Exclusive
20
min

Oscar, Cannes, BAFTA: 10 sukcesów ukraińskiego kina w 2024 roku

Wbrew przeciwnościom kino ukraińskie nie tylko się rozwija, ale osiąga sukcesy na świecie. Przypominamy ukraińskie filmy, które zostały wysoko ocenione na międzynarodowych i krajowych festiwalach w 2024 r. Wśród nich są produkcje dokumentalne i fabularne, dramaty i horrory z elementami erotyki, film krótkometrażowy – i najbardziej kasowy film w historii kraju

Ksenia Minczuk

Mścisław Czernow przywiózł Oscara do Ukrainy. 19.04.2024. Zdjęcie: arthousetraffic

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

1. 20 dni w Mariupolu

Oscar dla najlepszego pełnometrażowego filmu dokumentalnego, BAFTA dla najlepszego filmu dokumentalnego. 20 nagród międzynarodowych i krajowych.

To pierwszy ukraiński Oscar w historii – a także pierwsza ukraińska BAFTA.

Przemówienie reżysera filmu Mścisława Czernowa podczas ceremonii wręczania Oscarów trafiło już do podręczników: „Chciałbym nigdy nie nakręcić tego filmu, nigdy nie pojawić się na tej scenie. I chciałbym, żeby Rosja nigdy nie zaatakowała Ukrainy. Gdybym tylko mógł wymienić tę nagrodę na to, by Rosja nie okupowała naszych miast, nie zabijała moich rodaków, uwolniła wszystkich ukraińskich żołnierzy i cywilów, którzy są teraz w więzieniach i jako zakładnicy”.

„20 dni w Mariupolu” to nie tylko kronika wydarzeń w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji. Film pokazuje również pracę naszych dziennikarzy wojennych. To także dzieło fotografa Jewhena Małoletki i producentki Wasylisy Stepanenko.

– Kadry z „20 dni w Mariupolu” to ból, który pozostanie ze mną na zawsze – mówił Małoletka w wywiadzie dla Sestr. – Oglądałem ten film wiele razy, ale już nie płaczę, chociaż mam w sobie bardzo ciężkie i silne emocje.

– Ból nie zniknął, ale nauczyłam się z nim żyć. I pracować. Teraz widzę wszystko przez obiektyw mojej kamery – wyznała nam z kolei Wasilisa Stepanenko.

Co ciekawe, po „20 dniach w Mariupolu” Mścisław Czernow nakręcił „2000 metrów do Andrijiwki”. Ten film również zaczyna zdobywać nagrody, np. na festiwalu „Sundance”.

2. Jesteś kosmosem ("Ти — космос")

Główna nagroda na Golden Octopus Film Festival w Strasburgu, specjalne wyróżnienie na Leeds International Film Festival, dwie główne nagrody na Paris International Fantastic Film Festival (PIFFF), nagroda dla najlepszego reżysera na Festiwalu Filmowym w Cottbus, nagroda dla najlepszego aktora na Międzynarodowym Festiwalu w Salonikach, najlepszy film fabularny na Trieste Science+Fiction Festival.

Film zadebiutował na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Toronto (TIFF), po czym został pokazany w Cannes, gdzie zdobył nagrodę First Cut Lab Award na targach filmowych Marché du Film. „Jesteś kosmosem” został też uznany za jeden z najlepszych filmów roku przez Brytyjski Instytut Filmowy. Co ciekawe – nie został jeszcze wypuszczony do dystrybucji.

Reżyser i scenarzysta Pawło Ostrikow pracował nad nim przez 7 lat. Ukraiński kierowca ciężarówki Andrij leci w kierunku czarnej dziury statkiem kosmicznym, ale dochodzi do eksplozji – i Ziemia znika. Wygląda na to, że Andrij jest jedyną żywą osobą w całym Wszechświecie. I wtedy kontaktuje się z nim francuska naukowczyni Catherine – postanawiają polecieć sobie na spotkanie. Ta podróż potrwa kilka lat.

– Każdy czuł się samotny, nawet jeśli miał przyjaciół i bliskich – mówi reżyser Pawło Ostrikow. – W każdym filmie pokazuję jakieś wyjście z takiej sytuacji: że musimy znaleźć kogoś innego, że musimy nawiązywać kontakty, szukać ludzi takich jak my i wydostać się z dołka. Bo to naprawdę duży problem – nie tylko dla konkretnej osoby, ale dla całej ludzkości.

W Ukrainie film trafi do kin wiosną 2025 roku.

3. Obłąkani ("БожеВільні")

Ten pierwszy w historii film fabularny o psychiatrii karnej w ZSRR zdobył główną nagrodę na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym OKO Global w Bułgarii. Iwan Tyszczenko, dyrektor artystyczny filmu, otrzymał również nagrodę „Za rozwiązania artystyczne” na festiwalu Alexandre Trauner Art/Film na Węgrzech.

Film Denysa Tarasowa został zaprezentowany na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w październiku 2024 roku. Opowiada historię Andrija Dowżenki, który żył w ZSRR w latach 70. XX wieku. Został wysłany do szpitala psychiatrycznego z powodu swojej miłości do zachodniej muzyki rockowej, wówczas zakazanej. Bohater staje przed wyborem: współpracować z KGB i wydostać się z psychuszki albo opowiedzieć o dysydentach torturowanych przez sowiecki reżim w szpitalach psychiatrycznych.

Zdjęcia do filmu zrealizowano w kijowskim w Szpitalu Psychiatrycznym im. Pawłowa, gdzie scenograf Iwan Tyszczenko odtworzył piętra i dziedzińce kliniki w latach 70. XX w. Główną rolę zagrał Kostiantyn Temliak, który służy dziś w Siłach Zbrojnych Ukrainy.

– Rok temu nie potrafiłem odpowiedzieć na pytanie, czy warto inwestować w kino lub teatr teraz, podczas wojny na pełną skalę – mówi Temliak. – Ale dziś wiem na pewno, że tak. Społeczna adrenalina, która istniała na początku inwazji, dziś słabnie, ale musimy się trzymać. Bo jeśli nie będziemy dostarczać ukraińskich treści wysokiej jakości, tę lukę wypełni coś innego.

4. Na zawsze - na zawsze ("Назавжди-назавжди")

Zwycięzca Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Cottbus w Niemczech, Nagroda FIPRESCI (Międzynarodowa Nagroda Krytyków) oraz główna nagroda na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Stambule, w programie Konkursu Międzynarodowego.

Dramat „Na zawsze – na zawsze” to opowieść o nastolatkach dorastających w warunkach niestabilności społecznej i braku uwagi ze strony rodziców. Światowa premiera filmu odbyła się na Festiwalu Filmowym w Wenecji w programie Orrizonti Extr we wrześniu 2023 roku.

– Ten film to pieśń miłosna dedykowana zagubionym nastolatkom końca lat 90., którzy dorastali wśród postsowieckich ruin i dobrze przyswoili sobie zasadę: jeśli nikt cię nie kocha, nie przeżyjesz – wyjaśnia reżyserka Anna Buriaczkowa.

5. Kroki ("Степне")

Zwycięzca w kategorii „Najlepszy reżyser” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Locarno oraz Nagroda Publiczności na 35. Festiwalu Filmowym w Trieście.

Akcja filmu rozgrywa się na tle oszałamiających ukraińskich zimowych krajobrazów, znikających wiosek i rosnącego poczucia wyobcowania w postsowieckim społeczeństwie. „Kroki” to historia Anatolija, który wraca do domu z wielkiego miasta, by zaopiekować się umierającą matką. Odejście matki, spotkanie z bratem i kobietą, którą kocha, skłaniają go do refleksji nad dokonanymi wyborami życiowymi. Niespodziewanie, tuż przed śmiercią, matka opowiada Anatolijowi o skarbie, który zakopała w stodole...

– Moment pożegnania i zniknięcia bardzo mnie interesuje, ponieważ obserwuję, jak znika część przeszłości mojego kraju i przeszłości moich rodziców – mówi reżyserka Maryna Wroda. – Charakter starych ukraińskich wsi, ludzie, którzy wciąż tam mieszkają, ale są już poza systemem, wszystko to niesie ze sobą piękno umierania, które jest uderzające.

6. Morena ("Морена")

„Najlepszy film pełnometrażowy” na Tokyo Horror Film Festival w Japonii.

„Morena” to pierwszy ukraiński thrash-folk-horror z elementami erotyki. Zakochani Ania i Jurko przyjeżdżają do ukraińskiej wioski w Karpatach, by odwiedzić rodziców dziewczyny. Podczas święta Kupały miejscowa podrywaczka Iwanka, zwana Moreną, wpada w oko Jurkowi i oczarowuje go.

– Nie potrafię oglądać współczesnych horrorów – wyznaje reżyser Serhij Ałoszeczkin. – Są przygnębiające i nudne. Gatunek wiele na tym traci, bo horrory służą rozrywce, a nie odczytywaniu morałów.

Film został nakręcony przed inwazją, w 2018 roku. W kinach pojawił się jesienią 2024 roku, dlatego wielu Ukraińców nie uważa historii w nim pokazanych za przerażające.

7. Dżamala. Pieśni wolności ("Jamala. Songs of freedom")

Zwycięzca na festiwalu Cannes Corporate Media & TV Awards w Cannes.

„Czytam i nie mogę w to uwierzyć – napisała Dżamala w swoich mediach społecznościowych o filmie dokumentalnym nakręconym przez newsroom Głosu Ameryki. – Spośród prawie 800 zgłoszeń z 46 krajów jury w Cannes wybrało ten dokument, który zdobył Złotego Delfina w kategorii „Human Concerns and Social Issues”. Ten film jest o każdym z nas. Każda klatka pokazuje, przez co Ukraińcy przechodzą od trzech lat. I o naszej desperackiej walce o wolność.

8. Miesiąc miodowy ("Медовий місяць")

Grand Prix Jury „Złoty Atlas” na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Arras, Grand Prix „Jeleń Scytyjski” na Festiwalu Filmowym „Molodist”.

„Miesiąc miodowy” miał swoją premierę na 81. Festiwalu Filmowym w Wenecji. To dramat psychologiczny z elementami thrillera o parze uwięzionej w swoim mieszkaniu na przedmieściach Kijowa podczas rosyjskiej okupacji.

– „Miesiąc miodowy” dobrze spełnia swoją misję – mówi mówi reżyserka filmu Żanna Ozirna. – Postrzegam ten projekt jako dyplomację kulturalną, co dla mnie oznacza, że jest to film wyjaśniający obcokrajowcom rzeczywistość Ukrainy, której nie do końca rozumieją.

9. Eksplozje przy muzeum ("Вибухи біля музею")

Najlepszy krótkometrażowy film dokumentalny na Warszawskim Międzynarodowym Festiwalu Filmowym.

Krótkometrażowy film dokumentalny o rabunku Muzeum Sztuki w Chersoniu podczas okupacji, którego autorami są Roman Chimej i Jarema Małaszczuk.

Zanim zostało splądrowane przez rosyjskich okupantów, muzeum posiadało największą i najstarszą kolekcję antyków w południowej Ukrainie. Znajdowało się tam ponad 173 000 artefaktów z okresu obejmującego siedem tysiącleci, od scytyjskiego złota po broń z czasów II wojny światowej. Dwa tygodnie przed wyzwoleniem Chersonia przez Ukraińców rosyjskie siły okupacyjne dokonały wielkiego rabunku, wywożąc zbiory. Teraz, gdy Rosjanie nieustannie bombardują miasto, muzeum otwiera swoje podwoje – na zwiedzanie pustych sal wystawowych...

10. Jaremczuk: Niezrównany świat piękna ("Яремчук: Незрівнянний світ краси")

Najbardziej dochodowy film dokumentalny w historii ukraińskiej dystrybucji krajowej. Łączne wpływy kasowe wyniosły ponad 15,2 miliona hrywien.

– To film, który opowiada historię ukraińskiej muzyki lat 70. i 80. za pośrednictwem jednej osoby – mówi reżyser Artem Hryhorian.

Został wyprodukowany przez Marię Jaremczuk, córkę Nazarija [Nazarij Nazarowicz Jaremczuk – ukraiński śpiewak estradowy – red.].

– Kiedy otwierałam domowe archiwa zespołu, niespodziewanie znalazłam filmy, których nigdy wcześniej nie widziałam. Na przykład film pokazujący, jak mój tata robi mi zdjęcia. W ogóle go nie pamiętam, bo byłam malutka, gdy odszedł. Dlatego takie chwile są bezcenne.

No items found.
Partner strategiczny
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Dziennikarka, pisarka, podcasterka. Uczestniczka projektów społecznych mających na celu rozpowszechnianie informacji na temat przemocy domowej. Prowadziła własne projekty społeczne różnego rodzaju: od rozrywki po film dokumentalny. W Hromadske Radio tworzyła podcasty, fotoreportaże i filmy. Podczas inwazji na pełną skalę rozpoczęła współpracę z zagranicznymi mediami, uczestnicząc w konferencjach i spotkaniach w Europie, aby rozmawiać o wojnie na Ukrainie i dziennikarstwie.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Jolie pojawiła się w szpitalu dziecięcym oraz na oddziale położniczym, rozmawiając z pacjentami, lekarzami i wolontariuszami. Towarzyszyli jej przedstawiciele jednej z organizacji pomocowych działających w regionie. Jak relacjonują świadkowie, aktorka chciała zobaczyć, jak wygląda życie w mieście, które codziennie doświadcza ostrzałów artyleryjskich i ataków dronowych.

„Nie przyjechała po to, żeby robić zdjęcia. Po prostu przyszła, usiadła z dziećmi, z lekarzami i pytała, jak dają sobie radę” – powiedziała pielęgniarka cytowana przez portal Most.

Na opublikowanych w sieci zdjęciach widać aktorkę w prostym stroju, siedzącą na łóżku obok dziewczynki z opatrunkiem na nodze. Według relacji świadków Jolie długo rozmawiała z personelem o ewakuacjach pacjentów i o tym, jak dzieci znoszą życie w ciągłym zagrożeniu.

Były radny Chersonia Witalij Bohdanow, który opublikował fotografię z aktorką, napisał:

„Powiedziała, że świat nie zapomniał o Ukrainie. Dziękowała lekarzom i wolontariuszom za odwagę”

Spotkanie przebiegało w kameralnej atmosferze. Nie było konferencji prasowych, nie wydano oficjalnego komunikatu. Jak informuje Ukrinform, szef chersońskiej administracji wojskowej Jarosław Szanko wręczył Jolie pamiątkowy żeton miasta, symbol oporu mieszkańców wobec okupacji i codziennej determinacji.

„To był gest wdzięczności wobec kogoś, kto przyjechał bez kamer, bez mikrofonów, tylko po to, by być z ludźmi” – powiedział Szanko.

Chersoń został wyzwolony spod rosyjskiej okupacji w listopadzie 2022 roku. Od tamtej pory miasto pozostaje pod nieustannym ostrzałem z lewego brzegu Dniepru. Dziennie spada tu po kilkadziesiąt pocisków. Ludzie śpią w korytarzach, dzieci uczą się w piwnicach. Jak mówią mieszkańcy: „To miejsce, gdzie normalność przestała istnieć.”

Angelina Jolie w w Chersoniu. Zdjęcie: Telegram-channel Ukraine no context

Wizyta Jolie miała więc wymiar symboliczny, była gestem solidarności z cywilami, którzy trwają mimo wszystko. „Kiedy zobaczyłam ją w naszym szpitalu, pomyślałam: świat naprawdę jeszcze nas widzi” – mówi lekarka z Chersonia.

To nie pierwsza obecność aktorki w Ukrainie. W kwietniu 2022 roku Jolie odwiedziła Lwów, spotykając się z uchodźcami i dziećmi rannymi w rosyjskich atakach. Tamta podróż również nie była wcześniej ogłaszana. Aktorka, przez dwie dekady specjalna wysłanniczka Wysokiego Komisarza ONZ ds. Uchodźców, od lat angażuje się w działania humanitarne w strefach konfliktów.

Po wizycie we Lwowie mówiła o „niewiarygodnej sile ukraińskiego społeczeństwa” i apelowała, by świat wspierał lokalne NGO-sy, które, jak podkreślała, „niosą prawdziwą pomoc, nie narracje”.

W maju 2023 roku, podczas wystąpienia w Cannes, Jolie wspomniała ukraińską pisarkę Wiktorię Amelinę, zabitą w rosyjskim ataku rakietowym na Kramatorsk. Nazywała ją „głosem odwagi i prawdy”, a jej śmierć „przypomnieniem, że każda wojna zaczyna się od próby uciszenia ludzi, którzy potrafią mówić”.

Wizyta w Chersoniu, mieście które od trzech lat żyje w stanie oblężenia, została przyjęta przez mieszkańców z mieszanką zdumienia i wdzięczności.

„Nie potrzebujemy celebrytów. Potrzebujemy świadków” – napisał jeden z lokalnych wolontariuszy. „Tym, że tu przyjechała, pokazała, że Ukraina to nie tylko nagłówki”

Według relacji świadków Jolie miała powiedzieć w rozmowie z personelem:

„Nie można przyzwyczaić się do wojny, ale można nie pozwolić, żeby zabrała wam wiarę w siebie.”

Jak podają źródła osobowe, po zakończeniu wizyty aktorka opuściła miasto tego samego dnia. W drodze powrotnej doszło do drobnego incydentu na jednym z punktów kontrolnych. 

Ukraińscy żołnierze zatrzymali jej ochroniarza (według innej wersji – kierowcę) w celu sprawdzenia dokumentów. W kraju, w którym trwa mobilizacja, jest to normalna procedura. Problem w tym, że mężczyzna nie miał przy sobie żadnych dokumentów.

Źródła TSN z Sił Lądowych ZSU informują, że ochroniarza zaproszono do wojskowego centrum rekrutacyjnego, gdzie ustalono jego tożsamość i zwolniono. Natomiast źródła UNIAN twierdzą, że po kontroli mężczyzna przygotowuje się do służby wojskowej. Angelina Jolie osobiście odwiedziła centrum, próbując ustalić przyczyny zatrzymania, po czym kontynuowała podróż zgodnie z planem.

Aktorka, jak relacjonują świadkowie, miała zareagować z uśmiechem i powiedzieć:

„Nawet w czasie wojny można zachować poczucie humoru. To też część odwagi.”

W świecie, który przywykł do wielkich gestów i medialnych spektakli, jej podróż do miasta na linii frontu była czymś odwrotnym – cichym, ludzkim gestem. W miejscu, gdzie codziennie giną ludzie, pojawiła się po prostu po to, by przypomnieć, że świat wciąż patrzy.

20
хв

„Kiedy Jolie pojawiła się w naszym szpitalu, pomyślałam: świat wciąż nas widzi”

Jerzy Wójcik

Wszystko zaczęło się dwa lata temu, kiedy Peter Gelb, dyrektor generalny Metropolitan Opera, wraz z Pierwszą Damą Ukrainy Ołeną Zełenską uzgodnili pomysł wystawienia w Ameryce opery o Ukraińcach, by pomóc Ukrainie być lepiej słyszaną na świecie. Gelb jest przyjacielem Ukrainy, odmówił współpracy swojego teatru z rosyjskimi artystami popierającymi reżim Putina. Zaprosił też na staż i występy ukraińskich śpiewaków operowych. Libretto do przyszłej opery napisał amerykański dramaturg George Brant, a dyrygentką została Keri-Lynn Wilson, Kanadyjka znana z kierowania Ukraińską Orkiestrą Wolności (Ukrainian Freedom Orchestra) i zespołem „Kijowska Kamerata”. Nawiasem mówiąc, Peter Gelb i Keri-Lynn Wilson są małżeństwem o ukraińskich korzeniach.

Pojawiło się pytanie, kto napisze muzykę do nowej opery. Ogłoszono konkurs, wpłynęło ponad 70 zgłoszeń z Ukrainy. Zwyciężył 44-letni Maksym Kołomijec, znany w Ukrainie oboista i kompozytor, którego wielu uważa za jednego z najbardziej „zachodnich” współczesnych ukraińskich kompozytorów – dzięki jego odważnym eksperymentom muzycznym.

Maksym Kołomijec i dyrygentka Keri-Lynn Wilson podczas próby. Zdjęcie: Kinga Karpati & Daniel Zarewicz

Ukraińskie historie, które pójdą w świat

Oksana Gonczaruk: – 14 sierpnia w Warszawie odbyła się światowa premiera suity orkiestrowej z opery „Matki Chersonia”, która zainicjowała europejską trasę koncertową Ukrainian Freedom Orchestra „Niepokonani 2025”. Widzowie po raz pierwszy usłyszeli muzykę z opery, której premiera zaplanowana jest na 2026 rok. Czy do suity weszły najlepsze utwory z opery?

Maksym Kołomijec: – Powiedzmy, że weszły ważne, ponieważ suita jest dziełem samowystarczalnym, musi być interesująca sama w sobie. Napisanie suity nie było łatwe: stworzyłem pierwszą wersję, wysłałem ją do Keri-Lynn, a ona bardzo delikatnie poprosiła o niewielkie przeróbki. Dokonałem ich, wziąłem inne motywy, inaczej skomponowałem całość. Ale suita to ważny krok w promocji nadchodzącej premiery opery „Matki Chersonia” pod dyrekcją Keri-Lynn Wilson. Obecnie wraz z Ukrainian Freedom Orchestra wyruszyła w trasę po Europie, gdzie da osiem koncertów, a prawie każdy z nich rozpocznie się moją suitą. To naprawdę potężna promocja „Matek Chersonia”. Amerykanie są pod tym względem świetni, wszystko kontrolują, pracują systemowo.

Jak układa się wasza współpraca? Na ile Keri-Lynn Wilson czuje materiał, który Pan jej proponuje?

Wszystko układa się wspaniale. Jest wrażliwą, dobrą osobą i wspaniałą dyrygentką. Mówię tak nie tylko dlatego, że rozpoczęliśmy współpracę. Keri-Lynn na początku wojny stworzyła Ukrainian Freedom Orchestra [w jej skład wchodzą ukraińscy muzycy z różnych orkiestr, teatrów operowych i zespołów z całej Ukrainy i zagranicy – red.]. Wiem, jak brzmi ta orkiestra. Z połową muzyków wchodzących w jej skład grałem na koncertach, to świetni instrumentaliści. Jestem wdzięczny, że Keri-Lynn już po raz czwarty ich ze sobą zbiera.

Nazywa swoich muzyków „żołnierzami muzyki”, a ta jej mała armia światła dokonuje niezwykłych rzeczy

By orkiestra symfoniczna zabrzmiała po długiej przerwie, muzycy ćwiczyli w Warszawie codziennie przez 6 godzin 10 dni z rzędu.

Najważniejsze, że Keri-Lynn poczuła i rozumiała Pana muzykę, bo ona jest skomplikowana.

Dlatego kiedy ją pisałem, dużo rozmawialiśmy. Długo przyglądałem się MET. Jeździłem tam, słuchałem tego, co grają, analizowałem, jak ludzie tam odbierają muzykę, czym w ogóle żyją, jakimi operami i jak je wystawiają.

Próbowałem stworzyć sobie wyobrażenie o tym, jaki powinien być styl opery, która trafi do Nowego Jorku. Bo choć piszę operę ukraińską, premiera odbędzie się najpierw w Warszawie, a następnie w Metropolitan Opera.

Dyrektor generalny Opery Narodowej w Warszawie Waldemar Dąbrowski, dyrygentka Keri-Lynn Wilson i Peter Gelb, dyrektor generalny Metropolitan Opera. Zdjęcie: Kinga Karpati & Daniel Zarewicz

Między Verdim a awangardą

Ale to nie powód, by pisać operę radykalnym współczesnym językiem muzycznym...

W tym przypadku na pewno nie. Skupiłem się na języku muzycznym bliskim wielu osobom. No i w zasadzie sama tematyka opery dyktuje styl, bo to przecież historia o matkach, o kobietach, które możemy spotkać w pociągu lub autobusie. To proste kobiety, w przypadku których ciężki los sprawił, że stały się bohaterkami. Trudno sobie wyobrazić, żeby śpiewały na przykład w stylu Zimmermana czy Berga. Musi być empatia między nimi a muzyką, która oddaje ich charakter.

Pisząc muzykę, inspirowałem się klasyczną operą, choć nazwałbym to raczej rozszerzonym stylem klasycznym, który obejmuje również współczesne techniki.

Nie można po prostu zamknąć oczu i stworzyć coś radykalnie własnego, co zostanie wystawione dwa razy i zapomniane. To musi być bliskie wielu ludziom – czyli w dobrym tego słowa znaczeniu muzyka popularna. Po to, by opera była wystawiana na całym świecie

Dlaczego wybraliście właśnie taki temat? I jak pracowaliście nad librettem?

W MET, kiedy mowa o nowej operze, wszystko odbywa się bardzo precyzyjnie i jest przemyślane na wszystkich poziomach. Temat wybieraliśmy kilka miesięcy. Trudność polegała na tym, że tematów wojennych wartych przedstawienia w operze są tysiące. To tysiące ludzkich losów i sytuacji, które chciałoby się opisać. Ale właśnie w tym czasie zaczął się pojawiać temat porywania i deportacji ukraińskich dzieci przez Rosjan, co jest jedną z największych zbrodni Rosji – i teatr wybrał ten temat. Nie chcieliśmy po prostu pokazać życie bohatera interesującego tylko Ukraińców, ale poruszyć temat ponadczasowy. Potem rozpoczęło się gromadzenie materiałów.

Wiem, że początkowo chcieliście wykorzystać w libretcie losy konkretnych kobiet i dzieci.

Tak, ale zrezygnowaliśmy z tego, ponieważ trudno to zrobić tak, by wszyscy byli zadowoleni. Tu są niuanse dotyczące praw autorskich i czynnik ludzki – ludzie, gdy rzecz dotyczy ich, na pewno będą ingerować w proces. Dlatego postanowiliśmy nie ograniczać się do konkretnych losów i stworzyliśmy postacie zbiorowe. Całkowicie wiarygodne, ale uogólnione, ponieważ składają się z wielu podobnych rzeczywistych sytuacji kobiet, które próbowały odzyskać swoje dzieci.

Temat porwania dzieci jest przerażający. Jak Amerykanie, dla których rodzina jest święta, do tego podchodzą?

Z mojego punktu widzenia Amerykanie nie są ludźmi emocji, ale czynu. Wylewanie łez nie jest ich metodą. A to, jak podchodzą do tego tematu, przejawia się w tym, że poświęcają mu obecnie ogromne zasoby

Dokładają wielkich starań, by ten temat był szeroko rozpowszechniany, i opowiadają o nim wszędzie, gdzie tylko się da.

Występ Ukrainian Freedom Orchestra w Operze Narodowej w Warszawie, 2025 r. Zdjęcie: Kinga Karpati & Daniel Zarewicz

Autorem libretta jest znany amerykański dramaturg George Brant, mistrz współczesnej opery. Czytałam, że ma operę, w której główną bohaterką jest pilotka F16. Jak wygląda wasza współpraca?

To wspaniały dramaturg i niesamowita osoba. Napisał fabułę dosłownie w ciągu kilku miesięcy. Oprócz niego pracowała nad nią Sasza Andrusyk, która sprawdzała zgodność z dokumentami: kto, gdzie, kiedy, dokąd, jakie wojska się wycofały i w którym momencie. Jest tam wiele takich szczegółów, a ona wszystko sprawdziła. Teraz wszystko wygląda spójnie.

George Brant zagłębił się w dokumentację. Fundacja Save Ukraine przesłała mu setki godzin różnych wywiadów, mnóstwo artykułów.

I o ile pierwsze wersje libretta wyglądały tak, jakby napisał je Amerykanin, który nigdy nie był w Chersoniu, to ostateczna wersja sprawia wrażenie, jakby George spędził w Chersoniu całe życie

Jestem pod ogromnym wrażeniem jego pracy, bo czytając libretto czułem, kim są te kobiety.

Dlaczego bohaterkami opery stały się matki z Chersonia?

Bo właśnie w Chersoniu doszło do bardzo podłego masowego uprowadzenia dzieci. To historia o tym, jak Rosjanie to zrobili, podstępem, mówiąc, że wysyłają dzieci do obozu na Krymie, gdzie będzie im dobrze – a potem je wywieźli, zabierając im telefony, by nie mogły skontaktować się z rodzicami. Te dzieci wysłano do obozów, gdy miasto było okupowane i istniała łączność między Chersoniem a Krymem. Potem jednak do miasta wkroczyli nasi, łączność została odcięta i okazało się, że chociaż z Chersonia na Krym jest blisko, matki nie mogą się tam dostać.

Czy w waszej operze jest szczęśliwe zakończenie? Udaje się matkom odzyskać dzieci?

Nie, nie ma hollywoodzkiego happy endu. Niektórym udało się uwolnić dzieci, a innym nie, a jeszcze inne zginęły po drodze.

Wszystko wygląda tak, jak było w rzeczywistości. Ta historia jest o nadziei. O tym, że nie można się poddawać. O sile woli i miłości

Zresztą byłoby dziwne, gdyby zakończenie było szczęśliwe, ponieważ żyjemy w świecie, w którym jest zbyt wiele zła, i to zło jest bardzo silne.

Ale w Pana muzyce jest światło.

To prawda. Starałem się, by utwór nie był całkowicie ponury i pełen zdrady. Kobietami kieruje miłość – uczucie dość jasne. Warto pisać muzykę z perspektywy światła, które jest w nas.

Czy w operze będą arie? Chciałbym usłyszeć coś tak przejmującego, jak u Verdiego czy Pucciniego.

Arie na pewno będą, i to piękne, jest tam dość dużo odpowiedniego materiału. Teraz można posłuchać na przykład „Faith is hard work” w wykonaniu Amerykanki Erin Morley, która ma wspaniały sopran koloraturowy.

Skoro już mowa o ariach: czy wiadomo, kto będzie śpiewał na premierze?

Premiera odbędzie się dwukrotnie, w Warszawie i w Nowym Jorku, ale solistki, które mogą śpiewać na premierze w MET, nie mogą wystąpić w Warszawie – i na odwrót. Szczerze mówiąc, już się w tym pogubiłem, ale wiem, że partię jednej z głównych bohaterek wykona polska śpiewaczka Aleksandra Kurzak, wspaniała liryczna sopranistka, jedna z czołowych solistek MET. Kiedy pisałem muzykę, orientowałem się na nią i na Erin Morley.

Erin Morley śpiewa arię matki. Zrzut ekranu z filmu Metropolitan Opera

Maraton, nie sprint

Jak reaguje Pan swoją twórczością na wojnę? Wojna wypala duszę wszystkim, a muzycy to ludzie wrażliwi. Nie mogą pominąć tego strasznego tematu.

Dużo o tym myślałem, ponieważ widzę, jak temat wojny jest postrzegany w twórczości Ukraińców i Europejczyków. To ogromna różnica, ponieważ Ukraińcy wiedzą, o czym mowa, a Europejczycy, kiedy mowa o naszej wojnie, coraz częściej ziewają: „Och, znowu ci Ukraińcy ze swoją wojną, będą lać łzy”. Jednak trudno ich winić za brak empatii, bo, po pierwsze, naprawdę nie wiedzą, co to jest wojna. A po drugie, wymaganie empatii od obcych ludzi byłoby dziwne. Dlatego chcę tworzyć utwory, które będą interesujące nie tylko dla Europejczyków, ale dla wszystkich ludzi na świecie. Bo dziś temat wojny jest żywy, ale potem zniknie, a wraz z nim umrą dzieła.

A ja nie chciałbym, żeby moja muzyka umarła. To, co się dziś pisze, pisze się nie tylko po to, żeby wykonać to tylko tu i teraz

Jak wygląda dziś kwestia popularności gatunku opery współczesnej opery na świecie?

Rozmawiałem o tym z MET, ponieważ oni ciągle wystawiają nowe opery – chociaż mając takie zaplecze, mogliby wystawiać Pucciniego i nie martwić się o nic więcej. Ale mają inne podejście. Pracownicy MET opowiadali mi, że ich teatr został mocno dotknięty pandemią COVID-19. Metropolitan Opera nie działa tak, jak na przykład Opera Narodowa w Kijowie. Nie otrzymuje ani grosza od państwa, utrzymuje się wyłącznie ze środków od sponsorów. I tu nagle z powodu COVID-19 teatr zostaje zamknięty, nie ma pieniędzy od sponsorów, a publiczność, która zawsze chodziła na operę klasyczną, nie przychodzi... Co robić? MET zaczął poruszać w swoich dziełach aktualne, palące tematy i przyciągać publiczność z różnych warstw społecznych. Nowy Jork to gigantyczne miasto, liczące 27 milionów mieszkańców, więc potencjalna publiczność jest. Okazało się, że opera jest naprawdę interesująca, gdy ma odniesienie do współczesności.

Bo opera klasyczna ma w istocie dla współczesnego słuchacza fabułę sztuczną. Te opery są jak owady zalane bursztynową żywicą miliony lat temu

Oglądałem w MET różne opery o współczesnym świecie i na wszystkie bilety były wyprzedane. Bo one są bliskie ludziom.

A u nas prawie nie podejmuje się prób wystawiania współczesnych oper.

Cóż, nie należy za to obwiniać teatrów, na przykład Opery Narodowej. Jedną rzeczą jest wystawić nową operę w metropolii liczącej 27 milionów mieszkańców, a inną w mieście liczącym 3 miliony. To nie są rzeczy porównywalne. Aby wystawiać współczesne opery, tak jak robi to MET, potrzebny jest silny zespół. W Nowym Jorku jest z kogo wybierać, a u nas nie ma zbyt wielu specjalistów. Do tego dochodzi korupcja, i to nawet niezwiązana bezpośrednio z operą. No i kumoterstwo, bez którego się nie obejdzie.

Kolejny problem to kompozytorzy. Do MET na konkurs na operę wpłynęły 74 zgłoszenia. To praktycznie wszyscy kompozytorzy [w Ukrainie - red.], którzy w zasadzie są w stanie napisać cokolwiek. Nie jest też pewne, czy są w stanie napisać akurat operę – po prostu zgłosili się. A to znaczy, że w Ukrainie jest obecnie około stu kompozytorów. Tymczasem w takim Berlinie są ich tysiące.

I jest konkurencja.

Tak, o to właśnie chodzi. Oni tam konkurują, walczą o pieniądze, o możliwość zaistnienia. A u nas konkurencja jest słaba, zaangażowanie kompozytorów w życie muzyczne minimalne. No i nikt nigdy nie daje na takie rzeczy pieniędzy. Zamówiono u kogoś jedną operę, wystawiono ją, nie poszło, i wszyscy pozostali ze złym wrażeniem: „No cóż, to znaczy, że nie mamy kompozytorów, więc lepiej nic nie robić”. Ale to tak nie działa. Przecież aby powstała jedna dobra opera, trzeba pracować przez dziesięciolecia, zamawiać opery u dziesiątków kompozytorów. Stworzenie opery to tytaniczna praca. Potrzebny jest nie tylko talent, ale także doświadczenie. Dla tych, którzy tego nie robili, to niezwykle trudne zadanie.

Stworzenie opery to tytaniczna praca. Zdjęcie: Kinga Karpati & Daniel Zarewicz

Pewna litewska agencja operowa przez lata zajmowała się wystawianiem oper kameralnych wyłącznie litewskich kompozytorów. Litwa jest niewielka, a mimo to w ciągu 20 lat wystawiono tam około 50 oper. I to jest agencja, a nie teatr operowy! Oczywiste jest, że kiedy wystawia się 50 oper, wśród nich na pewno znajdzie się jakaś bardzo dobra. Gdyby w operę w Ukrainie zaczęto inwestować w latach 90., mielibyśmy już trzy dekady rozwoju tego gatunku.

Ukraińcy muszą więc nastawić się na to, że to nie sprint, ale wieloletni maraton. Nie da się w dwa lata stworzyć arcydzieła. Trzeba w to inwestować przez dziesięciolecia

Jakie są ogólne trendy w sztuce operowej? Jak zmienia się ten gatunek?

Widzę, że powstaje wiele oper, więc mówienie o kryzysie tego gatunku jest śmieszne. Rośnie liczba wariantów tego, jak może wyglądać opera. Są opery eksperymentalne. W Europie temat opery współczesnej nieco grzęźnie, Europejczykom łatwiej jest wykonywać sprawdzone rzeczy. Rozumiem dlaczego: wszystko, co współczesne, jest bardzo kosztowne, a wynik zupełnie nieprzewidywalny. Istnieje duże ryzyko, że nowość nie zostanie przyjęta przez publiczność.

Dobry kompozytor też nie jest gwarancją sukcesu. Nie wszystkie opery Pucciniego są równie dobrze przyjmowane, jego hitów jest tylko kilka. Z Wagnerem i Verdim jest podobnie. Tyle że także te ich niepopularne opery były kiedyś wystawiane w teatrach, ponieważ ktoś wziął na siebie odpowiedzialność za taki eksperyment.

Oprócz oper „Matki Chersonia”, „Noc” i „Espenbaum”, macie balet „Pieśni smoków”, który rok temu wystawiono w operze w Charkowie. Pomimo wojny i ostrzałów, w Charkowie cały czas odbywają się jakieś eksperymenty kulturalne i muzyczne.

Jestem wzruszony do łez, że oni to robią i się nie poddają. „Pieśni smoków” nie były pisane jako balet. Istniał mój album elektroniczny o tym samym tytule, który reżyserka Żanna Czapeła, fanka mojej twórczości, zaproponowała przerobić na balet. Ponoć od razu wiedziała, jak to należy wystawić. Wtedy napisali libretto, przemyśleli dramaturgię baletu, a Antonina Radiewska balet wystawiła. Moja praca jest tam minimalna.

W balecie bierze udział wielu artystów, ale wystawiono go w lofcie i transmitowano na żywo do Paryża. To bardzo fajni ludzie, więc mam nadzieję, że wszystko im się uda.

20
хв

Bez hollywoodzkiego happy endu. Maksym Kołomijec o swej operze „Matki Chersonia”

Oksana Gonczaruk

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Czat z wrogiem. Kto, po co i jak robi z nastolatków dywersantów i sabotażystów

Ексклюзив
20
хв

Tutaj nikt nie da się zastraszyć

Ексклюзив
20
хв

Wielkanoc 2026: daty w Ukrainie i w Polsce

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress