnych więzi między Ukraińcami i Polakami.

Malowanie wielkanocnych pisanek

Negatywne nastawienie czasem się pojawia ale wiemy, że to często efekt emocji, politycznej retoryki czy zwykłych nieporozumień. Osobiście podchodzę do tego spokojnie, bo mam duże doświadczenie pracy w stresie — z wojskiem, organizacjami praw człowieka, z wolontariuszami.

Strategia UA HUB jest prosta: pokazywać wartość Ukraińców i tworzyć wspólne projekty z Polakami. Dlatego planujemy np. kursy pierwszej pomocy w języku polskim.

To dziś niezwykle ważne — żyjemy w świecie, gdzie istnieje realne zagrożenie ze strony Rosji i Białorusi. Nawet jeśli nie ma otwartego starcia armii, to groźba ataków dronowych czy rakietowych jest formą terroru. A strach czyni ludzi podatnymi na manipulacje.

Dlatego tak ważne jest, byśmy się łączyli, dzielili doświadczeniem i wspierali. To nie tylko kwestia kultury i integracji społecznej. To także przygotowanie cywilów, szkolenia, a czasem nawet inicjatywy związane z obronnością. Polacy i Ukraińcy mają wspólne doświadczenie odporności i walki o wolność. I tylko razem możemy bronić wartości demokratycznych i humanistycznych, które budowano przez dziesięciolecia.

Obecnie dużo mówi się o integracji Ukraińców z polskim społeczeństwem. Jak to rozumiesz i co UA HUB robi w tym kierunku?

Integracji nie należy traktować jak przymusu. To naturalny proces życia w nowym środowisku.  Nawet w granicach jednego kraju, gdy ktoś przeprowadza się z Doniecka do Użhorodu, musi się zintegrować z inną społecznością, jej tradycjami, językiem, zwyczajami.
Tak samo Ukraińcy w Polsce — i trzeba powiedzieć jasno: idzie im to szybko.

Ukraińcy to naród otwarty, łatwo uczący się języków, przejmujący tradycje, chętny do współpracy. Polska jest tu szczególnym miejscem — ze względu na podobieństwa kulturowe i językowe. — Sama nigdy nie uczyłam się polskiego systematycznie, a dziś swobodnie posługuję się nim w codziennych sytuacjach i w pracy — dodaje.

Najważniejsze jednak są dzieci. One chodzą do polskich przedszkoli i szkół, uczą się po polsku, ale równocześnie pielęgnują ukraińską tożsamość.

Dorastają w dwóch kulturach — i to ogromny kapitał zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski. — Polacy nie mogą stracić tych dzieci. Bo nawet jeśli kiedyś wyjadą, zostanie w nich język i rozumienie lokalnej mentalności. To przyszłe mosty między naszymi narodami.
Zajęcia dla dzieci

Zdjęcia UA HUB

20
хв

Założycielka UA HUB Olga Kasian: „Nasza strategia to pokazywać wartość Ukraińców”

Diana Balynska

Joanna Mosiej: Drony, zalew dezinformacji. Dlaczego Polska tak nieporadnie reaguje w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, ale też wobec wewnętrznej, rosnącej ksenofobii?

Marta Lempart: Bo jesteśmy narodem zrywu. My musimy mieć wojnę i musimy mieć bohaterstwo – nie umiemy działać systematycznie. Teraz odłożyliśmy swoje husarskie skrzydła, schowaliśmy je do szafy. Ale gdy zacznie się dziać coś złego, ruszymy z gołymi rękami na czołgi.

Trudno mi w to uwierzyć. Mam wrażenie, że raczej próbujemy siebie uspokajać, że wojny u nas nie będzie.

Chciałabym się mylić, ale uważam, że będzie. Dlatego musimy się przygotować już teraz. Jeśli znów przyjdzie czas zrywu, to trzeba go skoordynować, utrzymać, wykorzystać jego potencjał. Zdolność do zrywu nie może być przeszkodą – powinna być bazą do stworzenia systemu, który wielu z nas uratuje życie.

Ale jak to zrobić?

Przede wszystkim powinniśmy się uczyć od Ukrainy. Żaden rząd nie przygotuje nas na wojnę – musimy zrobić to sami. Polska to państwo z tektury. Nie wierzę, że nasz rząd, jak estoński czy fiński, sfinansuje masowe szkolenia z pierwszej pomocy, czy obrony cywilnej. Więc to będzie samoorganizacja: przedsiębiorcy, którzy oddadzą swoje towary i transport, ludzie, którzy podzielą się wiedzą i czasem. My nie jesteśmy państwem – jesteśmy największą organizacją pozarządową na świecie. I możemy liczyć tylko na siebie oraz na kraje, które znajdą się w podobnej sytuacji.

A co konkretnie możemy zrobić od zaraz?

Wszystkie organizacje pozarządowe w Polsce – bez wyjątku – powinny przeszkolić się z obrony cywilnej i pierwszej pomocy. Trzeba, żeby ludzie mieli świadomość, co może nadejść, mieli gotowe plecaki ewakuacyjne, wiedzieli, jak się zachować. Bo nasz rząd kompletnie nie jest przygotowany na wojnę. Nie mamy własnych technologii dronowych, nie produkujemy niczego na masową skalę, nie inwestujemy w cyfryzację. Polska jest informatycznie bezbronna – u nas nie będzie tak jak w Ukrainie, że wojna wojną, a świadczenia i tak są wypłacane na czas. W Polsce, jak bomba spadnie na ZUS, to nie będzie niczego.

Brzmi to bardzo pesymistycznie. Sama czasami czuję się jak rozczarowane dziecko, któremu obiecywano, że będzie tylko lepiej, a jest coraz gorzej.

Rozumiem. Ale trzeba adaptować się do rzeczywistości i robić to, co możliwe tu i teraz. To daje ulgę. Najbliższe dwa lata będą ciężkie, potem może być jeszcze gorzej. Ale pamiętajmy – dobrych ludzi jest więcej.  Takich, którzy biorą się do roboty, poświęcają swój czas, energię, pieniądze.

Ale przecież wiele osób się wycofuje, bo boją się, gdy prorosyjska narracja tak silnie dominuje w przestrzeni publicznej.

Oczywiście, może się tak wydarzyć, że wiele osób się wycofa z zaangażowania. I to normalne. Historia opozycji pokazuje, że bywają momenty, kiedy zostaje niewiele osób. Tak było w Solidarności.  To teraz mamy takie wrażenie, że kiedyś wszyscy byli w tej Solidarności. Wszyscy nieustannie bili się z milicją. A Władek Frasyniuk opowiadał, że w którymś momencie było ich tak naprawdę może z  piętnastu. I tym, którzy siedzieli w więzieniach, czasami wydawało się, że już wszyscy o nich zapomnieli. Bo życie się toczyło dalej. Bogdan Klich spędził chyba z pięć lat w więzieniu. I to przecież nie było tak, że w czasie tych pięciu lat wszyscy codziennie pod tym więzieniem stali i krzyczeli „Wypuścić Klicha”.

Więc bądźmy przygotowani na to, że są okresy ciszy i zostanie nas “piętnaścioro”.

I to jest normalne, bo ludzie się boją, muszą się odbudować, a niektórzy znikają.

Ale przyjdą nowi, przyjdzie nowe pokolenie, bo taka jest kolej rzeczy. Ja w ogóle myślę, że Ostatnie Pokolenie będzie tym, które który obali następny rząd.

Ale oni są tak radykalni, że wszyscy ich hejtują.

Tak, hejtują ich jeszcze bardziej niż nas, co wydawało się niemożliwe. Mają trudniej, bo walczą z rządem, który jest akceptowany. Mają trudniej, bo za nami szli ludzie, którzy nie lubili rządu. A działania Ostatniego Pokolenia wkurzają wielu obywateli.
Tak, są radykalni. I gotowi do poświęceń. I jeżeli ta grupa będzie rosła i zbuduje swój potencjał to zmieni Polskę.  

Rozmawiały: Joanna Mosiej i Melania Krych

Całą rozmowę z Martą Lempart obejrzycie w formie wideopodcastu na naszym kanale YouTube oraz wysłuchacie na Spotify.

20
хв

Marta Lempart: „Polska to nie państwo, to wielka organizacja pozarządowa"

Joanna Mosiej

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Między światami: traumy ukraińskich nastolatków na emigracji

Ексклюзив
20
хв

Keir Giles: – Trump jest gotów dać Rosji wszystko, czego ona chce

Ексклюзив
20
хв

Szczyt NATO w Hadze: Sojusz chce płacić, ale czy jest gotów walczyć?

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress