Klikając "Akceptuj wszystkie pliki cookie", użytkownik wyraża zgodę na przechowywanie plików cookie na swoim urządzeniu w celu usprawnienia nawigacji w witrynie, analizy korzystania z witryny i pomocy w naszych działaniach marketingowych. Prosimy o zapoznanie się z naszą Polityka prywatności aby uzyskać więcej informacji.
Europejska integracja Ukrainy zatrzymała się o krok od rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych i otwarcia klastra „Podstawy”. Polska prezydencja w Radzie Europejskiej nie pozwoliła Ukrainie na przełom w tym kierunku. Obietnica ukraińskiej wicepremier ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej Olhi Stefanishyny „otwarcia wszystkich klastrów negocjacyjnych do 1 stycznia 2026 roku” wygląda jak dobra mina do złej gry
Przypomnę, że klastry to tematyczne rozdziały negocjacji, które łączą różne obszary polityki. Otwarcie klastra „Podstawy”, który obejmuje kwestie wymiaru sprawiedliwości, wolności i bezpieczeństwa, zamówień publicznych, statystyki i kontroli finansowej, jest priorytetem dla UE.
Przypomnę, że Ukraina jest jednym z największych krajów kontynentu pod względem powierzchni, a nawet perspektywa jej przystąpienia do Unii Europejskiej nie jest przez wszystkich członków tego bloku przyjmowana z optymizmem. UE, ogólnie rzecz biorąc, nie zakończyła jeszcze w pełni procesu integracji Rumunii, Bułgarii i Chorwacji, dlatego szybkie przystąpienie Ukrainy jest niestety możliwe tylko w sferze marzeń.
Chociaż szczyt Rady Europejskiej, który odbył się w Brukseli 26-27 czerwca 2025 roku, wyraził rytualne wsparcie dla Ukrainy, nie stał się miejscem rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych dla Mołdawii i Ukrainy. Podczas szczytu Mołdawia-UE 4 lipca gospodarz szczytu otrzymał deklarację otwartych drzwi. Ukraina niestety zatrzymała się przed “szeroko” zamkniętymi drzwiami, gdzie w roli nieubłaganego Cerbera występuje węgierski premier Viktor Orbán. Jednak problem nie leży tylko w tym doświadczonym populiście.
Dość głośne oświadczenie przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen o wsparciu KE dla rozpoczęcia negocjacji akcesyjnych Ukrainy do UE było jedynie próbą osłodzenia gorzkiej pigułki. Dyplomaci z przyjaznych Ukrainie państw europejskich zauważają, że nie należy absolutyzować roli Viktora Orbána jako hamulca integracji europejskiej naszego państwa. Podkreślają, że szereg krajów tak zwanej Starej Europy może stać się dla Ukrainy bardzo surowymi egzaminatorami, przez co oczekiwania oficjalnego Kijowa dotyczące integracji z UE w ciągu dwóch lat wydają się co najmniej naiwne.
Podkreślam, że główną przyczyną zahamowania eurointegracji Ukrainy jest trwająca od ponad 40 miesięcy pełnoskalowa agresja Rosji na nasze państwo. Rosja konsekwentnie dąży do zniszczenia zarówno Ukrainy, jak i jej europejskiej perspektywy, doskonale rozumiejąc znaczenie naszego państwa dla wspólnego projektu integracyjnego Europy. Zaznaczę, że w przededniu czerwcowego szczytu Rady Europejskiej z Moskwy, głosem Dmitrija Miedwiediewa, mówiono o niedopuszczalności przystąpienia Ukrainy do UE. Miedwiediew to prawdziwy geopolityczny wariat, jednak w Starym Świecie jest wielu chętnych, by słuchać głosu Kremla.
Viktor Orbán jest prawdopodobnie pierwszym wśród publicznych europejskich putinversteherów, który jednocześnie utrzymuje dobre stosunki z Donaldem Trumpem. Przygotowuje się do zbliżających się wiosną 2026 roku wyborów parlamentarnych, od których zależy przedłużenie jego kontraktu z Węgrami. Orbánowi za pół roku będzie ciężko i jest tego świadomy. Dlatego już teraz wybiera sobie politycznych sparingpartnerów – Wołodymyra Zełenskiego i Ukrainę, Ursulę von der Leyen i Komisję Europejską. Wszystko dla Węgier, jak podkreśla swoim zwolennikom.
Ukraina niestety odgrywa rolę kozła ofiarnego.
W zaistniałej sytuacji Ukraina musiałaby być absolutnym prymusem w kwestii przygotowania do przystąpienia do UE. Czy jest to możliwe w warunkach szeroko zakrojonej inwazji Rosji? Pytanie jest oczywiście retoryczne, choć nie należy zapominać, że UE politycznie wspiera nasze państwo w tym konflikcie od pierwszych dni agresji. Problem niestety ma charakter spersonalizowany: wicepremier ds. integracji europejskiej i euroatlantyckiej Olha Stefanishyna zajmuje to stanowisko już 5(!) lat. Ponadto we wrześniu ubiegłego roku do swoich kompetencji dodała tekę minister sprawiedliwości. Nie zdołała jednak osiągnąć przełomu na drodze europejskiej integracji Ukrainy.
Jaka będzie teraz polityczna odpowiedzialność „głównej eurointegratorki”? To pytanie, na tle plotek o przetasowaniach w rządzie, szybko nabiera aktualności. Nieudana próba PR-owców Ministerstwa Sprawiedliwości zademonstrowania uwielbienia przez podwładnych wywołała odwrotny efekt społeczny.
Agencja Bloomberg poinformowała, że Wołodymyr Zełenski rozważa Olhę Stefanishynę jako możliwą kandydatkę na ambasadora Ukrainy w USA. W istocie chodzi o dymisję z zachowaniem twarzy, która nie jest w stanie poprawić stosunków z UE. Odpowiedzialność osobista musi wiązać się ze zmianą podejścia do przystąpienia do UE. Zawyżone oczekiwania społeczne dotyczące tempa i treści integracji europejskiej, brak sukcesów w dialogu z Budapesztem, narastający eurosceptycyzm w innych krajach Grupy Wyszehradzkiej – to problemy, które leżą na powierzchni. Tu i zniknięcie empatii wobec ukraińskich uchodźców, i zaostrzenie problemów gospodarczych w krajach regionu, które spowodowało zniesienie bezwizowego handlu z UE, i niedostateczna przejrzystość Ukrainy dla partnerów.
Oczywiście, nasi partnerzy widzą również liczne przejawy korupcji w ukraińskim rządzie, i „prewencyjne” sankcje, problemy z zamówieniami publicznymi w warunkach wojny. Odmowa rządu poparcia decyzji komisji konkursowej w sprawie szefa Biura Bezpieczeństwa Ekonomicznego wygląda jak splunięcie w twarz zachodnim partnerom, dla których BBE jest narzędziem optymalizacji polityki gospodarczej państwa. Pretendując do członkostwa w UE, trzeba być gotowym nie do gry w klastry, ale do gry według europejskich zasad.
To nie jest łatwe, ale daje pożądany rezultat. Potrzebne są zatem nie tylko polityczne pokazowe wystąpienia, ale praca nad błędami z osobistymi wnioskami. Na porządku dziennym jest budowanie przejrzystej polityki opartej na zasadach funkcjonowania UE i realne wzmocnienie instytucji państwowych.
Jewhen Magda to ukraiński politolog, historyk, dziennikarz, dyrektor Instytutu Polityki Światowej. Autor książek „Wojna hybrydowa. Przetrwaj i wygraj” oraz „Agresja hybrydowa Rosji: lekcje dla Europy”. Znalazł się w pierwszej dziesiątce ekspertów politycznych i analityków Ukrainy w rankingu edycji „Komentari” w 2020 roku.
Zostań naszym Patronem
Nic nie przetrwa bez słów. Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.
Kiedy jej rówieśnicy żyją na TikToku, ona założyła międzynarodowy ruch społeczny. Nie z namowy, ale dlatego, że nikt inny nie chciał się za to zabrać.
Jej podróż zaczęła się w 2014 roku, kiedy przyjechała z Krymu. Miała zaledwie osiem lat i w jej rodzinnym miasteczku właśnie kończył się ten bezpieczny świat, jaki znała. Aneksja, strach, ucieczka. Dla małej dziewczynki to nie była geopolityka, lecz nagła utrata wszystkiego, co oczywiste: domu, szkoły, języka. Trafiła do Warszawy – miasta, które zawsze przyciąga, ale rzadko przytula.
Dziś, mając niespełna dwadzieścia lat, stała się twarzą pokolenia dorastającego w chaosie. Między wojną a pokojem, między viralem na TikToku a mądrą przemową na TEDx. Jest założycielką Fundacji Latających Plecaczków, pomysłodawczynią Międzynarodowego Dnia Plecaka, studentką psychologii i potrafi zbudować sprawną organizację działającą po obu stronach granicy.
Wszystko zaczęło się od prostej dziecięcej intuicji: świat można zmieniać, zaczynając od małych, codziennych rzeczy. Plecak stał się dla niej symbolem – podróży, nauki, wymiany, zwykłej, ludzkiej solidarności. Ruch, który stworzyła, łączy uczniów i nauczycieli. To brzmi naiwnie tylko dla tych, którzy nigdy nie widzieli na własne oczy, że taka wspólnota potrafi zdziałać cuda.
Kira w wywiadach mówi opowiada o piętnastu budzikach nastawianych każdego ranka, o odpisywaniu na maile w zatłoczonym metrze, o tym, że produktywność to nie talent, ale upór. Łączy w sobie etos starych działaczy – wiarę, że po prostu trzeba robić – z nowoczesną umiejętnością budowania narracji, która trafia do jej pokolenia.
Dla niej „być Ukrainką w Polsce” to codzienna praktyka. Gdy mówiła o ucieczce z Krymu, podsumowała to z chłodną dojrzałością: „Po prostu trzeba było zacząć od nowa. Nie wiedziałam wtedy, co to emigracja. Dziś wiem, że to proces, który nigdy się nie kończy”. Tę dojrzałość słychać w jej wystąpieniach.
Kiedy nominowano ją do tytułu „Warszawianki Roku 2025”, w Internecie zawrzało. Nie dlatego, że zrobiła coś kontrowersyjnego – wręcz przeciwnie. Stała się lustrem, w którym część Polaków zobaczyła własny lęk przed odmiennością.
Fala hejtu, która zalała media społecznościowe, ujawniła mroczną stronę społeczeństwa, które jeszcze niedawno szczyciło się solidarnością
Kira nie odpowiedziała gniewem. Po prostu dalej robi swoje. Nie wdaje się w jałowe spory o to, kto jest „prawdziwą warszawianką”, bo wie, że przynależność mierzy się czynami, nie metryką urodzenia.
Jej ruch trwa: szkoły wymieniają się doświadczeniami, dzieci uczą się mówić o swoich emocjach, a wolontariusze dostarczają plecaki z pomocą tam, gdzie jest najbardziej potrzebna. To nie jest kampania wizerunkowa, to cicha praca codziennego, drobnego dobra.
Kira nie jest „influencerką dobra”, tylko osobą, która działa jak oddycha. Jej aktywizm nie wynika z podręcznikowej ideologii, ale z empatii. Wie, że granice państw są zbyt sztywne na ludzką wrażliwość. Że pojęcie „domu” można rozszerzyć. I że solidarność jest codziennym wyborem ludzi, którzy chcą widzieć drugiego człowieka po drugiej stronie.
Jest sumieniem Warszawy: młodym, upartym, czasem zmęczonym, ale wciąż głęboko wierzącym, że przyszłość to nie nagroda, tylko odpowiedzialność.
Kiro, ja też nie jestem stąd, ale tak jak Ty – jestem u siebie. Głowa do góry, głosuję na Ciebie.
W ciągu pierwszych dwóch miesięcy pobytu w Polsce nauczyłam się tylko kilku słów i trzech zwrotów: „dzień dobry”, „dziękuję” i „do widzenia”. Po prostu nie potrzebowałam więcej; planowałam wrócić do domu. Naukę języka rozpoczęłam dopiero wtedy, gdy moje dziecko zaczęło mieć problemy w szkole. Czułam się bezbronna.
Język to broń. Znając go, nie musisz nikogo poniżać, ale możesz złożyć skargę, wyjaśnić, opowiedzieć, co się stało i dlaczego. Jeśli język znasz słabo, zawsze możesz w odpowiedzi usłyszeć: „Pani coś źle zrozumiała”.
Myślę, że Ukrainki za granicą, które słabo znają obcy język, w rzeczywistości nie bronią się, gdy spotykają się z prześladowaniem w środkach transportu publicznego. Po prostu próbują odejść od osoby, która je popycha lub prowokuje. Milczą, bo rozumieją, że w każdej sytuacji konfliktowej za granicą „swój” najpierw stanie po stronie „swego”. Ukrainka automatycznie jest w niekorzystnej sytuacji.
I właśnie ta bezbronność ma decydujące znaczenie. W ciągu ostatniego tygodnia w Internecie rozeszła się wiadomość o czynie Zenobii. Zenobia Żaczek to Polka, która stanęła w obronie Ukrainki: broniła jej słownie, za napastnik rozbił jej głową nos.
W sieci natychmiast podchwycono tę historię: oto dzielna Polka stanęła w obronie Ukrainki.
Mnie bardziej dziwi to, że była jedyną osobą, która to zrobiła. Bo dla mnie byłaby to zwykła, intuicyjna reakcja
Sytuacja wyglądała tak: w autobusie półnagi Polak wrzeszczał na Ukrainkę. Zenobia Żaczekw wywiadzie powiedziała, że „wykrzykiwał do starszej kobiety ciągle to samo: o banderowcach, UPA, Wołyniu, o tym, że Ukraińcy powinni się wynieść z Polski i wiele innych haniebnych rzeczy”. To znaczy – otwarcie prowokował.
A Ukrainka... milczała. Siedziała i słuchała. Nie odpowiadała, nie wdawała się w dialog. I moim zdaniem właśnie to stało się kluczowe. Pani Zenobia dostrzegła w niej bezbronność. W jej oczach ta Ukrainka była bezbronna.
Każdy człowiek, który ma sumienie, który odczuwa empatię, w takiej sytuacji musi chronić słabszego – jak małe dziecko. Bo ta kobieta jest w obcym kraju, nie w domu. Myślę, że gdyby Ukrainka odpowiedziała agresywnie, wdała się w kłótnię, krzyknęła, wszystko mogłoby potoczyć się inaczej.
Być może pani Zenobia również by interweniowała, ale w inny sposób: powiedziałaby obojgu: „uspokójcie się” lub uznała, że „cham natrafił na chama” – i by nie interweniowała.
W żadnym wypadku nie chcę umniejszać czynu Zenobii Żaczek. Jestem jej niezwykle wdzięczna i piszę nie tyle o niej, co o innych. Nie uważam, że wstawianie się za kimś innym jest wyczynem w dosłownym tego słowa znaczeniu. Dla mnie jest to raczej normalna reakcja zdrowego człowieka – chronić niewinnego.
To tak, jakbym szła ulicą i zobaczyła, że dziecko dręczy kotka. Czy mam przejść obojętnie, bo „to nie moje dziecko” i „nie mam prawa robić mu uwag”? Nie. Bo kotek jest bezbronny. I właśnie dlatego muszę interweniować. Nawet jeśli potem mama tego dziecka zacznie mnie oskarżać, pouczać o „prawach”, i nawet gdyby znalazł się ktoś, kto by powiedział, że „traumatycznie wpłynęłam na jego psychikę” (za co można dostać grzywnę) – i tak bym interweniowała. Bo milczenie w takich przypadkach jest gorsze. Zarówno dla mnie, bo dręczyłoby mnie sumienie, jak dla dziecka – bo nie odebrałoby ważnej lekcji empatii.
Druga kadencja Ursuli von der Leyen na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej wiąże się z próbami podważania jej autorytetu. W lipcu wyszła obronną ręką z głosowania nad wotum nieufności wobec niej. Podczas obecnej (6-9 października) sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego kwestia zaufania do von der Leyen znów będzie przedmiotem głosowania. Poparcie centrystów i sił umiarkowanych powinno zapewnić przewodniczącej KE tymczasowy spokój na stanowisku. Ale czy tego poparcia wystarczy na dłużej?
Roland Freudenstein. Zdjęcie: archiwum prywatne
Najlepszy człowiek do tej roboty
Maryna Stepanenko: – Od 2014 roku żaden przewodniczący Komisji Europejskiej nie spotkał się z wotum nieufności, a Ursula von der Leyen znalazła się w takiej sytuacji już po raz drugi. Gdzie leży źródło tego kryzysu politycznego?
Roland Freudenstein: – W Komisji Europejskiej coraz częściej pojawiają się krytyczne uwagi pod adresem jej przewodniczącej nie tylko ze strony politycznych ekstremistów, lecz także części centrystów. Jednak wszyscy rozumieją, że tak naprawdę nie ma alternatywy. Dlatego najbliższe głosowanie nad wotum nieufności raczej nie przyniesie skutku.
Niektórzy nazywają Ursulę von der Leyen „silnym głosem Europy na świecie” i konsekwentną lobbystką interesów Ukrainy w Europie. Inni twierdzą, że brakuje jej uporu, aby doprowadzać ważne inicjatywy do końca. Jakie mocne i słabe strony von der Leyen jako polityczki może Pan wymienić?
– Powiedziałbym, że jej główną siłą jest siła jej przekonań i niesamowita pracowitość.
Często nazywają ją pracoholiczką. Nawet swój pokój hotelowy na 13. piętrze siedziby Komisji w Brukseli urządziła jak biuro
Oczywiście niektórym to się nie podoba. Niektórzy nie lubią silnych przewodniczących Komisji, inni – silnych kobiet. Krytykowano ją również za to, że nie poświęcała wystarczającej uwagi niektórym projektom, chociaż zazwyczaj były to przypadki, w których okoliczności działały przeciw niej.
Najlepszym przykładem jest Europejski Zielony Ład – wysiłki mające na celu zrównoważenie konkurencyjności gospodarczej Europy i walkę ze zmianami klimatycznymi. Przez wiele lat wahadło nastrojów przechylało się w stronę ratowania planety, ale ten moment już minął. Obecnie von der Leyen nie jest w stanie zrealizować wszystkich elementów „zielonego kursu”, które popierała na początku swojej drugiej kadencji.
Chociaż latem wotum nieufności nie zostało przyjęte, świadczy ono o poważnych rozbieżnościach w Parlamencie Europejskim. Jak Pan ocenia zdolność von der Leyen do utrzymania poparcia różnych grup politycznych w drugiej kadencji?
To właśnie fakt, że jej najzagorzalsi krytycy pochodzą ze skrajnej lewicy i skrajnej prawicy, gwarantuje jej przetrwanie. Lewica nie chce głosować razem z prawicą – i vice versa. Ponadto naprawdę istnieje poczucie, że nikt inny nie mógłby wykonywać tej pracy lepiej niż ona, nawet wśród jej krytyków.
Jeśli spojrzeć na ich własne kryteria – w szczególności dotyczące ustawodawstwa socjalnego, polityki ekologicznej, szacunku dla państw członkowskich itp. – to po prostu nie wyobrażam sobie nikogo innego, kto mógłby pełnić tę rolę
Wiedzą o tym również jej krytycy, zwłaszcza ci, którzy znajdują się w centrum sceny politycznej i mogą być niezadowoleni z jej stylu lub niektórych jej decyzji. Ostatecznie nawet oni to przyznają.
Czy Ursula von der Leyen jest w stanie dostosować swoją politykę, by zadowolić zarówno partie centrowe, jak prawicowe, zachowując jednocześnie jedność UE?
Nie, nie da się tego zrobić, ponieważ nie da się zadowolić wszystkich. Podobnie jest w polityce krajowej: żaden szef rządu nie jest w stanie zadowolić wszystkich wyborców. Dlatego von der Leyen jest zmuszona polegać na koalicji sił zajmujących stanowisko centrowe.
Jednak nawet w ramach tej koalicji niezwykle trudno jest utrzymać konsensus, wymaga to ciągłych kompromisów. I właśnie tutaj jej siła oraz jej dyscyplina pracy odgrywają pozytywną rolę. Aby iść na kompromisy, trzeba być silnym i mieć silne przekonania. Jednocześnie trzeba niezwykle dużo pracować i współpracować z ogromną liczbą osób podejmujących decyzje.
Jestem głęboko przekonany, że Ursula von der Leyen jest obecnie najlepszą osobą do tej pracy.
Aby zaoszczędzić czas, Ursula von der Leyen ma w budynku Komisji Europejskiej nie tylko biuro, ale także mieszkanie. Zdjęcie: @ursulavonderleyen
Polityczne show skrajnej prawicy
Rosną wpływy prawicowych partii w Parlamencie Europejskim. Jak Pan ocenia ich oddziaływanie na kurs polityczny UE? Czy mogą zmienić układ sił w Europejskiej Partii Ludowej (EPP)?
Pod przewodnictwem Manfreda Webera Europejska Partia Ludowa czasami przyjmowała głosy skrajnej prawicy, co pozwoliło jej utworzyć większość wykraczającą poza klasyczną koalicję centrową: EPL, liberałów, socjaldemokratów i zielonych. Na przykład w odniesieniu do niektórych postanowień „zielonego kursu” EPP nie poszła za von der Leyen i zdołała skłonić Komisję do przyjęcia bardziej prawicowych, prorolniczych stanowisk.
Jednak w kwestiach strategicznych (europejska obrona, wsparcie dla Ukrainy, globalne umowy handlowe) jej stanowisko jest w pełni zgodne ze stanowiskiem EPP. W tych kwestiach problemy pojawiają się zazwyczaj ze strony lewicy, zwłaszcza socjalistów i zielonych. Jednym z przykładów jest jej zdecydowana reakcja na sytuację w Izraelu i Strefie Gazy, którą wielu członków UE, socjaliści i zieloni uznali za pochopną i jednostronną na korzyść Izraela.
EPP wpłynęła więc w pewnym stopniu na program von der Leyen, ale w kwestiach strategicznych pozostaje bliska jej poglądom.
Czy można stwierdzić, biorąc pod uwagę poparcie prawicowych partii dla wotum nieufności wobec von der Leyen, że ich celem jest nie tylko zmiana kierownictwa, ale także wywarcie wpływu na ogólny kurs UE?
Tak, one próbują to zrobić. Próbują osiągnąć pewne taktyczne sukcesy, gromadząc dużą liczbę głosów za wotum nieufności wobec Ursuli von der Leyen. Prawdopodobnie nie wygrają tych głosowań, ale chodzi o to, aby wysłać sygnał.
Jeśli spojrzeć na retorykę Viktora Orbána, staje się oczywiste, że Bruksela jest jego wrogiem, a nikt nie uosabia Brukseli bardziej niż Ursula von der Leyen, przewodnicząca Komisji Europejskiej
Oczywiście są też inne wpływowe postaci – przewodniczący Parlamentu, przewodniczący Rady czy Kaja Kallas, wysoka przedstawiciel ds. polityki zagranicznej. Ale von der Leyen jest najbardziej wpływowa.
Dlatego staje się symbolem europejskiej administracji, instytucji UE, które zdaniem Orbána stały się zbyt potężne i popchnęły Europę w złym kierunku. Dlatego wraz z Patriotami dla Europy [Patriots for Europe, PFE, to skrajnie prawicowa grupa polityczna w Parlamencie Europejskim – przyp. aut.] i innymi prawicowymi siłami chce ją publicznie atakować, a przez to – atakować instytucje unijne. Oni chcą to przekształcić w wielkie polityczne show.
Węgry pod przywództwem Orbána niejednokrotnie blokowały inicjatywy UE, w szczególności dotyczące sankcji wobec Rosji. Jak Pan ocenia takie zachowanie Orbána i jego wpływ na pozycję Ursuli von der Leyen?
Viktor Orbán faktycznie stanął po stronie Putina – nigdy tego nie przyzna, ale taka jest prawda. Wierzy, że przyszłość należy do dyktatorów, chce utrzymywać z nimi dobre stosunki i ostatecznie sam chce zostać dyktatorem. Może nawet przegrać następne wybory, ale taki jest jego światopogląd.
Odrzuca wszystko, za czym opowiada się UE: wspólną suwerenność, silne instytucje brukselskie, głosowanie większością głosów w Radzie. Był również zdecydowanym przeciwnikiem członkostwa Ukrainy w UE. W najbliższych tygodniach Rada może jednak podjąć próbę obejścia węgierskiego weta w sprawie sankcji wobec Rosji.
Obecnie nie tylko instytucje brukselskie, ale także większość państw członkowskich UE ma Orbana serdecznie dosyć i poszukuje sposobów na obejście Węgier, a czasem nawet Węgier i Słowacji
To duża zmiana. Wcześniej państwa członkowskie nie lubiły Orbána, ale rzadko atakowały go otwarcie. Teraz robią to Polska, kraje bałtyckie, kraje północne, czasami nawet Niemcy. Dlatego Orbán czuje się osaczony. Nadal przedstawia Brukselę jako wroga, a państwa członkowskie jako „dobrych chłopców”, ale w rzeczywistości większość rządów otwarcie się mu sprzeciwia. Jego planem awaryjnym jest podważenie ich legitymizacji poprzez nazywanie ich „elitą” czy „globalistami”, którzy nie reprezentują już swoich narodów. Tyle że te rządy zostały wybrane w demokratyczny sposób, co stawia Orbana w trudnej sytuacji.
Von der Leyen publicznie popiera pomysł zniesienia obowiązkowego konsensusu w głosowaniach UE w niektórych obszarach. Czy można uznać ten krok za radykalny i ryzykowny dla jej kariery politycznej?
Nie, ponieważ to nie ona jest głównym motorem tego procesu. I postępuje bardzo mądrze, nie będąc nim, ponieważ to tylko wzmocniłoby stereotyp o niej jako żądnej władzy eurokratce, która ogranicza prawa państw członkowskich. Nie zapominajmy, że w kwestii głosowania większością głosów w naprawdę decydujących sprawach są też inne państwa członkowskie, które się wahają.
Dlatego będzie znacznie lepiej, jeśli inna wpływowa postać w Brukseli, w tym przypadku przewodniczący Rady Europejskiej António Costa, podejmie tę inicjatywę, a pozostałe państwa członkowskie ją poprą. W ten sposób ta kwestia stanie się kwestią o charakterze politycznym, a nie inicjatywą jednej osoby. Szczerze mówiąc, nie sądzę, aby kwestia głosowania większościowego miała negatywny wpływ na jej karierę.
Dezinformacja i naturalny wróg rosyjskiej propagandy
Jak Pan ocenia rolę dezinformacji w procesach politycznych UE, w szczególności w kampaniach przeciwko von der Leyen?
Jej wpływ jest dość duży. Mam na myśli to, że Rosja robi wszystko, co w jej mocy, by zwiększyć napięcie w europejskiej polityce – zarówno w państwach członkowskich, jak w brukselskiej bańce. Negatywny wizerunek Ursuli von der Leyen jest częścią tego podsycania konfliktów. I oczywiście rosyjska dezinformacja i propaganda są wymierzone w von der Leyen, ponieważ była i jest aktywna w kwestiach dotyczących Ukrainy. Ona jest dla nich naturalnym wrogiem.
Z Wołodymyrem Zełenskim w Brukseli, 17 sierpnia 2025 r. Zdjęcie: OPU
Rosja zawsze stara się zaostrzyć napięcia polityczne i konflikty wewnątrz Unii Europejskiej.
Jednocześnie zauważam, że ludzie wyrażają eurosceptyczne poglądy, krytykują von der Leyen lub Ukrainę nie tylko dlatego, że płaci im za to Kreml. Czasami są o tym naprawdę przekonani. Dlatego byłbym ostrożny w traktowaniu każdej krytyki jako rosyjskiej dezinformacji lub twierdzeniu, że ktoś jest na żołdzie Putina.
Musimy zwalczać tę krytykę za pomocą argumentów politycznych, a nie tylko wytykając palcem.
Istnieje bowiem powszechne poczucie niezadowolenia, poczucie, że sprawy idą w złym kierunku, że podział bogactwa jest niesprawiedliwy, że Europa nie generuje wystarczającego wzrostu gospodarczego, że zbyt wiele wydaje się na zbrojenia, a zbyt mało na sprawy socjalne itp.
Te odczucia są realne. Rosja próbuje je wykorzystać do zaostrzania napięć politycznych. Jednak właściwym sposobem przeciwdziałania tej krytyce są działania polityczne, a nie tylko oskarżanie kogoś o to, że otrzymuje pieniądze z Moskwy.
Czy Unia reaguje wystarczająco aktywnie na zagrożenia związane z dezinformacją ze strony państw trzecich? Co trzeba zrobić, by wzmocnić ochronę unijnej przestrzeni informacyjnej?
Rządy krajowe i Unia nie powinny bezpośrednio zatrudniać ludzi do walki z dezinformacją. Zamiast tego powinny finansować projekty wspierające i rozwijające społeczeństwo obywatelskie – na przykład dziennikarzy śledczych, którzy demaskują sieci rosyjskich wpływów.
Oczywiście, rządy powinny wykorzystywać swoje służby wywiadowcze do wykrywania operacji wpływu. Jednak główna reakcja wolnego społeczeństwa na autorytarne zagrożenia (w sferze informacyjnej, sieciach społecznościowych lub gospodarce) powinna pochodzić od społeczeństwa obywatelskiego. Chodzi o fundacje, partie polityczne, ośrodki analityczne, stowarzyszenia, uniwersytety, media.
Sama Ukraina odniosła niezwykły sukces w przeciwdziałaniu rosyjskiej dezinformacji od pierwszych lat po nielegalnej aneksji Krymu i okupacji Donbasu w 2014 roku. To właśnie ukraińskie społeczeństwo obywatelskie zareagowało – i to znacznie szybciej niż władze. Tak samo powinno być w Unii Europejskiej. Rządy powinny finansować i wspierać społeczeństwo obywatelskie, ale faktyczną pracę muszą wykonywać sami obywatele.
Integracja Ukrainy z Unią: to dopiero początek
W swoim przemówieniu o stanie Unii Europejskiej („State of the Union”) Ursula von der Leyen podkreśliła znaczenie integracji Ukrainy z UE. Jak Pan ocenia rolę przewodniczącej Komisji Europejskiej w tym procesie?
Ona wyznacza konkretne cele, wytycza kierunki na drodze Ukrainy do członkostwa w UE. I nie jest to tylko jej osobista inicjatywa, ale inicjatywa całej Komisji Europejskiej. Realizuje wolę państw członkowskich w Radzie UE, ale nadal jest wiele spraw, którymi kieruje samodzielnie.
Pomoc UE dla Ukrainy, w szczególności finansowane przez UE wsparcie wojskowe, jest ogromnym osobistym sukcesem Ursuli von der Leyen, ponieważ włożyła w to naprawdę dużo energii. To samo dotyczy drogi Ukrainy do członkostwa
Jednak ostatecznie decyzje będą podejmować państwa członkowskie, a nie Komisja Europejska czy von der Leyen osobiście.
Czy Ukraina może zostać członkiem UE do 2030 roku?
Taki jest plan. Nie powiedziałbym, że to niemożliwe, ale UE ma zaskakująco niejednoznaczne doświadczenia z ustalaniem konkretnej daty przed pomyślnym zakończeniem wszystkich rozdziałów negocjacji i pełnym wdrożeniem wszystkich niezbędnych przepisów w kraju przystępującym do UE.
Ukraina ma nad czym pracować. Nie w zakresie przyjmowania ustawodawstwa, które w większości jest już gotowe, ale w zakresie jego wdrażania, w szczególności wzmocnienia walki z korupcją i praworządności. Ten rok przyniósł pewne niepowodzenia, które z pewnością nie sprzyjały przyspieszeniu procesu przystąpienia Ukrainy do Unii. Ale Ukraina ma potencjał, by sprostać tym wyzwaniom.
Аттіла Демко — угорський експерт з питань безпеки, письменник і колишній дипломат. Працював радником при місії Угорщини в НАТО та Міністерстві оборони, нині відомий як автор роману «Гнів царя», що дає ексклюзивне уявлення про світогляд Володимира Путіна. Яке послання транслює Китай своїм вражаючим парадом? Скільки іноземних військ потрібно, щоб захистити Україну? Чому насправді Будапешт виступає проти вступу України до ЄС? І як Угорщина відбивається від гібридних атак Кремля? Про це пан Демко розповів Sestry.
Аттіла Демко. Фото: Wikicommon
У місті знову два шерифи
Марина Степаненко: Китай провів найбільший в історії військовий парад, продемонструвавши свою ядерну тріаду, а також передові дрони, гіперзвукову зброю та лазерні системи — це було безсумнівним проявом сили Сі Цзіньпіна, якого супроводжували Путін і Кім Чен Ин. Цей союз називають сучасною «віссю зла». Як ви інтерпретуєте стратегічне послання, що стоїть за китайським парадом?
Аттіла Демко: У геополітичному плані — це вільний союз «держав серця Євразії», мета якого — покінчити з домінуванням Заходу, насамперед США. Росія є явно молодшим партнером Китаю, зі співвідношенням один до десяти майже в усьому, крім ядерної енергетики. Північна Корея ще менша за Росію, тож це тріо далеко не рівноправне.
По суті, Пекін каже Москві та Пхеньяну: прийміть моє верховенство, і я буду вас підтримувати. Для України це погана новина, оскільки Китай може й надалі підтримувати російську економіку на плаву. З 2022 року торгівля між цими двома значно зросла, і Китай здатний замінити значну кількість західних технологій, які втратила Росія (через санкції, — Авт.).
Для Сполучених Штатів повідомлення Пекіна інше: я для вас рівня, і я буду йти своїм шляхом. Отже, спостерігаємо повернення двополярного світу — у місті знову два «шерифи».
— Після зустрічі Трампа й Путіна в Анкориджі 15 серпня Білий дім сигналізує про готовність США «підхопити» європейську миротворчу архітектуру: розвідка, ППО/повітряна підтримка, але без введення наземних військ. Наскільки життєздатна така модель без американських солдатів на місцях? Чи зможе вона стримувати РФ?
— Єдина країна в західному світі, яку Росія сприймає серйозно з точки зору безпеки, — це Сполучені Штати. Тож без присутності американських військ на території України сумнівно, що західні гарантії могли б спрацювати
Навіть ідея розгортання європейських військ є проблематичною і навряд чи колись буде реалізована.
Але американці не розгорнуть війська. Тому я б сказав, що ці гарантії не відповідають тим, чого прагне Україна.
— Який мінімальний склад і мандат євроконтингенту потрібен, аби це було не «символічно», а ефективно?
— Участь американських військ на території України була б важливою. Європейські країни можуть розгорнути 30-тисячний контингент, що не є великою кількістю. Вони можуть виступити в ролі запобіжного механізму на випадок продовження російської агресії, але не як реальне підкріплення для оборони України.
Також потрібно враховувати ротацію — 30 тисяч означає 90 тисяч солдатів загалом, тож це не така потужна сила, як здається. І це не буде єдина злагоджена сила, а війська з близько 10 країн, з різними розмірами та можливостями. Це потягне за собою низку питань: чи будуть вони мати однакові правила застосування зброї, як вони будуть діяти, як реагувати?
Тому зараз я розглядаю розгортання радше як політичну заяву, ніж як серйозну військову місію. Параметри, правила ведення бойових дій, що вони можуть і не можуть робити — нічого з цього ще не опрацьовано. Наразі це все залишається у сфері політики, не реальності.
«Замороження» війни в 2015 було вигідним для України»
— Є інформація, що Трамп може просувати угоду без попереднього припинення вогню, навіть з можливими територіальними поступками на сході України. Це виглядає як сценарій часткового замороження конфлікту, який може згодом знову вибухнути. Наскільки великий ризик такого «замороженого, але нестабільного» миру?
— Після 2015 року ми бачили приклад того, як війну можна «заморозити» (після 2015 року інтенсивність бойових дій знизилася, але обстріли, локальні бої, диверсії продовжувались і щороку Україна фіксувала сотні загиблих, — Авт.). Було сім років відносної «заморозки», протягом яких Україна змогла зміцнити армію. Якби повномасштабне вторгнення відбулося у 2014–15 роках, Україна програла б. Тоді її армія була набагато слабшою. Тому твердження, що «замороження» було поганим для України, суперечить фактам — тоді воно було вигідним.
Чи є «замороження» корисним чи шкідливим, залежить від багатьох умов. Але президент Трамп говорить про мир, а це зовсім інше. Росії буде складніше порушити мирну угоду, особливо поки Трамп при владі, адже це означатиме особистий конфлікт між Путіним і Трампом.
Досягти миру дуже складно, бо територіальні поступки є обов’язковими для Росії
Я бачу це переважно як політичну проблему, хоча є й військові причини. Такі міста, як Слов'янськ і Краматорськ, важливі для РФ, бо на папері вторгнення починалось як «порятунок Донбасу». Це було елементом пропаганди, якою Путін тепер загнаний у кут — він не може відмовитися від решти Донбасу, що становить близько 6 тисяч квадратних кілометрів і нелегкий для захоплення.
На жаль, моя думка така: Росія може захопити цей регіон швидше, ніж за «кілька років», як прогнозують деякі західні розвідки.
З огляду на динаміку війни, захоплення росіянами Донбасу може тривати до року
Україна завжди показувала кращі результати, ніж очікувалося, і її стійкість була надзвичайною. Але ситуація на Сході все ще дуже складна для українських сил, є принаймні три кризові точки.
Україні нестерпно здатися, а Росії — відмовитися від претензій. Територіальне питання, мабуть, найважче вирішити, і саме через нього війна може затягнутися, якщо рішення не буде знайдено.
Дональд Трамп і Володимир Путін під час зустрічі на Алясці, 15 серпня 2025. Фото: Julia Demaree Nikhinson/Associated Press/East News
Єдина реальна гарантія
— Після повідомлень про те, що зустріч між Зеленським і Путіним може відбутися в Будапешті, багато хто зазначив, що це була б прикрість — з огляду на Будапештський меморандум. Так, це вже не актуально, а місто як таке не винне, та все ж. Що саме слід прописати на папері, щоб уникнути повторення долі Будапештського меморандуму і забезпечити реальну безпеку, а не лише політичні декларації?
— Дуже важливо підкреслити те, що ви сказали: Угорщина не мала нічого спільного з Будапештським меморандумом. Вона не є його підписантом, не є гарантом України в жодному сенсі — це було лише місце, де документ був підписаний. Але ваше запитання є надзвичайно важливим: що може бути справжніми гарантіями для України?
Найсильнішою гарантією є українська армія. Це єдина реальна гарантія для будь-якої країни
Звичайно, альянси мають значення — НАТО та ЄС надають певні гарантії безпеки — але з огляду на геополітичне становище України та те, хто є потенційним агресором, українська армія залишається найсильнішим гарантом.
Якщо подивитися на Будапештський меморандум або подібні угоди, то все завжди зводиться до того, що хочуть або не хочуть робити найсильніші гаранти. Сполучені Штати не надали Україні військової підтримки в 2014 році, коли меморандум був порушений вперше. Навіть після 2022 року США ніколи не мали наміру вводити війська, незважаючи на те, що надавали значну допомогу. І завжди залишається ядерна проблема — ризик ескалації.
США й інші країни ніколи не ризикнуть ядерною війною заради України
Тому я розумію, чому Україна прагне гарантій — з політичної точки зору вони потрібні, щоб переконати населення прийняти жорстку угоду. Тоді як насправді гарантом є сильніша українська армія, повітряні сили і, можливо, військово-морський флот. Це має значення, коли йдеться про майбутні наміри Росії.
Шлях до ЄС: угорське вето — лише частина картини
— Будапешт продовжує публічно ставити під сумнів готовність України до членства в ЄС і блокує/сповільнює ключові рішення, що вже стало «новою нормою» у ЄС. На вашу думку, така поведінка — це ідеологія чи інструмент торгу, щоб отримати те, що Угорщині потрібно на цей момент?
— Я не представляю угорський уряд, але ви повинні реалістично оцінювати перспективи членства України. Якщо повернутися до прагнення України вступити до НАТО, Угорщина була єдиною країною, яка відкрито заявила, що це не є гарною ідеєю. Але згодом з'ясувалося, що принаймні пів дюжини інших країн також не підтримали цю ідею — коли настав час приймати рішення. Тож у певному сенсі Угорщина була більш чесною з Україною щодо реалій, ніж інші країни.
Однак, з 2017 року двосторонні відносини погіршилися. В Угорщині панує загальне відчуття, що почала Україна. Раніше Угорщина сильно підтримувала Україну — після Польщі ми були другими, хто визнав її незалежність, і до 2017 року була за її членство в НАТО та ЄС. Потім в Україні змінилися закони про мову й освіту, які вплинули на угорську громаду в Закарпатті. Це було початком (в Україні наголошують, що йшлося про забезпечення державної мови в освіті, при цьому збереження прав національних меншин гарантується конституційно — Авт.).
Зараз угорський уряд заявляє, що Україна не готова до членства. Дивлячись на ситуацію реалістично, це не відбудеться за кілька років — це тривалий процес. Після Помаранчевої революції Україні було обіцяно членство в ЄС: хтось говорив про сім років, хтось — про 15. Як показав час, більш реалістичним виявився довший термін. Тому українці повинні замислитися, чи є сьогодні обіцянки «короткого шляху» надійними.
Цей процес є дуже складним навіть для країни, яка не перебуває у стані війни. Україна потребує значної допомоги з боку Європи, і люди повинні розуміти, що це не відбудеться швидко
Угорщина фактично запропонувала стратегічне партнерство з Європою як проміжний крок, але інші країни ЄС відхилили цю пропозицію.
— Навесні в Угорщині відбудуться вибори, які можуть призвести до зміни влади. Які шанси у Орбана залишитися на посаді після 2026 року? І якщо він не залишиться при владі, чи може це стати своєрідним поштовхом до поліпшення відносин між Угорщиною і Україною?
— Не буду спекулювати на результатах виборів. В Угорщині проводиться багато опитувань, і вони показують різне. Можу лише сказати, що після волевиявлення відносини можуть покращитися за будь-якого уряду. Звичайно, деякі партії можуть бути більш відкритими до цього, ніж інші, але до виборів Угорщина залишатиметься зосередженою на собі, і відносини з Україною не будуть головним пріоритетом. Після цього, я вважаю, будь-який уряд при владі — чи то прем'єр-міністра Орбана, чи інший — матиме більше готовності розвивати відносини з Україною.
Збереження взаємин між країнами у їхньому нинішньому стані не відповідає довгостроковим інтересам Будапешта. Водночас чимало угорців вважають, що саме Україна ініціювала напруженість. Існує думка, що вона поводилася, як більша держава по відношенню до меншої, особливо після 2014 року, коли спілкування часто більше нагадувало монолог (тоді Україна різко активізувала мовну та освітню політику, адже Київ сприймав це як частину національної безпеки: потрібно було зміцнити єдність країни й обмежити простір для російської «мовної карти», та у Будапешті сприйняли нові закони як крок проти угорської меншини на Закарпатті, — Авт.).
Тому до 2026 року нам потрібно відновити повноцінний діалог між двома країнами, оскільки обидві сторони потребують одна одної. Відносини не є односторонніми — ми маємо сісти за стіл переговорів і разом вирішити спірні питання.
Віктор Орбан і Володимир Зеленський у Києві, 2 липня 2024. Фото: Zoltan Fischer/Associated Press/East News
Звичайно, багато що залежить від того, чи закінчиться війна в Україні. І є ще один важливий момент:
Ідеї швидкого вступу України до ЄС протистоїть не тільки Угорщина. Це дуже важливо зрозуміти українцям
Якщо люди вважають, що єдиною перешкодою є Будапешт — те, що він говорить або робить — це просто неповна картина.
— Разом з тим коли доходить справа до голосування за українські питання у Брюсселі, ми бачимо лише одне вето — Угорщини…
— Я це розумію, але початок перемовин — це не те саме, що завершення всього процесу. Якщо подивитися на минулий раз, то було кілька країн, зокрема, Нідерланди, які не дуже підтримували це рішення. Ось про що я кажу (У випадку з Нідерландами йдеться радше про історичний референдум 2016 року щодо Угоди про асоціацію Україна–ЄС і загальну обережність уряду, а не про системне блокування переговорів, як це робить Угорщина, — Авт.).
Ви праві, що початок переговорів може залежати від однієї країни, але справжня проблема не в прискореному вступі, а в кінцевому результаті. Саме це я намагаюся підкреслити. Водночас я чітко розумію, чому український народ бачить це інакше.
Дозвольте навести приклад НАТО. Виявилося, що головним противником членства були США — не адміністрація Трампа, а адміністрація Байдена. Були й інші країни, які публічно зберігали мовчання, але за лаштунками не виявляли великого ентузіазму.
І так, іноді між нашими двома країнами відбуваються жорсткі дебати. Але насправді це дуже незначна проблема порівняно з більш широкими викликами, пов'язаними з прискореним членством. Ось чому я прошу людей подивитися на приклад НАТО.
Це часто пропускають у пресі, тому що ЗМІ здебільшого зосереджуються на сьогоденні й на тому, що видно. У деяких випадках важко побачити, що відбувається за лаштунками.
Гібридна війна РФ проти Угорщини
— Пане Демко, чи відчуває Угорщина себе мішенню російської гібридної війни, враховуючи викриття шпигунських мереж, інформаційні кампанії та підозри у втручанні у внутрішню політику?
— Цілком впевнений, що Росія атакує Угорщину — головним чином через інформаційні операції. Найвідоміший випадок стався близько 10 років тому, коли було виявлено, що угорський депутат Європарламенту працював на Росію. Він покинув країну, уникнувши судового переслідування, і, ймовірно, зараз перебуває на території РФ.
Також Росія намагалася запустити свої щупальця в економіку нашої держави, зокрема, спробувала захопити MOL — найбільшу нафтову компанію Угорщини і головного гравця в регіоні. Використовуючи австрійську компанію OMV як прикриття, «Сургутнєфтєгаз» намагався здобути контроль над MOL, але уряд Орбана витіснив їх, позбавивши Росію впливу на цю компанію.
Тож, так, були виявлені операції — і, безсумнівно, є й інші, про які ми не знаємо. Але Угорщина вжила заходів, коли були перетнуті межі, чи то у випадку з депутатом Європарламенту, чи то з MOL.
Водночас гібридні операції тривають, особливо через ЗМІ та соціальні мережі. Росія поширює оманливі або негативні наративи про Україну, часто змішуючи правду з дезінформацією. Це проблема не тільки для Угорщини, а для всього регіону.
— У ЗМІ ми часто чуємо, як прем'єр-міністра Орбана називають «другом Путіна» або навіть «корисним дурнем Кремля». Як ви реагуєте на ці твердження, враховуючи уявлення про те, що Росія має сильного союзника на чолі уряду Угорщини?
— Я б сказав, що в політиці не існує такого поняття, як дружба.
ЗМІ використовують такі ярлики, але реальність інша. Наприклад, саме прем'єр-міністр Орбан витіснив Росію з MOL, найбільшої компанії Угорщини і важливого інструменту впливу
Зв'язки Угорщини з Росією стосуються переважно енергетики — нафти, газу й атомної енергії. Але якщо подивитися на оборону, то уряд Орбана повністю перевів Угорщину із систем радянської епохи на західні. Танки Т-72 були замінені на німецькі «Леопарди», БТР-80 — на бойові машини піхоти Lynx, а російська артилерія — на PzH 2000. Оборонна промисловість Угорщини зараз тісно інтегрована з німецькою компанією Rheinmetall, а також з Ізраїлем, Туреччиною, Чехією та Австрією.
Тож якщо судити за діями, а не за заголовками, безпека Угорщини на 100% ґрунтується на західній співпраці. Насправді в Угорщині будується найбільший в Європі завод з виробництва боєприпасів, який випускає 155-мм і 120-мм снаряди стандарту НАТО, а не російського калібру. І це малює вже зовсім іншу картину, ніж та, про яку часто пишуть у політичних коментарях.
Prezydent Wołodymyr Zełenski podpisał wieczorem 22 lipca ustawę ograniczającą niezależność Narodowego Biura Antykorupcyjnego (NABU) i Specjalistycznej Prokuratury Antykorupcyjnej (SAP), podporządkowując działalność tych organizacji prokuratorowi generalnemu. Tysiące ludzi wyszło na ulice Kijowa i innych miast, aby zaprotestować. Uczestnicy domagają się zawetowania ustawy, która może stać się przeszkodą na drodze do integracji europejskiej.
Władimir Zełenski zareagował już na protesty i przedłożył Radzie Najwyższej nowy projekt ustawy, który ma na celu zagwarantowanie wzmocnienia niezależności instytucjonalnej NABU i SAP, a także zapewnienie skutecznej ochrony ich działalności przed wpływami i ingerencją Rosji. Rada Najwyższa rozpatrzy projekt ustawy 31 lipca.
Dlaczego posłowie i prezydent przyjęli ustawę nr 12414? Dlaczego jest ona niebezpieczna i jak reaguje na nią świat? O to Sestry zapytały ekspertkę ds. polityki międzynarodowej, byłą redaktorkę „Głosu Ameryki” w Europie Wschodniej, Myroslavę Gongadze.
Miroslava Gongadze
Sestry: Jak Pani ocenia taką decyzję posłów i prezydenta – pozbawienie organów antykorupcyjnych niezależności?
Myroslava Gongadze: Postrzegam to jako bardzo niepokojący sygnał. Bo nie chodzi tylko o prawo. Chodzi o wolę polityczną.
NABU i SAP to nie tylko instytucje. To symbole. Powstały po Majdanie w odpowiedzi na żądania społeczeństwa dotyczące sprawiedliwości i uczciwego wymiaru sprawiedliwości. Ludzie na Majdanie powiedzieli: „Dajcie nam uczciwe, niezależne organy, które będą walczyć z korupcją na wszystkich szczeblach”. Międzynarodowi darczyńcy poparli to żądanie, aby pomóc Ukrainie oczyścić się. Udało się to zrobić. Ale, jak widzimy, niezależność tych organów stała się dla niektórych zbyt niebezpieczna.
Kiedy większość posłów, pomimo protestów niewielkiej liczby uczciwych i odważnych prawodawców, głosuje za ustawą, która pozwala sterować Prokuraturze Generalnej NABU i SAP-em nie chodzi już o skuteczność.
Chodzi o kontrolę. I bardzo często o strach
Bo kiedy sprawy antykorupcyjne zaczynają dotykać „swoich”, pojawia się pokusa, aby wszystko ponownie poddać ręcznej kontroli.
Szef SBU Wasyl Maluk twierdzi, że ta decyzja to „powrót do Konstytucji”, że organy nie zostaną zlikwidowane. Jak to skomentujesz?
Wydaje mi się, że jest to próba przykrycia decyzji politycznej ładnymi słowami. Tak, formalnie NABU i SAP pozostają. Ale jeśli odebrać im kluczowe uprawnienia, prawo do samodzielnego prowadzenia spraw to jaka to będzie niezależność?
To tak jakby mieć własny ładny samochód, ale bez kierownicy: daleko nie pojedziecie.
A argument o „powrocie do konstytucji” wygląda na manipulację. Konstytucja nie zabrania posiadania niezależnych organów antykorupcyjnych — wręcz przeciwnie, państwo ma zagwarantować rozliczalność i przejrzystość.
Struktury te zostały utworzone nie wbrew prawu, ale jako jego logiczna kontynuacja w warunkach, gdy stary system nie działał.
Co może być dalej? Jak zareagują Europa, Stany Zjednoczone, Ukraińcy?
Widzimy już pierwsze sygnały. UE zareagowała ostro: ta decyzja może zahamować integrację europejską. Stany Zjednoczone uważnie obserwują sytuację, a w Kongresie już padają pytania: „Czy warto nadal bezwarunkowo wspierać kraj, który wycofuje się ze swoich demokratycznych zobowiązań?”.
To po prostu woda na młyn tych amerykańskich polityków, którzy twierdzą, że Ukraina jest skorumpowana i nie zasługuje na pomoc.
Nowe, świadome pokolenie Ukraińców, pomimo wszystkich zakazów, ograniczeń i wojny, wyszło na ulice. Społeczeństwo obywatelskie żyje, a te nieudolne kroki władzy skłoniły ludzi do ponownego powstania i pokazania, że Ukraina jest żywą demokracją. Hasła, z którymi wyszli ludzie, to śmiech przez łzy. To ból. To wołanie ludzi domagających się sprawiedliwości, że te instytucje zostały stworzone krwią i nadzieją. Że Ukraina już nie raz przeszła przez „ręczną” prokuraturę i Ukraińcy nie planują do niej wracać.
Szczerze wierzę, że w Ukrainie jest wystarczająco dużo świadomości obywatelskiej, aby nie dopuścić do cofnięcia się. I że partnerzy nie będą milczeć. To bardzo trudny moment, ponieważ na wojnie wiadomo, gdzie jest wróg. A tutaj ponownie okazało się, że wróg wewnętrzny również nie śpi. Otworzyły się stare puszki Pandory. Nadchodzi kolejny moment prawdy. Ale społeczeństwo ukraińskie, na szczęście, nawet podczas wojny, w najciemniejszych momentach, pokazuje, kim jest.