Exclusive
20
min

Unia Europejska dała Ukrainie historyczną szansę. Przed nami sprint i maraton

Zalecenia Komisji Europejskiej to nasze wielkie zwycięstwo i historyczna szansa, której nie mieliśmy od setek lat. Szansa na powrót do Europy

Ivanna Klympush-Tsintsadze

Decyzja Komisji Europejskiej o rozpoczęciu negocjacji w sprawie członkostwa Ukrainy w UE otwiera przed nami ogromne możliwości. Zdjęcie: Shutterstock

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Codzienne bohaterstwo mężczyzn i kobiet w okopach umożliwia realizację tej szansy. (Komisja Europejska zaleciła państwom UE rozpoczęcie rozmów akcesyjnych z Ukrainą po wdrożeniu szeregu reform, o czym poinformowała przewodnicząca KE Ursula von der Leyen na briefingu w Brukseli 8 listopada - red.)

Rekomendacja KE to przełom, ale Ukraina potrzebuje konsensusu Rady Europejskiej

Musimy potraktować warunki towarzyszące tak poważnie, jak to tylko możliwe, uczciwie odrabiając pracę domową i współpracując ze wszystkimi poszczególnymi stolicami UE, aby proces nie został zatrzymany na poziomie dwustronnym, ponieważ decyzja Rady Europejskiej (o rozpoczęciu negocjacji akcesyjnych - red.) musi być zgodna.

Innymi słowy, Komisja Europejska zaleca Radzie Europejskiej podjęcie decyzji o rozpoczęciu negocjacji w sprawie członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej. Wydając tę pozytywną opinię, Komisja przedstawia dodatkowe zalecenia dotyczące spełnienia przez Ukrainę siedmiu warunków, które towarzyszyły decyzji o kandydowaniu.

Ursula von der Leyen podczas spotkania z Wołodymyrem Zełenskim, Kijów, 4 listopada 2023 r. Fot: AFP/East News

Jestem przekonana że wszyscy, my w parlamencie, a także rząd i społeczeństwo obywatelskie w Ukrainie, jesteśmy zadowoleni z tej rekomendacji. Z pewnością jest dla nas przełomem.

Jest to oczywiście niezwykłe tempo osiągania kolejnego etapu w stosunkach z UE od czasu przyznania Ukrainie statusu kandydata. Jednocześnie nie powinniśmy zapominać, że jesteśmy na tej drodze co najmniej od początku Rewolucji Godności, czyli Majdanu.

Czy na tym etapie mogło być lepiej?

Czy zalecenie KE mogło zostać wydane bez dodatkowych zadań i konieczności odrobienia pracy domowej?

Moim zdaniem tak.

Od samego początku słyszeliśmy od naszych najbliższych partnerów, którym zależy na naszej integracji z Unią, że musimy spełnić te warunki w 120 procentach.

Niestety, apele te nie zostały wysłuchane przez wszystkich zaangażowanych w realizację tych warunków.

Mogłoby być inaczej, gdybyśmy, po pierwsze, nie przekonali siebie i ukraińskiego społeczeństwa (początkowo w styczniu 2023 r. ustami przewodniczącego Rady Najwyższej), że Rada Najwyższa zrobiła wszystko, czego od niej oczekiwano, wypełniając siedem warunków. Gdyby spełnienie siedmiu warunków nie zostało ogłoszone całemu światu przez premiera Ukrainy w marcu tego roku...

To właśnie ocena tymczasowa, na którą Komisja Europejska na szczęście się zgodziła i opublikowała w czerwcu, stała się zimnym prysznicem i impulsem dla całego ukraińskiego rządu. Ocena jasno pokazała, że tylko dwa z siedmiu warunków zostały spełnione w tym momencie i zmusiła wszystkich do mobilizacji, aby skupić się na wykonaniu wszystkich zadań do początku października.

Ukraińscy studenci na wiecu w Kijowie popierającym integrację europejską, 28 listopada 2013 r. Fot: AP/East News

Po drugie, procesowi realizacji tych siedmiu zadań stale towarzyszyła nadzieja na zrobienie czegoś inaczej, niż oczekiwała tego Unia Europejska. Widać to było na przykład w wielokrotnych powrotach do przyjęcia ustawy o  wyborze sędziów Trybunału Konstytucyjnego, czy powrotach do głosowania nad pełnym przywróceniem e-deklaracji; a także - konieczności nowelizacji ustawy o wspólnotach narodowych i mniejszościach.

Po trzecie, nie wiemy, jak skutecznie rząd wykorzystał swoje możliwości jako główny organ odpowiedzialny za integrację europejską i organ, który może negocjować z Komisją Europejską na etapie, gdy te siedem warunków zostało podzielonych na bardziej szczegółowe elementy, i jak dobrze rząd przedstawił stanowisko Ukrainy w sprawie możliwości lub niemożności, zgody lub niezgody na sfinalizowanie szczegółowego planu spełnienia tych siedmiu warunków.

Ukraina powinna ustalić priorytety dla zespołu negocjacyjnego

Chociaż postrzegam decyzję Komisji Europejskiej jako wspólne osiągnięcie całego rządu i społeczeństwa obywatelskiego w Ukrainie, uważam również, że jest to kolejny dodatkowy impuls, jeśli można tak powiedzieć, aby Ukraina zakasała rękawy i przeszła do następnego etapu naszej współpracy z Unią Europejską.

Przed nami wymagający sprint przed grudniową decyzją Rady Europejskiej i maraton prawdziwej transformacji kraju w nadchodzących latach.

Musimy dokładnie przestudiować wszystkie szczegóły raportu w sprawie rozszerzenia. Nie tylko te kilka zaleceń, które są na powierzchni i są niezbędne, aby zapewnić, że po podjęciu decyzji politycznej o rozpoczęciu negocjacji, same negocjacje zostaną rozpoczęte. Ważne jest, aby dokładnie zapoznać się z całym raportem, ponieważ pozwala on zrozumieć kierunek, w którym będą rozwijać się negocjacje w każdym obszarze.

Abyśmy mogli odnieść sukces we wszystkim i w jak najkrótszym czasie, potrzebujemy profesjonalnych, kompetentnych urzędników służby cywilnej na wszystkich szczeblach, zarówno w obszarze wykonawczym, jak i ustawodawczym.. Zdolność instytucjonalna musi stać się podstawą, która zapewni nam postęp na kolejnych etapach integracji europejskiej. Musimy wspólnie ustalić priorytety kluczowych zadań dla zespołu negocjacyjnego. Musimy zidentyfikować potencjalnie problematyczne kwestie i przygotować jasne, uzasadnione stanowisko, które będzie zrozumiałe dla naszych partnerów.

Ale zanim przejdziemy do kolejnego etapu, musimy współpracować ze wszystkimi europejskimi stolicami, aby zająć się ich ewentualnymi zastrzeżeniami, uzasadnionymi lub nieuzasadnionymi potencjalnymi przeszkodami, które mogą pojawić się na drodze do podjęcia decyzji o rozpoczęciu negocjacji. Innymi słowy, kluczowe jest, aby ogromna pozytywna wola polityczna i intencje państw członkowskich UE, aby wspierać Ukrainę, która dzielnie i imponująco walczy ze światowym agresorem, imperium zła Rosji, zostały przekształcone w decyzję o rozpoczęciu negocjacji członkowskich.

Chcę wierzyć, że dzięki wspólnej pracy odniesiemy sukces, a w grudniu 2023 roku będziemy naprawdę cieszyć się z szeroko otwartych drzwi do pomyślnego postępu nie tylko w kierunku naszego strategicznego celu, ale także marzenia ukraińskiego społeczeństwa - członkostwa Ukrainy w Unii Europejskiej.

Jest wiele do zrobienia i mam nadzieję, że wykorzystamy tę wyjątkową okazję, którą ukraińskie społeczeństwo i Siły Zbrojne Ukrainy dają politykom, walcząc z rosyjskim agresorem, z maksymalną korzyścią dla obywateli Ukrainy.

Wymaga to, aby hasła polityczne w pełni pokrywały się z działaniami politycznymi.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Przewodnicząca Rady Najwyższej Komitetu ds. Integracji Ukrainy z Unią Europejską. Wicepremier Ukrainy ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej w latach 2016-2019.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nasza czytelniczka zareagowała instynktownie. Zamiast się przestraszyć, postanowiła sprawdzić, kto jeszcze dostał taki materiał. Wynik jej mini-śledztwa jest przerażający. „Okazało się, że nikt. Rzucili tylko nam. Osiedle jest zamknięte i strzeżone, są cztery bloki. Zebrałam informacje od sąsiadów, także Ukraińców. Nikogo innego to nie dotknęło” – opowiada. To nie był przypadek, a celowa, precyzyjna operacja wymierzona w konkretną osobę.

Ta sama kobieta kilka miesięcy wcześniej została zaatakowana w drogerii. „Polka, twierdząc, że jestem Ukrainką, zaczęła mnie bić i pluć mi w twarz. Ludzie uciekli, ochrona nie reagowała. Tylko przypadkowa kobieta, prokuratorka, zatrzymała sprawę, która trafiła do sądu. Policja często zamiata takie rzeczy pod dywan” – pisze.

Te dwa incydenty nie są oddzielnymi zdarzeniami. To kolejne akty tej samej sztuki, w której historia staje się narzędziem wojny, a codzienność – polem bitwy. Nikt rozsądny w Polsce nie neguje tragedii Wołynia. Dziesiątki tysięcy ofiar, wspomnienia, które do dziś bolą, to fundament polskiej pamięci. Problem zaczyna się, gdy ten ból jest instrumentalizowany, a historia sprzed 80 lat zamienia się w pałkę, którą dziś uderza się w sąsiadów.

Ulotki, wrzucane do skrzynek i pojawiające się na słupach, jak te niedawno zauważone również w Mińsku Mazowieckim, nie służą edukacji historycznej. Służą wyłącznie sianiu strachu i podejrzliwości. Ich język – „ukraińscy bandyci”, „ludobójstwo” – to kalki propagandy z lat 40., odkurzone i używane w środku wojny, by budować nową barierę.

To nie jest przypadek. Takie materiały pojawiają się w chwili, gdy w Polsce toczy się gorąca debata o przyszłości sojuszu z Ukrainą, o roli uchodźców i o polityce społecznej. Im mocniejsze emocje, tym łatwiej nimi manipulować. To sprawnie wyreżyserowany spektakl, którego celem jest podział, a nie prawda.

Fundacja „Wołyń Pamiętamy”, na czele z prezeską Katarzyną Sokołowską, w swoich celach statutowych deklaruje „przywrócenie pamięci o ludobójstwie”, ale w rzeczywistości jej działalność polega na szerzeniu nienawiści. Działania fundacji, takie jak akcje plakatowe i wlepkowe, regularnie podsycają antyukraińskie nastroje. Analitycy z portali zajmujących się dezinformacją wielokrotnie wskazywali, że retoryka fundacji jest zbieżna z kluczowymi elementami rosyjskiej propagandy, której celem jest podsycanie polsko-ukraińskiego konfliktu historycznego i destabilizacja Polski.
To, co wygląda jak spontaniczne akcje, może być elementem zaplanowanej operacji, mającej za zadanie wykorzystać polskie resentymenty.

Dzisiejsza Polska żyje w rozdarciu. Z jednej strony mamy wielkie, oficjalne deklaracje o sojuszu z Kijowem, o wsparciu dla narodu walczącego o niepodległość. Z drugiej – rosnącą niechęć do uchodźców, podsycaną przez cynicznych polityków.

W kampaniach wyborczych hasło „Ukraińcy zabiorą wam pracę i mieszkania” działa szybciej i skuteczniej niż jakikolwiek program. Prezydent Nawrocki wetuje ustawę o świadczeniach dla Ukraińców, argumentując to „sprawiedliwością”.
Konfederacja buduje kapitał polityczny na resentymentach i strachu. Prawicowe media codziennie podsycają obraz Ukraińca jako konkurenta, a nie sojusznika.
W tej atmosferze wystarczy jeden czarno-biały plakat, by uruchomić lawinę gniewu.

Rosyjska propaganda od lat żeruje na ranach historycznych. Wyciąga bolesne momenty i wbija je w dzisiejsze konflikty. To, co Polacy i Ukraińcy powinni przepracować w duchu dialogu, zamienia się w narzędzie wzajemnego oskarżenia.

Ulotka w skrzynce to klasyczny przykład wojny kognitywnej – taniej, trudnej do zidentyfikowania, ale niszczycielskiej. Jej koszt to grosze. Jej skutek – nieufność, podejrzliwość, poczucie zagrożenia, a przede wszystkim przekonanie, że Ukraińcy są w Polsce nie jako goście i sojusznicy, lecz jako potencjalni wrogowie.

Nie ma wątpliwości: problem pamięci Wołynia trzeba omawiać. Ale nie ulotkami, nie w ciemnych kampaniach podszywających się pod troskę o historię. Tylko w otwartej rozmowie, uczciwym języku, poprzez edukację i spotkanie świadectw. Bo jeśli zgodzimy się, by historią handlowali propagandyści, staniemy się zakładnikami cudzych wojen.

A dziś Polska potrzebuje nie kolejnych barykad, lecz mostów – zwłaszcza z Ukrainą, która walczy nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczeństwo. Historia naszej czytelniczki z Poznania – ulotka w skrzynce, atak w drogerii, obojętność ludzi – pokazuje, że obok wielkiej polityki liczy się jeszcze coś innego: codzienna reakcja. Kto stanie w obronie bitej kobiety? Kto zadzwoni na policję? Kto wyrwie z rąk propagandystów ulotkę, zanim zamieni się w kolejną falę hejtu?

Obojętność jest najgroźniejsza.

Bo daje sygnał, że można więcej, mocniej, brutalniej. Dziś, w Polsce, wybór nie jest abstrakcyjny. On dzieje się tu i teraz, w sklepach, na ulicach, w naszych społecznościach. Od naszej reakcji zależy, czy historia stanie się mostem do przyszłości, czy kolejną barykadą.

20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Jerzy Wójcik

Mnóstwo dziwnych pytań

Jestem mamą dziecka z ciężkim autyzmem i potwierdzoną niepełnosprawnością, w moim otoczeniu jest wiele mam wyjątkowych dzieci. Bardzo chciałabym pracować na pełny etat, chodzić na imprezy firmowe i wyjeżdżać w podróże służbowe – ale jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to kilka godzin pracy online dziennie. Przedszkola terapeutyczne zazwyczaj działają do godziny 13:00, do tego dochodzą zwolnienia lekarskie i różne losowe przypadki, które zdarzają się mamom dzieci z autyzmem niemal codziennie. Ilu pracodawców podpisałoby umowę z taką osobą?

W wieku 6,5 roku mój Marko nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z ludźmi, nie rozumie niebezpieczeństwa i może po prostu wejść pod samochód albo spróbować wyjść przez okno.

Ciągle próbuje uciekać, więc na ulicy trzeba go cały czas trzymać za rękę. W domu zamykam drzwi na wszystkie zamki i chowam klucz

Syn potrzebuje stałej opieki i pomocy dosłownie we wszystkim. A kiedy choruje, wpada w stan szoku, nie potrafiąc wyjaśnić, co mu dolega. Wtedy mogę tylko zgadywać, co się z nim dzieje.

Oficjalnie diagnozę „autyzmu” postawiono Markowi, gdy miał 3 lata. Od tego czasu codziennie przechodzimy terapie, które, choć dają pewne rezultaty, nie sprawiły, że moje dziecko stało się choć trochę samodzielne. Autyzmu nie da się wyleczyć, można jedynie złagodzić stan chorego i poprawić jego funkcjonowanie. W Polsce mój syn chodzi do przedszkola terapeutycznego, logopedy i ćwiczy w domu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, które należy potwierdzać co 2-3 lata.

Ostatnia komisja, która odbyła się już we wrześniu, różniła się od poprzednich i bardzo mnie zaskoczyła. Przyszłam na nią z opinią polskiego psychiatry, w której napisano, że syn jest niewerbalny, wymaga stałej opieki i ogólnie jego stan jest poważny. Jednak psychiatrka obecna na komisji zaczęła pytać mnie nie o syna, ale o to, czy pracuję, gdzie jest mój mąż i czy walczy za Ukrainę. Kiedy usłyszała, że nie walczy, wydała opinię, że mój syn nie mówi, ponieważ w przedszkolu mówi się z nim po polsku, a w domu po ukraińsku. Podczas naszej rozmowy syn ani razu nie zareagował na swoje imię, nie spojrzał w stronę psychologa, nie odpowiedział na pytanie o imię i wiek, nie nawiązując kontaktu ani ze mną, ani z komisją. Gołym okiem było widać, że to poważny problem, a nie kwestia tymczasowej reakcji dziecka na przebywanie w różnych środowiskach językowych.

Jak wyjaśnić taką zmianę w podejściu komisji lekarskiej – i mnóstwo dziwnych pytań, które zadawała?

Czy tym, że dziecku z poważną diagnozą trzeba byłoby przyznać zasiłek, a dziecku bez diagnozy wystarczy zalecić uczęszczanie do przedszkola, szkoły i obsługiwanie siebie samodzielnie, by mama mogła iść do pracy na cały dzień?

Tyle że my już przez to przechodziliśmy: żadne przedszkole nie przyjmie mojego syna na cały dzień, a szkoły oferują naukę online lub, jeśli masz szczęście, asystenta na pół dnia. Dlatego byłam gotowa złożyć odwołanie od decyzji komisji lekarskiej.

Na odwołanie się od decyzji komisji lekarskiej masz 14 dni. Składasz je tam, gdzie złożyłaś wniosek o rentę inwalidzką. Prawdopodobnie ponowna wizyta przed komisją odbędzie się już w zespole wojewódzkim. Jeśli i tam decyzja nie będzie dla ciebie korzystna, są jeszcze dwie opcje:

  • dodaj nowe dokumenty medyczne i złóż wniosek do nowej komisji w związku z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka lub zmianami w jego zachowaniu (w przypadku autyzmu może to być opinia dotycząca inteligencji z certyfikowanej poradni i nowa opinia psychiatry). To dość szybka ścieżka, ale świadczenia będziesz mogła otrzymać dopiero po wydaniu pozytywnej decyzji;
  • idź do sądu. Rozstrzyganie sprawy może potrwać 1-2 lata, ale jeśli wygrasz, otrzymasz wszystkie świadczenia od momentu wydania negatywnej decyzji.

Dokąd wyjechać, skoro wszędzie jesteś obca?

Moje koleżanki w Polsce, które są w podobnej sytuacji, przeraża możliwość zniesienia świadczeń socjalnych i dostępu do opieki medycznej.

Kateryna samotnie wychowuje syna z porażeniem mózgowym. Cały dochód jej rodziny składa się z minimalnych alimentów, świadczeń z tytułu niepełnosprawności i 800 plus. Czasami Katia zdoła posprzątać czyjeś biuro i zarobić parę groszy, ale nie zdarza się to często, poza tym na takie prace nie podpisuje się umowy. A jej syn jest regularnym bywalcem szpitali, ponieważ nawet zwykłe zapalenie dróg oddechowych może skończyć się dla niego hospitalizacją.

„Każdy nasz dzień to rehabilitacja i walka o to, by syn zaczął choć trochę chodzić. Myję go, karmię, wożę na masaże, zajęcia – to zajmuje praktycznie cały dzień. Wszystkie moje próby znalezienia pracy, która pozwoliłaby mi opłacić opiekunkę dla niego, a przy tym jeszcze się wyżywić i opłacić czynsz, zakończyły się niepowodzeniem. Potrzebujemy kwoty większej niż średnia pensja w Polsce. Tyle że w oczach polskiego prezydenta jestem pewnie pasożytem, który dostaje pieniądze za nic” – mówi Katia.

Moja przyjaciółka jest bardzo wdzięczna Polsce. Tym, co ją irytuje, są te ciągłe huśtawki emocjonalne, które nie pozwalają planować nawet najbliższej przyszłości.

Takich historii jest bardzo wiele. Prowadzę konto na Instagramie – piszę o autyzmie i życiu w Polsce. Zaraz po wecie prezydenta Nawrockiego dziesiątki mam dzieci ze spektrum autyzmu zaczęły pytać: „Co teraz z nami będzie?”.

Większość tych mam chętnie poszłaby do pracy, gdyby w Polsce istniała możliwość oddania dzieci z podobnymi diagnozami do przedszkola na cały dzień. Poza tym jeśli dziecko nieustannie krzyczy, ma atak histerii, to i tak przedszkole dzwoni do mamy z prośbą o zabranie dziecka do domu. Jeśli chodzi o zasiłki 800 plus, to my, matki w wyjątkowej sytuacji, wydajemy te pieniądze na opłacenie specjalnych przedszkoli, lekarzy specjalistów i rehabilitację.

Obecną sytuację w Polsce obserwuję bez paniki, ale ze smutkiem w sercu. Bo rozumiem, że być może już wkrótce będę musiała powiedzieć:

„Polsko, to były bezcenne trzy lata. Zawsze będę za nie wdzięczna, ale teraz nie da się już tu przeżyć”

Być może właśnie dlatego nas popychają, byśmy wyjechali. Tylko dokąd jechać, skoro wszędzie jesteś obca?

20
хв

W oczach prezydenta jestem pasożytem

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

List protestacyjny Polek do Premiera, Sejmu, Senatu i Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Ексклюзив
20
хв

Jaka przyszłość czeka młodych ludzi w Polsce?

Ексклюзив
20
хв

Po wyborach w Polsce: "Lista Nawrockiego" jako szansa dla Kijowa 

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress