Exclusive
20
min

Mieć dom, kiedy nie jesteś w domu

Z powodu wojny za granicą znalazło się ponad milion ukraińskich dzieci. Dzięki muzyce i teatrowi niektóre z nich zachowują więź z Ukrainą i budują międzykulturowe mosty. W Krakowie teatr dziecięcy wystawia spektakle w kilku językach, we Wrocławiu chór łączy dzieci w niebiesko-żółtej wersji piosenki „The Beatles”, a w warszawskim Pałacu Kultury i Nauki szkoła artystyczna wystawia musicale

Ksenia Minczuk

Ukraińskie dzieci z chóru KapustaBand we Wrocławiu

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Kraków: New Day. Gdy scena staje się pomostem

– W 2021 roku byłam na urlopie macierzyńskim. W tym czasie było tu bardzo mało ukraińskich ośrodków – mówi Julia Zabołotna, założycielka teatru dziecięcego New Day. Przyjechała do Krakowa i uruchomiła go jeszcze przed inwazją. – Starszy syn zaczął mówić po polsku częściej niż po ukraińsku, więc postanowiłam stworzyć miejsce, dzięki któremu moje dziecko nie straci kontaktu z Ukrainą. Tak powstał teatr. Dzieci uczyły się literatury ukraińskiej, historii oraz podstaw aktorstwa i sztuki scenicznej. Szukając lokalu dla naszego teatru, poznałam założycielkę Fundacji „Zustricz” [spotkanie – red.]. Nawiązaliśmy współpracę.

Nasz pierwszy występ odbył się w Dniu Niepodległości Ukrainy na scenie głównego placu Krakowa. Istnieliśmy wtedy od dwóch miesięcy.

Na krakowskim Rynku Głównym

Na początku do naszego teatru chodziło pięcioro czy siedmioro dzieci. Gdy wybuchła wielka wojna i do Polski przybyły tysiące ukraińskich dzieci, liczba naszych uczniów znacznie wzrosła. Oprócz teatru organizowaliśmy różne warsztaty, by umożliwić dzieciom częstsze kontakty.

Dzieci, które już się u nas uczyły, pomagały nowym, które przybyły z wojny – w lekcjach, w nauce polskiego itp. To był okres integracji, który okazał się bardzo ważny

Nadal pomagamy dzieciom w adaptacji, bo Ukraińcy wciąż wyjeżdżają z Ukrainy. Wojna trwa, a my nie tylko integrujemy dzieci z polskim środowiskiem, lecz także budujemy mosty między naszymi krajami. Mamy trzy spektakle, które przygotowaliśmy w języku polskim i ukraińskim. Na przykład w naszym „Małym Księciu” jedni bohaterowie mówią po ukraińsku, a inni po polsku.

Spektakl „Alicja w Krainie Czarów” dostosowaliśmy do sytuacji w Ukrainie. On również jest wystawiany w dwóch językach. Jeździliśmy z nim po domach kultury i polskich miastach.

Jeden z utworów scenicznych zatytułowaliśmy „Numer wdzięczności”. Dziękowaliśmy nim Polakom za pomoc Ukraińcom, pokazując go na różnych imprezach w Krakowie. W naszym teatrze zapoznajemy Ukraińców z kulturą polską, a Polaków z ukraińską. Mamy np. spektakl o Łesi Ukraince, z fragmentami jej „Pieśni leśnej” i „Bojaryni”

Symbolem Krakowa jest Smok Wawelski. Zrobiliśmy takiego smoka z tkaniny i wzięliśmy udział w jednej z Parad Smoków, które odbywają się w Krakowie co rok w czerwcu. Tak opowiadamy naszym dzieciom o polskich tradycjach.

„Numer wdzięczności” w wykonaniu teatru New Day

Teatr Dziecięcy New Day ma już 2 lata i ponad 50 wychowanków w trzech grupach wiekowych: 4-6, 7-10 i 11-15 lat. Niedawno w teatrze pojawiła się nowa grupa – młodzież w wieku 17-20 lat. Prawdziwa „twórcza rodzina”.

– Nasz teatr jest już znany wielu osobom – zaznacza Julia. – A nasi aktorzy od kilku lat z rzędu są laureatami konkursu „Czytanie Szewczenkowskie”. Mamy już stałą siedzibę, w której możemy przeprowadzać próby, dawać przedstawienia, przechowywać nasze liczne kostiumy. Nazywamy ją „naszym domem”. To bardzo ważne, by mieć dom, kiedy nie jesteś w domu.

Wrocław: KapustaBand. Chór, który zjednoczył i ocalił

Przed inwazją Maria Kołomijec (Masza Kapusta) i Serhij Biłozerow mieszkali w Charkowie, gdzie mieli swoją pracownię artystyczno-teatralną. Wojna zmusiła Marię do zabrania trzech córek i przeprowadzki do Wrocławia, później dołączył do nich Serhij. We Wrocławiu stworzyli chór dziecięcy KapustaBand.

– Niemal od razu wtopiłam się w ukraińską społeczność we Wrocławiu – przyznaje Maria. – Nasza bliska przyjaciółka, również z Charkowa, otworzyła tu własną fundację i zaczęła organizować charytatywne występy muzyczne. Zaczęłam jej pomagać. Po pewnym czasie pojawiła się prośba, by z ukraińskich dzieci, które znalazły się we Wrocławiu z powodu wojny, stworzyć chór.

KapustaBand podczas Bożego Narodzenia

Nie jestem śpiewaczką. Jestem artystką.

Nigdy wcześniej nie zajmowałam się chórem, ale wojna wiele zmieniła, wiele otworzyła w ludziach. Dlatego podjęłam to wyzwanie

Odkurzyłam sobie swoją wiedzę dotyczącą muzyki, oglądałam warsztaty na YouTube, poważnie się przygotowywałam. Potem zaczęły się nasze zajęcia chóralne. W ciągu miesiąca dosłownie z niczego stworzyliśmy chór, znaleźliśmy muzyków, przygotowaliśmy program. Potrzebowałam tego i czułam, że dzieci też tego potrzebują.

Chór nas zjednoczył i ocalił. Każdego z nas. To nasz kawałek domu. Ogrzewamy nim nasze dusze

– Moja mama zobaczyła na Facebooku film z koncertem i informacją, że chór gromadzi dzieci. Chciałam spróbować – wspomina Maria Bocanowska, wokalistka KapustaBand. Ma 11 lat, pochodzi ze Starokostiantynowa. W Ukrainie pozostały jej babcia, prababcia i matka chrzestna. W Polsce śpiewała solo podczas występu zespołu DakhaBrakha.

Maria Bocanowska i zespół DakhaBrakha

– Od małego marzyłam o śpiewaniu, a tu pojawił się ukraiński chór dziecięcy – dodaje Maria. – Na mojej pierwszej próbie było 6 lub 7 dzieci, teraz jest nas już ponad 20. Ta pierwsza próba była dziwna: lał deszcz, a my ćwiczyliśmy na ulicy. Dobrze, że było lato i nie było zimno. Atmosfera w chórze jest ciepła, wychowawcy są dla dzieci jak przyjaciele. W ogóle cały chór to moi przyjaciele. Moja rodzina.

Kiedy śpiewamy smutne piosenki, takie jak „Pływa kaczka” i „Kamienie wiosny”, ludzie płaczą, często podchodzą i dziękują. Mówią, że nasza pieśń poruszyła ich dusze. Kocham wszystkie nasze pieśni, ale „Yellow Submarine” jest chyba moją ulubioną. Nasz chór jest bardzo potrzebny. Tutaj ukraińskie dzieci znajdują nowych przyjaciół i mogą trochę oderwać się od wojny.

– W czerwcu 2022 roku wystąpiliśmy na festiwalu na wrocławskim rynku – dodaje Maria Kołomijec. – Zaśpiewaliśmy dwie piosenki: ukraińską ludową i polską. Dzieci były zachwycone, występ był bardzo udany, zebraliśmy owacje.

– Teraz chcemy zorganizować kilka tras koncertowych. Przede wszystkim europejską trasę podziękowań, by podziękować Europejczykom za ich pomoc – mówi Serhij Biłozerow. – Podczas tej trasy mamy nadzieję dotrzeć do Paula McCartneya i zaśpiewać z nim naszą wersję legendarnej piosenki The Beatles „Yellow Submarine”. Nasza wersja nosi tytuł „Blue-yellow Submarine”.

„We all live in a blue-yellow submarine”

Byliśmy już na Litwie. Daliśmy tam kilka koncertów, a nawet śpiewaliśmy dla prezydenta. Niedawno pojechaliśmy do Brukseli i wystąpiliśmy w sali konferencyjnej Parlamentu Europejskiego.

Naszym marzeniem jest trasa powrotna. Po zwycięstwie bardzo chcemy pojechać z naszym programem do wszystkich tych miast, z których pochodzi każde dziecko z naszego chóru. Trasa ma się zakończyć u nas, w Charkowie. Ten nasz plan nazwaliśmy Magical Ukrainian Tour.

KapustaBand nie jest projektem czysto ukraińskim. Pracujemy nad integracją ukraińskich dzieci w polskim społeczeństwie, przybliżamy też Polakom ukraińską kulturę i historię.

W listopadzie 2024 roku stworzyliśmy musical „Różnica + podobieństwo = przyjaźń”, którego celem jest połączenie trzech kultur: ukraińskiej, polskiej i białoruskiej

– W przedstawieniu wziął udział cały nasz chór, a aktorami były dzieci z Ukrainy, Polski i Białorusi. Ono było w trzech językach – wspomina Maria Kołomiec. – W ten sposób pokazaliśmy, że jeśli jest chęć, można osiągnąć porozumienie nawet mimo różnych języków i kultur.

Warszawa: Voloshka Music Academy. Dziecięce musicale w Pałacu Kultury

– Moim marzeniem było stworzenie miejsca, w którym dzieci będą mogły uczyć się muzyki szczęśliwe i zafascynowane – mówi Natalia Wołoszko, prezeska Voloshka Music Academy. – Przed wojną w Charkowie byłam dyrektorką państwowej szkoły muzycznej, ośrodka kultury, zastępczynią dyrektora centrum dydaktyczno-metodycznego. Stworzyłam własny program artystyczny dla dzieci w wieku od 3 do 7 lat. Był tam teatr, muzyka, arteterapia i taniec.

Po rozpoczęciu inwazji zamknęłam szkołę i wyjechałam do Warszawy. W marcu 2022 roku mama chłopca, który uczył się u mnie gry na fortepianie, przedstawiła mnie Ołesi Kowalczuk, założycielce prywatnego liceum Push School w Charkowie. Połączyłyśmy siły, by rozwijać nasze dzieci.

Voloshka Music Academy w Dniu Niepodległości Ukrainy

Pierwsze wydarzenie Szkoły Artystycznej przy  Educational Center Children of Ukraine zostało przygotowane z okazji Dnia Obrony Dzieci 4 czerwca 2022 roku.

– Wtedy wsparło nas Muzeum Narodowe w Warszawie – wspomina Natalia. – To był koncert, w którym wzięło udział ponad 50 ukraińskich dzieci z różnych polskich miast. Tak rozpoczęła się nasza działalność. Następnie otrzymaliśmy grant i zrealizowaliśmy projekt „Twórcze lato” – obóz dla ukraińskich dzieci. W końcu znaleźliśmy dom, w którym otworzyliśmy podwójną szkołę: Push School i Voloshka Music Academy. Obecnie posiadamy już polską licencję, dzięki czemu dzieci mogą uczyć się według programu ukraińsko-polskiego. Oprócz ogólnego nauczania uczą się muzyki, mamy żeński zespół bandurzystek „Wesołe dzwoneczki”. W lutym 2023 roku otworzyliśmy również przedszkole dla 20 dzieci, którymi zajmują się wychowawcy z wykształceniem muzycznym.

Potem zaczęliśmy realizować międzynarodowe projekty artystyczne, koncerty, występy. W zeszłym roku, w Dniu Niepodległości Ukrainy, nasze dzieci grały z orkiestrą symfoniczną, która przyjechała z Katowic. W tym roku planujemy równie wielki występ, już się przygotowujemy. Prowadzimy również stałą współpracę polsko-ukraińską: współpracujemy z polskimi szkołami muzycznymi, organizujemy wspólne koncerty. Integracja ukraińskich dzieci z polskim społeczeństwem odbywa się u nas poprzez sztukę.

Międzynarodowy Dzień Muzyki w Domu Urodzenia Fryderyka Chopina, 2023 r.

Od trzech lat jestem zapraszana do Carnegie Hall w Nowym Jorku na warsztaty dla muzyków z całego świata. W związku z tą współpracą w naszej fundacji zawsze jest wielu amerykańskich gości. Przyjeżdżają do naszej szkoły, prowadzą zajęcia. W kwietniu odwiedziły nas dwie wirtuozki fortepianu. Poprowadziły międzynarodowe warsztaty dla ukraińskich i polskich dzieci.

Dziś Fundacja Educational Center Children of Ukraine realizuje wiele inicjatyw w dwóch budynkach –  jest przedszkole, jest szkoła podstawowa, szkoła muzyczna, szkoła średnia i szkoła z internatem.

– W internacie mieszka 40 dzieci bez rodziców. Wśród nich jest wiele utalentowanych muzycznie. Nieustannie poszukujemy dla nich stypendiów od sponsorów. Zorganizowaliśmy kuchnię, nauczycieli, psychologów, sale do nauki. Internat jest przeznaczony dla dzieci w wieku 7-11 lat.

Osobną działalnością szkoły artystycznej Voloshka Music Academy są musicale.

– „I want to help” – napisał do mnie w zeszłym roku amerykański reżyser David Post – wspomina Natalia. – Pracuje w szkole musicalowej dla dzieci w Kalifornii. Wpadł na pomysł, żeby przyjechać do Warszawy i wystawić z naszymi dziećmi musical „Król Lew”. Spektakl miał mieć charakter komercyjno-charytatywny, pieniądze ze sprzedaży biletów miały pójść na stypendia dla dzieci, które mieszkają i uczą się w naszej szkole. Ale do tego nie doszło, bo się okazało, że prawa Davida do muzyki z musicalu obejmują tylko terytorium Stanów Zjednoczonych.

Dlatego musical był całkowicie charytatywny. To niesamowite doświadczenie dla naszych dzieci. David mieszkał z nimi w pensjonacie, ciągle z nimi rozmawiał, zajmował się muzyką. Szalały za nim. Pokazaliśmy ten musical w Pałacu Kultury i Nauki.

Wydawało mi się to niemożliwe, ale David powiedział: „Impossible is possible”

Po tym doświadczeniu postanowiliśmy wystawiać musicale co pół roku.

Musical „Noc na strychu”

W szkole uczy się obecnie 84 dzieci – dwoje Polaków, reszta to Ukraińcy, którzy opuścili swoje domy z powodu wojny. Natalia uważa, że połączenie polskiego i ukraińskiego programu nauczania to bardzo trafna decyzja:

– Pracują u nas zarówno nauczyciele ukraińscy, jak polscy. Dzieci w naszej szkole mówią w trzech językach: ukraińskim, polskim i angielskim. Angielski znamy bardzo dobrze, wciąż przyjeżdżają do nas wolontariusze ze Stanów Zjednoczonych.

By zintegrować dzieci polskie i ukraińskie, organizujemy obóz „Ukraińskie lato w Warszawie”. To miejsce, w którym ukraińskie i polskie dzieci razem mieszkają, wymieniają się doświadczeniami, tworzą projekty artystyczne.

Staramy się robić dla nich wszystko, co najlepsze, by miały dzieciństwo. To bardzo ciężka praca, ale wyniki są jej warte

Zdjęcia: archiwa prywatne

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Tutaj Ukraińcy leczą się z samotności, rozmawiają, uczą się, tworzą, wspierają nawzajem i dbają o to, by ich dzieci nie zapomniały ojczystej kultury.
Tutaj przedsiębiorcy płacą podatki do polskiego budżetu, a odwiedzający zbierają środki na Siły Zbrojne Ukrainy i wyplatają siatki maskujące dla frontu.
UA HUB to miejsce znane i rozpoznawalne wśród Ukraińców w całej Polsce.

Olga Kasian ma ponad dziesięcioletnie doświadczenie we współpracy z wojskiem, organizacjami praw człowieka i inicjatywami wolontariackimi. Łączy wiedzę z zakresu komunikacji społecznej, relacji rządowych i współpracy międzynarodowej.
Dziś jej misją jest tworzenie przestrzeni, w której Ukraińcy w Polsce nie czują się odizolowani, lecz stają się częścią silnej, solidarnej wspólnoty.

Olga Kasian (w środku) z gośćmi na koncercie japońskiego pianisty Hayato Sumino w UA HUB

Diana Balynska: Jak narodził się pomysł stworzenia UA HUB w Polsce?

Olga Kasian: Jeszcze przed wojną, po narodzinach córki, mocno odczułam potrzebę stworzenia miejsca, w którym mamy mogłyby pracować czy uczyć się, podczas gdy ich dzieci spędzałyby czas z pedagogami obok. Tak narodził się pomysł „Mama-hubu” w Kijowie — przestrzeni dla kobiet i dzieci. Nie zdążyłam go wtedy zrealizować, bo przyszła pełnoskalowa inwazja. Ale sama koncepcja została — w głowie i na papierze.

Kiedy znalazłyśmy się z córką w Warszawie, miałam już duże doświadczenie organizacyjne: projekty wolontariackie, współpraca z wojskiem. Widziałam, że tu też są Ukraińcy z ogromnym potencjałem, przedsiębiorcy, ludzie z różnymi kompetencjami, które mogłyby służyć wspólnocie. Ale każdy działał osobno. Pomyślałam wtedy, że trzeba stworzyć przestrzeń, która nas połączy: biznesom da możliwość rozwoju, a społeczności — miejsce spotkań, nauki i wzajemnego wsparcia.

Właśnie wtedy doszło do spotkania z przedstawicielami dużej międzynarodowej firmy Meest Group, założonej przez ukraińską diasporę w Kanadzie (jej twórcą jest Rostysław Kisil). Kupili w Warszawie budynek na własne potrzeby, a ponieważ chętnie wspierają inicjatywy diaspory, stali się naszym strategicznym partnerem. Udostępnili nam przestrzeń i wynajmują ją rezydentom UA HUB na preferencyjnych warunkach. To był kluczowy moment, bo bez tego stworzenie takiego centrum w Warszawie byłoby praktycznie niemożliwe.

Dziś rozważamy powstanie podobnych miejsc także w innych polskich miastach, bo często dostajemy takie sygnały i zaproszenia od lokalnych społeczności.

Kim są rezydenci UA HUB i co mogą tutaj robić?

Nasi rezydenci są bardzo różnorodni: od szkół językowych, zajęć dla dzieci, szkół tańca, pracowni twórczych, sekcji sportowych, po inicjatywy kulturalne i edukacyjne, a także usługi profesjonalne — prawnicy, lekarze, specjaliści od urody. Łącznie działa tu już około 40 rezydentów i wszystkie pomieszczenia są zajęte.

Ich usługi są płatne, ale ceny pozostają przystępne. Mamy też niepisaną zasadę: przynajmniej raz w tygodniu w Hubie odbywają się bezpłatne wydarzenie — warsztat, wykład, zajęcia dla dzieci czy spotkanie społecznościowe. Są też kobiety, które przychodzą do nas, by wyplatać siatki maskujące dla ukraińskiego wojska — dla takich inicjatyw przestrzeń jest całkowicie bezpłatna. Dzięki temu każdy może znaleźć coś dla siebie, nawet jeśli akurat nie stać go na opłacanie zajęć.

W UA HUB zawsze jest ktoś, kto wyplata siatki maskujące. To symbol – potrzeba, która się nie kończy.

Wszyscy rezydenci huba działają legalnie: mają zarejestrowaną działalność gospodarczą lub stowarzyszenie, płacą podatki. Dzięki temu mogą korzystać z systemu socjalnego, na przykład z programu 800+.

To dla nas bardzo ważne. Większość rezydentów to kobiety, mamy, które łączą pracę z wychowywaniem dzieci. Formalne uregulowanie spraw daje im poczucie bezpieczeństwa i możliwość spokojnego planowania życia na emigracji.

Bycie rezydentem UA HUB to jednak dużo więcej niż wynajem pokoju. To wejście do środowiska: sieci wsparcia, wymiany doświadczeń, potencjalnych klientów i partnerów. A przede wszystkim — do wspólnoty, która buduje siłę i odporność całej ukraińskiej społeczności w Polsce.

Dla odwiedzających Hub to z kolei możliwość „zamknięcia wszystkich spraw” w jednym miejscu: od zajęć dla dzieci i kursów językowych, przez porady prawników i lekarzy, aż po wydarzenia kulturalne czy po prostu odpoczynek i spotkania towarzyskie. Żartujemy czasem, że mamy wszystko oprócz supermarketu.

Czym UA HUB różni się od innych inicjatyw dla Ukraińców?

Po pierwsze, jesteśmy niezależnym projektem — bez grantów i dotacji. Każdy rezydent wnosi swój wkład w rozwój przestrzeni. To nie jest historia o finansowaniu z zewnątrz, ale o modelu biznesowym, który sprawia, że jesteśmy samodzielni i wolni od nacisków.

Po drugie, łączymy biznes z misją społeczną. Tu można jednocześnie zarabiać i pomagać. Tak samo w codziennych sprawach, jak i w sytuacjach kryzysowych. Kiedy zmarł jeden z naszych rodaków, to właśnie tutaj natychmiast zebraliśmy środki i wsparcie dla jego rodziny. To siła horyzontalnych więzi.

Dzieci piszą listy do żołnierzy

Wasze hasło brzmi: „Swój do swego po swoje”. Co ono oznacza?

To dla nas nie jest hasło o odgradzaniu się od innych, ale o wzajemnym wsparciu.  Kiedy ktoś trafia do obcego kraju, szczególnie ważne jest, by mieć wspólnotę, która pomoże poczuć: nie jesteś sam. W naszym przypadku to wspólnota Ukraińców, którzy zachowują swoją tożsamość, język, kulturę i tradycje, a jednocześnie są otwarci na współpracę i kontakt z Polakami oraz innymi społecznościami.

Dlatego dbamy, by Ukraińcy mogli pozostać sobą, nawet na emigracji. Organizujemy kursy języka ukraińskiego dla dzieci, które urodziły się tutaj albo przyjechały bardzo małe. To dla nich szansa, by nie utracić korzeni, nie zerwać więzi z własną kulturą. Nasze dzieci to nasze przyszłe pokolenie. Dorastając w Polsce, zachowują swoją tożsamość.

Drugi wymiar hasła to wzajemne wspieranie się w biznesie. Ukraińcy korzystają z usług i kupują towary od siebie nawzajem, tworząc wewnętrzny krwiobieg gospodarczy. W ten sposób wspierają rozwój małych firm i całej wspólnoty.

Podkreśla Pani, że UA HUB jest otwarty także dla Polaków. Jak to wygląda w praktyce, zwłaszcza w czasie narastających nastrojów antyukraińskich w części polskiego społeczeństwa?

Jesteśmy otwarci od zawsze. Współpracujemy z polskimi fundacjami, lekarzami, nauczycielami, z różnymi grupami zawodowymi. UA HUB to nie „getto”, ale przestrzeń, która daje wartość wszystkim.

Tutaj Polacy mogą znaleźć ukraińskie produkty i usługi, wziąć udział w wydarzeniach kulturalnych i edukacyjnych, poznać ukraińską kulturę. To działa w dwie strony — jest wzajemnym wzbogacaniem się i budowaniem horyzontalnych więzi między Ukraińcami i Polakami.

Malowanie wielkanocnych pisanek

Negatywne nastawienie czasem się pojawia ale wiemy, że to często efekt emocji, politycznej retoryki czy zwykłych nieporozumień. Osobiście podchodzę do tego spokojnie, bo mam duże doświadczenie pracy w stresie — z wojskiem, organizacjami praw człowieka, z wolontariuszami.

Strategia UA HUB jest prosta: pokazywać wartość Ukraińców i tworzyć wspólne projekty z Polakami. Dlatego planujemy np. kursy pierwszej pomocy w języku polskim.

To dziś niezwykle ważne — żyjemy w świecie, gdzie istnieje realne zagrożenie ze strony Rosji i Białorusi. Nawet jeśli nie ma otwartego starcia armii, to groźba ataków dronowych czy rakietowych jest formą terroru. A strach czyni ludzi podatnymi na manipulacje.

Dlatego tak ważne jest, byśmy się łączyli, dzielili doświadczeniem i wspierali. To nie tylko kwestia kultury i integracji społecznej. To także przygotowanie cywilów, szkolenia, a czasem nawet inicjatywy związane z obronnością. Polacy i Ukraińcy mają wspólne doświadczenie odporności i walki o wolność. I tylko razem możemy bronić wartości demokratycznych i humanistycznych, które budowano przez dziesięciolecia.

Obecnie dużo mówi się o integracji Ukraińców z polskim społeczeństwem. Jak to rozumiesz i co UA HUB robi w tym kierunku?

Integracji nie należy traktować jak przymusu. To naturalny proces życia w nowym środowisku.  Nawet w granicach jednego kraju, gdy ktoś przeprowadza się z Doniecka do Użhorodu, musi się zintegrować z inną społecznością, jej tradycjami, językiem, zwyczajami.
Tak samo Ukraińcy w Polsce — i trzeba powiedzieć jasno: idzie im to szybko.

Ukraińcy to naród otwarty, łatwo uczący się języków, przejmujący tradycje, chętny do współpracy. Polska jest tu szczególnym miejscem — ze względu na podobieństwa kulturowe i językowe. — Sama nigdy nie uczyłam się polskiego systematycznie, a dziś swobodnie posługuję się nim w codziennych sytuacjach i w pracy — dodaje.

Najważniejsze jednak są dzieci. One chodzą do polskich przedszkoli i szkół, uczą się po polsku, ale równocześnie pielęgnują ukraińską tożsamość.

Dorastają w dwóch kulturach — i to ogromny kapitał zarówno dla Ukrainy, jak i dla Polski. — Polacy nie mogą stracić tych dzieci. Bo nawet jeśli kiedyś wyjadą, zostanie w nich język i rozumienie lokalnej mentalności. To przyszłe mosty między naszymi narodami.
Zajęcia dla dzieci

Zdjęcia UA HUB

20
хв

Założycielka UA HUB Olga Kasian: „Nasza strategia to pokazywać wartość Ukraińców”

Diana Balynska

Joanna Mosiej: Drony, zalew dezinformacji. Dlaczego Polska tak nieporadnie reaguje w sytuacji zagrożenia ze strony Rosji, ale też wobec wewnętrznej, rosnącej ksenofobii?

Marta Lempart: Bo jesteśmy narodem zrywu. My musimy mieć wojnę i musimy mieć bohaterstwo – nie umiemy działać systematycznie. Teraz odłożyliśmy swoje husarskie skrzydła, schowaliśmy je do szafy. Ale gdy zacznie się dziać coś złego, ruszymy z gołymi rękami na czołgi.

Trudno mi w to uwierzyć. Mam wrażenie, że raczej próbujemy siebie uspokajać, że wojny u nas nie będzie.

Chciałabym się mylić, ale uważam, że będzie. Dlatego musimy się przygotować już teraz. Jeśli znów przyjdzie czas zrywu, to trzeba go skoordynować, utrzymać, wykorzystać jego potencjał. Zdolność do zrywu nie może być przeszkodą – powinna być bazą do stworzenia systemu, który wielu z nas uratuje życie.

Ale jak to zrobić?

Przede wszystkim powinniśmy się uczyć od Ukrainy. Żaden rząd nie przygotuje nas na wojnę – musimy zrobić to sami. Polska to państwo z tektury. Nie wierzę, że nasz rząd, jak estoński czy fiński, sfinansuje masowe szkolenia z pierwszej pomocy, czy obrony cywilnej. Więc to będzie samoorganizacja: przedsiębiorcy, którzy oddadzą swoje towary i transport, ludzie, którzy podzielą się wiedzą i czasem. My nie jesteśmy państwem – jesteśmy największą organizacją pozarządową na świecie. I możemy liczyć tylko na siebie oraz na kraje, które znajdą się w podobnej sytuacji.

A co konkretnie możemy zrobić od zaraz?

Wszystkie organizacje pozarządowe w Polsce – bez wyjątku – powinny przeszkolić się z obrony cywilnej i pierwszej pomocy. Trzeba, żeby ludzie mieli świadomość, co może nadejść, mieli gotowe plecaki ewakuacyjne, wiedzieli, jak się zachować. Bo nasz rząd kompletnie nie jest przygotowany na wojnę. Nie mamy własnych technologii dronowych, nie produkujemy niczego na masową skalę, nie inwestujemy w cyfryzację. Polska jest informatycznie bezbronna – u nas nie będzie tak jak w Ukrainie, że wojna wojną, a świadczenia i tak są wypłacane na czas. W Polsce, jak bomba spadnie na ZUS, to nie będzie niczego.

Brzmi to bardzo pesymistycznie. Sama czasami czuję się jak rozczarowane dziecko, któremu obiecywano, że będzie tylko lepiej, a jest coraz gorzej.

Rozumiem. Ale trzeba adaptować się do rzeczywistości i robić to, co możliwe tu i teraz. To daje ulgę. Najbliższe dwa lata będą ciężkie, potem może być jeszcze gorzej. Ale pamiętajmy – dobrych ludzi jest więcej.  Takich, którzy biorą się do roboty, poświęcają swój czas, energię, pieniądze.

Ale przecież wiele osób się wycofuje, bo boją się, gdy prorosyjska narracja tak silnie dominuje w przestrzeni publicznej.

Oczywiście, może się tak wydarzyć, że wiele osób się wycofa z zaangażowania. I to normalne. Historia opozycji pokazuje, że bywają momenty, kiedy zostaje niewiele osób. Tak było w Solidarności.  To teraz mamy takie wrażenie, że kiedyś wszyscy byli w tej Solidarności. Wszyscy nieustannie bili się z milicją. A Władek Frasyniuk opowiadał, że w którymś momencie było ich tak naprawdę może z  piętnastu. I tym, którzy siedzieli w więzieniach, czasami wydawało się, że już wszyscy o nich zapomnieli. Bo życie się toczyło dalej. Bogdan Klich spędził chyba z pięć lat w więzieniu. I to przecież nie było tak, że w czasie tych pięciu lat wszyscy codziennie pod tym więzieniem stali i krzyczeli „Wypuścić Klicha”.

Więc bądźmy przygotowani na to, że są okresy ciszy i zostanie nas “piętnaścioro”.

I to jest normalne, bo ludzie się boją, muszą się odbudować, a niektórzy znikają.

Ale przyjdą nowi, przyjdzie nowe pokolenie, bo taka jest kolej rzeczy. Ja w ogóle myślę, że Ostatnie Pokolenie będzie tym, które który obali następny rząd.

Ale oni są tak radykalni, że wszyscy ich hejtują.

Tak, hejtują ich jeszcze bardziej niż nas, co wydawało się niemożliwe. Mają trudniej, bo walczą z rządem, który jest akceptowany. Mają trudniej, bo za nami szli ludzie, którzy nie lubili rządu. A działania Ostatniego Pokolenia wkurzają wielu obywateli.
Tak, są radykalni. I gotowi do poświęceń. I jeżeli ta grupa będzie rosła i zbuduje swój potencjał to zmieni Polskę.  

Rozmawiały: Joanna Mosiej i Melania Krych

Całą rozmowę z Martą Lempart obejrzycie w formie wideopodcastu na naszym kanale YouTube oraz wysłuchacie na Spotify.

20
хв

Marta Lempart: „Polska to nie państwo, to wielka organizacja pozarządowa"

Joanna Mosiej

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Ексклюзив
20
хв

Tysiąc fejków dziennie, czyli liczy się myślenie

Ексклюзив
20
хв

Polska myślała, że to wszystko szybko się skończy

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress