Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Sprawdzone na własnej skórze: porady od tych, którzy żyją pod ostrzałem
Rano zaczęły przychodzić wiadomości. „Jak się masz?” – po raz pierwszy od trzech lat pisali z Ukrainy ci, których zazwyczaj to ja o to pytam. Nikt się nie spodziewał dronów nad Polską. Zaniepokojeni przyjaciele wysyłali mi porady, jak postępować. To nie są oficjalne instrukcje, ale zalecenia osób, które na podstawie własnego doświadczenia lub doświadczeń swoich bliskich sprawdziły ich skuteczność
1. Przede wszystkim uporządkuj dokumenty. Zacznij właśnie od tego, nawet jeśli nie planujesz nigdzie się przeprowadzać. Sprawdźcie – ty i cała twoja rodzina – czy wasze paszporty są ważne, sprawdźcie ubezpieczenia, zbierzcie wszystkie dowody osobiste, akty urodzenia, małżeństwa, książeczki wojskowe, prawa jazdy, dokumenty dotyczące mieszkania, waszego wykształcenia itp. Umieśćcie je w jednym plecaku ewakuacyjnym. Dodajcie do niego naładowany powerbank i leki – indywidualne, przeciwbólowe i przeciwgorączkowe, uspokajające, przeciwhistaminowe, środki na zaburzenia jelitowe, a także środki antyseptyczne, bandaże, plastry i opaskę uciskową do tamowania krwawienia. Plecak umieście w bezpiecznym miejscu, które w przypadku alarmu będzie waszym schronieniem.
2. Napełnij do pełna bak paliwa (warto też mieć zapasowy kanister). Ci, którzy zlekceważyli tę radę, 24 lutego 2022 r. w Ukrainie musieli godzinami stać w kolejkach na stacjach benzynowych.
3. Sprawdź, gdzie znajduje się najbliższe schronienie (schron przeciwbombowy, piwnice, podziemne parkingi). W Polsce jest niewiele dobrych schronów. W Warszawie jest metro, którego stacje mogą służyć jako schronienie, lecz w wielu miastach nie ma żadnych schronów. Przygotuj się. Zapytaj burmistrza o lokalizację schronień, przygotuj piwnicę w swoim domu, zgromadź w niej wodę. Jeśli będziesz musiał udać się do schronu, zabierz ze sobą plecak ewakuacyjny.
4. Przejdź kurs pierwszej pomocy. Umiejętność zakładania opaski uciskowej może ocalić życie twoje lub któregoś z twoich bliskich.
Gdy usłyszysz syrenę alarmu powietrznego
1. Pamiętaj, że okna to miejsca podwyższonego zagrożenia. Jedną z głównych przyczyn obrażeń ludzi podczas wybuchów są kawałki szkła, które fala uderzeniowa poruszająca się z prędkością ponaddźwiękową rozrzuca na odległość 10-15 metrów. Nigdy nie stój przy oknie podczas alarmu powietrznego.
Popularna na początku wojny rada, by otwierać okna, zmniejszając w ten sposób ciśnienie wewnątrz budynku i niszczycielską siłę fali uderzeniowej, nie działa. Nie trać na to czasu.
Najskuteczniejszym sposobem ochrony przed odłamkami jest zaklejenie okien odporną na uderzenia folią ochronną. Niedrogim sposobem jest też zaklejenie szyb taśmą klejącą na krzyż – ale by było skuteczne, należy zakleić całą szybę, nie pozostawiając żadnych wolnych miejsc. „Nie jest to zbyt estetyczne, taśma sprawia, że okna stają się nieprzezroczyste, a potem pozostają ślady po kleju. Ale kiedy niedawno dron uderzył w sąsiedni dom, a fala uderzeniowa wybiła niemal wszystkie szyby w oknach naszego, moje okno było jedynym, które pękło, ale szyba nie rozsypała się na kawałki. Śpię pod tym oknem i gdyby nie to, że je zakleiłam, mogłabym poważnie ucierpieć” – mówi moja przyjaciółka.
Gęste zasłony w pewnym stopniu pomagają powstrzymać odłamki. Czasami ludzi ratują też grube koce, którymi się owijają na czas snu.
2. Ludzie z doświadczeniem z nalotów powtarzają: „Między tobą a ulicą muszą być co najmniej dwie ściany”. Oznacza to, że podczas alarmu nie należy przebywać w pokojach z oknami. Najbezpieczniejsze są łazienki bez okien, korytarze i pomieszczenia gospodarcze.
Doświadczenie Ukraińców pokazuje, że „zasada dwóch ścian” zwiększa bezpieczeństwo w większości przypadków (nalot dronów, spadające odłamki, fale uderzeniowe), ale nie może zagwarantować ochrony w razie bezpośredniego trafienia ciężkim pociskiem
Jeśli chowasz się w korytarzu lub łazience między dwiema ścianami, zadbaj o to, by nie było tam dużych luster, których odłamki mogłby cię zranić.
Rada od wojska: jeśli z jakichś powodów możesz przebywać tylko w pomieszczeniu z oknem, usiądź na podłodze, pochylając głowę do kolan i odsuwając się co najmniej pół metra od zewnętrznej ściany. Zakryj uszy i otwórz usta — pomoże to chronić twoje płuca i słuch przed wpływem fali uderzeniowej.
3. Szafa nie jest schronieniem. Powszechnym błędem jest chowanie się w szafie. To śmiertelna pułapka. Możesz zostać zasypany, nie będziesz w stanie się wydostać, ratownicy cię nie znajdą. Nie szukaj schronienia pod szafą ani w jej wnętrzu, ale przy jej tylnej ścianie, na zewnątrz.
4. Samochód też cię nie ochroni. Jeśli podczas ataku dronów prowadzisz samochód, wyłącz światła i zatrzymaj się. Nie próbuj szybko gdzieś dojechać. Stań na poboczu, wyjdź z samochodu i udaj się do najbliższego schronienia. Jeśli takiego nie ma, połóż się na ziemi – najlepiej za nasypem, betonową ścianą lub w jakimkolwiek zagłębieniu (dole, wykopie). I z dala od samochodu, bo ten może się zapalić. Światło i ruch to informacje wykorzystywane przez drony.
Osoby mieszkające w prywatnych domach radzą, by nie zostawiać samochodu na noc pod oknami. Zamiast tego wybierz najciemniejsze zakątki podwórka, miejsce pod wiatą, a najlepiej pod siatką maskującą.
Gdy usłyszałeś wybuch, a potem wszystko ucichło
1. Przez pierwsze 5-10 minut nie ruszaj się i milcz. Czekaj. Bardzo często po pierwszym wybuchu następuje drugi. Nie wychodź tylko po to, żeby się rozejrzeć: konstrukcje budynku mogą być uszkodzone, dach może się zawalić, zardzewiałe elementy mogą spaść, a przewody elektryczne mogą zwisać pod napięciem. Poczekaj na oficjalny sygnał odwołania alarmu.
2. Jeśli twój dom został trafiony, w miarę możliwości zakręć gaz i wodę. To zapobiegnie pożarowi i zalaniu.
3. W przypadku trafienia najpierw zadzwoń do bliskich, a nie do służb ratowniczych. Linie alarmowe będą przeciążone. Twoi bliscy pierwsi powinni się dowiedzieć, że żyjesz. I to oni mogą najszybciej zorganizować pomoc.
Myślisz, że tobie nigdy nie przydarzy się coś takiego? Oby tak było, ale twoje bezpieczeństwo w większym stopniu niż myślisz zależy od tego, jak dobrze jesteś przygotowany. To nie paranoja. To rutyna przetrwania, która uratowała już tysiące ludzkich istnień.
Diana Balynska: Dlaczego większość Ukrainek za granicą pracuje poniżej swoich kwalifikacji? I co można z tym zrobić?
Antonina Kurec: To naprawdę paradoksalna sytuacja, kiedy kraje przyjmujące Ukraińców otrzymują wspaniałe zasoby edukacyjne i kadrowe, ale nie wykorzystują ich w pełni.
Statystyki są niepokojące: według socjologów około 68% ukraińskich migrantów w 2024 r. pracowało na stanowiskach poniżej swoich rzeczywistych kwalifikacji.
Tylko jedna trzecia dyplomowanych uchodźców znalazła pracę wymagającą wyższego wykształcenia. Dysponujemy potencjałem ludzkim, który może zmienić Ukrainę po wojnie.
Mowa tu o szeregu barier, znacznie głębszych niż tylko kwestia języka. Po pierwsze, mamy problem z regulacją zawodów i powolnym uznawaniem dyplomów, tzw. nostryfikacją. Dotyczy to zwłaszcza dziedzin wymagających licencji, takich jak medycyna.
Po drugie, niezwykle ważnym aspektem jest opieka nad dziećmi. Większość migrantów to kobiety z dziećmi. A pracodawcy, zwłaszcza w sektorach wymagających kwalifikacji, wymagają pełnego zatrudnienia.
Kwestia, gdzie umieścić dzieci w wieku przedszkolnym lub wczesnoszkolnym, staje się kluczowym czynnikiem ograniczającym dla wykwalifikowanych matek
Aby rozwiązać tę sytuację, potrzebne są wspólne programy między krajami. Oznacza to, że oprócz intensywnej nauki języka polskiego potrzebujemy szybkiej walidacji kwalifikacji, a także płatnych staży w sektorach deficytowych, takich jak opieka zdrowotna, logistyka czy energetyka. Bardzo potrzebne są również przedszkola zapewniane przez pracodawców lub państwowa pomoc w opiece nad dziećmi. Tylko w ten sposób będziecie w stanie wykorzystać ten „ukryty potencjał”, a co najważniejsze — ludzie powrócą do Ukrainy z nową, cenną europejską wiedzą specjalistyczną.
Kobiety z Ukrainy pracują za granicą najczęściej poniżej swoich kwalifikacji: Marek BAZAK/East News
Wspomniała Pani o nostryfikacji dyplomów. Biorąc pod uwagę, że jest to dość długi, wyczerpujący i kosztowny proces, czy istnieją jakieś sposoby, aby go uprościć?
Dobre pytanie. Współpracuję z uniwersytetami i wiem, że istnieją odrębne umowy o wzajemnym uznawaniu dyplomów akademickich między Polską a Ukrainą. Są jednak dziedziny, które wymagają dodatkowej weryfikacji.
Byłoby wspaniale, gdyby na szczeblu rządowym udało się uzgodnić jakiś fast track (przyspieszone procedury — red.) dla zawodów deficytowych, coś w rodzaju „zielonych korytarzy”. Albo stworzyć jeden e-rejestr, w którym można by od razu weryfikować te dyplomy.
W praktyce światowej stosuje się już tzw. skill bridges (mosty umiejętności), które są aktywnie wykorzystywane przez międzynarodowe firmy. Skupiają się one nie na ogólnych dokumentach, ale na tym, co dana osoba wie i potrafi. Podobne Skill Bridges działają już z powodzeniem w UE i Kanadzie.
Dobrą praktyką są centra oceny (assessment centers), gdzie sprawdza się praktyczne umiejętności, a nie tylko papier. Im częściej będziemy to robić, tym szybciej będziemy zapełniać miejsca pracy wykwalifikowanymi pracownikami.
Kobiety w „męskich” zawodach
Czy wzrost napięć społecznych i konkurencji na polskim rynku pracy może stać się zewnętrzną presją, która skłoni Ukraińców do powrotu do domu?
Nie uważam, że tylko ten czynnik będzie kluczowym katalizatorem masowego powrotu. Tak, nastroje społeczne ulegają wahaniom, ale większość Polaków nadal jest przychylna Ukraińcom.
Decyzja o powrocie jest podyktowana znacznie ważniejszymi powodami niż sytuacja na polskim rynku pracy. Przede wszystkim jest to bezpieczeństwo, zakończenie wojny. Po drugie, jest to dostępność lub brak mieszkania w Ukrainie. Nie możemy zapominać, że ogromna część ludzi po prostu nie ma dokąd wracać, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Powrót dla was oznacza w rzeczywistości kolejny start od zera.
Abyście wrócili, Ukraina musi zaproponować wam zrozumiałą, uczciwą i motywującą strategię powrotu z namacalnymi ułatwieniami, programami uzyskania mieszkania i, co najważniejsze, gwarantowanymi miejscami pracy.
Pewność zatrudnienia i zapewnienia bytu rodzinie to kluczowy warunek powrotu.
Podejście to jest zgodne z praktyką EBRD i Banku Światowego w zakresie odbudowy powojennej.
Osobiście aktywnie angażuję się w dialog z międzynarodowymi partnerami na temat modeli powrotu wykwalifikowanych pracowników.
Jeśli chodzi o ukraiński rynek pracy: jacy specjaliści są obecnie najbardziej poszukiwani? Gdzie odczuwa się największy niedobór kadr, zwłaszcza biorąc pod uwagę potrzeby odbudowy?
W samym słowie „odbudowa” zawarte jest już budownictwo, gdzie obecnie istnieje największy popyt i największy niedobór kadr w Ukrainie. Wynika to nie tylko z migracji, ale także z faktu, że specjaliści w większości walczą na wojnie.
Bardzo poszukiwani są również specjaliści z zakresu energetyki i sieci. Wróg nieustannie bombarduje naszą infrastrukturę, dlatego ciągle potrzebujemy odbudowy. Równie pilnie potrzebni są logistycy, kierowcy. Są to branże, które, jak wiesz, krzyczą, że brakuje ludzi. Niedawno sama widziałam młodą dziewczynę-dźwigniarza i powoli zaczynamy przyzwyczajać się do widoku kobiet za kierownicą ciężarówek. Co ważne, wynagrodzenia w tych branżach również znacznie wzrosły. Pracodawcy są gotowi płacić, aby ludzie zajmowali te bardzo ważne stanowiska. Będzie to największa potrzeba w ciągu najbliższych 5 lat.
Kobiety sprzątają po kolejnym rosyjskim ataku na Kijów, 10.07.2025. fото: OLEKSII FILIPPOV/AFP/East News
W jaki sposób biznes i państwo powinny strategicznie zmienić swoje podejście, aby zapewnić kobietom realne możliwości rozwoju kariery?
Całkowicie słusznie podkreślasz, że Ukraina musi przemyśleć sposób, w jaki budujemy możliwości kariery dla kobiet. Potrzebujemy nie tylko równych wynagrodzeń, ale także głębokiego wsparcia systemowego. Takim systemowym wsparciem zajmuje się społeczność Women Leaders for Ukraine, a jako jej członkini osobiście uczestniczyłam w opracowaniu programu przygotowującego kobiety-liderki do pracy w energetyce. Kobiety uczyły się, zdobywały umiejętności techniczne i przywódcze, a prawie wszystkie uczestniczki projektu znalazły następnie zatrudnienie.
Jeśli chodzi o wsparcie społeczne, w Ukrainie istnieje już wiele bezpłatnych szkoleń i kursów dla kobiet, które zostały zmuszone do przejęcia biznesu porzuconego przez mężów, którzy wyruszyli na wojnę. Są to szkolenia z zakresu finansów, marketingu, logistyki. Dostępna jest również pomoc psychologiczna. Jednak niestety nie widzę jeszcze systemowych podejść społecznych (takich jak państwowe przedszkola lub pomoc w opiece nad dziećmi) na poziomie biznesu i państwa. To jest coś, co jeszcze trzeba wdrożyć.
A jak przebiega reintegracja i zatrudnienie weteranów? Czy są już jakieś systemowe programy?
To bardzo aktualny temat. Już w 2023 roku uruchomiono zakrojone na szeroką skalę programy (na przykład „Veteran Hub”), w ramach których pracodawcy otrzymywali bezpłatne szkolenia dotyczące adaptacji weteranów. Moje doświadczenie potwierdza, że takie programy są dość skuteczne w integracji weteranów z powrotem w środowisku pracy.
Popyt na weteranów jest duży, ponieważ wracają oni jako wspaniali liderzy. Posiadają cenne umiejętności nabyte w wojsku: determinację, krytyczne myślenie, umiejętność oceny ryzyka
Wielu weteranów po demobilizacji otwiera własne firmy. Zostali przedsiębiorcami, ponieważ głęboko odczuwają wartość życia i nie boją się ryzykować, chcą realizować swoje marzenia. To bardzo udany trend, a firmy są bardzo zainteresowane takimi pracownikami.
Jak sprowadzić ludzi z powrotem do Ukrainy?
Czy odczuwa się odpływ młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat, którzy wyjeżdżają za granicę na studia lub w poszukiwaniu perspektyw zawodowych? Jakie ryzyko to niesie?
Podczas wojny trudno jest operować dokładnymi danymi na temat tego, ilu młodych mężczyzn w wieku 18-22 lat faktycznie wyjechało. Musimy opierać się na statystykach z granic, a one nie dają jasnego obrazu tego, którzy z nich opuścili kraj na zawsze.
Jednak tendencja jest widoczna, na przykład mamy wysoki odsetek ukraińskich studentów w Polsce. Około 43% wszystkich zagranicznych studentów w roku akademickim 2023-2024 w Polsce to Ukraińcy. To duży odsetek.
Ryzyko związane z odpływem młodzieży jest dla Ukrainy znaczne: tracimy całą grupę, która tworzy innowacje.
W szczególności są to inżynierowie IT, ludzie z wyższym wykształceniem. Oczywiście można powiedzieć: niech te dzieci wyjeżdżają i uczą się, zachowują swoje zdrowie psychiczne w krajach, gdzie panuje pokój, a z czasem wrócą już wykształcone, aby odbudować Ukrainę. Ale aby wróciły, potrzebna jest platforma powrotu.
Z pewnością wprowadziłabym stypendia celowe na zasadzie „uczyć się i wracać” lub stypendia z gwarancją zatrudnienia w projektach odbudowy. Niezbędne są również preferencyjne kredyty hipoteczne dla młodzieży, ponieważ wielu z nich pochodzi z okupowanych terytoriów lub straciło mieszkanie z powodu wojny.
Wśród ekspertów pojawia się opinia, że powróci około 1/3 osób, które wyjechały. Czy zgadzasz się z tą prognozą? Co powinno być najważniejszym czynnikiem motywującym do powrotu?
Nie bardzo wierzę, że powróci tylko jedna trzecia, ale niech ta teza pozostanie. Powinna ona skłonić nasze państwo do podjęcia zdecydowanych kroków, aby tak się nie stało.
Po pierwsze, Ukraina musi wysłać jasny i silny komunikat, że kraj się zmienił. Dotyczy to zarówno świadczenia wysokiej jakości usług administracyjnych, jak i przejrzystości. Po drugie, chodzi o rolę w wielkiej odbudowie. Dla wykwalifikowanych specjalistów może to być oferta wyższego stanowiska, rozwoju kariery i, co niezwykle ważne, element misji – przekazanie europejskiego doświadczenia swojemu krajowi.
I co najważniejsze:
Program państwowy musi być taki sam dla tych, którzy byli za granicą, jak i dla osób wewnętrznie przesiedlonych. Nie można dzielić obywateli!
Powinna to być kombinacja ofert pracy, mieszkania i poczucia misji odbudowy.
Ukrainka podczas kursu kulinarnego, Оlsztyn, 2022. fото: Hubert Hardy/REPORTER
- Chcę przekazać jasny komunikat Ukraińcom za granicą: wasze doświadczenie w Polsce nie jest zmarnowanym zasobem. To podstawa powojennego rozwoju Ukrainy. Wracając do kraju przywieziecie ze sobą standardy Unii Europejskiej, jej wartości. Wiecie, jak wzmocnić biznes i państwo. Dlatego inwestujcie w tę wiedzę i doświadczenie, nie ulegajcie wpływom negatywnych narracji! Pracujcie, uczcie się, zdobywajcie wykształcenie. To wasza strategiczna inwestycja w waszą osobistą przyszłość, a także w konkurencyjność naszej Ukrainy w Europie.
Krystyna Leskakowa była w Ukrainie nauczycielką języka angielskiego, a obecnie uczy obcokrajowców języka fińskiego. Do Finlandii przyjechała w 2022roku ze swoją małą córeczką. Wybór kraju nie był przypadkowy — w fińskim mieście Tampere mieszka matka Krystyny.
— Mieliśmy gdzie się zatrzymać, a tym, którzy nie mieli gdzie się zatrzymać, w 2022 roku pomagał Czerwony Krzyż — opowiada. — Obecnie za to odpowiada już inna organizacja. Nowo przybyłym Ukraińcom, tak jak wcześniej, nadal się pomaga się: większość z nich osiedla się w dużych mieszkaniach przerobionych na akademiki. W trzypokojowym mieszkaniu może mieszkać kilka rodzin, z których każda ma swój pokój. Jeśli rodzina jest duża, może otrzymać osobne mieszkanie, ale tylko tymczasowo. Po upływie roku od przyjazdu osoba ma prawo do miejskiej rejestracji, a wraz z nią — nowe możliwości.
Jak wszędzie, w Finlandii ważne jest znajomość lokalnego języka. Krystyna nauczyła się fińskiego i obecnie nawet uczy go innych.
Do momentu uzyskania zameldowania jedyną dostępną pomocą finansową jest zasiłek dla uchodźców w wysokości około 300 euro miesięcznie. Po uzyskaniu zameldowania można ubiegać się o podstawową pomoc społeczną, która w przypadku osób bezrobotnych wynosi około 600 euro miesięcznie. Jednocześnie można otrzymać pomoc na opłacenie czynszu za mieszkanie. Przed uzyskaniem zameldowania opcja ta jest niedostępna, więc albo mieszkasz w akademiku, albo samodzielnie wynajmujesz mieszkanie.
Osoby, które przybyły do Finlandii, są rejestrowane na giełdzie pracy, gdzie dla każdego Ukraińca w wieku produkcyjnym opracowuje się plan integracji. Obejmuje on naukę języka fińskiego do poziomu A2-B1 (czasami nawet B2), potwierdzenie lub podwyższenie kwalifikacji, zatrudnienie.
Obecnie okres integracji skrócono z trzech do dwóch lat, a w ciągu dwóch lat bardzo trudno jest nauczyć się fińskiego od podstaw. Znam niewiele osób, które po trzech latach pobytu w Finlandii mają pewny poziom B1. Dlatego większość idzie do pracy fizycznej.
Ogólnie rzecz biorąc, w Finlandii do każdej pracy potrzebne są kwalifikacje. W 2002 roku wiele firm przymykało na to oko, ponieważ chciało pomóc Ukraińcom. Jednak nawet do pracy w sprzątaniu potrzebne są kwalifikacje, czyli dwa i pół roku nauki. Wielu Ukraińców uczy się na młodszy personel medyczny, aby pracować na przykład w domu spokojnej starości. Mężczyźni często idą na budowę lub zostają ślusarzami i elektrykami. Dobrze płatna jest tu praca spawacza, ale wszystko znowu sprowadza się do języka — bez fińskiego nie ma mowy.
Krystyna zaczęła uczyć się fińskiego jeszcze w Ukrainie
- I chociaż było to ponad dziesięć lat temu, w stresie wiele rzeczy sobie przypomniałam— mówi. — W 2022 roku mój poziom był gdzieś pomiędzy A1 a A2. Od razu zapisałam się na płatne kursy, gdzie nauka była bardziej intensywna. Równolegle zajęłam się potwierdzeniem mojego dyplomu nauczyciela. Aby mieć prawo do nauczania, na przykład w liceum, musiałam dokończyć naukę — na szczęście bezpłatnie — w wyższej szkole zawodowej.
Mój zawód jest w Finlandii bardzo poszukiwany — większość ludzi uczy się tu angielskiego. Ale bez znajomości fińskiego można znaleźć pracę tylko w szkole międzynarodowej. Chociaż Finowie tak bardzo kochają swój język, że nawet specjaliście, który w pracy używa wyłącznie angielskiego, pracodawca raczej zaproponuje opłacenie kursów fińskiego. Kończyłam jeden kurs za drugim, a potem trafiłam na praktykę zawodową do college'u, gdzie uczy się fińskiego imigrantów. Po praktyce zaproponowano mi stanowisko instruktora, który pomaga studentom. Moja fiński był już wtedy na poziomie B2, a teraz sama go uczę. Chociaż początkowo planowałam uczyć angielskiego.
Helsinki 2025
Zdaniem Krystyny, nawet jeśli pracujesz, możesz otrzymać pomoc finansową na opłacenie czynszu — wszystko zależy od poziomu dochodów. Jeśli wynagrodzenie jest niewystarczające, państwo rekompensuje brakującą kwotę. Ukraińcy, którzy nie pracują, żyją z zasiłku socjalnego w wysokości 600 euro miesięcznie. Za te pieniądze można przeżyć w Finlandii.
— Bo jeśli ktoś nie pracuje, rachunki za prąd i wodę również pokrywa pomoc społeczna. Głównym wydatkiem będzie jedzenie, a ubrania można po prostu kupować w second handach.
Dźwięk pary pozwala zapomnieć o wszystkich smutkach
W Finlandii stałymi klientami second handów mogą być ludzie zamożni, którzy traktują takie doświadczenie jako możliwość ekologicznego życia i nadania rzeczom drugiego życia. Finowie są dość oszczędni, mało kto żyje tu na szeroką skalę. My, Ukraińcy, lubimy dawać drogie prezenty, a tutaj można podarować na przykład skarpetki — bo najważniejsza jest nie cena prezentu, ale uwaga.
Wydaje mi się, że Finowie są bardziej powściągliwi i spokojni niż Ukraińcy. Nie spieszą się, nie denerwują. Wykonują swoją pracę, ale bez stresu.
W większości przypadków dzień pracy zaczyna się o siódmej rano, ale już o7:20 wszyscy idą na przerwę kawową. Po godzinie — na kolejną, potem jeszcze jedną, a o 11:00 jest już pora na lunch. A jeśli dzień pracy kończy się o16:00, to o 15:58 przy biurkach nie ma już nikogo.
Ponieważ dla Finów praca to tylko praca, a życie to przede wszystkim bycie z rodziną, spacery na łonie natury, wycieczki nad jeziora, czerpanie radości z życia.
Krystyna z córką w Laponii, która jest marzeniem wielu dzieci na całym świecie
Kolejnym znanym elementem fińskiej filozofii jest sauna. Finowie chodzą do sauny w środy, piątki i weekendy — i prawie wszyscy miejscowi, których znam, nie naruszają tej tradycji. To sposób na relaks i odstresowanie się. W saunie,do której teraz czasami chodzę, znajduje się napis, który w tłumaczeniu z języka fińskiego oznacza, że dźwięk pary sprawia, że zapomina się o wszystkich smutkach. W saunie nie wypada dużo rozmawiać — chodzi o to, aby siedzieć i cieszyć się dźwiękiem, który powstaje, gdy woda spada na rozgrzane kamienie. Zrozumienie tego zen zajęło mi trzy lata. Już umiem cieszyć się sauną, ale nie potrafię jeszcze pracować całkowicie bez stresu.
Zasada unikania stresu stosowana jest tutaj również w nauce. Moja córka ma osiem lat i dla niej szkoła to przyjemność. Tutaj dzieci traktowane są jak osobowości, których nikt nie próbuje łamać ani wtłaczać w standardy. Nauczyciel nigdy nie skrytykuje ucznia podczas lekcji lub w obecności innych osób.
Nawiasem mówiąc, w szkołach uczy się tutaj dwóch języków obcych: oprócz angielskiego — również szwedzkiego, który w Finlandii jest drugim językiem państwowym. Patrząc na to, jak moja córka uczy się angielskiego, rozumiem, że program nauczania jest tutaj znacznie łatwiejszy niż w Ukrainie. Jednocześnie większość Finów dobrze zna angielski. Być może właśnie ta łatwość nauczania daje rezultaty, ponieważ dzieci nie postrzegają języka obcego jako czegoś obcego i skomplikowanego. Jeśli chodzi o nauczanie dorosłych, główna różnica w porównaniu z Ukrainą polega na tym, że nauczyciel przekazuje ci do dwudziestu procent materiału. Reszta to samodzielna nauka.
Zwolnienie lekarskie z powodu depresji
- Moja piętnastoletnia córka również jest bardzo zadowolona z fińskiej szkoły — opowiada Inna Bogacz, która w 2022 roku przeprowadziła się do fińskiego miasta Espoo. — Miło mnie zaskoczyło, że dzieci mają tu wszystko: od zeszytów i długopisów po laptopy. I nic nie trzeba kupować. W szkołach jest najnowszy sprzęt, a takiej ilości instrumentów muzycznych, jak w klasie muzycznej mojej córki, nie widziałam jeszcze nigdzie. Jeśli potrzebne są dodatkowe zajęcia z nauczycielem, są one bezpłatne. Teraz moja córka rozpoczyna orientację zawodową, która polega na tym, że dzieci wyjeżdżają na dwutygodniową praktykę do wybranej przez siebie organizacji, aby wypróbować ten lub inny zawód.
W przeciwieństwie do córki, która już dobrze zna język fiński, mi nie przychodzi to łatwo. Ale pracuję w sklepie, gdzie codziennie rozmawiam z ludźmi. Zajmuję się również malowaniem ubrań (w Ukrainie miałam własną pracownię artystyczną). Zawsze powtarzam, że w Finlandii mam dwie prace: ilustrację – dla duszy (miałam tu nawet wystawę!), a sklep – aby zarabiać i nie być na utrzymaniu państwa. To ciężka praca fizyczna z ośmiogodzinnymi zmianami, ale pozwala zarobić. Dodatkowo ukończyłam tutaj college na kierunku „kosmetologia”, a także uczę ukraińskie dzieci rysunku w ukraińskim centrum w Helsinkach.
Inna na wystawie swoich prac w mieście Kaari, 2024 r.
W planach mam przejście na wizę pracowniczą, która prowadzi do stałego pobytu. W Finlandii jest to możliwe, jeśli ma się umowę o pracę na określoną liczbę godzin.
W Finlandii ważne jest, aby mieszkać bliżej dużego miasta, ponieważ to właśnie tam są możliwości. Ukraińcy, których po przyjeździe osiedlono w prowincjach na północy, z czasem i tak przenosili się bliżej miast. W mieście jest praca, ale życie jest tu droższe. W Espoo miesięczny czynsz za trzypokojowe mieszkanie wynosi około 1400 euro (w Helsinkach jest drożej). Mniejsze mieszkanie będzie kosztować około 800 euro, ale wraz z opłatami komunalnymi — około tysiąca (przy czym minimalna płaca wynosi obecnie około 13 euro za godzinę). Należy również wziąć pod uwagę, że mieszkanie do wynajęcia będzie puste - może nawet nie będzie podłączone do prądu. Wszystko - od mebli po żarówki - kupujesz sam. Jedyne, co będzie to kuchnia.
Pralki nie są dostępne dla wszystkich: w wielopiętrowym budynku można na zmianę z sąsiadami prać i suszyć rzeczy w specjalnie wyposażonej pralni. Nie masz też prawa tapetować ani malować ścian na kolor inny niż biały, szary lub niebieski. W Finlandii, podobnie jak w innych krajach skandynawskich, preferuje się minimalistyczne wnętrza z białymi ścianami i meblami z IKEA. W fińskim domu nie zobaczysz złotych zasłon ani łóżka z baldachimem. Nawiasem mówiąc, domy są tu ciepłe, mają centralne ogrzewanie, co jest bardzo ważne w surowym klimacie.
Nasze miasto Espoo leży na południowym wybrzeżu, ale nawet tutaj bywa bardzo zimno (kiedyś było minus trzydzieści stopni i powietrze dosłownie zamarzało w nosie), a śnieg może padać nawet w maju. Najtrudniejszy okres przypada tutaj na listopad: wszystko wokół jest szare, ciągle pada deszcz, a dzień jest bardzo krótki. Idzie się do pracy w ciemności, wraca się również w ciemności. To przygnębia, wywołuje depresję. Dlatego wiele osób przyjmuje nie tylko witaminę D, ale także leki przeciwdepresyjne.
Mówi się, że Finlandia jest krajem szczęśliwych ludzi, ale jednocześnie odnotowuje się tu wysoki poziom samobójstw.
Stres lub depresja mogą być przyczyną nieobecności w pracy i wystawienia zwolnienia lekarskiego.
Nie powiedziałabym, że ludzie tutaj dużo piją. Alkohol jest bardzo drogi, a ludzie, którzy naprawdę go lubią, płyną promem do Tallina, skąd wracają z całymi wózkami butelek. Kiedyś płynęłam takim promem i byłam jedyną pasażerką bez wózka.
Pomimo specyficznego klimatu, Finlandia mi się podoba. W ogóle nie ma złej pogody, są tylko źle dobrane ubrania. Bielizna termiczna, a także nieprzemakalne spodnie i kurtki — to tutaj rzeczy pierwszej potrzeby. W Finlandii nie ma gór, za to jest wiele pięknych jezior. Często spotykamy tu sarny, jelenie, lisy.
Fińskie lasy zamiast zniszczonych ukraińskich miast
- Lasy i jeziora nadają Finlandii szczególny surowy urok — potwierdza Krystyna Leskakova. — Są też białe noce, do których również trzeba się przystosować. Upały zdarzają się tu rzadko, chociaż tego lata przez całe trzy tygodnie temperatura utrzymywała się na poziomie około 28 stopni. Dla Finów jest to upał, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że nie ma tu klimatyzacji. Finom pomaga przetrwać niespodzianki klimatu zasada „nie stresować się”, spacery, a zimą —narty.
Jest jeszcze Laponia, gdzie trafia się do prawdziwej zimowej bajki. Kiedyś pojechałyśmy tam z córką na jeden dzień. Przed Bożym Narodzeniem panuje tam niesamowita atmosfera, ale nawet bez noclegu jest to bardzo kosztowna przyjemność.
Zajączek przy domu
Według Krystyny y i Inny Finowie nadal aktywnie pomagają Ukraińcom, omawiając potencjalne zagrożenie dla ich kraju ze strony sąsiedniej Rosji.
— W historii Finlandii również była wojna z Rosją, więc Finowie nas rozumieją i wspierają — mówi Krystyna. — Fakt, że Rosja dąży do rozszerzenia agresji na kraje UE, jest tutaj również żywo dyskutowany. Sądząc po nastrojach, Finowie w razie potrzeby pójdą bronić swojej ziemi. Chociaż oczywiście nikt nie jest gotowy na wojnę pod względem moralnym. Dzięki zabezpieczeniu socjalnemu Finowie są znacznie bardziej zrelaksowani niż my przed wojną.
W Finlandii naprawdę czujesz się bezpiecznie: rozumiesz, że jeśli nagle stracisz pracę, państwo cię wesprze, a jeśli nagle zachorujesz, nie będziesz musiał szukać pieniędzy na drogie leczenie.
I to jest jeden z powodów, dla których tak wielu Ukraińców myśli o pozostaniu w Finlandii nawet po zakończeniu działań wojennych. Drugim powodem jest pochodzenie Ukraińców, którzy przybyli do tego kraju.
„Jest coś, co odróżnia Finlandię od Polski i innych krajów zachodnioeuropejskich: przybyło tu wielu Ukraińców z okupowanych terytoriów lub ze wschodu Ukrainy” – cytuje socjologa, członka zarządu Stowarzyszenia Ukraińców w Finlandii Arsenija Swynaienko fińskie media YLE. „Była to niemal jedyna droga, aby dostać się z okupowanych terytoriów przez Rosję do Europy Zachodniej, przede wszystkim do Finlandii, Estonii lub Łotwy. Ci ludzie nie mają dokąd wracać. Stracili wszystko, ich miasta i wioski zostały zniszczone”.
Dlatego coraz więcej Ukraińców, którzy przebywali w kraju na podstawie tymczasowej ochrony, przechodzi obecnie na długoterminowe pozwolenie na pobyt typu A, które po czterech latach pobytu i pracy w Finlandii umożliwia ubieganie się o pozwolenie na pobyt stały. I chociaż prawo przewiduje, że osoba przebywająca w kraju może posiadać tylko jedną kartę pobytu, dla Ukraińców zrobiono wyjątek — mogą oni posiadać zarówno tymczasową ochronę, jak i pozwolenie na pobyt długoterminowy.
„Więcej wiedzy – mniej strachu” to cykl o doświadczeniach Ukraińców w budowaniu odporności: od umiejętności reagowania na cyberataki i blackouty, przez organizację ewakuacji i pomocy po zachowanie równowagi psychicznej w czasie wojny. Podczas gdy armie świata analizują taktykę ukraińskich sił zbrojnych, my przyglądamy się innej lekcji – tej, którą daje społeczeństwo. To opowieść o budowaniu bezpiecznej przyszłości. Cykl powstaje we współpracy z partnerem strategicznym – Fundacją PZU.
Wojna już tu jest. Dlaczego jej nie widać?
Natalia Żukowska: Agnieszko, wierzysz, że wojna może dotrzeć do Europy?
Agnieszka Lichnerowicz: Wojna już jest w Europie, bo toczy się w Ukrainie. Jeśli chodzi o Unię Europejską, to Rosja już wykorzystuje różne środki, żeby ją osłabić, podkopać wiarę w jej wartości, siać konflikty, robi wszystko, żeby się rozpadła lub stała się jak najsłabsza. Jeśli jednak przyjąć definicję wojny w wąskim znaczeniu – jako atak zbrojny – nie jestem ekspertką, ale słucham specjalistów, którzy uważają, że państwa europejskie są rzeczywiście zagrożone.
A co z Polską? Czy kraj jest gotowy na takie wyzwania?
Polska wydaje się bezpieczniejsza niż kraje bałtyckie. To one są obecnie najbardziej narażone. Nie wykluczam jednak w przyszłości możliwości ataku militarnego Rosji na Polskę.
Jednym z problemów polskiego społeczeństwa jest to, że zbyt mało się przygotowujemy, wzmacniamy naszą stabilność społeczną i instytucje. Częściowo dlatego, że większość rozumie słowo „wojna” jako pełną inwazję, podobną do tej, którą Rosja przeprowadziła przeciwko Ukrainie w 2022 roku.
Ludzie boją się tego i nie zwracają uwagi na mniejsze zagrożenia, które już tu są i teraz. Zamiast zastanawiać się: „Co zrobię w przypadku ataku —ucieknę do Hiszpanii, czy nie?”, warto pracować nad własnym bezpieczeństwem tu i teraz. Rosja testuje bowiem nie tylko nasze systemy obrony przeciwlotniczej czy technologie przeciwdziałania dronom, ale także reakcje polityków i społeczeństwa. I na tym polu przegrywa nasza polityka.
Mamy teraz nowego prezydenta – z innej siły politycznej niż premier. W przypadku wojny Konstytucja przewiduje, że kwestia wyboru głównodowodzącego może stać się problematyczna, jeśli prezydent i rząd są w konflikcie. A takich luk w przepisach i instytucjach nie brakuje.
Jak to zmienić?
Na przykład wprowadzając zmiany do konstytucji i tworząc instytucje zdolne do prowadzenia poważnej, realnej walki z rosyjską dezinformacją. Ukraińcy również, o ile pamiętam, zareagowali na to zbyt późno. Ale sam fakt przyjęcia ustawy o ochronie ludności i obronie cywilnej stanowi sygnał, że coś zaczyna się dziać. Szczególnie na poziomie samorządu lokalnego, który zarówno w Polsce, jak i na Ukrainie odgrywa kluczową rolę.
Widzę, że w Polsce organizowane są różnego rodzaju szkolenia, a grupy polskich samorządowców jadą do Buczy i Irpienia, aby dowiedzieć się, jak przebiegała tam ewakuacja ludności.
To znaczy, że zaczynamy uczyć się na doświadczeniach Ukrainy. Nawet widziałam ostatnio, że Warszawa ogłosiła przetarg na zakup nowych autobusów. Muszą one być przystosowane nie tylko do użytku w czasach pokoju, ale także na wypadek kryzysu. Wymagania techniczne przewidują, że w przypadku wojny lub katastrofy można je wykorzystać do transportu rannych. Łatwo można do nich przymocować nosze. Widziałam również ogłoszenie naczelniczki jednego z wydziałów miejskich w Warszawie o szkoleniu, podczas którego będą uczyć, jak pakować plecaki ewakuacyjne. To drobiazgi, ale przynajmniej jakieś konkretne.
A co z samymi Polakami? Czy społeczeństwo przygotowuje się do ewentualnej wojny?
Najwięcej pracy jest właśnie na tym poziomie. Nie wiem, czy to trafna analogia, ale mam wrażenie, że polskie społeczeństwo jest teraz jak Lwów czy Kijów w 2018 roku. Rozumiemy, że gdzieś toczy się wojna, ale tak bardzo ją znormalizowaliśmy, że możemy żyć tak, jakby nas nie dotyczyła. Część ludzi naprawdę pomaga — wozi pomoc humanitarną, zajmuje się wspieraniem Ukraińców lub przygotowywaniem innych do wojny. Ale to mniejszość. Ludzie się boją i nie są gotowi przyznać, że świat wokół nas radykalnie się zmienił.
Słyszałam od Ukraińców bardzo ważną opinię: wojna to nie tylko apokalipsa. Tak, może ona wyglądać jak Bucza, Irpień czy całkowicie zniszczone ukraińskie miasta. Jednocześnie wojna może być tym, co dzieje się dzisiaj — spadł dron, we Lwowie lub Kijowie znów panuje niepokój.
Oznacza to, że trzeba nauczyć się żyć z ciągłym zagrożeniem. Jest to konieczne nie tylko dla własnego spokoju, ale także dla zachowania demokracji. Strach paraliżuje społeczeństwo i daje politykom możliwość manipulowania nim.
Zawsze powtarzam sobie, że nie pozwolę Putinowi dyktować mi, jak mam żyć. Moje życie nie może być podporządkowane wyłącznie strachowi przed nim.
Jak osobiście przygotowujesz się do wojny?
Staram się zrozumieć zagrożenia, nauczyć się kontrolować własne lęki i niepokój. Uświadamiać sobie niebezpieczeństwo, ale nie bać się go nadmiernie. Jeśli chodzi o ewentualny atak na pełną skalę, to raczej patrzę na przykład Finlandii. Nie ma tam wojny, ale jej obywatele lepiej rozumieją, że kwestie bezpieczeństwa i potencjalnej wojny należy włączyć do codziennego życia.
Powinno to stać się czymś zwyczajnym, jak nauczanie dzieci przechodzenia przez ulicę: popatrz w lewo, popatrz w prawo. Nie oznacza to, że dziecko boi się chodzić po ulicy, ale po prostu ma nawyk, który zwiększa jego bezpieczeństwo.W ten sam sposób pracuję nad wykształceniem pewnych odruchów. Na przykład siedzę w domu i zastanawiam się: jeśli spadnie rakieta, gdzie mogę się schronić. Nie oznacza to, że żyję w strachu przed rakietą. Jest to raczej element praktycznego myślenia, aby być przygotowanym na takie wydarzenia.
Przetrwać 7 dni: porady dla cywilów na wypadek kryzysu
Napisałaś poradnik wojenny dla cywilów. Dla kogo i po co powstała ta książka?
Urodziłam się w 1980 roku. Na studia poszłam w 1999 roku — kiedy Polska wstąpiła do NATO, a ukończyłam je, kiedy Polska przystąpiła do UE. Należę więc do tak zwanego pokolenia „końca historii”. Pokolenia, które w Polsce i części Europy Wschodniej żyło w przekonaniu, że wszystkie traumy XX wieku pozostały w przeszłości, a przyszłość przyniesie tylko bezpieczeństwo i dobrobyt, i można zajmować się samorealizacją, rodziną, karierą itp.
Ukrainą zaczęłam się zajmować przypadkowo. Moja pierwsza zagraniczna podróż dziennikarska miała miejsce w 2003 roku podczas pomarańczowej rewolucji. Właściwie to geopolitykę studiowałam równolegle z rozwojem ukraińskiej niepodległości i modernizacji. Przełomowym rokiem dla mnie był 2014. Byłam jako dziennikarka na Majdanie, potem na Krymie, a następnie w Donbasie, kiedy dochodziło do destabilizacji regionu. Miałam wtedy 34 lata. I nastąpiła we mnie psychologiczna przemiana: moi rówieśnicy chwytają za broń i idą na front, ryzykują życie i giną za swój kraj.
Wojna w Ukrainie położyła kres moim wyobrażeniom o gwarantowanym pokoju. Zrozumiałam, że bezpieczny i stabilny świat, w którym żyłam, został zniszczony.
Potem nadszedł rok 2022 i w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji we Lwowie widziałam, jak w ciągu jednej doby ludzie błyskawicznie się organizowali: punkty zbiórki, szpitale, ewakuacja rodzin. Do dziś zastanawiam się, dlaczego nie było paniki? Już wtedy powinniśmy byli brać przykład z Ukraińców. W końcu, gdy jedno z wydawnictw zaproponowało mi napisanie poradnika dla cywilów, zgodziłam się.
Okładka książki Agnieszki Lichnerowicz "Idzie wojna? Spodziewaj się najlepszego, przygotuj się na najgorsze"
Ludzie muszą znać odpowiedzi na pytania: „Co mogę zrobić?”, „Jak rozpoznać grzyby w lesie i zdobyć wodę w mieście?”, „Jak zrozumieć, że Putin jest straszny, ale nie wszechmocny, i że po prostu manipuluje strachem”. Bardzo ważne jest, aby studiować doświadczenia cywilne, których doświadczają Ukraińcy. Być może brzmi to cynicznie, ale w rzeczywistości jest to dla mnie przejaw szacunku:
Dzisiejsza Ukraina to laboratorium innowacji. Nie tylko technologicznych, ale przede wszystkim społecznych.
Jakie są najważniejsze rady w Twojej książce dla cywilów?
Warto zacząć od prostych rzeczy, na przykład porozmawiać z rodziną i uzgodnić miejsce spotkania. Jeśli nastąpi kryzys —niekoniecznie wojna — i zniknie łączność komórkowa lub sieć będzie przeciążona, co będziemy robić? Ważne jest, aby mieć taki plan.
Po drugie, przyjrzeć się mieszkaniu, w którym się mieszka: gdzie mogą być wyjścia, schronienia. Koniecznie trzeba mieć radio, które nie wymaga prądu. To rada na wypadek każdej sytuacji kryzysowej. W sytuacjach krytycznych władze będą przekazywać podstawowe informacje właśnie przez radio, zwłaszcza w pierwszych godzinach: czy trzeba się ewakuować, które drogi są zamknięte itp.
W przypadku kryzysu, tragedii lub wojny w pierwszych godzinach państwo nie pomoże ci, ponieważ będzie ratować tych, którzy są w najgorszym stanie. Dlatego musisz samodzielnie wytrzymać od trzech do siedmiu dni. Oznacza to, że w domu muszą być zapasy wody, żywności, leków itp.
A dalej – każdy jak chce. Można zdobywać kompetencje wojskowe – w obronie terytorialnej, na strzelnicach. Marzę, aby w Polsce dostępne były szkolenia z medycyny i obrony cywilnej. Na przykład w Finlandii kierownicy wspólnot mieszkaniowych przechodzą podobne kursy.
W mojej książce dyrektor Muzeum Obrony Cywilnej w Helsinkach opowiada, jak co tydzień wraz z przyjaciółmi-psiarzami wychodzi na spacery, podczas których trenuje czworonogi w wyszukiwaniu ludzi pod gruzami. W ten sposób zwykłe codzienne zajęcia zamieniają się w praktykę przydatnych umiejętności.
Czy zdarzyło Ci się już zastosować którąś z tych porad w swoim życiu?
Nie mam plecaka ewakuacyjnego, nie uczę się strzelać. Ale mam przyjaciółki, które zaczęły już uczyć się różnych umiejętności bojowych, aby czuć się bezpieczniej. Jako dziennikarka uczę się poruszać w świecie dezinformacji.
Ostatnie badania są bowiem zaskakujące: aż 30% treści w polskiej sieci odpowiada obecnie rosyjskim narracjom.
W dzisiejszych czasach po prostu trzeba umieć rozpoznawać manipulacje i zachowywać dystans, kierować się faktami, a nie emocjami.
Nieporozumienia wynikające z braku wiedzy: wyzwania i nadzieja
Pracowałaś w różnych krajach — od Gruzji i Ukrainy po Egipt i Mjanmę. Czym różni się wojna rosyjsko-ukraińska?
Nie jestem aż tak doświadczoną dziennikarką w kwestiach wojennych. Ale główna różnica polega na tym, że wojna rosyjsko-ukraińska jest największą wojną w Europie od czasów II wojny światowej. A bezpieczeństwo mojego kraju jest z nią ściśle związane.
Powiedziałaś kiedyś, że wojna stała się już częścią tożsamości Ukraińców. Co miałaś na myśli?
To zdanie usłyszałam od jednej z ukraińskich reżyserek. Mówiła, że rosyjska agresja z 2022 roku jest tak trudną do ogarnięcia tragedią, że na zawsze zmieni życie Ukraińców, zwłaszcza tych, którzy pozostali w kraju.
Nikt nie wie, jak długo potrwa ta wojna. Istnieje scenariusz, że może ona stać się częścią życia obecnych i przyszłych pokoleń. To traumatyczne doświadczenie, które zmienia wszystko, co było wczasach pokoju. Rozumiem to, kiedy rozmawiam ze znajomymi z Charkowa. Jeszcze po 2014 roku często słyszałam od nich: „Być może moje dzieci będą nadal bronić kraju przed Rosją”.
Jakie są zagrożenia dla stosunków między Polską a Ukrainą, zwłaszcza na poziomie społeczeństw?
Moim zdaniem głównym problemem jest dezinformacja. To właśnie ona jest obecnie najważniejsza dla naszego kraju.
Stosunki polsko-ukraińskie są również czasami instrumentalizowane przez nieodpowiedzialnych polityków w ich wąskich partyjnych interesach. Ponadto w polskim społeczeństwie istnieje wiele uprzedzeń i stereotypów, a także wzrosła niechęć do obcokrajowców w ogóle. Niewątpliwie na stosunki wpływa również strach przed wojną. Prawdopodobnie część Polaków w jakiś desperacki sposób ma nadzieję, że jeśli Ukraina i Ukraińcy znikną z ich pola widzenia, to zniknie dla nich również wojna. W każdym razie strach ten nie usprawiedliwia żadnych agresywnych działań.
Nieporozumienia między Polakami a Ukraińcami wynikają przede wszystkim z rosyjskiej dezinformacji i propagandy, a także z braku wiedzy. Po pierwsze, Ukraińcy niewiele wiedzą o polskiej polityce. Obecnie, dzięki masowej migracji, lepiej rozumieją nasz kraj i zachodzące w nim procesy. Po drugie, my Polacy, nie zawsze dobrze znamy własną historię. Zazwyczaj słyszymy tylko o tych wydarzeniach historycznych, które nas dzielą.
Jakie są główne przesłania rosyjskiej propagandy skierowanej przeciwko Polsce i Ukrainie? Jak im przeciwdziałać?
Rosyjska dezinformacja jest szczególnie skuteczna tam, gdzie już istnieje problem. Na przykład, jeśli w Polsce instytucje — zwłaszcza system edukacji i opieki zdrowotnej — już mają problemy, system ten staje się podatny na dezinformację.
Jednymi z głównych fałszywych informacji, które niszczą stosunki polsko-ukraińskie, są historie o rzekomych przywilejach dla Ukraińców w kolejkach do lekarzy. Ale było to do przewidzenia: polska służba zdrowia, podobnie jak system edukacji, już wcześniej była źródłem rozczarowania Polaków. Teraz odpowiedzialność za problemy – mówiąc w uproszczeniu – została przeniesiona na migrantów.
Oczywiście jednym z tematów jest Wołyń. Wyjaśniam Polakom, że OUN, czerwono-czarna flaga UPA to symbole walki z Rosją. Nie zmienia to jednak faktu, że w naszej pamięci mogą być one postrzegane inaczej. Jest to więc realny problem, którym można manipulować.
Dla mnie jest również oczywiste, że Polaków i Ukraińców łączy znacznie więcej i że Polacy również muszą podsumować swoje działania. Wiecie, francusko-niemieckie pojednanie również trwało latami. Oczywiste jest, że teraz nadszedł czas walki ze wspólnym wrogiem – zabójczym imperium.
Najnowsze badania przeprowadzone podczas ataku rosyjskich dronów na Polskę pokazują, że rosyjska dezinformacja ma również na celu podważenie zaufania Polaków do sojuszników i własnego państwa. A także – że Ukraina wciąga nas w wojnę, więc nie ma sensu wspierać jej militarnie.
Cenię koncepcję nadziei amerykańskiej eseistki Rebeki Solnit. Definiuje ona nadzieję nie jako optymizm czy pesymizm, ponieważ one zakładają określoną przyszłość, ale jako zrozumienie, że możemy działać. Jej idea polega na tym, że przyszłość nie jest ostatecznie określona, więc możemy wpływać na bieg wydarzeń.
Tak, nie możemy wpływać na Trumpa czy Putina w tej chwili, ale to nie oznacza, że jesteśmy całkowicie pozbawieni możliwości wywierania wpływu. Ukraińcy codziennie udowadniają swoją zdolność do przeciwstawiania się rosyjskiej armii, do pracy na rzecz ochrony nie tylko swojego kraju, ale całej Europy. Wierzę, że my, Polacy, również możemy wywierać wpływ.
Jest nadzieja, ponieważ wiele osób w Polsce i na Ukrainie rozumie, że nikomu nie opłaca się kłócić. Wspierajmy się nawzajem. To z pewnością nie jest na rękę kremlowskiemu dyktatorowi.
W 2022 roku powstały niesamowite więzi między Polakami i Ukraińcami, zwykłymi ludźmi. Aktorzy wspierali aktorów, obrońcy zwierząt współpracowali ze sobą, lokalne władze, intelektualiści – listę można długo ciągnąć. To ogromny kapitał społeczny. Kiedy politycy zaczną prowadzić nas do kryzysu, społeczeństwo ma siłę, aby się temu przeciwstawić i zachować dobre relacje.
Agnieszka Lichnerowicz — dziennikarka radia TOK FM, prowadząca programy „Światopogląd” i „Wieczorem”. Pracowała w gorących punktach — od Rosji, Gruzji i Białorusi po Ukrainę. Największy oddźwięk miały jej reportaże z Afryki Północnej podczas „arabskiej wiosny” oraz z Ukrainy na początku rosyjskiej inwazji w 2022 roku. W maju tego roku ukazała się jej książka „Idzie wojna? Miej nadzieję na lepsze, przygotuj się na gorsze”. Jest to zbiór 12 rozmów z ekonomistami, wojskowymi i socjologami, którzy doradzają cywilom, jak zadbać o zapasy wody i pieniędzy, jak przetrwać ekonomicznie i jak przygotować się psychicznie.