Exclusive
20
min

Lekcje z wojny rosyjsko-ukraińskiej

Negocjacje z Rosją powinny mieć na celu przyznanie się do winy, a nie ustalanie, jaki pokój w mieszkaniu ofiary zajmie przestępca.

Hanna Malar

Ukraiński żołnierz na linii frontu. Bachmut, obwód doniecki, sierpień 2023. Zdjęcie: libkos/AP/Eastern News

No items found.

Zostań naszym Patronem

Dołącz do nas i razem opowiemy światu inspirujące historie. Nawet mały wkład się liczy.

Dołącz

Postrzeganie tej wojny wyłącznie jako „rosyjsko-ukraińskiej” nie odzwierciedla jej istoty. W rzeczywistości nie jest to tylko wojna dwóch państw. To wojna wartości i kultur: zachodnich i wschodnich. Wynika to bardzo jasno z natury walki. Pomimo faktu, że Ukraina stała się ofiarą agresji i istnieje ryzyko utraty państwa, przestrzega zasad i zwyczajów wojennych ustanowionych przez prawo międzynarodowe i zachowuje wszelkie praktyki demokratyczne. Rosja przeciwnie, walczy bez reguł i przekroczyła wszystkie granice dewaluacji ludzkiego życia i ludzkiej godności.

Kluczowym pytaniem tej wojny jest to, czy państwo wyznające demokratyczne zasady i wartości może pokonać państwo totalitarne?

Jeśli Ukraina zacznie przegrywać, będzie to oznaczać zniszczenie demokracji przez totalitaryzm, zachodnie wartości przez dzikie barbarzyństwo. A co najważniejsze, da Putinowi impuls do kontynuowania agresji na kraje Unii Europejskiej. Ponieważ walczy przede wszystkim przeciwko demokratycznej ścieżce rozwoju wybranej przez Ukrainę. Putin konkuruje z Ukrainą i światem zachodnim, i stara się udowodnić wyższość systemu państwowego i ideologii, którą stworzył.

Obecna sytuacja: wnioski i prognozy

Dwa lata inwazji na pełną skalę pozwalają na systematyczne spojrzenie na walki i wyciągnięcie pewnych wniosków i prognoz. Tak więc na razie cel Rosji pozostaje niezmieniony - zajęcie całego terytorium Ukrainy. Pierwszy plan Rosjan — zajęcie Kijowa w tydzień — nie powiódł się. A teraz wyznaczyli sobie termin 2026 roku i postanowili przejść etapami, zaczynając od zdobycia regionów Doniecka i Ługańska.

W autobusie ewakuacyjnym. Obwód doniecki, kwiecień 2022. Zdjęcie: Evgeniy Maloletka/AP/Eastern News

W 2023 roku głównym kierunkiem ofensywy Rosji był wschód Ukrainy. Tam przez cały rok siły rosyjskie próbowały iść naprzód w 5 kierunkach, co tydzień wystrzeliwały setki tysięcy pocisków, intensywnie wykorzystywały lotnictwo i swoje najlepsze jednostki szturmowe. Rosjanie mieli znaczną przewagę pod względem liczby ludzi i broni, jednak armia ukraińska mocno powstrzymała presję wroga i wyrządziła mu znaczne szkody. Na przykład w 2023 roku najpotężniejsza prywatna armia rosyjska Wagnera została zniszczona w walkach o Bachmut.

W bitwach ulicznych Rosjanie zawsze przegrywają z Ukraińcami, więc mogą wygrywać tylko zamieniając nasze miasta w popiół z 500-kilogramowymi bombami

W 2023 r. Rosjanie odbudowali zasoby utracone w 2022 roku, zwiększyli wielkość produkcji obronnej i zgromadzili siły na kolejną fazę wojny. Można więc założyć, że dzięki nowym siłom będą kontynuować agresję. Ponadto warto wziąć pod uwagę czynnik wyborów prezydenckich w Rosji, które powinny odbyć się już w marcu 2024 r. Podbicie Awdijiwki za wszelką cenę, kosztem nieuzasadnionych strat było spowodowane właśnie wyborami. Rosjanie nie mogli przejąć kontroli nad Awdijiwką przez prawie dwa lata, ale aby zademonstrować wyborcom Putina, że wygrywają poszli tradycyjną rosyjską ścieżką — nie licząc się z ceną.

Ich bitwy o ukraińskie miasta przeszły już do historii jako najbardziej kosztowne i bezsensowne

Teraz sytuacja na froncie jest niezwykle trudna. Rosjanie zwiększają presję na wschodzie, próbując jednocześnie przebić się przez obronę w kilku kierunkach. Armia ukraińska broni się, choć brakuje broni.

Lekcje dla Europy i świata

Ukraina chroni dziś granic Unii Europejskiej, ponieważ imperialne ambicje Rosji wykraczają daleko poza granice naszego kraju. A to zagrożenie nie jest hipotetyczne, ale bardziej realne niż kiedykolwiek. Tak jak Rosja przygotowywała się do wojny z Ukrainą, tak gotuje się do wojny z Unią. To tylko niektóre z dowodów: finansowanie partii politycznych i projektów, mediów, wydarzeń artystycznych i kulturalnych, wzmocnienie sieci agencyjnej, finansowanie wielotysięcznej fabryki botów i trolli w sieciach społecznościowych krajów europejskich. Istnieje wiele oznak prób wpływania na opinię publiczną i procesy polityczne krajów Unii Europejskiej. W Ukrainie wszystkie wymienione znaki okazały się jednym z etapów przygotowań do wojny.

Aby powstrzymać Rosję, musimy najpierw pozbyć się wszelkich złudzeń i wyciągnąć wnioski z tej wojny

Lekcja pierwsza: nie należy przewidywać działań Rosji, kierując się logiką. Na przykład błędne jest zakładanie, że Rosja jest słabsza od krajów NATO, więc nie odważy się zaatakować. Istnieje wiele historycznych przykładów, w których Rosja nie docenia swoich sił i angażuje się z góry przegrane operacje.

Nawet w wojnie z Ukrainą Rosjanie nie mogli wziąć pod uwagę siły ukraińskiego oporu i zaatakowali Kijów, choć nie mogli go zdobyć

Lekcja druga: nie należy wierzyć Rosji, że chce negocjować. Federacja Rosyjska aktywnie promuje narrację gotowości do procesu negocjacyjnego. Pomysł ten stanowi poważne zagrożenie dla utrzymania pokoju na całym świecie, ponieważ takie negocjacje będą legalizować na arenie międzynarodowej przestępstwo agresji. Nie można negocjować z przestępcą.

Nasza suwerenność, nasze granice, nasze terytoria - nie mogą być omawiane z agresorem. Ponieważ będzie to kontynuacja agresji i narzucanie woli agresora

I to nie tylko problem Ukrainy i Rosji, ponieważ agresja narusza dobro wspólne. Dlatego jeśli Federacja Rosyjska w wyniku negocjacji przejmie kontrolę w jakiejkolwiek formie nad jakąkolwiek częścią naszych terytoriów, będzie to oznaczać dla wszystkich innych krajów, że „było to możliwe”. Atakuj, a następnie, poprzez negocjacje, zabieraj część terytoriów suwerennego państwa.

Tysiące lejów po rosyjskich bombach. Bachmut, obwód doniecki, listopad 2022. Zdjęcie: Alex Babenko/East News

Jakie są więc możliwe negocjacje w przypadku przestępstwa? Wyłącznie mogą dotyczyć oskarżenia, zakresu i wysokości kary. Oznacza to, że w zamian za zakończenie przestępstwa popełnionego przez agresora możemy zrezygnować nie z terytoriów, ale z części naszego prawa do pociągnięcia Federacji Rosyjskiej do międzynarodowej odpowiedzialności karnej i odszkodowania za wyrządzone szkody. Instytucja negocjacji i umów z przestępcą znajduje się w ustawodawstwie wielu krajów świata. Są to jednak negocjacje mające na celu przyznanie się do winy i pomoc w śledztwie w zmniejszeniu kary, a nie ustalanie, jaki pokój w mieszkaniu ofiary zajmie przestępca.

Oznacza to, że negocjacje w sprawie utraty naszych terytoriów są faktyczną legalizacją międzynarodowej przestępstwa agresji

Kolejna lekcja tej wojny— dzisiejszy świat nie dysponuje skutecznym narzędziem sądowym, które mogłoby pociągnąć państwa do międzynarodowej odpowiedzialności karnej za przestępstwa agresji, zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości. W 2015 roku Ukraina złożyła wniosek do Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie zbrodni wojennych popełnionych przez Rosję. Śledztwo trwa od 9 lat. W tym czasie działania agresora nie zostały ocenione przez sąd międzynarodowy. A sam agresor nadal popełnia międzynarodowe przestępstwo.

Problem międzynarodowej odpowiedzialności karnej za agresję jest jednak znacznie głębszy niż w przypadku Ukrainy. Od czasu procesów norymberskich żaden kraj na świecie nie został skazany za przestępstwo agresji. Wyroki były tylko za zbrodnie wojenne i zbrodnie przeciwko ludzkości, które w warunkach wojny wywodzą się z agresji.

Oznacza to, że dziś na świecie wymiar sprawiedliwości międzynarodowej nie działa jako narzędzie zapobiegania wojnom i przeciwdziałania wojnom oraz nie pociąga wojskowo-politycznego przywództwa krajów agresora do odpowiedzialności za agresję

Kolejna lekcja Dziesięć lat tej wojny pokazuje, że tylko broń odwetowa i natychmiastowa reakcja na jej działania mogą powstrzymać Rosję. W ciągu 10 lat taktyka „nie denerwować Putina” okazała się nieskuteczna, a nawet szkodliwa, ponieważ z powodu opóźnień w pomocy straciliśmy możliwość powstrzymania przywódcy Kremla w latach 2014-2015. W rezultacie miał czas na przygotowanie inwazji na pełną skalę.

Wnioski

Czy zatem państwo, które wyznaje demokratyczne zasady i wartości, może pokonać państwo totalitarne? Codziennie staramy się odpowiadać na to pytanie na polu bitwy.

Słynny teoretyk wojny generał dywizji Carl von Clausewitz wierzył, że w wojnie między cywilizowanymi i dzikimi ludami zwycięży ten ostatni. Bo wojny prowadzone przez dzikich ludzi są bardziej gwałtowne i bardziej destrukcyjne. Rosja jest nie tylko „dzika” i walczy bez reguł. Nadal ma przewagę pod względem liczby ludzi i broni. Jednak nawet w takich warunkach armia ukraińska zdołała obronić stolicę, wyzwolić północ kraju, region Charkowa i Chersonia podczas dwóch lat wojny na pełną skalę. Od dwóch lat, w codziennych zaciętych walkach, Siły Zbrojne Ukrainy powstrzymują potężną rosyjską ofensywę na wschodzie.

Motywacja i profesjonalizm ukraińskiego wojska wywołuje zachwyt na całym świecie. Ukraińcy będą bronić swojego kraju do końca

Ale jedynym sposobem na wygranie wojny z „dzikim” jest przewaga broni. Ukraina nie będzie w stanie samodzielnie stworzyć tej przewagi. Dlatego odpowiedź na pytanie — czy państwo demokratyczne może pokonać agresję państwa totalitarnego — leży w rękach naszych partnerów i sojuszników.

Hanna Malar: Bez zachodnich partnerów Ukraina nie będzie w stanie stworzyć przewagi w broni. Na zdjęciu: Joe Biden, Emmanuel Macron, Olaf Scholz i Rishi Sunak na szczycie G7. Japonia, maj 2023. Zdjęcie Jonathan Ernst/AP/East News

Redakcja Sestry.eu nie zawsze podziela opinię autorów blogów

No items found.
Dołącz do newslettera
Thank you! Your submission has been received!
Oops! Something went wrong while submitting the form.

Wiceministerka obrony Ukrainy (2021—2023). Prawniczka. Jest autorką ponad 40 prac naukowych z zakresu zbrodni przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, zbrodni wojennych i przeciwko pokojowi. Wykładała w Narodowej Szkole Sędziów Ukrainy w zakresie kryminalnej i prawnej kwalifikacji wojennych agresywnych, i innych zbrodni popełnianych w strefie walki. Opracowała ocenę prawną wydarzeń na Krymie i we wschodniej Ukrainie, która jest wykorzystywana w praktyce śledczej i sądowej. Była ekspertką jednostek Służby Bezpieczeństwa Ukrainy w zakresie komunikacji strategicznej.

Zostań naszym Patronem

Nic nie przetrwa bez słów.
Wspierając Sestry jesteś siłą, która niesie nasz głos dalej.

Dołącz

Nasza czytelniczka zareagowała instynktownie. Zamiast się przestraszyć, postanowiła sprawdzić, kto jeszcze dostał taki materiał. Wynik jej mini-śledztwa jest przerażający. „Okazało się, że nikt. Rzucili tylko nam. Osiedle jest zamknięte i strzeżone, są cztery bloki. Zebrałam informacje od sąsiadów, także Ukraińców. Nikogo innego to nie dotknęło” – opowiada. To nie był przypadek, a celowa, precyzyjna operacja wymierzona w konkretną osobę.

Ta sama kobieta kilka miesięcy wcześniej została zaatakowana w drogerii. „Polka, twierdząc, że jestem Ukrainką, zaczęła mnie bić i pluć mi w twarz. Ludzie uciekli, ochrona nie reagowała. Tylko przypadkowa kobieta, prokuratorka, zatrzymała sprawę, która trafiła do sądu. Policja często zamiata takie rzeczy pod dywan” – pisze.

Te dwa incydenty nie są oddzielnymi zdarzeniami. To kolejne akty tej samej sztuki, w której historia staje się narzędziem wojny, a codzienność – polem bitwy. Nikt rozsądny w Polsce nie neguje tragedii Wołynia. Dziesiątki tysięcy ofiar, wspomnienia, które do dziś bolą, to fundament polskiej pamięci. Problem zaczyna się, gdy ten ból jest instrumentalizowany, a historia sprzed 80 lat zamienia się w pałkę, którą dziś uderza się w sąsiadów.

Ulotki, wrzucane do skrzynek i pojawiające się na słupach, jak te niedawno zauważone również w Mińsku Mazowieckim, nie służą edukacji historycznej. Służą wyłącznie sianiu strachu i podejrzliwości. Ich język – „ukraińscy bandyci”, „ludobójstwo” – to kalki propagandy z lat 40., odkurzone i używane w środku wojny, by budować nową barierę.

To nie jest przypadek. Takie materiały pojawiają się w chwili, gdy w Polsce toczy się gorąca debata o przyszłości sojuszu z Ukrainą, o roli uchodźców i o polityce społecznej. Im mocniejsze emocje, tym łatwiej nimi manipulować. To sprawnie wyreżyserowany spektakl, którego celem jest podział, a nie prawda.

Fundacja „Wołyń Pamiętamy”, na czele z prezeską Katarzyną Sokołowską, w swoich celach statutowych deklaruje „przywrócenie pamięci o ludobójstwie”, ale w rzeczywistości jej działalność polega na szerzeniu nienawiści. Działania fundacji, takie jak akcje plakatowe i wlepkowe, regularnie podsycają antyukraińskie nastroje. Analitycy z portali zajmujących się dezinformacją wielokrotnie wskazywali, że retoryka fundacji jest zbieżna z kluczowymi elementami rosyjskiej propagandy, której celem jest podsycanie polsko-ukraińskiego konfliktu historycznego i destabilizacja Polski.
To, co wygląda jak spontaniczne akcje, może być elementem zaplanowanej operacji, mającej za zadanie wykorzystać polskie resentymenty.

Dzisiejsza Polska żyje w rozdarciu. Z jednej strony mamy wielkie, oficjalne deklaracje o sojuszu z Kijowem, o wsparciu dla narodu walczącego o niepodległość. Z drugiej – rosnącą niechęć do uchodźców, podsycaną przez cynicznych polityków.

W kampaniach wyborczych hasło „Ukraińcy zabiorą wam pracę i mieszkania” działa szybciej i skuteczniej niż jakikolwiek program. Prezydent Nawrocki wetuje ustawę o świadczeniach dla Ukraińców, argumentując to „sprawiedliwością”.
Konfederacja buduje kapitał polityczny na resentymentach i strachu. Prawicowe media codziennie podsycają obraz Ukraińca jako konkurenta, a nie sojusznika.
W tej atmosferze wystarczy jeden czarno-biały plakat, by uruchomić lawinę gniewu.

Rosyjska propaganda od lat żeruje na ranach historycznych. Wyciąga bolesne momenty i wbija je w dzisiejsze konflikty. To, co Polacy i Ukraińcy powinni przepracować w duchu dialogu, zamienia się w narzędzie wzajemnego oskarżenia.

Ulotka w skrzynce to klasyczny przykład wojny kognitywnej – taniej, trudnej do zidentyfikowania, ale niszczycielskiej. Jej koszt to grosze. Jej skutek – nieufność, podejrzliwość, poczucie zagrożenia, a przede wszystkim przekonanie, że Ukraińcy są w Polsce nie jako goście i sojusznicy, lecz jako potencjalni wrogowie.

Nie ma wątpliwości: problem pamięci Wołynia trzeba omawiać. Ale nie ulotkami, nie w ciemnych kampaniach podszywających się pod troskę o historię. Tylko w otwartej rozmowie, uczciwym języku, poprzez edukację i spotkanie świadectw. Bo jeśli zgodzimy się, by historią handlowali propagandyści, staniemy się zakładnikami cudzych wojen.

A dziś Polska potrzebuje nie kolejnych barykad, lecz mostów – zwłaszcza z Ukrainą, która walczy nie tylko o swoje, ale i o nasze bezpieczeństwo. Historia naszej czytelniczki z Poznania – ulotka w skrzynce, atak w drogerii, obojętność ludzi – pokazuje, że obok wielkiej polityki liczy się jeszcze coś innego: codzienna reakcja. Kto stanie w obronie bitej kobiety? Kto zadzwoni na policję? Kto wyrwie z rąk propagandystów ulotkę, zanim zamieni się w kolejną falę hejtu?

Obojętność jest najgroźniejsza.

Bo daje sygnał, że można więcej, mocniej, brutalniej. Dziś, w Polsce, wybór nie jest abstrakcyjny. On dzieje się tu i teraz, w sklepach, na ulicach, w naszych społecznościach. Od naszej reakcji zależy, czy historia stanie się mostem do przyszłości, czy kolejną barykadą.

20
хв

Profanacja pamięci: jak nienawiść wykorzystuje tragedię dziecka

Jerzy Wójcik

Mnóstwo dziwnych pytań

Jestem mamą dziecka z ciężkim autyzmem i potwierdzoną niepełnosprawnością, w moim otoczeniu jest wiele mam wyjątkowych dzieci. Bardzo chciałabym pracować na pełny etat, chodzić na imprezy firmowe i wyjeżdżać w podróże służbowe – ale jedyne, na co mogę sobie pozwolić, to kilka godzin pracy online dziennie. Przedszkola terapeutyczne zazwyczaj działają do godziny 13:00, do tego dochodzą zwolnienia lekarskie i różne losowe przypadki, które zdarzają się mamom dzieci z autyzmem niemal codziennie. Ilu pracodawców podpisałoby umowę z taką osobą?

W wieku 6,5 roku mój Marko nie mówi, nie reaguje na swoje imię, nie nawiązuje kontaktu wzrokowego z ludźmi, nie rozumie niebezpieczeństwa i może po prostu wejść pod samochód albo spróbować wyjść przez okno.

Ciągle próbuje uciekać, więc na ulicy trzeba go cały czas trzymać za rękę. W domu zamykam drzwi na wszystkie zamki i chowam klucz

Syn potrzebuje stałej opieki i pomocy dosłownie we wszystkim. A kiedy choruje, wpada w stan szoku, nie potrafiąc wyjaśnić, co mu dolega. Wtedy mogę tylko zgadywać, co się z nim dzieje.

Oficjalnie diagnozę „autyzmu” postawiono Markowi, gdy miał 3 lata. Od tego czasu codziennie przechodzimy terapie, które, choć dają pewne rezultaty, nie sprawiły, że moje dziecko stało się choć trochę samodzielne. Autyzmu nie da się wyleczyć, można jedynie złagodzić stan chorego i poprawić jego funkcjonowanie. W Polsce mój syn chodzi do przedszkola terapeutycznego, logopedy i ćwiczy w domu. Ma orzeczenie o niepełnosprawności, które należy potwierdzać co 2-3 lata.

Ostatnia komisja, która odbyła się już we wrześniu, różniła się od poprzednich i bardzo mnie zaskoczyła. Przyszłam na nią z opinią polskiego psychiatry, w której napisano, że syn jest niewerbalny, wymaga stałej opieki i ogólnie jego stan jest poważny. Jednak psychiatrka obecna na komisji zaczęła pytać mnie nie o syna, ale o to, czy pracuję, gdzie jest mój mąż i czy walczy za Ukrainę. Kiedy usłyszała, że nie walczy, wydała opinię, że mój syn nie mówi, ponieważ w przedszkolu mówi się z nim po polsku, a w domu po ukraińsku. Podczas naszej rozmowy syn ani razu nie zareagował na swoje imię, nie spojrzał w stronę psychologa, nie odpowiedział na pytanie o imię i wiek, nie nawiązując kontaktu ani ze mną, ani z komisją. Gołym okiem było widać, że to poważny problem, a nie kwestia tymczasowej reakcji dziecka na przebywanie w różnych środowiskach językowych.

Jak wyjaśnić taką zmianę w podejściu komisji lekarskiej – i mnóstwo dziwnych pytań, które zadawała?

Czy tym, że dziecku z poważną diagnozą trzeba byłoby przyznać zasiłek, a dziecku bez diagnozy wystarczy zalecić uczęszczanie do przedszkola, szkoły i obsługiwanie siebie samodzielnie, by mama mogła iść do pracy na cały dzień?

Tyle że my już przez to przechodziliśmy: żadne przedszkole nie przyjmie mojego syna na cały dzień, a szkoły oferują naukę online lub, jeśli masz szczęście, asystenta na pół dnia. Dlatego byłam gotowa złożyć odwołanie od decyzji komisji lekarskiej.

Na odwołanie się od decyzji komisji lekarskiej masz 14 dni. Składasz je tam, gdzie złożyłaś wniosek o rentę inwalidzką. Prawdopodobnie ponowna wizyta przed komisją odbędzie się już w zespole wojewódzkim. Jeśli i tam decyzja nie będzie dla ciebie korzystna, są jeszcze dwie opcje:

  • dodaj nowe dokumenty medyczne i złóż wniosek do nowej komisji w związku z pogorszeniem się stanu zdrowia dziecka lub zmianami w jego zachowaniu (w przypadku autyzmu może to być opinia dotycząca inteligencji z certyfikowanej poradni i nowa opinia psychiatry). To dość szybka ścieżka, ale świadczenia będziesz mogła otrzymać dopiero po wydaniu pozytywnej decyzji;
  • idź do sądu. Rozstrzyganie sprawy może potrwać 1-2 lata, ale jeśli wygrasz, otrzymasz wszystkie świadczenia od momentu wydania negatywnej decyzji.

Dokąd wyjechać, skoro wszędzie jesteś obca?

Moje koleżanki w Polsce, które są w podobnej sytuacji, przeraża możliwość zniesienia świadczeń socjalnych i dostępu do opieki medycznej.

Kateryna samotnie wychowuje syna z porażeniem mózgowym. Cały dochód jej rodziny składa się z minimalnych alimentów, świadczeń z tytułu niepełnosprawności i 800 plus. Czasami Katia zdoła posprzątać czyjeś biuro i zarobić parę groszy, ale nie zdarza się to często, poza tym na takie prace nie podpisuje się umowy. A jej syn jest regularnym bywalcem szpitali, ponieważ nawet zwykłe zapalenie dróg oddechowych może skończyć się dla niego hospitalizacją.

„Każdy nasz dzień to rehabilitacja i walka o to, by syn zaczął choć trochę chodzić. Myję go, karmię, wożę na masaże, zajęcia – to zajmuje praktycznie cały dzień. Wszystkie moje próby znalezienia pracy, która pozwoliłaby mi opłacić opiekunkę dla niego, a przy tym jeszcze się wyżywić i opłacić czynsz, zakończyły się niepowodzeniem. Potrzebujemy kwoty większej niż średnia pensja w Polsce. Tyle że w oczach polskiego prezydenta jestem pewnie pasożytem, który dostaje pieniądze za nic” – mówi Katia.

Moja przyjaciółka jest bardzo wdzięczna Polsce. Tym, co ją irytuje, są te ciągłe huśtawki emocjonalne, które nie pozwalają planować nawet najbliższej przyszłości.

Takich historii jest bardzo wiele. Prowadzę konto na Instagramie – piszę o autyzmie i życiu w Polsce. Zaraz po wecie prezydenta Nawrockiego dziesiątki mam dzieci ze spektrum autyzmu zaczęły pytać: „Co teraz z nami będzie?”.

Większość tych mam chętnie poszłaby do pracy, gdyby w Polsce istniała możliwość oddania dzieci z podobnymi diagnozami do przedszkola na cały dzień. Poza tym jeśli dziecko nieustannie krzyczy, ma atak histerii, to i tak przedszkole dzwoni do mamy z prośbą o zabranie dziecka do domu. Jeśli chodzi o zasiłki 800 plus, to my, matki w wyjątkowej sytuacji, wydajemy te pieniądze na opłacenie specjalnych przedszkoli, lekarzy specjalistów i rehabilitację.

Obecną sytuację w Polsce obserwuję bez paniki, ale ze smutkiem w sercu. Bo rozumiem, że być może już wkrótce będę musiała powiedzieć:

„Polsko, to były bezcenne trzy lata. Zawsze będę za nie wdzięczna, ale teraz nie da się już tu przeżyć”

Być może właśnie dlatego nas popychają, byśmy wyjechali. Tylko dokąd jechać, skoro wszędzie jesteś obca?

20
хв

W oczach prezydenta jestem pasożytem

Julia Ladnova

Możesz być zainteresowany...

Ексклюзив
20
хв

GIDNA, czyli na ratunek ofiarom gwałtów

Ексклюзив
20
хв

Nie będzie Norymbergi dla rosyjskich zbrodniarzy?

Ексклюзив
20
хв

"Matka zakryła syna swoim ciałem jak tarczą". Dochodzenie w sprawie ostrzelania konwoju z cywilami przez rosyjskie wojsko w obwodzie kijowskim

Skontaktuj się z redakcją

Jesteśmy tutaj, aby słuchać i współpracować z naszą społecznością. Napisz do nas jeśli masz jakieś pytania, sugestie lub ciekawe pomysły na artykuły.

Napisz do nas
Article in progress