Exclusive
Szkoła bez domu
20
min

Szkoła bez opresji: jak ukraińskie dzieci w Polsce zmieniają się z zastraszonych sierotek w pewnych siebie zdolniachów

Najczęstsze konflikty w szkole występują między dziećmi. Polscy rówieśnicy generalnie troszczą się o swoich ukraińskich kolegów i koleżanki i pomagają im na początkowych etapach integracji. Jednak od czasu do czasu dzieci z Ukrainy muszą radzić sobie w sytuacjach nieporozumień, a nawet z uprzedzeniami. Bywa też, że czują się wykluczone.

Tetiana Wygowska

W innym kraju jest to zawsze trudne, zwłaszcza gdy jest się dzieckiem

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Różnice kulturowe, inna religia, bariery językowe, a nawet zastraszanie. Z czym muszą zmierzyć się ukraińskie matki, które chcą chronić prawo swoich dzieci do edukacji w nowym kraju? A co najważniejsze – jak chronią zdrowie psychiczne swoich dzieci?

Wystarczy porozmawiać z nauczycielem

Konflikty te mogą być związane z barierą językową lub różnicami kulturowymi i religijnymi – ale też także rywalizacją o przywództwo lub uwagę nauczyciela.
– Pewnego razu, podczas ferii wiosennych, kolega podszedł na placu zabaw do mojej córki, która chodzi do trzeciej klasy – opowiada Switłana Łapko [imiona naszych rozmówców zostały zmienione – red.] – Zaczął zachowywać się niegrzecznie, przeganiać ją, a w końcu złapał ją za włosy i odciągnął na bok. Córka przybiegła do domu zapłakana, a ja oczywiście napisałam do matki chłopaka. Początkowo zareagowała ze zrozumieniem, ale potem powiedziała, że to wina mojej córki. Zwróciłam uwagę, że na placu zabaw są kamery, i zaproponowałam, że poproszę o obejrzenie nagrania. Ale to tylko jeszcze bardziej ją oburzyło.


Kiedy zaczęła się szkoła, zwróciłam się do naszej nauczycielki, pokazałam jej korespondencję i poprosiłam o pomoc w rozwiązaniu problemu. I rzeczywiście pomogła. Porozmawiała z dziećmi, a ten chłopiec przeprosił moją córkę.


Ołena Mamczur przywołuje inny przykład zastraszania. To przydarzyło się jej córce podczas letniego obozu. – Dziewczyny zaczęły tworzyć grupy zainteresowań i z jakiegoś powodu liderka jednej grupy nie lubiła liderki drugiej grupy. Zaczęła nastawiać wszystkich przeciwko mojej córce. Ja też nie zachowałam się zbyt mądrze, bo kupiłam słodycze i poczęstowałam wszystkie dziewczyny – z wyjątkiem wrogiej liderki, co tylko zaogniło sytuację.

Z pomocą przyszła pani, która organizuje zajęcia. Porozmawiała z matką tej wrogiej liderki i się poprawiło. Moje dziecko zostało przyjęte do grupy, inni zaczęli z nią rozmawiać. Tyle że to wszystko wydarzyło się na ostatnich zajęciach, a cały obóz to była dla mojego dziecka walka o przetrwanie.


W języku prawa

Kiedy rozmowa z nauczycielem nie pomaga, musisz udać się do dyrektora – uważa Maria Roszko. Ona również ma doświadczenie w radzeniu sobie z zastraszaniem córki – tyle że ze strony ukraińskich kolegów z klasy.

– Przez pierwszy miesiąc po ewakuacji mieszkałyśmy wSzczecinie – wspomina kobieta. – Tam była bardzo dobraszkoła, ale musiałyśmy przenieść się do Tychów. W miejscowej szkolespotykałyśmy się z prześladowaniami. Nie ze strony Polaków, ale Ukraińców.

Polscy nauczyciele nie od razu rozwiązali ten problem. Koledzy z klasy zwracali się do córki w wulgarny sposób, z brutalnymi aluzjami na tle seksualnym. Upokarzali ją, pokazywali jej filmy pornograficzne. I mówili, że dziewczyna nie rozumie ich żartów.

– Już wcześniej były z nimi problemy, ale przez ponad sześć miesięcy, dopóki nie zgłosiłam sprawy do dyrektora, nikt nie zwracał uwagi na skargi mojego dziecka. Niestety udało nam się powstrzymać nękanie tylko dzięki rozmowie „poza protokołem”. Po tej rozmowie rodzice chłopców podpisali dokument stwierdzający, że zostali ostrzeżeni w związku z zachowaniem swoich dzieci i są świadomi swojej odpowiedzialności. I że jeśli ich chłopcy ponownie dotkną mojej córki, a ja znów złożę skargę, zostaną ukarani grzywną za nienależyte wykonywanie obowiązków rodzicielskich i dostaną kuratora.

Nieoczekiwana reakcja dyrektora

Natalia Juszkiewicz miała nietypową sytuację: jej syn w pierwszej klasie został dziwnie potraktowany przez nauczycielkę.

– Przywiązała rękę syna do swojego ramienia sznurowadłem i tak chodziła z nim po klasie. Wszyscy się z niego śmiali. On też się śmiał, choć powiedział mi później, że bardzo się wstydził. Co ciekawe, nauczycielka sama opowiedziała mi o tym incydencie :„Muszę mieć go ciągle pod ręką”; „Zresztą w ogóle nie był zainteresowany lekcją”.

To było jeszcze przed inwazją, gdy w Polsce nie było tak wielu Ukraińców. Syn Juszkiewicz był jedynym Ukraińcem w klasie.

– Staram się zawsze być po stronie nauczyciela, uczę swoje dziecko słuchać starszych w domu – mówi Natalia. –  Ale kiedy zrozumiałam, że to nie on jest problemem, spisałam wszystkie dziwne zdarzenia z całego roku na kartce, nauczyłam się tego wszystkiego po polsku, poszłam do dyrektorki i wszystko jej opowiedziałam. To było bardzo trudne, bo nie znałam dobrze polskiego, czytałam niektóre rzeczy z kartki, siedziałam przed nią, jak na egzaminie.

Dyrektorka stanęła po mojej stronie i przeprosiła, prosząc, żebym nie przenosiła dziecka do innej szkoły. Bo to byłby ich porażka, że nie radzą sobie z pierwszoklasistą...

I tak przenieśliśmy syna – i teraz wszystko jest w porządku, nowa nauczycielka znalazła właściwe podejście do syna. On jednak chodzi do psychologa z powodu niskiej samooceny. Ma traumę i dobrze pamięta swoją nieudaną pierwszą klasę.

Czy zmiana szkoły to dobre wyjście?

– Mój syn był też jedynym Ukraińcem w klasie. Dochodziło do nieporozumień między nim a kolegami – mówi Weronika Zarucka. – Rozmawiałam z wychowawczynią, poszłam do dyrektora, żeby zmienili mu klasę. Odmówili, bo inne klasy sportowe i dzieci musiały zdać egzamin, żeby się do nich dostać.

Problem rozwiązała dopiero zmiana szkoły. Kiedy wzięli nasze dokumenty, nie namawiali nas do pozostania. Ale my szybko wszystko podpisaliśmy – mimo że mój syn dobrze mówi po polsku, dobrze radził sobie z programem szkolnym i w momencie przeniesienia miał tylko dwie czwórki, a resztę szóstek. Zresztą żaden nauczyciel nie miał zastrzeżeń do jego zachowania.

Nie tak jak wszyscy

Olga Bałaban uważa, że to nieprzyjazna atmosfera w szkole wpłynęła na decyzję jej rodziny o zmianie. Nie tylko szkoły.

Olga ma wykształcenie pedagogiczne, mówi po angielsku i po polsku. Pracowała jako tłumaczka w tej samej szkole, w której uczyła się jej córka. – Moja Ewa rozpoczęła naukę w polskiej szkole w polskiejszkole3 marca 2022 roku–mówi.–Wtedy nikt nie miał pojęcia, co zrobić z naszymi dziećmi. Administracja, nauczyciele, uczniowie i rodzice przyjęli nas bardzo ciepło, co miało ogromny wpływ na nasze dzieci. Niemal natychmiast zaczęłam pracować w tej szkole jako tłumaczka. Moja córka jest grzeczną dziewczynką, a nauczyciele i rówieśnicy uwielbiają ją.

Kryzys zaczął się w tym roku.

Na początku nie zwracałam uwagi na skargi córki, ale później zdałam sobie sprawę, że to poważna sprawa. W klasie jest 11 chłopców i 5 dziewcząt. Wszystko zaczęło się od oskarżeń, że Ewa nie jest taka jak wszyscy. Nie poszła z nimi do Pierwszej Komunii, bo jest prawosławna i w ogóle jest jakaś dziwna...

Potem zaczęła się agresja w szatni. Ewie wytykano, że mówi po ukraińsku, choć jej polski jest prawie idealny. 

W tym roku poszłam na urlop macierzyński, więc nie rozmawiałam z nauczycielami i nie wiedziałam wszystkiego. W międzyczasie moja córka przestała interesować się szkołą, światem, po prostu się wyłączyła.

Poszłam do nauczycielki, by rozwiązać problem. Zrobiła, co mogła: sprowadziła psychologa, nauczycieli i zorganizowała spotkanie rodziców z dyrektorem. Na spotkaniu stało się dla mnie jasne, skąd bierze się agresja dzieci: z domu, od rodziców.

Po tych wszystkich działaniach agresja ustała. Za to koledzy z klasy zaczęli Ewę traktować, jak powietrze. Na podwórku, podczas popołudniowych zajęć, wszystko jest w porządku. Ale atmosfera w klasie sprawiała, że Ewa była ciągle przygnębiona. Postanowiliśmy spróbować nowego życia w Norwegii. Będzie trudniej, bo inny język i odległa kultura, ale może będzie łatwiej w relacjach z ludźmi.

Nauczycielka była niezadowolona

Co zrobić, jeśli w pobliżu nie ma innej szkoły i nie masz gdzie przenieść dziecka? Władysława Szepel postanowiła się nie poddawać. Jej walka o edukację syna wiązała się również z walką z jego lękami i kompleksami.

– Mykoła bardzo dobrze radził sobie w polskiej szkole średniej –wspomina. – W ciągu trzech miesięcy w szkole poprawił swoje umiejętności językowe na tyle, że z powodzeniem zdał egzamin ósmoklasisty i dostał się do polskiej szkoły o profilu informatycznym. Nie spodziewaliśmy się żadnych problemów.

Mykoła od razu wziął się do nauki. Z niektórymi nauczycielami nie mógł jednak znaleźć wspólnego języka i widziałam, jak zaczyna tracić zainteresowanie nauką i wiarę w siebie.

W pierwszej klasie technikum grożono mu wyrzuceniem ze szkoły z powodu oceny z matematyki, w drugiej klasie poprawiliśmy matematykę– także dlatego, że przyszedł nowy nauczyciel.

Zdarzyło się, że Mykoła miał konflikt z nauczycielką angielskiego. Uczyli się frazeologii i nauczycielka poprosiła go o zapisanie w zeszycie wyrażeń, których dzieci nie znały. Zapisał kilka, ale nauczycielce nie spodobało się, że jest ich tak mało. Wyjaśnił, że uczył się angielskiego w Ukrainie, i znał większość tych wyrażeń. Nauczycielka poprosiła go więc o przetłumaczenie ich na polski. Wtedy Mykoła zdał sobie sprawę, że zna te zwroty w języku angielskim i ukraińskim, ale nie w polskim.

Nauczycielka była niezadowolona. Wezwano mnie do szkoły.

Kiedy indziej zrobił zdjęcie tablicy z zadaniem – z nauczycielką w kadrze. To się jej nie spodobało.

– Jestem nieudacznikiem. Nic nie umiem i nic mi się nie uda –wciąż słyszałam to w domu.

Z pomocą przyszła mi pani Gosia, szkolna psycholożka. Po kilku rozmowach w jej przytulnym gabinecie przy filiżance herbaty mój syn nabrał chęci do odrabiania lekcji i zaczął szukać na YouTube odpowiedzi na pytania, na które nie znał odpowiedzi.

Pani Gosia przekonała Mykołę, że nie jest głupi – tylko profil informatyczny jest trudny. A jemu jest trudniej niż innym, bo jest z innego kraju i dopiero uczy się języka. Więc to normalne, że na początku jest w tyle. Ale już niedługo będzie mu łatwiej i nie powinien się poddawać.

Poradziła mi, bym angażowała syna w zajęcia integracyjne, które odbywają się w szkole: wycieczki, imprezy szkolne itp. Zaczęłam pozwalać mu jeździć na wszystkie wycieczki szkolne, po których dzieci zwykle się zaprzyjaźniają i stają się bardziej otwarte. 

I w drugim semestrze nagle zaczął dostawać piątki i szóstki. Żartowałam nawet, że może w trzeciej klasie będzie świetnym uczniem. Najważniejsze, żeby nie chorował i nie opuszczał zajęć.

– I muszę przestać się bać – dodał mój syn.

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Założycielka i redaktor naczelna wydawnictwa „Czas Zmian Inform”, współzałożycielka fundacji „Czas Zmian”, wolontariuszka frontowa, dziennikarka, publikująca w gazetach ukraińskich i polskich, w szczególności „Dzienniku Zachodnim”, „Gazecie Wyborczej”, "Culture.pl".  Członkini Ogólnoukraińskiego Towarzystwa „Proswita” im.  Tarasa Szewczenki, organizatorka wydarzeń kulturalnych, festiwali, "Parad Wyszywanki" w Białej Cerkwi.

W Katowicach stworzyła ukraińską bibliotekę, prowadzi odczyty literackie, organizuje spotkania z ukraińskimi pisarzami.  Laureatka Nagrody literackiej i artystycznej miasta Biała Cerkiew im  M. Wingranowskiego.  Otrzymała Medal „Za Pomoc Siłom Zbrojnym Ukrainy”, a także nagrodę Visa Everywhere Pioneer 20, która docenia osiągnięcia uchodźczyń, mieszkających w Europie i mających znaczący wpływ na swoje nowe społeczności.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Organizacja „Demagog” przygotowała praktyczny przewodnik, który krok po kroku pokazuje, jak samodzielnie rozpoznawać manipulacje i nie dać się złapać w pułapkę dezinformacji.

Co można znaleźć w przewodniku?

● Prawdziwe przykłady dezinformacji wraz z wskazówkami, jak samodzielnie je sprawdzić.

● Zestaw wiarygodnych źródeł, z których warto korzystać.

● Praktyczne narzędzia online do sprawdzania treści.

● Ćwiczenia rozwijające krytyczne myślenie.

● Inspiracje i materiały do dalszej nauki.

Dlaczego warto się tego nauczyć?

Ponieważ jest to krytyczne myślenie. Ponieważ media społecznościowe toną w fałszywych informacjach, które są współczesną bronią, a przed tą bronią trzeba umieć się bronić. Dzięki podręcznikowi nauczysz się odróżniać prawdę od kłamstwa, chronić siebie i swoich bliskich przed manipulacją oraz świadomie poruszać się w świecie informacji.

Podręcznik opiera się na konkretnych przypadkach fałszerstw dotyczących osób i organizacji, a także na nieprawdziwych materiałach, sprawdzonych i obalonych wcześniej przez „Demagoga”. Dla każdej techniki dezinformacji znajdziesz nie tylko przykład, ale także sprawdzone narzędzia, które pomogą rozpoznać podobne manipulacje w przyszłości.

Zapoznaj się z poradnikiem i zyskaj przewagę w walce z dezinformacją!

20
хв

Jak rozpoznać fałszywe informacje? Powstał nowy przewodnik po świecie dezinformacji w sieci

DEMAGOG

O swojej reformie szefowa resortu edukacji Barbara Nowacka mówiła, że to zmiany, które mają uczynić polską szkołę „najlepszą na świecie”. 

Od kiedy objęła tekę ministry edukacji, szczególnie dużo mówiło się nie tylko o liście lektur, odchudzeniu przeładowanych podstaw programowych, ale przede wszystkim o miejscu religii w szkole i nowym przedmiocie: edukacji seksualnej. 

Wymiar lekcji religii zmniejszono do jednej w tygodniu, ocena z tego przedmiotu nie jest wliczana do średniej, a zajęcia odbywać się będą na pierwszej lub ostatniej lekcji

Maria Kowalewska, nauczycielka, wychowawczyni w warszawskiej szkole podstawowej i aktywistka teamu Wolna Szkoła, ocenia te zmiany pozytywnie: – To ułatwia przygotowanie planu zajęć, ale przede wszystkim trzeba też pamiętać, że w szkole mamy dzieci różnych wyznań. Trudno też oczekiwać, żeby wiara czy wiedza religijna były oceniane.

Trybunał Konstytucyjny kwestionuje legalność rozporządzenia MEN dotyczącego lekcji religii, jednak rząd nie publikuje tego orzeczenia.

Edukacja, nie deprawacja

Choć „duża” reforma, dotycząca podstaw programowych, które mają być przejrzyste, spójne i okrojone oraz egzaminów, zajmie jeszcze trochę czasu, to jak mówi Barbara Nowacka, już w tym roku szkolnym pojawią się „jaskółki wiosny”. 

Chodzi o dwa nowe przedmioty, czyli szeroko dyskutowaną edukację zdrowotną (dla klas czwartych i starszych) oraz edukację obywatelską, która zostanie wprowadzona do szkół ponadpodstawowych. 

– W podstawach programowych pojawiają się tak zwane zagadnienia fakultatywne – mówiła wiceministra edukacji Katarzyna Lubnauer. – To oznacza, że stawiamy nie tylko na to, by nauczyciele mieli w swojej pracy wybór metod, ale by mieli też wpływ na to, czego chcą uczyć – dodała, podkreślając autonomię nauczycieli. 

Edukacja zdrowotna, przedmiot, które podstawa programowa obejmuje informacje na temat szeroko pojętego dbania o swój dobrostan fizyczny i psychiczny, ma wyposażyć uczniów i uczennice w wiedzę o tym, jak świadomie podejmować decyzje związane ze zdrowiem. „Przedmiot obejmuje nie tylko obszar medyczny czy biologiczny, lecz także zagadnienia związane z emocjami, relacjami, odpowiedzialnością, wartościami i dobrostanem. Uczy podejmowania świadomych decyzji zdrowotnych. Promuje zdrowy styl życia. Rozwija umiejętności komunikacji, empatii i troski o siebie i otoczenie. Pozwala ustrzec się przed różnorodnymi zagrożeniami – od chorób zakaźnych, przez uzależnienia, po dezinformację” – pisze ministerstwo na swojej stronie. 

Zajmuje się także zdrowiem seksualnym, co wzbudziło kontrowersje i ostatecznie sprawiło, że przedmiot nie będzie obowiązkowy. Ostrzegały przed nim środowiska konserwatywne, a przede wszystkim episkopat, który grzmiał o „deprawacji”

Kilka dni temu biskupi znów podjęli temat, pisząc list. Podkreślają w ni, że w nowym przedmiocie „nie chodzi o zdrowie uczniów”. „W swej istotnej części przedmiot ten zawiera treści dotyczące tzw. zdrowia seksualnego, których celem jest całkowita zmiana w postrzeganiu rodziny i miłości” – piszą członkowie prezydium Konferencji Episkopatu Polski, dodając, że „według założeń nowego przedmiotu, uczniowie mają być od najmłodszych lat poddawani erotyzacji”. Apelują także do rodziców, by nie wyrażali zgody na udział dzieci w tych „demoralizujących zajęciach”.

Maria Kowalewska: – Gdyby ktoś zadał sobie trud przeczytania podstawy programowej, dowiedziałby się, że kwestie dotyczące zdrowia seksualnego to tylko 9 proc. podstawy programowej. I to bardzo ważne 9 proc., bo w moich klasach w każdym roku wraca temat pornografii, a pytania, z którymi zwracają się do mnie uczniowie, świadczą o tym, że edukacja zdrowotna to bardzo potrzebny przedmiot. Fakt, że pozostanie nieobowiązkowy, sprawi, że wielu rodziców nie zapisze dzieci na zajęcia. Ze szkodą dla dzieci.

Nowacka nie chce powtarzać błędów

O autonomii, o której mówi Katarzyna Lubnauer, trudno mówić w przypadku tych zmian, które wprowadzono już w ubiegłym roku. Chodzi o zmianę w pracach domowych – stały się nieobowiązkowe. Z tej decyzji MEN początkowo cieszyli się uczniowie i rodzice, podczas gdy krytykowały ją środowiska eksperckie, zarzucając jej właśnie ingerencję w zakres autonomii nauczyciela oraz podkreślając znaczenie samodzielnej pracy uczniów. 

– To jest bardzo proste. Jeśli dzieci nie piszą w domu, to po prostu nie nauczą się pisać, a przecież czekają je egzaminy ósmoklasisty. Żeby nauczyć się języka, konieczna jest samodzielna praca, powtórki – mówi Maria Kowalewska

Cała przygotowana reforma zakłada wprowadzenie nowych, praktycznych przedmiotów (wspomniana edukacja obywatelska i edukacja zdrowotna, przyroda w nowej formule, zajęcia praktyczno-techniczne w nowej formule), nowej, spójnej podstawy programowej, więcej zajęć praktycznych i projektowych, zmiany w ocenianiu, z większym naciskiem na oceny opisowe, informacje zwrotne i rozwój kompetencji, zmiany w egzaminach ósmoklasisty i maturalnym (od 2031 roku), mniej godzin w klasach 7-8 szkoły podstawowej oraz wsparcie dla nauczycieli. 

Te zmiany będą wprowadzane stopniowo. Barbara Nowacka nie chce powtórzyć błędów swoich poprzedników, przede wszystkim Anny Zalewskiej i jej pospiesznie przygotowanej i wdrożonej reformy dotyczącej likwidacji gimnazjów. 

Od września 2026 roku nowe podstawy programowe  przedmiotów zaczną obowiązywać w przedszkolach oraz 1. i 4. klasie szkoły podstawowej. W pierwszym roku obejmą tylko dwa roczniki: klasy pierwsze i czwarte szkół podstawowych. We wrześniu 2027 roku reforma rozpocznie się w szkołach ponadpodstawowych – liceach, technikach i szkołach branżowych.

Szkoła ma być jednak przyjazna, państwo – już mniej

W czerwcu tego roku głośno było o wycofaniu się MEN z programu „Szkoła dla wszystkich”, który przewidywał m.in. zapewnienie wsparcia asystentów międzykulturowych dzieciom (i ich rodzicom) z rodzin migranckich i uchodźczych. Przede wszystkim tych z Ukrainy, bo ich jest w Polsce najwięcej. 

Po ogłoszeniu tej decyzji resort znalazł się pod pręgierzem krytyki, a z rządu odeszła wiceministra Joanna Mucha. 

Obecnie rząd informuje, że w ramach programu wyrównywania szans edukacyjnych dzieci i młodzieży „Przyjazna szkoła” w latach 2025-2027 będą środki na dodatkowe wsparcie uczniów z Ukrainy w szkołach podstawowych i ponadpodstawowych, w tym na wsparcie asystentów międzykulturowych oraz podniesienie kompetencji kadr w zakresie pracy w środowisku wielokulturowym.

W kontekście nowego roku szkolnego trudno nie wspomnieć o prezydenckim wecie do ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy z Polsce. Zdaniem prezydenta otrzymywanie przez nich świadczenia 800 plu powinno być powiązane z zatrudnieniem.

Tak więc matki, które nie pracują lub stracą pracę (bo w praktyce sprawa dotyczy głównie samotnych kobiet z dziećmi), nie będą mogły otrzymywać tego wsparcia. To z pewnością wpłynie nie tylko na domowe budżety, ale także na funkcjonowanie dzieci w szkołach

Dla nauczycieli najważniejszą zmianą jest nowelizacja Karty Nauczyciela, dzięki której ma się poprawić sytuacja młodych nauczycieli na początku kariery oraz tych, którzy wybierają się już na emeryturę. Zmienią się także zasady oceniania pracy nauczycieli i znikają tzw. „godziny Czarnkowe”, czyli narzucony nauczycielom obowiązek bycia dostępnymi w szkole przez dodatkową godzinę w tygodniu.

20
хв

Polska szkoła od 1 września. Co nowego?

Anna J. Dudek

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

Między światami: traumy ukraińskich nastolatków na emigracji

Ексклюзив
20
хв

Szkoła jednak nie dla wszystkich? Nie będzie pieniędzy na asystentów kulturowych i dodatkowe lekcje polskiego

Ексклюзив
20
хв

Nowe pokolenie inceli, wychowane przez PiS

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress